Rozmodleni posłowie w ciszy i skupieniu wracali z Rzymu. Natchnięci duchem świętym tłamsili w sobie religijną ekstazę nie mogąc patrzeć z góry na sejmowych heretyków których zabrakło na placu św. Piotra. Jak by to wyglądało gdyby buńczucznie obnosili się wytykając nieobecność m.in. Donkowi, prezes mógłby uznać to za obrazę i potwarz bo i jego zabrakło na watykańskich uroczystościach. Rodzina rzecz święta przecież… Na rozanielonych twarzach posłów mimo zmęczenia malowało się zadowolenie z dobrze wykonanego obowiązku. Tylko patrzeć jak zacznie im rosnąć w sondażach, zwycięstwo w wyborach parlamentarnych niemal mają w kieszeni. A wtedy ruszy budowa IV RP katolickiej.
Nagły gwałtowny wstrząs brutalnie przerwał melancholię i podróż do najgłębszych sfer umysłu. Zamyśleni pospadali z siedzeń, wpadali jeden na drugiego, w kuszetkach zakotłowało się! Pisk, zgrzyt, darcie metalu, hałas i huk doszły do uszu zaskoczonych posłów. Nie spodziewali się żadnych przeszkód w drodze powrotnej do Polski. Zachowywali wielką czujność podczas podróży do Rzymu obserwując tory którymi toczył się ich pociąg poświecony kilkakrotnie przez wielebnych. Donkowy minister starał się jak mógł by doszczętnie zdewastować polskie koleje ale nie powstrzymał tym bohaterskich posłów. Co się więc teraz dzieje i to na terytorium przyjaznego kraju po którym stąpał, w którym żył i mieszkał ich papież? Hałas zaczął maleć, stopniowo zmniejszał się aż przycichł zupełnie. Posłowie i samorządowcy kląć na czym świat stoi zaczęli zbierać się i dochodzić do siebie. Otrzepując ubranie wyrażali głośno swą dezaprobatę dla losu który płata im niemiłe psikusy. Kiedy odsapnęli nieco spostrzegli że pociąg stoi w szczerym polu… Wrzaski wypełniły ciche do tej pory pomieszczenia.
-Wysiadać, pakować się, zamykać okna, do następnego wagonu! –darł się jakiś mężczyzna
-Ale co się stało? Przeżywający religijne uniesienia nie mogli zrozumieć skąd ta panika i co się dzieje
-Wyjrzyjcie przez okno, pali się!
Zdumieni posłowie wyjrzeli oknem i zdrętwieli: trawa wokół pociągu się paliła, paliło się coś za pociągiem. Podmuch wiatru skierował swąd spalenizny do okna przedziału, fu, co za paskudztwo! Z pewnością tak śmierdzi w piekle
-To na pewno zamach, dokonano zamachu na demokratyczne polskie władze, a ja jestem posłem! Antoni wymachiwał legitymacją poselską. Przecisnął się do drzwi wagonu usiłując opuścić go jak najszybciej. Jego bystre oczy oceniły zagrożenie. Zamach, jak nic zamach. Do jego uszu doleciał warkot samolotu. Jak nic ruskie nadlatują by ich dobić. Hmm… co tu tak mgliście, co tak syczy?..
-Artur, gdzie jest senator Stanisław? Przecież on długie lata budował karierę na kolei więc powinien wiedzieć co się stało!
Posłowie bezradnie rozglądali się za senatorem który gdzieś zniknął, przepadł jak kamień w wodę!
Antoni niespokojnie rozglądał się wokół, wydawało mu się ze śledzą go czyjeś oczy. Jego szósty zmysł i intuicja podpowiadały mu że ktoś ich obserwuje. Poczuł ściskanie w dołku: kraj i ukochany prezes tak daleko!
-Stanisław, Staaanisłaaaw! Gdzieee jeeesteś? Antoni był zrozpaczony. Senatora na pewno porwano dla okupu! Wiadome wrogie siły czyhają na każdym kroku, od dwudziestu lat dybią na życie synów i córek narodu!
-Antoni, tu jestem! Spod składu wyczołgała się mocno usmarowana sadzą postać. Senator we własnej osobie!
Antkowi zrzedła mina, misternie ułożona teoria zamachu i porwania upadła w zarodku. Ech, a mogłoby być tak ładnie, oskarżyłoby się Donka i tego heretyka Grześka o próbę zamachu…
-Stanisław, czego ty tam szukasz pod tym pociągiem?
-Oceniam stan składu. Nasz wagon umocowany został na starym wózku który po raz ostatni widziałem w muzeum! Wagon zajął się ogniem bo jest zrobiony ze styropianu i plastiku, jego pożar trwałby raptem jakieś 10 minut! Awaria nastąpiła wskutek gwałtownego hamowania do którego nie powinno dojść, jakiś cymbał pociągnął za hamulec!
Zapadła grobowa cisza. Mars na czole Antoniego się pogłębił. To jakaś zmowa przeciwko partii i prezesowi!
-A dlaczego podstawiono nam takie wagony?
-Włosi pamiętają o naszym kombatanctwie więc stwierdzili że styropian w ścianach będzie się nam dobrze kojarzył. Takie przypomnienie do dawnych czasów kiedy nam się dobrze strajkowało w morderczych warunkach za komuny!
Antoniemu mina rzedła coraz bardziej. Więc nie Putin, nie Donek i nie Grzesiek. Na pewno nie włoski premier bunga- bunga, już nie Ben Laden, same porażki…
-Kobiety i dzieci do przedziałów służbowych, mężczyźni do wagonu restauracyjnego!- Antoni czuł jak rozpiera go nowa energia. Po powrocie do kraju znajdzie winnych, osądzi się ich i ukarze. Ukradkiem schował do kieszeni marynarki kępkę nadpalonej trawy. To jako dowód. Zastanowiła go niepewna mina młodego samorządowca który wydawał się nieobecny. Pewnie szok, chłopak nie uczestniczył w tak doniosłych uroczystościach w Watykanie jak i nie przeżył zamachu na pociąg. Samorządowiec miał jednak problem: miał nadzieję że przestały już mu się mylić dźwignia hamulcowa ze spłuczką w toalecie…
0 komentarze:
Prześlij komentarz