piątek, 28 czerwca 2013

Gowin, koń trojański Platformy?

Jarosław Gowin jest tematem numer jeden w polityce, odkąd wyraził chęć ubiegania się o przewodnictwo w Platformie Obywatelskiej. Nikt mu tego nie broni, najmniej premier Donald Tusk, który nie obawia się konkurencji czy to ze strony Jarosława Kaczyńskiego w Polsce, czy na swoim podwórku od Gowina czy Schetyny. Co takiego się stało, że Gowin zamierza rywalizować z Donaldem Tuskiem? Oficjalnie- zmiany w PO i polskiej polityce, jak twierdzi Gowin. Nieoficjalnie- przywiązanie do koryta, które zabrał Gowinowi premier, pozbawiając szefa frakcji konserwatystów PO fotela ministerialnego. Czy Gowin, najgorszy minister sprawiedliwości po 1989 roku, jest w stanie wprowadzić zmiany? Tak! Tyle że... na gorsze!

Nowe propozycje, nowy program, odważne i dobre zmiany, takimi bajkami uraczył media Jarosław Gowin. Były minister rozbawił mnie opowiastką że pokłada wiarę w gospodarkę opartą na uczciwej konkurencji, swobodnej przedsiębiorczości i prywatnej własności, na to, że polityka ma być służbą, a nie szukaniem przywilejów i upartyjnianiem państw. Wypisz- wymaluj postulaty Ruchu Palikota! To nie kto inny, jak Gowin właśnie przez wszystkie lata w PO przyłożył ręki do partyjniactwa i kolesiostwa. W jaki sposób zamierza wprowadzać zmiany, odpartyjnić państwowe spółki, postawić nie na układy, lecz kompetencje, skoro brał udział w budowaniu szkodliwego systemu? On przecież nie proponuje żadnej alternatywy, bo takiej nie zna! Ciekaw jestem, czy na taki krok, rzucenie rękawicy Tuskowi, namówił Gowina sam Jarosław Kaczyński, z którym to były minister spotkał się pod koniec maja w Krakowie? Spotkanie było tak tajne, że niewiele osób wierzy, że do spotkania obu panów doszło. Doszło, widać Gowin lubi dyskutować z Kaczyńskim, którego określił mianem politycznego cynika.

Tajemnicą poliszynela jest, że Gowin jest niechętny skrętowi PO na lewo. Tyle że kurs taki nie nastąpił i na nic takiego się nie zanosi. Co prawda Leszek Miller aż przebiera nogami, by zasiąść w fotelu wicepremiera w rządzie Donalda Tuska, ale to nie oznacza kursu premiera w lewo, lecz szefa SLD w prawo. A Gowin wyklucza jakiekolwiek porozumienie z SLD, z uwagi na korzenie tej partii i dziedzictwo po nieboszczce PZPR. Co innego współpraca, a nawet koalicja z PiS. Posłowie z kierownictwa partii Jarosława Kaczyńskiego chętnie widzieliby w swoich szeregach Gowina, bynajmniej nie jako szarego posła, lecz na stanowisku, wielu widzi w nim przyszłego szefa polskiej prawicy. Był możliwy transfer Radosława Sikorskiego z PiS do PO, więc nikogo nie zdziwiłoby przejście Gowina do PiS. Nie takie volty świat już widział. Gowin postanowił wyprzedzić Tuska i sam napisał scenariusz. Jeśli przegra, zostanie zmarginalizowany w PO. Jeśli wygra, do głosu w partii dojdzie frakcja konserwatywna, obawiają się liberalni wyborcy Platformy. Pocieszę ich: a kiedy głos mieli liberałowie, choćby światopoglądowi? Małgorzata Kidawa- Błońska, Artur Dunin są liberałami? Tacy z nich liberałowie, jak z Rydzyka fan Nergala! 
Ruch Gowina jest zbyt późny, nie doprowadzi do rozłamu w PO. Jak kończą konserwatyści, kiszący się we własnym sosie, pokazał przykład PJN i Solidarnej Polski: to jest już margines, a tam Gowin wylądować nie chce.

Jarosław Gowin śledzi sondaże i wyciąga wnioski. Sondażom przewodzi PiS, więc Gowin uznał, że Platforma musi iść tą samą, klerykalną drogą, pod rękę z Kościołem. Jakaż to wtedy będzie Platforma, bo na pewno nie obywatelska? Premier popełnił błąd, za co płaci spadkiem poparcia swojego, rządu i partii, , poprzez zaniechanie reform i rozczarowanie wyborców nieklerykalnych, za odejście od zapowiadanej w expose polityki powstania z kolan. Obietnice, jak nigdy, klęczenie, czy wręcz czołganie się przed klerem, jak zawsze. Nie o to chodziło wyborcom PO, błędne są wnioski Gowina. On proponuje pójście dokładnie tą samą drogą, ustępstwa wobec Kościoła, stanie na straży „kompromisów” światopoglądowych, administrowanie krajem, a nie rządzenie nim. No i, rzecz najważniejsza, Gowin nie chce zmian na polskiej scenie politycznej. Wszystko ma zostać tak samo, tylko z nim w roli szefa PO i w fotelu premiera, stojącego na czele rządu tworzonego przez PO i PiS. W końcu Gowinowi jest bliska koncepcja kaczyńskiej, IV RP. Wybaczy pan, pośle Gowin: mówiono, że ma pan pozytywną szajbę. Ja natomiast słyszę głosy, że szajba panu odbiła!

Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

 

czwartek, 27 czerwca 2013

Prześladowany papież religii smoleńskiej

Po marszach w obronie telewizji toruńskiego biznesmena lada dzień spodziewam się kolejnych, organizowanych przez to samo środowisko i przez te same osoby, również w obronie, tym razem polityka usiłującego stać ponad prawem. O kim mowa? O prezesie PiS, Jarosławie Kaczyńskim, którego osobę chronią, za pieniądze podatnika, b. żołnierze GROM. Przed kim mieliby uczestniczy marszu bronić swego ukochanego prezesa? Przed okrutnym i bezwzględnym reżimem Donalda Tuska! Bo to totalitaryzm, reżim, autokracja i kondominium, wyją sprzyjający Kaczyńskiemu lizusy i pomagierzy, tudzież partnerzy biznesowi i wszystkie te popychadła, które bez Kaczora nie istnieją, a którym nie w smak, że poseł PO, Cezary Tomczyk, złożył doniesienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa przez szefa PiS.

Doniesienie dotyczy nieprawidłowości w oświadczeniu majątkowym Kaczyńskiego, zatajeniu przez niego 400 tys. złotych darowizny od Klubu Parlamentarnego PiS na honorarium dla mec. Rafała Rogalskiego. Tego samego Rogalskiego, którego nie otumaniła smoleńska, macierewiczowska mgła. Fora internetowa na prawicowych portalach są w stanie wrzenia. Poukrywani za nickami klakierzy Kaczyńskiego wygrażają premierowi, prezydentowi, rządowi i wszystkim, którzy ośmielają się trwać na straży prawa. Bynajmniej nie ich prawa i sprawiedliwości made nn Kaczyński. To nie podoba się politykom, posłom i pomagierom PiS. Przecież ich prezes jest niezwyczajny, to przywódca największej partii opozycyjnej, guru religii smoleńskiej, który ma odmienić oblicze tej ziemi! On jest ponad wszystkim, Rydzykowi niemal równy, więc ręce od niego precz!- krzyczą, wciskając brednie dla ciemnego ludu. Nie będzie podskakiwał poseł, prokurator, nic nikomu do tego, co Kaczyński w oświadczeniu napisał, a czego nie. Bo nikt nie ma prawa wnikać, skąd naprawdę wzięto pieniądze na honorarium dla Rogalskiego. Za dużo się wyda i co wtedy?

PiS jest jedyną partią w Polsce, która dysponuje wielkim zapleczem gospodarczym. Poprzez swych działaczy kontroluje kilka spółek i majątek wartości ponad 100 mln zł. To budynki i place w centrum Warszawy, które przynoszą duże dochody z najmu. Historię spółki „Telegraf” , Fundacji Prasowej „Solidarność” przypominano niejednokrotnie, ale co z tego, skoro organa ścigania nie zajęły się nigdy wyjaśnieniem początków ekonomicznych podwalin pod polityczną działalność Kaczyńskiego? Bo tupnął nóżką jeden z drugim i prokurator schował głowę w piasek, niejaki Michnik oznajmił przed laty, że lewicy wolno mniej (czytaj w domyśle: prawicy wolno wszystko)? Dziś jest to samo: kwakacze drą japy, że jesteśmy świadkami ataku politycznego. Doskonale wiedzą, ci, pożal się, panie, "niepokorni" i "niezależni" dziennikarze, opłacani przez PiS, że bez pieniędzy Kaczyńskiego słuch po nich zaginie, że nie przetrwają na rynku, więc murem stoją za swoim ukochanym prezesem. Jeśli są wątpliwości co do prawdziwości oświadczenia majątkowego szefa PiS, to trzeba je rozwiać, to leży w interesie i PiS, i samego Kaczyńskiego! Pan prezes jest czysty, jak łza, w życiu nie wprowadził w błąd wyborców, w życiu nie uprawiał seksu (jako gorliwy Polak- katolik, dla którego seks przedmałżeński jest grzechem), więc nie skłamał, że zaciągnął duży kredyt, wydał wszystkie oszczędności na przebudowę domu, więc i nie skłamał w oświadczeniu majątkowym. Może zapomniał, że siostrzenica sfinansowała pracę mecenasa, jeśli, oczywiście, nie rozfiukała już pieniędzy!

Szkoda, że szefem rządu jest premier, który patrzy przez palce, z pewną bojaźnią na poczynania żoliborskiego kurdupla, któremu wydaje się, że jest smoleńskim bożkiem, papieżem PiS-u, niemylnym sługą bożym. Niestety, konserwatyści z PO ani myślą stawiać Jarosława Kaczyńskiego na równi z innymi obywatelami, dają zielone światło na jego zachowanie. Sami zaś zajmują się spełnianiem biskupich zachcianek i tworzeniem prawa pod "prawo naturalne".

Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:) 

wtorek, 25 czerwca 2013

Ruch na zakręcie

Przedterminowe wybory w Elblągu były preludium tego, co czeka nas w Warszawie. Platforma Obywatelska straciła wczoraj Rybnik, dzisiaj Elbląg, czy jutro straci Warszawę? Niewykluczone. Prezydent stolicy, HGW utrudnia życie mieszkańcom, a tych nie obchodzi, że budowane jest metro i trwają prace nad szeregiem innych inwestycji, Tak, za Lecha Kaczyńskiego miasto było przejezdne, ale co wówczas zbudowano?

Wynik wyborów w Elblągu nie jest zaskoczeniem: zwycięstwo PiS, druga PO, trzecie SLD. To efekt kierowania się przez wyborcę sondażami ośrodków badania opinii społecznej. Większość głosuje na bandę czworga, jak nazywa PO, PiS, SLD i PSL Korwin- Mikke. Tak, mieszkańcy miast postawili na zawodowych polityków, więc Janusz Palikot nie powinien być zdziwiony, że kandydatka jego partii przepadła w wyborach, otrzymując ledwie 5% głosów, zajmując 6 miejsce spośród 10 kandydatów. To kiepski wynik, po którym rzecznik RP, Andrzej Rozenek, zamierza wyciągnąć wnioski, by nie popełnić elbląskich błędów w przyszłości. No cóż, dwa komitety nie są dobrym pomysłem, jeśli RP w wyborach do europarlamentu zamierza startować w ramach Europy+, to ok., ale samodzielnie sukcesów nie odniesie. Elbląski wyborca, sympatyk RP, jest skołowany: dał się wmanewrować w dyskusje, czy RP jest lewicą, czy to raczej liberałowie, czy może centrum? To jeden z czynników, który powoduje, że wyborcy patrzą na Janusza Palikota nieufnie. On sam nie potrafi przekonać, czym jest jego partia, nie ułatwiają mu tego zadania odejścia kilku posłów z klubu. Gdyby w Sejmie, zamiast byłych już posłów RP, zasiadał Piotr Ikonowicz, inaczej lewicowi wyborcy patrzyliby na pomarańczową partię.

Niestety, ogólnopolskie wybory samorządowe mogą okazać się wielką klapą dla Ruchu Palikota. Czas na zmiany, na skupienie reszty środowisk i polityków, którzy coś jeszcze mogą, chcą i potrafią, którzy dosyć już mają wyborów między dżumą, a cholerą. Nie napawa mnie ekstazą czy optymizmem podjęcie przez Palikota współpracy z Pawłem Piskorskim, czy Demokratami Andrzeja Celińskiego, który nie potrafił znaleźć w swej partii kandydata na sekretarza generalnego, zamieścił więc ogłoszenie w prasie. To śmieszne, tak nie wygląda poważna polityka! Nic nie da odwoływanie się do przeszłości p. Andrzeja, bo to było kilka dekad temu, a kto dziś w polityce ogląda się za siebie? Niestety, to efekt słabości kadr, niejakiej mizerności na szczeblu samorządowym, jak i krajowym: kiedy nie ma się swoich własnych ludzi, jest się zmuszonym sięgnąć po innych. Wolałbym młodych, rześkich i energicznych, zamiast Celińskiego, ale tych nie ma, bo albo polityka ich nie interesuje, albo głosują na PiS, przedtem czyniąc burdy na ulicach.

Ruch Palikota w stolicy nie wygra, nawet gdyby na fotel prezydent wystartował sam Janusz. Nie podobają się mi postulaty Andrzeja Rozenka, który rozpoczął prezydencką kampanię wyborczą, by za darmo z komunikacji miejskiej korzystali zameldowani w Warszawie, tak jak i nie pałam entuzjazmem, kiedy Ratusz szumnie reklamuje kartę warszawiaka, która umożliwia zakup tańszych biletów długookresowych dla tych wszystkich, którzy płacą podatki w stolicy. Ja ich tu nie płacę, ale mieszkam tu, żyję, kupuję i widzę od 11 lat, że tacy jak ja lokalnym politykom są niepotrzebni. Szkoda, bo w rodzinne strony nie będę przecież jeździł tylko po to, by oddać głos w wyborach samorządowych! Dlaczego RP, dlaczego Andrzej Rozenek nie postuluje o zmianę samorządowej ordynacji wyborczej? Takich jak ja, jak moja partnerka, w Warszawie jest mnóstwo, to wielki, niezagospodarowany elektorat! Konkurencja, PiS oczywiście, zaciera ręce, bo czarną robotę (zbieranie głosów pod referendum) wykonali za nich pomarańczowi i Piotr Guział. HGW straci stanowisko i… co wtedy? Kolejny pisowski prezydent, który nieudolnością przebije i HGW, i Lecha Kaczyńskiego razem wziętych?

W 1973 roku w F-1 debiutował James Hunt. "Hunt the Shunt", jak mówili o nim w światku wyścigowym. Demolował niezliczone samochody, wyrzucano go z zespołów. Kolejni szefowie mówili, że nic z niego nie będzie. Tego samego roku Hunt zanotował dwa najszybsze okrążenia toru. W 1975 roku w świecie wyścigowym pojawił się lord Aleksander Hesketh, który zaangażował Hunta: od tej poru banda Hesketh Racing szokowała wszystkich, nie tylko przez popijawy z udziałem kibiców przed i po wyścigach, organizowane na lordowskim jachcie. Konkurencja nadawała ton ascezy i powagi, nie zaakceptowała nigdy Aleksandra Hesketha. Mimo to Hunt wygrał w 1975 roku wyścig dla stajni na znakomitym samochodzie Hesketh 308, skonstruowanym przez Harvey’a Postlethwithe’a. Stajnia zbankrutowała, po lordzie słuch zaginął, Hunt został mistrzem świata F-1 w 1976 za kierownicą Mclarena, Postlethwite zrewolucjonizował świat wyścigów F-1, konstruując w 1990 roku Tyrrela 019 z charakterystycznym, zadartym nosem. Kto w Ruchu Palikota jest Huntem, Heskethem a kto Postlethwithe’m?

Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

 

niedziela, 23 czerwca 2013

Rzeszowski, radiomaryjny kabaret

W weekend przypadł pierwszy dzień lata, toteż nic dziwnego, że masy ludzi wychynęły na ulice polskich miast, by w zieleni spędzić kilka godzin. Tłumy ludzi wzięły udział w Warszawskich Wiankach nad Wisłą (foto w załączniku), by z piwkiem w ręku, przy pieczonej kiełbasce, karkówce i szaszłyczku odetchnąć przy muzyce (znakomita Mela Koteluk!).

Kiedy wracaliśmy wraz z partnerką z imprezy, natknęliśmy się na grupkę sędziwych „obrońców krzyża”, którzy pod Pałacem Prezydenckim zabrali się za obrzędy religii smoleńskiej. Nie wiem, co mówili na ich temat hiszpańscy turyści, pokazując dziadków i babcie palcem, chichocząc przy tym, słyszałem za to kilka opinii od rodaków: rzygać już się od tego chce!- to jedna z łagodniejszych. Nic dziwnego, że radiomaryjne towarzystwo wyszło na miasto, nie słyszałem, by toruński biznesmen, Tadeusz Rydzyk, zaprzestał siania nienawiści, kiedy usiłuje porwać hufce, by te broniły jego telewizji. Jaka obrona, przed czym i przed kim? Przed prawem polskim? Tego nie rozumieli słuchacze radia rydzykowskiego i widzowie jego telewizji. Oni ciągle maszerują, chcą walczyć z nawet nie niewidzialnym, lecz urojonym wrogiem (ostatnio z masonami), podburzani przez kler, który nawołuje do łamania polskiego prawa. Gdzie jest premier, ile jeszcze upłynie wody w Wiśle, nim ktoś zajmie się tymi publicznymi seansami nienawiści?

Jeden z takich spektakli miał miejsce w Rzeszowie. Temat stary i przechodzony: nie oddamy wam TV Trwam, żądamy miejsca na cyfrowym multipleksie dla TV Trwam. Nikt tego szajzu nie zamierza zabierać, a bynajmniej wydzierać z łap toruńskiego papy i ją wcisnąć na multipleks. Mimo to manifestowała garstka śmiesznej i żenującej zbieraniny, wspieranej przez polityków PiS, którym przewodził niejaki Pupa. Bo miejsce dla mediów Rydzyka na multipleksie być MUSI, jak podkreślił polityk PiS. Musi, to człowiek umrzeć, szanowny panie, a wszystko inne to może! Stanisław Mac, emerytowany, katolicki ksiądz, nie omieszkał nałgać publicznie, że tylko Tv Trwam zapewnia katolikom łączność z Rzymem, bo transmituje papieskie przemówienia. Odsyłam ojczulka do programu TVP1, by zapoznał się, co w niedzielę sklerykalizowana, „publiczna” telewizja emituje! Ksiądz powinien zając się czymś innym: może kabaretowa kariera stoi przed nim otworem, a może niech zrzuci sutannę i wystartuje z list PiS do Sejmu? Skąd mój pomysł? Po zapoznaniu się z opinią pana Maca, który zdolność wciskania kitu opanował do perfekcji: : „Chcemy, by informowano nas w sposób właściwy, bez zakłamania, bez upolitycznienia, bez poprawności politycznej, a nie przedstawiano nam obraz spłaszczony, tendencyjny. I nikt za to nie ponosi żadnej odpowiedzialności. Za te kłamstwa, które są w głównym nurcie środków masowego przekazu”. Oczywiście apolityczna, rzetelna TV Trwam zapewni taki przekaz! Telewizja, w której ani razu nie wypowiedział swej opinii polityk z lewej strony sceny politycznej, poseł Ruchu Palikota, dziennikarz Krytyki Politycznej, Faktów i Mitów czy Newsweeka! Kłamstwa wielebnego są w Rzeszowie znane; w ub. roku wygłosił kazanie, w którym ubolewał, że 90% narodu katolickiego (to jest taki?) musi się kajać przed garstką wrogów Kościoła, sprawujących władzę.

Jedne wódz, jedna partia, jeden naród, jedne media. Pseudokatolickie media! Ksiądz Mac puszy się, że multipleksu dla prywatnej, rydzyjkowej telewizji domagają się 4 sejmiki wojewódzkie, 97 rad miejskich, a pod apelem podpisało się 2,5 mln Polaków. Ile sejmików i rad miejskich się nie domaga, ilu Polaków ma gdzieś propagandową, polityczną telewizję, Mac przemilczał. Po co ciemna masa ma wiedzieć? Niech nadal ma wrażenie, że jest prześladowana, bo nie ma jedynego (sic!) kanału katolickiego, w którym byłaby emitowana tylko prawda. Bo światło prawdy musi się przebić do katolików, uciskanych przez dyktaturę Donalda Tuska, niszczonych przez lewicową KRRiTV. Polska ma być nie tylko katolicka, ale i ogłupiona?

Rozumiem, że w Rzeszowie też były wianki, upał i alkohol, ale żeby aż tak bredzić...

* Stanisław Mac, ur. 27 IV 1936 w Cieszacinie Małym, duchowny katolicki. Święcenia kapłańskie otrzymał w 1960 r., proboszcz parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Rzeszowie. 13 XII 1982 r. zarejestrowany przez SB jako TW ”Łukasz”. W 1990 r. wyrejestrowany z sieci OZI,  teczka personalna TW "Łukasz” została komisyjnie zniszczona 19 stycznia 1990 roku, razem z innymi teczkami personalnymi rzeszowskich duchownych, współpracujących z SB.(AIPN Rz, Kartoteka odtworzeniowa byłego WUSW w Rzeszowie”. Źródło- IPN.

Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

 
















 

piątek, 21 czerwca 2013

Nowy temat zastępczy polskiego Kościoła

Tzw. ideologia gender doprowadziła do histerii radiomaryjnych biskupów, którzy stroją się w piórka obrońców wartości prawa naturalnego. Gender prawom naturalnym (czytaj: kościelnym) nie podlega, jest sprzeczna z tzw. nauką społeczną Kościoła, stanowi zagrożenie dla kruchej, jak się okazuje, katolickiej kultury. Obowiązująca definicja ideologii:  nowa, lewacka ideologia, która traktuje płeć jako role, cechy i zachowania, kształtowane przez społeczeństwo i kulturę, nie zaś przez biologię i tradycję. Jest tylko mały problem: jeśli istnieje jakaś ideologia, która jest początkiem rewolucji gender, to tkwi jedynie w katooszołomskich głowach!

Biskup Mering wyraził swoje zaniepokojenie, żądając odpowiedzi od rektora KUL, czy prawdą jest, że od przyszłego roku akademickiego w murach lubelskiej uczelni odbędzie się cykl wykładów ideologii gender. Skąd taka troska radiomaryjnego biskupa? Bo gender, w ocenie Meringa, jest „pseudonaukowa” i nie stanowi wykładni chrześcijańskiej antropologii i filozofii. A niby dlaczego ma stanowić? Mering grzmi, że rektor KUL nie dostrzega zła, które dla biskupa jest oczywiste: próba przemycenia cyklu wykładów do katolickiej uczelni ma na celu walkę z chrześcijaństwem w Europie i w… USA! Co ma piernik do wiatraka, lubelski KUL do Ameryki, wie chyba tylko kumpel Tadeusza Rydzyka. Poza tym wiadome, lewackie siły, powiązane z „Krytyką Polityczną” i Bramą Grodzką stoją za programem przygotowywanym na potrzeby KUL, a to tak, jakby Urban pisał encyklikę!

Rektor KUL, ks. Antoni Dębiński, odniósł się do zarzutów nawiedzonego biskupa w liście. Napisał, że zgodnie z katolickim charakterem uczelni, podejmuje ona badania naukowe nad współczesnymi zjawiskami kulturowymi, a wśród nich także badania nad ideologią gender. Obowiązkiem uniwersytetu, zwłaszcza uniwersytetu katolickiego, jest analizowanie ważnych wątków dyskursu publicznego w sposób zorganizowany i usystematyzowany- tłumaczył rektor. Wyjaśnienia nie uspokoiły Meringa, który dał do zrozumienia, że koncepcja gender w zasadzie w ogóle go nie interesuje. Interesuje go jedynie nauka Chrystusa, Ewangelii i Kościoła na temat małżeństwa i rodziny, bo to jest zagrożone i tym się biskup przejmuje. W tej wyliczance zabrakło osoby biznesmena Rydzyka i jego biznesu medialnego, tudzież namiętności, o których wspominał Tadeusz Pieronek… Mering oznajmił za to, że będzie przyglądał się poczynaniom rektora KUL i programowi nauczania. Czyżby nastąpiły zmiany w rządzie, biskup objął oficjalnie stanowisko ministra edukacji? „Być może jestem bardziej zdecydowany w moim widzeniu chrześcijaństwa, ale uważam, że jeżeli Bóg stworzył człowieka mężczyzną i niewiastą, to nie poprawiajmy Pana Boga"- oznajmił Mering, nie bacząc, że katolicki Bóg jest poprawiany na każdym kroku przez lekarzy. I to nie dla kaprysu, lecz z konieczności, bo nie każdy człowiek jest doskonałym boskim tworem, lecz pełnym wad i ułomności, dlatego konieczna jest interwencja lekarza. Operację oczu Mering zrozumieć potrafi, ale zmiany płci jego ograniczony religią umysł już nie pojmuje.Operacja zmiany płci to nie kaprys, nie pstryknięcie palcami, ot tak, dla przyjemności i zabawy. Jakaż to ideologia?! A skoro biskup nie pojmuje, to usiłuje zabronić zrozumienia innym, odizolować ich od wiedzy. Widać pan biskup nie chce otworzyć okna, by Kościół wyjrzał na zewnątrz, a świat zajrzał do Kościoła!

Wyszło szydło z worka: biskup Mering jest w stanie zgodzić się na wykłady o gender, pod warunkiem, że prowadziłby je Dariusz Oko, katolicki ksiądz, spędzający w programach TV więcej czasu, niż w kościołach. Postać uwielbiana przez katoprawicę, dla której prawicowy premier jest lewakiem i liberałem.

 Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

 

środa, 19 czerwca 2013

Terapia szokowa dla partii politycznych potrzebna od zaraz!

Pod koniec 2010 roku Senat wniósł poprawkę do ustawy o finansowaniu partii politycznych, na mocy której dotacje z budżetu miały być mniejsze o połowę. Sejm poprawki przegłosował, 219 posłów było przeciwko cięciom, 226 za. Platforma Obywatelska chciała wówczas zawieszenia dotacji dla partii na trzy lata. Jej projekt jednak upadł podczas pierwszego głosowania w Sejmie. Wówczas dotacji bronili, niczym narodowego skarbu, posłowie z PSL, oraz PiS i SLD, których politycy plotą dniem i nocą o sprawiedliwości, solidarności, mamiąc wyborców socjalnymi obietnicami. Wygodnie im się żyje na koszt społeczeństwa!

Kryzys, finanse państwa w ruinie, dług publiczny rośnie, a posłowie PiS, SLD i PSL zamierzają bronić budżetowych dotacji niczym niepodległości. Ostatnia propozycja premiera Donalda Tuska, by państwo zaprzestało finansować  partie z publicznych pieniędzy, spotkało się z ostra krytyką sejmowych dinozaurów. Narcyzowaty Hofman, (niedo)rzecznik PiS łgał publicznie, że zawieszenie dotacji m.in. dla PiS jest... zawieszeniem demokracji! Doprawdy, łatwość, z jaką katoliccy posłowie Kaczyńskiego głoszą bzdury i kłamstwa jest porażająca! Pan Gawkowski, sekretarz generalny SLD, również mija się z prawdą, dowodząc, jakoby premier rzucił hasło, by partie były finansowane brudnymi pieniędzmi. Nie wątpię, że pan Krzysio i jego szef chętnie wyciągną łapkę po pieniądze wciskane przez mafię lub szemranych biznesmenów, skoro tak szybko przyszły im do głowy te niegodziwe metody! Z kolei skompromitowani, ośmieszający się politycy PSL grzmią, że propozycja premiera jest zamachem na demokrację. W opinii pazernych na pieniądze posłów, ustawa o finansowaniu partii politycznych jest znakomita, funkcjonuje doskonale, więc po co cokolwiek zmieniać? A czy spytał ktoś Polaków, czy zmuszenie ich do finansowania ze swoich podatków partii politycznych nie jest zamachem na ich wolność? Czy zapytano nas o zdanie, dano wybór? No i o czym bredzą ci parapolitycy, przyssani do budżetu,o jakim zamachu na demokrację? Z ich bzdur wynika, że partie, które nie były finansowane z budżetu, były niedemokratyczne?! Zatem czasy, przed wejściem w życie przepisów o utrzymywaniu Kaczyńskich i Millerów z budżetu były czym, totalitaryzmem?

Kiedy słyszę i czytam bzdury tych parapolityków, psujów Polski, kiedy słyszę ich skamlenie, że mafia opanuje politykę, gdy nie będzie dotacji z budżetu, to krew mnie zalewa. Posłowie na bakier są z Konstytucją, a w rozdziale 1 art. 11 pkt.2 jest zapis, iż finansowanie partii politycznych jest JAWNE! Tymczasem politycy zachowują się tak, jakby zamierzali ukrywać, skąd pozyskiwaliby fundusze na działalność partyjną. I co mówią, oficjalnie, publicznie, w mediach- że byliby przekupni, otwarci na propozycje korupcjogenne! Czy ktoś zmusi skarbnika partii, by ten wziął lewe pieniądze, by je krył przed okiem wyborcy? Wreszcie- od czego są służby specjalne, CBA? To jak to jest w tym kraju błogosławionego, do nauk którego odwołują się posłowie, z krzyżem na sali posiedzeń sejmu? Tacy wszyscy święci i rozmodleni, a jak co do czego, to co się okazuje, że na Wiejskiej aż roi się od otwartych na korupcję?

W polskiej polityce potrzebna jest terapia szokowa. Przydałby się taki Balcerowicz, który rozwaliłby polityczną i sejmową skamielinę. Pora skończyć z politycznym socjalizmem, panowie posłowie! Najwyższy czas, byście zasmakowali, jak wygląda wolnorynkowy kapitalizm polityczny. Bez dotacji, subwencji, pomocy państwa. Wolny rynek, jego niewidzialna ręka załatwi wszystko! Powtarzacie to milionom Polaków, więc i wasze sprawy, garstki posłów, ta ręka rozwiąże. Obecny system finansowania waszych zbędnych i kosztownych w utrzymaniu partii jest niewydolny, niesprawiedliwy i szkodliwy dla Polski. W razie waszego upadku, a ten z pewnością nastąpiłby, gdyby pozbawiono was dotacji, przyszliby inni, może o niebo lepsi, dla których nie liczyłoby się tylko pełne koryto, władza i łatwe pieniądze.

Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

wtorek, 18 czerwca 2013

Paranoja i schizofrenia: PiS

Chyba mało kto już pamięta wrzask, jaki podniósł Jarosław Kaczyński i jego posłowie, kiedy przy okazji procesu „agenta śpiocha”, Janusza Kaczmarka, sędzia Marek Jabłoński zarządził badania psychiatryczne prezesa PiS. Kaczyński zawył, że propozycja sędziego jest skandaliczna, całkowicie bezprawna, pozbawiona podstaw. Wtórowali mu politycy partii, bredzący coś o „aspektach politycznych”. Odkryli widać Amerykę, że działają w polityce! Ostatecznie Kaczyńskiego nie przebadano, a szkoda, wielka szkoda!

Mnie nie interesuje, czy ten człowiek zażywa jakieś prochy, leki, czy nie, ale jako mieszkaniec i obywatel Polski interesuje mnie stan zdrowia polityka, który rwie się do władzy. Co tam się mieści pod kopułą u pana Kaczyńskiego, czy wszystko u niego w porządku z szarymi komórkami- zastanawiają się ci, którzy zarzucają strachliwemu politykowi manię prześladowczą, paranoiczne urojenia i tym podobne. I chyba mają ku temu mocne podstawy.

Ponad milion złotych rocznie wydaje PiS na zapewnienie bezpieczeństwa prezesowi partii. Wiadomo, żyjemy w targanym wojną kraju, za płotem stoją hufce Jaruzelskiego, wokół roi się od agentów obcych wywiadów, komuchy nie wiszą na drzewach zamiast liści, panoszy się Palikot, szleje ateizm, krąży nieuchwytny, seryjny samobójca, Moskal we wsi stoi, same zagrożenia! Wszyscy oni, w ocenie przydupasów Kaczyńskiego, czyhają już nie na jego zdrowie, ale życie! Kaczyński rzekomo otrzymuje pogróżki, łuski od pistoletu, sygnały, by miał się na baczności. Chyba udam się w okolice żoliborskiej twierdzy, by na własne oczy przekonać się, ile tego łuskowego złomu zabierają służby oczyszczania miast spod domu Kaczyńskiego!

Gdyby nie ochrona, Jarosław Kaczyński już by nie żył, oznajmił poseł PiS, Joachim Brudziński, specjalista od diabełków. Polityk podkreślił, że sam przeznaczyłby swoje pieniądze na ochronę szefa partii, gdyby ta nie miała dotacji budżetowych. Policzmy: miesięcznie PiS wydaje 90 tys. złotych na ochronę Kaczyńskiego. Partia liczy 137 posłów, wychodzi zatem marne 661 złotych na łebka, gdyby wszyscy posłowie zrzucili się ze swoich pieniędzy na bezpieczeństwo swego ukochanego Jarosława. Tacy są skąpi, że nie wpadli dotąd na ten pomysł, a może nie chcą łożyć na ochronę z własnej kieszeni? Coś mi się zdaje, że gdyby nagle zabrakło dotacji z budżetu, niewielu byłoby w PiS hojnych Brudzińskich. Jarosław Kaczyński zmuszony byłby poruszać się  bez ochrony. Czy byłby do tego zdolny ten prawdziwy MĘSZCZYZNA, obiekt westchnień pań z NOP i ONR?

A Kaczyński, otoczony kordonem ochroniarzy, ociekających wazeliną przydupasów, coraz bardziej traci kontakt z rzeczywistością, szukając wydumanych wrogów. Skoro wrogów nie ma, to trzeba ich wymyślić. By bało się społeczeństwo i… sam Kaczyński. Przyglądając się działalności polityków PiS, słysząc ich kłamstwa, próby manipulowania historią, podważanie faktów, negowanie informacji, które pojawiły się w nieprzychylnych PiS mediach, nie byłbym zdziwiony, gdyby okazało się, że za pogróżkami i łuskami pistoletowymi stał ktoś z najbliższego otoczenia Kaczyńskiego. Kim jest, lub kim są, te osoby? Tej zagadki nikt nie rozwiąże, a na pewno nie podejmie się jej Antoni Macierewicz…

Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:) 

poniedziałek, 17 czerwca 2013

Radiomaryjny kongres na Jasnej Górze

Czasem jeszcze słyszę żart, że komunizm stawiał czoła problemom, jakie były obce innym ustrojom. Wiele wody upłynęło w Wiśle, czasy się zmieniły, ale ludzka mentalność niewiele.Odeszli czerwoni, nadeszli czarni, ale głupota pozostała. Polski, radiomaryjny katolicyzm, wspierany przez klerykalną prawicę, stawia czoła zagrożeniom wiszącym nad krajem, a które istnieją w ich głowach i których nikt, prócz nich nie widzi.

Na Jasnej Górze odbył się w niedzielę ogólnopolski kongres katolików pod utopijnym hasłem „Stop ateizacji!”, albowiem prześladowania Polacy- katolicy dość mają promocji ateizmu, spychania na margines katolików, biskupów, oraz polityków gorliwie wysługujących się Kościołowi. Przetrząsnąłem internet w poszukiwaniu ministerstwa ateizacji, czy choćby instytutu promującego ateizm, jakichkolwiek porozumień rządu z ateistami, wspólnych zespołów rządu i ateistów, komisji zwracającej majątek neopoganom i…nic! Nic takiego nie istnieje! Mimo to ma zostać powołany do życia Instytut ds. Przeciwdziałania Ateizacji. Oczywiście finansowany byłby z budżetu państwa, założę się o trzy pensje! Ma być też ogłoszony "manifest o konieczności zahamowania procesów ateizacji i wynaradawiania w Polsce". Nie miałem dotąd bladego pojęcia, że ateista jest wynarodowiony! Ateiści są, istnieją i będzie ich przybywać, ku bezsilnej złości Polaków- katolików i ich mistrzów w sukienkach, biskupów, czy to się im podoba, czy nie. Bo to ich polityka, pazerność, bezczelność i lekceważenie człowieka to sprawia.

Politycy PiS, którzy tworzą sejmowy zespół ds. przeciwdziałania ateizacji, przekonywali w ostatnich dniach, że kongres nie jest inicjatywą polityczną, a wynika z chęci mobilizacji środowisk katolickich. Trudno o większe kłamstwo, biorąc pod uwagę, kto stawił się na kongresie: politycy PiS, dowieziony prezes Kaczyński,  strzeżony przez tabun ochroniarzy, trochę kleru, dziennikarzy z katolickich mediów, nieco postaci typu Jerzy Zelnik; stawiło się ledwie 600 luda. Żałośnie mało! Mizernie wyszła mobilizacja środowisk katolickich… Kaczyński wymamrotał dialog, z którego wynikało, że Kościół katolicki potrzebuje przynajmniej dwóch możliwości: musi mieć dobra materialne i musi dysponować także bezpieczeństwem – duchowni nie mogą być poddawani represjom z tego powodu, że są duchownymi. Zachodzę w głowę, jacy księża są represjonowani, w dodatku przez ateistów?  Czyżby chodziło o pedofilów w sutannach, których draństwa zostają nagłośnione przed nielicznych, odważnych dziennikarzy?

Rozbawił mnie swoim kabaretowym wystąpieniem redaktor jakiegoś katolickiego periodyku, Skubiś, niemal grożący, że nie wyraża zgody na zamknięcie daru wiary w sferze prywatnej i nie może pozwolić, aby Chrystus był obrażany na forum publicznym. Bo, w ocenie klechy, ateizacja życia jest nowym zjawiskiem, które domaga się szczególnego zaangażowania katolików świeckich, w imię fałszywie pojętej tolerancji żąda się dziś od katolików, aby zrezygnowali z praktykowania tego, co z wiarą uznają za prawdziwe i słuszne. Ubolewał pan ksiądz, że jego, oraz innych katolików, przekonania są spychane na margines dyskusji jako anachroniczne. A dla niego najważniejsza jest wiara w Boga, która jest kluczem w życiu! O mamonie ksiądz przezornie nie wspomniał, podobnie jak o namiętnościach targających kler, o których wspominał Tadeusz Pieronek… Wspomniał natomiast, że niemożliwe byłoby życie w Polsce bez ukochanego Tadeusza Rydzyka, że nie wyobraża sobie Polski bez tak znamienitej postaci. Ja natomiast nie mam z tym kłopotu i taką Polskę bez problemu sobie wyobrażam, to nic trudnego! Skubiś mijał się z prawdą, kiedy mówił, że jesteśmy poddani atakowi ateizacji przez struktury międzynarodowe- ONZ i Unia Europejska. Nie wie, że instytucje te nie wtrącają się w wewnętrzne, światopoglądowe relacje w krajach członkowskich, zostawiając sferę stosunków państwo- Kościół do dyspozycji rządów?

Na zakończenie iście kabaretowe postulaty, jakie radiomaryjne grono ogłosiło urbi et orbi. Usiąść i się śmiać nad tymi postulatami i płakać nad stanem umysłów wypisującym poniższe bzdury:

Stop ideologii wolności bez Boga
Stop reklamie świata bez Boga
Stop promowaniu karykatur Boga, z którymi wierzący nie ma nic wspólnego
Stop gloryfikacji niewiary, która wynosi odrzucanie Boga do rangi „naukowego” podejścia do świata
Stop deprecjonowaniu chrześcijańskich korzeni Europy
Stop gwałtownemu zwalczaniu religii
Stop dyskryminacji wierzących
Stop nietolerancji, która prowadzi do wyrugowania religii z życia społecznego
Stop fałszywemu przedstawianiu nauki wiary
Stop podważaniu zdolności poznania prawdy
Stop prowokacji ateistycznej w imię sztuki czy wolności
Stop marginalizacji katolicyzmu w życiu publicznym, zwłaszcza w mass mediach
Stop ideologii przeciwko życiu
Stop alienacji rodzinnej
Stop walce z głosem sumienia, odrzucaniu klauzuli sumienia
Stop relatywizmowi moralnemu
Stop stygmatyzowaniu patriotów
Stop promocji wulgarnego antyklerykalizmu

Niestety, nie doszukałem się hasła: Stop łamania polskiej Konstytucji przez Kościół, kler i prawicę!

W tym samym czasie Lech Wałęsa, odbierający w Niemczech nagrodę Point Alpha, za za sługi dla jedności Europy i zjednoczenia Niemiec, wezwał do ustalenie wspólnych wartości - dziesięciu laickich przykazań - jako fundamentu Europy. Polskich klerykałów szlag trafi!

 Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

 

sobota, 15 czerwca 2013

Różorodni równoprawni, czyli 13 Parada Równości

Różnorodni równoprawni przeszli dziś ulicami Warszawy. Trzynasta Parada Równości przebiegła bez zakłóceń, barwny, roztańczony i rozśpiewany tłum kolejny już raz okazał się pokojową, przyjaźnie nastawioną manifestacją. Na platformach roiło się od znamienitych gości, nie zabrakło Janusza Palikota, Ryszarda Kalisza, Piotra Gadzinowskiego, Wandy Nowickiej, Joanny Senyszyn, Piotra Guziała, Pauliny Piechny- Więckiewicz, Artura Dębskiego, Sebastiana Wierzbickiego, Piotra Ikonowicza i wielu, wielu innych. Obecni byli dawni i obecni działacze LGBT: Sławek Starosta, Szymon Niemiec, Łukasz Pałucki, Krystian Legierski . Spotkałem przedstawicieli Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów, KPH, sympatyków i wyborców lewicy, masę gości stanowiły osoby heteroseksualne, rodziny, pary damsko- męskie. Kto nie był, niech żałuje! Na zakończenie imprezy zaśpiewała Ramona Rey.