Siedzę tak sobie i czytam informacje z kraju i ze świata zastanawiając się czy dożyję Polski normalnej, która będzie przyjazna dla swych obywateli, z politykami przez duże „P” o których bić się będą unijne i światowe instytucje. Niestety obserwując poczynania na scenie politycznej widzę że to marzenie ściętej głowy . Nie tak dawno otumaniony ( helem?) Jarosław Kaczyński oznajmiał swoim wyznawcom że nie ma Polski, wolnej Polski, a jest kondominium rosyjsko- niemieckie. Kaczyński raczył orzec, nie pytając zainteresowanych o zdanie ze „Wszyscy jesteśmy republikanami”. Zaiste ciekawe to określenie kryjące podtekst- republikanami, nie liberałami, socjalistami czy kimś innym. Kiedyś wszyscy Polacy kochali wodza, partię i socjalizm… Kaczyński nie wdawał się przy tym w zawiłości swego sformułowania bo wie że to jak stąpanie po kruchym lodzie: a nuż wyborcy PiS mamieni obietnicami socjalu rodem z PRL zaczną dociekać co prezes miał na myśli? Od tego jest jednak niezastąpiona „Gazeta Polska”, „Nasz dziennik” i ambona. Oni tłumaczą Kaczyńskiego na polski. Twierdzę jednak że Kaczyński mówiąc o republikanach miał na myśli członków amerykańskiego Kongresu. Republikanie i Demokracie. PiS i PO; o takim kształcie Parlamentu marzy Jarosław Kaczyński. Wiadomo, Ameryka nasz ukochany przyjaciel, wielki brat zza Oceanu, wzór do naśladowania którego wyznaje się na kolanach. Do którego nadal obowiązują wizy.
Politycy Platformy Obywatelskiej zachęceni przez Donalda Tuska panicznie obawiającego się utraty władzy chętnie powielają uwagę premiera że SLD i PiS grają do jednej bramki. Oczywiście strzeżonej przez PO. Co chwila przypomina się wyborcom że lewicowy Sojusz i katolicko- narodowy PiS zajmują to samo stanowisko w wielu sprawach. Kiedy jednak polityka PiS jest kropka w kropkę z platformerską wtedy panuje dziwna cisza. Najwyraźniej parlamentarzyści uważają że obserwator sceny politycznej nie jest skory do własnych przemyśleń, osądów i wyciągania wniosków lecz zdaje się na słowa posłów i mediów pozwalając narzucić sobie zdanie. Sojusz Lewicy Demokratycznej zamierza w najbliższym czasie złożyć projekt uchwały dotyczącej wycofania polskich wojsk z Afganistanu. Posłowie SLD słusznie dowodzą że po śmierci przywódcy Al- Kaidy Osamy bel Ladena zmieniła się sytuacja w walce z terroryzmem. Afganistan nie cierpi na bezkrólewie, posiada władze, należy więc wspierać rozwój kraju, dbać o rozwój demokracji i edukacji dowodzą politycy SLD. Niby racja, jest tylko jedno ale: kto ma się zając wprowadzaniem demokracji skoro władze Afganistanu wprowadziły prawo szariatu czyli najzwyklejsze w świecie niewolnictwo kobiet? Jak to się stało ze wspieramy taką władzę? Dodać trzeba że nawet w czasie interwencji ZSRR w Afganistanie dziewczęta i kobiety kształciły się. Dziś tamtejszym kobietom zabrania się korzystania z praw człowieka! A Polska nie ma w Afganistanie dobrego wizerunku, stała się synonimem okupanta. Ale te nasze polskie mocarstwowe ambicje wygrywają ze zdrowym rozsądkiem. Politycy PO przestrzegają przed „nerwowymi ruchami”. Jakież to ruchy i kiedy decyzje dotyczące Afganistanu nie byłyby nerwowe? Wtedy kiedy Ameryka pozwoli zabrać polskie wojsko? „Kalendarz polskiej misji w Afganistanie jest ustalony, nic takiego się nie wydarzyło, co powinno go zmieniać. To jest pomieszanie z poplątaniem, bardzo niezręczne i wręcz niestosowne. Takie wnioski trącą kampanijną retoryką”. Tyle szef sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych Andrzej Halicki z Platformy Obywatelskiej. Pytania do proamerykańskiego posła wydają się zbędne. Mnie rozśmieszył poseł PiS Mariusz Błaszczak( pan wielbiony przez fanów filmów Barei) stwierdzeniem że „Tego rodzaju inicjatywa SLD to zagrywka polityczna, która po prostu obniża bezpieczeństwo naszego kraju”. Jak to się dzieje że wszelkie inicjatywy sojuszu w tym kraju dla pewnej grupy posłów są zawsze zagrywką polityczną? I jakim to sposobem wycofanie wojsk z Afganistanu miałoby obniżyć bezpieczeństwo Polski? Posłowie PiS za dużo mieli do czynienia ze środkami uspokajającymi, helem i kadzidłem… Prócz SLD żadna z partii w polskim Sejmie nie określiła czy po ewentualnej wygranej w wyborach wycofa polskie wojska z Afganistanu. Najwidoczniej mają oni taki wpływ na decyzje jak przy wyborze biskupa, najwidoczniej ktoś za nich decyduje i nie mają oni nic do powiedzenia.
Przed kilkoma dniami z pompą świętowano obchody podpisania Konstytucji 3 maja. Zastanawia mnie jak to się dzieje że o dokumencie już nieaktualnym trąbi się co roku a zapomina o obowiązującej Ustawie Zasadniczej? „W imię Boga, w Trójcy Świętej jedynego…”, „Religią narodową panującą jest i będzie wiara święta rzymska katolicka ze wszystkimi jej prawami”. Tych zdań które znalazły się w Konstytucji 3 maja próżno szukać w obowiązującej Konstytucji toteż nie obchodzi się jej uchwalenia. W tej samej Konstytucji artykuł 26 pkt 1 mówi iż „ Siły Zbrojne Rzeczypospolitej Polskiej służą ochronie niepodległości państwa i niepodzielności jego terytorium oraz zapewnieniu bezpieczeństwa i nienaruszalności jego granic”. Mam mocne podejrzenia że poseł Błaszczak z Konstytucją RP jest na bakier lub w dowolny sposób ja interpretuje. Pkt 2 tego samego, 26 artykułu stanowi zaś że „ Siły Zbrojne zachowują neutralność w sprawach politycznych oraz podlegają cywilnej i demokratycznej kontroli”. Niestety wygląda na to że owa neutralność istnieje na papierze, że polskie wojsko służą do realizacji celów politycznych jak i militarnych USA. Polska od 1999 roku jest członkiem NATO, 4 stycznia 2000 roku rząd Polski przyjął „Strategię Bezpieczeństwa Rzeczpospolitej Polskiej”. Rząd Jerzego Buzka uznał , że NATO stanowi podstawę bezpieczeństwa i obrony Polski, jest także głównym czynnikiem stabilności polityczno-wojskowej w Europie. Po wejściu Polski do NATO miały na nasz kraj spaść łaski i przywileje że ho ho ho! Decyzje rządu Buzka zmarginalizowały rolę polskiej armii oddając spawy bezpieczeństwa w ręce Amerykanów. Polska przyjęła na siebie konkretne zobowiązania. Oprócz politycznych (m.in. dotyczących nieprzystępowania do układów międzynarodowych sprzecznych z traktatem) także określone obowiązki wojskowe. Po pierwsze - gotowi jesteśmy oddać pod wspólne dowództwo ustaloną część sił zbrojnych i będziemy finansować działania służące utrzymaniu gotowości bojowej na wymaganym przez NATO poziomie. Po drugie - powinniśmy uwzględnić zalecenia paktu przy kształtowaniu budżetu obronnego. Po trzecie - należy dostosować funkcjonowania Wojska Polskiego do norm obowiązujących w Sojuszu. Jak wygląda dziś polska armia i jak ją dostosowano- każdy widzi. Czy nie została złamana Konstytucja RP?.. Minęło 12 lat od chwili wstąpienia do NATO i okazuje się ze nie stać nas na armię zawodową, nie stać nas na nowoczesne uzbrojenie ( Amerykanie wcisnęli nam F-16 i nie wywiązują się z offsetu). Stać nas na morze kapelanów i Ordynariat Polowy… Politycy spodziewali się chyba że tak jak ZSRR wyposażał polską armię tak czynić to będzie Sojusz Północnoatlantycki. Natknąłem się na ocenę naszego członkostwa a opinia ta pochodzi 2003 roku :” Nasze wysiłki na rzecz obrony narodowej i bezpieczeństwa przynoszą (w układzie pożytków i kosztów) efekty lepsze aniżeli przedsięwzięcia podejmowane wyłącznie własnymi siłami. W sumie więc członkostwo NATO umacnia bezpieczeństwo państwa, jego pozycję zewnętrzną, a także poszerza swobodę działania w polityce międzynarodowej. Jako kraj bezpieczny i stabilny, chroniony wiarygodnym systemem sojuszniczym Polska staje się również atrakcyjniejszym partnerem gospodarczym dla potencjalnych inwestorów” . Po latach widać jak politycy polscy pojmują naszą rolę w NATO: ubodzy krewni będący na byle skinienie USA, na każde zawołanie gotowi z aplauzem wysyłać wojsko polskie w najodleglejsze i najbardziej zagrożone rejony świata. Po co? By bronić amerykańskich interesów i amerykańskiej racji stanu. Z Iraku mamy miast ropy na którą liczyli politycy figę z makiem( a nawet i bez niego, za friko udostępniliśmy Amerykanom obiekty w których przesłuchiwano torturując „terrorystów” nie żądają symbolicznej nawet zapłaty), znienawidzono tam Polaków na równi z Amerykanami. To nie „misja stabilizacyjna” jak wmawiało się w kraju lecz najzwyklejsza okupacja. Uczepieni rękawa USA ufnie patrzą nasze „elyty” w przyszłość nie widząc że są traktowani już nawet nie jak ubodzy krewni. W stronach z których pochodzę za nic się ma lizusów, pochlebców itp. Lekceważy się takich, wpuszcza w maliny, ignoruje i ciągnie z nich ile się tylko da. Tacy ludkowie czują się zaszczyceni że silniejszy i bogatszy utrzymuje z nimi kontakty, gotowi są poświęcić wszystko na utrzymywanie relacji nie mając z nich korzyści lecz nawet i straty, zupełnie jak polscy włodarze. Na co liczą? Od czasu do czasu w instytucjach NATO są prowadzone rekrutacje na woźnych, portierów itp., jednakże są potrzebne do tego pewne kwalifikacje których nie musi posiadać- i zazwyczaj nie posiada- mizdrzący się do Amerykanów polski polityk.
0 komentarze:
Prześlij komentarz