sobota, 27 grudnia 2014

Komu szkodzą święta?

Czułem w kościach, że któryś z „niepokornych” dziennikarzy nabazgrze idiotyczny tekst o świętach biorąc na celownik niewierzących. Wpisałem w wyszukiwarkę internetową frazę ateiści święta i bingo! Publicysta portalu złośliwie nazywano przez znajomych blogerów wPotylicę, niejaki Potocki, dramatyzuje: w te dni widać doskonale, jak bardzo ateiści przeżywają Boże Narodzenie. Jak bardzo dla nich jest to święto…

Biadoli pan Potocki, jak mu przykro patrzeć na tych wszystkich odrzucających Boga, a którzy zawłaszczają katolickie święto. Podrapałem się w łepetynę ciesząc się, że nie posiadam na niej włosów, bo ze śmiechu wyrwałbym sobie kilka kłaków. Co ten człowiek bredzi, chce dać do zrozumienia, że należy do grona milionów polskich katolików prześladowanych przez garstkę ateistów? Nie mam pojęcia, na jakiej podstawie pan Potocki ujada, że ateiści przeżywają Boże Narodzenie, jak usiłują zmienić nazwę święta, jak się bezsilnie szarpią. Szanowny panie!

Bzdura goni bzdurę w pańskim tekście! Nigdy, przenigdy nie słyszałem z ust księdza, który uczył mnie religii- a jest to bardzo mądry człowiek, o jasnym i światłym umyśle mimo sędziwego wieku- Dniem Narodzenia Pańskiego! Mnie uczono, że katolicy obchodzą Boże Narodzenie, ale wtedy nie było idiotycznych portali, głupawych periodyków i PiSmaków! Autor powołuje się na portal racjonalista.pl, jakoby tam szukano nowych, innych nazwa dla katolickiego święta. Zabawne: Dzień Obrony Wolności Słowa, Dzień Przyszłości, Dzień Darwina, Dzień Praw Człowieka, to podobno wyczytał na „lewackich” stronach pan Potocki. Nie wziął pod uwagę, że może sobie ktoś jaja robi, że kpi i żartuje, że prowokuje i czeka na reakcję?

Nie, panie Potocki, ja panu nie zazdroszczę świąt. Mam swój honor, co wyda się takim, jak pan, dziwne, zresztą pan gardzi nie tylko ateistami, ale i antyklerykałami, takimi jak ja. Skamle pan na nasz widok niczym wściekły pies pozbawiony kłów. Nie obchodzi mnie opinia takich osobników na mój temat, ale kiedy czytam i głupstwa zmieszane z idiotyzmami, nie zamierzam być biernym. Bo mi zupełnie zwisa, jak pan obchodzi święta, z kim i gdzie. Ateiści nie mogą się pogodzić z tym, że inni wierzą, a oni nie? Poleca im pan recepty na „nową” wieczerzę wigilijną z tak durnowatym opisem, że odniosłem wrażenie, że „dzieło” to powstało nie pod wpływem ciała Chrystusa (opłatka) lecz wody. I bynajmniej nie święconej!

Chełpią się, puszą i nadymają tacy Potoccy, słuchając mediów Rydzyka, bo te mainstreamowe- jak o nich mówią- są be, bo nie dają im dobrze płatnych posad za kadzenie PiS, Rydzykowi i hierarchom kościoła katolickiego. Nadymaj się, panie Potocki, nadymaj…

Szczerze współczuję takim ludziom, usiłującym patrzeć z góry na ateistów. Bardzo ciężko takim Potockim musi się żyć w dni powszednie, nieświąteczne. A takich świeckich dni jest w roku kalendarzowym większość. Trochę szkoda, pan Potocki ma przez to mniej wolnych chwil na plucie na ateistów.

Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

poniedziałek, 22 grudnia 2014

Biznesmeni w habitach

Poszukując pewnej informacji trafiłem na portal poświęcony, bełkotliwe dzieło katooszołomskiej gawiedzi specjalizującej się w kadzeniu kościołowi katolickiemu, politykom katoprawicy i usiłującej wystawiać cenzurki komu tylko się da. Nawet mnie nie zemdliło, uśmiałem się za to setnie, choć „Frondzie” daleko do satyry, jaką z powodzeniem serwuje „ASZdziennik”, aczkolwiek stara się jajcarzom dorównać. Choćby przez stwierdzenie, że tylko dzięki kościołowi katolickiemu istnieje w Polsce charytatywność, a sama instytucja pomaga najbardziej potrzebującym, biednym i wykluczonym. To nie żart!

Jak pomaga kościół widać na ostatnim przykładzie malwersacji finansowych ubogiego (sic!) zakonu franciszkanów: sukienkowi umoczyli w podejrzanych interesach grube miliony dolarów! Nie orientuję się, jak nisko stoją w zakonnej hierarchii braciszkowie, ale skoro jest to zakon żebraczy, to plasuje się raczej na dolnych szczeblach drabinki. Miliony euro przepadły, miliony zostały zajęte na szwajcarskich kontach. W tle ciemne interesy- spółki zajmujące się handlem bronią, narkotykami.

„Czując się w powinności, by żyć jak dzieci światła, ja i Definitorium Generalne pragniemy wydobyć na światło poważną sytuację, w której znajduje się w tym momencie Kuria Generalna Zakonu”. Przełożony generalny franciszkanów Michael Perry w specjalnym liście do wszystkich współbraci informuje o bardzo trudnej sytuacji finansów zakonnych. Podkreśla, że spawa dotyczy stabilności finansowej tak samego Zakonu Braci Mniejszych, jak i powierzonego mu dziedzictwa. Niech się ojczulek nie martwi, hojne rządy krajów takich jak Polska nigdy nie pozwolą, by jakikolwiek zakon zniknął z powierzchni ziemi. Aż dziw mnie bierze, że panu Perry’emu nie zaproponowano, by przeniósł siedzibę zgromadzenia do Polski. Miałby tu niebywałe pole do popisu! Musiałby jednak być ostrożnym i uważać, by nie wejść w drogę toruńskiemu biznesmenowi, Rydzykowi, i nie psuł mi interesu. Może polscy politycy, tak chętni w podejmowaniu klerykalnych inicjatyw, zaproponują pożyczkę- oczywiście bezzwrotną- zakonowi franciszkanów?

 Nie ma miesiąca, tygodnia bez sukienkowego jęczącego, jaki to ubogi jest kościół, jak potrzebuje pieniędzy, datków, ofiar. Wtórują tym pasożytom politycy gotowi napychać kościelne sakwy pieniędzmi z budżetu, bo swoimi jakoś nie chcą się dzielić. Gdzie oni wszyscy są, kiedy do opinii publicznej trafiają niewygodne dla kościoła katolickiego fakty? Biskup Limburga Franzi-Peter Tebartz-van Elst wybudował sobie rezydencję za „skromne” 30 milionów euro, Damian Zimoń udał się na emeryturę do pałacu zbudowanego za pieniądze wiernych na leśnej działce leżącej nad jeziorem (wartej 12 milionów złotych), zamieszany w finansowe afery z Bankiem Watykańskim w tle Tarcisio Berone nudzi się potwornie w apartamencie o powierzchni 350 metrów kwadratowych. Blado wygląda przy nich „nasz” Juliusz Paetz, znany z molestowania kleryków: posiada luksusowy apartament w Rzymie o wartości ok. miliona euro. Tak, kościół jest instytucją charytatywną, która pomaga. Swoim, wysokim rangą hierarchom, przymykając oko na ich poczynania.

 Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

czwartek, 18 grudnia 2014

16 baniek pójdzie się... (cenzura!)

Wybory samorządowe to już historia, przed nami wybory do parlamentu i prezydenckie. Niektóre partie rozpoczęły już kampanię, trwa spłacanie zaległych zobowiązań wobec kleru katolickiego i kościoła. Tak w Polsce robi się kampanie wyborcze: nabijanie kieszeni kościołowi kosztem państwa i obywateli.

16 mln zł z budżetu państwa ma pójść na potrzebną tylko klerowi świątynię opatrzności bożej. Wniosek o przeznaczenie takiej kwoty z budżetu przeznaczonego na kulturę i ochronę dziedzictwa narodowego złożyła w imieniu klubu parlamentarnego Platformy Obywatelskiej posłanka Izabela Katarzyna Mrzygłocka z Wałbrzycha. By było zabawniej: posłanka należy do sejmowej komisji etyki…

Od 2008 r. Ministerstwo Kultury przekazało na budowę muzeum w świątyni opatrzności 44 mln zł. Klerykalne przydupasy dowodzą, że pieniądze idą na muzeum, nie na świątynie. A muzeum nie jest integralną częścią tego molocha, stoi kilometry dalej? Ale to jest Polska, tu jest Polska, sprzeciw wobec trwonieniu milinów na kościelne fanaberie natychmiast jest uznawany jako atak na kościół i wiarę oraz o obrazę uczuć religijnych! To jest typowa linia obrony fundamentalistów religijnych. Oczywiście te 16 milionów można by było przeznaczyć na inne cele, z których skorzystałoby jeśli  nie całe, to lokalne, stołeczne społeczeństwo. Tyle że są ważniejsze cele dla polityków, ich priorytetem jest zaspokajanie niekończących się, finansowych potrzeb kościoła katolickiego. Czasem mam wrażenie, że to w nagrodę, za ujawnione afery pedofilskie w szeregach kościoła, za wpadki hierarchów, ich durne pomysły, popieranie PiS itp. Za takie rzeczy kurka z kasą się nie odkręca do oporu, lecz zamyka!

16 milionów złotych ma pochodzić z rezerwy celowej wydatków resortowych. Nie zmienia to faktu, że są to pieniądze podatnika, budżet ministerstwa nie jest prywatnym folwarkiem ministra. Skoro moloch ma być jakimś wotum wdzięczności za dwóch wybitnych synów narodu i ludzi kościoła, to zadaję pytanie: dlaczego ta budowa się tak wlecze? Dlaczego kościół nie finansuje inwestycji od początku do końca, dlaczego nie zrzucili się na nią posłowie katoprawicy, wszelkiej maści katooszołomstwo, „niepokorni” dziennikarze mający gęby pełne frazesów i idiotyzmów, dlaczego nie dołoży na budowę tak wielbiony przez niektórych papież Franciszek? Biskupi polscy również skąpią grosza, toruński ojczulek przeznaczył choć 10 tys. na budowę? Niech nie plotą bzdur, że polska jest katolicka, że większość stanowią katolicy i wydatki na muzeum są uzasadnione. Mądrych ludzi jest w Polsce niewielu, głupszych od nich są miliony ludzi, dlaczego zatem pod tych głupich nich nie jest pisane prawo? Przecież stanowią większość ci mniej inteligentni?

Bardzo szybko można sprawdzić, jak to jest z ta katolicką Polską. Na panią Mrzygłocką głos w ostatnich wyborach parlamentarnych oddało niecałe 32 tys. wyborców. Niech ustawi pani skarbonkę w swoim biurze poselskim i zbiera datki do końca roku. Ciekaw jestem efektów. W Sejmie zasiada 460 posłów, niemal wszyscy oni, poza paroma wyjątkami, nadchodzący rok uchwalili rokiem papieża Jana Pawła II. 4 posłów było temu przeciwnych, 5 wstrzymało się od głosu. Zostaje 451 posłów. 16 milionów podzielić przez 451 daje wynik 35 tys. 476 złotych. Taką sumę powinien wyłożyć z kieszeni rozmodlony, polski poseł lub zapłacić za niego partia, do której należy. No, chyba że nie chce tak podobno oczekiwanego przez Polaków wotum wdzięczności.

Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:) 

środa, 17 grudnia 2014

Partia episkopat wzywa rząd

Wyglądam przez okno i jestem rozczarowany. Przeglądam newsy w internecie- to samo. Słucham audycji radiowej- wzbiera we mnie coraz większy niepokój. Zerkam na witrynę internetową PiS- tam również cicho sza, nie ma nawoływań katoprawicowych do pikiety. Jaki protest, spyta ktoś zdziwiony? Dziś odbędzie się spotkanie ciała pod nazwą Komisja Wspólna Rządu i Episkopatu. To taki niekonstytucyjny twór, którego postanowienia w ogóle nie powinny mieć mocy prawnej.

Prawi i sprawiedliwi nie skrzykną mas, by zaprotestować przeciwko takiej grandzie. Mający buzie pełne frazesów jak ognia unikają pytań o kwestie dotyczące kościoła katolickiego, biskupów i ich politycznego zaangażowania, tudzież jawnego wręcz wspierania przez nich PiS-u. Jak wyglądają te spotkania rządu z episkopatem ujawniła prof. Monika Płatek, nim przeszła drogę przez mękę żądają wydania protokołów z posiedzeń. Włosy jeżą się na głowie! To nie są spotkania, to są wezwania rządu na dywanik przez biskupów i udzielania połajanek i pouczeń oraz dyktowanie, co rząd ma zrobić, a co zablokować. Czy tak będzie i dzisiaj? Tematem będzie przyjazd do Polski papieża Franciszka, biskupi rozdzielili już zadania: oni będą kadrą zarządzającą (oczywiście nic za darmo…) a bogate państwo polskie, podatnicy ( w tym emeryci, renciści i najbiedniejsi) sfinansują przyjazd Argentyńczyka. Bo Watykanu nie stać na takie fanaberie. Niech płaci głupia Polska!

Ciekawi mnie, czy przedstawiciele rządu poruszą wątek poparcia przez biskupów niedawnego marszu PiS? Patrząc na skład Komisji ze strony rządu obawiam się, że nikt z tego gremium nie zadaje trudnych pytań biskupom, a na widok sutanny i koloratki ma pełne… pełną głowę pomysłów, jak tu dogodzić kościołowi. Andrzej Halicki, Joanna Kluzik- Rostkowska, Władysław Kosiniak-Kamysz, Małgorzata Omilanowska, Jacek Cichocki i Stanisław Huskowski otrzymają do wykonania rozkazy i tyle. Tak będzie wyglądało to spotkanie. Przeglądałem nie raz i nie dwa zakres obowiązków w/w ministrów, kierowanych przez nich ministerstw i nigdzie nie natknąłem się na zapis, że mają oni obowiązek spotykać się z biskupami i wykonywać ich polecenia!

Tak wygląda rozdział państw i kościoła, tak wygląda neutralność światopoglądowa państwa polskiego. Próżno szukać polityka, który na spotkaniu ze stroną kościelną walnąłby pięścią w stół i powiedział kilka mocnych, ale prawdziwych słów i wskazał klechom ich miejsce w szeregu.

 Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

 

poniedziałek, 15 grudnia 2014

Święto śpiocha Kaczyńskiego

Marsz dreptania w miejscu zakończony. Dziwne jest dla mnie, że media tak bardzo ekscytowały się żenującym pochodem, z którego wynikło to, co zwykle u Kaczyńskiego- nic! Marsz po władzę, marsz w obronie wolnych mediów, w obronie demokracji, przeciwko totalitarnej władzy? Czyżby nieoceniony w pleceniu bzdur Adam Hofman podrzucił prezesowi scenariusz przemówień?

Uśmiałem się, kiedy wielu uczestników kaczego spędu podkreślało, że ich marsz nie ma żadnego związku z 33 rocznicą wprowadzenia Stanu Wojennego. To zastanawiające, bo w innym miejscu guru katoprawicy i katooszołomów, Kaczyński Jarosław podkreślił, że trzeba pamiętać o wszystkich ofiarach komunizmu. Nikt o nich nie zapomniał, panie Kaczyński, nas amnezja nie dotyka tak łatwo, jak pana: jak to się stało, że tak szybko zapomniał pan o swoim tatusiu Rajmundzie, dlaczego o nim pan nie mówi, nie wspomina go, nie stawia na wzór do naśladowania?

Nieudolna próba zakłócenia obchodów 33 rocznicy kolejny już raz skompromitowała awanturnicze środowisko PiS. Bo co widzieliśmy w sobotę? Jegomościa, którym nikt za komuny się nie interesował, władzy wiedziały, że ktoś taki istnieje, ale jest niegroźny i jeśli coś może obalić, to przy stole, lub w toalecie. Nadęty żoliborski bufon zatrzymywał się w sobotę przy kolejnych stacjach, swoistej pisowskiej drodze krzyżowej i wygłaszał swe „mądrości” na potrzeby ciemnego tłumu. Za mało tej ciemnoty, by sprzedać te pisowskie brednie. Za mało, mimo wysiłków kleru katolickiego, pielęgnującego tępy, prawicowy narybek już od przedszkola. Prezes złożył kwiaty m.in. pod pomnikiem Józefa Piłsudskiego. Ciekaw jestem, jak zareagowałby na taką potwarz marszałek, gdyby żył: czy osobiście przepędziłby Kaczyńskiego sprzed swego oblicza, czy zrobiłaby to jego Kasztanka, wyświecając z lewego, tylnego kopyta?

Marsz był wydarzeniem o niskiej szkodliwości czynu społecznego. Zlekceważony przez prezydent Warszawy, przez panią premier Kaczyński tupie kaczą nóżką w bezsilnej złości. Może liczył, że przeciwko niemu na warszawskie ulice wyjdzie regularne wojsko, a on, bohater, własną piersią zasłoni ciemiężony przez totalitaryzm, tęskniący za „wolnością”, „wolnymi” mediami tłumek? Nie wyjaśnił pan prezes, jak rozumie określenie wolne media, ale nietrudno zgadnąć, o co chodzi: to te, które pieją z zachwytu nad PiS-em, Kaczyńskim, przemilczają draństwa i przestępstwa kleru, nie piszą o aferach w Watykanie i finansowane są przez spółeczki powiązane z Kaczyńskim. Nie zauważyłem, by którykolwiek z samorządowców PiS trzymał transparent informujący, że wygrał wybory, bo były sfałszowane, oraz że pracuje na rzecz kraju rządzonego przez zdrajców, że służy totalitarnemu państwu na którego pozostaje garnuszku.

Komitet poparcia marszu PiS, na ten dzień technicznej partii- jak bredził Jojo Brudziński- dla mnie kabaret starszych panów, ustami Jerzego Zelnika odczytał manifest dla najgłupszych wyborców.Tak można nazwać to „dzieło”. A czym był ten cały marsz, zapoczątkowany o godzinie trzynastej? Był po prostu 33 rocznicą zwleczenia się z łóżka pana Jarosława Kaczyńskiego, który przyznał, że 13 grudnia 1981 roku wstał po południu. Jest co świętować!

Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

czwartek, 11 grudnia 2014

Stan wojenki Kaczyńskiego to burza w nocniku

Pan Kaczyński chce władzy, władzy chcą również katoliccy biskupi. Ci rządzą nieoficjalnie wciskając bzdury do głów wiernych z kościelnej ambony, ale dla nich to najwidoczniej za mało. Pójdą za Kaczyńskim, bo są tego samego pokroju: mali sfrustrowani, panicznie bojący się kobiet, wygłaszający monologi do moherowych babć i tępawej młodzieży.

Piątka stetryczałych klechów wyjdzie na stołeczne ulice 13 grudnia, by odwdzięczyć się Kaczyńskiemu za jego udział w obchodach rocznicy medium Rydzyka, ich kumpla nie tylko biznesowego. Głosić kłamstwa o totalitarnym państwie będą więc nie tylko parapolitycy -przydupasy Kaczyńskiego pokroju Brudzińskiego, zrobią to panowie Wacław Depo z Częstochowy, Ignacy Dec ze Świdnicy, Wiesław Mering z Włocławka, Edward Frankowski z Sandomierza i Antoni Dydycz z Drohiczyna. Znak rozpoznawczy- czarne sukienki, chciwość na pieniądze i władzę, niebywała łatwość w głoszeniu kłamstw i bredni. Totalitarny rząd tak zohydził im życie w Polsce, że muszą stanąć przeciwko niemu. Niech się cieszą, że w Polsce nie obowiązują białoruskie standardy, o których kłamią na każdym kroku politycy PiS, bo gdyby one istniały, śmieszna kampanija Kaczyńskiego, wojenka, zostałaby przepędzona na cztery wiatry, jeśli w ogóle do jakiegoś marszu by doszło. Z ostatniej chwili: Kaczyński idzie bronić polskiej demokracji. Znowu coś podali prezesowi? Totalitaryzm, czy demokracja, bo skołowany, pisowski lud jest skołowany!

To, że pięciu klechom marzy się dokonanie żywota na wzór Jerzego Popiełuszki, mnie nie dziwi, mają barwną, acz wstydliwa przeszłość: TW Lucjan cieszył się poważaniem komunistycznej bezpieki, a dziś otoczył się gronem podobnych sobie towarzystwem z niejasną przeszłością. Jeden nie wie, skąd pod jego dachem znalazły się skradzione z festiwalu ARTeria obrazy, drugi bredzi bez przerwy o szatnia budującym nowy obraz Europy, trzeci udaje, że pedofilia w szeregach kościoła katolickiego to wąski margines, czwarty ma obsesję na punkcie stawiania krzyży wszędzie, byleby nie pod oknem swego pałacu. Doborowe towarzystwo, nie ma co! Im i innym klechom po cichu marzy się jedno: by wynieść na piedestał władzy Kaczyńskiego i PiS. Dlaczego? Bo tylko on jest w stanie zagwarantować całkowitą bezkarność dla pazernego i utrudniającego życie dla byłych wiernych kleru, dla bezczelnych hierarchów kryjących pedofilów w sutannach. Tylko Kaczyński jest gwarantem dalszego robienia w konia przez kościół państwa polskiego, wygodnego życia sukienkowych na nasz koszt.


   

Kto się boi Kaczyńskiego, idiotycznie pyta pewien propisowski tygodnik udając, że nie wie, że Kaczyńskiego boją się wyłącznie zatrudnieni w periodyku "niepokorni" dziennikarze i wszyscy żyjący dobrze dzięki układom z PiS, a większość się z niego śmieje. 13 grudnia jaśnie pan poczłapie na czele pochodu, otoczony miernotami. Na potrzeby ciemnego ludu uda się na przechadzkę, limuzyna z kierowcą będzie czekała w bezpiecznym miejscu. Dlaczego pan prezes nie przedefiluje ulicami Warszawy w otartym wozie, w kaczamobile?  Chociaż... obchodzący rocznicę wprowadzenia Stanu Wojennego i tak będą mieli niezły ubaw.

Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

środa, 10 grudnia 2014

PodKoLibrowym

Cichutko było w mediach po burdach na stołecznych ulicach 11 listopada. Ośmiu skazanych, trzech uniewinnionych, dwudziestu skazanych, siedmiu uniewinnionych, dwudziestu trzech skazanych, uniewinnionych tylu a tylu. Zachodzę w głowę: dlaczego odnotowano tyle uniewinnień, co muszą zrobić ci „patrioci”, by usłyszeć wyroki skazujące?

Katoprawicowe media nie raz i nie dwa potrafiły w histeryczny sposób opisywać działania „Antify” nie dostrzegając przy tym poczynań katoprawicowych „patriotów”. Tam jest zawsze wszystko lekkie i proste: wszystkiemu winna jest policja i jacyś „prowokatorzy”. Czy aby na pewno są to prowokatorzy, czy raczej zakłócenie katoprawicowych spędów odbywa się według zaplanowanego scenariusza? Moje podejrzenie nie bierze się z niczego: jakoś tak niezauważalnie przemknęła wiadomość z początku listopada, że b. wiceminister obrony w rządzie Jerzego Buzka, Romuald Szeriemietiew, ma zająć się w MON współpracą z organizacjami proobronnymi. Co to za organizacje, jak ma wyglądać ta współpraca, ile kosztować i kto ma czuwać nad tym wszystkim- jest to słodka tajemnica resortu. Podobnie jak to, dlaczego MON w ogóle sięga po kogoś takiego, jak Szeriemietiew, postać kojarzona z ruchami narodowościowymi, czy jak tam określają siebie panowie Winnicki, Bosak i im podobni?

Szeriemietiew chętnie i często udziela rad i porad, ujawnia, jak wyobraża sobie wojsko polskie. Każdy ma do tego prawo, gdyby nie jedno ale, które mnie zastanawia: pal go licho, że od 2008 roku b. minister jest profesorem na katolickim KUL-u. Szeriemietiew należy do stowarzyszenia KoLiber. Organizacja ta stawia sobie za cel wykształcenie „elit”, które będą zdolne wziąć aktywny udział w życiu społeczno-politycznym kraju oraz pozytywnie wpłynąć na jakość polskiej debaty publicznej. Mówiąc wprost: żadnego „lewactwa”, mniejszości seksualne do getta, całkowity zakaz aborcji, kobiety w najlepszym razie do pracy na plebanii, wszędzie katolicyzm w wydaniu totalitarnym, biskupi na piedestale, kler nie podlegający pod prawo polskie. Program stowarzyszenia to pomieszanie z poplątaniem, w którym jedno przeczy drugiemu : wolność jednostki, własność prywatna, sprawiedliwość, silne i bezpieczne państwo, poszanowanie tradycji i historii oraz troska o rodzinę. Towarzystwo uważa, że pielęgnowanie tych wartości w życiu publicznym doprowadzi do dobrobytu ekonomicznego, wzmocnienia więzi społecznych oraz odbudowy podstaw moralnych naszej cywilizacji. O jakie postawy moralne im chodzi nietrudno się domyślić, skoro czczą bożków w postaci tzw. „żołnierzy wyklętych”. Mało tego! Członkami honorowymi stowarzyszenia są m.in. Bronisław Wildstein, Rafał Ziemkiewicz, Jeremi Mordasewicz, Jan Pospieszalski, Jan Winiecki, Roman Kluska. Jeśli dodać do nich pojawiających się w tle Jana Żaryna, Stanisława Małkowskiego, Grzegorza Brauna, Janusza Rewińskiego Bogdana Chazana, Tomasza Terlikowskiego, Jacka Karnowskiego, Przemysława Babiarza, Krzysztofa Kawęckiego, to widać już obraz całości. Jeśli dodamy do tego Akademię KoLibra wpuszczoną do szkół publicznych, której celem jest wciskanie do głów młodzieży ideologii ekonomistów pokroju Leszka Balcerowicza to nie dziwmy się, że mamy to, co mamy. Warszawa musi już znosić niejakiego Pawła Lisieckiego, stołecznego radnego, owianego oparami absurdu: goń bolszewika z samorządu, goń z pomnika bolszewika to tylko niektóre hasła tego i jemu podobnych facecików którzy nie zauważyli, że komunizm- czy jak to się nazywało- upadł w 1989 roku.

A będzie jeszcze gorzej, szanowni państwo. Przecież znaczna większość tego towarzystwa pojawia się u boku Jarosława Kaczyńskiego na kolejnych warszawskich, ulicznych zadymach. Im nie marzy się leśna partyzantka, jak to sugerowali co niektórzy politycy: im się marzy regularne wojsko, wyszkolone za pieniądze podatników, pozbawione kontroli i nadzoru ludzi z MON. Czy na nich liczy Jarosław Kaczyński, czy dlatego czuje się bezkarny i rzuca oskarżenia na kogo popadnie?

 Kandydat na prezydenta Warszawy, Jacek Sasin, 2 grudnia gościł w warszawskiej siedzibie KoLibra…

 Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

 

poniedziałek, 8 grudnia 2014

Zdradzeni o świcie

Uśmiałem się do łez, kiedy techniczny premier z tabletu raczył poinformować, że Jarosław Kaczyński oczekuje przeprosin od prezydenta Bronisława Komorowskiego. To nie żart! Prezydent powinien przeprosić Kaczyńskiego za, jak to wymamrotał pan Gliński, swoje haniebne słowa pod adresem Lecha Kaczyńskiego. Tylko wtedy prezes PiS poda rękę prezydentowi.

No też mi dygnitarze! Gliński i Kaczyński powinni wiedzieć, gdzie jest ich miejsce w szeregu. Prezydent Komorowski zapewne płacze (ze śmiechu oczywiście) nad głupkowatymi słowami i jeszcze głupszymi żądaniami pisowskiej sitwy. Skoro prawda jest dla Kaczyńskiego hańbą- jego sprawa, jego bezsilna złość i tupanie kaczymi nóżkami. Skoro jego kumpel z tabletu oznajmia, że Kaczyński ma prawo oceniać urzędującego prezydenta, to dlaczego prezydent ma nie mieć prawa do wygłaszania swoich opinii pod adresem poprzednika? Zresztą rozdrapywanie starych spraw, odgrzewanie kotletów i babranie się w przeszłości to specjalność Kaczyńskiego. Skoro nie ma się niczego do zaoferowania, brak mu wizji państwa, bo to, co ma PiS do zaoferowania to średniowiecze, to odwraca się kota ogonem. No i trzeba też odwrócić uwagę od wiszącego w powietrzu skandalu dyplomatycznego po słowach Kaczora o rzekomej legalizowanej pedofilii w Danii. Sprostowania w tej sprawie oczekuje Ambasada Królewska Danii w Warszawie, a ambasador wyraził gotowość poinformowania Kaczyńskiego o duńskim prawodawstwie.

Kaczyńskiemu na starość wszystko zaczyna się kojarzyć z dupą. Małolaty zaczynają się podobać, pytanie tylko jakiej płci? Może i gender atakuje żyjącego we wstrzemięźliwości(?) Jarosława? Przed laty Nelly Rokita oznajmiła dwuznacznie, że gdyby Jarosław Kaczyński był kobietą, to lepiej by mu było z mężczyzną. Sprawę orientacji seksualnej prezesa PiS usiłował drążyć Janusz Palikot, ale dał sobie spokój, a szkoda! Tajemnicą poliszynela jest fakt, że Kaczyński znajdował się w kręgu zainteresowań MO (słynna akcja „Hiacynt”). Co trafiło do różowych teczek na temat Kaczyńskiego w zasadzie nie wiadomo, kwity rozdrobniono i poupychano m.in. w IPN, a kto tam rządzi, nie trzeba przypominać. Mi w zasadzie zwisa, jakiej orientacji jest Kaczyński, ale jego zainteresowanie sprawami obyczajowymi w Danii powinno zastanowić: nikt w PiS nie komentuje spraw pedofilii wśród kleru katolickiego w Polsce, cicho sza o malwersacjach finansowych w Watykanie, zero komentarza o ekscesach radiomaryjnych polityków z nowymi partnerkami, a tu nagle daje znak życia pan prezio! Nie wie, że wiek przyzwolenia na czynności seksualne w Danii wynosi 15 lat? Czy to nie dziwne, że Kaczyńskiemu nie przeszkadzało zmienione dopiero pod koniec ubiegłego roku watykańskie prawo, które dopuszczało uprawianie seksu z dwunastolatkami, jeśli wyraziłyby one na to zgodę? Gdzie był wtedy pan prezes, mamusia milczeć kazała przez te wszystkie lata?

Kaczyński robi polityczne biznesy z Tadeuszem Rydzykiem, innym ogierem seksualnym. Zaprasza do jakiegoś kabaretowego komitetu na 13 grudnia katolickich księży i biskupów udających, że seksu u nich nie ma. Stetryczałe towarzystwo wzajemnej adoracji, zakompleksione, bojące się ludzi, bojące się kobiet, bojące się seksu z dorosłymi partnerami. Kto wie, może ktoś kiedyś rzeczywiście zdradził ich o świcie?

Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

czwartek, 4 grudnia 2014

Papież Franciszek chce zmiękczyć prokuratora z Dominikany?

Zastanowił mnie news informujący o spotkaniu papieża Franciszka z prokuratorem generalnym Dominikany. Spotkanie miało dotyczyć sprawy oskarżonego o pedofilię Józefa Wesołowskiego, a ten, jak wiadomo, popełniał je na Dominikanie właśnie. Zachodzę w głowę: ileż takich przypadków zna historia, ile razy spotykał się papież z prokuratorem generalnym kraju, w którym katolicki hierarchia gwałcił nieletnich?

Przestrzegałbym przed hurraoptymizmem: Watykan nie zmienił kursu obranego przez poprzedników, wszystko zostanie po staremu! Na pożarcie rzucono Gila i Wesołowskiego, Polaków, więc wszyscy powinni być zadowoleni. Powinni: cieszą się w Polsce, w Watykanie, ale ta uparta Dominikana ani myśli skakać z radości do góry! Tamtejszy wymiar sprawiedliwości uparł się, zawziął i chce doprowadzić sprawę do końca. Zaproszenie prokuratora generalnego, sędziego oraz deputowanego do Watykanu przez papieża traktuję jako próbę zmiękczenia upartych i dążących do tego, by sprawiedliwości stało się zadość. Mowa ostatnio tylko o Wesołowskim, że zostanie skazany przez sąd w Watykanie. I co z tego, ma uniknąć odpowiedzialności przed sądem świeckim? Wierzy ktoś, że tylko Gil i Wesołowski mają na sumienie niegodnie nie tylko księdza, ale i człowieka, czyny seksualne z udziałem nieletnich, że byli jedynymi?

Papież wyraził życzenie, by prawa wzięła górę. Tak Argentyńczyk jest za prawdą? To dlaczego Watykan notorycznie odmawia przekazania Polsce akt sprawy dotyczącej Wesołowskiego? To nie Watykan utrzymywał nieroba, lecz Polska przez lata opłacała składki na jego ubezpieczenie społeczne. Mnie nurtuje pytanie: zaprzestano finansowania ubezpieczenia, czy nadal to robimy nawet o tym nie wiedząc? Na spotkaniu ksiądz Lombardi, przyciśnięty do muru przez przybyszów z Dominikany przyznał, że Józef Wesołowski ma pewną (pełną?) swobodę w poruszaniu się, spaceruje sobie po Watykanie i w zasadzie robi, co mu się żywnie podoba. Tak wygląda stop dla pedofilów w sutannach, tak szumnie zapowiadane przez polskich hierarchów.

A w Polsce bez zmian: wierni z zabitej dechami prowincji tłumnie stawili się w sądzie by bronić swego „pasterza”, skazanego właśnie na 7 lat pozbawianie wolności za czyny pedofilskie. Radiomaryjny plebs spod Rawy Mazowieckiej nie przyjmuje do wiadomości, że ich wujaszek w sutannie, osoba numer jeden w gminie, przez lata używał sobie na nieletnich, ile wlezie! Co na to kościół katolicki, zwierzchnicy zboczeńca? Nabrali wody w usta i umyli ręce, ich sprawa nie dotyczy. Niech sąd wyjaśnia otumanionym przede wszystkim przez kazania skazanego i radio rydzykowskie, że ich dobroduszny na pozór księżulo prowadził podwójne, obłudne życie. Oczywiście klechę wrobiono, treści pedofilskie podrzucili na jego komputer wiadome, wrogie siły, a wszystko jest zemstą. Czyją, miejscowego kartelu narkotykowego?

Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

wtorek, 2 grudnia 2014

Przegrani i Skamlą (PiS)

To nie jest nawet pyrrusowe zwycięstwo, to jest przegrana PiS, przegrana kościoła toruńskiego (jak kto woli- chrystusowego, jak nazwał kościół w Polsce Stanisław Dziwisz, ostatnio wielki kumpel Rydzyka i Kaczyńskiego), przegrana radiomaryjnego elektoratu. Rzeczy trzeba nazywać po imieniu, ale nie potrafią tego uczynić zawodowi kłamcy- politycy. Od wczoraj mam wrażenie, że to PiS zdeklasował konkurencję i niepodzielnie będzie rządził w terenie. Minister propagandy III Rzeszy miałby się od kogo uczyć!

PiS przegrał w Elblągu, przegrał w Radomiu. Nie potrafił zdobyć „świętego miasta” Częstochowy w której na dobre zadomowił się Krzysztof Matyjaszczyk, Wadowicami władał będzie Mateusz Klinowski. Chwała temu ostatniemu: pokonał czołobitną wobec kościoła katolickiego i hierarchów rządzącą od 20 lat Ewę Filipiak, stawił czoła fanatykom prowadzącym wobec niego kampanię kłamstw i oszczerstw, robił swoje i wybrał. Katoprawicowe i katooszołomskie portale wyją z bezsilnej wściekłości! Mam nadzieję, że udławią się parskając i plując nad wygraną Roberta Biedronia w Słupsku. Chciałbym zwrócić uwagę na błędne rozumowanie wszelkiej maści znawców dowodzących, że tylu jest w Polsce zwolenników partii A czy polityka B: mniejszości seksualne nie są większością w Słupsku, a jednak poseł Biedroń zwyciężył głosami wyborców heteroseksualnych. Wszystko wskazuje na to, że Słupsk, a raczej jego mieszkańcy, są na wskroś tolerancyjni i nie zwracają uwagi na orientację seksualną kandydatów, czy żyje w związku małżeńskim, czy może w wolnym związku. Interesował ich program i polityczne doświadczenie kandydata. Kruchty nie chcieli.

Pisiołom marzyła się Warszawa, ale wyborcy z miasta stołecznego pokazali wala Jackowi Sasinowi. Niech kandyduje aparatczyk w Ząbkach, w których mieszka, bo wyżej sołectwa nie podskoczy. Niech sobie bredzi Jojo Brudziński o świetnym wyniku, niech upaja się pan Kaczyński rewelacyjnym osiągnięciem, bo o szybkim zwycięstwie może to towarzystwo zapomnieć. Oni podświadomie czują, że osiągnęli apogeum, to wszystko, co byli zdolni z siebie wykrzesać. Nie zmieni tego nawet odnowiony sojusz Kaczyński- Rydzyk, wzbogacony o trzecie ogniwo- Dziwisza. Moherowe babcie przecież były na wyborach, jeśli więc Kaczyński sądzi, że pozyska jakiś wielomilionowy elektorat, to się myli. Jego przydupasy zdają się nie rozumieć, że umizgi do Rydzyka na nic się zdadzą: mohery są w defensywie i schodzą z wyborczej sceny, młody narybek woli głosować na kogoś innego. Ze co, że PiS znokautował PO w wyborach głosami młodzieży? Za rok- dwa zakończy się ich religijna indoktrynacja, zaczną pracować, poznają życie i otworzą im się oczy, zrozumieją, że kacze dyrdymały są funta kłaków warte!

… i tylko jedno mnie zastanawia: Kaczyński przestał mówić o sfałszowanych wyborach. Podali mu leki, był na randce, czy może uprawiał hard sex?

 Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

 

poniedziałek, 1 grudnia 2014

Hołd toruński

Złaknieni władzy i wolnych inaczej, przeprowadzonych po pisowsku i z nutą radiomaryjną wyborów, zjechali do Torunia skompromitowani politycy, by oddać hołd swemu guru, biznesmenowi Tadeuszowi Rydzykowi. Cechy szczególne tego jegomościa- język na poziomie gimnazjalisty, umiejętność unikania odpowiedzialności przy biernej postawie wymiaru sprawiedliwości, cwaniactwo pozwalające na robienie interesów z żałosnymi politykami i takie tam. Jest coś jeszcze: partia, na którą stawia w wyborach, od lat je przegrywa. Obchody 23 rocznicy powstania radyjka redemptorysty przyciągnęły nieco katoprawicowych insektów, którzy zlecieli się jak muchy do…

Ojczulek Rydzyk aż kleił się od wazeliny polityków i hierarchów kościoła katolickiego. Żenujący spektakl: posłowie, b. premier, senatorowie, kardynał wydawali się wręcz na siłę szukać możliwości wejścia w tyłek rydzykowski. Kompromitacja i pośmiewisko, mam nadzieję, że toruński spęd będzie nie lada gratką dla mistrzów polskiego kabaretu. Oczywiście skeczu nie wyemituje TV Trwam, walcząca rzekomo o wolne media, ale może Tv Republika zgodziłaby się pokazać prawdę swoim widzom. Co ty na to, Terlikowski?

Niestety, papież Rydzyk nie przypomniał zgromadzonym, jak to się zaczęło: co robił przed laty w Niemczech (po dziś dzień ukrywa swoja tajemnicę), jak to się stało, że sygnał RM emitowały nadajniki radiowe na rosyjskich, wojskowych częstotliwościach, skąd ubogi zakon redemptorystów wytrzasnął 68 milionów złotych na „pożyczkę” dla fundacji Lux Veritatis. Pożyczkę, której Tadzio spłacać nie musi… Na co przeznaczył pieniądze zebrane od naiwnych- i głupich!- ludzi na rzekome ratowanie Stoczni Gdańskiej, jak wyjaśnić fakt, że polityka Rydzyka, praca jego mediów są miodem na serce Rosji? Polityczni zwolennicy Rydzyka bredzą, że jego radio jest darem. Zachodzę w głowę: jakim i dla kogo? Dla radiomaryjnego wyborcy PiS, sędziwym babciom, które cwaniaki kroją metodą „na wnuczka”? Można je zrobić i na księdza, jak się okazuje, jeszcze podziękują za to, że zostały okradzione przez biznesmena w sukience! Polityczni przeciwnicy Rydzyka dowodzą, że on szkodzi Polsce, że szkodzą jego media. Wytrwają w swoim stanowisku po słowach Stanisława Dziwisza, dającego do zrozumienia, że nie ma kościoła toruńskiego i łagiewnickiego, że jest tylko jeden kościół, chrystusowy? Panie Stasiu! Biegnij pan do rycerzy grobu chrystusowego i popytaj, czy mistrz z Nazaretu się przypadkiem w grobie nie przewraca słysząc słowa takich, jak pan!

Powtarzałem to zawsze, pisałem niejednokrotnie na swoim blogu: naiwnym owieczkom wmawiano, że istnieją w Polsce dwa kościoły: toruński i łagiewnicki. Od kiedy pamiętam, wyśmiewałem tą nieudolną manipulację, żądając pokazania różnić w stanowiskach tych rzekomo odmiennych kościołów w kwestii aborcji, antykoncepcji, związków partnerskich, rozwodów, czy mniejszości seksualnych. Stanisław Dziwisz po latach kłamstw hierarchów z obu obozów przyznał, że wierni byli robieni w bambuko: nie ma liberałów, jest tylko konserwa!. Niesmak budziło podlizywanie się Dziwisza Rydzykowi, a już dziękowanie Bogu za „dzieło”, jakim rzekomo jest RM, było żenujące.

Nie, panie Dziwisz, Radio Maryja nie wywołuje u mnie emocji. Piętro niżej mieszka przygłupia, radiomaryjna sąsiadka, która usiłowała słuchać tępawych audycji rydzykowskich z hałasującego odbiornika. Dwa razy pukała do moich drzwi bełkocząc coś nie na temat, że u mnie jest głośno, że to ja hałasuję itp. bzdury. Została grzecznie spławiona, za trzecim razem będę mniej uprzejmy. Wczoraj babsztyl szybciutko przykręcił jakaś durnowatą audycję, zrozumiawszy moją aluzję: „Niezwyciężony” Armii skutecznie wpływa nawet na otumanioną toruńskimi bzdurami, radiomaryjną babcię. Zwłaszcza emitowany w stopniu niemal równie głośnym, jak dźwięk z odbiornika dewoty. Ja nie nadstawiam drugiego policzka, odpłacam pięknym za nadobne.

 Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:) 

piątek, 28 listopada 2014

Kaczy kabaret 13 grudnia

Za kilkanaście dni 13 grudnia, w stolicy Polski PiS zapowiedział już „atrakcje”, by- nie daj panie- ta ważna dla wielu data nie była obchodzona poza scenariuszem nakreślonym przez Jarosława Kaczyńskiego. Nie będzie obchodów wprowadzenia Stanu Wojennego, będzie kolejny już, żenujący i wywołujący stukanie się w czoło kaczy kabaret. Oficjalnie będzie to protest kaczej ferajny przeciwko „sfałszowanym” wyborom. Nieoficjalnie- próba wywołania zadymy, zamieszek i obalenia rządu. Zapomniał pan Jareczek, że obalić to może coś w WC, o ile ochrona mu w tym pomoże.

Ewa Kopacz w zasadzie ma rację twierdząc, że władzę w Polsce można zdobyć jedynie przy urnie wyborczej, a nie na ulicy. Piszę w zasadzie, bo możliwe byłoby obalenie każdego rządu, ale pod jednym, acz bardzo wymagającym warunkiem: gdyby na ulice wyszło kilkanaście milionów zorganizowanych, zjednoczonych Polaków. A jak u nas w kraju wygląda ta jedność, nie muszę wyjaśniać: skłóceni wszyscy ze wszystkimi. Garstka oszołomiastych zwolenników Kaczyńskiego plus jego klakierzy z partii są zdolni do zniszczenia i rozbicia, ale tylko szczęśliwego związku pary poznańskich osiołków i to pod warunkiem, że towarzystwo to wysili do maksimum swe zwoje mózgowe. Jak dotąd mizernie idzie im korzystanie ze swoich łepetyn, wzbudzają jedynie śmiech politowania te nadęte pawie, z oczu których zieje nienawiść. O jakiej oni Białorusi bredzą? Niech cieszą się, że nie ma tu w Polsce kogoś na kształt Łukaszenki, nie ujawnił się dotąd człowiek w mundurze zdolny do sprawienia manta prowodyrom kaczych pochodów. Pisiołom chodzi w tym wszystkim o sprowokowanie rządu i służb: wywołać zamieszki po czym biadolić w mediach Rydzyka, jak to okrutna władza rozprawiła się z „patriotami”.

Słucham bełkotu niejakiego Szczerskiego z PiS i zastanawiam się, skąd w tej partii tyle egzotycznych egzemplarzy, jest tam jakiś magnes, który przyciąga takie istoty, jak poseł Krzysio? Jegomość ten postuluje wprowadzenie polityków do PKW, tak to ma wyglądać „demokracja” made in PiS: radiomaryjni politycy upchani wszędzie, gdzie się tylko da! Nie lepiej od razu zaproponować, by PKW kontrolowana była przez PiS i miała siedzibę na Nowogrodzkiej? Wtedy byłoby prawie i sprawiedliwie, na wieki!

Jarosław Kaczyński miota się, obraża na innych, obraza innych bo nie może pojąć, że przeciwko niemu premier Kopacz nie wprowadziła stanu podwyższonej gotowości bojowej, że nie wynajęła sobie i ministrom dodatkowej ochrony. Wcale nie boi się Kaczyńskiego! Ten liczył, że „Urban w spódnicy” będzie drżał ze strachu i uciekał przed nim. Jakże srodze się zawiódł! Są ważniejsze sprawy od ujadającego Kaczyńskiego, życie toczy się bez niego, a zajmowanie się prezesem wiecznie przegranej partii nie jest priorytetem w polityce.

Na Kaczyńskiego jest pewien sposób: on boi się ośmieszenia, to byłaby dla niego trudna do przełknięcia potwarz, totalna kompromitacja. A gdyby tak zwołać z 5-10 luda, uzbroić się w kacze jaja i obrzucić nimi nadętego kurdupla? Oczami wyobraźni widzę te newsy w mediach, te zdjęcia z upapranym białkiem i żółtkiem Kaczyńskim:)))

Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

środa, 26 listopada 2014

Kaczyński: człowiek, który pozostał Plackiem

Władysław Frasyniuk apeluje: ludzie, nie grajcie w teatrzyku Kaczyńskiego! Słusznie zauważa pan Władysław, że media i dziennikarze nie robią nic innego, tylko realizują scenariusz i reżyserię prezesa PiS. Czy media rzeczywiście grają tak, jak pozwala im na to Kaczyński? Te przytakujące nawet pomiaukiwaniem kota prezesa na pewno, tam trudno znaleźć rzetelną i prawdziwą ocenę postępowania prezesa PiS.

Kto to jest Kaczyński, skąd się wziął, co robił i czym się wsławił? Syn Rajmunda, pupila włodarzy minionego ustroju dziś stroi się w piórka opozycjonisty. Jego zapowiedź marszu w dniu 13 grudnia wywołuje jedynie uśmiech politowania. Pan Kaczyński żąda zmian w ordynacji wyborczej? Jego prawo. Moim prawem jest zapytać, dlaczego sam nie dokonał zmian, kiedy miał władzę. Wszystkie inicjatywy Kaczyńskiego nie są za kimś i za czymś, on jest zawsze przeciw. Jest przeciwko PO (jego prawo), przeciwko rządowi ( każdy ma prawo krytykować), przeciwko Polsce. Mało mnie obchodzi, jak sobie pan Kaczyński wyobraża JEGO Polskę, która do niego nigdy nie będzie należała, z prostego powodu: on i jego partia nigdy nie będą rządzili naszym krajem. Historia pokazała, że Kaczyński nie nadaje się do rządzenia, nie podołał zadaniu, klerykalna koalicja dowodzona przez Tadeusza Rydzyka szybko się rozpadła. Czy kogoś to zdziwiło? To efekt destrukcyjnego działania a la Jarosław Kaczyński: niszczyć i rozbijać prezes potrafi, to nic takiego i każdy to potrafi. Co potrafi zbudować? Sądzi, że szansą na zwycięstwo jest wycięcie w pień politycznych konkurentów? Czasy średniowiecza się skończyły, nie objaśnił mu tego Rydzyk?

Trzeba słuchać Polaków, służyć ludziom? Przedni dowcip! Hasłem PiS, nie tylko wyborczym powinno być słynne „Spieprzaj, dziadu!” Kaczyński chciałby słuchać, a jakże… Najchętniej politycznych wrogów na przesłuchaniach przed pisowskim sądem kapturowym zasądzającym wyroki. Dla PO, PSL, TR. Śmieszne jest dla mnie, że prawie wszyscy wyborcy PiS, których znam, wierzą, że po dojściu do władzy Kaczyński wszystkich pozamyka. Jaki prezes, politycy i partia, tacy wyborcy. Jedni warci drugich. Ludzie wcale nie są dobrzy, tych jest najmniej. Tak się składa, że w większości drzemie zło, chęć wyrządzania krzywdy bliźnim, dokopanie drugiemu. Ten elektorat zagospodarował Kaczyński znakomicie. Ale co z nim osiągnie? Jedynie dotacje na działalność swej partii. Nie potrafił dać ludziom chleba, w zamian oferuje karykaturę igrzysk.

Jarosław Kaczyński nie jest żadnym mężem stanu, jest intrygantem- destruktorem. Usiłuje niszczyć wszystko, czego się boi, czego nie rozumie i nie potrafi zaakceptować. Polityczny ultras, który przyciągnął do siebie podobnych jemu, ogarniętych strachem ludzi boi się wszystkiego, może nawet i swego odbicia w lustrze? On nigdy nigdzie nie pokazuje się sam, nawet na sławetnych zakupach w sklepie na warszawskiej Ochocie towarzyszyło mu stado ochroniarzy i pochlebców. Tez mi ważny dygnitarz!

Jarosław Kaczyński to nie jest premier, prezydent, minister. To jest  jedynie szef jeden z partii politycznych. Szef, który knuje, spiskuje i kombinuje, niczym grany przezeń Placek w filmie Jana Batorego. Niech kombinuje, co powie ciemnemu ludowi w przyszłym roku, po kolejnych przegranych wyborach. Ma sporo czasu, coś wymyśli.

 Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

 

poniedziałek, 24 listopada 2014

Przegrywać potrafią wielcy politycy, a takim nie jest Jarosław Kaczyński

Wszyscy sędziowie zasiadający w składzie Państwowej Komisji Wyborczej pokazali, że mają honor. Zapowiedź rezygnacji z pełnienia funkcji po oficjalnym ogłoszeniu wyników wyborów samorządowych wywołała duże wrażenie u rozsądnie myślących i szok u zwolenników PiS i Jarosława Kaczyńskiego. Ci myśleli, że będą mieli używanie do przyszłorocznych wyborów i… srodze się zawiedli! Mam nadzieję, ze szok pourazowy spowoduje wybudzenie Ewy Stankiewicz z komunistycznej śpiączki. Komuna dawno się skończyła, a pisowska służka straszy ludzi przetłuszczoną szczeciną na pustej głowie, jakby w sklepach nie było szamponów do włosów. Może tak mizernie jej płacą? Nic dziwnego: jaka praca, taka płaca!

Jarosław Kaczyński przegrał po raz kolejny i nie potrafi przełknąć goryczy porażki. Pamiętam obrazki z przeszłości: rok 1995, wybory prezydenckie, późny wieczór . Na ekranie tiwi poseł Jerzy Gwiżdż głęboko odetchnął i się przeżegnał zadowolony, że wybory wygra Lech Wałęsa. Rano okazuje się, że wygrał Aleksander Kwaśniewski. Rok 1997: SLD traci władzę na rzecz AWS, ale wprowadza do Sejmu więcej posłów, niż w 1993. Jakież podobieństwo ostatniego wydarzenia do 2014 roku: uśmiechnięci politycy PiS już są w ogródku, już witają się z gąską i… gdzie, czym i z kim będzie rządził PiS?

Nowy kapciowy Kaczyńskiego, Jarosław Gowin, twierdzi publicznie, że wybory zostały sfałszowane. Dowód? To IPSOS podał prawdziwe wyniki wyborów samorządowych, te ogłoszone przez PKW są nieprawdziwe. Tak mówi…, pardon, bredzi były minister sprawiedliwości! Sam Kaczyński miota się od lewa do prawa niemal wykrzykując, że sposób przeprowadzenia wyborów samorządowych jest kolejnym przejawem rozkładu państwa i należy powtórzyć głosowanie na te same listy i tych samych kandydatów. Oczywiście najlepiej by było, gdyby Polacy nie popierali nie popierali PO i PSL, dodaje pan prezes. Nie wiem, czy Kaczyńskiemu znowu podają jakiś suplement diety, czy może zabrali, bo pieprzy jak nigdy dotąd. Wybory samorządowe kosztowały nas prawie 300 milionów złotych. Dużo. Jeśli pan Kaczyński czuje się na siłach, niech sfinansuje parawybory dla swego elektoratu, wpłaci do kasy państwa te 300 baniek i niech uprawia parapolitykę, niech bawi się w parawybory, ale na swoim własnym podwórku i na swój koszt. Zapomniał, jego bredni słucha tylko dwór pochlebców i  elektorat składający się z cwaniaczków większych i mniejszych oraz tępawych babć radiomaryjnych i niedouczonej, często głupiej młodzieży, a wszyscy inni uśmiechają się z politowaniem słysząc jego połajanki? Komisja śledcza do zbadania wyborów, inne instytucje mają je zbadać? Zabawne: kiedy PiS przegrywa, wszędzie widzi fałszerstwa, spiski i oszustwa, a nie dostrzega, że większość biorących udział w wyborach nie życzy sobie kaczej partii przy władzy. Takim Podkarpaciem czy Radomiem mogą sobie zuchy Kaczyńskiego nieudolnie rządzić, ale do niczego innego się nie nadają. Pora, by to zrozumieli zamiast pierzyć, że wyniki wyborów są nierzetelne i nieprawdziwe. Wina Tuska, wina Kopacz, oczywiście!

Kaczyński bazuje na niewiedzy, głupocie i naiwności swoich wyborców. Stać go na opowiadanie głupot, bo ciemny lud nie tylko to kupi. Ale co zyska w zamian? Wielkie nic, bo tym są samorządowi włodarze z PiS. Nieważne kto głosuje, ważne, kto liczy głosy- ta maksymę Józefa Stalina wzięli sobie głęboko do serca pisowcy. Domyślam się, że wyniki byłyby prawdziwe, gdyby na czele PKW stało trio Stankiewicz- Braun- Zaręba. PiS zdobyłby 90% głosów. 
Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:) 

czwartek, 20 listopada 2014

Apostaci górą?

Za nieboszczki komuny w prasie roiło się od całkiem ciekawych felietonów o satanistach, szatanistach, lucyferanach, czarnych mszach które kończyły się orgią, ofiarami z wina i zwierząt. Po 1989 roku temat upadł, zastanawiał się ktoś, dlaczego? Kler od czasu do czasu straszy „satanistą” Nergalem i… to wszystko. Czyżby prawdą było, że jeśli komukolwiek kler służy, to nie Bogu, lecz innemu panu?

Dziś kto inny jest na rozkładzie, kogoś innego boi się kościół katolicki, nawet nie innowierców z islamistami na czele: kościół boi się zorganizowanych apostatów. Obecnych, przyszłych, a najbardziej tych, którym się wydawało, że na dobre opuścili szeregi religijnej organizacji żyjącej na koszt państwa polskiego. Kilka lat temu Jarosław Mielewczyk zorganizował „Tydzień apostazji” . Inicjatywa cieszyła się dużym powodzeniem i, co zrozumiałe, wzbudziła popłoch wśród wszelkiej maści klerykałów jak i w szeregach hierarchów katolickich. Świadomi swoich czynów dorośli ludzie składali oświadczenia woli o wystąpieniu z kościoła katolickiego żądając, by fakt ten został przez proboszczów odnotowany w księgach chrztu. I tu natrafili na opór księży, a ci niespodziewanie zyskali oni sojusznika w postaci GIODO. Wojciech Wiewiórowski powołał się na „i 3″ w artykule 43 ust. 2 Ustawy o ochronie danych osobowych. By było zabawniej: wyszło na jaw jakiś czas potem, że pan doktor nie wiedział, na co się powołuje i czego ów zapis dotyczy! Co ciekawe, administrator portalu wystap.pl ujawnił, że „i 3″ jest jedynym powodem umarzania skarg na proboszczów.i nie jest to żart, lecz oficjalne stanowisko urzędu. Dzięki uporowi, wytrwałości i sądowych bataliach apostaci zyskali nowy, mocny oręż do walki o swoją wolność.

Naczelny Sąd Administracyjny stwierdził, że Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych, oceniając to, czy osoba wystąpiła z Kościoła czy nie, nie musi kierować się wewnętrznymi przepisami kościoła lub związku wyznaniowego – oznajmił Wojciech Wiewiórowski. GIODO po raz pierwszy wydał decyzje, w których nakazał proboszczom odnotowanie w księdze chrztu, że dana osoba wystąpiła z kościoła katolickiego. Podniósł się lament kleru, wspierany przez histeryczne ujadanie katooszołomów. Józef Kloch publicznie dał do zrozumienia, że strona kościelna nie zgadza się na orzeczenie NSA, bo jest przeciwko ingerowaniu prawa świeckiego w a administrację kościelną. Nie muszę chyba przypominać, że hrabia w sutannie jest za ingerencją klechów w każdą dziedzinę życia, nie widzi nic niestosownego, by prawo obowiązujące również świeckich pisane było pod dyktando biskupów. Kloch bredzi coś o opiniach specjalistów nie wymieniając jednak ich nazwisk. Kto to będzie- Terlikowski, Hoser, Oko, może Sobecka?

Piotr Majer, ksiądz, uważa, że nie można wypisać się z kościoła, a akt apostazji nie sprawia, że ktoś przestaje być katolikiem. Szanowny Piotrze, obrażasz św. Piotra, bo nie przystoi, by ktoś tak naiwny, kłamliwy i nieudolnie manipulujący wypowiadał się, narażając na ośmieszanie. Jak to, nie można świadomie, będąc dorosłym, wystąpić z Kościoła, do którego jako niczego nieświadome niemowlaki przystępują ochrzczeni? A ileż to lat, panie Majer, miał Chrystus, kiedy przyjął chrzest? Tymczasem bredzi Majer coś o miłości Chrystusa, nie zastanawiając się, czy Jezus w ogóle życzyłby sobie, by taki pan w sukience wycierał sobie nim gębę! Inny jegomość, Przemysław Babiarz, zadaje retoryczne pytanie :co w zamian? Wg Babiarza " namowy do apostazji przypominają specyficzną radość, gdy komuś zrobi się na złość. Co proponują poza negacją? Nic, bo niczego nie potrafią zbudować. Za tym stoi pustka. Wystąpić i co...? To akcja to jak proponowanie człowiekowi, aby wykręcił sobie w domu ostatnią żarówkę. Wiara przecież umacnia człowieka". Że można wierzyć, będąc poza Kościołem, pan dziennikarz pomija milczeniem. Udaje? Nie wie tego? Nieoceniony Terlikowski ujada, że wg Kościoła nie można z niego wystąpić. Zabawne: dotowany przez ministra z Platformy Obywatelskiej katooszołom przyznaje, że kościół to nie jest wspólnota wiernych, lecz garstka biskupów!

Apostaci nie życzą sobie należeć do kościoła katolickiego, ani jakiegokolwiek innego. Sukienkowi odmawiają im podjęcia świadomej decyzji, utrudniają opuszczenie szeregów kościoła, ani myślą odnotować ten fakt w parafialnych księgach, bo jest to rzekomo ingerencja prawa świeckiego w kościelne. Skoro tak, to na jakiej podstawie działa kościół katolicki w Polsce, kto podpisywał ustawę państwo- kościół, kto ratyfikował konkordat? Ano świeccy politycy. Tej ingerencji kler już nie dostrzega?

Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:) 

środa, 19 listopada 2014

Polak w sutannie skazany

Początek roku nie był dla niego udany: uznany przez kapitułę Santa Maria Maggiore za winnego nadużyć finansowych w administrowanej przez niego bazylice Matki Bożej Większej (to jest i matka boża mniejsza?) twierdził, że jest niewinny. Wynajęty przez niego adwokat robił wszystko, by przekonać o niewinności klienta. Nic to nie dało, widać za mało było w kopercie, a watykański trybunał nie zadowala się drobnymi. Polski ksiądz Bronisław Morawiec został uznany winnym przez trybunał państwa watykańskiego i został skazany na 3 lata i 2 miesiące więzienia. Wyrok nie jest prawomocny, skazany już zapowiedział odwołanie.

Pomyśleć, że chciwy klecha wpadł, bo ktoś mądrzejszy doszukał się w papierach, że brakuje prawie dwa miliony euro. Wielkie mecyje, nieco ponad osiem milionów złotych i za to wyrok skazujący dla polskiego księdza? W dodatku niezbyt wysoka ta kara jakaś taka… To i tak lepiej, bo w Polsce za defraudację spotkałaby wielebnego niższa kara, jeśli w ogóle stanąłby przed sądem. Nie od dziś wiadomo, że w naszym kraju, gdzie prawo jest obywatelskie, a wyroki prawe i sprawiedliwe koloratka i sutanna są objęte niebywałą i niezrozumiałą ochroną. Skazanie księdza jest przez wielu uważane jako obraza uczuć religijnych…

Nie interesuje mnie przeszłość księdza Morawca, nie obchodzi mnie, co się stało, że w wieku 31 lat został nagle mianowany administratorem kościoła św. Stanisława w Rzymie. Jakież to doświadczenie, jaką wiedzę posiadł Morawiec w Wilchwach i Bronowie, że został oddelegowany do pomocy biskupowi Szczepanowi Wesołemu, po dziś dzień ważnej personie w kościele nie tylko polskim? Od tego momentu kariera Morawca ruszyła z kopyta: studia magisterskie na PAT w Krakowie, studia w rzymskim, papieskim uniwersytecie Angelicum, doktorat z misjologii na PAT w Krakowie. Damian Zimoń mianuje go kanonikiem honorowym archidiecezji. Ba! Jan Paweł II uczynił z Morawca swego kapelana!

 Nie jest tajemnicą, że Morawiec przez trzy lata, od 2008 roku, pracował z archiprezbiterem bazyliki, amerykańskim biskupem Bernardem Law. Ten wsławił się ucieczką ze Stanów Zjednoczonych do Watykanu po tym, jak wyszło na jaw, że tuszował skandale pedofilskie swoich podwładnych. Za spiżową bramą przyjęto go z otwartymi rękami... Trzy lata to szmat czasu, ksiądz Morawiec miał się od kogo uczyć! No i się nauczył.

 Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

poniedziałek, 17 listopada 2014

Wsieliście sprafy w sfoje rence

Wybory samorządowe za nami, wypada się tylko cieszyć. Nie, nie z powodu sukcesu PiS czy porażki PO. Mało mnie obchodzi, komu radość, a komu łzy i smutek. Moje zadowolenie wynika z braku ulotek w skrzynce pocztowej reklamujących kandydatów do samorządu. Miałem już powyżej uszu idiotycznych haseł, twarzy polityków i ich obietnic bez pokrycia- kłamstw po prostu, w najlepszym razie wyświechtanych, ogólnych frazesów. Jak mawiał George Orwell: polityka została wymyślona po to, by kłamstwo brzmiało jak prawda. W Polsce politycy sprzedają kłamstwo najbardziej w trakcie kampanii wyborczych, są mistrzami w tej dziedzinie. Gdyby jeszcze potrafili w taki sposób rządzić!

Dla kogo były te wybory i po co? Były wyłącznie dla polityków. Żaden z nich nie ma na tyle dowagi by oznajmić, że startuje wyłącznie po to, by sobie pożyć na koszt społeczeństwa. Bo po co nam partie polityczne kosztujące podatników krocie, po co nam politycy, których liczba ciągle rośnie? Odczuje ktoś ich brak, gdy jeden z drugim nie zdobędzie już nigdy więcej mandatu posła, senatora, czy wójta, burmistrza czy radnego? Nie, w moim życiu nie nastąpią żadne zmiany. Jeśli z "pomocą" polityków i partii coś się zmienia, to na gorsze. Mi nie są potrzebni politycy, ich bzdurne ustawy, uchwały i durne często- gęsto zachowania i decyzje. Politycy robią wszystko by wmówić społeczeństwu, że działają w ich imieniu, dla wspólnego dobra, bo my sami sobie poradzimy.

W wyborach wybieraliśmy radnych do 2477 rad miast i gmin, do 314 rad powiatów, do 16 sejmików wojewódzkich i radnych do 18 rad dzielnic miasta stołecznego Warszawy. Ponadto wybieraliśmy 1565 wójtów, 806 burmistrzów i 106 prezydentów miast. Na jedno spośród 46790 miejsc przypadało pięć osób. Przed laty prawica krzyczała o wysokich świadczeniach emerytalnych, jakie pobierali b. oficerowie SB. Bo to koszta, wydatki, niesprawiedliwość itp. Dziś próżno nadstawiam uszu na polityka zdolnego ocenić, co czeka w przyszłości nasz system emerytalny, kiedy banda nierobów zwanych politykami zacznie pobierać świadczenia. Ilu przybywa rokrocznie takich ludzi, ilu emerytów- polityków będzie utrzymywała Polska za 20-30 lat? Jakie to będą koszta? Cichy i szybko zagłuszany jest głos nielicznych rozsądnych chcących ograniczenia liczby radnych, rad, po prostu reformy administracji. Reformy, nie rozrostu! Dwójka społeczników z Poznania udowodniła, że klęcznikowy prezydent miasta, Grobelny, przepłacił miejskie inwestycje o miliard złotych. Niestety, ich twarda ekonomia została zlekceważona machnięciem ręki, sprawę wyciszono i zbagatelizowano. Dociekliwe media nie zainteresowało, kto i jakie firmy zyskały a dlaczego straciło miasto. Sitwa zrobi wszystko, by zachować status quo…I tak się stało: PiS przed PO, wysokie poparcie dla PSL, SLD słabiutkie, Twój Ruch przepadł zupełnie. Co zrobią ludowcy, spikną się z PiS?


Nieoceniony Jarosław Kaczyński zrobił objazd zapadłej polskiej prowincji i tym wygrał wybory. Nakłamał, że winnymi wszelkiego zła w Polsce są Donald Tusk i Ewa Kopacz, że tylko on, wielki prezes i jego ludzie mogą wszystko zmienić. Dość żartów!- tupał i grzmiał do mikrofonu. Dlaczego zatem jaja sobie robił z radiomaryjnego plebsu, przystoi to tak? Mąż (stanu wolskiego) i ojciec( polityczny- Adama Hofmana) winą za nieudolne rządy prezydenta Radomia z ramienia PiS , Kosztowniaka, obarczał wszystkich, ale winy swego człowieka nie dostrzegał. Co zaoferują wyborcom politycy PiS, będą stawiali się na wizyty do biskupów by realizować ich program ekonomiczny? Nie potrafią zapewnić dobrobytu mieszkańcom, ale rozdawać na lewo i prawo ludziom kościoła katolickiego potrafią, jak mało kto! Nie udał się pan Kaczyński do Wilanowa, nie było go w Konstancinie, w Jabłonnej, Kleszczów próżno go wypatrywał. Tam, gdzie ludziom żyje się dostatnio, Kaczyński nie ma czego szukać, nie nabierze nikogo swoją paplaniną.

Uwielbiam ciszę wyborczą, to jest to, co lubię! Brak idiotycznych komentarzy głupich polityków, brak jałowych pytań ludzi nazywających siebie dziennikarzami, więcej takich weekendów bez tego cyrku. Dziś znowu to samo, na mdłości się zbiera widząc i słysząc polityczne skamieliny.


 Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

czwartek, 13 listopada 2014

Afera madrycka nabiera rozpędu

Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie rzekomo służbowej podróży do Madrytu trzech byłych już posłów PiS. I dobrze się stało! Najwyższy czas, by dobiegły końca wyczyny świętych, politycznych krów nie tylko prawicy. Nie zgadzam się z profesorem Janem Hartmanem, który w Studiu Opinii napisał : „Odczepcie się od Hofmana!” Panie profesorze! Kiedyś musi być ten pierwszy raz, kiedyś trzeba uderzyć pięścią w stół i krzyknąć: dosyć tego, nie zgadzam się! Ja nie chcę i nie życzę sobie trwonienia publicznych pieniędzy m.in. na polityków.

Intryguje mnie pytanie: dlaczego mówi się i pisze o Hofmanie, Kamińskim i Rogackim, a cisza zapanowała przy nazwisku czwartego pisowskiego podróżnika, Jackiewicza? Podobno europoseł domagał się najsurowszej kary dla madryckich imprezowiczów, ale nie dla siebie… Wystawił ich na polecenie Jarosława Kaczyńskiego? Możliwe. Podwójna moralność rzekomo bogobojnych posłów od dawna była tajemnicą poliszynela, Kaczyński szukał pretekstu, by pozbyć się obecnie niewygodnych dla partii- bo nie dla siebie!- posłów. Jemu, prezesowi, taki Hofman nie podskoczy, nie wyjdzie na ulicę z kukłą wyobrażającą jego byłego szefa i nie spali jej pod willą na warszawskim Żoliborzu. Ba! Za rok wróci, wzorem Ziobry i Kurskiego posypie głowę popiołem i witaj w domu, Adaś! By wkraść się w łaski prezesa wyczyścisz kocią kuwetę. Co do Kurskiego: kiedy ten usłyszał od dziennikarki pytanie o hiszpańską eskapadę, miast udzielić odpowiedzi wyrzucił z siebie z dziesięć zdań na temat PO, Donalda Tuska i Ewy Kopacz. Wina Tuska? Skąd! Wina Kopacz! Jarosław Kaczyński już stawia ultimatum: jeśli zostanie powołany audyt do sprawdzenia delegacji poselskich i wyjdą na jaw nieprawidłowości, Ewa Kopacz powinna podać się do dymisji. Zapomniał, biedaczek, że kto inny jest już marszałkiem Sejmu i że ten marszałek doprowadził do ujawnienia szwindlu made in PiS. Rozkazywać to może prezes PiS takiemu Dudzie, pierwszemu obywatelowi Wolski, na którego podobno czeka ciemny, radiomaryjny elektorat.

Po co Polakom partie polityczne, kto udzieli sensownej odpowiedzi? Czy są to prywatne zabawki prezesów partii, czy twory podlegające pod kuratelę państwa? Czy raczej są kontrolowane przez małą, wtajemniczoną i tajemniczą grupkę ludzi odpowiadających za bezzasadne i niesprawiedliwe dotacje z budżetu państwa? I tu dochodzimy do sedna sprawy: posłowie do biednych nie należą, partie polityczne mają niemałe pieniądze z budżetu na swą działalność, zatem co mają znaczyć te delegacje na wyjazdy zagraniczne, czy nawet i krajowe? Co z takich wypadów mamy my, Polacy, co ma z nich Polska? Ubaw po pachy można mieć tańszym kosztem, wystarczy włączyć film z internetu z udziałem Jasia Fasoli, nie jest do tego celu potrzebna kosztowna wycieczka do Hiszpanii głupkowatych polityków za publiczne pieniądze. Co taki Hofman załatwił w tej Hiszpanii, jakie kontakty nawiązał Kamiński, jakie umowy zawarł Rogacki? Nic, absolutne zero! Niech politycy robią wycieczki, nawet na szczyt Himalajów, ale pod jednym, małym, ale istotnym warunkiem: niech to robią za swoje pieniądze! Audyt? Tu nie potrzeba audytu, wystarczy, by Kancelaria Sejmu wzięła się do roboty, by zatrudnieni w niej ludzie zaczęli pracować na swoje pensje. Wtedy nie będzie miejsca i możliwości na oszustwa a la politycy PiS.

Co i rusz słychać, że politycy za mało zarabiają, że wysokie pensje i uposażenia im się należą, bo wtedy nie będą podatni na korupcję. Bzdura! Mentalności chciwców i pazernych ludzi nie zmienią nawet horrendalnie wysokie uposażenia, mentalności kanciarzy, krętaczy i oszustów nic i nikt nie zmieni. Kto, jak nie politycy, bezczelnie robią w konia naiwny elektorat w trakcie kampanii wyborczych, a potem, już na stołkach, nie kiwną palcem w ich sprawie?

Dlaczego milczą dziś księża, gdzie przepadli biskupi mający zazwyczaj tyle do powiedzenia o niegodziwości czy niesprawiedliwości? A słyszał ktoś o krytyce kleru z ust polityka PiS, czy ktoś z tego stada skrytykował poczynania pedofilów Gila czy Wesołowskiego?  Politycy prawicy mają gęby pełne frazesów o wartościach chrześcijańskich, katolicyzmie, przechwalają się, jacy to oni są piękni, mądrzy i wspaniali. Nie różnią się niczym od złodziejaszka w markecie: uda się, czy nie uda? Zapiszczy bramka, czy nie? Tym razem się nie udało.

Przepadł gdzieś złotousty Hofman, ucichli jego koledzy- cwaniaczki, wydali jedynie lakoniczne oświadczenie, że wszelkie informacje na ich temat są nieprawdziwe i są rozpowszechniane w celu poniżenia ich w oczach opinii publicznej oraz formułowania krzywdzących opinii, oczekiwanych przez polityczną konkurencję. Mam mocne podejrzenie, że o czymś takim, jak zrzeczenie się mandatu poselskiego, trójka wyłudzaczy nawet nie myśli. Szkoda by było stracić tych kilkadziesiąt tysiączków… W końcu musi być prawie i sprawiedliwie.

Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

poniedziałek, 10 listopada 2014

Afera madrycka nie jest czymś wyjątkowym w PiS

Głośno jest obecnie o posłach PiS i sprawie madryckiej, toteż pozwolę sobie i ja zająć stanowisko w tej sprawie. Sprowokowały mnie do tego słowa wysypane z jaskrawoczerwonych ust Jadwigi Sztaniskis i peany pochwalne posła PiS, Girzyńskiego, pod adresem Jarosława Kaczyńskiego wplecione w kłamliwą krytykę Donalda Tuska i liderów PO.

Po kolei: Jadwiga Staniszkis wprost rozpływa się w zachwytach nad decyzją Kaczyńskiego o wyrzuceniu z PiS Adama Hofmana, Mariusza Antoniego Kamińskiego i Adama Rogackiego. Nie wiem, z czego się propisowska socjolog cieszy, skoro politycy nadal są członkami PiS, zostali jedynie zawieszeni? Jeśli Staniszkis poucza, kto powinien zostać posłem, a kto nie, to niech przyjrzy się raczej karierom i przeszłości reszty ludzi Kaczyńskiego, miast skupiać się na trzech bufonach. Prawda, przyznam pani profesor rację: cwaniactwa w tej trójce nadmiar, ale nie tylko: głupoty, pychy, idiotyzmu, kłamstwa w tych postaciach jest bez liku! Pani profesor nie widzi, lub nie chce widzieć, że takie cwaniactwo nie jest czymś nowym, czymś niezwykłym w klubie PiS: to jest normą! Są jakieś różnice w zachowaniu pana Mastalerka i Hofmana, Kamińskiego i Błaszczaka? Ta sama pycha, przekonanie o własnej nieomylności i wielkości, pogardliwe wypowiedzi pod adresem przeciwników politycznych i talent do pieprzenie głupot.

Natknąłem się na wypowiedź Zbigniewa Girzyńskiego, który z tą swoją ulizaną fryzura przypomina mi jednego z dawnych bohaterów kreskówek, pewnego psa. Pan poseł, łypiąc oczkami na boki niczym rasowy kłamca puszy się i nadyma zachwalając swego szefa, Jarosława Kaczyńskiego. Bo zachował się inaczej, niż liderzy Platformy, nie zamiótł sprawy pod dywan. Doprawdy? To Kaczyński pierwszy przyjrzał się hiszpańskim wyczynom swoich posłów, przeanalizował ich podróż, czy zrobił to marszałek sejmu z ramienia PO, Radosław Sikorski? Gdy wybuchła afera, Kaczyński zachowywał się niemrawo: gdyby nie medialny szum, nie wiadomo, co by zrobił. Mam mocne podejrzenie, że nie zrobiłby nic, nie kiwnąłby kaczą łapą w bucie. Przypomnę, jak PiS liczył na obalenie rządu Donalda Tuska przy okazji afery hazardowej, jak liczył na wykorzystanie prowokacji z Beatą Sawicką. Mirosław Drzewiecki i Zbigniew Chlebowski, jedni z ulubieńców premiera wylecieli z partii, to samo spotkało Sawicką. Jeśli Girzyński publicznie mówi o zamiataniu pewnych spraw pod dywan przez liderów PO, to proponowałbym, by przedstawił dowody lub skierował sprawę do sądu, miałkie kłapanie otworem gębowym i mielenie ozorem nic nie da. SLD skierowało wniosek do prokuratury w sprawie posłów PiS, mam nadzieję, że pan Girzyński ma cywilną odwagę i to samo zrobi z zamiatanymi rzekomo przez szefów PO pod dywan sprawami?

Nie jestem zdziwiony wyczynami radiomaryjnych posłów: prawy i sprawiedliwy poseł Piotr Cybulski nie chciał się wynieść ze służbowego mieszkania Lasów Państwowych. Po tym, jak w 2005 roku poszedł w posły powtarzał uparcie: nie mam gdzie mieszkać. Starannie ukrywał fakt, że do biednych nie należał. Miał wówczas 294 hektary ziemi, właśnie budował dom, a rocznie kasował z Sejmu ponad 100 tys. złotych. 3 lata ignorował wyrok sadu i zwlekał z opuszczeniem bezprawnie zajmowanego mieszkania, aż został eksmitowany w 2008. Szybko zapomniano o żonie Adama Hofmana wożącej się za publiczne pieniądze, o jej „chorobie” , kiedy była na etacie w KGHM, o lewych zwolnieniach chorobowych. Antoni Kamiński i jego koledzy z PiS włóczą się po radiomaryjnych spędach, chcą narzucić Polakom wolę Tadeusza Rydzyka, bez przerwy ględzą o jakichś chrześcijańskich wartościach, rodzinie i katolicyzmie i co z tego wynika? Poseł rozwodzi się z żona i wiąże się z Iloną Klejnowską, jedną z „aniołków PiS”. W przeszłości dziennikarz zrobił psikusa ministrowi rolnictwa, Jurgielowi. Zadzwonił do polityka i podał się za asystenta Tadeusza Rydzyka, naopowiadał mu bzdur o zepsutym samochodzie, że nie ma czym poruszać się po Warszawie, więc usłużny minister wysłał służbową limuzynę po „asystenta”. A minister Zbigniew Ziobro z tonącym w wannie laptopem ze służbowymi, tajnymi danymi? To nawet nie jest podwójna moralność, to jest PiS-owska, radiomaryjna norma!

Zapleczem finansowym PiS jest spółka „Srebrna”. Skąd wzięła się ta spółka, w jaki sposób uwłaszczyła się na komunistycznym majątku, jaką ustawę sprezentował PC Adam Glapiński i co zyskała po tym partia, jak to było z „Telegrafem” i Fundacją prasową „Solidarność” napisano tomy ukazujące, jak budowano finansowe podstawy zabawek Kaczyńskiego. Prawo i sprawiedliwość? Krętactwa, łgarstwa, kanciarstwa i cwaniactwo!

Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

sobota, 8 listopada 2014

Biskup Depo bawi się w cenzora

Wiesław Depo, kumpel Tadeusza Rydzyka, przewodniczący tworu pod nazwą Rada KEP ds. Środków Masowego Przekazu, poczuł w sobie żyłkę cenzora mediów publicznych. Biskup wystosował pismo do szefa KRRiTV z żądaniem zaprzestania emisji spotu „Najbliżsi obcy”. Depo poucza, że spot łamie prawo polskie, rozbija i osłabia polskie rodziny, łamie Konstytucję, ustawę o KRRiTV itp. Cholera wie, co jeszcze łamie, bo Depo dostał takiej histerii, jakby w porze największej oglądalności wyemitowano w TVP film gejowski produkcji Pink Press, w reżyserii Sławka Starosty!

Hierarcha kościoła katolickiego stroi się w piórka prawnika i poucza Jana Dworak cytując prawo, które jego zdaniem rzekomo propagujący homoseksualizm spocik łamie:

Art. 18 Konstytucji RP: „Małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, rodzina, macierzyństwo i rodzicielstwo znajdują się pod ochroną i opieką Rzeczypospolitej Polskiej”;

2. Ustawę z dnia 29 grudnia 1992 r. o radiofonii i telewizji: - art. 18 pkt 1: „Audycje lub inne przekazy nie mogą propagować działań sprzecznych z prawem, z polską racją stanu oraz postaw i poglądów sprzecznych z moralnością i dobrem społecznym, w szczególności nie mogą zawierać treści nawołujących do nienawiści lub dyskryminujących ze względu na rasę, niepełnosprawność, płeć, wyznanie lub narodowość;
- art.18 pkt 2: Audycje lub inne przekazy powinny szanować przekonania religijne odbiorców, a zwłaszcza chrześcijański system wartości związany z małżeństwem i rodziną;
- art. 21 pkt ustęp 6 i 7 : Programy i inne usługi [powinny] 6) respektować chrześcijański system wartości, za podstawę przyjmując uniwersalne zasady etyki; 7) służyć umacnianiu rodziny;

Kampania na antenach TVP nie spełnia też wymogów kampanii społecznej, której stanowi:
 3. Załącznik do Uchwały Nr 227/2012 Zarządu Spółki TVP S.A. z 25 kwietnia 2012 roku, § 2 pkt 4, który mówi: „Kampania społeczna [to] przekaz, którego celem jest propagowanie społecznie użytecznych działań organizacji pożytku publicznego prowadzonych w ramach działalności nieodpłatnej w sferze zadań publicznych, o których mowa w art. 4 Ustawy” [czyli ustawy z dnia 24 kwietnia 2003 r. o działalności pożytku publicznego i o wolontariacie (Dz. U. z 2010 r. Nr. 234, poz.1536, z późn. zm.), której art. 4 nie wylicza enumeratywnie związków homoseksualnych wśród zadań publicznych].

Spot obejrzałem i mogę powiedzieć jedno: skargę jaśnie hrabiego Depo można wyrzucić do kosza. W spocie nie ma zdania, słowa nawet, które negowałoby małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny. Do sutannowego nie dociera, że nie wszystkie pary żyją związane węzłem małżeńskim, że są inne formy związków. Nie powiedzieli mu o tym jego podwładni, szczególnie pewien kanonik, który romansował z mężatką tak intensywnie, że zakończyło się to rozwodem szczęśliwego niegdyś małżeństwa? Nie ma jakiegokolwiek paragrafu zabraniającego życia w związku partnerskim, nawet w jednopłciowym. Tak uwielbiany przez katoprawicę były już wiceminister sprawiedliwości Michał Królikwski dowolnie interpretował prawo i twierdził, że w Konstytucji nie ma słowa o tym, że Polska jest krajem świeckim, zatem przyznałby rację, że nie ma w niej słów mówiących o tym, że wszyscy Polacy muszą zawierać małżeństwa. A już bzdurą jest powoływanie się na przepis mówiący o nienawiści. Gdzież w tym spocie nienawiść? Polską racją stanu jest odmawianie praw związkom partnerskim, prześladowanie mniejszości seksualnych? Tak, audycje powinny szanować przekonania religijne odbiorców, a zwłaszcza chrześcijański system wartości, ale nie tylko! Tych systemów wartości jest dużo, kierujący się nimi również mają prawo do oglądania treści, które są dla nich najzupełniej normalne. Bo mają do tego prawo!Pana Depo boli chyba, że bohaterka filmu modli się. W kościele, ze swoją partnerką! Toż to obraza uczuć religijnych!

Jeśli pan Depo twierdzi, że króciutki spot osłabia pozycję rodziny, to trzeba poważnie zastanowić się nad kondycja psychiczną i poziomem intelektu polskiego kleru. Żyję w związku partnerskim i ani mi, ani kobiecie, z którą jestem, spot nie przeszkadza. Nie czujemy, by ktoś nas rozbijał, namawiał do rozstania i życia w związku jednopłciowym. Niczego takiego nie dostrzegam i nie czuję, a taką brednię usiłuje wmawiać Wiesław Depo. Może skarżyli mu się kryptogeje- katolicy żyjący nieudanych małżeństwach, może skarżyli się księża- biseksualiści, że czują wyrzuty sumienia, że filmik podsunął im myśl, by obcować seksualnie tylko z jedną płcią? Może przylecieli na spowiedź prawdziwi Polacy katolicy i wyznali, że pedalstwem to oni się w zasadzie brzydzą, ale jakby zaprosiły ich do łoża na seksualne igraszki dwie lesby, to polecieliby do nich z wywieszonym jęzorem?

Siedź w domu, po kryjomu. Nie obnoś się, nie przyznawaj, ukrywaj swoją orientację, lecz się w katolickich ośrodkach. Taki jest sens skargi hierarchy. Przeszkadzają mu związki szczęśliwych ludzi, ale jakoś nie widzi nic złego w tym, że mnóstwo księży katolickich nagminnie łamie celibat, że są w szeregach kościoła księża- pedofile, o skłonnościach których wiedzą ich przełożeni i nic z tym nie robią. Spot umrze śmiercią naturalną, będzie emitowany coraz rzadziej, spotka go naturalny los wszelkich reklamówek i w końcu zniknie z ekranu. Mam nadzieję, że szef FRRiTV odeśle pana Depo na drzewo i wskaże mu inny przepis: zakres obowiązków Rady, której hierarcha szefuje. Nie ma tam słowa o udzielaniu połajanek szefom świeckich (jeszcze!) mediom publicznym oraz członkom i szefom KRRiTV.

"Najniżej upadło społeczeństwo, które w milczeniu wysłuchuje, jak jawni dranie prawią mu kazania o moralności" , oznajmiła niegdyś austriacka pisarka Marie von Ebner-Eschenbach.

Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

 

piątek, 7 listopada 2014

Polityka polska: dzień świra, głupi i głupszy

Kampania samorządowa w toku, kandydaci na stołki obiecują, krytykują obecne władze, mówią, co by było, gdyby. Miny mędrców plus głupkowate, nijakie, lub żadne programy to dwie sprzeczności, ale parapolitycy zdają się tego nie dostrzegać. Bo kto im zabroni? Polityka polska od lat bazuje na zagospodarowaniu głosów najgłupszego elektoratu, taka jest prawda! Obecną kampanię dałoby się podsumować dwoma słowami: głupi i głupszy. Głupi polityk zabiega o głupszego od siebie wyborcę.

Popularności politykom zazdroszczą hierarchowie kościoła katolickiego i bardzo dbają, by to oni przodowali w rankingu popularności kto chlapnie największą bzdurę, głupotę czy brednię. Wśród sutannowych trwa sztafeta, kto kogo przebije: jak znika z horyzontu de Berier, to wypływa nieoceniony Oko. Gdy tego zaczyna brakować, natychmiast na czoło występuje Gądecki. Pan Stanisław nie byłby sobą, gdyby nie pouczył, że kościół katolicki ma dziś to samo zadanie, co kiedyś- ocalić jak najwięcej światła i wolności, stawić opór światu, który ściąga go nisko ku swemu poziomowi i czekać na lepsze czasy. Nie moim zmartwieniem jest, by się zastanawiać, dlaczego pan Stanisław zdecydował się przed laty na seminarium, a nie na karierę satyra, czy komika? Ma niesłychany talent do rozbawiania. Odnalazłby się również w komunistycznej TVP, widziałbym go w parze z niejakim Tumanowiczem prowadzącym „Dziennik telewizyjny”. Kościół ocala wolność? Przedni dowcip! Zdaję sobie sprawę, że edukacja w polskich szkołach, kontrolowanych przez funkcjonariuszy kościoła katolickiego- katechetów i księży- dawno już ukryła niewygodne dla kleru fakty. Święta inkwizycja również broniła wolności i stawiała opór światu, Konfederację Targowicką powołali do życia ateiści, Krzyżacy wpadli do Polski nieść ogarek racjonalizmu, a gdyby nie chrzest w 966 roku to Mieszko I wiódłby żywot bohaterów z „Walki o ogień”? Tak, niech Gądecki i jemu podobni czekają na lepsze czasy, najlepiej w muzeum kosztownych i zbędnych religii.

Katoliccy publicyści zazdroszczą popularności i politykom, i księżom, dlatego starają się przeskoczyć obie nacje. Podpowiadają mi z boku, że palma pierwszeństwa należy się Ziemkiewiczowi. Hmm… Może przykry poranek przy kaszalocie pokroju Pawłowiczówny, ślicznotki Sobeckiej lub szczuplutkiej Wróbel spowodował trudności w sensownym wysławianiu się Rafałka, bo pieprzy cięgle o chujach, ostatnio choćby o tych w PO. A może jego trauma, aż boję się o tym myśleć, ma inne podłoże? Może ślicznotkę, a ona po bliższym poznaniu zademonstrowała mu, niczym Miriam, przykrą niespodziankę w stringach? Mniejsza z tym, dojdzie do siebie Rafałek niedługo, 11 listopada niebawem. Wykrzyczy się, pohałasuje, sprawi łomot któremuś ze stołecznych koszy na śmieci i będzie mógł wypinać pierś do przypięcia orderów za walkę z HGW!

Ziemkiewicza prześciga Terlikowski. Nieoceniony św. Tomasz z Terlik, papież frondowego kościoła, zawył z oburzenia i napiętnował krytyków doktoratu Marka Goliszewskiego. Nie przeczę, założyciel Business Centre Club jest specjalistą w pewnych dziedzinach, ale jego praca doktorska wywołała, delikatnie mówiąc, wesołość. Terlikowski poczuł się wywołany do tablicy i gromi, ogniem i mieczem, ośmielających się kpić z Goliszewskiego, którego praca w ocenie Terlika to istne cacko, szczyt naukowości, precyzji i normalności. Tako rzecze Terlikowski, który pracy… nie czytał! Nie czytał również prac innych doktorów, do których ruszył z prawdziwie miłosierną, katolicką furią: katooszołom pyta o doktoraty „lewackich propagandystów” oraz działaczy gejowskich. Katooszołomowi w głowie się nie mieści, że w Polsce nie tylko bogaci posiadają wykształcenie, że minęły czasy, w których za oazę i ostoję mądrości uważano panów w sutannach. Strasznie musi cierpieć katooszołomska duma Terlikwoskiego, jakże musi go boleć, że taki „lewak” kształci się, zamiast zasuwać na pańszczyźnie u pana i plebana!

Kiedy tak człowiek słyszy te pierdoły katooszołomów i katoprawicy, nazywane dla żartu dyskusjami, kiedy wpada mu w oczy bełkot pana w sutannie, kiedy wychodzi z nich wszystkich ta złość, ta mentalność średniowieczna, to przypomina mi się „Konopielka”. Powieść Edwarda Redlińskiego polecam każdemu, film o tym samym tytule dla leniwych. Polityka polska zatrzymała się na poziomie nie średniowiecza, ale czasów przedstawionych w „Konopielce”. Bez obrazy, ale wyborca, do którego robią umizgi parapolitycy, to-wypisz, wymaluj, konopielkowy Kaziuk.

Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)