czwartek, 11 czerwca 2015

Ewa Kopacz jest gotowa do wyprowadzenia sztandaru

Komu zależy na wyjaśnieniu afery taśmowej? Moim zdaniem już nikomu, dziś wszyscy żyją sprawą Zbigniewa Stonogi i czekają z zapartym tchem, co on jeszcze opublikuje na swoim profilu na portalu społecznościowym, czy znajdą się tam akta z klauzulami tajności, czy też coś innego. Stonoga ma swoje nie pięć minut, ale co najmniej tygodni. Co z tego wyniknie?

Wyborcy PiS i politycy tej partii, wspierani przez kumplujących się z Tadeuszem Rydzykiem księży katolickich, w polityczno- religijnych spędach śpiewają :”Ojczyznę wolną racz nam zwrócić, panie”. Są jakoby ciemiężeni, uciskani, zniewoleni przede wszystkim przez rząd i PO. Nie ICH rząd. Zabawne: czy politycy, których szczytem marzeń jest jedynie administrowanie państwem, odcinanie kuponów od dawnej świetności PO kierowanej przez Donalda Tuska, stołowanie się w drogich restauracjach na koszt podatnika mają zdolności, by kogokolwiek zniewalać? Dziś wyłania się obraz amatorów, którzy zachowywali się jak dzieci we mgle: dają się podsłuchiwać przy prowadzeniu rozmów, stracili kontakt z rzeczywistością, zlekceważyli wszystko i wszystkich.

Mnie szokuje jedno: zebrano kupę materiału dowodowego, winnych wskazać palcem mogłoby dziecko i... nic z tym się nie dzieje, akta lezą sobie latami i czekają. Na co? Na nowych gospodarzy Polski? Prokurator Generalny- pan Seremet- publicznie twierdzi, że dokumenty opublikowane przez p. Stonogę nie zawierają drażliwych, za chwilę policja zatrzymuje Stonogę, za chwilę Stonoga zostaje zwolniony, przecina elektroniczną bransoletkę założoną mu po zatrzymaniu… Gdzie tu sens i logika? PO dało się ślicznie wpuścić w maliny: politycy tej partii byli zajęci bredniami Macierewicza i jego smoleńskiej zbieraniny, ich czujność została uśpiona, chlapali dziobem na lewo i prawo obżerając się ośmiorniczkami i zapijając drogim winem.

Osoba/osoby stojące za ujawnieniem akt, dla PiS i ich przydupasów są bohaterami. Wiadomo, że dostęp do akt miało raptem kilkanaście osób i... co z tego, skoro nasze służby są w stanie wydalić z Polski dziennikarza, którego wina polegała na tym, że był Rosjaninem, a te same służby nie mają pojęcia, co się dzieje na ich własnym podwórku, nie potrafią zapewnić ochrony kontrwywiadowczej i są dziwnie bezradne? Niektórzy zaczynają czuć, z których strony po wyborach może wiać wiatr, więc się do tego przygotowują...

Odszedł jeden z „bohaterów” afery taśmowej, Bartłomiej Sienkiewicz. Ten sam, który wykazał się naiwnością mówiąc, że nie wie, komu zależy na publikacji taśm i poprosił o pomoc podległe sobie MSW. A wystarczyło tylko przyjrzeć się zachowaniu politykom PiS na sali sejmowej po pierwszych ujawnionych stenogramach… Odchodzą Bartosz Arłukowicz, Andrzej Biernat, Włodzimierz Karpiński, Jacek Cichocki, Tomasz Tomczykiewicz, Rafał Baniak, Stanisław Gawłowski. Patrząc na te nazwiska dochodzę do wniosku, że wielu z nich tylko szukało pretekstu do porzucenia ministerialnych posad. Kto będzie następny? Radosław Sikorski ogłosił, że rezygnuje z funkcji marszałka Sejmu, dla dobra PO. A kto z nich podał się do dymisji w trosce o dobro kraju? Wiadomo też, że będzie nowy prokurator generalny. Trzeba było dłużej trzymać na stołku Andrzeja Seremeta, pani premier…

Watahy dożynają się same, ku uciesze PiS i mediów opłacanych przez senatora Biereckiego. PO i rząd nie potrafi- nie umie?- poradzić sobie nie tylko z panem Stonogą, nie potrafi również ustalić, na czyje zlecenie odbywało się nagrywanie najważniejszych polityków w państwie. Dali się ograć niczym jelenie w trzy karty! Zadam retoryczne pytanie: w jakich mediach zaczęły pojawiać się stenogramy z nagrań, jakie środowiska na tym zyskały, jakie partie i partyjki zamierza finansować i jednoczyć pan Stonoga?

Ewa Kopacz przeprasza wyborców PO za to, co usłyszeli na nagraniach rozmów polityków PO. Tylko wyborcy PO zasługują na przeprosiny, ja- skromny bloger- nie kwalifikuję się do grona osób przepraszanych. Premier udaje się jutro do Watykanu, by spotkać się z papieżem Franciszkiem. Po co tracić czas, pani Ewo? Szybciej i taniej będzie, jeśli zrobi pani rajd po pałacach biskupich, a pierwszej kolejności odwiedzi toruńskiego biznesmena, Rydzyka!

Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

P. S. : To ostatni wpis przed urlopem, dziś ostatni dzień w pracy przed odpoczynkiem:) Następny wpis na blogu na pewno nie ukaże się w przyszłym tygodniu, ale... cierpliwości! :)

 

środa, 10 czerwca 2015

Sex shop po katolicku

Warszawa, Al. Jana Pawła II: ulica jakich wiele w stolicy, ale tak się jakoś składa, że roi się przy niej od sex shopów, przybytków oferujących taniec erotyczny (panienki są bardzo elastyczne i otwarte na propozycje klientów z grubym portfelem), mieści się tu klub go-go, dla niewtajemniczonych nic nie mówi nazwa Gentleman’s Club. Ale taka jest Warszawa rządzona od lat przez przykościelną prawicę: roi się tu nie tylko do agencji towarzyskich, sklepów z gadżetami ułatwiającymi/wspomagającymi/ urozmaicającymi – do wyboru- pożycie.

Sex shop odwiedziłem raptem dwa razy w życiu. Pierwszy raz, gdy wyręczyłem znajomych, którzy szukali sprośnego prezentu dla koleżanki (wibrator African lover boy XXL), a nie znaleźli w sobie odwagi, by stawić czoła sprzedawcy w Pink Shopie na ul. Chmielnej. Drugim razem szukałem tam czegoś, dawno temu… O ile mnie pamięć nie myli, były to kolorowe prezerwatywy. Było drogie, nie skorzystałem z oferty, ale znalazłem równie dobre- o wiele tańsze!- w sklepie należącym do zagranicznej sieci handlowej. Produkt nazywał się Pepino. Zareklamuję, a co mi tam!

Kto korzysta z sex shopów? Propaganda jegomości pokroju Terlikowskiego kłamliwie wmawia, że na pewno nie odwiedzają takich punktów katolicy. Prawda wygląda zgoła inaczej, w gadżety zaopatrują się tam ci, którzy znają swoje potrzeby, znają potrzeby partnera/partnerki i szukają urozmaicenia, oczywiście za obopólną zgodą. W różowych sklepach kupują i katolicy, mając gdzieś zalecenia kleru, dziwnych zakonników piszących książki o seksie czy udających pruderię, zakłamanych polityków. Pan Terlikowski z uwagi na mało czasu na pewno nie skorzysta z oferty sex shopu z Bielska- Białej. A tam historia jest krótka i banalna: małżeństwo, katolickie oczywiście, postanowiło otworzyć się na potrzeby innych katolickich małżeństw, spełniło ich oczekiwania i w trymiga ubogaciło katolickim sklepikiem. Wg niedouczonych pseudodziennikarzy każdy gadżet okraszony jest cytatami z Biblii… Oczami wyobraźni wyobrażałem sobie, jak napalony małżonek wsuwa katolickiej żonie dlido ze świętymi cytatami i… nie dawało mi to spokoju!

Odwiedziłem stronę alkowamalzenska.pl. Czego tam nie ma! Ciuszki, w których panie na pewno nie zostałyby wpuszczone do kościoła, pozycje (książkowe, wy seksualni figlarze!) przede wszystkim amerykańskiego kaznodziei, a raczej kabareciarza Gungora. Jego książki nie są tanie, ale jakaż owieczka nie zawaha się wybulić 86 złociszy, by kierować się wskazówkami specjalisty od udanego, katolickiego bara-bara? Mizernie wygląda przy nim encyklika Humanae Vitae Pawła VI: można ją nabyć za skromne pięć złociszy! Toż to skandal! Nieomylne myśli papieża są funta kłaków warte? Nieco wyżej stoją rozważania teoretyka Ksawerego Knotza w pozycji „Co z tym seksem?” (25 złociszy za 2 płytki CD), oraz „Elementarz teologii ciała według Jana Pawła II” (20 złociszy). Podobno JPII w kwestii seksu teoretykiem nie był, ale Irena Kinaszewska i jej syn, Adam, nie chodzą już po tym padole łez, więc nie jest możliwe zapoznanie się z ich twierdzeniami…

Katoliccy małżonkowie prowadzący sklep twierdzą, że najchętniej kupowanymi produktami (do wczoraj) były:
-ręcznik dla żony i męża (40 zł)
-kominek na olejek zapachowy(7 zł)
-osłonki na… biust!(23 zł)
-stringi tambrey- nie zakrywają zbyt wiele... (25 zł)

Jak wspomniałem wcześniej, nie dawały mi spokoju gadżety z biblijnymi cytatami, o których wspominał jakiś amator-pseudodziennikarz z pewnego tabloidu, postanowiłem sprawdzić u źródła wysyłając garść pytań do alkowy. Nie musiałem długo czekać: miła pani Iza odpisała mi, że propozycja skierowana jest do małżeństw ale można także wybrać coś na prezent ślubny dla kogoś. Zaznaczyła, że nie posiadają gadżetów przyozdobionych cytatami z Pisma Świętego. Wyraziła radość, że nie polegam na plotce prasowej, zachęciła mnie jednocześnie do… sugestii, pomysłów i propozycji zachęcając do odwiedzenia alkowy. Sympatyczna ta pani Iza!

W mieście, w którym się urodziłem i wychowywałem, w sex shopie przed laty furorę robił pewien gadżet : owieczka

Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

poniedziałek, 8 czerwca 2015

Kardynał niczym dziad proszalny

Kazimierz Nycz zawziął się i postanowił sobie za punkt honoru dokończyć budowę świątyni opatrzności bożej na warszawskim Wilanowie. Budowa wymaga pieniędzy, a tych pan Kazimierz i hierarchowie kościoła katolickiego ani myślą wydawać z własnych kieszeni, wolą grzebać w cudzych.

Kardynał Nycz wystosował list do wiernych w którym objaśnia, że świątynia powstaje dzięki datkom tysięcy ofiarodawców. Słowem nie wspomniał o dotacjach z budżetu państwa, bo i po co upubliczniać niemałe przecież sumy? 20 milionów wysupłane przez Adama Struzika można było spożytkować na Mazowszu w lepszy sposób, podobnie jak 16 milionów przesuniętych z budżetu kultury. Były minister kultury i dziedzictwa narodowego, Bogdan Zdrojewski, zachowywał hojnie sypał groszem, jakby nie miał innych wydatków. Oczywiści zwolennicy klerykalizacji i szastania publicznym pieniądzem na cele sakralne krzyczą, że pieniądze trafiły nie na budowę świątyni, lecz znajdującego się w nim muzeum. Cholernie drogie będzie to muzeum!

Ile dotacji budżetowych przekazano po cichu, o jakich sumach dowiemy się w przyszłości? Czyżby politycy liczyli na miejsce na tablicy w Alei Darczyńców? Nycz używa oklepanego już i niezbyt mocnego argumentu: powołuje się na imiona kard. Wyszyńskiego i papieża JPII wskazując ich jako tych, bez których nie żylibyśmy w wolnej Polsce. Takie historie mógłby kardynał opowiadać politykom i wyborcom PiS, zwracających się na politycznych wiecach po prośbie do Stwórcy, by ten raczył zwrócić im wolną ojczyznę. Wmawianie, że papież i kardynał antysemita odpowiadają za niepodległą Polskę jest, delikatnie mówiąc, rozmijaniem się z prawdą: miliony Polaków uważają, że odzyskaliśmy niepodległość w 1945 roku. Tak, miliony twierdzą, że dopiero w 1989 roku, ale i wielu twierdzi, że nadal jesteśmy zniewoleni.

By uniknąć nieporozumień i niedomówień, kardynał Nycz powinien kwestować nie u polityków za pieniędzmi z budżetu, lecz namawiać ich, by sięgnęli po swoje oszczędności. Przy okazji 16 milionów przesuniętych na budowę świątyni z puli ministra kultury napisałem, że Sejmie zasiada 460 posłów i że niemal wszyscy oni, poza paroma wyjątkami, 2015 rok uchwalili rokiem papieża Jana Pawła II. 4 posłów było temu przeciwnych, 5 wstrzymało się od głosu. Zostaje 451 posłów. 16 milionów podzielić przez 451 daje wynik 35 tys. 476 złotych. Taką sumę powinien wyłożyć z kieszeni rozmodlony, polski poseł lub zapłacić za niego partia, do której należy. Suma byłaby niższa, gdyby dorzucili się europosłowie i senatorowie. Wszelkiej maści "niepokorni" Karnowscy, Terlikowski, Pospieszalski i im podobni również powinni dołożyć się do budowy molocha, skoro tak go zachwalają! Wierni- katolicy, którzy stanowią w opinii klechów 95% mieszkańców- nie kwapią się z wyrzucaniem pieniędzy w błoto. Bo i za co niby mieliby dziękować, za jaką opatrzność? Za rozbiory, dwie wojny światowe i inne atrakcje?

Kler uwielbia wyciągać łapy po cudze, dorabiając do swego skąpstwa przeróżne ideologie. Sami ani myślą finansować swoich pomysłów, z których nikt poza nimi i politykami nie będzie miał pożytku. Budowa świątyni opatrzności pochłonęła już oficjalnie prawie 150 mln. złotych. Aż dziw bierze, że politycy nie mówią wtedy o deficycie, zadłużeniu i o konieczności zaciskaniu pasa.

Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

 

piątek, 5 czerwca 2015

Hierarchowie robią karykaturę z Bożego Ciała

Czwartek za nami, jest już historią. O katolickim święcie obchodzonym w dniu wczorajszym mało kto już pamięta: było, minęło. Wielka w tym zasługa rozpolitykowanych hierarchów katolickich spośród których lwią część prezydent elekt najchętniej widziałby w Sejmie. Każdy ma prawo do głoszenia swoich poglądów politycznych, w tym publicznie, kler również, ale co to ma wspólnego ze świętami i religią?

Stanisław Dziwisz, przez lata nie czyniący dementi przy okazji wmawiania Polakom o istnieniu w Polsce dwóch kościołów (toruńskiego i łagiewnickiego), jeden z najlepszych kumpli Tadeusza Rydzyka zaczyna śmiać się w nos politykom Platformy Obywatelskiej. Zrobili dla niego wszystko, przymykali oko na coraz bardziej bezczelne poczynania hierarchy w Krakowie, a dziś z coraz większym zdumieniem, niejaką paniką zaczynają rozumieć, że Murzyn zrobił swoje, więc…

Dziwisz zakomunikował wczoraj, że Polska woła o ludzi sumienia w polityce i sprawach społecznych. Zabawne: Dziwisz kuma się od pewnego czasu z politykami PiS, a oni z ludźmi sumienia mają tyle wspólnego, co ból zęba z pieszczotą. Kardynał z honorami przyjął prezydenta elekta i ogłosił że liczy, że od sierpnia w Polsce będzie lepiej. Jakby Dziwiszowi źle się żyło! Totalna hipokryzja pomieszana na poły z bezczelnością.

W Warszawie Kazimierz Nycz ubolewał, że referendum w sprawie wprowadzenia związków partnerskich tej samej płci w Irlandii, a zwłaszcza jego wynik, są poważnym ostrzeżeniem dla całej Europy i Polski. Podkreślił przy tym, że rodzina jest dla społeczności i wychowania następnych pokoleń wspólnotą niezastąpioną. O tak, panie Kaziu, zatem trzymaj ze swoją czarną organizacją łapy z dala od polskich rodzin i nie pieprz przy byle okazji, że klechy są jakimiś namiestnikami i bożkami ponad prawem, skoro rodzina jest na piedestale. Na temat referendum pan Kazio zabrał głos, ale nigdy, przenigdy nie skomentował potwornych bestialstw dokonywanych w katolickich, irlandzkich placówkach kościelno- wychowawczych dokonywanych w przeszłości przez księży, zakonnice i ich świeckich pomagierów. Sprawy nie ma, kiedy o niej się nie mówi? Jak mam rozumieć słowa kardynała: ostrzeżeniem jest to, że zbrodnie kościoła katolickiego w Irlandii w końcu wyszły na jaw, więc w Polsce trzeba strzec niewygodnych dla kościoła tajemnic?

Zerkam na newsy: jakiś napuszony fan kleru pieje z zachwyty w ekstazie, że na procesji w Rzeszowie zgromadziły się tłumy. Jak wielkie? Kilka tysięcy wiernych… Biorąc pod uwagę, że miasto zamieszkiwane jest przez ponad 186 tys. mieszkańców- na ulice wyszła garstka.

Nie zapoznałem się w wczorajszymi wynaturzeniami innych hierarchów katolickich, nie tylko z tego powodu, że wolałem spędzić czas z kobietą na terenie zielonym: trochę fizycznego wysiłku nie zaszkodzi.. W parku roiło się od okolicznych mieszkańców, dostrzegłem sporo młodych matek z dziećmi, było trochę skośnookich par, przybyszów z Azji, jeden Mulat. Żadnych awantur, wrzasków, krzyków, za to mnóstwo tolerancji! Cieszy fakt, że mnóstwo osób woli spędzać wolny czas z dala od kościoła, nie bacząc na to, że w kalendarzu są jakieś święta.

Tylko ksiądz ze znajdującego się nieopodal parku kościoła wiedział, że stado niepokornych, znajdujących się poza jego zasięgiem owieczek beztrosko spędza czas, toteż w swej bezsile co nieco próbował: zamontował zestaw głośnomówiący, by jego słowa słychać było w okolicy. Niestety, wywołał tym tylko mój uśmiech: Robert Biedroń czy Conchita Wurst przy panu księdzu brzmią niczym baryton przy sopranie.



Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:) 

P.S. Hierarchowie kościoła katolickiego i ich popychadła nazywane politykami prawicy gardłują co jakiś czas o konieczności zakazu handlu w niedzielę. Żaden, ale to żaden z nich nie proponuje zamknięcia sklepów czynnych 24 godziny na dobę, otwartych non stop przez cały rok, sprzedających napoje alkoholowe. Wczoraj w mojej okolicy otwarte były WSZYSTKIE. Owieczki lepiej świętują, gdy mogą napić się nie tylko wody, ale i wódy?

 

środa, 3 czerwca 2015

PiStolet Pawłowicz strzela ślepakami

Ze smutkiem i niepokojem przyjąłem do wiadomości wyznanie posłanki Krystyny Pawłowiczówny, że ma ona dosyć polityki i poważnie zastanawia się, czy z niej się nie wycofać.” Uwielbiam sztukę, malarstwo, kocham czytać”- wyznała. Posłanka PiS sugerowała, że nakręcono przeciwko niej wielki przemysł pogardy, z którym coraz trudniej sobie radzi nie zdając sobie sprawy, że nie ma żadnego przemysłu. Sprawa wygląda o wiele prościej: za głupie i idiotyczne zachowanie otrzymuje się odpowiednią zapłatę. Stałaś się, Krysiu, pośmiewiskiem , obiektem kpin, drwin i złośliwych, aczkolwiek trafnych, komentarzy.

Tajemnicą poliszynela jest, że Jarosław Kaczyński nie widzi panny Krysi w ławach poselskich Sejmu przyszłej kadencji. Nie, nie zamyka przed nią drogi na listy wyborcze, ale widziałby ją najchętniej w stetryczałym Senacie, zdominowanym przez leśnych dziadków. Kaczyński zamierza zdobyć władzę, ale aby marzyć o niej, musi znaleźć miejsce dla ludzi Gowina i Ziobry. Smutne to ale prawdziwe: syn marnotrawny, niegdysiejszy delfin Zbysio- kojot i b. platformerski minister więcej dziś znaczą dla prezesa PiS, niż panna Krysia, która oburza się, że nie jest tytułowana mianem posła, lecz posłanki. Czasem zastanawiam się, czy nie ma ona w domu maskotki o imieniu Gender?

Wystarczyło kilka dni, by panna Krysia udowodniła, że jej marzenie o porzuceniu polityki nie było nawet w części szczere! Prezydent elekt, Duda, w idiotyczny i komiczny sposób nawołuje rząd, by ten nie kiwnął palcem do czasu jesiennych wyborów. Wypadałoby, by pouczył posłankę PiS, by ta nie udzielała się w mediach skupiając się jedynie na pierdzeniu w sejmową ławę, zamiast chlapać jęzorem na prawo i lewo, skoro zapowiedziała rozbrat z polityką. Panna Krysią dziś obrała za cel Pawła Kukiza, wytykając mu jakieś fochy i bredząc, że poparcie rzędu 20% do czegoś zobowiązuje. Do czego? No jak to? W ocenie panny Krysi jest to powyborcza kolacji z PiS, poprzedzona założeniem partii przez mojego imiennika. Posłanka szydzi, że Kukiz jest grajkiem, któremu zabrakło ikry, by zrozumieć, że pojawiła się szansa na wygranie wyborów przez PiS, gdy wybory prezydenckie wygrał antysystemowy (sic!) kandydat. Panna Krysia wyrzuca Kukizowi, ile wlezie, oczerniając go i obrażając, że oszukał ją. Tak, oszukał! Bo liczyła, że partia Kukiza i jego wyborcy, wespół z PiS zmieni Polskę. Okazało się, że pierdoły o patriotyzmie może sobie pretorianka PiS między bajki włożyć. Naiwny Kukiz miał okazać się łakomym i łatwym do rozgryzienia kąskiem, niczym przed laty frajer Lepper, tymczasem stanął pannie Krysi ością w gardle. A Kukiz, jak to Kukiz: stary rockman mający ubaw po pachy zakpił sobie z posłanki tymi słowy:

"Pani Krystyno! Sprawa jest przecież banalnie prosta: Kukiz to agent PO, który miał za zadanie odebranie PiS-owi elektoratu, rozanarchizowanie Państwa a następnie porzucenie tegoż elektoratu. W zamian za to Schetyna obiecał Kukizowi umorzenie kredytu (we frankach). Myślę, że w związku z tym powinna zostać powołana Komisja Śledcza pod przewodnictwem samego Antoniego. I skazać grajka na ... śpiewanie falsetem"

 „Niepokorna” „patriotka” Ewa Stankiewicz wyszła za mąż za Duńczyka, chyba tylko z tego powodu, że w „patriotycznym obozie” nie znalazł godnego siebie frajera. Mam prośbę do znajomych rozczochranej pani Ewy: niech znajdzie dla panny Krysi jakiegoś gorącego Skandynawa. Kominiarza najlepiej…

Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

poniedziałek, 1 czerwca 2015

Kto zapłaci za Światowe Dni Młodzieży?

Do jesiennych wyborów parlamentarnych zostało mało czasu. Platforma wierzy w trzecią wygraną z rzędu, PiS ma nadzieję, że zwycięstwo Andrzeja Dudy w wyborach prezydenckich jest początkiem pasma sukcesów partii. Lewa strona sceny politycznej robi wszystko, by na lata zniknąć z Wiejskiej, nowe inicjatywy są albo niemrawe, albo omijane szerokim łukiem przez media. Z kolei Nowoczesna.pl z nowoczesnością ma tyle wspólnego, co firmujący ją Leszek Balcerowicz. Zakaz finansowania partii z budżetu jest jednym z postulatów nowej partii. Tylko przyklasnąć! Ciekaw jestem, co panowie Petru i Balcerowicz sądzą o zaprzestaniu finansowania kleru z budżetu państwa?

W przyszłym roku Polskę czeka kolejny wydatek: Światowe Dni Młodzieży, które odbędą się w Krakowie, bo tak sobie zażyczył papież Franciszek. Strona polska, rząd, premier, prezydent, czy nawet prymas nie mieli nic do gadania. Wszystko to przy aplauzie mediów, w których na palcach jednej ręki można policzyć dziennikarzy ateistów czy neutralnych światopoglądowo. Głowa obcego państwa, Watykanu, bez konsultacji wskazuje Kraków jako miejsce kościelnej imprezy. Osobiście nie mam nic przeciwko ani wierze, ani uczestnictwie przez wierzących w religijnych obrzędach, nie mam nic przeciwko religijnym imprezom. Wypadałoby jednak, by głowa obcego państwa skonsultowała swój pomysł z głową państwa polskiego, ale czy papież Franciszek będzie zajmował się takimi drobnostkami? Karol Wojtyła dał zielone światło funkcjonariuszom kierowej przez siebie Kkorporacji, by ci uczynili z Polski agendę Watykanu, a z takim tworem mało kto się w świecie liczy, po co więc pytać o zgodę? Strona polska z pocałowaniem reki przyjmie każdą wieść o religijnej imprezie mającej się odbyć w Polsce, z wdzięczności pokryje koszty watykańskiego widzimisię! Zastaw się, a postaw się! A co, niech widzą, że nas stać! Choćby i na kredyt!

Ostatnia impreza miała miejsce w Brazylii i zakończyła się mankiem w wysokości prawie 400 milionów euro! Tamtejszy rząd pokrywał jednak tylko trzecią część kosztów, resztę finansował brazylijski kościół. Tuż po wskazaniu Krakowa przez papieża ważni ludzie polskiego kościoła twierdzili, że ogromną większość kosztów poniesie… kościół właśnie! Tyle że konkretów brak. Wieść gminna niesie, że marząca u sukcesie wyborczym PO obiecała już klerowi na organizację ŚDM złote góry, a gabinet cieni PiS nie chce być gorszy. Jedni i drudzy oddadzą wiele, by spełnić zachcianki metropolity krakowskiego Stanisława Dziwisza. Co prawda za organizację wszystkich ŚDM odpowiada z ramienia Watykanu Papieska Rada ds. Świeckich, a szczególnie jej Sekcja Młodych, ale... W Polsce wszystkim kieruje Dziwisz i jego Komitet. A kto za to wszystko zapłaci i dlaczego nie kościół właśnie?

Jacek Cichocki, szef kancelarii premiera odpowiadający za wizytę Franciszka do Polski, wprost rozpływa się w zachwytach nad współpracą ze stroną kościelną. Czy panowie spotykają się w restauracji „Sowa i przyjaciele”, czy dowiemy się co nieco o podjętych ustaleniach?

Stanisław Dziwisz uważa, że kościół, rząd i władze samorządowe dostrzegają w ŚDM szansę w zmobilizowaniu młodzieży o jeszcze większą troskę o przyszłość narodu. Kler powtarzał takie banały od zawsze i jakoś nic z tego nie wynikło. Przepraszam, zapomniałbym: coraz większe majątki, pieniądze i przywileje dla kleru. Tylko co to ma wspólnego z naiwną, czasem głupią młodzieżą?

 Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)