wtorek, 30 kwietnia 2013

Proszę państwa, 29 kwietnia zakończyła się w rządzie pozytywna szajba

Podobny problem miałem z Januszem Palikotem. Kiedy patrzyłem mu w oczy, widziałem, że jest już gdzieś daleko. Czasami kiedy patrzyłem głęboko w oczy ministra Gowina to widziałem, że jest już daleko-oznajmił po odwołania ministra sprawiedliwości Premier Donald Tusk. Umarł król, niech żyje król, zdają się krzyczeć sympatycy nowego ministra, Marka Biernackiego. Porównanie Gowina do Palikota jest nietrafione i ubliżające, szefowi RP oczywiście. Palikot miał odwagę odejść z PO, złożyć mandat poselski, oraz wiarę, że mu się uda stworzyć coś nowego. Jarosław Gowin nie ma ani wiary, ani zaplecza, ani pomysłu, poza deregulacjami nie jest w stanie nic zaoferować. Gdyby zaproponował taką deregulację polskiej sceny politycznej, która rozbiłaby zabetonowaną sitwę, byłbym pierwszym, który by go poparł. Gowin nigdzie nie odejdzie, nikt za nim nie pójdzie, nic nie stworzy. Donald Tusk i Platfroma Obywatelska mogą spać spokojnie. Konserwatywne skrzydło, któremu przewodzić ma Gowin, nigdzie się nie ruszy. Czy ten konserwatyzm byłego już ministra jest prawdziwym, czy udawany? Złośliwi mówią, że dymisję Gowina wymusili biskupi, których zabolała jego wypowiedź, że stanowisko biskupów, w sprawie odpisu podatkowego na Kościół (negocjowane przez Boniego i biskupów)z punktu widzenia budżetu państwa jest nie do przyjęcia.

Jeszcze kilka dni temu posłowie PiS nie zostawiali suchej nitki na rządzie Donalda Tuska, narzekali, ile wlezie na rząd i premiera. Premier odwołał jednego z ministrów i co się dzieje? PiS ubolewa nad losem Gowina! Za chwile dowiemy się, że Gowin był najlepszym ministrem sprawiedliwości po upadku komuny, a który swym geniuszem przerósł samego Zbigniewa Ziobrę! Rozbawił mnie Mariusz Błaszczak, nieoceniony specjalista od głoszenia publicznych bredni, swoim kłamstwem. Cóż to z kłamstwo, jakie fałszywe świadectwo ogłosił poseł prawy i sprawiedliwy? PO jest partią lewicową, a nawet lewacką- oznajmił radośnie Płaszczak. Panie Płaszczak, nogi proszę leczyć! Czy to próba odwrócenia wyborców od PO, czy raczej od SLD i RP, nie wiem, bo  nie mam pojęcia, jakimi torami biegną myśli katooszołomskich posłów, skoro twierdzą oni, że Jarosław Gowin miał dobre pomysły. Chwałą Bogu, że to czas przeszły!

Veto wobec związków partnerskich, słyszący płacz zamrażanych zarodków, nie dostrzegający przejawów faszyzmu w Polsce (krytykujący antyfaszystowskie inicjatywy), klerykał do szpiku kości, o którym mówi się, że jest ateistą. Śmieszy mnie kłamstwo PiS, jakoby Gowin został odwołany za swoje konserwatywne poglądy. Gdyby tak było, premier nigdy nie powierzyłby mu ministerstwa. W 2011 roku mówiło się, że gabinet Tuska jest pełen ludzi, którzy kilka miesięcy będą zajmowali ministerialne stanowiska. M.in. do nich zaliczano Jarosława Gowina, który nadspodziewanie długo trzymał się stanowiska. Po wyborach parlamentarnych przewidywałem, że premier będzie długo tolerował Gowina w fotelu ministra sprawiedliwości, by skompromitować jego i frakcję konserwatystów PO. I to się Tuskowi udało. Gowin nie miał żadnych sukcesów, naraził się za to wielu środowiskom, forsując swoje głupie i nieodpowiedzialne pomysły. Marek Biernacki nie ma wyjścia, musi zmienić kurs, nie może iść drogą Jarosława Gowina. Swoją drogą zawsze zastanawiałem się, dlaczego Biernacki, doświadczony polityk, nie piastował odpowiedzialnych stanowisk w rządzie Tuska? Szef rządu poznał widocznie starą prawdę przywódców: dobro serwuj poddanym od święta, a szkody i zło na co dzień! Sprawnym politykom powierzaj ministerstwa w ostateczności, po dyletantach pierwszy z brzegu będzie specjalistą na tle poprzednika!

Jarosław Gowin zostanie w PO, partia się nie rozleci, rząd tym bardziej. Grzegorz Schetyna, kiedyś człowiek nr 2 w partii i w rządzie, został zmarginalizowany przez Tuska, a życie toczy się dalej. Nie ma mowy o przejściu konserwatywnego skrzydła PO do PiS. Nic takiego nie nastąpi, z kilku powodów: ambicje Gowina to kierowanie partią, a tego w PiS nie doświadczy. Dwa: konserwatyści PO  to wygodni ludzie, zadowoleni z tego, co mają, nieskorzy do pracy w terenie. Wiedzą, że przynależność do PO gwarantuje im miejsce w Sejmie. Trzy: mało kto z konserwy PO zgadza się z bredniami Macierewicza i smoleńskiej sekty. Cztery: i bez konserwatystów Donald Tusk skleci rząd- SLD wejdzie do koalicji. Pięć: argument najważniejszy: wyborcy Kaczyńskiego nigdy nie wybaczą konserwie PO, że należeli do partii Tuska. Radiomaryjny elektorat nie wybacza. Nie wybaczy słów Gowina : „Nie chciałbym iść tak daleko, ale myślę, że to jest droga do politycznego samobójstwa – to, co robi Jarosław Kaczyński. Samobójstwa nie tylko tego zasłużonego i przed '89, i po '89 roku polityka, ale droga do samobójstwa całej jego formacji politycznej”.

Jeśli masz ochotę i czas, kliknij i wypromuj. Dzięki!

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

CBA, czyli kompromitacja trzech panów K.

Weekend w mediach zdominowały dyskusje o wyroku sądu uniewinniającym Beatę Sawicką, byłą posłankę PO. Sprawę wszyscy znają: kobieta adorowana przez agenta CBA, żigolaka z wyglądu, zachowania i powołania, dziś posła PiS, Tomasza Kaczmarka, dała się mu podejść jak dziecko. Znaki szczególne pana agenta- przydługie włosy, duchowa- fizyczna chyba nie- więź z Mariuszem Kamińskim, b. szefem CBA, odczyty w kościołach, zamiłowanie do luksusu itp. Cech i umiejętności przydatnych państwu pisowski macho o aparycji wiejskiego podrywacza nie posiada. Posiada za to zadatki, by dołączyć do grona skompromitowanych i ośmieszających się asów służb specjalnych, którzy przylgnęli do PiS.

Wyrok jest zaskoczeniem dla PiS. Sąd orzekł, że CBA stosowało nielegalne techniki operacyjne, bezprawnie inwigilując posłankę. Sawicka została uniewinniona z powodu rażących uchybień popełnionych przez CBA w toku czynności operacyjnych. Czynności te podjęto nielegalnie, bo bez istnienia ku temu ustawowych przesłanek prawnych, a następnie wykonywano bez dochowania ustawowych reguł ich dopuszczalności, co dyskwalifikuje zgromadzony materiał dowodowy. A to stanowi złamanie konstytucyjnych zasad demokratycznego państwa prawnego i sprawia, że uzyskane przez CBA materiały operacyjne, jako zdobyte nielegalnie, nie mogą stanowić dowodu winy w postępowaniu karnym. Ale tego zuchy Kamińskiego z CBA nie wiedziały, nie mówiono o tym na spędach pomidorowej Ligi Republikańskiej. Sędzia Rysiński, niczym sędzia Tuleya, naraził się na histeryczne, wściekłe ataki polityków PiS, ich sług poupychanych w mediach, stada "niepokornych" dziennikarzy i innych katooszołomów, orzekając, że demokratyczne państwo prawne wyklucza testowanie uczciwości obywateli, bo jest to domeną państwa totalitarnego. Aż chciałoby się dodać: państwa totalitarnego, które budował Jarosław Kaczyński, ale i to spieprzył.

Mariusz Kamiński, b. szef CBA, biadoli, że nie jest w stanie zaakceptować wyroku sądu. Przydupas Kaczyńskiego, Adam Hofman, łka, że w Polsce nie ma sprawiedliwości. Szczęście będzie, kiedy nie będzie Prawa i Sprawiedliwości, Adamie Narcyzie! To naprawdę ogromna pomyłka, to wyrok zaskakujący i skandaliczny - grzmi poseł amant agent Kaczmarek, polski James Bond, pisowski bawidamek i bawichłoptaś. Według niego pierwsze czynności operacyjne, jakie zostały podjęte w stosunku do Beaty Sawickiej były zatwierdzone przez Prokuratora Generalnego, Zbigniewa Ziobrę, a ten prawnikiem jest, jakich mało! Jarosław Gowin prawie mu dorównuje w dyletanctwie. Dał głos i Yarosław Polskę zbaw: stwierdził pan prezes, że wyrok urąga elementarnemu poczuciu sprawiedliwości. Made in PiS, prezesie? Jedynie Kazimierz Marcinkiewicz, premier z ramienia PiS, bije się w piersi, przepraszając Polaków, że przyłożył ręki do stworzenia CBA. Marcinkiewicz w bezlitosny sposób skomentował obyczaje i profesjonalizm w CBA za Mariusza Kamińskiego: chałtura i kompletny brak profesjonalizmu. Ale jeśli się zatrudnia lowelasów do pracy w CBA, to potem są takie wyniki- podsumował Marcinkiewicz. Tylko tyle i aż tyle. Czyżby swoją krytyką CBA, już wtedy, przed laty, Marcinkiewicz naraził się Kaczyńskiemu i Kamińskiemu? Zapędził się, dzieląc się z nimi swoimi opiniami na temat nieprofesjonalnie kleconej służby, która miała być oczkiem w głowie twórców IV RP, największych szkodników Polski po 1989 roku? Premier Marcinkiewicz 7 lipca 2006 roku podał się do dymisji, dzień po tym, jak funkcję pełnomocnika pełnomocnik ds. organizacji CBA objął Mariusz Kamiński. Taki mały zbieg okoliczności.

Wg metryki dorośli, w rzeczywistości dzieci w piaskownicy. Tacy są trzej panowie K: Kaczmarek, Kamiński i Kaczyński. Kaczmarek pokazał, czym była dla niego służba dla państwa: szmal, szpan, wóda, kobiety i imprezy. Kamiński, wielki szef... Jakież to pan szczurowaty posiada umiejętności, gdzie je nabył? Spacerując po ulicach za komuny w śmiechu wartych pikietach, ciskając jajkami w pomniki, w prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, krzycząc precz z komuną pod domem gen. Jaruzelskiego? Halo, panie Macierewicz, gdzie pan jest, gdzie się podziałeś wielki specjalisto od samolotów? Nie protestowałeś, że nie elita, a gówniażeria obsiadła najwyższe stołki w służbie specjalnej? Prawda, WASZA elita jest elitą, wasza i tylko wasza, wszyscy inni to sługi Putina, Merkelowej, oraz wtyki Palikota! Kaczyński zaś... Żoliborski kacyk na poły spełnił swe marzenie z dzieciństwa, by zbudować służbę na wzór znienawidzonej rzekomo, a podziwianej przez PiS. nieboszczki SB, ale nie przewidział, że jego chłopcy z piaskownicy nie podołają zadaniu, że są za mali, by wyśledzić korupcję, wytropić i zniszczyć mityczny "układ". Nie potrafili tego zrobić harcerzyki Kamińskiego, byli zdolni jedynie do dziecinnych prowokacji i niczego innego. Nie potrafili podejść państwa Kwaśniewskich, ośmieszyli się z Marczuk, Sawicką, Wądołowskim, Garlickim... Ze wszystkimi! Co udało się CBA Mariusza Kamińskiego? Wydać furę pieniędzy, m.in. na premie dla swoich.

Jarosław Kaczyński i jego ferajna pozostaną bezkarni, włos z głowy nie spadnie Kamińskiemu i Kaczmarkowi, premier Donald Tusk nie zrobi nic, by ludzie ci ponieśli konsekwencje swoich bezprawnych działań. Bez PiS nie będzie PO, bez Kaczyńskiego skończy się Tusk, który woli podać do sądu nie Macierewicza za jego smoleńskie brednie, nie Kamińskiego za nielegalne działania, kiedy kierował Biurem, lecz Jerzego Urbana za primaaprilisowy żart. Kaczyński marzy o powrocie do władzy, w 2015 roku, najlepiej na osiem lat. Wtedy powrócą na wokandę pewne sprawy, zmieni się orzeczenia sądów, zlustruje sędziów trzy pokolenia wstecz, ktoś trafi za kraty, ktoś popełni samobójstwo itp.

Wyrok uniewinniający Beatę Sawicką ogłoszono w przeddzień rocznicy śmierci b. posłanki SLD, Barbary Blidy, ofiary IV RP.

Jeśli masz ochotę i czas, kliknij i wypromuj. Dzięki!

piątek, 26 kwietnia 2013

Nowoczesny katolicki poseł z antyklerykalnego Ruchu Palikota

Michał Kabaciński, dwudziestoparoletni poseł Ruchu Palikota, zmienił stan cywilny, od niedawna jest szczęśliwym mężem Pauliny. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie jeden, mały szczegół: poseł zawarł ślub kościelny. Antyklerykał, mylnie określany mianem wojującego ateisty stanął przed ołtarzem, w kościele. Przyjął sakramenty w zimnym, ponurym gmaszysku z rak księdza katolickiego, reprezentującego Kościół, którego władzę, przywileje i bezkarność ukrócić chce podobno Ruch Palikota. Szef partii nie widzi nic złego i niestosownego w kościelnym obrządku posła, bo… Ruch Palikota nie walczy z Bogiem! Gdzieś się zgubiłem, czegoś nie rozumiem: sakramentu udzielił nie Bóg, lecz ksiądz, młoda para nie była w kościele sama, dyrygował wszystkim pan w sukience. Pan poseł, co jest tajemnicą poliszynela, jest osobą wierzącą, natomiast nie chodzi do kościoła. Uważa się za katolika i antyklerykała, jest wierzącym niepraktykującym. Jest za, a nawet przeciw! Widać pan poseł dostrzegł, z której strony wieje wiatr, choć zatęchły i skostniały; wszak ostatnie sondaże pokazują, że księża, policjanci i dziennikarze cieszą się największym zaufaniem społeczeństwa! Ksiądz, który udzielił ślubu młodej parze, świetnie się bawił na przyjęciu weselnym w czterogwiazdkowym hotelu w Zamościu, gdzie hucznie imprezowali weselnicy. Może ksiądz jest przyjacielem rodziny? A może tak polubił posła, bądź jego małżonkę? Może zakochał się? Nie, nie w młodej parze, lecz antyklerykalnym programie Kabacińskiego!

Znajomi mają zdania podzielone: ręce zacierają ci, którzy od początku trzymali się daleko od Janusza Palikota, twierdząc, że jego antyklerykalizm jest farbowany, że na palcach jednej ręki wymienić można nieklerykalnych posłów w jego partii. Inni wzruszają ramionami, nie widzą nic niestosownego w zachowaniu posła Kabacińskiego. Jeszcze inni nie zostawiają na nim suchej nitki. Są jednak i tacy, którzy oznajmili, że ich głosu Janusz Palikot już nie odzyska. Zawiedli się na gówniarzu z Lublina, który co innego mówi, a co innego robi. A co myśli? Sam poseł nie chce komentować swego ślubu, tłumacząc, że nie jest celebrytą, unika rozgłosu, że to jego prywatna sprawa i nie ma to nic wspólnego z polityką. I tu się pan poseł myli! Nie jest tak, że przed kamerami, w Sejmie, czy na pikietach organizowanych przez RP poseł jawi się jako wielki antyklerykał, a w domowych pieleszach jest przykładnym Polakiem- katolikiem, słuchającym od czasu do czasu Radia Maryja, biegającym do kościółka co niedzielę i przyjmującego proboszcza po kolędzie! Bo jest to dziecinada, nie antyklerykalizm! Widać zabawa jest coraz bardziej powszechna u młodych posłów… Mnie tylko nurtuje pewna myśl: po co w takim razie zaangażowanie RP w akcję apostazji, namawianie do występowania z szeregów Kościoła, kiedy sami posłowie nie zerwali religijnych więzów?

Rzecznik prasowy archidiecezji lubelskiej, ks. Podstawka, z troskliwą, ojcowską miłością wypowiada się o pośle Michale Kabacińskim. Niewykluczone, że koperta dla udzielającego ślub była pokaźnych rozmiarów, a żal posła za antyklerykalne, pomarańczowe grzechy był tak wielki, że darowano mu pokutę. Może na rozmowie kanoniczno- duszpasterskiej i naukach przedmałżeńskich emitowano posłowi filmy pewnej treści, jak mówią złośliwi? Ciekawi mnie, czy te „nauki” przedmałżeńskie poseł będzie wprowadzał w życie i pożycie?


Kpią w najlepsze internauci:

Mamusia na ślub naciskała! 
Żona chciała, rodzina chciała, to wziął. 
Trafił się, jak to nazywa takich papież Franciszek, jakiś karierowicz i za kopertę udzielił takiemu komuś ślubu. 
Może teścia kazali się przestać wygłupiać? 
Taki gimnazjalny antyklerykał. 
Może mama kazała mu wziąć :)
Komunista - dopóki nie dorobi się własnych pieniędzy. Ateista - dopóki nie musi iść z rodziną do Kościółka.
Czy aby spełnił warunki stawiane przez Kościół przy ślubie ,bo wydaje mi się,że to czysta hipokryzja- Panu Bogu świeczkę a diabłu ogarek.
Kolejny bezideowiec... 
Coś jak pewien wójt z peezelu, który "kosi" okoliczne panie, u którego dzień bez łapówki to dzień stracony, który ludzi ma za szmaty. 
A ten mięczak od spalonego kota to nawet temu "wójtowi" do pięt nie dorasta... smutne. 
Może jego Paryż wart jest mszy? 
Kościelny ślub oceniam dobrze. Zostawmy Kabacińskiego, moim zdaniem zachował się teraz normalnie. 

Nie o takie nowoczesne państwo walczą wyborcy Ruchu Palikota...Antyklerykalizm jest przeciwstawny wobec klerykalizmu, krytyczny wobec przywilejów i władzy kleru w przestrzeni publicznej, często mylony jest z ateizmem. Wyborcy RP sprawili, że partia Palikota stała się on trzecią siłą w Sejmie głownie poprzez wiarę, że Palikotowi rzeczywiście zależy na świeckim państwie, a jego antyklerykalne postulaty nie są wyświechtane. Kiedy przyglądam się poczynaniom posłów RP, to widzę antyklerykalnego z krwi i kości Rozenka, Kotlińskiego, Ryfińskiego, Cedzyńskiego i kilku innych, którzy niczego nie udają. Zawsze sądziłem- i będę sądził- że antyklerykał trzyma się z dala od klechów, kościołów, tego całego cyrku made in Watykan. Antyklerykałem się jest, a nie bywa. Znajoma z Lublina, rozeznana w tamtejszych realiach, antagonistka Palikota od zawsze, dowodziła, że jego inicjatywa nowoczesnego państwa ma na celu jedno: zebrać jak najwięcej antyklerykałów i ateistów pod swoją banderę, zrobić wynik wyborczy, po czym ośmieszyć ich wszystkich i skompromitować, by raz na zawsze stłamsić ruch antyklerykalny. A co potem?- pytam się. Potem sobie wyjedzie na Bahama i będzie się śmiał z naiwnych.
 

Jeśli masz ochotę i czas, kliknij i wypromuj. Dzięki!

środa, 24 kwietnia 2013

Katecheza we Wsi Kościelnej

Trójka gimnazjalistów trzeciej klasy z Kościelnej Wsi zrezygnowała z lekcji religii. Religii katolickiej oczywiście, w szkołach żadnej innej się nie naucza. Wieść gminna niesie, że po ich decyzji szału dostały katechetka i dyrektorka szkoły. Rozmodlone panie miały wezwać do gabinetu dyrektorki krnąbrnych, nieposłusznych młodych ludzi, by przemówić im do rozsądku. Zapomniały, że rozsądni ludzi trzymają się z daleka od katolickich bajek, więc zbędny ich trud. Dewotki wezwały na pomoc miejscowego proboszcza, ale widok faceta w czarnej sukience nie działa paraliżującą, lecz wywołuje śmiech.Kto wie, może klecha przybiegł z radosną nowiną, że zabawy z pianką/bitą śmietaną na kolanach nie mają podtekstów seksualnych? Przed paroma laty mianem "rozwydrzonych smarkaczy" nazwał grupkę licealistów, żądających usunięcia religijnych symboli z klasy, radiomaryjny dewota, Legutko. Wyrok sądu zmusił go do przeprosin.

Przeglądam stronę internetową http://gimnazjum.szkola-koscielnawies.pl/nauczyciele/ i nie widzę wśród ciał pedagogicznych księdza. Dziwna to sytuacja, w której dyrektorka podkreślająca świeckość szkoły, wzywa na pomoc księdza. To uwłacza godności nie tylko świeckiej palcówce i nauczycielom, ale także i uczniom. Nikt nie ma prawa wywierać jakiejkolwiek formy nacisku na młodzież, wywierać presji, zmuszać do uczęszczania na lekcje niepotrzebnej religii, której „nauki” nie są pomocne w życiu! Religia stawia przed wiernymi problemy, nieznane ateistom, ewangelikom, czy antyklerykałom. Kościelna Wieś i jej grono pedagogiczne nie odkryło tej prawdy? Może i odkryło, stara się jednak, by nie zapoznała się z nią edukowana młodzież. Taka mała, katolicka autocenzura. Na niegodziwość i próbę łamania prawa zareagował poseł Ruchu Palikota, Armand Ryfiński. Na efekty jego działań nie przyszło długo czekać: „Szkoła w Kościelnej Wsi jest szkołą świecką, do której uczęszczają uczniowie o różnych wyznaniach. Każdy uczeń bez względu na swoją wiarę jest otoczony szacunkiem. Dyrektor szkoły absolutnie nie ingeruje w wyznania religijne uczniów. Jeśli jednak otrzymuje niepokojące sygnały dotyczące zachowania się pedagogów podczas zajęć – w tym wypadku katechety, podejmuje natychmiastowe kroki w celu wyjaśnienia zaistniałych nieprawidłowości, co miało miejsce. Rozmowa z uczniami nie dotyczyła ich wyznania, tylko postępowania katechety, które doprowadziło do złego samopoczucia uczniów i rezygnacji z lekcji religii"- wyjaśnia dyrektorka szkoły. Mnie interesuje przebieg i wynik rozmowy pani dyrektor z katechetką: czy zasugerowała nawiedzonej nauczycielce, że jej umiejętności pedagogiczne wymagają podniesienia, że nie sprawdza się na stanowisku, wymaga dokształcenia, ma zły wpływ na młodzież?

Konstytucja RP stanowi, że każdy jest obowiązany szanować wolności i prawa innych. Nikogo nie wolno zmuszać do czynienia tego, czego prawo mu nie nakazuje. Nikt nie może być dyskryminowany w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny. Każdemu zapewnia się wolność sumienia i religii. Religia kościoła lub innego związku wyznaniowego o uregulowanej sytuacji prawnej może być przedmiotem nauczania w szkole, przy czym nie może być naruszona wolność sumienia i religii innych osób. Nikt nie może być zmuszany do uczestniczenia ani do nieuczestniczenia w praktykach religijnych. Mam dziwne podejrzenie, połączone z pewnością, że pani dyrektor, wespół z katechetką z Kościelnej Wsi, zapisów Konstytucji nie znają, bądź mają ją w… poważaniu. Czyżby były gorącymi zwolenniczkami Europy Minus plus Rydzyk, tworu „trzech tenorów”, Kaczyńskiego, Jurka i Olszewskiego? Niezbadane są wyroki.

P.S. Wysłałem maila do p. dyrektor, po dziś dzień nie otrzymałem odpowiedzi. Jednakże wczoraj, w godzinach wieczornych, pod jednym z moich tekstów pojawił się napis, nakreślony „anonimową” ręką: „ Lewacy... wasz czas jest policzony...”.

 A jest, jest, patrząc na kondycję ojca i jego zdrowie, które przejąłem, dożyję sędziwego wieku!:) 

Jeśli masz ochotę i czas, kliknij i wypromuj. Dzięki!

wtorek, 23 kwietnia 2013

KULejąca uczelnia

W dobie kryzysu, spodziewanej klęski nieurodzaju i innych nieszczęść, wiszących nad Polską, katecheci powinni rozwiązać umowy o pracę i zatrudnić się w ramach wolontariatu, lub przekazywać znaczną część wynagrodzenia na rzecz ubogich, wykluczonych i bezdomnych. Mam na myśli katechetów w sutannach i habitach. Antyklerykalny populizm? Skąd! To dla dobra wspólnego: skoro rektor KUL, ks. Antoni Dębiński namawia kolegów po fachu, by zrezygnowali z części uposażeń, jakie pobierają z tytułu zatrudniania w katolickiej uczelni, nic nie stoi na przeszkodzie, by nie była to akcja lokalna, lecz ogólnopolska. Rektor prosi też o większe wpłaty na Towarzystwo Przyjaciół KUL. Dramatyczne wołanie na puszczy, które pozostanie bez odzewu, spotka się najwyżej ze wzruszeniem koloratkowych ramion. Nawet nienarodzone dziecko wie, że pan w sutannie woli brać, niż dawać. Trafiła kosa na kamień!

Śmieszy mnie argument rektora, jakoby KUL od czasu, kiedy trafił na garnuszek państwa, przezywał kłopoty finansowe! Może jeszcze dopłaca do biznesu? Skromne rzekomo środki nie pozwalają sukienkowym uczonym na harmonijny rozwój uniwersytetu, oraz na zaspokajanie bieżących potrzeb uczelni. Nóż się w kieszeni otwiera, bynajmniej nie na skąpstwo państwa, lecz rozrzutność klechów! Tu nie idzie o ileś tam tysięcy rocznie, lecz grube miliony! Czyżby panowie księża inkasowali tak astronomiczne sumy za swoją pracę, że rujnują budżet uczelni? Rektor płacze, że w kraju powstaje coraz więcej uczelni teologicznych, a biskupi wolą tam przekazywać datki niż na KUL. Skąd biorą na to pieniądze, skoro sami zarabiają mizerne grosze, a lud ponoć słabo daje na tacę?

W 1991 roku, z inicjatywy klerykała Stelmachowskiego, uchwalono ustawę o finansowaniu KUL, bo tak życzyli sobie biskupi katoliccy. Wprowadzenie publicznoprawnego finansowania KUL w 1991 r. było uzasadniane przede wszystkim upaństwowieniem liczącego około 7 tysięcy ha majątku rolnego Fundacji Potulickich, będącego jednym z głównych źródeł finansowania KUL. Tymczasem w jakiś czas później pamiętna Komisja Majątkowa przekazała na rzecz KUL całe Państwowe Gospodarstwo Rolne w Potulicach, o powierzchni 8 tys. ha. Oczywiście finansowania publicznego, które w tej sytuacji straciło swoją rację bytu, nie wycofano. Kto by się ośmielił? Strachliwi, klerykalni politycy, zginający karki przed biskupami? 19 grudnia 2007 r. prezydent Lech Kaczyński wniósł do laski marszałkowskiej projekt zmiany ustawy o finansowaniu KUL, rozciągający finansowanie z publicznych pieniędzy również inwestycji budowlanych KUL. Inne uczelnie, niekatolickie, mogą pomarzyć o takich bonusach. Nieliczni wiedzą, że od ub. roku kierunek filozofia na KUL dostaje specjalne dofinansowanie z ministerstwa nauki. Pieniądze z dotacji projakościowej przyznano ledwie 28 kierunkom w kraju. Filozofia KUL to jedyny wyróżniony wydział w Lublinie, tak na marginesie. Każdy z nagrodzonych kierunków przez najbliższe trzy lata będzie otrzymywał nawet milion złotych rocznie. Jakoś tak się w Polsce składa, że unijne dofinansowania, bonusy i nagrody otrzymują w większości katolickie uczelnie, kontrolowane nie przez państwo, lecz Kościół.

KUL robi bokami, pomimo wielomilionowych, państwowych dotacji? To niech ich nie bierze, nikt nie zmusza! Pora, by nie tylko minister oświaty, ale i prokurator wziął na celownik kościelną uczelnię! Państwo, podatnik, płaci, więc powinien wymagać, bez taryfy ulgowej. Jeśli sukienkowym nie opłaca się prowadzenie uczelni, to nic nie stoi na przeszkodzie, by jej działalność zlikwidować, wielkiej straty nie będzie. Kiedy biskupi podadzą do sądu ministra finansów, niezbyt dbającego o to, by kiesa lubelskiej uczelni była pełna, domagać się znacznie większych dotacji?

Jeśli masz ochotę i czas, kliknij i wypromuj. Dzięki!

 

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Kaczyński jak Wissarionowicz

Leszek Miller przeżywa ciężkie chwile, nie tylko z powodu Janusza Palikota, Ryszarda Kalisza, szorstkiej przyjaźni Aleksandra Kwaśniewskiego. Żyrardów, rodzinne miasto szefa SLD, nawiedził w sobotę Jarosław Kaczyński. Wizyta takiego cudaka potrafi przyprawić o zawała serca, ze śmiechu oczywiście. Tylu limuzyn z ochroniarzami, czuwających nad bezpieczeństwem prezesa PiS, nie pamiętają najstarsi mieszkańcy Żyrardowa! Szyk, luksus, arystokracja, klękajcie narody! Z drogi, śledzie, Jarosław, Polskę zbaw, jedzie! 10 kwietnia przemysł propagandy smoleńskiej, kontrolowany przez szefa PiS, sprzedał nieco gadżetów wiadomej treści, zatem pora wydać zarobione pieniążki.

Kampania wyborcza PiS trwa od 10 kwietnia 2010 roku, od czasu katastrofy smoleńskiej. Wg Antoniego Macierewicza- zamachu smoleńskiego. Wizytacja Kaczyńskiego w rodzinnym mieście Millera nie jest przypadkowa: to szef SLD złożył doniesienie do prokuratury, mając już dość bredni i teorii spiskowych Macierewicza. Kaczyński przyjechał z nadzieją mącenia w głowach mieszkańców miasteczka, rządzonego przez prawicę, pouczać. Pouczać, czyli prowadzić monolog- Kaczyński z wyborcami nie rozmawia, przedstawia im swe prawdy objawione- w jaki sposób PiS ma wygrać wybory: poprzez ruch pilnowania wyborów. Wtedy- i tylko wtedy, podkreślił Kaczyński- PiS może zagwarantować, że wyniki wyborów będą zgodne z rzeczywistością. Czytaj: z pobożnymi życzeniami prezesa PiS, który dysponuje badaniami, z których wynika, że jego partia cieszy się poparciem rzędu 50%! Ciemny lud to kupi? Radiomaryjny, z pewnością. Ale ten lud jest już coraz mniej liczny.

Kto miałby tworzyć Kaczyński ruch pilnowania wyborów? Sami Polacy- patrioci- radiomaryjni katolicy: oprócz apolitycznego, jak zawsze, PiS miałyby go tworzyć środowiska związane z Radiem Maryja, kluby "Gazety Polskiej", stowarzyszenie Solidarni 2010, Ruch Społeczny im. Lecha Kaczyńskiego.Kiboli brak w tym towarzystwie, narodowców i ministrantów, panie Kaczyński! Jarosław chyba na dobre odstawił lekarstwa, powtarza stare, wyświechtane dyrdymały: „W każdym lokalu wyborczym musi być odważny pełnomocnik, który będzie pilnował do rana liczenia głosów i sfotografuje obwieszczenia wyborcze. Wyniki sami musimy podliczać. Do tego dobrze by było, by pod każdym lokalem byli ludzie gotowi tam stać całą noc, żeby ten, kto jest w środku, miał poczucie, że jest wspierany. Tylko wtedy jesteśmy w stanie zagwarantować, że wyniki wyborcze będą zgodne z rzeczywistością”- raczył wyjaśnić zgromadzonym. Poza tym wie, jak wyprowadzić Polskę z kryzysu, stworzyć nowe miejsca pracy itp. fantazje. Dlaczego nie rozwiązał tych problemów, kiedy był premierem? Poprawił humor mieszkańcom pan prezes… do dziś się z niego śmieją! Stare babcie wspominają z sentymentem dawne, dobre czasy, w których Józef Stalin wypowiedział swoją słynną maksymę: nieważne, kto głosuje, ważne, kto liczy głosy! Nieważne, kto czuwa nad prawidłowym przebiegiem wyborów, ważne, by czuwał nad nim PiS. Kaczyński udowadnia, że czerpanie z dorobku dyktatorów, autokratów i systemów totalitarnych nie są jednorazowym wybrykiem, lecz normą.

Zapędy Kaczyńskiego na przebieg wyborów, nad którymi czuwa PKW, są znane od dawna. Przed ostatnimi wyborami parlamentarnymi w lokalach wyborczych mieli panoszyć się komisarze PiS, nazywanie mężami zaufania. Ba, w każdej komisji wyborczej miałby znakować się człowiek PiS! Wytyczne „góry” były jasne: mąż zaufania Prawa i Sprawiedliwości musi być wyczulony na tak sympatyczne gesty innych członków komisji, jak propozycja poczęstunku. Powinien mieć własny długopis, notes, telefon komórkowy, aparat fotograficzny, prowiant (w tym termos z herbatą lub kawą), tabletki przeciwbólowe. No i oczy dookoła głowy. Oszust może czaić się wszędzie. Wszędzie! Jak to, w katolickiej Polsce, w lokalach wyborczych, w których na ścianie wisi katolicki krzyż?! Toż to obrazą uczuć religijnych pachnie! Kiedy kolejny raz usłyszę, że w Polsce rządzi sojusz fałszowania wyborów? Kiedy Kaczyński otwarcie powie, że wybory sfałszowane nie będą wtedy, kiedy głosy będą liczone na Nowogrodzkiej, w biurach posłów PiS, bądź w siedzibie Radia Maryja?

Stopa bezrobocia na koniec grudnia minionego roku w powiecie żyrardowskim wyniosła 15,2 proc. i jest to wzrost o 1,5 punktu procentowego – na koniec 2011 roku było to 13,7 proc. W liczbach  oznacza to zasilenie lokalnej armii bezrobotnych o kolejne 420 osób. Młodzi bezrobotni – ludzie do 25 lat, stanowią 18,9 proc. wszystkich zarejestrowanych. 2072 osoby – 51,2 proc. - są bezrobotne długotrwale i ich liczba w porównani z końcem 2011 roku zwiększyła się o 340. O 122 osoby – z 1204 do 1326 - zwiększyła się grupa bezrobotnych nie posiadających żadnych kwalifikacji zawodowych. Los tych ludzi nie obchodzi Kaczyńskiego. Jego martwi, by wmówić tym ludziom stek bzdur, zmusić, by wierzyli w „zamach” smoleński i oddawali głos na PiS.

Jeśli masz ochotę i czas, kliknij i wypromuj. Dzięki!

 

piątek, 19 kwietnia 2013

Matura z egzorcyzmów?

Chcesz mieć piątkę z religii? Nic trudnego! Roi się od wycieczek do Częstochowy, na które zwabiane są niczego nieświadome dziatki szkolne, a które oferują nastolatkom ocenę bardzo dobrą z lekcji religii. Jest tylko jeden, mały warunek: młodzież musi wziąć udział w egzorcyzmach. Nie wie: śmiać się, czy płakać Nie wiem, czy młodzi ludzie, biorący udział w katolickich szopkach, podczas których pan w sukience rzekomo wypędza demona z opętanego, są medium, czy jedynie widzami. Po nielicznych jeszcze przypadkach z wycieczkami na egzorcyzmy doszedł kolejny: katechetka z łódzkiego gimnazjum zaprasza podopiecznych, których naucza religii, na pokaz wypędzania szatana. Reakcja młodzieży? Śmiech! Mam nadzieję, że młody narybek podobnie reaguje, kiedy widzi pajaca w sukience, nazywanego księdzem.

Na pewno są wśród uczniów i tacy, którzy opowieści o egzorcyzmach się zlękli, wynudzili, ale i zaciekawili. Rodzice młodzieży zareagowali ostro: nie życzą sobie, by ich pociechy brały udział w bajkowych gusłach, nie ma mowy, by włóczyły się po nocach i tułały po Polsce. Katechetka szybciutko się schytrzyła: to nie będą egzorcyzmy, ale… modlitwa za uzdrowienie! Nie będzie żadnych egzorcyzmów. Modlitwa o uzdrowienie jest bardzo silna. Może się zdarzyć, że ktoś, kto miał kontakt z dużym złem, dziwnie zareaguje. Członkowie wspólnoty rozeznają, czy reakcja ma związek z obecnością złego. Jeśli tak się stanie, taka osoba wychodzi ze świątyni i prowadzi nad nią modlitwę- tyle katechetka. Czy to już dom wariatów, czy jeszcze nie? Osiągamy maksymalny poziom idiotyzmu w polskiej edukacji, czy taż już dawno go przekroczyliśmy? Kiedy kuchennymi drzwiami wprowadzano religię do szkół, kler doskonale wiedział, co czyni, w przeciwieństwie do naiwnych władz. Obecnie w Polsce „naucza” religii ok. 30 tys. osób. Ile wśród nich jest takich nawiedzonych, jak ta łódzka, katechetek, ilu na lekcjach opowiada o egzorcyzmach, ilu przepytuje z audycji Radia Maryja, ilu pyta o program z TV Trwam, ilu dopytuje o zajęcia i światopogląd rodziców, ilu wreszcie kocha zabawy z bitą śmietaną/pianką do golenia na kolanach? Gdzie jest oświatowy nadzór? Prawda, co może minister, kiedy nie on zatwierdza treści, tłoczone do głów młodzieży, co może dyrektor szkoły, któremu miejscowy biskup narzuca tego i tego katechetę? Jeśli od dwóch lat jest dostępna na rynku układanka dla dzieci, z której dowiadują się one, że w Smoleńsku, w wyniku zamachu, zginęła prezydencka para, to dziwi kogoś, co się dzieje na lekcjach religii?Zatem pora i na egzorcyzmy! Nie po to czeka armia egzorcystów, coraz bardziej powiększająca się, by siedzieli bez zajęcia. Szatan działa, trzeba go okiełznać, walczyć z nim! A jak go nie ma, nikogo nie opętał? Już ich, egzorcystów i katechetów, głowa, by młodzież w to uwierzyła! A propos: czy dziatki szkolne są już przepytywane, czy prenumerują "Egzorcystę"?

Nauka religii w szkołach jest dotowana, ale mówi się, że jest to koszt systemu edukacji. Dlaczego? Bo podobno nauka religii to prawo, której życzą sobie rodzice. Wszyscy powołują się na zapisy konkordatu, o jednym zapominając: został on ratyfikowany w 1998 roku. Więc w latach 1989- 1998 nauka religii w szkołach była nielegalna, regulowana przez rozporządzenie, zamiast stosowną ustawą? Może pora, by państwo wystąpiło o odszkodowanie, podało do sądu winnych wprowadzenia religii do szkół? Znajdzie się odważny? Może premier, który za primaaprilisowy żart pozywa tygodnik "Nie"?

Art. 1 konkordatu mówi:

Rzeczpospolita Polska i Stolica Apostolska potwierdzają, że Państwo i Kościół katolicki są — każde w swej dziedzinie — niezależne i autonomiczne oraz zobowiązują się do pełnego poszanowania tej zasady we wzajemnych stosunkach i we współdziałaniu dla rozwoju człowieka i dobra wspólnego. Wyświechtany, pusty zapis, istniejący jedynie na papierze. O jakiej autonomii mowa, kiedy w szkołach panoszy się kler i katecheci, których utrzymuje nie Kościół, lecz państwo? Jakaż to autonomia, kiedy państwo łoży na Kościół? Autonomia to, przede wszystkim, niezależność finansowa! Dalej: art. 12 konkordatu stanowi:

1. Uznając prawo rodziców do religijnego wychowania dzieci oraz zasadę tolerancji Państwo gwarantuje, że szkoły publiczne podstawowe i ponadpodstawowe oraz przedszkola, prowadzone przez organy administracji państwowej i samorządowej, organizują zgodnie z wolą zainteresowanych naukę religii w ramach planu zajęć szkolnych i przedszkolnych. 
2. Program nauczania religii katolickiej oraz podręczniki opracowuje władza kościelna i podaje je do wiadomości kompetentnej władzy państwowej. 
3. Nauczyciele religii muszą posiadać upoważnienie (missio canonica) od biskupa diecezjalnego. Cofnięcie tego upoważnienia oznacza utratę prawa do nauczania religii. Kryteria wykształcenia pedagogicznego oraz forma i tryb uzupełniania tego wykształcenia będą przedmiotem uzgodnień kompetentnych władz państwowych z Konferencją Episkopatu Polski. 
4. W sprawach treści nauczania i wychowania religijnego nauczyciele religii podlegają przepisom i zarządzeniom kościelnym, a w innych sprawach przepisom państwowym.

Rola państwa w tym katolickim cyrku? Milczeć, nie kontrolować, nie wymagać, oraz płacić, płacić, jeszcze raz płacić! Jakie byłby pensje nauczycieli, o ile wyższe, gdyby państwo nie utrzymywałoby stada pasożytów, zwanych katechetami? W konkordacie nie ma słowa o tym, że to państwo polskie ma ponosić koszta katechezy! Nigdzie nie ma o tym słowa! Nie ma więc sensu bawić się w akcje stop religii w szkole, bo to nic nie da. Stanie się tak, że będzie poza szkołą, ale i tak na nasz koszt. Religia w szkole… proszę bardzo! Tylko niech płaci za nią Kościół, Watykan ma duuużo zasobów, a papież Franciszek chce Kościoła ubogiego.

Z listu episkopatu Polski, z okazji 20 rocznicy powrotu religii do szkół:  

Katecheza, będąc nośnikiem podstawowych i uniwersalnych wartości, wzbogaca cały proces wychowawczy człowieka. Wbrew niekiedy bardzo krzywdzącym opiniom i fałszywym założeniom, nauczanie religii w szkole niesie ze sobą istotne walory wychowawcze. Nie da się w pełni wychować człowieka bez uwzględnienia także jego sfery religijnej. Zostało to już zauważone w instrukcji wprowadzającej naukę religii w szkole: Otwarcie się na religię oraz na chrześcijańskie wartości etyczne będzie istotnym wzbogaceniem tego procesu i przyczyni się do ukształtowania właściwych postaw młodego pokolenia Polaków… 

Jeśli masz ochotę i czas, kliknij i wypromuj. Dzięki! 


czwartek, 18 kwietnia 2013

Czarny Piotruś

Wielkie halo zapanowało, jakby świat się skończył, kiedy na wczorajszej konferencji, w otoczeniu polityków związanych z SLD, wystąpił Piotr Tymochowicz. Pamięć ludzka jest dobra, ale krótka, wypada więc przypomnieć, że:

-już przed ubiegłorocznym, majowym Kongresem RP drogi Piotra i Janusza się rozeszły. Rzuciłem Palikota dla Millera, wyznał wtedy Tymochowicz. Dlaczego? Palikot obrał złą drogę. Zarówno jeśli chodzi o strategię polityczną, jak i podejście do ludzi. Nie wypada mi zamieszczać komentarzy ludzi, zdziwionych decyzją Piotra. Roi się tam od przekleństw.

-Piotr ma za sobą pracę m.in. dla Stana Tymińskiego, Mariana Krzaklewskiego, Michała Kamińskiego, Andrzeja Leppera, Janusza Palikota. Dziś pracuje dla Leszka Millera. Jutro dla PO? Niewykluczone...

-Nie zrobię numeru, że nagle będę doradzać SLD. Za dużo wiem o Januszu Palikocie, o jego ludziach. Nie są to rzeczy negatywne, ale miałem dostęp do poufnych informacji i sam bym się źle czuł, gdybym za parę lat pracował dla kogoś innego- wyznał Tymochowicz po wyborach parlamentarnych w 2011 roku...

-Palikot to większy cynik, niż ja sam- słowa Piotra Tymochowicza, po zakończeniu współpracy z Palikotem, zastanowiły mnie. Czyżby Piotr odkrył Amerykę? Tymochowicz podkreślał, że Palikot zbyt angażuje się w dziedzinę wizerunku, staje się PR-owcem, a nie politykiem.

-Uważam, że mamy debilne społeczeństwo. Nie gówniane, ale debilne. Przepraszam, że to powiem, ale po wyborach mogę sobie na to pozwolić. Kiedy patrzę na 30 proc. poparcia dla PiS nadal uważam, że jest debilne- zdradził trochę mniejszy cynik Tymochowicz.

Trochę mniejszy cynik, Piotr Tymochowicz, znokautował Pawła Kukiza, który żali się, że mu źle w Polsce:

Idiota Dostojny
choć nie Dostojewskiego
czyli swojski, głupi, zbrojny....
Proszę Państwa oto Twarz ....
ni to grabarz, ni to szklarz ...

Wkurw w artyście bierze górę,
Kiedy wierzy w każdą bzdurę
Bo to polski Patriota
krótko: Pieniacz Idiota
Wszystko rozumiem, ale mieć pretensje do .... rządu, partii, premiera i ch..wie kogo o to, że nie ma stabilizacji, w szczególności artystycznej ? Drogi Kukizie Pawle - patriotyczny filozofie polskiej myśli artystycznej - a proś o azyl w Ambasadzie Korei Północnej - tam będziesz miał stabilizację zajebistą ....
Piotr zaapelował również, by zorganizować zbiórkę pieniędzy na szczytny cel. tj, na psychiatrę dla poczciwego Mikke Korwina. Nie lepiej zrobić z nich większy użytek, tj wyrzucić je w błoto?

-SLD przejmie władzę, to jest logiczne. PO po raz trzeci nie wygra, a Ruch Palikota nie stworzy na tyle silnych struktur. Ludzie pozwolą, żeby do władzy wróciło PiS- przepowiada Tymochowicz. Hmm... czyli będzie po staremu: Samoobrona nie wygrała wyborów, nie wygrał ich RP, a w następnych wygra PiS, czyli... przegra SLD!

-Jest to jakaś strata. Ale kim naprawdę jest Piotr Tymochowicz, mówi jego działalność. Większy PR robi wokół siebie niż dla swojego klienta – komentował postawę Tymochowicza poseł RP Roman Kotliński.

-Uważam za konieczne powiedzieć szczerze, że mój były klient nie jest fałszywy, nie jest oszustem. Wierzę w jego dobre intencje. Inna sprawa, czy okażą się słuszne oraz czy zmieni on jakoś polską rzeczywistość.Palikot zawsze był liberalny, nie lewicowy. Dlatego RP powinien mieć dwóch liderów, odpowiedzialnych za dwa skrzydła. Ale Janusz chce być tylko jeden- oznajmił Tymochowicz.

Wiemy już, że tym drugim na pewno nie będzie Piotr Tymochowicz, który zamierza procesować się z Google, bo sieci pojawiły się strony jawnie nienawistne i zniesławiające jego i rodzinę. Strony te są najwyżej pozycjonowane przez Google. Mam nadzieję, że to żart primaaprilisowy. Bo czy groźna jest witryna  Piotrtymochowicz.com?

środa, 17 kwietnia 2013

Lewico, wróć!


Rok 2015, chwila po wyborach parlamentarnych. Komu radość, komu smutek? Minimalna wygrana Platformy Obywatelskiej, przed wiecznym przegranym PiSem. Pozostałe trzy miejsca, ze zbliżonym wynikiem, zajęły Ruch Palikota, SLD, oraz Stowarzyszenie Lewicy, partia Ryszarda Kalisza. W obozie zwycięskiej Platformy radość przechodzi w zdenerwowanie: PSL, dotychczasowy koalicjant, znalazł się za burtą, a z pierwszych sygnałów docierających z obozów lewicy wynika, że liderzy zaczęli toczyć rozmowy o możliwości powołania rządu, który miałby minimalną, ale jednak, sejmową większość. Leszek Miller, Janusz Palikot i Ryszard Kalisz przeprowadzili szybkie rozmowy, których efekt przerósł najśmielsze oczekiwania, mimo rozpaczliwych prób PO, by pozyskać do koalicji SLD. Podpisano umowę koalicyjną. Na czele rządu stanął Leszek Miller.

Scenariusz s-f, chciałbym jednak zobaczyć taką scenę. Może nie za rok, dwa, ale w tej dekadzie. Z wielu powodów rząd koalicji lewicy wydaje się niemożliwy, nie tylko dlatego, że w polskim Sejmie lewicy jak na lekarstwo, trwają wyścigi w udowadnianiu wyborcy, kto tą lewicą ma prawo się nazywać: SLD, Ruch Palikota czy poszczególni posłowie. Kolejnym powodem jest wizja takiej lewicy, zdolna skupić wokół siebie taką ilość wyborców, która pozwoli na wygranie wyborów. Leszek Miller stawia na lewicę socjalną, Janusz Palikot na światopoglądową. Nie czas i pora wytykać Palikotowi jego przeszłość w PO, głosowania zgodne z konserwatywną myślą, oraz przeszłość w „Ozonie”, bo to broń obosieczna, którą Leszek Miller lekceważy. Wystarczy prześledzić „wyczyny” Millera, kiedy był ministrem w lewicowym rządzie, po nieoczekiwanym zwycięstwie SdRP w 1993, oraz jego premierostwo. Jeden i drugi rozdział kariery politycznej Millera aż ociekał klerykalizmem! Czy był to udawany klerykalizm, pragmatyzm, czy może strach przed Kościołem i biskupami? Wielu jest wyborców, którzy byli gorliwymi katolikami, a którzy dziś nie chcą mieć nic z Kościołem wspólnego. Poglądy się zmieniają.

Lewica socjalna. Brzmi pięknie, ale nie jest to możliwe do zrealizowania w Polsce. Nie z tymi politykami i partiami, wierzącymi w niewidzialną rękę rynku, nieśmiertelną prywatyzację i w OFE. Na modelu Polski, narzuconym Polakom po 1989 roku, korzysta garstka. Ma ona jednak takie wpływy, możliwości i fundusze, że większości skutecznie wmówiono, że tak musi byś, że innej Polski być nie może, że nas na nią nie stać. Model skandynawski, u nas, w Polsce? Przecież to socjalizm, komuna!- krzyczą zwolennicy wolnego rynku. Jeśli taką Polskę chce budować SLD, to jestem jak najbardziej za. Na usta ciśnie się pytanie: dlaczego Sojusz takiej Polski nie próbował budować? Z powodu braku funduszy, lepiej było kierować środki w kierunku Kościoła katolickiego? Finanse to pole do popisu dla lewicy, która na pierwszym miejscu stawia rozdział państwa od Kościoła. To zadanie dla Ruchu Palikota. Z niecierpliwością czekam na wynik interpelacji posła Romana Kotlińskiego, pytającego o celowość i wysokość sum, przekazywanych na biedny rzekomo Kościół katolicki. O co chodzi? Art. 26 ust.1 pkt 9 ustawy z dnia 26 lipca 1991 roku o podatku odchodowym od osób fizycznych umożliwia podatnikom, przy ustalaniu podstawy opodatkowania, odjąć od dochodu kwoty darowizn na cele kultu religijnego, w wysokości do 6 % dochodu. Art. 18 ust. 1 pkt 7 ustawy z dnia 15 lutego 1992 roku daje firmom prawo odpisu na cele kultu religijnego do 10% dochodu. Art. 55 ust 7 ustawy z dnia 17 maja 1989 roku, o stosunku państwa do Kościoła katolickiego pozwala na odpis darowizna na kościelną działalność charytatywno- opiekuńczą w wysokości 100%. Niewinnie brzmiący przepis, jednak po przyjrzeniu się mu trzeba zmienić zdanie: bo jeśli ktoś ma do zapłacenia 5 mln. złotych podatku i w całości przeznaczy go zaprzyjaźnionemu szefowi miejscowego Caritasu (choćby na papierze, odpalając mu do kieszeni 1 mln. złotych), nie zapłaci grosza podatku. Poseł Kotliński pyta ministra finansów, ile rocznie budżet Polski z tego tytułu traci na rzecz Kościoła? Rostowski, pobierający skromną, brytyjską emeryturę, będzie wił się jak piskorz, by uniknąć odpowiedzi, popartej wyliczeniami. Takimi interpelacjami powinno się zasypać ministra finansów, pytając, dlaczego pieniędzy wyrzucanych w błoto, czyli na Kościół, nie przeznaczyć na refundację In vitro, żłobki, przedszkola czy budownictwo komunalne?

Jakie jest miejsce dla Ryszarda Kalisz i jego stowarzyszenia na scenie politycznej? Odpowiedź jest naiwna: by wygrać wybory! Skoro nie potrafi tego zrobić lewica od 2005 roku, ktoś je wygrać musi. Z kim, jak i co będzie tworzył Kalisz, jeszcze nie wiadomo. Brak zaplecza, brak ludzi, programu. Są chęci, możliwości i nazwisko, które znaczy dużo. Politycy dzielą się na anonimowych i na celebrytów. Ci ostatni mają ułatwione życie, bo są znani, rozpoznawalni, zapraszania do audycji radiowych i telewizyjnych. Do nich należy Ryszard Kalisz. Ex- poseł SLD zamierza dołączyć do Europy Plus, projektu Marka Siwca, współtworzonego przez Janusza Palikota. Co prawda Kalisz zapowiedział, kiedy ukazał się kontrowersyjna książka Janusza Palikota, że nie będzie się obrażał, ale już nigdy z szefem RP nie pójdzie na wódkę, na wino, na kawę, bo niegodne jest, kiedy ktoś postępuje się w taki sposób, że traci się do niego zaufanie. Czy czas wyleczy rany? Możliwe, tym bardziej, że Europie Plus patronuje Aleksander Kwaśniewski, z którym Kalisz ma znakomite relacje. A propos Kwaśniewskiego: w ub. roku jeden z ośrodków badania opinii publicznej przeprowadził ankietę, której wyniki były zaskakujące: Polacy wskazali: jeśli Donald Tusk przestanie być premierem, powinien go zastąpić Aleksander Kwaśniewski. Orzekło tak 21% badanych. Czy to dużo czy mało dla kogoś, kto od lat nie brał udziału w życiu politycznym? Nie kieruję się badaniami rzeczonych ośrodków, które udowodniły wielokrotnie, że ich badania nie mają pokrycia z faktami. Ostatni kwiatek- ujemne poparcie dla Ruchu Palikota. Podobno to Olek wali gorzałkę, a ludzie od Palikota popalają zioło...

Ryszard Kalisz niby nie chce mieć nic wspólnego z Januszem Palikotem, ale ciągle jest z nim kojarzony, od chwili kongresu założycielskiego Ruchu Poparcia Palikota. I dobrze. Bo lewica to nie Palikot, nie Miller, nie Kalisz czy Kwaśniewski. Tworzą ją ludzie, którzy nie mają tego samego zdania w każdej kwestii. Są różnice i podziały, ale po co wytykać słabości i błędy, miast rozwijać mocne strony i chwalić dobre posunięcia? Leszek Miller wydaje się powoli rozumieć, że ciągłe scysje i przepychanki z Palikotem lewicy nie służą. Szef SLD twierdzi, że dla RP jest miejsce na polskiej scenie politycznej, ale po stronie liberalnej. Jeśli o mnie chodzi, to może to być i centrum, byleby pomogło Polsce i mieszkańcom. Nikt prof. Tomaszowi Nałęczowi, politykowi wywodzącemu się z PZPR, później związanego z Unią Pracy, nie wypomina, że został doradcą prawicowego prezydenta. Z jednym jestem w stanie się z Millerem zgodzić: wszystkie te gafy i pomyłki Palikota mogą brać się stąd, że czasem rzeczywiście może on udawać, ale nie musi. Po prostu nie wie, czy takie rozwiązanie jest optymalne. Błędów nie popełnia ten, kto nic nie robi.

Teraz trochę humoru, by czytelnicy nie zasnęli nad tekstem Konfederata Nadużywania Władzy. Śmiechem żartem przedstawiam, po małej symulacji, nazwy partii, tworzących polski Sejm, kierując się datami urodzin ich liderów. Kto ma czas i chęć, szybko odkryje, o jakie partie chodzi:

Stronnictwo Publicznej Kasy
Organizacja Zamiatania Pod Dywan
Platforma Nadużywania Władzy
Ruch Robienia w Bambuko (za poprzedniego prezesa- Partia Ruchania Społeczeństwa)
Ruch Pijaków i Narkomanów ( przed wyborami 2011- Organizacja Robienia w Bambuko)
 Organizacja Pięknych Homosi


Nadzieje polskiej i europejskiej sceny:

Platforma Leni Patentowanych
Sojusz Robienia w Bambuko
Ruch Lawirantów i Krętaczy

Jeśli masz ochotę i czas, kliknij i wypromuj. Dzięki!

 

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Smoleński poker

Antoni Macierewicz i jego „zespół” ds. wyjaśnienia przyczyn „zamachu” smoleńskiego błądzi, niczym dzieci we mgle. Błądzenie nie przeszkadza jednak posługiwać się kłamstwem, oszczerstwami, manipulowaniem danymi i coraz to nowymi teoriami. Nie chce mi się grzebać w macierewiczowym szambie, by przypominać zapomniane już przyczyny „zamachu”, wymyślane przez członków smoleńskiej sekty. Była katastrofa, była śmierć 96 osób, ale to by było zbyt naiwne, zbyt proste dla zucha pod tytułem Antoni Macierewicz, który broni przed ludźmi prostej prawdy. A jest ona taka, że prezydencki Tupolew spadł na ziemię nie w wyniku zamachu, lecz szeregu czynników, takich jak nieodpowiedzialność, głupota, zaniechania, zaniedbania, słaby poziom szkolenia w specpułku przewożącym VIP-ów. Nie spodziewałem się, że po trzech latach latającego cyrku Antonia znajdzie się ktoś, by uderzyć pięścią w stół i powiedzieć: dość! Dość tych kłamstw, bredni i oszczerstw, dość tego smoleńskiego pokera! Sprawdzam, powiedział Leszek Miller, szef SLD, żądając wyłożenia przez Macierewicza kart na stół. Okaże się, czy Macierewicz blefował, jakimi blotami podbijał stawkę. Jego trójka, rzekomo ocalałych z katastrofy smoleńskiej, okaże się niewystarczająca.

Leszek Miller zrobił to, co powinien dawno temu uczynić premier Donald Tusk. Uniknęlibyśmy trzech lat seansów nienawiści autorstwa PiS, Jarosława Kaczyńskiego, jego pomagierów, począwszy od „niepokornych” dziennikarzy, starych, przygłuchych i przygłupich kabareciarzy, na toruńskim biznesmenie, Tadeuszu Rydzyku kończąc. Towarzystwo to, powiązane siecią polityczno- biznesowych interesów od 3 lat prowadzi pseudokampanię wyborczą. Bez programu, bez perspektyw dla ludzi i dla kraju, za to z teoriami „zamachu” smoleńskiego w tle. Chylę czoła za decyzję szefa SLD, który złożył zawiadomienie do Prokuratury Generalnej ws. wypowiedzi Antoniego Macierewicza, który głosi, że katastrofę smoleńską przeżyły trzy osoby. Skoro poseł PiS swoją wiedzę czerpie z trzech niezależnych źródeł, niech pokaże dowody na poparcie tych tez. Jeśli wie coś więcej, twierdzi Miller, niech podzieli się swoją wiedzą. Skoro ci ludzie przeżyli, to gdzie umarli? Może żyją dalej, może są gdzieś przetrzymywani? Może spotkał ich gdzieś okrutny los? Panie Macierewicz, niech pan zdradzi swoje tajemnice!- Miller rzuca Macierewiczowi rękawicę. Mam mocne podejrzenie, że Macierewicz jej nie podniesie. Tak jak nigdy nie wyjaśni, jak to możliwe, że tylu świadków widziało spadający samolot, słyszało wybuchy? Misternie zaplanowany zamach nie przewiduje świadków na miejscu zdarzenia.

Tomasz Turowski, który feralnego 10 kwietnia był ambasadorem tytularnym w Moskwie, zaprzecza, by oficer federalnej służby ochrony rosyjskiej informował go tuż po katastrofie smoleńskiej, że trzy osoby ją przeżyły. - Powiedział kilkanaście minut po katastrofie, że wszyscy zginęli, ale u trzech osób zauważono "żizniennyje refleksy", co znaczy: odruchy bezwarunkowe, drgawki agonalne. Jeśli ludzie Macierewicza dotarli do rosyjskiego oficera, w co wątpię, nie wyciągnęliby od niego żadnej wiedzy, nie tylko z tego powodu, że brzydzą się wszystkim, co rosyjskie, w tym językiem. A po wolsku Rosjanie nie rozmawiają. Macierewicz swoje jednak wie, powołuje się na „ekspertów”, zamieszkałych i pracujących za granicą (tacy to z nich patrioci), wiedząc, że nikt z państwowych naukowców i specjalistów od lotnictwa, zatrudnionych w Polsce, nie podważy pisowskich bredni. Z prostej przyczyny: ze strachu! Obawa, że PiS i Kaczyński powróci do władzy, skutecznie obezwładnia ludzi. Oni chcą być apolityczni, nie chcą dać się wciągnąć w gierki, więc milczą. Niestety, złe wieści dla nich: jeśli Kaczor jakimś cudem do władzy powróci, apolityczność się skończy: nie będę zdziwiony, kiedy dotrą do nich pisowscy siepacze, chcący wymusić złożenie podpisów pod opinią Macierewicza, że w Smoleńsku był zamach. A jeśli nie? To żegnaj kariero, żegnaj praco, żegnajcie pieniądze, żegnaj święty spokoju! Opornym przypomni się Barbarę Blidę…

Swoją drogą dziwne to, że parlamentarzyści PiS nie poprosili o pomoc egzorcystów, w słowa których wierzą, niczym radiomaryjne babcie wikaremu. Niech sukienkowi zagadną Złego, kto spowodował smoleńską katastrofę? Skoro potrafią zmusić Lucka do zeznań, czym chełpią się co jakiś czas, to niech pokażą swój kunszt! Widzę tu zadanie dla pana Stefanka, radiomaryjnego biskupa, który po dziś dzień bredzi, że w Smoleńsku dokonano zbrodni. Ufam, że pan Stefanek i jego koledzy po fachu sfinansują z własnej kieszeni macierewiczowskie brednie, nazywane raportem smoleńskim, które poseł PiS chciałby wydrukować, tyle że za publiczne pieniądze, w wydawnictwie sejmowym!

Z powodu nieprzestrzegania procedur, braku decyzyjności prezydenta, wybujałego ego politykierów i taniego państwa, zginęło wielu wartościowych ludzi. O katastrofie smoleńskiej można najwyżej zrobić film, a la Borat czy Monty Python. O tym jak bardzo nabzdyczony dumny prezydent średnio ważnego kraju uparł się by lądować we mgle na kartoflisku. A potem, już po tragedii, poplecznicy tego prezydenta nie dopuszczają myśli, że to co się stało, było wynikiem głupoty i braku wyobraźni, tylko wymyślają inne przedziwne teorie- podzielił się swoim zdaniem reżyser Juliusz Machulski. Zagrał pan vabank, reżyserze!

Jeśli masz ochotę i czas, kliknij i wypromuj. Dzięki!

 

piątek, 12 kwietnia 2013

Prezydentów trzech, kucharek sześć...


Leszek Miller po spotkaniu z Aleksandrem Kwaśniewskim, w którym uczestniczył także Józef Oleksy, poinformował, że były prezydent przyjął zaproszenie na Kongres Lewicy. Nie podano, czy dinozaury klękały przed Olkiem, czy podczas powitania Kwaśniewski nie nadepnął na kark któregoś z polityków SLD. Aleksander, wielka nadzieja szorstkich przyjaciół, ma zaszczycić swoją dobrze opłacaną osobą czerwcowy kongres, pod warunkiem, że zaproszenie otrzyma Janusz Palikot. Szef RP nie pcha się na Stadion Narodowy, o którym mówi się, że jest symbolem polskiej klęski. Tabletu, zmałpowanego pomysłu Jarosława Kaczyńskiego, podsuniętego przez Piotra Gadzinowskiego, nie będzie, proponuję w zamian przemówienie ks. Wojciecha Lemańskiego.

Józef, doświadczony w oleksowaniu na Jasnej Górze, nie krył złośliwości i oburzenia, usiłując przygryźć Leszkowi, zaprawionemu w spotkaniach z biskupami, że ten ośmielił się zaprosić na lewicowy kongres Lecha Wałęsę. Niski, stary komuch został przywołany do porządku przez Elektryka tak skutecznie, że zapomniał adresu swego fryzjera. Może nie Lemański, a sam Wałęsa będzie nawracał, co zmierzał uczynić z Januszem Palikotem, któremu groził, że będzie miał z nim, Elektrykiem, do czynienia, jeśli ośmieli się zdjąć sejmowy krzyż? Oby Lechu nie zapomniał wyjąć z ucha słuchawki, przez którą dociera do niego katolicki głos skromnego zakonnika z Torunia.

Z Gdańska do stolicy nie jest tak daleko, nocleg w Victorii nie jest zbyt drogi, stać Wałęsę na wynajem apartamentu. Lewa łapa nie jest już dla Wałęsy za długa, nogi również podawać nie zamierza. Wielki Elektryk jak dotąd nie wystawił mniejszościom seksualnym rachunku na 70 tys. dolarów, które stracił po odwołaniu wykładów, co było konsekwencją homofobicznych wypowiedzi krzyżówkowicza. Co się stało, że opuściło go szczęście w totka, kiedy skończyła się komuna? Wałęsa za wykłady kasuje wynagrodzenie w amerykańskiej walucie: czy coś zaproponował mu SLD? Co zaproponują ludziom pracy Miller i Wałęsa? Wykłady, chemii na półkach w markecie? 

Dariusz Joński, rzecznik SLD, cieszy się, że na czerwcowym kongresie lewicy udział weźmie trzech prezydentów: Kwaśniewski, Wałęsa i Jaruzelski. Premierów ma być od kilku do kilkunastu. Złośliwi mówią, że Alek i Bolek, zaprosiliby Lolka, gdyby ten żył. To warte byłoby mszy! Ośmieli się ktoś z SLD wysłać zaproszenie dla Jerzego Urbana, bądź dla księży, byłych agentów SB? Nie tylko matka Teresa nie pomoże SLD, zabraknie, niestety, uwielbiającej seks, jak koń owies, Renaty Beger z Samoobrony, Mnietka Wachowskiego, ks. Józefa Cybuli i abstynenta Sławoja Leszka Głódzia. Na lewicowym kongresie próżno będzie szukać choćby jednego bezdomnego. Taki elektorat nie głosuje, nie płaci podatków, nie uiszcza składek członkowskich na rzecz partii, więc jest niepotrzebny. Pan Wałęsa przed laty zainicjował debatę o biedzie w Polsce, na którą wtargnął, bez zaproszenia, bezdomny. "Kogo pan reprezentuje?" krzyczał Wałęsa, po czym nakazał wyprosić bezdomnego.

"Rotę", "Międzynarodówkę", "Mury", czy też "Boże, coś Polskę..." zaśpiewają zgromadzeni na Stadionie Narodowym, wynajętym za grube pieniądze od krytykowanych przez SLD w ub. roku szefów NCS? A może "Wolność słowa" Pudelsów z wokalem Maćka Maleńczuka? Leszek Miller, szef partii z programem walczącej o utopijną równość, obiecujący jutro bez obaw, z przyjemnością słucha Wałęsy krytykującego kapitalizm. Ten sam kapitalizm, o który przewodniczący "S" za komuny walczył, a premier Miller przed laty pielęgnował. Niewykluczone, że ekstaza pana premiera nie będzie miała granic, kiedy zasłuchany będzie w pieśń nuconą przez duet Wałęsa- Senyszyn. Andrea Bocelli i Sarah Brightman pękliby z zazdrości! A może i ze śmiechu...

środa, 10 kwietnia 2013

Dwunaste: plemnik też człowiek!

Naiwni z niecierpliwością czekali na dokument episkopatu w sprawie in vitro, licząc chyba na ósmy cud świata. Szybciej prymasem zostanie Tadeusz Rydzyk, niż katolicka partia, episkopat, zmieni swoje stanowisko w sprawie sztucznego zapłodnienia. Jedenaste: nie będziesz dokonywał zabiegów In vitro, pisałem tak w czerwcu ub. roku, przy okazji rzekomo liberalnego projektu Małgorzaty Kidawy- Błońskiej, regulującego kwestię poczęć z probówki. Projektu, którego nie zaakceptowali biskupi. Premier, rząd i ministrowie nie rozumieją, że biskupów o nic pytać nie trzeba. Wystarczy zakręcić kurek z publicznym groszem, by zmieniło się stanowisko kleru w wielu kwestiach, bioetycznych, czy światopoglądowych.

Bóg nie obdarza was potomstwem, więc tak być musi. Macie przyjąć, katolicy, pokornie do wiadomości kościelną wolę! Wy zaś, ateiści, nie ośmielajcie się twierdzić, że Boga nie ma, że nie on odpowiada za waszą niemożność zapłodnienia, czy zajścia w ciążę. Nie laboratorium, nie in vitro, lecz modlitwa wam pozostaje. Za was modlić będą się biskupi. Jeśli któryś z nich kiedykolwiek za kogokolwiek się modlił! Trzymam przed sobą wczorajsze orzeczenie episkopatu, czytam i zastanawiam się: czy biskupi zakończyli edukację na etapie świeckiej szkoły podstawowej? Wszyscy ci doktorzy, profesorowie w sukienkach, czy szczycący się tytułem lekarza pan Hoser udają, że na wszystkim się znają, w rzeczywistości nie mają bladego pojęcia o podstawowych sprawach. A In vitro to dla nich kosmos, odległa galaktyka, ogon komety Halleya! Panowie biskupi w dokumencie o in vitro pouczają maluczkich, co oni mogą i muszą, a czego robić nie mogą. Pozwolę sobie na małe skomentowanie kilku punktów kościelnego dokumentu, którego zapisy wytłuściłem:

Pierwszym zadaniem chrześcijanina jest ukształtowanie swojego sumienia w zgodzie z nauczaniem Kościoła oraz uzyskanie poprawnej i rzetelnej wiedzy na temat początków człowieka.

Sądziłem, że co innego jest pierwszym zadaniem chrześcijanina, ale, jak widać, myliłem się. Nawet nie ośmielam się spytać, kto przedstawia poprawną i rzetelną wiedzę na temat początków człowieka w czasach, w których Kościół usiłuje wymusić na polskich parlamentarzystach, by ci objęli ochroną prawną człowieka od chwili poczęcia.


Uczciwość i roztropność – niezbędne do rozstrzygania najbardziej fundamentalnych pytań – buduje się na wrażliwości moralnej i wiedzy. Wrażliwość tę uzyskuje się przez pogłębienie życia religijnego w komunii z Bogiem.

Kłamstwo, typowe dla Kościoła: żaden z biskupów nie ma prawa wmawiać, że jakąkolwiek wrażliwość uzyskuje się poprzez pogłębianie życia religijnego i relacje z Bogiem! Ilu naukowców to ludzie wierzący? Według ostrożnych szacunków, liczba wszystkich ateistów wśród naukowców mieści się w przedziale 60-90%! Czyżby biskupi uznawali tylko tych uczonych, którzy są gorliwymi katolikami? By być wrażliwym nie jest do tego potrzebna jakakolwiek religia!


W sprzeczności z powyższymi stwierdzeniami stoją opinie o skrajnie subiektywnym charakterze, w których sugeruje się, że życie człowieka zaczyna się dopiero od któregoś momentu jego rozwoju. Tymczasem już nauki biologiczne pozwalają stwierdzić, że w rozwoju człowieka nie mają miejsca żadne skokowe i jakościowe zmiany.

Czy mam rozumieć, że nie szóstego tygodnia rozwija się u płodu układ nerwowy, lecz posiada go już zapłodniona komórka jajowa? W macicy spoczywa sobie mikroskopijny człowieczek, z wykształconymi narządami płciowymi, psychiką, zminiaturyzowany, który przez 9 miesięcy się powiększa, aż do rozwiązania?


Nie wolno też pomijać faktu, iż Bóg jest dawcą życia, z czego wynika świętość życia i godność każdego człowieka. Kościół czuje się w obowiązku go bronić od początku aż do naturalnej śmierci oraz respektować wymagania zarówno prawa Bożego, jak i prawa naturalnego.

Ateista udowodni, że to Bóg nie ma nic wspólnego z poczęciem. Nie ma żadnego, usankcjonowanego prawa bożego, oraz naturalnego. Są tylko myśli, mniej lub bardziej nieudane, katolickich duchownych.


Praktykowany relatywizm polega na poddawaniu dyskusji podstawowych pojęć: godności, życia, zdrowia i samego człowieczeństwa. A przecież pojęcia te w naszej cywilizacji – sięgającej korzeniami do kultury greckiej, rzymskiej i chrześcijańskiej – mają znaczenie uniwersalne. 

Dyskusje o wszystkim (czyli o niczym) to domena katolickich biskupów, nie potrafiących zrozumieć, że życie godne, pełne radości człowieczeństwo, odbywa się bez religijnych zakazów i nakazów. To człowiek jest sam sobie sterem i żeglarzem. Śmieszne są biskupie odwołania do antyku, którego ślady Kościół zaciekle niszczył!


We współczesnym katalogu praw człowieka od pewnego czasu pojawia się koncepcja przysługujących każdemu z nas tzw. praw reprodukcyjnych. Już samo słowo „reprodukcja” wskazuje na kontekst przedmiotowy, podczas gdy prokreacja zwraca uwagę na podmioty. Prawa reprodukcyjne oznaczają w istocie uznanie za podstawowe prawo dostępu wszystkich par i pojedynczych osób do środków antykoncepcyjnych, wczesnoporonnych i aborcji w celu decydowania swobodnie o liczbie, odstępach czasowych i momencie sprowadzenia dzieci na świat, jak również prawo do informacji o tych środkach. 

Reprodukcja? Zaiste, ciekawy jest kościelny język, nie spotkałem dotąd zwolennika In vitro, który by nazwał je reprodukcją. Możliwe, że nazywają tak In vitro przeciwnicy, w rodzaju św. Tomasza z Terlik. Prawo do In vitro oznacza prawo dostępu do środków antykoncepcyjnych, wczesnoporonnych i aborcji?! Szanowni państwo, czy biskupi podczas tworzenia dokumentu raczyli się wodą, bynajmniej nie święconą?


W wyniku wskazanego zamieszania moralnego powszechnie przyjmuje się pogląd, iż dopuszczalnymi środkami w rozwiązywaniu sytuacji niechcianej ciąży lub dziecka poczętego z niepełnosprawnością jest rzekome prawo do aborcji (nazywane prawem do rezygnacji z ciąży) lub prawo dostępu do taniej antykoncepcji i środków wczesnoporonnych (stosowanych po współżyciu). 

Prawo do przerywania ciąży nie jest zamieszaniem moralnym, lecz prawem każdej kobiety, jeśli zagrożone jest jej życie lub zdrowie. Antykoncepcja jest dla par, które nie chcą posiadać potomstwa, są rzetelnie wyedukowane seksualnie i śmieszy ich watykańska ruletka, czyli tzw. kalendarzyk małżeński.


Dla par bezdzietnych dopuszcza się z kolei – jako alternatywę dalszych starań o dziecko – procedurę poczęcia poza ustrojem matki zwaną powszechnie in vitro. Procedura ta, znana w hodowli roślin i zwierząt, została wprowadzona do medycyny i nie jest w istocie procedurą leczniczą. Jej celem jest wytworzenie człowieka w laboratorium i przeniesienie go mechanicznie do organizmu matki. 

Kościelne miłosierdzie porównuje człowieka do roślin i zwierząt… Ileż pogardy i nienawiści dla człowieka, który został poczęty wbrew kościelnym teoriom o boskim stwórcy, bez którego nie może powstać życie! Kościół twierdzi, że zgwałcona kobieta MUSI urodzić, jeśli zajdzie w niechcianą ciąże. To biskupom nie przeszkadza.


Aby zwiększyć szansę powodzenia zabiegu, do organizmu matki przenosi się kilka embrionów. Po pewnym czasie sprawdza się ich rozwój i pozostawia przeważnie jeden z nich – ten najlepiej oceniany. Pozostałe zostają przeznaczone do selektywnej aborcji, w celu ograniczenia ryzyka związanego z ciążą mnogą. Wobec wielkiej popularności w niektórych środowiskach tej drogi radzenia sobie z niepłodnością zdziwienie budzi fakt, że skuteczność metody in vitro mierzona liczbą urodzeń w stosunku do liczby prób zapłodnienia wynosi zaledwie kilka procent.

Kościół trąbi, że aborcja to nic innego, jak zamordowanie „nienarodzonego” człowieka. Tutaj wskazuje, że jest to abortowanie embrionów… Skuteczność In vitro waha się w granicach 25-40%, ale tego biskupi nie wiedzą.


W pierwszych dniach zarodkowego życia człowieka zachodzą procesy dostosowywania się nowo powstającego organizmu do potrzeb dalszego istnienia. Metody sztucznej prokreacji człowieka zaburzają ten proces – z uwagi na odmienne warunki środowiskowe, w jakich dokonuje się połączenie komórek rozrodczych w laboratorium, w porównaniu do naturalnych warunków organizmu matki.

Osoby poczęte w wyniku sztucznego zapłodnienia nie różnią się NICZYM od osób, które zostały poczęte w sposób tradycyjny. Bruzdy dotykowe narodziły się w chorych głowach panów w sukienkach, którzy swoje kłamstwa chcą przedstawiać jako „prawdy objawione”. Przepraszam, jest pewna różnica: na in vitro decydują się party, którym raczej nie po drodze z „nauką” Kościoła katolickiego, zatem i ich potomstwo niewiele ma wspólnego z katolickimi dogmatami.


Hormony aplikowane kobiecie celem jednoczesnego pozyskiwania kilku komórek jajowych (dla ich zapłodnienia in vitro) wpływają na cechy genetyczne zarówno tych komórek, jak i na zdrowie kobiety. Niekiedy zostaje wywołany tzw. zespół hiperstymulacji jajników z zaburzeniami krzepnięcia, obrzękami, zespołem depresyjnym i z zagrożeniem życia włącznie.

Brak na to jakichkolwiek dowodów, nie ma żadnych badań, które potwierdziłyby te brednie. Bywa jednak, że hormony wpływają na lepsze samopoczucie kobiety, mają na nią dobroczynny wpływ.


Brak naturalnej bariery biologicznej, która zabezpiecza przed łączeniem się komórek niedojrzałych lub uszkodzonych genetycznie, dodatkowo sprzyja powstawaniu kolejnych zaburzeń u dziecka. Nierzadko konieczne są następnie procesy naprawcze w postaci różnych kosztownych terapii, dźwiganych następnie przez całe społeczeństwo, a nie przez ośrodki odpowiedzialne za skutki podejmowanych praktyk. Notujemy w przypadku tych zabiegów zwiększoną liczbę poronień samoistnych i zmian genetycznych, jak też częstsze urodzenia dzieci z wadami rozwojowymi.

Gubią się panowie biskupi! Najpierw krzyczą o selekcji zarodków, po czym… piszą o zbiegu okoliczności, przypadku podczas łączenia komórek. To już nie ma selekcji? Skąd u kleru troska o koszta, jakimi obciążone jest społeczeństwo? Nie mówili o nich, kiedy powoływano do życia Komisję Majątkową, podpisywano konkordat, nie zająknęli się o kosztach, kiedy ministrant Michał Boni negocjował z biskupami odpis podatkowy na Kościół! Wady rozwoje dzieci z in vitro, czyżby bruzda dotykowa?


Płciowość człowieka określa ludzką tożsamość i kształtuje całe jego życie. Nie chodzi tylko o uzdolnienie do współżycia, biologicznej prokreacji, osobowość, psychikę, emocjonalność, lecz również o charakter relacji między kobietą i mężczyzną, w której to relacji seksualność buduje między nimi jedność, poczucie bliskości i bezpieczeństwa.

Co o relacjach damsko- męskich mogą powiedzieć bezdzietni starcy, należący do instytucji, która chroni księży- pedofilów, oraz dba, by gejom, pokroju Juliusza Paetza, molestującym seksualnie kleryków, nie stała się krzywda? Ano, nic! Teoretycy, opowiadający bajki, dla „nienarodzonych” dzieci.


Seksualność umożliwia również, aby w sposób zgodny z naturalnymi okresami płodności kobiety decydować odpowiedzialnie o swoim potomstwie, z gotowością do przyjęcia każdego dziecka. Z tym kontekstem ludzkiej prokreacji kontrastuje technika in vitro, w której ta jedność i zespolenie między małżonkami zostają oddzielone od aktu poczęcia: plemniki uzyskuje się od ojca w akcie samogwałtu, manipuluje się wielokrotnie organizmem matki, a dziecko staje się „produktem”. 

Rzekomo katolicka Polska boryka się z niżem demograficznym. Kościół wmawia, że katolików jest w Polsce ponad 90%, dlaczego zatem nie ma nas, Polków, sto milionów, skoro wierni są gotowi na przyjęcie każdego dziecka? Samogwałt, co za idiotyczne określenie, którym szafowano za komuny! Gwałt to coś złego, nieprzyjemnego i bolesnego, wbrew woli. Biskup powinien zapytać pierwszego z brzegu wikarego, czy ministranta, czy onanizm to akt nieprzyjemny i bolesny, czy raczej przyjemny? Nie dociekam nawet, jak nazwać plemniki, które zostałyby pozyskane od mężczyzny przez kobietę podczas aktu seksu oralnego.


Mając na uwadze właściwe zrozumienie natury relacji między małżonkami, należy stwierdzić zgodnie z zamysłem Soboru Watykańskiego II, że małżeństwo i miłość małżeńska z natury swej skierowane są ku dobru małżonków oraz ku poczęciu, zrodzeniu i wychowaniu potomstwa. Dzieci są najcenniejszym darem małżeństwa i w największym stopniu przyczyniają się do dobra samych rodziców.

Technika się rozwinęła, cywilizacja poszła naprzód, co wiedzą biskupi, rozbijający się po latarniach wypasionymi limuzynami. Sobór Watykański to relikt przeszłości, którego postanowienia zostały skutecznie zdeptane przez papieża JPII. Panowie biskupi nie wiedzą, że potomstwo może mieć nie tylko para małżonków. A małżeństwa bezdzietne nie są gorsze od tych, które posiadają mniej, lub bardziej liczne potomstwo.


Przedstawiony zamysł Boży wobec ludzkiej seksualności został, także wśród ludzi Kościoła, przesłonięty przez coraz bardziej rozpowszechnioną mentalność antykoncepcyjną. Sprawia ona, że nawet katolicy tracą chęć bycia rodzicami kolejnych dzieci, zamykają się na życie – z pomocą niemoralnych środków przeciwpoczęciowych lub wczesnoporonnych – czy wręcz ulegają „pokusie jednego dziecka”. W ten zaś sposób nie tylko przyczyniają się do pogłębiającego się kryzysu demograficznego, ale również ograniczają swój rozwój duchowo-moralny, zapominają o przyszłości własnej rodziny oraz ryzykują starość spędzaną w samotności.

Niemoralne środki przeciwpoczęciowe… to tłumaczenie z watykańskiego na Polski?! Biskupi, tak zmartwieni kryzysem demograficznym, powinni zrzucić sutanny, przejść do stanu świeckiego i płodzić, płodzić, płodzić, by dać przykład wiernym! Nie znam osób, które czują się gorsze z powodu braku potomstwa. Przeciwnie, cieszą się życiem, mają czas dla siebie i osoby, z którą są związane, mają czas na naukę, przyjemności, czas dla przyrody. Kłamliwe jest stwierdzenie, że ktoś spędzi spokojną starość, otoczony dziećmi i wnukami. Proszę rozejrzeć się po wsiach mazurskich, na Mazowszu i gdzie indziej: młodzi wyemigrowali w szukaniu lepszego życia, nie zamierzają wracać na stare śmieci.


Sprzeciw wobec mentalności antykoncepcyjnej, która zafałszowuje prawdę o ludzkiej seksualności, wymaga przede wszystkim osobistego, głębokiego nawrócenia.

Czy to sygnał do rozpoczęcia kłamliwej, kościelnej propagandy, na koszt państwa polskiego? Ksiądz proboszcz już się zbliża, już puka do mych drzwi?


Nie tylko antykoncepcja, lecz i domaganie się prawa do aborcji są wyrazem tej samej mentalności, która rodzi w człowieku poczucie, że może dowolnie manipulować swoim ciałem, jakby nie uczestniczyło w godności jego osoby, i decydować o skutkach własnej płodności w inny sposób niż współdziałając z naturalnym porządkiem cyklu kobiety oraz dbając o czasową wstrzemięźliwość.

Nie reguluje swoim ciałem ten, kto zrozumiał, że medycyna to nie wymysł szatana, lecz jedna z zdobyczy nauki, efekt dociekań, stawiania pytań i badań człowieka. Na pewno nie biskupa. Ogromna większość ludzi, w tym katolików, ani myśli po każdym akcie seksualnym doświadczać katolickiego daru potomstwa.


Kościół rozumie pragnienia i obawy, ale też przypomina, że dobro nigdy nie może być osiągane niegodziwymi metodami i że są zasady moralne, których charakteru zobowiązującego nigdy nie wolno zawiesić.

Nazywanie in vitro niegodziwością to ordynarne kłamstwo, będące skutkiem bezsilności biskupów na zachodzące na świecie zmiany.


Sprzeciw wobec wszystkich praktyk wymierzonych w życie ludzkie wyraża się najpierw w jednoznacznym opowiedzeniu się po stronie życia. Oznacza to zakaz bezczynności, niezajmowania wyraźnego stanowiska. Konieczne jest zaangażowanie w czynną obronę ludzkiego życia od chwili poczęcia.

Kościół opowiada się po stronie życia, czyż to nie cudowne? Dlaczego wiernym, już od najmłodszych lat, nakazuje się czcić wiszącego na krzyży zamordowanego człowieka, czcić „relikwie”, która są szczątkami zmarłych, modlić się do „świętych”, którzy nie żyją od stuleci, katolicka cywilizacja śmierci, stojąca rzekomo za życiem, nie wyjaśniła. Kiedy już życie poczęte przychodzi na świat, dołącza do swego licznego pomsta, Kościół umywa ręce, jego rola się kończy. Bóg dał dziecko, więc i da na dziecko!


Doświadczenie pokazuje, że przekonania katolików są dziś spychane na margines dyskusji społecznych jako anachroniczne. Katolikom niemal nie wolno publicznie przeciwstawiać się głoszeniu prawa do decydowania o rodzicielstwie. Dotyczy to zwłaszcza kwestii związanych ze złem antykoncepcji, procedury in vitro, aborcji, ideologii gender, instytucjonalizacji związków osób tej samej płci, promocji wzorców zachowań społecznych, które są sprzeczne z tradycyjnym modelem rodziny.

Zerkam do podręczników zatwierdzonych przez MEN, spoglądam na konkordat, przyglądam się krzyżowi w Sejmie, widzę i słyszę posłów prawicy… Dyskryminacja na każdym kroku! Zło panoszy się w kraju, bo coraz więcej ludzi zaczyna samodzielnie myśleć, niezgodnie z wolą biskupów!


Obowiązkiem każdego katolika biorącego udział w życiu publicznym jest wierność nauczaniu Kościoła katolickiego i samemu Chrystusowi.

Kazimierz Marcinkiewicz, Jacek Kurski, Michał Boni i inni katolicy przykład już dali...


Nie może być mowy o jakimkolwiek kompromisie w kwestiach wiary i moralności.

No i wyszło szydło z wora! Ustawa aborcyjna podobno jest kompromisem. Tylko między kim, biskupami i prawicowymi posłami?


Ogromnym zagrożeniem dla katolików zaangażowanych w kształtowanie życia publicznego, zarówno w wymiarze ogólnopaństwowym, jak i samorządów lokalnych oraz działalności pozarządowej, zdaje się ich osamotnienie. Często się zdarza, że nawet nie uzyskują dostatecznego wsparcia duchowego, pomocy w kształtowaniu ich sumienia i podpowiedzi co do postępowania zgodnego z wiarą katolicką. 

Czyżby rozpadły się podwórkowe kółka różańcowe, Rodzina Radia Maryja i kluby „Gazety Polskiej”?


Należy wszelako pamiętać, że podstawowym zadaniem ludzi wiary jest – powtórzmy – być obecnymi w świecie polityki.

O, naiwni są ci, którzy sądzili, że zadaniem ludzi wiary jest jej umacnianie, modlitwa i uczestnictwo we mszy!


Politycy i parlamentarzyści stają wobec szczególnej odpowiedzialności, gdy podejmują decyzje dotyczące sprawy życia i godności człowieka. Gdy postępują zgodnie z prawym i dobrze uformowanym sumieniem należy się im szczególna wdzięczność i uznanie, którą i przy tej okazji trzeba wyrazić. 

Prawo, ale przede wszystkim dobrze uformowane, katolickie sumienie! Dlatego posłów Ruchu Palikota spotyka tak wielka wrogość ze strony kleru, oraz politycznych przeciwników, poddanych Kościoła.


Słusznie oznajmiła Anna Krawczyk ze Stowarzyszenia na rzecz Leczenia Niepłodności i Wspierania Adopcji "Nasz Bocian", że dokument episkopatu zawiera kłamstwa. Kłamstwo jest nieodłącznym narzędziem wielu hierarchów kościelnych. Lud ciemny i głupi nieprawdy zdemaskować nie potrafi, ale ten stanowi coraz bardziej topniejąca mniejszość. Dokument polityków z episkopatu z pewnością będzie traktowany z nabożną czcią przez ministra zdrowia, ministra sprawiedliwości i konserwatywnych parlamentarzystów rządzącej Platformy Obywatelskiej, posłów PiS, SP czy PSL. Zdanie biskupów, jakiegokolwiek gremium kościelnego, nie jest prawem, nikogo nie obowiązuje, nie jest żadnym aktem, który można narzucić Polsce i Polakom. Jeśli o mnie chodzi, biskupi dokument powinien trafić do Fabryki Papieru. O jaki papier chodzi i co nim można zrobić, domyślni szybko się zorientują.

Jeśli masz ochotę i czas, kliknij i wypromuj. Dzięki!

 

wtorek, 9 kwietnia 2013

Ryszard lwie serce

Tydzień miłosierdzia zapowiedzieli biskupi, prosząc wiernych o pomoc ubogim. Dlaczego wiernych, a nie siebie wzajemnie? Weźmiemy się i zrobicie, tak podsumować można wszelkie apele panów w biretach, którzy w niedzielę dokonali otwarcia 69- bez skojarzeń proszę- Tygodnia Miłosierdzia, którego hasłem jest pusty slogan „Wiara żywa uczynkami”. Kto jest w Polsce ubogi i dlaczego Kościół katolicki? Tego wyjaśniać nie trzeba, skoro sam papież Franciszek podkreślił, że chce ubogiego Kościoła dla ubogich. Biskupi nie pozostali głusi na apele głowy Kościoła, bogate państwo polskie via Caritas solidnie postara się napchać przepastne kieszenie instytucji tak potrzebnej Polsce, jak Jarosław Kaczyński w fotelu premiera. Cieszcie się, Polacy! TYDZIEŃ miłosierdzia! Całe siedem dni! Ciekawi mnie, jak zastosuje się do apelu biskupów wspomniany Kaczyński i jego ludzie, co poczną 10 kwietnia, zejdą do podziemia?

Miłosierdzia nie zaznał Ryszard Kalisz, nazywany w pewnych kręgach chudym Ryśkiem 120. Sąd partyjny SLD (Sojusz Leciwych Dinozaurów) usunął jednego z najbardziej rozpoznawalnych i popularnych posłów partii. Uzasadnienie- romans z Januszem Palikotem. Romans pornogrubasa ze świńskim ryjem jak mówią złośliwi, był solą w oku Leszka Millera. Kalisz, człowiek wierzący, nie zamierzał posypać głowy popiłem za konszachty z Europą Plus, zawiązanej z inicjatywy Marka Siwca, miał na tyle godności, by nie pokajać się przed Millerem. Chwała za to, Ryszardzie! Przed aparatczykiem czapkować i czołgać się to mogą Napieralski, Joński i Gawkowski. Poseł, który w ostatnich wyborach parlamentarnych otrzymał 53451 głosów okazał się honorowym człowiekiem: nie stanął w worze pokutnym przed szefem partii, na którego w 2011 roku zagłosowało 18038 wyborców.

Ryszard Kalisz rzekomo lubił luksus: zarzucano mu obnoszenie się bogactwem, kłuje w oczy jego wypasione auto. Rozumiem, że pozostali posłowie SLD oddają swe diety, oraz uposażenia poselskie na ubogich, na walkę z biedą i wykluczeniem? Że nie toczą jałowych dysput o potrzebie bycia lewicowcem, lecz teorie stosują w praktyce? Czy panowie SLD nie wiedzą, że robią z siebie idiotów, wierząc, że ciemny lud kupi brednie, jakoby posłowie, przez kilka kadencji, nie dorobili się? Małpują panów Grasia i Poncyliusza, którzy przed laty, dla zabawy, dali namówić się na przeżycie 30 dni za 500 złotych? Słabą młodzież SLD raził widok posła Kalisza, biorącego udział w kongresie założycielskim Ruchu Poparcia Palikota. Z wielu powodów Kalisz nie jest dziś posłem z ramienia RP, ale z dwóch powodu nie ma go już w SLD: nienawiść Leszka Millera do Palikota, jego sukcesu politycznego i wyborców, oraz pełna zgoda Millera na trwającą od 2007 roku, nieformalną koalicję PO- PiS. . Miller ma jakąś obsesję na punkcie Palikota, nieudolnie, od końca buduje relacje na wzór zachowań Tusk- Kaczyński. Kanclerz pręży muskuły, które wiotczały na widok biskupów katolickich, z którymi układał się najpierw jako minister w latach 1993-97, następnie jako premier w latach 2001- 2005. Młodym wilkom z lewicy krwi było trzeba, więc ją mają. Czy na pewno jednak krwawi Ryszard Kalisz, który wręcz promienieje szczęściem po wyrzuceniu z partii?

Europa Plus czeka, Kalisz wie, że jest cennym towarem, marką. A marka znaczy wiele. Co zaoferuje mu Europa Plus, czy przebije ją Platforma Obywatelska, w której widzą Kalisza hurraoptymiści? Nie tylko w PO, ale i w fotelu ministra sprawiedliwości! Ten scenariusz wydaje się mało prawdopodobny, niemożliwa byłaby wtedy koalicja PO- SLD, do której dąży szef Sojuszu. Leszek Miller, napuszony, jak nigdy, oznajmił, że Kalisz nie musi już udawać lewicowca. Śmiechu warta opinia! Bo ile lat w takim razie przymykano oko w SLD na obecność w szerach partii posła, który lewicowy rzekomo nie jest? Jaka lewica z SLD i Leszka Millera, oraz jego dinozaurów, widać jak na dłoni: na ciągle przekładany kongres partii zaproszono b. prezydenta Lecha Wałęsę i szefa „S”, Piotra Dudę. Ciekawi mnie, jakiego „lewicowego” polityka zaprosi na kongres dziadzio Miller z katolickiej partii episkopat? Głódzia, Michalika, czy może Paetza?

Ryszard Kalisz nie ma zamiaru odwoływać się od wyroku partii, tym samym za 14 dni uprawomocni się wyrok sądu koleżeńskiego. Rozczarował tym samym przewodniczącą gremium, Joannę Senyszyn. Pani profesor będzie miała nowy cel, po Marku Siwcu, Januszu Palikocie i Aleksandrze Kwaśniewskim, na głowę którego będzie mogła wylać kubeł eselowskich pomyj w tygodniku Romana Kotlińskiego. Swoją drogą, jak czuje się pan redaktor, poseł Ruchu Palikota, goszczący na swoich łamach i Senyszyn , i Palikota? Nie sądzę, by Kalisz związał się z Ruchem Palikota, ale niewykluczone, że będzie działał w ramach Europu Plus, inicjatywy Marka Siwca, a nie Janusza Palikota, jak mamroczą niezorientowani w temacie eseldowskie misie. Zresztą… Ryszard Kalisz jest politykiem spełnionym, w pełni zaspokoił swoje ambicje, nic już nie musi. Musi to człowiek umrzeć, kiedy dożyje sędziwego wieku.

Jeśli masz ochotę i czas, kliknij i wypromuj. Dzięki!

niedziela, 7 kwietnia 2013

Konwencja Samorządowa Ruchu Palikota oraz Europy Plus

W sobotę, w Sali Kolumnowej Sejmu RP odbyła się Konwencja Samorządowa Ruchu Palikota, oraz Europy Plus. Tej Europy, której boją się dinozaury z SLD i PO, nie do końca wiedząc czym inicjatywa Marka Siwca jest. Ksiądz z ambony jeszcze im nie powiedział, jak się okazuje.

Dobrze, że na miejsce wydarzeń, które odbywają się w stolicy, stawiam się przed czasem, by rozejrzeć się w terenie. Gdybym dotarł na umówioną godzinę, zabrakłoby dla mnie miejsca na sali. Ze swej strony chciałbym pogratulować rzetelności i prawdomówności w przekazie informacji przez pewne media, a dotyczących Ruchu Palikota: od roku czytam i słyszę, że Palikot się kończy, partia się sypie itp. bzdury. Rzut oka na wypełnioną po brzegi salę nie pozostawiał wątpliwości, kto się sypie! Nie, nie Ruch Palikota, lecz te media właśnie, które swą działalność mają zarejestrowaną na Cyprach, Kajmanach, lub są tak zarządzane, że w ub. roku zanotowały stratę w wysokości ponad 200 mln. złotych! Zaproszeni, którzy dotarli na spotkanie na styk, musieli zadowolić się miejscami stojącymi na sali, bądź przed nią.

Przed oficjalnym spotkaniem dziennikarze otoczyli Janusza Palikota, zasypując go gradem pytań, m.in. o Ryszarda Kalisza, którego dni w SLD wydają się chyba policzone. Dociekano, co znaczy obecność wśród uczestników spotkania Grzegorza Kurczuka (w przeszłości minister sprawiedliwości w rządzie SLD), Jacka Kasprzyka (w przeszłości posła SLD), oraz Izabelli Sierakowskiej (współtwórczyni SdRP). Szef RP kolejny raz zaprosił do Euopy Plus wszystkich, którzy z jakiegoś powodu odeszli z SLD, SdPL, czy Partii Demokratycznej, ale nie chcą wstąpić do RP. Bo Europa Plus nie jest stworzona tylko dla członków RP, ona skupia różnorakie środowiska i ludzi. I nie podkreśla, w odróżnieniu od nadętego Leszka Millera, że jest jedynym tworem lewicowym. Na marginesie: z SLD Millera taka lewica, jak zemnie ksiądz nawołujący do głosowania na PiS!

Krzysztof Makowski, przewodniczący Krajowego Zespołu Samorządowego Ruchu Palikota przedstawił projekt 4x4, który będzie programem samorządowym RP. O co chodzi z tym programem? Otóż Ruch Palikota będzie przedstawiał swoje pomysły na czterech poziomach samorządu : gminy, powiatu, województwa i kraju. Makowski wyjaśnił, że program będzie- już jest!- budowany oddolnie, w oparciu o konsultacje z mieszkańcami. Bo nie zawsze jest tak, że władza samorządowa zaspokaja potrzeby ogółu. Władza zazwyczaj pokazuje społeczeństwu, że wie lepiej. Słowo od siebie dorzucił Janusz Palikot. Przypomniał, jak w 2006 roku udało się wygrać wybory Platformie Obywatelskiej w jednym z większych miast, w którym faworytem był człowiek PiS: namówiono do startu wyrzuconego z partii Kaczyńskiego polityka, udzielono mu pomocy w kampanii wyborczej, podzielono elektorat.

Mi w pamięci utkwiło emocjonalne wystąpienie krajana z Ełku, posłał Tomasza Makowskiego, znającego samorząd od podszewki, kiedy przedstawił zarys projektów ustaw dotyczących samorządu. Co prawda projekty te zostały odrzucone, w pierwszym czytaniu, przez skamielinę pod nazwą rządząca koalicja, ale przyjdzie taki czas, że zmiany wprowadzą w życie przyjaźni wyborom politycy nie tylko z nazwy, ale z zachowania. Poseł oznajmił, że szlag go trafia, kiedy otrzymuje wezwanie do urzędu, bez słowa wyjaśnienia, po co. Czy rzeczywiście niezbędna jest obecność interesanta? Dlaczego urzędnik nie powiadomi mailem, nie zadzwoni? Poseł polecił zgromadzonym lekturę, „Narastające dysfunkcje, zasadnicze dylematy, konieczne działania. Raport o stanie samorządności terytorialnej w Polsce”, autorstwa dr Jarosława Bobera, prof. dr hab. Jerzego Hausnera, prof. dr hab. Huberta Izdebskiego, Wojciecha Lachiewicza, dr hab. Stanisława Mazura, dr Aleksandra Nelickiego, dr Bartłomieja Nowotarskiego, dr Włodzimierza Puzyna, prof. UEK dr hab. Krzysztofa Surówki, dr Igora Zachariasza, dr Marcina Zawickiego. Projekty ustaw samorządowych omówił również poseł Andrzej Lewandowski.

Przemawiał warszawski radny, Marcin Rzońca. O budżecie obywatelskim, cieszącym się dużym powodzeniem w cywilizowanych krajach, trzy grosze dorzucił Tomasz Czajkowski. Polityk znany jest z udziału w debatach dotyczących budżetu obywatelskiego Wrocławia, którym patronuje Fundacja Wrocław 2030. Przyznam, że to ciekawa koncepcja, ale… w obecnej Polsce nie do przyjęcia. Chyba, że zasadniczo zmieni się polityczna mapa samorządowa w Polsce i w odstawkę pójdą skamieliny.

Grzegorz Kurczuk podsumował występy polityków, udzielił przyszłym samorządowcom dużo cennych rad i wskazówek, by nie zapłacili frycowego. Uczulił, by nie dać się podejść politycznym wrogom, dziennikarzom pracującym na zlecenie dużych partii, które opanowały scenę polityczną, oraz by nie być ufnym i bezkrytycznym.

Nie zabrakło Marka Siwca, który podzielił się swoimi uwagami na temat spotkań w terenie w ramach Europy Plus, zakłócanych przez wszelkiej maści katooszołomów sympatyzujących z PiS, oraz przez działaczy SLD. Mnie zastanawia jedno: jest już sojusz PiS- SLD w terenie, PO- SLD w Sejmie, kiedy sojusz SLD z episkopatem? Bo z Terlikowskim już jest: św. Tomasz z Terlik dziwnym trafem nie bierze na celownik dinozaurów Leszka Millera… Marek Siwiec podkreślił, że praca, optymizm i zaufanie powinny być znakiem firmowym kampanii samorządowej, oraz Europy Plus. Siwiec przyznał, że wyczuwalny jest strach przed jego inicjatywą. Dlaczego? Bo ona może zburzyć dotychczasowy układ polityczny, czyli długoletni baraż Tusk- Kaczyński, wygodny m.in. dla SLD. Stąd taka nienawiść Leszka Millera do inicjatywy Marka Siwca i Janusza Palikota. A Siwiec i Palikot w ostatniej części spotkania odpowiadali na pytania zgromadzonych. Pytania wnikliwie, niewygodne, na które nie dało się dyplomatycznie odpowiedzieć. Treść pytań umocniła mnie w przekonaniu, że ludzie z Ruchu to nie jest szara, ciemna masa, lecz krytycznie myślący, mogący mieć inne zdanie w pewnych sprawach, niż lider partii. I chwała im za to!

Od siebie dodam, że Millerowi nie mieści się w głowie, że Aleksander Kwaśniewski może przyłączyć się do projektu Europa Plus. Millerowskie pieski usiłują wyciągać dawne sprawy z przeszłości, m.in. słynną, charkowską goleń prezydenta, ale milczą na temat zaniechać premiera Millera, jego nieudolności i układów z biskupami. Śmieszą mnie występy pewnego działacza SLD, który robił za wtyczkę w APP „RACJA”, a który dziś opluwa ta partię, jej wyborców, działaczy, oraz Ruch Palikota na popularnym portalu społecznościowym. Pan Krzysio prężąc pezetperowskie muskuły dowodzi, że nie interesuje go tramwajowy antyklerykalizm, tabloidyzacja tegoż, woli o niebo poważniejszy SLD. Bo media nie oszacowały potencjału Ruchu Palikota przed wyborami, za to przeszacowały go w tym roku. A media, dowodzi dziadzio Krzysio, zaczynają się naśmiewać z Palikota. Panie dziadziu Krzysiu, ma pan na myśli te media, które płacą podatki na Cyprze, czy może TVP, która ledwo zipie? Co, takim jak dziadzio, media jeszcze wmówią? Pana wola, skoro czerpie pan z nich- i tylko z nich!- swoją wiedzę, ja tego prawa nie odmawiam. Chce pan mieć obraz rzeczywistości, jaki panuje w Ruchu Palikota, to rusz pan swoje cztery litery i wstąp na jedną z konwencji partii. Czerpanie wiedzy z gównianych, nic nie wartych czytadeł, a la Warząchwia i innych „niepokornych”  daje efekty, co widać po pańskiej osobie. Skoro pan kłamie, że RP się kończy, że balansuje na granicy poparcia wyborczego, bo jego posłowie nie zdjęli krzyża w Sejmie, to proponuję zapoznać się z programem wyborczym pomarańczowej partii, w której mowa jest o wielu aspektach. Sądzę, że czytać pan umie?

Dinozaury, jak dziadzio Krzysio, zapraszają na jakiś kongres lewicy, mający odbyć się w czerwcu, a na który ma się stawić ok. 100 partii lewicowych. Poczekamy, zobaczymy, ilu członków te partie liczą, bo o jakość w nich nic nie wiadomo. SLD przy okazji przełożonego meczu Polska- Anglia krzyczał, że należy odwołać minister sportu Joannę Muchę i szefów Narodowego Centrum Sportu, zarządzającego Stadionem Narodowym. Ten sam SLD wynajmie Narodowy od szefów NCS na ten jakiś czerwcowy kongres. Czy to w ramach rekompensaty za ostre słowa pod adresem szefów NCS? Zadowoleni będą ministra Mucha i premier Donald. Może zaprosi Lesia do koalicji?

Jeśli masz ochotę i czas, kliknij i wypromuj. Dzięki!