Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Jan Hartman. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Jan Hartman. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 22 maja 2017

Cenzura w mediach narodowych, roi się tam od głupoty

„Dojna zmiana” na dobre rozgościła się w mediach publicznych. Po upadku komunizmu byłem przekonany, że reżimowa, medialna propaganda odeszła w niebyt, jednak zawiodło mnie przeczucie. W 1989 roku byłem na tyle młody i naiwny by wierzyć, że w Polsce może być tylko lepiej. Rządy PiS dzień w dzień udowadniają, że może być jednak gorzej. Tylko gorzej!

Polskie Radio 24 podziękowało za współpracę Filipowi Memchesowi i Krzysztofowi Gottesmanowi. Podziękowanie to za duże słowo, bo nie pokazuje pełnego obrazu rozstania publicznego medium z dziennikarzami. Obaj zostali wyrzuceni na żądanie prezesa Polskiego Radia Jacka Sobali, któremu nie spodobał się jeden z gości zaproszonych do studia publicznego radia utrzymującego się przede wszystkim z wpływów z abonamentu. Kim był ten gość, przestępca jakiś, zamachowiec, terrorysta, zabójca ks. Jerzego Popiełuszki? Nic z tych rzeczy! Dziennikarze stracili pracę, bo nie widzieli nic nieodpowiedniego w zaproszeniu do programu profesora Jana Hartmana; filozofa, humanisty, wykładowcy akademickiego i aktywnego polityka. Jest tajemnicą poliszynela, że profesor bardzo podpadł działającej w poprzedniej kadencji Sejmu parlamentarnej komisji ds. przeciwdziałania ateizacji Polski. Zasiadali w niej politycy PiS, m.in. Andrzej Jaworski (dziś wiceszef PZU), Bartosz Kownacki (wiceszef MON), Mariusz Błaszczak (szef MSWiA), Krzysztof Jurgiel (minister rolnictwa), Elżbieta Kruk (członkini Rady Mediów Narodowych), Anna Sobecka( człowiek Tadeusza Rydzyka) czy Stanisław Piotrowicz, którego przeszłości aparatczyka komunistycznego przedstawiać nie trzeba. Jan Hartman był bardzo zaangażowany w antyklerykalny Ruch Palikota. Był jednym z najbliższych współpracowników Janusza Palikota, publikował felietony w antyklerykalnym tygodniku „Fakty i Mity”, dziś udziela się w „Tygodniku Faktycznie”. Proszę zapoznać się z życiorysem profesora, nie ma w nim nic niestosownego, ale dla mediów opanowanych przez ludzi „dojnej zmiany” Jan Hartman jest nie lada zbrodniarzem! Fakt, jego felieton o zachęceniu do próby dyskusji o związkach kazirodczych był karygodny i wywołał mój niesmak, jeśli jednak w mediach i w szkołach występuje katolicki publicysta głoszący, że zgwałcona kobieta decydująca się na zażycie pigułki Ella One jest gorsza od księdza pedofila…

Zbrodnią dla PiS i dla Jarosława Kaczyńskiego jest zakłócanie wystąpień prezesa. To nie kto inny jak profesor Jan Hartman jest jednym z organizatorów protestów przeciwników wizyt polityków PiS i Jarosława Kaczyńskiego na Wawelu, a takie protesty nie są mile widziane przez obecną władzę. Usłużne służby usiłują podciągać je pod zakłócanie uroczystości religijnych, obrazę uczuć religijnych i inne paragrafy, co tylko dowodzi, z jakimi ludźmi mamy do czynienia. Protestować, rodaku, to sobie możesz przeciwko wizytom Donalda Tuska w Polsce, przeciwko opozycji i przeciwko ludziom mającym poglądy inne od narzuconych przez PiS. Po zmianach personalnych, jakie nastąpiły w Polskim Radio nie należy oczekiwać istotnych zmian programowych. Wiktor Świetlik i Robert Tekieli, od niedawna zatrudnieni w publicznym radio, zagwarantują odpowiedni poziom audycji i prowadzonych w nich dyskusji przez odpowiednio dobranych gości. Oczywiście minister Piotr Gliński będzie namawiał do uczciwego opłacania abonamentu RTV. Koń by się uśmiał gdyby to było śmieszne, ale to już nie jest śmieszne. To jest już żałosne!

Zniknęła gdzieś Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, jej członkowie mający obowiązek stać na straży wolności słowa w radio i telewizji gdzieś przepadli. Niekonstytucyjna Rada Mediów Narodowych ma ważniejsze sprawy na głowie, w pocie czoła pracuje nad tym, by media publiczne doprowadzić jak nie do ruiny, to by przynajmniej dublowały media Tadeusza Rydzyka.




I na koniec zgodnie z sobotnią obietnicą kilka słów o moich przygodach, których doświadczyłem jako niezależny, samodzielny bloger w starciu z ważniakami opiekującymi się internetowymi portalami publicystyczno- blogerskimi. Nie mogę wymienić nazwa tych portali i nazwisk osób, z którymi się kontaktowałem, mogę poruszać się w granicach pewnej dyskrecji i przyzwoitości by nikogo nie urazić, nie obrazić no i… paplą nie jestem.

Portal A. Próżno na nim szukać felietonów przyjaznych obecnej władzy. Nakreśliłem całkiem zgrabny tekst o Grzegorzu Schetynie, w którym skrytykowałem go za to, że wchodzi w buty Jarosława Kaczyńskiego i robi oko do elektoratu PiS. „Schetyna wie, że w PiS toczy się walka o schedę po Kaczyńskim i doskonale zdaje sobie sprawę, że gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta. On chce być tym trzecim, chce przejąć twardy elektorat PiS”. Miła pani odpisała mi po dwóch dniach, że artykuł jest interesujący, ale… w zasadzie portal nie potrzebuje nowych publicystów. „Zatrzymamy sobie pańskiego maila i damy znać, kiedy sytuacja ulegnie zmianie”. Nie muszę chyba dodawać, że tekst napisałem podpisany pseudonimem i wysłałem go z zapasowej skrzynki pocztowej? Oraz tego, że w ciągu dwudziestu paru dni na portalu pojawili się nowi publicyści, kadzący opozycji, przede wszystkim Grzegorzowi Schetynie?

Portal B. Nastawiony prorządowo, ale znajdują się na nim całkiem rozsądni, myślący ludzie i umiarkowane felietony. Takich zachowujących bezstronność jest kilka, może kilkanaście osób, najczęściej spotyka ich fala hejtu. Postanowiłem dokonać pewnej prowokacji: śmiejąc się w kułak napisałem wstrząsający w żyłach tekst o niszczeniu podkomisji smoleńskiej, o zmuszeniu do ucieczki z kraju Wacława Berczyńskiego, o izolowaniu bohaterskiego Bartłomieja Misiewicza, bez którego prace o wyjaśnieniu „zamachu smoleńskiego” stoją w miejscu. Tego samego dnia otrzymałem odpowiedź od wyraźnie zafrasowanego Wielkiego Szefa portalu. „Szanowny panie… Pański tekst zrobiłby wrażenie na portalu (podał mi jego nazwę, to produkt religii smoleńskiej) . My szukamy czegoś innego, oczekujemy od nowych autorów nieśmiałych sugestii, że nigdy nie uda się wyjaśnić katastrofy smoleńskiej. Teorii o zamachu nigdy nikomu nie uda się udokumentować, my opowiadamy się za koncepcją, która obaliłaby raport komisji Millera. Potrafi pan napisać coś w tym tonie?” Przyznam, że trochę mi szczęka opadła… Nie uda się wyjaśnić katastrofy smoleńskiej? Przecież ja wyjaśniono! Odejście od lansowanych przez Macierewicza teoriach zamachu zastanowiło mnie. Co się tam dzieje?

Portal C. Jajcarze do szpiku kości! Żyją sobie pisząc tak niewiarygodne bzdury, że nie bardzo wiadomo, co robić. Śmiać się czy płakać? Nie, nie z nich. Z ich czytelników, w zasadzie z ich głupoty! To portal, na którym można było przeczytać o otwarciu pierwszej w Warszawie klubokawiarni dla katolików i o innych historiach mrożących krew w żyłach. Napisałem tekst o zwyrodniałych nastolatkach, wyuzdanych kobietach oddających się rozwiązłości seksualnej, zmieniających partnerów i partnerki niczym rękawiczki i łykających garściami szatańskie pigułki wczesnoporonne. „Zepsute do szpiku kości reprezentantki już nawet nie New Age, już nie cywilizacji śmierci lecz cywilizacji islamsko- lewackiej żądają praw dla siebie. O swoich dzieciach, które bez mrugnięcia okiem chcą zabić w swoich łonach nie myślą. Trudno o nich myśleć w seksualnych uniesieniach, kiedy marzą o zdrowych, silnych uchodźcach gotowych spełnić ich każdą, najbardziej perwersyjną zachciankę…”. Odpisał mi KTOŚ. Musiałem użyć chusteczki czytając jego maila, z dwóch powodów: rżałem jak koń czytając jego bełkotliwą odpowiedź, że to dobrze, że są w kraju prawdziwi Polacy katolicy, że dostrzegam zło czyhające na nienarodzone dzieci na każdym kroku, bo ten temat jest wyśmiewany i marginalizowany w lewackich mediach. Drugi powód: odpowiedź KTOSIA była utrzymana w tak dramatycznym tonie , że aż łzy ciekły spomiędzy wyrazów i zdań. KTOŚ zachęcił do napisania kolejnych tekstów.

 Portal D. Postanowiłem być sobą. Zarejestrowałem się na nim pod znanym w pewnych kręgach (Imperia Online) nickiem, a nuż widelec trafię na kogoś znajomego? Napisałem tekst od siebie, bez ściemniania i owijania w bawełnę, po swojemu, od serca. Tego samego dnia otrzymałem odpowiedź na maila od miłej pani z jej wizytówką. Orzekła, że tekst jest dobry, nawet świetny, ale… nie może go opublikować, póki nie podpiszę się pod nim swoim imieniem i nazwiskiem. Dlaczego nie, skoro nie mam nic do ukrycia? Tekst poszedł i… idą kolejne. I będą szły mam nadzieję.

Tutaj również będę wrzucał teksty. Może nie tak często jak to robiłem przez te wszystkie lata, ale będą to co najmniej dwie wrzutki w tygodniu :)

 Przeczytaj, kliknij i wypromuj. Dzięki!:) 

 

środa, 7 grudnia 2016

Życzenia profesora Hartmana są naiwne

Profesor Jan Hartman złożył kpiąco- drwiące życzenia skierowane pod adresem Tadeusza Rydzyka z okazji 25 toruńskiej stacji. Profesor, związany w przeszłości z Ruchem Palikota, napisał kilka cierpkich słów pod adresem rządu, premier i prezydenta. Nie wydaje mi się, by adresaci posypali sobie głowę popiołem i w te pędy pośpieszyli z przeprosinami za udział w religijnym wydarzeniu u toruńskiego biznesmena by poprawić samopoczucie profesora.

Profesor uderzył w mocną nutę. Nie, nie antyklerykalną, w NAIWNĄ. Hartman zdaje się nie dostrzegać, gdzie jest pies pogrzebany i i co chodzi w polskim, sekciarskim, radiomaryjnym katolicyzmie. Zacytuję profesora Hartmana i odniosę się do jego zarzutów skierowanych pod adresem rozmodlonej na pokaz, sklerykalizowanej pisowskiej sitwy:

 „Jeśli istnieje jakiś Bóg, choć trochę podobny do tego, o którym mowa jest w Biblii, nie pozostawi on bez kary ani Waszej pychy, ani pogardy, ani nienawiści”

Profesor uważa siebie za ateistę, zatem jakiekolwiek dyskusje o Bogu nie powinny go zajmować. Straszenie Bogiem świętoszkowatych pozerów porównałbym do straszenia dziecka ciemnością lub cmentarzem.

 „Chrześcijaństwo to religia niewidzialnego Boga Jedynego, zakazująca oddawania czci boskiej świętym (z Marią, matką Jezusa, włącznie), a na wpół boskiej papieżom i dyrektorom” 

Boga Jedynego nie widać panie profesorze, za to ładnie można się nim podeprzeć czcząc papieża (zmarłego Polaka), częstochowiankę Maryję i jej syna Polaka, Jezusa. 

„Ani Maria, ani Jezus nie byli katolikami, nie byli Polakami, nie byli członkami Rodziny Radia Maryja i nie widać najmniejszego powodu dla domniemania, aby w razie powrotu do żywych uważali Rydzyka za swego współwyznawcę, a jego radio za pobożne” 

Sugerowałem, że gdyby Maria posłuchała audycji rydzyjkowej stacji, to poroniłaby dziecię i nie mielibyśmy Chrystusa króla. Współwyznawca Rydzyk jest rządzącym potrzebny przede wszystkim z powodów ekonomicznych i moralnych, ale o tym później.

 „Wasza religia nie jest żadnym chrześcijaństwem. To jakaś mała nacjonalistyczna schizma, oparta na poczuciu wspólnoty w pysze i wyższości wobec wszystkich innych oraz zakłamanym, szowinistycznym wizerunku matki Jezusa, z której niemalże zrobiliście już Polkę, katoliczkę, i to taką z „Waszych”, nie mówiąc już o tym, że czcicie ją jak Grecy swoje boginie”

Papież nie zdegradował biskupów uczestniczących w tej radiomaryjnej schizmie, nikt nie odsunął na boczny tor księdza Natanka , który brylował ze swoją świtą na intronizacji Chrystusa króla. Watykanowi dobrze z tym zakłamaniem, a polskiemu Kościołowi jeszcze lepiej.

 „Dla katolików ze świata jesteście jakąś nędzną podróbką średniowiecznego wykopaliska– wstydem i żenadą. Wasz „katolicyzm” może sobie podać rękę z innymi pseudokatolickimi sektami z Ameryki Południowej i Afryki. Razem ryjecie pod Waszym Kościołem” 

Katolicy na stołkach ze świata zachowują się w mniej lub bardziej podobny sposób, jak najbardziej obłudny. Sojusz tronu i ołtarza ma miejsce nie tylko w Polsce.

 „Chyba tysiąc lat musiałoby upłynąć, zanim Rodzina Radia Maryja zbliżyłaby się „kulturą społeczną i medialną” (cóż za przewrotność i szyderstwo w tej Waszej nazewniczej przechwałce!) do najmarniejszej z zachodnich demokracji” 

Media Rydzyka nie mają zamiaru do nikogo i niczego się zbliżać, a zachodnie demokracje dla tego środowiska to zło z katolickiego piekła rodem.

„Opamiętania! To słowo adresuję do polskiego rządu, który wraz z prezydentem okazuje bezprzykładny, pozbawiony resztek dumy serwilizm wobec domniemanej potęgi pseudokatolickiego bonzy. Jakiż to wstyd, jaka żenada widzieć rząd dużego i dumnego kraju europejskiego, jak co rusz czołga się w prochu z worem pieniędzy do stóp podrzędnego guru, który nawet jednego zdania po polsku sklecić nie umie i na kilometr cuchnie hucpą” 

Niestety, nie opamięta się ten rząd, nie opamiętał się rząd poprzedni, przyszły również będzie realizował klerykalną politykę, z prostego powodu: ani biskupi ani politycy nie widzą powodu, dla którego nie mieliby trzymać ze sobą sztamy. Jedni kryją drugich, jedni funkcjonują dzięki drugim. Taka mikoryza, współpraca oparta na obustronnej korzyści. Przykład z pewnego miasta, w której lokalna władza jest odbiciem władzy ogólnopolskiej: dawni aparatczycy PZPR, emerytowani wojskowi, prezydent homo i biskup tolerujący swoich podwładnych homo i dający w swej parafii schronienie pedofilowi w sutannie. Układ ma się świetnie, nikt o nic nie pyta, nic nikt nie mówi, jedni kryją drugich i udają, że nic się nie dzieje. Ludzie prezydenta zarabiają kasę nie tylko z pensji samorządowców, biskup ze swoim szefem z regionalnego Caritasu bawi się w deweloperkę i inne przekręty, dawni wojskowi trzymają na radiomaryjnych spędach święte obrazki, a dawni aparatczycy śmieją się rozpuku na imprezach u biskupa i krzyczą po pijaku ;”Komuno, wróciłaś!”

Zawiłe czy proste? Jeśli zawiłe, podam inny przykład: dawny peerelowski prokurator kłamie dziś w żywe oczy wypierając się swej przeszłości. W nowej Polsce broni pedofila z Tylawy bagatelizując jego czyny i zachowanie. Cały ten pseudokatolicyzm jest na pokaz, służy zachowaniu władzy, pieniędzy, wpływów i głosów wyborczych. To taki układ, którego w obecnej chwili nie rozbije nikt z zewnątrz.

 Przeczytaj, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

 

środa, 1 października 2014

Hojnych sponsorów Światowych Dni Młodzieży poszukuje ubogi kościół katolicki

Politycy są hojni, kiedy wydają publiczne pieniądze i niezwykle skąpi, gdy muszą uszczuplić swe własne zasoby. Zbliżają się wybory samorządowe, kler stawia swoje coraz to nowe żądania doskonale wiedząc, że posłuszna katooszołomska prawica zrobi wszystko, by przypodobać się sukienkowym. Dała przykład pani minister Wasiak pokazując, że może być i wilk syty, i owcy pół: pięćset tys. kontrowersyjnej odprawy przeznaczyła na rzecz katolickiej, radomskiej „Arki”. Innych podmiotów, bardziej potrzebujących, pani minister nie dostrzegła.

Ciekaw jestem, ile sypnie na Światowe Dni Młodzieży? Organizatorzy kościelnej hucpy zachęcają do wsparcia, przede wszystkim finansowego, papieskiej zachcianki. Wsparcie finansowe widziane jest najmilej, w ostateczności może być rzeczowe. Poszukiwani są tzw. wolontariusze, którzy zasuwać będą przy organizacji i w trakcie ŚDM gratis. Szczegóły na stronie www.krakow2016.com lub pod adresem e-mailowym finanse@krakow2016.com. Pod ten ostatni sugeruję nie wysyłać dociekliwych i wnikliwych pytań…

Pod koniec ub. roku Stanisław Dziwisz powołał Komitet Organizacyjny ŚDM. Znaleźli się w nim sutannowi zausznicy kardynała w liczbie 28 osób i raptem 9 przedstawicieli stanu świeckiego. By było jasne: tacy z nich świeccy, jak z pedofila Wesołowskiego piewca życia w celibacie. Ale to nie wszystko! Do końca roku ma zostać powołany Komitet Honorowy, a dostać się do niego nie będzie łatwo. Wieść gminna niesie, że znajdą się w nim przede wszystkim najhojniejsi sponsorzy chętni do kupienia za pieniądze przychylności Dziwisza i jego przybocznych. Pewnie to plotki rozpowszechniane przez wiadome siły…

Watykan ustami sekretarza papieskiej Rady ds. laikatu tuż po ogłoszeniu nowiny Franciszka o miejscu i terminie następnych ŚDM oznajmił, że bardzo mu zależy na pomocy przy organizacji. Nie, finansowej, co to, to nie! Nawet jednego euro nie przekazano z watykańskiego skarbca, nie tylko z tego powodu, że papiescy finansiści nie wydają pieniędzy na bzdury. Przekazano… krzyż oraz ikonę Salus Popiuli Romani. Pieniądze to może przekazać polski minister finansów z budżetu państwa, również kandydaci na fotel prezydenta Krakowa mają szerokie pole możliwości: wygra ten, kto nie tylko naobiecuje najwięcej, ale i tyle pieniędzy w przyszłym roku przekaże. Czy będzie to członek klerykalno- kościelnego bractwa Marek Lasota, czy wspierany przez prof. Jana Hartmana- specjalizującego się ostatnio w „związkach” kazirodczych- Jacek Majchrowski nie ma większego znaczenia, bo i jeden i drugi gotowi są jeszcze zadłużyć i tak ledwo zipiące miasto. Spodziewany zyski finansowe zaś trafią do kieszeni kościelnej. Dziwisz od dawna się śmieje i kręci biznesy: od kilku lat jest ważną personą w Społecznym Komitecie Odnowy Zabytków Krakowa, a towarzystwo dba przede wszystkim o kościelne włości. A tymi zarządza pan kardynał.

Nikt jakoś nie pyta, dlaczego na organizację ŚDM pieniędzy nie przekazuje Watykan, dlaczego nie finansuje tego Caritas, kościół krakowski, biskupi i klerykalni politycy? Stanisław Dziwisz może sprzedać co nieco z majątku należącego do archidiecezji krakowskiej. Mało tego: biskupi powinni przeznaczać na ten cel połowę swoich miesięcznych dochodów, sprzedać 1/6 diecezjalnych majątków i sfinansować papieski kaprys. Politycy katoprawicy również powinni sięgnąć do swych kieszeni: który z nich przekazał choć jedną swoją dietę na organizację ŚDM, kto z tych katolików gotów jest przeznaczyć połowę uposażenia poselskiego? Skoro nie widzą problemu w trwonieniu publicznego pieniądze na religijne szopki, to ufam, że ze swoich również dadzą? Klerykalni PiSmacy zamiast pisać bzdury o „wojowniczych ateistach” i „atakach na kościół katolicki i hierarchów” niech napiszą, ile do tej pory przeznaczyli pieniędzy na rzecz komitetu organizacyjnego. A pan Terlikowski sypnął grosiwem?

Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

wtorek, 8 kwietnia 2014

Marcin Meller, pseudoateista czy katolik?

Marcin Meller to klawe ma życie! Katoprawica mówi i pisze o takich „resortowe dzieci” nie bacząc, że synowie i wnuki nie odpowiadają za czyny swoich ojców i dziadków. Mellera pierwszy raz zobaczyłem na ekranie tiwi, kiedy prowadził reality show „Agent”. Prowadził całkiem udanie, przyznaję to bez oporu.Opory miałbym natomiast, gdyby ktoś położył przede mną pismo, pod którym miałbym złożyć podpis pod dwoma punktami: czy uważasz Marcina Mellera za mistrza polskiej dykcji, czy uważasz Marcina Mellera za wzór ateisty? Obie odpowiedzi zaznaczyłbym na nie.

Meller ateistą? Ubaw po pachy! Człowiek ten nie przegapia okazji by podkreślić, że jest niewierzący. Jego sprawa, jego wybór. Robi to jednak w sposób krzywdzący ateistów. Bo czym jest deklaracja Mellera, że zazdrości ludziom wierzącym, bo oni mają obietnicę. OBIETNICĘ! I łka Meller w rękaw Terlikowskiemu ( któremu udzielił wywiadu), że on, ateista, nie ma nadziei, obietnicy i perspektyw na „życie wieczne”. Nosz w mordkę jeża! To się, Meller, przespaceruj z Terlikiem do pierwszego z brzegu kościółka, wykaż skruchę, żal za grzechy, bo mam mocne podejrzenie, że na łożu śmierci nastąpi Twoje cudowne nawrócenie! Po co odkładać decyzję w czasie? Nie lepiej już teraz, już zaraz wstąpić do grona szczęśliwców mających OBIETNICĘ?

Meller dołączył do grona dewotów, PiS-maków i katooszołomów, krytykując Jana Hartmana, Armanda Ryfińskiego i Janusza Palikota. Dwóch ostatnich nienawidzą polityczni rywale oraz hierarchowie kościoła katolickiego (od dziś małymi literami piszę nazwę tej katolickiej instytucji- przyp. P.K.), pierwszego, o którym mówi się, że jest nieformalnym przywódcą polskich ateistów, nienawidzą celebryci pseudoateiści, z Mellerem w składzie. Dlaczego pseudoateiści? Bo są to ludzie, którym zwykły leń nie pozwala pójść do kościoła w niedzielę, może odsypiają szaleństwa sobotniej nocy, a w poniedziałek trąbią, że są ateistami! Tacy z nich ateiści, jak ze mnie biskup katolicki!

Panu Mellerowi w głowie się nie mieści, jak można było kolejny raz przeprowadzić inscenizację męczeńskiej śmierci polskiego myśliciela, jednego z najwybitniejszych umysłów, geniusza zamordowanego przez kościół katolicki, Kazimierza Łyszczyńskiego? Ateiści wyszli z szafy, są dumni z tego, kim są, są dumni, że nie tylko nie muszą być wyznawcami jakiejkolwiek religii, ale i nie muszą udawać, że są wierzący. Ludzi ci żyją w zgodzie z własnym sumieniem, bynajmniej nie dlatego, że taka jest moda, jak kłamliwie bredzą klechy, lecz dlatego, że znaleźli swoją drogę. Ateista idzie pod prąd. Tylko ateista, nie jakiś dewota, wpatrzony w katolickie relikwie, jak to usiłują sprzedać usłużne wobec kleru media. Wydawać by się mogło, że po coming out ateistów dołączą do nich ci znani z mediów. Tymczasem Marcin Meller wypisuje bzdury, że… ateiści są ośmieszani przede wszystkim przez prof. Jana Hartmana i przez samych siebie! Meller chyba na serio rozważa wstąpienie w szeregi kościoła katolickiego, tym tylko tłumaczę jego słowa mijające się z prawdą, że ateiści- z którymi on, celebryta, się nie identyfikuje- zapluwają się z nienawiści do wierzących, a nawet kościoła i księży. Gdybym miał choć resztki szacunku do Mellera, to bym go stracił. Nie zauważyłem, by prof. Hartman, by znajomi ateiści roboli cokolwiek, co zarzuca im Meller. Może usłyszał to od Terlikowskiego i powiela jego brednie?

Ilu jeszcze wypłynie takich farbowanych ateistów, którzy dowodzić będą, że ich- i tylko ich!- postawa podkulonego ogona, krycia się niczym mysz pod miotłą, brak słowa krytyki pod adresem kościoła, kleru i draństw firmowanych przez papieży powinna być postawą wszystkich ateistów? Co zrobił ateista Meller w sprawie Nergala ciąganego przez katooszołomów po sądach? Napisał, że muzyk jest barbarzyńcą. A co zrobił ateista Meller, kiedy do TVN wpasowano komisarza w koloratce, Sowę? Ano… nic! Kumpluje się z tym panem, jak katolik…, pardon…, jak ateista z księdzem! Jeśli ktoś jest obciachowym pajacem, to nie prof. Hartman, panie Meller! Jeśli nie on, to kto? Proszę spojrzeć w lustro i… odpowiedzieć sobie na to pytanie.

Od kilku dni trwa festiwal żartów i kpin pod adresem boksera Tomasza Adamka, startującego do PE z list Solidarnej Polski.  Adamek przynajmniej niczego nie udaje. Dewota, ale prawdziwy dewota. Lepszy od farbowanego ateisty.

Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

środa, 4 grudnia 2013

Jan Hartman celem ataku łódzkiej trójcy

Katolicki Klub im. św. Wojciecha 

Łódź, 3 grudnia 2013 roku 
 
OŚWIADCZENIE KATOLICKIEGO KLUBU IM. ŚW. WOJCIECHA 

Katolicki Klub im. Św. Wojciecha wyraża głębokie oburzenie z powodu tekstu Jana Hartmana na jego blogu, odnoszącego się do wypowiedzi Księdza Arcybiskupa Marka Jędraszewskiego Metropolity Łódzkiego, który wygłosił wykład o zagrożeniach związanych z ideologią gender. Jan Hartman, który swoją obecność w życiu publicznym opiera na nikczemnych atakach na Kościół, oskarżył Księdza Arcybiskupa Jędraszewskiego o rasizm, a Kościół o propagowanie ideologii rasistowskiej. Zasugerował też jakoby Kościół w przeszłości współpracował w tej materii z Hitlerem, co jest zarzutem haniebnym i dyskwalifikującym autora. 

Hartman jest produktem ideologii gender, obcej polskiej kulturze i tradycji, z gruntu złej i destrukcyjnej, a swoim postępowaniem uzasadnia słuszność walki z ideologią groźną dla wychowania polskiej młodzieży. Swoją publikacją po raz kolejny udowodnił, że nienawiść do Kościoła katolickiego, poparta chamstwem na rynsztokowym poziomie, jest jedynym, co ma do przekazania opinii publicznej. 

Solidaryzujemy się z Księdzem Arcybiskupem Markiem Jędraszewskim Metropolitą Łódzkim i wyrażamy głęboką wdzięczność za Jego troskę o zachowanie wartości chrześcijańskich, obronę normalnej rodziny i postaw zgodnych z naturą człowieka, opartych na uniwersalnych wartościach chrześcijańskich.

Obowiązkiem każdego katolika jest obrona naszej wiary i Kościoła katolickiego przed złem, którego wzrost jest dla nas obelgą. Wzywamy katolickie organizacje i środowiska, a także wszystkich, dla których ważne są wartości polskie, do połączenia sił dla wykorzenienia tej zgubnej ideologii z naszego kraju. Polska jest Królestwem Chrystusa i Najświętszej Marii Panny. Niech nie zabraknie nam sił i odwagi do wypełniania swoich obowiązków. Za Św. Wojciechem, który oddał życie, aby nawracać pogan wejdźmy do „świętego gaju”, aby słudzy zła padli na twarz przed jedynym Królem. 

Mirosław Orzechowski 
Jan Waliszewski 
Iwona Klimczak 


Proszę o wybaczenie Czytelników mojego bloga za narażenie ich na atak śmiechu, bo grozi on po zapoznaniu się z treścią oświadczenia marionetkowego stowarzyszenia, jak lew broniącego katolickiego biskupa, Marka Jędraszewskiego, przed prof. Janem Hartmanem. By było wszystko jasne: stowarzyszenie nie jest ciałem niezależnym i samodzielnym, zostało powołane przed laty dekretem arcybiskupa łódzkiego. A żeby było do kompletu śmiesznie, stowarzyszenie działa pod hasłem: Od lat budzimy świadomość Polaków. Pora, by jego członkowie sami się wreszcie obudzili, bo śpią, śniąc o czasach średniowiecza.

Jan Hartman, nazwany przez katooszołomów produktem "ideologii gender" w felietonie "Biała rasa musi przetrwać" skomentował krytycznie słowa biskupa Jędraszewskiego, płaczącego nad losem białej rasy, której nieliczne okazy w 2050 roku będą pokazywane w rezerwatach, jak dziś ma to miejsce z Indianami w USA. Profesor słusznie zauważył : 
 
"Czy to sen? Kościół katolicki znowu na froncie obrony białej rasy? Jak kiedyś, za Hitlera? Znów to samo? Ano tak, znów to samo. Biskupi należą do nielicznych, którzy czasem mówią, co myślą. Przywilej to ludzi z gminu, bez żadnych aspiracji. Co im zależy? Ci mogą powiedzieć „mam gdzieś, co wypada, a co nie”. Przywilej to również ludzi władzy, których lud ani nie wybiera, ani odwołać nie może. Ci mówią „mogę mówić, co myślę, bo i tak nic mi nie zrobicie”. Typowy zaś biskup to synteza: z gminu i z władzy jednocześnie. Dlatego może „lecieć Ku Klux Klanem”. Co mu tam. Nie było instrukcji z Watykanu, że nie wolno, no to wolno".

Święte słowa, profesorze i jak prawdziwe! Skowyt katooszołomów jest tego najlepszym dowodem. Orzechowski- były minister z rządu Kaczyńskiego, bez najmniejszych nawet kwalifikacji do piastowania samodzielnych, kierowniczych stanowisk. Waliszewski- polityk operetkowej Ligi Polskich Rodzin, od której dziś odcina się nawet Roman Giertych. Klimczak- redaktorka miesięcznika "Aspekt Polski", wydawanego przez... katolicki klub im. św. Wojciecha w Łodzi! Łódzka, święta trójca! Tacy ludzie dbają, by od najmłodszych klas trwała w szkołach religijna indoktrynacja, do młodych głów wciskano religijne, katolickie bajki. Prawda was wyzwoli, łódzka trójco! Dlaczego odrzucacie prawdziwe, jakże trafne słowa profesora Hartmana? Są zbyt bolesne, bo szczere? Macie za złe profesorowi, że nie umie, nie chce kłamać na użytek Kościoła katolickiego, nie chce dołączyć do piewców klerykalnej ideologii? Bo tylko taka w Polsce istnieje, nie ma żadnej gender!

Przyjrzyjmy się oświadczeniu świętej, łódzkiej trójcy, widzę kilka błędów, nieścisłości, graniczących z próbą manipulacji.

Raz: ksiądz arcybiskup z wielkiej litery, ależ zmieniły się zasady pisowni od czasu, kiedy byłem uczniem, ho ho!

Dwa: ideologia gender. Nie ma czegoś takiego.Jest gender, z definicją ogólnie znaną. Sam profesor Hartman nikomu niczego nie narzuca- poglądów, przekonań, wiary. W przeciwieństwie do Kościoła katolickiego, hierarchów i ich sług, w rodzaju łódzkiej trójcy.

Trzy: profesor Hartman nikogo i niczego nie atakuje, słowem mówionym i pisanym głosi PRAWDĘ. Jeśli prawda nie podoba się klerykałom, to wynocha, na Dominikanę lub do Watykanu. Tak chętnie pokazujecie drzwi ateistom, to może sami z nich skorzystajcie.

Cztery: papież Hitlera, łódzkiej trójcy nic to określenie nie mówi, zapomnieli o tradycji, którą na co dzień szafują na prawo i lewo, gdy chodzi o interes polityczny i ekonomiczny Kościoła? Może z katolickich podręczników wykreślono ten haniebny, wstydliwy dla Kościoła rozdział, ale to nie znaczy, że w ten sposób uda się zafałszować historię.

Pięć: gender groźna dla polskiej młodzieży? Może tej indoktrynowanej już od przedszkola, przed którą klerykałowie ukrywają, co tylko się da, co niewygodne dla Kościoła, prymitywnych hierarchów i lękających się świata klerykałów.

Sześć: chamstwo na rynsztokowym poziomie, nienawiść? Powtarzam raz jeszcze: prawda jest bolesna, czasem okrutna!

Siedem: uniwersalne wartości chrześcijańskie? A gdzie można zapoznać się z definicją WC? O, właśnie! Może bosonogi Wojciech Cejrowski podpowie? Ateiści mają kierować się tymi WC, by mówić i zachowywać się jak Ekwadorczyk?

Osiem: łódzka trójca nie zamierza chronić Kościoła i wiary przed złem, lecz przed PRAWDĄ. A prawda miała was wyzwolić!

Dziewięć: od kiedy to katolicyzm i wiara są wartościami polskimi? Co to za kłamstwo?

Dziesięć: Polska jest demokratycznym państwem prawa, krajem neutralnym światopoglądowo, którego głową jest prezydent, więc nie na miejscu są historie o jakimś królu. Halo, łódzka trójco, budzimy się, budzimy! Bo prześpicie sekularyzację kraju, skończycie w katolickim rezerwacie, a takiej straty katolicka Polska nie strawiłaby!

Marek Jędraszewski z końcem listopada został mianowany członkiem Kongregacji ds. Edukacji Katolickiej, której przewodzi pochodzący z Polski kard. Zenon Grocholewski. Kongregacja odpowiada za szkoły wyższe, instytuty i wydziały uczelniane. W jej kompetencje wchodzą zarówno uczelnie kościelne jak i wydziały teologii katolickiej uczelni świeckich. Takiego to tuza, jak pan Jędraszewski, umieścił w Kongregacji papież Franciszek. Rozumiem zachowanie łódzkiej trójcy: ideologia klerykalnego włazidupstwa jest dla nich sposobem na życie, tyle że ich zachowania nie podzielam. Tymczasem chcą oni narzucić taki sposób bycia wszystkim, nie tylko katolikom. Czapkujcie sobie, ile wlezie, przed katolickim księdzem. Innych do tego nie zmuszajcie, bo na to zgody nie ma.

Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)