piątek, 28 lutego 2014

Związki na kocią łapę,nowy- stary wróg Kościoła

Kościół odkopał starego, dobrego wroga, bardziej medialnego od gender: konkubinaty. To kolejne zagrożenie dla katolickiej rodziny, dostrzegają to stojący na straży tzw. „wartości chrześcijańskich” zazwyczaj bezdzietni dziadzio- księża, miss Sejmu pokroju Sobeckiej i Pawłowicz i im podobni teoretycy. Nie od dziś wiadomo, że to towarzystwo stawia czoła problemom, o których osobom niereligijnym nawet się nie śniło.

Wczoraj w Warszawie odbyła się pseudokonferencja zorganizowana przez Krajowy Ośrodek Duszpasterstwa Rodzin oraz Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego. Klechy biją na alarm: w konkubinatach żyje 3 proc. Polaków, ale ich liczba w ciągu ostatnich dziesięciu lat się podwoiła i tę formę związku wybrało już 643 tys. osób. Mało tego, wzrostowej tendencji konkubinatów towarzyszy wzrost liczby rozwodów małżeństw katolickich - o 40 proc. - oraz spadek liczby osób, żyjących w małżeństwie. Zmalała też liczba osób, żyjących w separacji - z 309 tys. w 2002 do 185 tys. w 2011. 49% żyjących na „kocią łapę” stanowią osoby w wieku 34-35 lat, a więc ludzie dorośli, mający za sobą niemałe doświadczenie życiowe. I największy dramat klechów: 60% Polaków akceptuje seks przedmałżeński! Toż to niebywały skandal, ocierający się o obrazę „uczuć religijnych”!

Klechy w Polsce nie byłyby sobą, gdyby przeszły obok tych danych obojętnie. Skoro przegrali walkę z ludźmi żyjącymi w wolnych związkach (kto dziś weźmie na poważnie połajanki faceta w czarnej sukience, straszącego piekłem za seks przedmałżeński?), podeszli do tematu z innej strony. Tym wszystkim, którzy czują się katolikami, są jeszcze związani z Kościołem, klechy przygotowały strategię. Nic nowego, po prostu kłody pod nogi dla szczęśliwego życia dwojga ludzi, których radość ze związku jest solą w oku dla stetryczałych kawalerów. Katolikom żyjącym pod jednym dachem bez ślubu wmawia się, że im się tylko wydaje, że liczą się uczucia i więź. W ocenie jednego z kościelnych „ekspertów” żyjącymi bez związku małżeńskiego zawartego w kościele w rzeczywistości… powoduje nimi lęk przed rozwodem i rozpadem związku oraz przeświadczenie, że ślub kościelny ich przed tym nie uchroni! Kto wymyśla takie bzdury, czy są to absolwenci toruńskiej szkoły pewnego sukienkowego biznesmena? Ale żeby śmieszniej, pan „ekspert” z poważną miną dodał, że żyjący w konkubinatach nie zostali przygotowani przez rodziny do pełnego stopnia odpowiedzialności, a system świadczeń socjalnych premiuje osoby samotnie wychowujące dzieci. Nie od dziś wiadomo, że te świadczenia wynoszą tyle, ile wojskowa emerytura Głódzia, a Polki marzą, by samotnie wychowywać dzieci, harując na trzy śmieciówki, od rana do dony!

Klechy mają ruszyć w Polskę i przekonywać, że konkubinat jest be, seks przedmałżeński to grzech, a brak piątki dzieci grozi mękami piekielnymi. Jeśli sukienkowi zamierzają młodym wyjaśniać, dlaczego siebie krzywdzą, gdyż pozbawiają się jakiejś łaski Chrystusa, dzięki któremu zrealizują swoje marzenia o szczęściu żyjąc bez kościelnego ślubu, to zapala mi się w głowie sygnał alarmowy: kto będzie wychodził do tych ludzi, Gil wespół z Wesołowskim, Michalik? Klechom chciałbym przypomnieć, że Chrystus- wg kościelnych podań- nigdy się nie ożenił, nie posiadał też potomstwa. Jego matka, Maria, żyła na kocią łapę z niejakim Józefem, który ojcem Jezuska nie był. Nikt nie musi czerpać z tych wzorców, tak jak i nie musi słuchać idiotycznych zaleceń kleru.

Kiedy zostanie zwołana konferencja, na której zostaną uchwalone wytyczne dla księży łamiących celibat, żyjących po cichu ze swoimi gosposiami, mających kochanki, kochanka, nierzadko nieletniego? Takimi sprawami Kościół się nie zajmuje, woli zatruwać życie normalnych, szczęśliwych ludzi.

Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

środa, 26 lutego 2014

Katolicką Polskę stać na 1,5 miliona biednych dzieci

Papież powołał dwie instytucje (nie ma to jak biurokracja!), które będą zajmowały się reformą finansów Watykanu jak i samymi finansami. Na razie wiadomo o Sekretariacie ds. Ekonomicznych na czele którego stanął australijski kardynał George Pell i Rada do Spraw Ekonomicznych, złożona z piętnastu osób, ośmiu duchownych i siedmiu świeckich. To rzecz bez precedensu!- dowodzą klerykałowie twierdząc, że od teraz watykańskie finanse będą przejrzyste. Szczerze w to wątpię, bo Franciszek nie zlikwidował Instytutu Dzieł Religijnych, powszechnie uważanego za bank watykański.

Chciałoby się spytać: co radzisz, Franciszku, polskiemu episkopatowi, jakich wskazówek udzieliłeś radiomaryjnym hierarchom, kiedy gościłeś ich w Watykanie? Róbcie swoje, róbcie to, co zwykle, róbcie to, co wam się podoba? Franciszek pobłogosławił przecież polskich biskupów, Głódziowi podobno przyniósł nawet szklankę wó..., przepraszam, wody, spotkanie przebiegło w miłej atmosferze, przypominającej schadzkę rodziny mafijnej. Papież nie zapytał kardynała Nycza, skąd Kościół w Polsce bierze pieniądze na swą działalność? Mniej więcej 8 miliardów na rok potrzebuje ta katolicka instytucja by funkcjonować, jak wyznał publicznie Nycz właśnie, ale hojni polscy politycy dają o wiele więcej. Franciszku! Na nic twe puste, medialne gesty, z których nie ma pożytku dla państwa takich, jak Polska! Gdybyś zażądał od polskiego episkopatu reformy finansów polskiego Kościoła, by hierarchowie znaleźli inne źródło finansowania molocha, najlepiej przez dobrowolne składki wiernych, to byłaby prawdziwa reforma. Polska ma ważniejsze sprawy, niż finansowanie katolickiej, religijnej korporacji.

31 stycznia GUS opublikował raport „Warunki życia rodzin w Polsce”, który przeszedł bez echa w katoprawicowych mediach. Nic dziwnego, niewygodne fakty albo się pomija, albo ich nie dostrzega i przemilcza, w najgorszym razie zaprzecza. Tak było i tym razem. Z raportu wynika, że ponad 3% gospodarstw rodzinnych z co najmniej 1 dzieckiem na utrzymaniu nie było w stanie z powodu ograniczeń finansowych zapewnić swoim dzieciom przynajmniej co drugi dzień mięsa, drobiu, ryby lub odpowiednika wegetariańskiego i prawie tyle samo gospodarstw nie mogło pozwoli sobie na zapewnienie dzieciom przynajmniej kilka razy w tygodniu świeżych owoców lub warzyw. Czynnikiem determinującym stopień zaspokojenia potrzeb żywnościowych jest liczba dzieci w gospodarstwie rodzinnym. Im więcej dzieci na utrzymaniu w rodzinie tym trudności w zapewnieniu tej podstawowej potrzeby są większe. Najbardziej niekorzystna sytuacja w zakresie żywienia dzieci wystąpiła w rodzinach wielodzietnych, tak hołubionych przez Kościół katolicki i jego hierarchów. Zapewnienie co drugi dzień mięsa, ryb lub wegetariańskiego odpowiednika stanowiło problem dla 1,9% rodzin z 1 dzieckiem i nieco więcej, bo dla 2,7% rodzin z 2 dzieci, ale już w gospodarstw rodzinnych z 3 dzieci i więcej, problem ten był dużo większy i dotyczył aż 8,5% rodzin.

Prostym językiem: w Polsce mieszka 1,5 mln dzieci, które z przyczyn ekonomicznych żyją w niedostatku i biedzie. Ale kogo to obchodzi, kto zajmie się takimi sprawami, ważnymi dla kraju, skoro na rozkładzie jest gender, manipulowanie wokół ustawy aborcyjnej, hałaśliwa kampania przeciw in vitro, tzw. żołnierze wyklęci i tym podobne tematy? Pieniędzy na najmłodszych polskie państwo, polski rząd, nie ma, nie mają go samorządy, ale jak przychodzi co do czego, to znajdują się środki na tzw. świątynie opatrzności bożej, są pieniądze na prezenty fundowane Kościołowi przez największe państwowe firmy, są pomysły na odpisy podatkowe na Kościół. Gdzież tu sens i logika?

Rząd bezradnie rozkłada ręce: niewidzialna ręka rynku, polski obywatelu! Kapitalizm, liberalizm, radź sobie sam! Co innego, gdybyś był katolickim księdzem, wtedy otrzymałbyś przywileje i granty finansowe. Byle misjonarz w Republice Środkowoafrykańskiej może liczyć na opłacanie mu składek ZUS przez bogate państwo polskie, oraz ochronę wojskową. A propos rządu: Rada Ministrów zdecydowała o przeznaczeniu 8 mln zł na zagraniczną kampanię wizerunkową Polski w związku z trzema przypadającymi w tym roku rocznicami: 15 lat członkostwa w NATO (12 marca), 10 lat członkostwa w Unii Europejskiej (1 maja) i przede wszystkim 25 lat od obalenia komunizmu (4 czerwca).

 Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

poniedziałek, 24 lutego 2014

Katoprawica i jej bohaterowie- zdrajcy

Po upadku komuny na polskiej scenie politycznej zaczęły brylować postaci kurczowo uczepione księżowskiej sutanny. Słuchałem ze zdumieniem wypowiedzi tych osobników, których poziom głupoty przekraczał wszelkie dopuszczalne granice! W szkole przezywaliśmy się używając nazwisk posłów z pierwszych stron gazet, ale nawet wtedy nie sądziłem, że poziom sejmowej głupawki może w przyszłości być jeszcze większy. Niestety, dziś sięga on zenitu.

Sejm głosami 333 posłów przyjął projekt uchwały w sprawie upamiętnienia pułkownika Ryszarda Kuklińskiego. Amerykańskiego szpiega, z którego katoprawica na siłę chce zrobić narodowego bohatera, oczywiście polskiego. Prawicowi politycy udowodnili, że prócz czczenia przegranych wojen i powstań widzą wzorce do naśladowania wśród postaci nawet nie kontrowersyjnych, ale zdrajców Polski. 53 posłów było przeciwnych uhonorowaniu Kuklińskiego, 24 wstrzymało się od głosu, 50 nie wzięło udziału w głosowaniu. „Precz z komuną!”, wrzeszczeli przy tym posłowie prawicy wykazując się niewiedzą. Komuna dawno już się skończyła, za to głupota ma się za to doskonale. Precz z głupotą!

Wielkim orędownikiem wyniesienia Kuklińskiego na piedestał był zmarły dwa lata temu Józef Szaniawski, kumpel Tadeusza Rydzyka. Kiedy prawicowe środowiska zaproponują, by szczątki szpiega spoczęły w tzw. świątyni opatrzności bożej?

Bohater czy zdrajca? Głosy w tej kwestii były, są i będą podzielone. Moje zdanie jest jasne: nigdy, przenigdy nie będę uważał za bohatera człowieka, który zdradził kraj, w którym się urodziłem, wychowałem, w którym mieszkam, pracuje i płacę podatki. Nie zmienią tego jakieś durne uchwały, hałaśliwa propaganda katoprawicowych polityków, narzucana przez niuch wizja karykatury patriotyzmu w której liczy się ten, kto donosi, zdradza, kto lizał, lub liże, dupę Amerykanom i biskupom. Katoprawica nie ma pomysłu na nic, im w głowach tylko aborcja, plemniki, narządy płciowe kobiety i mężczyzny, wojtyłomania i kult zdrajców Polski. Walczył z komuną? Bzdura! Wydoił komunistyczną Polskę, ile się dało, po czym znalazł innego pracodawcę. PRL to była nie tylko PZPR. PRL to byli przede wszystkim ludzie, których polityka nie interesowała. PRL to nie tylko działacze partyjni, sekretarze, wojskowi i SB. PRL to byli przede wszystkim cywile, również dzieci. Dlaczego przeszłość jest zawsze rozpatrywana przez pryzmat polityki? Kukliński inkasował pieniądze za swoją szpiegowską działalność. Jego sprawa, jego cyrk, ale ktoś taki dawno temu powinien zostać zdegradowany, następnego dnia po ucieczce z Polski. Nic takiego się nie stało, nie poleciała nawet jedna głowa, kiedy szpieg dał z Polski drapaka. Ba! Nie było spraw sądowych, śledztwa, dochodzeń, nic! Dziwnym trafem przełożeni Kuklińskiego zostali awansowani na wyższe stanowiska służbowe lub wyższe stopnie wojskowe. W nagrodę? Czy Kukliński, jak dowodzi wielu rzetelnych historyków (nie mylić z „historykami” z IPN), był kryty przez GRU? Taką sugestię przedstawił m.in. Henryk Piecuch. W połowie lat 90 przemilczano w Polsce artykuł, który pojawił się w Rosji, a mówił o tym, że Kukliński był agentem GRU i został zwerbowany przez Amerykanów pod przykrywką tegoż wywiadu. Amerykanie utajnili dane spraw związanych z Kuklińskim na dłuuugie lata…

Katoprawica zapomina o czymś: takich Kuklińskich, szpiegów na usługach Ameryki, było wielu. Dlaczego ich nie chcą uhonorować? Bo nie wstawił się za nimi nikt z radiomaryjnego środowiska? Kukliński wzorem do naśladowania, obiektem czci? Wolne żarty! Nie byłem, nie jestem i nie będę należał do stada, które pozwoli narzucać sobie autorytety. Żenujące są te teatrzyki w wykonaniu katoprawicy: Hlond, bandyci nazywani łagodniej mianem żołnierzy wyklętych, teraz Kukliński. Może jest ten jegomość wzorem do naśladowania dla adeptów szpiegowskiego rzemiosła, ale dla nikogo innego. No, chyba że jest się „prawdziwym Polakiem”: sprzedawczykiem, dla którego najważniejsza jest Ameryka i Watykan. Bóg, karykatura honoru, a na dalekim końcu te dwie ich ojczyzny. Precz z głupotą!

 Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

piątek, 21 lutego 2014

Obywatel G.

Wojciech G., katolicki duchowny podejrzewany o molestowanie nieletnich, kilka najbliższych miesięcy spędzi w areszcie. Sąd orzekł, że podejrzany mógłby utrudniać toczące się w jego sprawie śledztwo, dlatego zastosowano środek zapobiegawczy w postaci trzymiesięcznego aresztu. Cała Polska się śmiała, kiedy zadziwiająco bezradne organy ścigania rzekomo nie wiedziały, gdzie ukrywa się ksiądz, za którym wystawiono międzynarodowy list gończy, a ten udzielał wywiadów w swojej rodzinnej miejscowości. Ksiądz otrzymał w prezencie sporo czasu, nim pod presją społeczeństwa, pewnych polityków i organizacji zrzeszającej ofiary księży pedofilów zatrzymała go policja. Kto wie, może klerykalnym politykom okupującym resort sprawiedliwości dano wytyczne, że takich, jak ksiądz G. zatrzymać może jedynie papieska ochrona, Gwardia Szwajcarska?

Wojciech Gil, bo o nim mowa, usłyszał cztery zarzuty, w tym obcowania płciowego z małoletnimi oraz molestowania. Zarzuty dotyczą dwóch okresów: pobytu w Polsce i na Dominikanie. Ciśnie się na usta pytanie: czy przeniesienie Gila na Dominikanę było spowodowane nadzwyczajnymi warunkami, by księdza ukryć przed oczami wścibskich, bo zaczął mu się palić w Polsce grunt pod nogami? Druga sprawa: przełożeni Gila na pewno wiedzieli o seksualnych wyczynach podwładnego i nie zrobili nic, by zboczeńca odizolować od dzieci i skierować na terapię. Zastosowano stary, sprawdzony manewr: przeniesienie do innej parafii, w tym przypadku zagranicznej. Tak to wygląda walka z pedofilią wśród kleru made in Katoland.

Gil w jednym z wywiadów oznajmił, że nic złego nie zrobił w stosunku do dzieci, zaprzeczał, jakoby wykorzystywał je seksualnie. Pytanie jak dla takich Gilów brzmi definicja wykorzystywania? Za pieniądze, prezenty i upominki wykorzystywania nie ma, lecz jest to transakcja zadowalająca seksualnie obie osoby? Podejrzany podkreślał, że jest przekreślony w społeczeństwie polskim, w którym przyjdzie mu żyć, że jego życie legło w gruzach. Doprawdy? Gilowa mamusia tak zdeptała rozbuchanego seksualnie synka, że co rano pędziła po zakupy, m.in. po jego ulubione bułeczki! Nie na miejscu są tu obawy podejrzanego o pedofilię, jeśli jest on niewinny. Ale on niewinny nie jest. Gdyby był, czekałby spokojnie na rozwój sytuacji wiedząc, że nie spędzi nawet sekundy za kratami. Gil tymczasem wierzy, że jest niewinny, sprawia wrażenie zdziwionego, jakby nie był świadom okropności pedofilii. Nie dziwi mnie jego postawa: skoro przez lata funkcjonowała tajna, papieska instrukcja chroniąca pedofilów w sutannach, to czy nie możemy mieć pewności, że wysocy rangą duchowni, w tym zwierzchnicy Gila, nie zwracali uwagi na łamanie celibatu przez podległych im księży? Nie przymykali oka, nie mówili, że to zło, kto wie, może nawet mówili, że tak robi każdy, więc możesz i ty, a potem będzie rozgrzeszenie? Małolaty same wchodzą do łóżka, uwodzą księży, jak oznajmił jeden z hierarchów , obnoszący się ze swoją pychą, jakby był drugim po Bogu. Tacy, jak obywatel G. są dla hierarchów niewinni.

Wojciech Gil ubolewa, że nie będzie miał życia w Polsce, ale dlaczego nie zastanowił się nad tym, kiedy zdecydował się złamać celibat, współżyć seksualnie z mężczyznami, z nieletnimi? Kościół od pewnego czasu usiłuje stawiać znak równości między seksem homoseksualnym a pedofilskim, do niedawna nie było to zastanawiające, teraz już jest: czyż nie są to rozpaczliwe wysiłki, by problem pedofilów w sutannach zbagatelizować? Gej to przecież to samo co pedofil, więc wszystko jest w porządku, zdają się mówić hierarchowie. Ci sami, którzy krzyczą, jakim to złem jest seks przedmałżeński dwóch dorosłych ludzi. Skoro Gil nie będzie miał życia w Polsce, jest na to rada: niech zrzeknie się polskiego obywatelstwa i poprosi swego kumpla, arcybiskupa Wesołowskiego, wiodącego słodkie życie w Watykanie, o wstawiennictwo u papieża Franciszka. Ten nie powinien odmówić, lecz przyznać Gilowi watykańskie obywatelstwo.

Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:) 

wtorek, 18 lutego 2014

Legutko na łopatkach

Sprawiedliwości stało się zadość: katooszołomom Ryszard Legutko opublikował przeprosiny za nazwanie „rozwydrzonymi smarkaczami” Zuzanny Niemier i Tomasza Chabinki. Dzielnych, młodych ludzi, którzy 2009 roku, będąc maturzystami, zażądali usunięcia krzyży katolickich z wrocławskiej szkoły, do której uczęszczali. Wobec młodych ludzi ciężkie działa wytoczyła skrajna, radiomaryjna prawica, dowodzona przez Legutkę właśnie. Profesor od siedmiu boleści obraził nastolatków, publicznie nazywając ich rozwydrzonymi i rozpuszczonymi przez rodziców smarkaczami, a żądanie usunięcia symboli religijnych ze świeckiej szkoły- typową szczeniacką zadymą. Młodzi stawili czoła rozhisteryzowanym dewotom, nie odpuścili radiomaryjnemu politykowi i wygrali.

Sąd Najwyższy nakazał Legutce przeprosić Zuzę i Tomka. Przeprosiny ukazały się w „Gazecie Wyborczej” i „Gazecie Wrocławskiej”. Wyrok sądu jest łagodny. Dlaczego radiomaryjny profesor nie został zmuszony do zamieszczenia przeprosin na łamach katooszołomskich periodyków, w katolickiej prasie, na portalach sączących jad dla przygłupawych czytelników? Dlaczego nie odczyta ich w TV Trwam, w Radio Maryja? Skromne te przeprosiny, od których zresztą Legutko migał się, jak mógł. Nadzieja, że zrozumiał ten pisowski spec od nauki, że publiczne głoszenie kłamstw i obrażanie ludzi o innym, niż katolicki, światopoglądzie , nie popłaca. Rozwydrzeniu smarkacze? Bzdura! To świadomi, rozumni i bez obaw wyrażający swoje zdanie obywatele Polscy. Nie zdjęli cichcem (w Polsce krzyże na ścianach zawieszane są w taki właśnie sposób) krzyża, lecz zasugerowali, by symbol religii katolickiej ze ściany zdjąć. Typowa, szczeniacka zadyma? Legutko chyba w klasztorze spędził dzieciństwo, skoro nie ma pojęcia, jak wyglądają zadymy. Czy podjął ktoś z nimi merytoryczną dyskusję? Nie! Zorganizowano ustawkę, która nie miała nic wspólnego z debatą, na zakończenie której katolicki ksiądz wręczył maturzystom pluszowego misia i pistolety- zabawki. Gdybym spotkał klechę na ulicy, to zapytałbym, czy dla wieszających krzyże ma przygotowane wiaderka i łopatki do zabawy w piaskownicy?

Legutko wyraża szczere ubolewanie… Czyżby? W prasie ukazał się tekst przeprosin firmowany nazwiskiem pisowskiego polityka i to wszystko. Radiomaryjny polityk i przeprosiny, szczere ubolewanie? Koń by się uśmiał! Przeprosiny zostały opublikowane na koszt Legutki i to wszystko, nic w jego postępowaniu nie zmieniło się i nie zmieni. Polityk z partii wpatrzonej w Tadeusza Rydzyka nigdy nie będzie wstydził się swoich słów, choćby były jak najbardziej obraźliwe i kłamliwe. Legutko dał pieniądze, ktoś napisał tekst przeprosin, których pisioł nawet na oczy nie widział. Wilk syty i owcy pół. Za pasem eurowybory, po co mieć na barkach niewygodną sprawę, która może być orężem w dla politycznych przeciwników, którym nie po drodze z polskim Kościołem?
Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

 

poniedziałek, 17 lutego 2014

Trwam, karykatura telewizji

Toruński biznesmen Tadeusz Rydzyk doczekał się wielkiej(?) chwili: o północy z piątku na sobotę jego telewizja, już na multipleksie,  relacjonowała mszę z klasztoru rydzykowych kumpli na Jasnej Górze (remontowanych z publicznej kasy), którą odprawiono w intencji Trwam. Ten typ tak ma: transmituje msze w intencji swoich mediów, jeśli udziela wywiadów to tylko swojemu dziennikowi i swej telewizji. Warto rozmawiać, z samym sobą... Wzięty na spytki przez rozsądnych, kumatych i nie zaczadzonych kadzidłem dziennikarzy Rydzyk pogubiłby się, niczym noworodek na porodówce, dlatego też, niczym Jarosław Kaczyński, spotyka się ze starannie wyselekcjonowaną grupą PiSmaków.

Biznesmen Rydzyk do dziś pieje z zachwytu, jaka to ogromna szansa dla katolickiej telewizji, jakie to zwycięstwo, odzyskanie wolności nawet! Wybacz, Tadziu, ale byłbym szczerze zdziwiony, gdyby ci nie udzielono koncesji na multipleks za kadencji tego rządu. Spolegliwego, chodzącego na pasku biskupów, pędzących na narady kardynała na byle jego skinienie, konsultujących projekty ustaw z Opus Dei. Jakie zwycięstwo, jaki heroizm, jaka wdzięczność tym garstkom radiomaryjnym łapserdaków, którzy rzekomo wywalczyli miejsce dla Trwam na multipleksie? Nikt tego miejsca nie blokował. Ośmieliłby się! Donald Tusk doskonale zdaje sobie sprawę, że brak PiS i Kaczyńskiego oznaczałby koniec PO, zatem trzeba straszyć Polaków Kaczyńskim, jego partią i jego pomysłami. A gdzie są one głównie lansowane, w jakich mediach występują jego posłowie, w których plotą bzdury poprzeplatane tu i ówdzie idiotyzmami? W Trwam oczywiście! Do soboty dostęp do telewizji mieli nieliczni, dziś może każdy włączyć odbiornik na rydzykową telewizję, jeśli będzie miał ochotę. Ale coś za coś! Rydzyk już apeluje do owieczek, czy raczej baranów, by nie zaprzepaścili ogromnej szansy i zdobyli się na wspólny wysiłek. Mówiąc wprost: weźmiemy się i zrobicie, robimy zrzutkę a wy płacicie. Rydzu potrzebuje miesięcznie 2,5 mln złotych na karykaturę telewizji. Mowy nie ma nawet, by zachwyceni Trwam biskupi sprzedali po 2-3 nieruchomości z majątków zarządzanych przez nich archidiecezji, a uzyskane w ten sposób pieniądze przekazali Rydzykowi. Dziwne, że takiego pomysłu nikt biskupom jeszcze nie podrzucił? Posłowie katoprawicy również nie pozbędą się majątku, nie przeznaczą swoich uposażeń na rydzykową telewizję. Ma płacić głupi i ciemny naród. Jaki naród, taka i telewizja!

Przy okazji koncesji dla Rydzyka wyszło na jaw, że biskupi należący do tzw. Rady Episkopatu ds. Środków Społecznego Przekazu, po prostu cenzorzy w sutannach na wzór dawnego gremium z Mysiej, nie mają nawet zielonego pojęcia nie tylko o mediach, ale i przepisach, na podstawie których one funkcjonują! Panowie w biretach kolejny raz bredzili o potrzebie zaprowadzenia równowagi w polskich mediach, bo tylko jedna, jedyna Trwam jest telewizją prawdziwie katolicką. Nieukom w sukienkach proponuję zajrzeć przede wszystkim do ustawy o Radiofonii i Telewizji, w której jest napisane, że programy i inne usługi publicznej radiofonii i telewizji powinny respektować chrześcijański (de facto katolicki) system wartości. Właśnie tym zapisem posiłkowali się w 2011 roku radiomaryjni oszołomi skarżąc się na Nergala brylującego w „Voice of Poland” w TVP. Niech więc nie kłamie Rydzyk, Depo, Kaczyński i inni, że jedynie Trwam jest katolicką telewizją. Posłowie prawicy dopilnowali w 1992 roku, by każda telewizja, nawet tworzona przez ateistę czy antyklerykała zmuszona była emitować programy pod katolicką publiczność. To jednak za mało dla klechów, ich marzeniem jest, by to Trwam byłą telewizją publiczną.

Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:) 

 
 

piątek, 14 lutego 2014

Pawłowicz i Oko, nieszczęścia chodzą nie tylko parami

Pamiętajmy o dupie!- napisał przed laty Sławek Starosta w swej odezwie skierowanej przed wszystkim do środowisk mniejszości seksualnych. Dziwnym trafem o dupie, dupie Maryni, seksie prawią dziś w mediach osoby, które z pożyciem nie mają do czynienia. Nie przeszkadza jednak to im, samorodnym, domorosłym beztalenciom, mienić się ekspertami w sprawach seksu i intymności.

Poseł PiS, Krystyna Pawłowicz, w młodości uprawiała lekką atletykę. Były to czasy głębokiej komuny, w której środki dopingujące w sporcie były na porządku dziennym. Pani Krystyna nie przypomina co prawda słynnych kulomiotem z NRD- umięśnionych, mówiących męskim głosem, faszerowanych hormonami męskimi, odnoszę jednak wrażenie, że jeśli w poseł buzuje jakiś hormon, to jest to testosteron. Nie mylić z adrenaliną! To nie ona sprawia, że podczas rozmów o seksie, odbycie itp. pani Pawłowicz dostaje wypieków na twarzy, sprawia to testosteron. Skąd u poseł testosteron? Medycyna zna różne przypadki…

Zastanawiałem się niegdyś, czy poseł Pawłowicz jest aseksualna? Nie. Może została kiedyś zgwałcona, bynajmniej nie dopochwowo, lecz doodbytniczo? Nie, odpada. Po idiotycznych seansach z jej udziałem, gdy stała się pośmiewiskiem blogerów, doszedłem do wniosku, że gwałtu nie było. Ale… mogło dojść do czegoś podobnego. Pani Pawłowicz musiała mieć nieudane pożycie seksualne, z którego nie czerpała przyjemności i radości, bywa. Niewykluczone, że kiedyś pojawił się w jej życiu mężczyzna, który namówił ją do miłości greckiej. Seks analny to wyższa, wyrafinowana szkoła jazdy i wcale nie jest obca dla par hetero. I wydarzyła się chyba u pani Krystyny katastrofa, burząc jej prymitywny system wartości seksualnych: nie potrafiąca osiągnąć orgazmu w sposób normalny, otrzymała go podczas seksu analnego. Możliwe, że ogarnęła ją panika, która trzyma do tej pory. Są i żyją na świecie, również w Polsce, kobiety osiągające rozkosz wyłącznie podczas penetracji analnej. Czy pani Krystyna również jest taką kobietą? Nie zdziwiłbym się, gdyby moja teoria była prawdziwa. Uśmiałbym się, gdyby ten teoretyczny dawca krystynowej rozkoszy był biseksulanym facetem, który zostawił dzisiejszą poseł dla faceta. Dziwi mnie ta nienawiść Pawłowicz do Roberta Biedronia, geja, przy którym kobietom włos z głowy nie spadnie. Spotkałem się i z taką opinią, że Pawłowicz gustuje jedynie w kobietach. Hmm… Proszę mi wskazać, która kobieta poleciałaby na panią Krystynę?

Inny ekspert z dziedziny seksuologii, ks. Dariusz Oko, wprost upaja się swoimi opowieściami o seksie analnym i gejowskim, porównując go do pracy tłoka nie w silniku, lecz w rurze wydechowej. Podstarzały erotoman gawędziarz w sutannie czerpie jakąś niesłychaną przyjemność plotąc, co mu ślina na język przyniesie i widząc reakcję katoprawicowych, samotnych i bezdzietnych posłanek, oraz kolegów po fachu. O seksie analnym fachowiec Oko prawił m.in. tak: „Zakończenie przewodu pokarmowego nie do tego służy. Tam natychmiast powstają rany, otwarte rany, a tam jest kał, krew, często też ślina i wszystkie płyny ustrojowe, które dostają się do krwi.". Biedny ten pan Dareczek! Nie wie, że kobieta do seksu analnego musi się trochę przygotować (nie chcę opisywać w jaki sposób, by katooszołomscy czytelnicy mego bloga nie obślinili się i nie zaczęli ruszać ręką:)))) i że istnieje coś takiego jak prezerwatywa? Wie, wie, ale jego wielki rodak, JPII, spędził pontyfikat na zakazie stosowania gumowego balonika, reklamując go jako narzędzie szatana. Każdy heteryk, kto spróbował seksu analnego, wie, że prezerwatywa jest niezbędna. Poza tym kobieta to nie zwierzę, nie pawłowiczowi koza, którą bierze się na siłę, nie bacząc na nic. Jest delikatnie zbudowana, potrzeba wyczucia, niezbędne jest zbudowanie atmosfery zaufania, nic nie może się odbywać na siłę i wbrew woli jednego z partnerów. Niewskazana jest sytuacja, że ona się godzi na seks analny dla świętego spokoju, bo on tego chce. To jest niedopuszczalne, ale o tym pan Dareczek nie powie, bo niby skąd ma wiedzieć? Przecież obrazy o krwi z odbytu i ranach to nic innego, jak efekt gwałtu! Może Oko doświadczył takiego seksu, może opowiada on o swoich traumatycznych przeżyciach, kiedy widział po zakończonym seksie opisywane przez siebie wydzieliny na członku swoim, lub czyimś?

Sfera seksu jest w przestrzeni publicznej tematem tabu, obserwujemy karykaturę debat na temat seksualności człowieka. Katooszołomi nie zawładnęli nią, ale brak dziennikarzy, którzy do debat z udziałem Pawłowicz czy Oko zaprosiliby nie gejów, feministki, lecz heteroseksualną parą. Choćby młodych wiekiem polityków, którzy nie wstydzą się i nie boją opowiadać o swej seksualności, o seksie i o erotyce. Tylko kto normalny chciałby dyskutować z poseł Pawłowicz i ks. Oko, głoszącymi swe idiotyczne monologi?

Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

środa, 12 lutego 2014

Dziesięcina na Kościół katolicki

Bez echa przeszła informacja, że starostwo kłodzkie pozwało skarb państwa o 30 mln zł odszkodowania za zabranie mu przez złodziejską Komisję Majątkową zamku w Szczytnej, gdzie do dzisiaj działa dom pomocy społecznej. Sąd oddalił pozew, starostwo zamiast pieniędzy dostanie figę z makiem. A może nawet i bez maku. Pytanie pierwsze: dlaczego pozwanym jest Skarb Państwa, a nie Kościół? Pytanie drugie: dlaczego katoliccy samorządowcy siedzieli cicho, jak myszy pod miotłą, gdy Komisja zabrała im zameczek?

Tak to jest w kraju, który nazywa się Polska, że przedawnieniom uległy sprawy związane z nie tak dawno przecież rozwiązaną Komisją Majątkową, a nigdy nie przedawniły się roszczenia Kościoła wobec Państwa. Powoduje to idiotyczna wręcz czołobitność, uległość polityków wobec kleru. „Zwrot” mienia Kościołowi to nic innego, jak okradanie Państwa i nas, jego obywateli. Dyktat mniejszości w czarnych sukienkach; kiedy krzyż zostanie wpleciony w polskie godło, kiedy piuska spocznie na głowie orła białego? Przynajmniej wszystko byłoby wtedy jasne.

Minister Bogdan Zdrojewski, hojny sponsor Kościoła z budżetowych pieniędzy tłumaczy, że 6 mln złotych, które przeznaczył na muzeum JPII w świątyni opatrzności bożej, to dobra inwestycja. W ocenie ministra JP II zasługuje na muzeum i że ta lokalizacja jest optymalna. Bo papież był dla Zdrojewskiego tzw. ojcem świętym, przywódcą duchowym. Dla mnie wybudowanie jego muzeum jest słuszne - powiedział zdewociały minister. Słowa nie powiedział, że pieniądze te można by przeznaczyć na inne, naprawdę pożyteczne dla Polaków cele, na konkretne inwestycje, z których korzyści nie czerpałby wyłącznie Kościół. Ale po co? Polska to przecież bogaty kraj, zielona wyspa, która ma tak wysokie nadwyżki budżetowe, że może finansować każdą zachciankę dziadków w biretach!

Zastanawiam się, czy pan minister zagospodarował pokoik w swoim domu na mini muzeum poświęcone JPII? Czy armia sejmowych dewotów zdobyła się na taki krok? Nie? Czczą JPII wyłącznie publicznie, na koszt podatnika, prywatnie już nie tracą na to czasu i swoich pieniędzy? A dlaczego nikt z tych dewotów nie zaproponował dotąd, by zlikwidować dotacje dla Kościoła, a w zamian wprowadzić dobrowolny podatek dla polityków, katoprawicowych publicystów i wszystkich katolików, których ponoć w Polsce jest bez liku? Zasady byłyby proste: dziesiątą część pensji przeznaczałby co miesiąc katolik na Kościół katolicki. Mało? No to… 50% chyba będzie w sam raz? Żelazny warunek: brak choć jednej, jedynej wpłaty skutkowałby automatycznym usunięciem z szeregów wiernych katolickiego Kościoła. Skoro tak jest Kościół prześladowany, jak łże pan Rydzyk, a katolicy dyskryminowani, jak bredzą katopolitycy, pora na rozwiązanie sytuacji.W sposób uczciwy.

Według raportu tygodnika "Polityka" z 2010 r. o stanie posiadania Kościoła katolickiego w Polsce ma on 17 533 świątyń, 160 tys. ha gruntów, 1240 przedszkoli i szkół podstawowych, 417 szkół średnich, 69 szkół wyższych i uniwersytetów oraz 300 gazet i czasopism, 50 rozgłośni radiowych. Dyskryminacja, jakiej próżno szukać na świecie!

Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

poniedziałek, 10 lutego 2014

Pedofile w sutannach oczkiem w głowie Watykanu?

Dziecko kochanki księdza, zmarłe tuż po porodzie na plebanii- wewnętrzna sprawa Kościoła. Biskup Stanisław Wielgus i jego przeszłość- wewnętrzna sprawa Kościoła. Beatyfikacja Piusa XII, papieża Hitlera- wewnętrzna sprawa Kościoła. Sprawa ks. Gila i abp Wesołowskiego- wewnętrzna sprawa Kościoła. Pedofilia w Kościele- wewnętrzna sprawa Kościoła.

6 milionów złotych dotacji na muzeum w świątyni na Wilanowie- to już zmartwienie państwa polskiego. Podobnie jak lekcje religii w szkołach publicznych finansowane z budżetu państwa, pensje dla kapelanów wojskowych, utrzymywanie Ordynariatu Polowego, finansowanie składek ZUS katolickich księży itp. wewnętrznymi sprawami Kościoła nie są. Dlaczego? W Polsce obowiązuje katolicki kapitalizm: zyski zgarnia Kościół, a koszty ponosi państwo polskie. Taki stan rzeczy trwa od lat, nawet nie przy biernej , ale pełnej aprobaty postawie obozu władzy. Donald Tusk ośmieszył się rzucając słowa na wiatr, że nie będzie klękał przed księżmi. Fakt, nie klęka, czołobitność wobec person pokroju Michalika, Rydzyka, Dziwisza i Nycza jest czymś po stokroć gorszym. A wybory parlamentarne niedługo, czym uwiedzie premier neutralnych światopoglądowo Polaków?

Raport ONZ na temat pedofilii w Kościele w polskich mediach przeszedł w zasadzie bez echa. Strachliwi, zdewociali dziennikarze dbają, by nie drążyć tematu, stąd ich niesłychana jakaś niemoc, nie ma śladu  dociekliwości. Kto w studiach telewizyjnych komentował raport? Oczywiście panowie w czarnych sukienkach: nadęci i oburzeni, że ktoś ośmielił się bez ich zgody i wiedzy, bez uprzednich konsultacji z Watykanem, opublikować jakiś dokument! Prowadzący program dziennikarze sprawiali wrażenie, jakby za chwilę mieli zamiar paść do stóp klechom, całować ich po butach, w najgorszym wypadku po rękach. Żenujące i żałosne. Dziwią się potem te tuzy dziennikarstwa, że ich telewizje ledwie zipią? Tacy dociekliwi kiedy idzie o niewygodnych dla Kościoła polityków, dziennikarze nie zasypali gradem pytań biskupów o tajną instrukcję watykańską Crimen Sollicitationis. Tyle do powiedzenia mają sukienkowi, omnibusy od pouczeń wszelakich, a milczą, kiedy rzecz dotyczy ich firmy, ich grzechów, ich zaniechań. A może i lepiej, że milczą? Wystarczy posłuchać bełkotu Michalika, Rydzyka, Głódzia, czy Oko: chciwość, nieprawda, zazdrość i gniew z nich się wylewa.

Od jakiegoś czasu targa mną pewna myśl: papież Jan XXIII był zdolny wprowadzić w 1962 r. życie Crimen Sollicitationis, to czym było to spowodowane? Czy tym, że któryś z jego poprzedników dał swoim podwładnym, wszystkim kardynałom, biskupom i szarym księżom wolną rękę w łamaniu celibatu, by obcowali płciowo z kim im się tylko podoba, w tym również z dziećmi? Czy istnieje zakon pedofilów w sutannach, bardziej wpływowe niż tajemnicze lobby gejowskie, które zmusiło do odejścia Benedykta XVI? Encyklika Jana XXIII Pacem in Terris ( z 1963 r.) głosiła, że fundamentem pokoju jest uznanie praw i odpowiedzialności człowieka. Jak sobie pokój wyobraża Watykan? Prawo kleru do pedofilii, ale odpowiedzialności żadnej, totalna bezkarność?

Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:) 

piątek, 7 lutego 2014

Kościół pedofilski?

Watykan ze zadziwieniem przyjął przedstawione w środę w Genewie uwagi końcowe Komitetu Narodów Zjednoczonych ds. Praw Dziecka. Tyle wersja oficjalna, bo nieoficjalnie mówi się o furii zmieszanej z paniką. ONZ nie zwiodły słowa o heroicznej walce Benedykta XVI z 400 księżmi pedofilami, których ten rzekomo suspendował. Raport opiera się na faktach, faktach i jeszcze raz faktach, wstydliwych, niewygodnych dla hierarchów Kościoła i samego Watykanu.

Arcybiskup Silvano Tomasi jest stałym przedstawicielem Watykanu przy agendach ONZ w Genewie. Pytanie za sto punktów: kto wymieni świeckich przedstawicieli przy agendach watykańskich, kościelnych? Tomasi jest zaskoczony miażdżącym tzw. stolicę apostolską dokumentem. Sukienkowy bredzi coś o tym, że trudno znaleźć w świecie tak wielkie zaangażowanie w obronę dzieci i młodzieży przed wypaczeniami; oczywiście mowa o zaangażowaniu Watykanu, jakby ktoś się nie domyślał. Zastanawiające jest, dlaczego Tomasi nie wypowiedział się nawet słowem o tajnej instrukcji watykańskiej Crimen sollicitationis chroniącej po dziś dzień pedofilów w sutannach? Czy ujawnianie prawdy jest dla Watykanu wypaczeniem, obrazą „uczuć religijnych”, czy też „atakiem na Kościół”?

W Polsce zawyły kościelne kundelki, zazwyczaj merdające ochoczo ogonkami na widok sutanny. Dziś podkuliły pod siebie ogony i ujadają, skowyczą, wyją z rozpaczy! Senator Jaworski wzywa polskie władze, by te potępiły antykościelne poczynania ONZ. Dla tego dewoty fakty uderzające w Watykan są bolesne i nie do zniesienia, człowiek ten nie przyjmuje do wiadomości sugestii ONZ, by z Kościoła usunięto wszystkich winnych, jak i podejrzanych o molestowanie seksualne nieletnich. Panu Jaworskiemu nie w smak, jak widać, byłby Kościół czysty jak łza, bez zboczeńców w sutannach… A już idiotyczne wezwanie senatora, by Polska nie współfinansowała ONZ (składka wynosi ok. 20 milionów dolarów rocznie) wzbudza uśmiech politowania: 13 miliardów złotych wyrzucane w błoto (tyle mniej więcej potrzebuje polski Kościół na swą działalność i z polskiego budżetu te pieniądze otrzymuje) katooszołomskiemu senatorowi nie przeszkadza? Nie, bo pan polityk głosi kłamstwa, że Polska jest krajem katolickim, co jest wierutną bzdurą! Co się opłaca: prawda za 20 milionów dolarów, czy bajki, buta, pycha, arogancja i zarozumialstwo hierarchów za 13 miliardów złotych?

Tadeusz Pieronek nie przegapił okazji, by po raz wtóry się ośmieszyć. Niech ONZ najpierw usunie pedofilów ze swoich szeregów, wypalił dziadzio. Jak to rozumieć, że dopiero wtedy Watykan pozbędzie się seksualnych przestępców ze swoich szeregów? Nie słyszałem o doniesieniach, zarzutach pod adresem ludzi z ONZ, nie spotkałem się z oskarżeniami, jakoby uwodzili oni nieletnich, w przeciwieństwie do urzędników pana B. Normalni ludzie nie żyją według sprzecznych z naturą nakazów celibatu, toteż sperma nie uderza im na mózg i nie plotą bzdur jak panowie Oko, Michalik, Pieronek i im podobni panowie w sukienkach. Na ratunek ośmieszającym się klechom podąży na pewno rządząca Polską koalicja. Wśród polityków obu partii nie ma nikogo, kto w końcu pierdolnąłby pięścią w stół i zacząłby inaczej rozmawiać z przedstawicielami czarnej mafii, której pyskaci hierarchowie zaczynają wyrastać na przedstawicieli może nie pedofilskiego lobby, lecz lobby bez konsekwencji łamiącej celibat. Stefan Niesiołowski oznajmił, że im więcej religii, zwłaszcza dla małych dzieci, tym mniej potem lumpów, narkomanów, złodziei, bandytów i oszustów. Stary zetchaenowiec najadł się chyba mirabelek i zagryzł szczawiem, bo wypluć z siebie takich słów po niczym innym się chyba nie da.

Kościół nieuchronnie dryfuje w kierunku prawdy. Zderzenie z nią będzie bardzo bolesne dla Watykanu i dla polskich, zdewociałych polityków.




Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

środa, 5 lutego 2014

Spory o ZUS i OFE nie wzbogacą przyszłych emerytów

Znudziło mi się słuchanie jakoby Polska była demokratycznym państwem prawa, w którym najwyższym aktem prawnym jest Konstytucja, a wszystkim rządzi tzw. wolny rynek czy też jego niewidzialna ręka. Wypadałoby uciąć rękę, która odpowiada za antypolskie poczynania toruńskiego biznesmena, Tadeusza Rydzyka, za biedę wśród polskich dzieci (ok. pół miliona z nich nie dojada), za wysokie bezrobocie mimo ciągłego „uelastyczniania” praw pracowniczych, prywatyzację majątku polskiego z której miast zysków kraj ponosi straty. Bardzo wygodna jest ta niewidziana ręka rynku: nikt jej nie widział, a wszystkiemu jest winna. Czyż to nie luksus władz?

Właśnie ta niewidzialna ręka popchnęła w 1999 roku premiera Jerzego Buzka do wprowadzenia reformy emerytalnej. Zaczęły obowiązywać 3 filary: prócz obowiązkowego ZUS narzucono Polakom, bez dyskusji, debaty, zapytania o zgodę drugi filar. Ubezpieczeni wybrali, lub wylosowano im, fundusz emerytalny, który inwestuje środki przekazywane co miesiąc przez ZUS ze składki na I filar emerytalny. Czyli- nasza składka trafia do ZUS, ten przekazuje ją do OFE, a ten, robiąc wielką łaskę, pobiera sobie od tego prowizję. Traci ZUS i ubezpieczony. Trzeci filar jest już dobrowolny, w nim sami oszczędzamy na swoją emeryturę. I to właśnie, trzeci filar, jest jedyną rzeczą, która się w tej reformie udała!

Pamiętam istny wodospad reklam w prasie, w TV, w radio, zachwalające OFE, oczywiście na koszt przyszłych, polskich emerytów. Czego to nie obiecywano przyszłym, polskim emerytom! Złota jesień, spokojna starość pod palmami! Słowa o tym, że reforma emerytalna Buzka jest powielonym modelem reformy z Chile. A jak to się tam skończyło, wiadomo- nachapały się fundusze i zarządzający nimi, ścisłe kierownictwo, rekiny finansjery, kosztem emerytów właśnie. Ci dziś tłumnie odwiedzają opiekę społeczną, złorzecząc na Augusto Pinocheta, bo to on narzucił swoim rodakom rujnujące ich rozwiązania. Buzek do dziś broni nie tylko tej, ale i trzech pozostałych reform: nieudolnych, kosztownych, na których zarobili wszyscy, prócz budżetu państwa. Budżet najwięcej traci na nieszczęsnej reformie emerytalnej właśnie, powiększająca się dziura budżetowa zmusiła premiera Tuska na nowe rozwiązanie: od 1 kwietnia będziemy mogli zdecydować, gdzie trafią nasze składki. Czy po staremu do ZUS i OFE, czy tylko do ZUS. OFElobby podniosło wrzask, jaka to zbrodnia na wolny rynek się podniosła! Tylko patrzeć, jak zaczną grozić postawieniem premiera przed TS! Trybunałem w Strasburgu wszystkie te Balcerowicze, Buzki i Paszkiewicze i inni, którzy zasiadali, albo zasiadają w radach nadzorczych i zarządach OFE. Im pali się grunt pod nogami. Mowa trawa o zamachu na pieniądze polskiego emeryta jest wierutną bzdurą, a powtarzanie farmazonów o złamaniu jakiejś umowy społecznej jest kłamstwem. Ze mną w 1999 roku nikt jakiejkolwiek umowy w tej sprawie nie zawierał, w Sejmie ustawę przegłosowali posłowie, po których w większości słuch zaginął.

Przed 1999 każdy podejmujący pracę zawarł z państwem polskim umowę, na mocy której został objęty ubezpieczeniem społecznym, powszechnym i państwowym. Nie było mowy o dzieleniu się składkami z jakimiś prywatnymi OFE! Jeśli ktoś złamał jakaś umowę, to uczynił to rząd Jerzego Buzka. Ja nie wybrałem samodzielnie OFE, wylosowano go dla mnie. Dziś on nie istnieje, został sprzedany czy przejęty. Czy to w porządku, czy członek OFE nie czuje się zrobiony w bambuko, kiedy docierają do niego takie informacje? Wybrałem fundusz A, nie mogłem go zmienić przez kilka lat, ale on mógł zrobić wszystko, co mu się podobało, beż żadnych konsekwencji. A kto da gwarancję, że za ileś tam lat nowy szef tego czy innego OFE nie zwinie pieniędzy i nie zwieje w siną dal, że nie zdefrauduje pieniędzy, nie doprowadzi finansów do ruiny? Państwo polskie, czyli… kto? Kto zmusi ludzi z OFE do gry na jasnych, uczciwych i przejrzystych zasadach? Należący do OFE rok w rok otrzymują informację o zgromadzonych składkach. Słabo się starają zarządzający moimi pieniędzmi, co mnie nie dziwi: zyski trafiają do zarządców OFE, a stratami obarcza się nas, ubezpieczonych. Uda się giełdowy myk, wzbogaci się pan prezes i jego kadra kierownicza, im skoczą pensję, ale na pewno nie mój kapitał, którym obracają. Jakoś nie słychać nic o prawdziwej reformie systemu emerytalnego, który popierałby składki od wszystkich, z ich kieszeni. Dlaczego dla księży robi się jakieś fundusze, dlaczego składek nie płacą zarabiający wielkie pieniądze, dlaczego poseł i europoseł może liczyć na wysoką emeryturę, a pracownik spędzający nieraz 360 godzin miesięcznie w pracy otrzyma na starość nędzne grosze? Dlaczego nie mówi się nic o politycznych zakusach, by kumple obecnych politycznych bonzów, dla których zabrakło miejsca przy korycie, a którym nie chciało się zając normalną fizyczną pracą (czyżby ich, arystokratów styropianowych, hańbiła?) otrzymywali wysokie emerytury, choć im się nie należą? Dlaczego krzyczy się o zamachu na zgromadzone pieniądze, skrywa milczeniem fakt, że świadczenia emerytalne dla ogromnej większości przyszłych emerytów będą głodowe? Wiem, wiem, niewidzialna ręka rynku!

Wolny rynek? Proszę bardzo! Chcę mieć WYBÓR, a nie narzucone rozwiązania, zadowalające nielicznych. Ilu ze znajomych chciałoby otrzymywać do ręki całą pensję, brutto. W zamian za to nic nie chcą: ani ubezpieczenia społecznego, ani państwowej opieki medycznej, nie jest im potrzebny NFZ, ZOZy, ZUS, OFE, cała ta machina biurokratyczna, pochłaniająca i trwoniąca masę pieniędzy. Mam dla was, również dla siebie, złe nowiny: takie rozwiązanie nigdy w tym kraju nie zostanie wprowadzone. Mamy przecież niewidzialną rękę rynku, a ktoś ją musi utrzymać…

Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

poniedziałek, 3 lutego 2014

Polscy biskupi już zachwyceni papieżem

Sobotnie spotkanie polskich biskupów z papieżem Franciszkiem przebiegło w doskonałej atmosferze. Ad Limina Apostolorum, wizyta duchownych w Watykanie, rzuciła nowe światło na osobę papieża. Polscy hierarchowie aż piszczą z zachwytu nad swoim szefem, do którego, delikatnie mówiąc, do soboty nie pałali wielkim uczuciem.

Co takiego wydarzyło się w Watykanie, co spowodowało tak radykalną zmianę wśród Meringów i Jędraszewskich? Jedna, mała, ale mająca olbrzymie znaczenie uwaga Franciszka skierowana do polskich hierarchów: uznanie dla wielkiej pracy Kościoła w Polsce. Zatem wszystko, co robią w Polsce klechy, zasługuje na podziw, szacunek i uznanie Argentyńczyka! Co z tego wynika? Ano to, że nie tylko papa ma rozpływać się w zachwytach nad działalnością czarnej mafii, mają to robić posłuszni dziennikarze, rozmodlone media, oraz wszyscy, którym się wydaje, że mieszkają w świeckim kraju. Swoją drogą ciekaw jestem, jakie pieniądze pójdą za słowami papieża? Nie, nie z Watykanu, lecz z budżetu państwa! Skoro jest tak wspaniale, kombinują biskupi, to wypadałoby, by premier polskiego państwa podziękował za nasze trudy i znoje jakimś specjalnym, dożywotnim bonusem. Donald nie klęczy przed klerem, Donald nie odmówi, za pasem eurowybory, więc…

Uśmiałem się, kiedy hierarchowie oznajmili, że Franciszek jest doskonale zorientowany w sprawach Kościoła w Polsce, jak i samej Polski. Po prostu cud na miarę tego w Sokółce! Zatem wie o „negocjacjach” episkopatu w sprawie odpisu podatkowego na rzecz Kościoła, pazernych biskupach pokroju Gądeckiego, nadużywającym Actimela Głódziu, posługującym się polszczyzną gimnazjalisty biznesmenie Rydzyku, plotącym bzdury Oko, o potomstwie zmarłego ks. Irka, wyczynach księdza Grzesiaka, który nie wezwał lekarza do kochanki, kiedy ta rodziła na plebanii, całej plejadzie katooszołomskich posłów, wśród których jeden bojkotuje pewien bank za reklamy zalatujące mu Hitlerem, a któremu jakoś nie przeszkadza, że członkowie jego partii od 2010 roku wałęsają się z pochodniami po ulicach (niczym członkowie NSDAP w zamierzchłej przeszłości), o protestujących rolnikach, którym nie podoba się, że ziemia sprzedawana jest cudzoziemcom, ale nie mających pojęcia, że Watykańczykom oddaje się ją gratis? I za to papież podziękował hierarchom, za to są te wyrazy uznania… A może o takich drobiazgach nie raportują wszyscy ci szpicle w czarnych sukienkach, poupychani gdzie się tylko da? Armia watykańskich szpiegów, zwanych kapelanami, opłacana z polskiego budżetu donosi swoim zwierzchnikom wszystko i o wszystkich. Biskupi decydują, co zostanie przekazane do Watykanu. Co przekazuje papieżowi rzekomo polski ambasador przy stolicy apostolskiej, Nowina Konopka? Zaprasza na seanse przy odbiorniku z TV Trwam czy przy Radiu Maryja?

Wystarczyło jedno spotkanie z papieżem by wprawić biskupów w doskonałe samopoczucie. Chciałbym zobaczyć miny tych, którzy dali się nabrać na gesty i słowa Franciszka o ubogim Kościele. Ufni, że za jego pustymi słowami i nic nie znacznymi gestami pójdą czyny. Nie poszły i nie pójdą, wypatrujecie nadaremnie zmian w Kościele, drodzy znajomi, przyjaciele blogerzy. Kto wie, może biskupi otrzymali zapewnienie od papieża o dalszym patrzeniu przez palce na wyczyny polskich misjonarzy, których misją jest uwodzenie nieletnich w dalekich krajach?

Podobno impreza u Franciszka była udana:



Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)