sobota, 27 grudnia 2014

Komu szkodzą święta?

Czułem w kościach, że któryś z „niepokornych” dziennikarzy nabazgrze idiotyczny tekst o świętach biorąc na celownik niewierzących. Wpisałem w wyszukiwarkę internetową frazę ateiści święta i bingo! Publicysta portalu złośliwie nazywano przez znajomych blogerów wPotylicę, niejaki Potocki, dramatyzuje: w te dni widać doskonale, jak bardzo ateiści przeżywają Boże Narodzenie. Jak bardzo dla nich jest to święto…

Biadoli pan Potocki, jak mu przykro patrzeć na tych wszystkich odrzucających Boga, a którzy zawłaszczają katolickie święto. Podrapałem się w łepetynę ciesząc się, że nie posiadam na niej włosów, bo ze śmiechu wyrwałbym sobie kilka kłaków. Co ten człowiek bredzi, chce dać do zrozumienia, że należy do grona milionów polskich katolików prześladowanych przez garstkę ateistów? Nie mam pojęcia, na jakiej podstawie pan Potocki ujada, że ateiści przeżywają Boże Narodzenie, jak usiłują zmienić nazwę święta, jak się bezsilnie szarpią. Szanowny panie!

Bzdura goni bzdurę w pańskim tekście! Nigdy, przenigdy nie słyszałem z ust księdza, który uczył mnie religii- a jest to bardzo mądry człowiek, o jasnym i światłym umyśle mimo sędziwego wieku- Dniem Narodzenia Pańskiego! Mnie uczono, że katolicy obchodzą Boże Narodzenie, ale wtedy nie było idiotycznych portali, głupawych periodyków i PiSmaków! Autor powołuje się na portal racjonalista.pl, jakoby tam szukano nowych, innych nazwa dla katolickiego święta. Zabawne: Dzień Obrony Wolności Słowa, Dzień Przyszłości, Dzień Darwina, Dzień Praw Człowieka, to podobno wyczytał na „lewackich” stronach pan Potocki. Nie wziął pod uwagę, że może sobie ktoś jaja robi, że kpi i żartuje, że prowokuje i czeka na reakcję?

Nie, panie Potocki, ja panu nie zazdroszczę świąt. Mam swój honor, co wyda się takim, jak pan, dziwne, zresztą pan gardzi nie tylko ateistami, ale i antyklerykałami, takimi jak ja. Skamle pan na nasz widok niczym wściekły pies pozbawiony kłów. Nie obchodzi mnie opinia takich osobników na mój temat, ale kiedy czytam i głupstwa zmieszane z idiotyzmami, nie zamierzam być biernym. Bo mi zupełnie zwisa, jak pan obchodzi święta, z kim i gdzie. Ateiści nie mogą się pogodzić z tym, że inni wierzą, a oni nie? Poleca im pan recepty na „nową” wieczerzę wigilijną z tak durnowatym opisem, że odniosłem wrażenie, że „dzieło” to powstało nie pod wpływem ciała Chrystusa (opłatka) lecz wody. I bynajmniej nie święconej!

Chełpią się, puszą i nadymają tacy Potoccy, słuchając mediów Rydzyka, bo te mainstreamowe- jak o nich mówią- są be, bo nie dają im dobrze płatnych posad za kadzenie PiS, Rydzykowi i hierarchom kościoła katolickiego. Nadymaj się, panie Potocki, nadymaj…

Szczerze współczuję takim ludziom, usiłującym patrzeć z góry na ateistów. Bardzo ciężko takim Potockim musi się żyć w dni powszednie, nieświąteczne. A takich świeckich dni jest w roku kalendarzowym większość. Trochę szkoda, pan Potocki ma przez to mniej wolnych chwil na plucie na ateistów.

Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

poniedziałek, 22 grudnia 2014

Biznesmeni w habitach

Poszukując pewnej informacji trafiłem na portal poświęcony, bełkotliwe dzieło katooszołomskiej gawiedzi specjalizującej się w kadzeniu kościołowi katolickiemu, politykom katoprawicy i usiłującej wystawiać cenzurki komu tylko się da. Nawet mnie nie zemdliło, uśmiałem się za to setnie, choć „Frondzie” daleko do satyry, jaką z powodzeniem serwuje „ASZdziennik”, aczkolwiek stara się jajcarzom dorównać. Choćby przez stwierdzenie, że tylko dzięki kościołowi katolickiemu istnieje w Polsce charytatywność, a sama instytucja pomaga najbardziej potrzebującym, biednym i wykluczonym. To nie żart!

Jak pomaga kościół widać na ostatnim przykładzie malwersacji finansowych ubogiego (sic!) zakonu franciszkanów: sukienkowi umoczyli w podejrzanych interesach grube miliony dolarów! Nie orientuję się, jak nisko stoją w zakonnej hierarchii braciszkowie, ale skoro jest to zakon żebraczy, to plasuje się raczej na dolnych szczeblach drabinki. Miliony euro przepadły, miliony zostały zajęte na szwajcarskich kontach. W tle ciemne interesy- spółki zajmujące się handlem bronią, narkotykami.

„Czując się w powinności, by żyć jak dzieci światła, ja i Definitorium Generalne pragniemy wydobyć na światło poważną sytuację, w której znajduje się w tym momencie Kuria Generalna Zakonu”. Przełożony generalny franciszkanów Michael Perry w specjalnym liście do wszystkich współbraci informuje o bardzo trudnej sytuacji finansów zakonnych. Podkreśla, że spawa dotyczy stabilności finansowej tak samego Zakonu Braci Mniejszych, jak i powierzonego mu dziedzictwa. Niech się ojczulek nie martwi, hojne rządy krajów takich jak Polska nigdy nie pozwolą, by jakikolwiek zakon zniknął z powierzchni ziemi. Aż dziw mnie bierze, że panu Perry’emu nie zaproponowano, by przeniósł siedzibę zgromadzenia do Polski. Miałby tu niebywałe pole do popisu! Musiałby jednak być ostrożnym i uważać, by nie wejść w drogę toruńskiemu biznesmenowi, Rydzykowi, i nie psuł mi interesu. Może polscy politycy, tak chętni w podejmowaniu klerykalnych inicjatyw, zaproponują pożyczkę- oczywiście bezzwrotną- zakonowi franciszkanów?

 Nie ma miesiąca, tygodnia bez sukienkowego jęczącego, jaki to ubogi jest kościół, jak potrzebuje pieniędzy, datków, ofiar. Wtórują tym pasożytom politycy gotowi napychać kościelne sakwy pieniędzmi z budżetu, bo swoimi jakoś nie chcą się dzielić. Gdzie oni wszyscy są, kiedy do opinii publicznej trafiają niewygodne dla kościoła katolickiego fakty? Biskup Limburga Franzi-Peter Tebartz-van Elst wybudował sobie rezydencję za „skromne” 30 milionów euro, Damian Zimoń udał się na emeryturę do pałacu zbudowanego za pieniądze wiernych na leśnej działce leżącej nad jeziorem (wartej 12 milionów złotych), zamieszany w finansowe afery z Bankiem Watykańskim w tle Tarcisio Berone nudzi się potwornie w apartamencie o powierzchni 350 metrów kwadratowych. Blado wygląda przy nich „nasz” Juliusz Paetz, znany z molestowania kleryków: posiada luksusowy apartament w Rzymie o wartości ok. miliona euro. Tak, kościół jest instytucją charytatywną, która pomaga. Swoim, wysokim rangą hierarchom, przymykając oko na ich poczynania.

 Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

czwartek, 18 grudnia 2014

16 baniek pójdzie się... (cenzura!)

Wybory samorządowe to już historia, przed nami wybory do parlamentu i prezydenckie. Niektóre partie rozpoczęły już kampanię, trwa spłacanie zaległych zobowiązań wobec kleru katolickiego i kościoła. Tak w Polsce robi się kampanie wyborcze: nabijanie kieszeni kościołowi kosztem państwa i obywateli.

16 mln zł z budżetu państwa ma pójść na potrzebną tylko klerowi świątynię opatrzności bożej. Wniosek o przeznaczenie takiej kwoty z budżetu przeznaczonego na kulturę i ochronę dziedzictwa narodowego złożyła w imieniu klubu parlamentarnego Platformy Obywatelskiej posłanka Izabela Katarzyna Mrzygłocka z Wałbrzycha. By było zabawniej: posłanka należy do sejmowej komisji etyki…

Od 2008 r. Ministerstwo Kultury przekazało na budowę muzeum w świątyni opatrzności 44 mln zł. Klerykalne przydupasy dowodzą, że pieniądze idą na muzeum, nie na świątynie. A muzeum nie jest integralną częścią tego molocha, stoi kilometry dalej? Ale to jest Polska, tu jest Polska, sprzeciw wobec trwonieniu milinów na kościelne fanaberie natychmiast jest uznawany jako atak na kościół i wiarę oraz o obrazę uczuć religijnych! To jest typowa linia obrony fundamentalistów religijnych. Oczywiście te 16 milionów można by było przeznaczyć na inne cele, z których skorzystałoby jeśli  nie całe, to lokalne, stołeczne społeczeństwo. Tyle że są ważniejsze cele dla polityków, ich priorytetem jest zaspokajanie niekończących się, finansowych potrzeb kościoła katolickiego. Czasem mam wrażenie, że to w nagrodę, za ujawnione afery pedofilskie w szeregach kościoła, za wpadki hierarchów, ich durne pomysły, popieranie PiS itp. Za takie rzeczy kurka z kasą się nie odkręca do oporu, lecz zamyka!

16 milionów złotych ma pochodzić z rezerwy celowej wydatków resortowych. Nie zmienia to faktu, że są to pieniądze podatnika, budżet ministerstwa nie jest prywatnym folwarkiem ministra. Skoro moloch ma być jakimś wotum wdzięczności za dwóch wybitnych synów narodu i ludzi kościoła, to zadaję pytanie: dlaczego ta budowa się tak wlecze? Dlaczego kościół nie finansuje inwestycji od początku do końca, dlaczego nie zrzucili się na nią posłowie katoprawicy, wszelkiej maści katooszołomstwo, „niepokorni” dziennikarze mający gęby pełne frazesów i idiotyzmów, dlaczego nie dołoży na budowę tak wielbiony przez niektórych papież Franciszek? Biskupi polscy również skąpią grosza, toruński ojczulek przeznaczył choć 10 tys. na budowę? Niech nie plotą bzdur, że polska jest katolicka, że większość stanowią katolicy i wydatki na muzeum są uzasadnione. Mądrych ludzi jest w Polsce niewielu, głupszych od nich są miliony ludzi, dlaczego zatem pod tych głupich nich nie jest pisane prawo? Przecież stanowią większość ci mniej inteligentni?

Bardzo szybko można sprawdzić, jak to jest z ta katolicką Polską. Na panią Mrzygłocką głos w ostatnich wyborach parlamentarnych oddało niecałe 32 tys. wyborców. Niech ustawi pani skarbonkę w swoim biurze poselskim i zbiera datki do końca roku. Ciekaw jestem efektów. W Sejmie zasiada 460 posłów, niemal wszyscy oni, poza paroma wyjątkami, nadchodzący rok uchwalili rokiem papieża Jana Pawła II. 4 posłów było temu przeciwnych, 5 wstrzymało się od głosu. Zostaje 451 posłów. 16 milionów podzielić przez 451 daje wynik 35 tys. 476 złotych. Taką sumę powinien wyłożyć z kieszeni rozmodlony, polski poseł lub zapłacić za niego partia, do której należy. No, chyba że nie chce tak podobno oczekiwanego przez Polaków wotum wdzięczności.

Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:) 

środa, 17 grudnia 2014

Partia episkopat wzywa rząd

Wyglądam przez okno i jestem rozczarowany. Przeglądam newsy w internecie- to samo. Słucham audycji radiowej- wzbiera we mnie coraz większy niepokój. Zerkam na witrynę internetową PiS- tam również cicho sza, nie ma nawoływań katoprawicowych do pikiety. Jaki protest, spyta ktoś zdziwiony? Dziś odbędzie się spotkanie ciała pod nazwą Komisja Wspólna Rządu i Episkopatu. To taki niekonstytucyjny twór, którego postanowienia w ogóle nie powinny mieć mocy prawnej.

Prawi i sprawiedliwi nie skrzykną mas, by zaprotestować przeciwko takiej grandzie. Mający buzie pełne frazesów jak ognia unikają pytań o kwestie dotyczące kościoła katolickiego, biskupów i ich politycznego zaangażowania, tudzież jawnego wręcz wspierania przez nich PiS-u. Jak wyglądają te spotkania rządu z episkopatem ujawniła prof. Monika Płatek, nim przeszła drogę przez mękę żądają wydania protokołów z posiedzeń. Włosy jeżą się na głowie! To nie są spotkania, to są wezwania rządu na dywanik przez biskupów i udzielania połajanek i pouczeń oraz dyktowanie, co rząd ma zrobić, a co zablokować. Czy tak będzie i dzisiaj? Tematem będzie przyjazd do Polski papieża Franciszka, biskupi rozdzielili już zadania: oni będą kadrą zarządzającą (oczywiście nic za darmo…) a bogate państwo polskie, podatnicy ( w tym emeryci, renciści i najbiedniejsi) sfinansują przyjazd Argentyńczyka. Bo Watykanu nie stać na takie fanaberie. Niech płaci głupia Polska!

Ciekawi mnie, czy przedstawiciele rządu poruszą wątek poparcia przez biskupów niedawnego marszu PiS? Patrząc na skład Komisji ze strony rządu obawiam się, że nikt z tego gremium nie zadaje trudnych pytań biskupom, a na widok sutanny i koloratki ma pełne… pełną głowę pomysłów, jak tu dogodzić kościołowi. Andrzej Halicki, Joanna Kluzik- Rostkowska, Władysław Kosiniak-Kamysz, Małgorzata Omilanowska, Jacek Cichocki i Stanisław Huskowski otrzymają do wykonania rozkazy i tyle. Tak będzie wyglądało to spotkanie. Przeglądałem nie raz i nie dwa zakres obowiązków w/w ministrów, kierowanych przez nich ministerstw i nigdzie nie natknąłem się na zapis, że mają oni obowiązek spotykać się z biskupami i wykonywać ich polecenia!

Tak wygląda rozdział państw i kościoła, tak wygląda neutralność światopoglądowa państwa polskiego. Próżno szukać polityka, który na spotkaniu ze stroną kościelną walnąłby pięścią w stół i powiedział kilka mocnych, ale prawdziwych słów i wskazał klechom ich miejsce w szeregu.

 Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

 

poniedziałek, 15 grudnia 2014

Święto śpiocha Kaczyńskiego

Marsz dreptania w miejscu zakończony. Dziwne jest dla mnie, że media tak bardzo ekscytowały się żenującym pochodem, z którego wynikło to, co zwykle u Kaczyńskiego- nic! Marsz po władzę, marsz w obronie wolnych mediów, w obronie demokracji, przeciwko totalitarnej władzy? Czyżby nieoceniony w pleceniu bzdur Adam Hofman podrzucił prezesowi scenariusz przemówień?

Uśmiałem się, kiedy wielu uczestników kaczego spędu podkreślało, że ich marsz nie ma żadnego związku z 33 rocznicą wprowadzenia Stanu Wojennego. To zastanawiające, bo w innym miejscu guru katoprawicy i katooszołomów, Kaczyński Jarosław podkreślił, że trzeba pamiętać o wszystkich ofiarach komunizmu. Nikt o nich nie zapomniał, panie Kaczyński, nas amnezja nie dotyka tak łatwo, jak pana: jak to się stało, że tak szybko zapomniał pan o swoim tatusiu Rajmundzie, dlaczego o nim pan nie mówi, nie wspomina go, nie stawia na wzór do naśladowania?

Nieudolna próba zakłócenia obchodów 33 rocznicy kolejny już raz skompromitowała awanturnicze środowisko PiS. Bo co widzieliśmy w sobotę? Jegomościa, którym nikt za komuny się nie interesował, władzy wiedziały, że ktoś taki istnieje, ale jest niegroźny i jeśli coś może obalić, to przy stole, lub w toalecie. Nadęty żoliborski bufon zatrzymywał się w sobotę przy kolejnych stacjach, swoistej pisowskiej drodze krzyżowej i wygłaszał swe „mądrości” na potrzeby ciemnego tłumu. Za mało tej ciemnoty, by sprzedać te pisowskie brednie. Za mało, mimo wysiłków kleru katolickiego, pielęgnującego tępy, prawicowy narybek już od przedszkola. Prezes złożył kwiaty m.in. pod pomnikiem Józefa Piłsudskiego. Ciekaw jestem, jak zareagowałby na taką potwarz marszałek, gdyby żył: czy osobiście przepędziłby Kaczyńskiego sprzed swego oblicza, czy zrobiłaby to jego Kasztanka, wyświecając z lewego, tylnego kopyta?

Marsz był wydarzeniem o niskiej szkodliwości czynu społecznego. Zlekceważony przez prezydent Warszawy, przez panią premier Kaczyński tupie kaczą nóżką w bezsilnej złości. Może liczył, że przeciwko niemu na warszawskie ulice wyjdzie regularne wojsko, a on, bohater, własną piersią zasłoni ciemiężony przez totalitaryzm, tęskniący za „wolnością”, „wolnymi” mediami tłumek? Nie wyjaśnił pan prezes, jak rozumie określenie wolne media, ale nietrudno zgadnąć, o co chodzi: to te, które pieją z zachwytu nad PiS-em, Kaczyńskim, przemilczają draństwa i przestępstwa kleru, nie piszą o aferach w Watykanie i finansowane są przez spółeczki powiązane z Kaczyńskim. Nie zauważyłem, by którykolwiek z samorządowców PiS trzymał transparent informujący, że wygrał wybory, bo były sfałszowane, oraz że pracuje na rzecz kraju rządzonego przez zdrajców, że służy totalitarnemu państwu na którego pozostaje garnuszku.

Komitet poparcia marszu PiS, na ten dzień technicznej partii- jak bredził Jojo Brudziński- dla mnie kabaret starszych panów, ustami Jerzego Zelnika odczytał manifest dla najgłupszych wyborców.Tak można nazwać to „dzieło”. A czym był ten cały marsz, zapoczątkowany o godzinie trzynastej? Był po prostu 33 rocznicą zwleczenia się z łóżka pana Jarosława Kaczyńskiego, który przyznał, że 13 grudnia 1981 roku wstał po południu. Jest co świętować!

Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

czwartek, 11 grudnia 2014

Stan wojenki Kaczyńskiego to burza w nocniku

Pan Kaczyński chce władzy, władzy chcą również katoliccy biskupi. Ci rządzą nieoficjalnie wciskając bzdury do głów wiernych z kościelnej ambony, ale dla nich to najwidoczniej za mało. Pójdą za Kaczyńskim, bo są tego samego pokroju: mali sfrustrowani, panicznie bojący się kobiet, wygłaszający monologi do moherowych babć i tępawej młodzieży.

Piątka stetryczałych klechów wyjdzie na stołeczne ulice 13 grudnia, by odwdzięczyć się Kaczyńskiemu za jego udział w obchodach rocznicy medium Rydzyka, ich kumpla nie tylko biznesowego. Głosić kłamstwa o totalitarnym państwie będą więc nie tylko parapolitycy -przydupasy Kaczyńskiego pokroju Brudzińskiego, zrobią to panowie Wacław Depo z Częstochowy, Ignacy Dec ze Świdnicy, Wiesław Mering z Włocławka, Edward Frankowski z Sandomierza i Antoni Dydycz z Drohiczyna. Znak rozpoznawczy- czarne sukienki, chciwość na pieniądze i władzę, niebywała łatwość w głoszeniu kłamstw i bredni. Totalitarny rząd tak zohydził im życie w Polsce, że muszą stanąć przeciwko niemu. Niech się cieszą, że w Polsce nie obowiązują białoruskie standardy, o których kłamią na każdym kroku politycy PiS, bo gdyby one istniały, śmieszna kampanija Kaczyńskiego, wojenka, zostałaby przepędzona na cztery wiatry, jeśli w ogóle do jakiegoś marszu by doszło. Z ostatniej chwili: Kaczyński idzie bronić polskiej demokracji. Znowu coś podali prezesowi? Totalitaryzm, czy demokracja, bo skołowany, pisowski lud jest skołowany!

To, że pięciu klechom marzy się dokonanie żywota na wzór Jerzego Popiełuszki, mnie nie dziwi, mają barwną, acz wstydliwa przeszłość: TW Lucjan cieszył się poważaniem komunistycznej bezpieki, a dziś otoczył się gronem podobnych sobie towarzystwem z niejasną przeszłością. Jeden nie wie, skąd pod jego dachem znalazły się skradzione z festiwalu ARTeria obrazy, drugi bredzi bez przerwy o szatnia budującym nowy obraz Europy, trzeci udaje, że pedofilia w szeregach kościoła katolickiego to wąski margines, czwarty ma obsesję na punkcie stawiania krzyży wszędzie, byleby nie pod oknem swego pałacu. Doborowe towarzystwo, nie ma co! Im i innym klechom po cichu marzy się jedno: by wynieść na piedestał władzy Kaczyńskiego i PiS. Dlaczego? Bo tylko on jest w stanie zagwarantować całkowitą bezkarność dla pazernego i utrudniającego życie dla byłych wiernych kleru, dla bezczelnych hierarchów kryjących pedofilów w sutannach. Tylko Kaczyński jest gwarantem dalszego robienia w konia przez kościół państwa polskiego, wygodnego życia sukienkowych na nasz koszt.


   

Kto się boi Kaczyńskiego, idiotycznie pyta pewien propisowski tygodnik udając, że nie wie, że Kaczyńskiego boją się wyłącznie zatrudnieni w periodyku "niepokorni" dziennikarze i wszyscy żyjący dobrze dzięki układom z PiS, a większość się z niego śmieje. 13 grudnia jaśnie pan poczłapie na czele pochodu, otoczony miernotami. Na potrzeby ciemnego ludu uda się na przechadzkę, limuzyna z kierowcą będzie czekała w bezpiecznym miejscu. Dlaczego pan prezes nie przedefiluje ulicami Warszawy w otartym wozie, w kaczamobile?  Chociaż... obchodzący rocznicę wprowadzenia Stanu Wojennego i tak będą mieli niezły ubaw.

Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

środa, 10 grudnia 2014

PodKoLibrowym

Cichutko było w mediach po burdach na stołecznych ulicach 11 listopada. Ośmiu skazanych, trzech uniewinnionych, dwudziestu skazanych, siedmiu uniewinnionych, dwudziestu trzech skazanych, uniewinnionych tylu a tylu. Zachodzę w głowę: dlaczego odnotowano tyle uniewinnień, co muszą zrobić ci „patrioci”, by usłyszeć wyroki skazujące?

Katoprawicowe media nie raz i nie dwa potrafiły w histeryczny sposób opisywać działania „Antify” nie dostrzegając przy tym poczynań katoprawicowych „patriotów”. Tam jest zawsze wszystko lekkie i proste: wszystkiemu winna jest policja i jacyś „prowokatorzy”. Czy aby na pewno są to prowokatorzy, czy raczej zakłócenie katoprawicowych spędów odbywa się według zaplanowanego scenariusza? Moje podejrzenie nie bierze się z niczego: jakoś tak niezauważalnie przemknęła wiadomość z początku listopada, że b. wiceminister obrony w rządzie Jerzego Buzka, Romuald Szeriemietiew, ma zająć się w MON współpracą z organizacjami proobronnymi. Co to za organizacje, jak ma wyglądać ta współpraca, ile kosztować i kto ma czuwać nad tym wszystkim- jest to słodka tajemnica resortu. Podobnie jak to, dlaczego MON w ogóle sięga po kogoś takiego, jak Szeriemietiew, postać kojarzona z ruchami narodowościowymi, czy jak tam określają siebie panowie Winnicki, Bosak i im podobni?

Szeriemietiew chętnie i często udziela rad i porad, ujawnia, jak wyobraża sobie wojsko polskie. Każdy ma do tego prawo, gdyby nie jedno ale, które mnie zastanawia: pal go licho, że od 2008 roku b. minister jest profesorem na katolickim KUL-u. Szeriemietiew należy do stowarzyszenia KoLiber. Organizacja ta stawia sobie za cel wykształcenie „elit”, które będą zdolne wziąć aktywny udział w życiu społeczno-politycznym kraju oraz pozytywnie wpłynąć na jakość polskiej debaty publicznej. Mówiąc wprost: żadnego „lewactwa”, mniejszości seksualne do getta, całkowity zakaz aborcji, kobiety w najlepszym razie do pracy na plebanii, wszędzie katolicyzm w wydaniu totalitarnym, biskupi na piedestale, kler nie podlegający pod prawo polskie. Program stowarzyszenia to pomieszanie z poplątaniem, w którym jedno przeczy drugiemu : wolność jednostki, własność prywatna, sprawiedliwość, silne i bezpieczne państwo, poszanowanie tradycji i historii oraz troska o rodzinę. Towarzystwo uważa, że pielęgnowanie tych wartości w życiu publicznym doprowadzi do dobrobytu ekonomicznego, wzmocnienia więzi społecznych oraz odbudowy podstaw moralnych naszej cywilizacji. O jakie postawy moralne im chodzi nietrudno się domyślić, skoro czczą bożków w postaci tzw. „żołnierzy wyklętych”. Mało tego! Członkami honorowymi stowarzyszenia są m.in. Bronisław Wildstein, Rafał Ziemkiewicz, Jeremi Mordasewicz, Jan Pospieszalski, Jan Winiecki, Roman Kluska. Jeśli dodać do nich pojawiających się w tle Jana Żaryna, Stanisława Małkowskiego, Grzegorza Brauna, Janusza Rewińskiego Bogdana Chazana, Tomasza Terlikowskiego, Jacka Karnowskiego, Przemysława Babiarza, Krzysztofa Kawęckiego, to widać już obraz całości. Jeśli dodamy do tego Akademię KoLibra wpuszczoną do szkół publicznych, której celem jest wciskanie do głów młodzieży ideologii ekonomistów pokroju Leszka Balcerowicza to nie dziwmy się, że mamy to, co mamy. Warszawa musi już znosić niejakiego Pawła Lisieckiego, stołecznego radnego, owianego oparami absurdu: goń bolszewika z samorządu, goń z pomnika bolszewika to tylko niektóre hasła tego i jemu podobnych facecików którzy nie zauważyli, że komunizm- czy jak to się nazywało- upadł w 1989 roku.

A będzie jeszcze gorzej, szanowni państwo. Przecież znaczna większość tego towarzystwa pojawia się u boku Jarosława Kaczyńskiego na kolejnych warszawskich, ulicznych zadymach. Im nie marzy się leśna partyzantka, jak to sugerowali co niektórzy politycy: im się marzy regularne wojsko, wyszkolone za pieniądze podatników, pozbawione kontroli i nadzoru ludzi z MON. Czy na nich liczy Jarosław Kaczyński, czy dlatego czuje się bezkarny i rzuca oskarżenia na kogo popadnie?

 Kandydat na prezydenta Warszawy, Jacek Sasin, 2 grudnia gościł w warszawskiej siedzibie KoLibra…

 Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

 

poniedziałek, 8 grudnia 2014

Zdradzeni o świcie

Uśmiałem się do łez, kiedy techniczny premier z tabletu raczył poinformować, że Jarosław Kaczyński oczekuje przeprosin od prezydenta Bronisława Komorowskiego. To nie żart! Prezydent powinien przeprosić Kaczyńskiego za, jak to wymamrotał pan Gliński, swoje haniebne słowa pod adresem Lecha Kaczyńskiego. Tylko wtedy prezes PiS poda rękę prezydentowi.

No też mi dygnitarze! Gliński i Kaczyński powinni wiedzieć, gdzie jest ich miejsce w szeregu. Prezydent Komorowski zapewne płacze (ze śmiechu oczywiście) nad głupkowatymi słowami i jeszcze głupszymi żądaniami pisowskiej sitwy. Skoro prawda jest dla Kaczyńskiego hańbą- jego sprawa, jego bezsilna złość i tupanie kaczymi nóżkami. Skoro jego kumpel z tabletu oznajmia, że Kaczyński ma prawo oceniać urzędującego prezydenta, to dlaczego prezydent ma nie mieć prawa do wygłaszania swoich opinii pod adresem poprzednika? Zresztą rozdrapywanie starych spraw, odgrzewanie kotletów i babranie się w przeszłości to specjalność Kaczyńskiego. Skoro nie ma się niczego do zaoferowania, brak mu wizji państwa, bo to, co ma PiS do zaoferowania to średniowiecze, to odwraca się kota ogonem. No i trzeba też odwrócić uwagę od wiszącego w powietrzu skandalu dyplomatycznego po słowach Kaczora o rzekomej legalizowanej pedofilii w Danii. Sprostowania w tej sprawie oczekuje Ambasada Królewska Danii w Warszawie, a ambasador wyraził gotowość poinformowania Kaczyńskiego o duńskim prawodawstwie.

Kaczyńskiemu na starość wszystko zaczyna się kojarzyć z dupą. Małolaty zaczynają się podobać, pytanie tylko jakiej płci? Może i gender atakuje żyjącego we wstrzemięźliwości(?) Jarosława? Przed laty Nelly Rokita oznajmiła dwuznacznie, że gdyby Jarosław Kaczyński był kobietą, to lepiej by mu było z mężczyzną. Sprawę orientacji seksualnej prezesa PiS usiłował drążyć Janusz Palikot, ale dał sobie spokój, a szkoda! Tajemnicą poliszynela jest fakt, że Kaczyński znajdował się w kręgu zainteresowań MO (słynna akcja „Hiacynt”). Co trafiło do różowych teczek na temat Kaczyńskiego w zasadzie nie wiadomo, kwity rozdrobniono i poupychano m.in. w IPN, a kto tam rządzi, nie trzeba przypominać. Mi w zasadzie zwisa, jakiej orientacji jest Kaczyński, ale jego zainteresowanie sprawami obyczajowymi w Danii powinno zastanowić: nikt w PiS nie komentuje spraw pedofilii wśród kleru katolickiego w Polsce, cicho sza o malwersacjach finansowych w Watykanie, zero komentarza o ekscesach radiomaryjnych polityków z nowymi partnerkami, a tu nagle daje znak życia pan prezio! Nie wie, że wiek przyzwolenia na czynności seksualne w Danii wynosi 15 lat? Czy to nie dziwne, że Kaczyńskiemu nie przeszkadzało zmienione dopiero pod koniec ubiegłego roku watykańskie prawo, które dopuszczało uprawianie seksu z dwunastolatkami, jeśli wyraziłyby one na to zgodę? Gdzie był wtedy pan prezes, mamusia milczeć kazała przez te wszystkie lata?

Kaczyński robi polityczne biznesy z Tadeuszem Rydzykiem, innym ogierem seksualnym. Zaprasza do jakiegoś kabaretowego komitetu na 13 grudnia katolickich księży i biskupów udających, że seksu u nich nie ma. Stetryczałe towarzystwo wzajemnej adoracji, zakompleksione, bojące się ludzi, bojące się kobiet, bojące się seksu z dorosłymi partnerami. Kto wie, może ktoś kiedyś rzeczywiście zdradził ich o świcie?

Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

czwartek, 4 grudnia 2014

Papież Franciszek chce zmiękczyć prokuratora z Dominikany?

Zastanowił mnie news informujący o spotkaniu papieża Franciszka z prokuratorem generalnym Dominikany. Spotkanie miało dotyczyć sprawy oskarżonego o pedofilię Józefa Wesołowskiego, a ten, jak wiadomo, popełniał je na Dominikanie właśnie. Zachodzę w głowę: ileż takich przypadków zna historia, ile razy spotykał się papież z prokuratorem generalnym kraju, w którym katolicki hierarchia gwałcił nieletnich?

Przestrzegałbym przed hurraoptymizmem: Watykan nie zmienił kursu obranego przez poprzedników, wszystko zostanie po staremu! Na pożarcie rzucono Gila i Wesołowskiego, Polaków, więc wszyscy powinni być zadowoleni. Powinni: cieszą się w Polsce, w Watykanie, ale ta uparta Dominikana ani myśli skakać z radości do góry! Tamtejszy wymiar sprawiedliwości uparł się, zawziął i chce doprowadzić sprawę do końca. Zaproszenie prokuratora generalnego, sędziego oraz deputowanego do Watykanu przez papieża traktuję jako próbę zmiękczenia upartych i dążących do tego, by sprawiedliwości stało się zadość. Mowa ostatnio tylko o Wesołowskim, że zostanie skazany przez sąd w Watykanie. I co z tego, ma uniknąć odpowiedzialności przed sądem świeckim? Wierzy ktoś, że tylko Gil i Wesołowski mają na sumienie niegodnie nie tylko księdza, ale i człowieka, czyny seksualne z udziałem nieletnich, że byli jedynymi?

Papież wyraził życzenie, by prawa wzięła górę. Tak Argentyńczyk jest za prawdą? To dlaczego Watykan notorycznie odmawia przekazania Polsce akt sprawy dotyczącej Wesołowskiego? To nie Watykan utrzymywał nieroba, lecz Polska przez lata opłacała składki na jego ubezpieczenie społeczne. Mnie nurtuje pytanie: zaprzestano finansowania ubezpieczenia, czy nadal to robimy nawet o tym nie wiedząc? Na spotkaniu ksiądz Lombardi, przyciśnięty do muru przez przybyszów z Dominikany przyznał, że Józef Wesołowski ma pewną (pełną?) swobodę w poruszaniu się, spaceruje sobie po Watykanie i w zasadzie robi, co mu się żywnie podoba. Tak wygląda stop dla pedofilów w sutannach, tak szumnie zapowiadane przez polskich hierarchów.

A w Polsce bez zmian: wierni z zabitej dechami prowincji tłumnie stawili się w sądzie by bronić swego „pasterza”, skazanego właśnie na 7 lat pozbawianie wolności za czyny pedofilskie. Radiomaryjny plebs spod Rawy Mazowieckiej nie przyjmuje do wiadomości, że ich wujaszek w sutannie, osoba numer jeden w gminie, przez lata używał sobie na nieletnich, ile wlezie! Co na to kościół katolicki, zwierzchnicy zboczeńca? Nabrali wody w usta i umyli ręce, ich sprawa nie dotyczy. Niech sąd wyjaśnia otumanionym przede wszystkim przez kazania skazanego i radio rydzykowskie, że ich dobroduszny na pozór księżulo prowadził podwójne, obłudne życie. Oczywiście klechę wrobiono, treści pedofilskie podrzucili na jego komputer wiadome, wrogie siły, a wszystko jest zemstą. Czyją, miejscowego kartelu narkotykowego?

Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

wtorek, 2 grudnia 2014

Przegrani i Skamlą (PiS)

To nie jest nawet pyrrusowe zwycięstwo, to jest przegrana PiS, przegrana kościoła toruńskiego (jak kto woli- chrystusowego, jak nazwał kościół w Polsce Stanisław Dziwisz, ostatnio wielki kumpel Rydzyka i Kaczyńskiego), przegrana radiomaryjnego elektoratu. Rzeczy trzeba nazywać po imieniu, ale nie potrafią tego uczynić zawodowi kłamcy- politycy. Od wczoraj mam wrażenie, że to PiS zdeklasował konkurencję i niepodzielnie będzie rządził w terenie. Minister propagandy III Rzeszy miałby się od kogo uczyć!

PiS przegrał w Elblągu, przegrał w Radomiu. Nie potrafił zdobyć „świętego miasta” Częstochowy w której na dobre zadomowił się Krzysztof Matyjaszczyk, Wadowicami władał będzie Mateusz Klinowski. Chwała temu ostatniemu: pokonał czołobitną wobec kościoła katolickiego i hierarchów rządzącą od 20 lat Ewę Filipiak, stawił czoła fanatykom prowadzącym wobec niego kampanię kłamstw i oszczerstw, robił swoje i wybrał. Katoprawicowe i katooszołomskie portale wyją z bezsilnej wściekłości! Mam nadzieję, że udławią się parskając i plując nad wygraną Roberta Biedronia w Słupsku. Chciałbym zwrócić uwagę na błędne rozumowanie wszelkiej maści znawców dowodzących, że tylu jest w Polsce zwolenników partii A czy polityka B: mniejszości seksualne nie są większością w Słupsku, a jednak poseł Biedroń zwyciężył głosami wyborców heteroseksualnych. Wszystko wskazuje na to, że Słupsk, a raczej jego mieszkańcy, są na wskroś tolerancyjni i nie zwracają uwagi na orientację seksualną kandydatów, czy żyje w związku małżeńskim, czy może w wolnym związku. Interesował ich program i polityczne doświadczenie kandydata. Kruchty nie chcieli.

Pisiołom marzyła się Warszawa, ale wyborcy z miasta stołecznego pokazali wala Jackowi Sasinowi. Niech kandyduje aparatczyk w Ząbkach, w których mieszka, bo wyżej sołectwa nie podskoczy. Niech sobie bredzi Jojo Brudziński o świetnym wyniku, niech upaja się pan Kaczyński rewelacyjnym osiągnięciem, bo o szybkim zwycięstwie może to towarzystwo zapomnieć. Oni podświadomie czują, że osiągnęli apogeum, to wszystko, co byli zdolni z siebie wykrzesać. Nie zmieni tego nawet odnowiony sojusz Kaczyński- Rydzyk, wzbogacony o trzecie ogniwo- Dziwisza. Moherowe babcie przecież były na wyborach, jeśli więc Kaczyński sądzi, że pozyska jakiś wielomilionowy elektorat, to się myli. Jego przydupasy zdają się nie rozumieć, że umizgi do Rydzyka na nic się zdadzą: mohery są w defensywie i schodzą z wyborczej sceny, młody narybek woli głosować na kogoś innego. Ze co, że PiS znokautował PO w wyborach głosami młodzieży? Za rok- dwa zakończy się ich religijna indoktrynacja, zaczną pracować, poznają życie i otworzą im się oczy, zrozumieją, że kacze dyrdymały są funta kłaków warte!

… i tylko jedno mnie zastanawia: Kaczyński przestał mówić o sfałszowanych wyborach. Podali mu leki, był na randce, czy może uprawiał hard sex?

 Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

 

poniedziałek, 1 grudnia 2014

Hołd toruński

Złaknieni władzy i wolnych inaczej, przeprowadzonych po pisowsku i z nutą radiomaryjną wyborów, zjechali do Torunia skompromitowani politycy, by oddać hołd swemu guru, biznesmenowi Tadeuszowi Rydzykowi. Cechy szczególne tego jegomościa- język na poziomie gimnazjalisty, umiejętność unikania odpowiedzialności przy biernej postawie wymiaru sprawiedliwości, cwaniactwo pozwalające na robienie interesów z żałosnymi politykami i takie tam. Jest coś jeszcze: partia, na którą stawia w wyborach, od lat je przegrywa. Obchody 23 rocznicy powstania radyjka redemptorysty przyciągnęły nieco katoprawicowych insektów, którzy zlecieli się jak muchy do…

Ojczulek Rydzyk aż kleił się od wazeliny polityków i hierarchów kościoła katolickiego. Żenujący spektakl: posłowie, b. premier, senatorowie, kardynał wydawali się wręcz na siłę szukać możliwości wejścia w tyłek rydzykowski. Kompromitacja i pośmiewisko, mam nadzieję, że toruński spęd będzie nie lada gratką dla mistrzów polskiego kabaretu. Oczywiście skeczu nie wyemituje TV Trwam, walcząca rzekomo o wolne media, ale może Tv Republika zgodziłaby się pokazać prawdę swoim widzom. Co ty na to, Terlikowski?

Niestety, papież Rydzyk nie przypomniał zgromadzonym, jak to się zaczęło: co robił przed laty w Niemczech (po dziś dzień ukrywa swoja tajemnicę), jak to się stało, że sygnał RM emitowały nadajniki radiowe na rosyjskich, wojskowych częstotliwościach, skąd ubogi zakon redemptorystów wytrzasnął 68 milionów złotych na „pożyczkę” dla fundacji Lux Veritatis. Pożyczkę, której Tadzio spłacać nie musi… Na co przeznaczył pieniądze zebrane od naiwnych- i głupich!- ludzi na rzekome ratowanie Stoczni Gdańskiej, jak wyjaśnić fakt, że polityka Rydzyka, praca jego mediów są miodem na serce Rosji? Polityczni zwolennicy Rydzyka bredzą, że jego radio jest darem. Zachodzę w głowę: jakim i dla kogo? Dla radiomaryjnego wyborcy PiS, sędziwym babciom, które cwaniaki kroją metodą „na wnuczka”? Można je zrobić i na księdza, jak się okazuje, jeszcze podziękują za to, że zostały okradzione przez biznesmena w sukience! Polityczni przeciwnicy Rydzyka dowodzą, że on szkodzi Polsce, że szkodzą jego media. Wytrwają w swoim stanowisku po słowach Stanisława Dziwisza, dającego do zrozumienia, że nie ma kościoła toruńskiego i łagiewnickiego, że jest tylko jeden kościół, chrystusowy? Panie Stasiu! Biegnij pan do rycerzy grobu chrystusowego i popytaj, czy mistrz z Nazaretu się przypadkiem w grobie nie przewraca słysząc słowa takich, jak pan!

Powtarzałem to zawsze, pisałem niejednokrotnie na swoim blogu: naiwnym owieczkom wmawiano, że istnieją w Polsce dwa kościoły: toruński i łagiewnicki. Od kiedy pamiętam, wyśmiewałem tą nieudolną manipulację, żądając pokazania różnić w stanowiskach tych rzekomo odmiennych kościołów w kwestii aborcji, antykoncepcji, związków partnerskich, rozwodów, czy mniejszości seksualnych. Stanisław Dziwisz po latach kłamstw hierarchów z obu obozów przyznał, że wierni byli robieni w bambuko: nie ma liberałów, jest tylko konserwa!. Niesmak budziło podlizywanie się Dziwisza Rydzykowi, a już dziękowanie Bogu za „dzieło”, jakim rzekomo jest RM, było żenujące.

Nie, panie Dziwisz, Radio Maryja nie wywołuje u mnie emocji. Piętro niżej mieszka przygłupia, radiomaryjna sąsiadka, która usiłowała słuchać tępawych audycji rydzykowskich z hałasującego odbiornika. Dwa razy pukała do moich drzwi bełkocząc coś nie na temat, że u mnie jest głośno, że to ja hałasuję itp. bzdury. Została grzecznie spławiona, za trzecim razem będę mniej uprzejmy. Wczoraj babsztyl szybciutko przykręcił jakaś durnowatą audycję, zrozumiawszy moją aluzję: „Niezwyciężony” Armii skutecznie wpływa nawet na otumanioną toruńskimi bzdurami, radiomaryjną babcię. Zwłaszcza emitowany w stopniu niemal równie głośnym, jak dźwięk z odbiornika dewoty. Ja nie nadstawiam drugiego policzka, odpłacam pięknym za nadobne.

 Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)