czwartek, 30 kwietnia 2015

Jawny gej nie ma czego szukać w Watykanie

Jeśli ktoś jest homoseksualistą i poszukuje Boga oraz ma dobrą wolę, to kim ja jestem, by go osądzać - stwierdził dwa lata temu papież Franciszek zapytany o swój stosunek do księży gejów. Księży gejów w Watykanie się nie ocenia, nie tylko z tego powodu, że-jak wieść gminna niesie- w Kurii Rzymskiej rządzi homoseksualne lobby. Księży gejów nie ocenia się w myśl prostej zasady: nasz gej, ukryty, jest po stokroć lepszy od ich geja, jawnego.

Franciszek zdecydował, że jawny gej, Laurent Stefani, nie zostanie ambasadorem Francji w Watykanie. Papież wywołał tym aplauz środowisk bliskich przeróżnym Terlikowskim. Spotkałem się z komentarzem, że gdyby Argentyńczyk zaaprobował kandydaturę francuskiego dyplomaty to dałby dowód na to, że jest… antypapieżem. Nie pomogły nalegania prezydenta Francji, Francois’a Hollande’a. Naiwni ci Francuzi: zamiast poprosić o pomoc zaprawionych w lizaniu tyłków polskich polityków, by ci wypożyczyli kogoś pokroju parafianki Suchockiej, usiłowali postawić na swoim. Podejrzewam, że posłanka Pawłowiczówna, pani Fotyga lub Sobecka przyjęły propozycję Francuzów z pocałowaniem ręki! Czego ci Francuzi oczekiwali? Wymusić akceptację swoich decyzji i autokratycznego, feudalnego despoty? To nie kto inny, jak papież, z rozbrajającą szczerością oznajmił, że nie spotkał ani jednego geja w rzymskiej kurii. Dlaczego? Bo nikt tam nie nosi plakietki z napisem „Jestem gejem”. Jakież to dziecinnie proste, nieprawdaż? Zapewne dlatego Argentyńczyk dba, by Józefowi Wesołowskiemu nie stała się krzywda: toć nie wymachuje on emblematem o treści „Jestem pedofilem”.

Franciszek stoi na stanowisku, że orientacja homoseksualna nie jest grzechem, natomiast są nim homoseksualne czyny. Mówiąc wprost: niedoszły francuski ambasador powinien rozstać się ze swoim partnerem, unikać seksu, wyrazić skruchę i takie tam. Może Francuza wysłać na „leczenie” z homoseksualizmu do Polski? Widzę to niebywałe pole do popisu dla speca od genderyzmu i wycieczek, księdza Oko! Po tym pozwoli się dyplomacie wrócić na łono kościoła katolickiego, a wtedy się zobaczy. Może dyskretnie wyda się zgodę na pożycie, byleby życiu prywatnemu nie towarzyszył rozgłos i jawność. Co innego cicho i po kryjomu.

Laurent Stefanini przedstawia się nie tylko jako osoba nie ukrywająca orientacji homoseksualnej, ale jednocześnie zadeklarowany katolik. Między innymi z tego powodu był on orędownikiem legalizacji we Francji małżeństw homoseksualnych, a następnie sam zawarł takie małżeństwo ze swoim partnerem. Tego Watykan nie mógł przełknąć.

Dobrze, że Światowe Dni Młodzieży wolą papy Franciszka odbędą się w Krakowie, a nie w Słupsku…

 Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

 

wtorek, 28 kwietnia 2015

Posprzątaj kościół to nie trafisz na listę

Mieszkańcy niewielkiej wsi Bodzęcin leżącej nieopodal Goleniowa mają klawe życie! Jak donosi Radio Szczecin lista z nazwiskami i adresami parafian wisiała sobie spokojnie w miejscowym kościele. Wisiała nie bez powodu, ot tak sobie: figurowali na niej mieszkańcy, którzy odmawiali sprzątania kościoła. Kościoła zabytkowego, na który konserwator zabytków wydziela publiczny szmal.

Lista liczyła 60 nazwisk. Dużo to, czy mało na wieś liczącą ok. 200 osób? Sporo, jeśli weźmie się pod uwagę, jak wygląda klerykalna Polska na takich zadupiach. Trzeba mieć odwagę, wolę i szacunek do siebie samego, by dać odpór plebanom i jego wiejskim pomagierom, mającym problem w poprawnym wyrażaniu się w mowie ojczystej. Znalazło się 60 odważnych i… widać ich odwaga bardzo zabolała dewotów, którzy postanowili działać. Ksiądz twierdzi, że nie ma nic wspólnego z listą i nie wie, skąd się ona wzięła w kościele. Pewnie Palikot podrzucił? Tymczasem tajemnicą poliszynela jest, że lista z dyżurami, kto i kiedy ma sprzątać kościół, wisiała zawsze. Ciemny lud potulnie się na to godził, ten co bardziej światły postawił weto i powiadomił GIODO. Na takie dictum wielebny listę kazał zdjąć. Dlaczego sam tego nie zrobił?

Doskonale rozumiem wielebnego, kiedyś znalazłem się w podobnej sytuacji, tyle że drugiej strony barykady. Otóż w moje rodzinne strony (wyjechałem z domu rodzinnego kilkanaście lat temu) zawitał pan ksiądz, któremu wydawało się, że on jest panem i władcą, a podlegli mu parafianie plebsem, popychadłami i niewolnikami. Kiedy zaczęły do mnie docierać niepokojące sygnały o panoszeniu się klechy, wysyłaniu przez niego moherowych babć po zbiórki pieniędzy na niekończący się rzekomy remont dachu, zamieszczane na witrynie internetowej parafii wezwań do sprzątania kościoła, postanowiłem interweniować. Wymieniłem z sukienkowym kilka maili, w którym poinformowałem go, że czasy feudalnej Polski minęły, że pańszczyzna się skończyła, a jak mu się stan czystości w kościółku nie podoba, to niech ściąga sukienkę, dzwoni po gosposię i księdza seniora i niech jedzie na mokro na szmacie! Wielebny raczej nie przywykł do dialogu, próbował jakichś histerycznych i nerwowych połajanek, które wywołały uśmiech na mej twarzy. Nie rozumiał, że są ludzie ceniący swoją godność i prywatność. Szkoda, że klechę przeniesiono w okolice Drezdenka, bo nie poradził sobie z niepokornymi miejscowymi: dowiedziałem się długo po czasie, że na lekcji katechezy w miejscowej szkole podstawowej czytał dzieciakom moją z nim korespondencję podkreślając, że moje myśli i słowa nie są godne chrześcijanina. Niech się cieszy, że nie miał do czynienia z narwańcem, bo dostałby po pysku nie mając pojęcia, od kogo :)

Co poradziłbym wszystkim napastowanym przez durnych księży, którym ni chce się brudzić rąk podczas sprzątania? Przede wszystkim skierować na front kościelnej posadzki radę parafialną. Wspomniany klecha z rodzinnych stron umieścił w niej swoich przydupasów, wpatrzonych w niego jak w obrazek. Podejrzewam, że większość rad jest „niezależna” od woli klechy. Dwa: wysłać sutannowego do władz samorządowych, które co chwila zabiegają o poparcie plebana. Niech się rewanżują pucując kościół. Trzy: niech oznajmią klesze, że ich stawka godzinowa za wykonaną na rzecz parafii pracę wynosi…(wpisać dowolne). Podziała!

Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Do powołania jeden krok!

Miniona niedziela była dniem jakich wiele, ale nie dla wszystkich! Niektórzy- zamiast dzień święty święcić- ogłosili niedzielę dniem dobrego pasterza i rozpoczęli tygodniowy maraton modlitw. Kościół katolicki na całym świecie obchodził 52 dzień modlitw o powołanie. Widać słabo stara się Bóg ojciec, najdoskonalszy duch w katolickim niebie, skoro potrzebne są modły ziemskich śmiertelników.

Marek Stolarczyk, delegat episkopatu ds. powołań wzdychał, że potrzebna jest modlitwa za młodych ludzi, którzy szukają swojego miejsca w świecie, aby mogli usłyszeć głos bożego wezwania i z odwagą na nie odpowiedzieć. Oczywiście o odpowiedź odmowna nie mieści się w głowie pana Stolarczyka, który prawi, że wymaga to zaufania w boże prowadzenie od wszystkich wierzących. O zaufaniu księży ateistów lub księży pedofilów pan Stolarczyk nie powiedział.

Dane są, mówiąc delikatnie, mizerne: w ubiegłym roku przygotowania do chodzenia w sutannie rozpoczęło 588 kleryków diecezjalnych, o trzech mniej niż w roku 2013 i o 78 mniej niż w roku 2012. Mniej jest też alumnów zakonnych. od względem liczby alumnów wśród seminariów diecezjalnych wciąż prym wiedzie diecezja tarnowska, która ma 197 kleryków, za nią archidiecezje katowicka i warszawska - po 129 kleryków. Trzecie miejsce zajmuje diecezja krakowska (109), przemyska (100), pelplińska (94) oraz poznańska (90). Najmniej alumnów jest natomiast w diecezjach: łowickiej (28), bydgoskiej (31), elbląskiej (36) oraz drohiczyńskiej, sosnowieckiej i gnieźnieńskiej. Co mają do powiedzenia w tym temacie rozpolitykowani, radiomaryjni biskupi?

Kościół stara się bagatelizować niepomyślne dla siebie dane: pociesza się, że liczba księży w Polsce ciągle rośnie, bo liczba wyświecanych rok w rok księży jest większa od liczby księży umierających. Cwanym mykiem jest też zasłanianie się niżem demograficznym i emigracją. Samozadowolenie kleru trwa w najlepsze. I słusznie! Zbudzą się kiedyś z ręką w nocniku.

Szkoda, że biskupi nie dostrzegają niepokojących sygnałów i nie wykorzystują ich w kampanii wyborczej do wyborów prezydenckich, ale może zażądają od swoich politycznych sług, by podjęli kwestię powołań przed wyborami do parlamentu? Panowie pokroju Dudy, Błaszczaka, Hofmana, Brudzińskiego, Pawłowicz (pardon… to kobieta, chyba…) na wyborczych wiecach powinni żądać od swoich wyborców, by ci posyłali potomstwo do seminariów. Ba! Sami powinni zadeklarować, że swoje dziatki wyślą do zacisznych, seminaryjnych murów. Tam nie czyha już spec od czerwonych majtek, Paetz, nie ma tam wstępu Gil, więc…

 Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:) 

 

wtorek, 21 kwietnia 2015

Poseł Roman Kotliński nie jest księdzem

Archidiecezja łódzka zamieściła na swej stronie internetowej ciekawy komunikat:

Kuria Metropolitalna Łódzka informuje, że decyzją Kongregacji ds. Duchowieństwa Pan Roman Kotliński został pozbawiony stanu kapłańskiego wraz ze zwolnieniem go od świętego celibatu i wszystkich zobowiązań wynikających ze święceń. Decyzja Stolicy Apostolskiej jest niepodważalna i nie podlega żadnemu odwołaniu 

Ks. dr Zbigniew Tracz Kanclerz Kurii Łódź, dnia 20 kwietnia 2015 roku 

Rzut oka na pewną agencję informacyjną:

Roman Kotliński święcenia kapłańskie przyjął 12 czerwca 1993 roku. Był wikariuszem w trzech parafiach, po czym porzucił stan kapłański i ożenił się. Opublikował trzy części książki "Byłem księdzem", a w 2000 r. rozpoczął wydawanie antykościelnego tygodnika "Fakty i Mity", w którym chciał zatrudnić Grzegorza Piotrowskiego, zabójcę księdza Jerzego Popiełuszki. Założył Stowarzyszenie Odnowy Kościoła Rzymsko-Katolickiego na rzecz Osób Poszkodowanych przez Duchownych, które mimo głośnego startu, nie podjęło żadnej działalności. Działał w SLD, założył Antyklerykalną Partię Postępu „Racja”, a w 2011 r. dostał się do Sejmu z listy Ruchu Palikota. 

Wypadałoby napisać do szefów agencji i przypomnieć im, że obowiązkiem chrześcijanina jest głoszenie prawdy. Całej prawdy! Dlaczego nie wspomnieli, że tygodnik Jonasza nie jest antykościelny, lecz nieklerykalny, że publikuje w nim fakty niewygodne dla hierarchów kościoła katolickiego i katooszołomów, że przed oblicze sądu usiłowano zawlec Annę Tarczyńską, bo pewne siły usiłowały wmówić bajeczkę, że pod tym pseudonimem pisze wspomniany Piotrowski? Co do stowarzyszenia: inicjatywa nie wzbudziła entuzjazmu, ale wypadałoby wspomnieć o zaangażowaniu Kotlińskiego i pomoc fundacji „Nie lękajcie się” , która niesie pomoc ofiarom księży pedofilów. O tym katoliccy redaktorzy nie wspominają, bo i po co? Przeczyta to jakaś moherowa babcia i dostanie zawału, zerknie na informację nawiedzona dewota i dostanie histerii, bo dotrze do niej, że sukienkowi nie żyją w celibacie! A propos celibatu: przyznam, że nie wiedziałem, że jest on święty… To tak wygląda „prawo naturalne”? Natura wyposażyła nas w narządy płciowe, tylko tak się jakoś dziwnie składa, że niezgodnie z przeznaczeniem używają ich księża pedofile udając życie w „świętym” celibacie! Serwis nie wspomniał również o idiotycznej próbie wrobienia Kotlińskiego w buty donosiciela bezpieki (pisałem o tym w tekście „Rzepa ujawnia mity, faktów nie obala”), zakończonej kompromitacją katoprawicowych PiS-maków.

Dzięki namaszczeniu Ducha Świętego zostają naznaczeni szczególnym znamieniem i tak upodobniają się do Chrystusa Kapłana, aby mogli działać w zastępstwie Chrystusa Głowy" (KKK 1562-1564). 

Co tam namaszczenie ducha! Większą władzę- jak się okazuje- ma jakaś tam kongregacja! Zabawny ten rzymski katolicyzm!

 Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

 

 Z uwagi na wyjazd z dala od cywilizacji następny tekst zamieszczę w przyszłym tygodniu.


 

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Solidarni z życiem, czy podziemiem aborcyjnym?

Warszawa to fajne miasto, zawsze coś się tu dzieje, bez przerwy są demonstracje, protesty, pikiety, marsze. Wczoraj maszerowali wyborcy PiS, zachęceni tym razem przez Kazimierza Nycza, rzekomo liberalnego kardynała sympatyzującego z PO. Marsz świętości zgromadził niewiele osób: ledwie tysiąc uczestników dreptało po ulicach wzbudzając wesołość spacerowiczów. Organizatorzy marszu na swoim profilu na popularnym portalu społecznościowym kusili dobrą pogodą, ale… Wojtyła ich nie wysłuchał. Bo na Wojtyłę powoływali się wczoraj demonstracji, na jego słowa: „Solidarni z życiem”.

Nabuzowani po mszy, dzierżąc w dłoniach tablice z hasłami, ruszyli. Mieli być solidarni z życiem, a znaleźli się Solidarni 2010, prowadzeni przez zakon rycerzy JPII. Tak, tak, to nie pomyłka! Błądzący we mgle wałęsają się po ulicach o każdej porze roku, wszędzie wietrząc zamach. Dla nich zamachem na życie jest i tak restrykcyjna ustawa aborcyjna, kłamliwie nazywana kompromisem. JPII nikt o zdanie nie pytał, czy życzy sobie jakiś zakon rycerzy, czy nie, z prostej przyczyny: „rycerze” zostali powołani do życia w 2011 roku, a regułę zakonu zatwierdził nieoceniony Henryk Hoser.

„Prawo do życia- prawem człowieka”- głosił napis na jednym z transparentów. „Zycie jest cudem”, powtarzał wczoraj zaproszony na demonstrację Bogdan Chazan. Znany w przeszłości lekarz dokonujący aborcji nie zastanawiał się nad cudami, tylko robił swoje w publicznych ośrodkach, za publiczne pieniądze. Dziś, kombinując, jak zaistnieć w polityce i żyć na koszt społeczeństwa,  stroi się w piórka „obrońcy życia”, zmuszając kobietę do urodzenia dziecka, który zmarło po 9 dniach. Jak mało potrzeba, by stać się bohaterem katoprawicy: dokonywać za komuny aborcji jak Chazan czy Piecha, robić finansowe złodziejstwa i finansować z tego kościół (Marcin Plichta w Amber Gold), wytransferować pieniądze na prywatne konta i sponsorować Tadeusza Rydzyka i PiS-emka (Grzegorz Bierecki i SKOK). Zaiste, krótka i licha jest pamięć ludzka!

Organizatorzy puszą się, że papież Franciszek łączył się z uczestnikami marszu pozdrawiając z Watykanu uczestników. No cóż, skoro nie chce się łączyć z ofiarami księży pedofilów, trzyma się pod bokiem Józefa Wesołowskiego… Niestety, nie wyjaśnili "rycerze", dlaczego zabrakło wśród uczestników klubu parlamentarnego PiS z prezesem na czele, dlaczego nie maszerował Andrzej Duda?

Zastanawiam się tylko, co miałaby zmienić demonstracja garstki wyborców PiS? W Polsce w ubiegłym roku dokonano 1812 zabiegów aborcji. Słownie: tysiąc osiemset dwanaście! Ile kobiet zmusili nawiedzeni katooszołomscy lekarze do urodzenia zdeformowanych płodów, ile noworodków niezdolnych do życia zmarło nie dożywszy nawet miesiąca, ile kobiet zmuszono do urodzenia martwych płodów? To „obrońców życia” nie obchodzi. Tak jak i nie obchodzą ich aborcje dokonywane nielegalnie. Aż dziw bierze, że nigdy jeszcze nie demonstrowali oni przeciwko podziemiu aborcyjnemu. Taki mały zbieg okoliczności.

 Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

piątek, 17 kwietnia 2015

Misjonarze z pedofilią w tle


Partia Episkopat za pośrednictwem swej odnogi zachęca do wzięcia udziału w IV krajowym kongresie misyjnym. Komisja episkopatu ds. misji wkłada wiele wysiłku by wmówić maluczkim, że tzw. misjonarze są niezbędni i niezbędne jest ich utrzymywanie przez państwo polskie. O tym, że Polska nic z ich działalności nie ma, strona kościelna nie wspomina.

W sieci zaczęły pojawiać się filmiki sygnowane przez episkopat, Jeden z nich zamieszczam na blogu. Proszę przyjrzeć się jegomościowi po upływie minuty i siedmiu sekund odtwarzania, bawiącego się w towarzystwie dwojga dzieci. O nie, wzrok was nie myli! To Wojciech Gil, były już ksiądz katolicki, któremu udowodniono pedofilskie czyny na Dominikanie. Tacy to „misjonarze” reprezentowali Polskę poza granicami kraju. Jak widać, strona kościelna chętnie wykorzystuje wizerunek skazanego pedofila w swojej reklamówce...

Nie dziwi mnie obecność w filmie Jerzego Mazura, ełckiego biskupa, któremu na co dzień aż świeci się od śliny miejscowych samorządowców pierścień na palcu. Pan Jerzy w dosyć specyficzny sposób podchodzi do informacji o możliwości molestowania seksualnego nieletnich przez podległy sobie personel. Dekretem z 18 listopada 2005 r. Jerzy Mazur mianował ks. Dariusza Doliwę asystentem diecezjalnym, czyli kościelnym nadzorcą Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży. Okazał się jej ogromnym przyjacielem, zwłaszcza młodziutkich dziewczynek. Przejawiało się to m.in. tym, że namiętnie je przytulał, wkładał łapy pod bluzki, badając przyrost piersi, dotykał ud w okolicach pachwin… „Przyszedł do mojego pokoju. Zakradł się od tyłu, włożył mi ręce pod bluzkę, dotykał moich piersi, potem włożył mi ręce w majtki” – opowiadała na łamach prasy jedna z podopiecznych rozbuchanego księdza. Biskup dał wiarę podwładnemu, że to wyssane z dziewczęcego palca historie i… awansował księdza na proboszcza parafii w Chełchach, mianując go też katechetą w miejscowym Zespole Szkół…

Rusza nowa „ewangelizacja” poza granicami kraju. Tylko czekać, kiedy jej honorowym koordynatorem i zwierzchnikiem misjonarzy zostanie Józef Wesołowski, inny ześwieczczony pedofil, nudzący się śmiertelnie w Watykanie, Ciekawi mnie, czy któryś z „misjonarzy”- wzorem pedofila Gila- będzie przywoził zagranicznych nieletnich do Polski? Prokuratura nie drążyła tematu, komu Gil przywoził świeży towar, a szkoda.

Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

P.S. Po zamieszczeniu tekstu i zamieszczeniu w nim filmu otrzymałem takie oto dementi:

" W filmie nie występuje Wojciech Gil (bardzo proszę przyjrzeć się uważnie) , tylko o. Mirosław Wołodko SVD, misjonarz werbista pracujący w Togo".

Hmm... Co na to Czytelnicy? Czy w filmie wykorzystano oblicze Gila, czy rzeczywiście Wołodki? (na zdj. poniżej):
 








 

wtorek, 14 kwietnia 2015

Ostatnie kuszenie Sobeckiej

Całkiem zapomniałem o istnieniu filmu wybitnego reżysera Martina Scorsese „Ostatnie kuszenie Chrystusa”. Przypomniałem sobie o nim przy okazji niedawnego protestu radomaryjnych, pisowskich posłanek.  Film widziałem dwa, może trzy razy; jak na mnie to mało, bo filmy, które mi się podobały, oglądałem i po kilkanaście razy.  

„Ostatnie kuszenie…” obejrzałem po raz pierwszy zaciekawiony, dlaczego ksiądz histerycznie przestrzega przed oglądaniem „bluźnierczego filmu” bijącego na głowę popularnością królujący wówczas serial „Ptaki ciernistych krzewów”. Podobnie było kilka lat później: przed „Psami” Pasikowskiego przestrzegała wychowawczyni w szkole nie mająca pojęcia, jak wielką robi reklamę filmu nastoletnim uczniom. Film Martina Scorsese oceniam jako dobry, dla mnie jest to treść przedstawiono z dużym poczuciem humoru, a tylko wybitny reżyser może sobie pozwolić- i potrafi!- poruszać się w temacie tabu. Kto film oglądał wie, o czym mówię. Nie ma tam nadęcia, zbędnego patosu, jest fikcja. Fikcja i komedia! Fikcja króluje w produkcjach światowej kinematografii i nikt nie ma z tym problemu, ale nie w Polsce! W Polsce, RParafialnej, w której sejmowe miejsca okupują słudzy Kkorporacji, film nakręcony w 1988 roku wywołuje przeogromną traumę. Nie, nie u milionów widzów, lecz u jednostek.

Anna Sobecka i Barbara Bubula wysmarowały pismo do Juliusza Brauna, szefa TVP, w histerycznym tonie domagając się zaprzestania „atakowania katolików”. Radiomaryjne dewoty lamentują, że obserwują przekształcanie kultury narodowej po to, by z życia usunąć Boga, a instytucje opłacane z pieniędzy obywateli przeciwstawiają się tradycji i tożsamości narodowej. Dewoty ujadają, że film wyemitowano w TVP Kultura w rocznicę śmierci ICH wielkiego rodaka, JPII, a to skandal! A już bluźnierstwem jest dla nich fakt, że był to Wielki Czwartek! Babcia i nieco młodsza uczennica pouczyły, że TVP ma służyć społeczeństwu i emitować treści o istotnym znaczeniu dla kultury narodowej, która w naszym przypadku jest mocno zakorzeniona w chrześcijaństwie. Poza tym wszyscy zdrowi, chciałoby się rzec. Gdybym był złośliwy i nie dawał prawa do wyboru, lecz kierował się nakazami i zakazami, to napisałbym do pani Sobeckiej, by zaprzestała atakowania pismami najwyższych urzędników państwowych i przestała pojawiać się w Sejmie, z przyczyn wiadomych. Juliusz Braun, kontynuator nieudolnego dzieła swych poprzedników, by uczynić z TVP Telewizję Familijną (był przed latami taki projekt, w którym utopione ciężkie pieniądze, wszystkie sprawy o niegospodarność umorzono) stuli po sobie uszy i przyjmie do wiadomości dwóch radiomaryjnych cenzorek.

Cenzorom zawsze coś przeszkadza, zawsze jest rocznica czegoś tam: pierwszego wzwodu prezesa ich partii, pierwszej nocnej polucji ojca dyrektora, pierwszego orgazmu w pozycji misjonarskiej, pierwszej miesiączki, rocznicy przejazdu papieża przed Woronicza który mógł się odbyć, a się nie odbył itp. Listę takich rocznic można ciągnąć w nieskończoność. Anna Sobecka ma za sobą pracę w mediach biznesmena Tadeusza Rydzyka. Ona i jej podobni trąbią co chwila, że katolicy to 95% mieszkańców Polski, TV Trwam jest jedyną katolicką stacją, której programy z zapartym tchem oglądają nie tylko katolicy. Skoro to prawda, to pies z kulawą noga nie oglądał „Ostatniego kuszenia Chrystusa” emitowanego w TVP Kultura! Widzowie chłonęli w tym czasie treści pełne łaski, prawdy i wiary emitowane przez toruńską stację. Niech posłanka najpierw udowodni, że film nie podoba się tylko jej, ale wszystkim katolikom.

Mimo wysiłków kolejnych prezesów TVP nie jest jeszcze radiomaryjnym medium, choć niewiele do tego brakuje. Pani Sobecka powinna zdawać sobie sprawę, że Publiczna nie musi emitować tych samych bredni, które wyświetla w tym momencie TRWAM. Jeśli twierdzi inaczej, ma pole do popisu, okazję, która może się nie powtórzyć: kadencja obecnego zarządu TVP kończy się w tym miesiącu, aplikacje konkursowe można składać do 24 kwietnia. Pani Sobecka może spełnić swe marzenie i aplikować. Z fotela szefa TVP łatwiej będzie jej cenzurować publiczne medium…

 Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

 

poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Małgorzata Marenin przetarła szlak

Sąd Okręgowy w Przemyślu oddalił powództwo Małgorzaty Marenin skarżącej Józefa Michalika za jego słowa kłamliwie wskazujące winnych przyczyn pedofilii. Marenin słusznie stwierdziła, że brednie hierarchy obrażają ją i jej dziecko. Sąd nie dostrzegł w słowach katolickiego hierarchy niczego niestosownego. Marenin ma zwrócić Michalikowi 540 złotych tytułem kosztów sądowych, ale to honoru biskupowi i tak nie przywróci. Jeśli on kiedykolwiek honor posiadał...

Sędzia powołał się na art. 54 Konstytucji RP, który stanowi, że każdy ma zapewnioną wolność wyrażania poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji. Powoływał się również na art. 10 Europejskiej Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wartości, według którego każdy ma prawo do wolności wypowiedzi oraz na art. 23 i 24 Kodeksu Cywilnego o ochronie dóbr osobistych. Nie wiedzieć czemu zacytował również Konkordat (umowę międzynarodową między Watykanem a Polską) „Przestrzegając prawa do wolności religijnej, państwo zapewnia Kościołowi Katolickiemu, bez względu na obrządek, swobodne i publiczne pełnienie jego misji”. Zapomniał dodać, że na podstawie prawa kanonicznego, a ono nie jest prawem nadrzędnym! Do czasu wyroku sądziłem, że sędzia rozstrzygający sprawę podlega wyłącznie Konstytucji i ustawom i nie podlega żadnym naciskom, ale… myliłem się. Sędzia przyznał, że misją kościoła jest głoszenie przez jego hierarchów bredni. Zatem kłamstw i idiotyzmów również? Artykuł 17 Europejskiej Konwencji o Ochronie Praw Człowieka stanowi, że żadne z postanowień niniejszej konwencji nie może być interpretowane jako przyznanie jakiemukolwiek państwu, grupie lub osobie prawa do podjęcia działań lub dokonania aktu zmierzającego do zniweczenia praw i wolności wymienionych w niniejszej konwencji albo ich ograniczenia w większym stopniu, niż to przewiduje konwencja. Jak traktowani są przez polskie sądy katoliccy duchowni?

Sędzia orzekł, że Marenin nie udowodniła, że jej dobra osobiste zostały naruszone. Ba! Obrońca Michalika( sukienkowy był nieobecny w sądzie, miał ważniejsze sprawy na mieście) oznajmił, że nie może być mowy o jakiejkolwiek obrazie słowami biskupa. Dlaczego? Bo powódka nie brała udziału we mszy odprawianej przez biskupa, kierowała się wydruki z portali internetowych, wypowiedziami i opiniami różnych osób, przedrukami wypowiedzi innych księży. Czyli: pani powódka nie była obecna w trakcie tego przekazu, nie słyszała go w całości i nie wynika z tych dowodów, które przedstawiła sądowi więc niech spada na drzewo, radośnie przedstawiono linię obrony hierarchy. Obrony, na którą przystał sąd uzasadniając oddalenie powództwa słowami: nie może być dla oceny tejże wypowiedzi miarodajne jedynie odczucie indywidualne pani powódki, jej wrażliwość. Liczy się szerszy kontekst, jaki ona wywarła, a także to, czego dotyczyła.

Sędzia chyba nie jest świadom, jak mocny dał oręż do ręki antyklerykałom i wszystkim atakowanym idiotycznymi pomówieniami o „obrazę uczuć religijnych”, którym zamyka się wystawy będące nie na rękę katooszołomów, odmawia się wystawiania sztuk takich jak „Golgota Picnic”. Wystarczy mieć w reku treść orzeczenia sądowego Marenin vs. Michalik i powoływać się na niego! Sędzia powołuje się na konstytucyjną wolność do pozyskiwania informacji, po czym w wyroku daje do zrozumienia, że pozyskana przez skarżącą informacja została pozyskana w niewłaściwy sposób, tj. nie było jej na mszy. Jakież to wielkie pole do popisu! Wszystkie te katooszołomy, nawiedzone katoszołomstwo, katoprawica uczepiona pieniędzy Biereckiego, Ryszard Nowak i inni powinni z urzędu być odsyłani na drzewo w przypadku składania przez nich doniesienia do prokuratury o „obrazę uczuć religijnych”. Bo tak się składa, że składają donos na to, czego nie widzieli i czego nie słyszeli na żywo, lecz za pośrednictwem mediów. Prawo nie może być wybiórcze! Druga sprawa: sędzia oddalający powództwo Marenin uzasadnił, że nie może być dla oceny wypowiedzi Michalika miarodajne jedynie odczucie indywidualne pani powódki, jej wrażliwość. Liczy się szerszy kontekst, jaki ona wywarła, a także to, czego dotyczyła. Liczę zatem, że taki Nowak udowodni w prokuraturze, że „obraza uczuć religijnych” dokonana przez Nergala nie dotyczy wyłącznie jego indywidualnych odczuć, lecz 95% katolików, bo tylu podobno żyje ich w Polsce.

Wbrew pozorom Małgosia Marenin nie przegrała. Wijący się jak piskorz sędzia chyba nieświadomie wręczył nieklerykałom broń, która może okazać się nadzwyczaj skuteczna w starciu z nawiedzonymi katooszołomami.

Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:) 

wtorek, 7 kwietnia 2015

Obłudna michnikowszczyzna

Adamowi Michnikowi nie wystarcza, że udziela miejsca na łamach gazety dla postaci ściśle związanych z kościołem katolickim- jego sprawa, jego prawo, jego wybór. On chce więcej, o wiele więcej! Marzy mu się powrót czasów, w których był zapraszany przez czołówkę biskupów i przedstawicieli episkopatu na kościelno- polityczne rauty. Dziś, jak wiadomo, karty rozdaje kler sprzyjający PiS a ciskający gromy w PO i media z nią związane. W tym w „Gazetę Wyborczą” Michnika.

Pan Michnik zaczyna wchodzić w wiek religijny, toteż i zaczyna o sobie pisać, że nie potrafi siebie określić jako ateistę. Przez lata powielał lansowane przez media kłamstwa o dwóch kościołach: toruńskim i łagiewnickim. Ja lata temu pisałem na blogu i powtarzałem znajomym, że nie ma żadnych dwóch kościołów, bo ich cele i polityka są te same! Wyszło na moje, dziś pan Dziwisz kumpluje się z Rydzykiem i nie kryje tego. Pan Michnik widzi, że koń, na którego postawił-hierarchów sprzyjających PO, z którą sympatyzuje, której udziela rad i pouczeń- przegrywa. Widzi, że może przegrać i PO i on po wyborach parlamentarnych a to byłoby dla niego nie do zniesienia.

Michnik napisał błagalny list do papieża Franciszka, w którym prosi o… zreformowanie polskiego kościoła! Posługuje się przy tym osobą ks. Wojciecha Lemańskiego, czyniąc z niego niemalże męczennika zdeptanego przez zwierzchników kumplujących się na co dzień z Tadeuszem Rydzykiem. Dlaczego nie napisał listu do JPII, kiedy ten żył i hołubił pedofila Maciela? Dlaczego nie napisze dziś do Stanisława Dziwisza i nie zażąda wyjaśnień w sprawie zarzutów stawianych Don Stanislao przez Johna Tavisa w "Dziennikach Watykanu"? A zarzuty są mocne: dotyczą odcięcia papieża od informacji na temat zboczeńca Maciela. Dlaczego pan Michnik nie napisze do Henryka Hosera i nie zażąda wyjaśnień, jaką rolę pełnił pan doktor w Rwandzie? Dziś wygodnie stroić się w piórka obrońcy.... no właśnie, obrońcy czego? Pseudopolskości wypaczonej przez pseudokatolicyzm? Dziś bezkarnie mogą pleść bzdury, kłamstwa i brednie panowie Hoser, Rydzyk, Dziwisz, Michalik, Gądecki. Dziwi się pan Michnik, że zamknięto usta Lemańskiemu, ale nie dostrzega, że to m.in. jego, wielkiego pana redaktora i jego dziennika obłudna postawa do tego doprowadziła! Absolutny brak krytycyzmu wobec kościoła katolickiego, czołobitność wobec hierarchów, budowanie mitu wokół postaci JPII, niechęć (strach?) przed zbadaniem skali zjawiska pedofilii w polskim kościele, przymykanie oka i danie przyzwolenia na powołanie, działalność i cwane zakończenie działalności Komisji Majątkowej, pełna aprobata na wprowadzenie religii do szkół, upstrzenie klas krzyżami, entuzjazm po podpisaniu czy ratyfikowaniu konkordatu, aplauz po przywróceniu przez JPII Ordynariatu Polowego. Po fakcie są odważni, dziś opisują przyczyny, mechanizmy i efekty, kiedy mleko się rozlało. Gdzie byli przed laty, gdy politycy i kościół okradali państwo z ziem i nieruchomości, dlaczego wtedy nie informowali społeczeństwa? Kiedy zdarza mi się przeglądać "GW", znajomy mówi do mnie: gówno czytasz, gówno będziesz wiedział. Kiedy widzi, jak czytam "FiM, odwraca się na pięcie i pełen złości wychodzi.

Jeśli Michnik otrzyma odpowiedź z Watykanu- w co wątpię- to będzie to stek banałów, bajek o modlitwie itp. Dla mnie ten list jest jedną wielką pomyłką. Bo w czym miałby papież pomóc Michnikowi, w przywróceniu w polskim kościele sytuacji sprzyjającej Michnikowi? Gdyby pan redaktor rzeczywiście martwił się o Polskę, to poprosiłby papieża, by zabierał stąd swoich „pasterzy” i wywiózł ich w cholerę, a nam dał święty spokój.

… tak na marginesie: chciałbym przypomnieć, że nielubianych przez pana Michnika radiomaryjnych biskupów mianował papież Jan Paweł II, tak wielbiony przez „GW”.

 Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

czwartek, 2 kwietnia 2015

Episkopat poucza, grozi i bredzi w sprawie in vitro

W Polsce istnieje partia, która uzurpuje sobie prawo do rządzenia. Nigdy nie startowała w żadnych wyborach, ale swoją politykę usiłuje narzucać kolejnym koalicjom rządzącym, ministrom, senatorom, premierom i prezydentom. Episkopat, bo o nim mowa, wydał oświadczenie będące niczym innym, jak kolejnym manifestem klerykalizmu nakazującym świeckim politykom poddanie się woli biskupów zasiadających w Konferencji Episkopatu Polski.

Biskupi nakazują, by każdy poseł określający się mianem katolika przy stanowieniu prawa kierował się wiernością Chrystusowi i kościołowi katolickiemu. Niestety, mam złe wieści dla panów biskupów: mistrz z Nazaretu nawet jednym zdaniem nie potępił nigdy i nigdzie zapłodnienia pozaustrojowego. Możliwe, że nie tylko dlatego, że sam w taki sposób przyszedł na świat. Druga zła wieść dla biskupów: kościół to nie jest jedynie garstka stetryczałych biskupów, a już na pewno nie stanowią go wyłącznie panowie Gądecki, Jędraszewski i Miziński. Kościół stanowią przede wszystkim świeccy katolicy, a ich zdanie zazwyczaj rozmija się z widzimisię kleru. I właśnie tej znacznej części społeczeństwa powinni słuchać się politycy.

Przeczytałem cały tekst KEP i mam mocne podejrzenie, że w całości napisał go specjalista od bruzd na twarzy, Franciszek de Berier coś tam. Bo kto, jak nie on, publicznie plótł bzdury w telewizyjnych studiach o niegodziwej metodzie zapłodnienia pozaustrojowego? Kto potrafi pleść androny o jakichś duchowym metodach leczenia niepłodności, wciskać kłamstwa o bruzdach na twarzach? Ja nikomu nie bronię korzystania z katolickich „nauk” rzekomo pomagających w poczęciu, nie mam nikomu za złe, kto chce korzystać z metod narzucanych przez kler katolicki. Wolna droga. Bronię zawsze możliwości wyboru: jeśli pary nie mają ochoty korzystać z metoda narzuconych przez kler a chcą skorzystać z metody in vitro- trzeba im to zapewnić. Zapewnić możliwość wyboru i chronić ich przed nachalną i kłamliwą propagandą kleru i jego podnóżków a la PiS.

W trosce o to, by mogli oni podjąć decyzję o swoim zaangażowaniu w prace legislacyjne w sposób zgodny z dobrze uformowanym sumieniem, pozostać w pełnej łączności ze wspólnotą Kościoła katolickiego i w dyspozycji do przyjmowania Komunii świętej, przedstawiamy poniżej kryteria do jej podjęcia w sposób wolny, prawy i odpowiedzialny, straszą biskupi. Proponuję klechom, by wysyłali listy gończe do kościołów z wizerunkami posłów, którzy opowiedzą się za in vitro. A co, a jak! Bo brakuje rozmachu sutannowym w ich groźbach.

Kler zajmuje się dziś wszystkim, ale nie tym, czym zajmował się Jezus z Nazaretu. Mnie od lat trawi pytanie: Chrystus podczas ostatniej wieczerzy przemawiał: bierzcie i jedzcie z tego wszyscy: To jest bowiem ciało moje, które za was będzie wydane. Bierzcie i pijcie z niego wszyscy: To jest bowiem kielich krwi mojej nowego i wiecznego przymierza, która za was i za wielu będzie wylana na odpuszczenie grzechów. To czyńcie na moją pamiątkę. 
Kler wiernym serwuje jedynie opłatek, rzekome „ciało Chrystusa” . Wino, rzekomą jego krew, sam się opija, mając w poważaniu prośbę Chrystusa...

Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)