piątek, 29 marca 2013

Kanclerz i młodzi towarzysze

Tekst jest polityczną fikcją, napisanym w przeciągu kwadransa. Wszelkie zbieżności z sytuacjami są przypadkowe, z postaciami zaś- zamierzone.


Włodzimierz, czerwony na twarzy, rozwijał przed Leszkiem wielkie plany: gestykulował, mówił z przejęciem, prawie krzyczał:
 -Chłopcy Mira zgodzą się wynająć Stadion po preferencyjnych cenach, nie będą mieli wyjścia, za dużo szumu zrobiło się w związku z ich apanażami, premiami i nagrodami. Pójdą nam na rękę, nie zechcą być posądzeni o pazerność- prawił gorączkowo. 
Leszek kiwał ze zrozumieniem głową. Jego plan zaczynał nabierać rumieńców, lewa strona nareszcie zaczyna knuć i spiskować, niczym Kaczyński na prawicy! Utrze się nosa temu Palikotowi! Włodzimierz jakby czytał w myślach szefa:

-Zaproszenia przygotowane, otrzymają się posłowie Ruchu, tfu!, tfu!, Palikota, Olek, zaprzyjaźnieni z nami socjologowie i profesor Jan, zahartowany w bojach. Zgodnie z twoim, Leszku, życzeniem, temu, tfu!, tfu!, Palikotowi zaproszenia nie wyślemy.

-Bardzo dobrze, przytargałby na Stadion siwuchę z mirabelek i upiłby któregoś z naszych. A nam kłopotów przecież nie trzeba. Olek przedawkowałby i byłaby kompromitacja… A właśnie: jak się mają sprawy z Olkiem i Jolką?- zapytał Leszek. 

Włodzimierz nieco spochmurniał:
-Jolka odeszła z Kongresu kobiet! To dzieło tego, szatana, tfu!, tfu!, Palikota! Obawiam się, że może wspierać Olka przy projekcie Europa Plus! Czy mamy prosić ją na kolanach, by została, Leszku?- Włodzimierz pluł i parskał, nie mogą opanować emocji.

-Co to, to nie! Sam wiesz, że pozycja na kolanach nam, lewicowcom starej daty, nie odpowiada! Może to poświadczyć Józef, który tak pięknie oleksował na Jasnej Górze. Zresztą i ty, Włodku, sam wiesz, jak to trudno, kiedy sam byłeś gotów paść na kolana przed Januszem Palikotem, by zrobił z ciebie swego współpracownika- łagodnie przemawiał Leszek.

Włodzimierz zerwał się na równe nogi:

-To była chwila słabości! Nie chcieli mnie młodzi towarzysze w naszej partii, dopiero ty, Leszku, umożliwiłeś mi powrót! Sam wiesz, że ciemny lud pamięć ma krótką, więc kto dziś pamięta, że marzyłem o doradzaniu temu, tfu!, tfu!, Palikotowi?- bił się w piersi Włodzimierz.

Do drzwi gabinetu rozległo się łomotanie; Leszek zerknął na zegarek, spotkanie z Włodzimierzem trochę się przedłużyło.

-Dziękuję, Włodzimierzu, nasze spotkanie dobiegło końca. Otwórz drzwi kolejnemu interesantowi, możesz odejść- łaskawie kiwnął ręką.
Włodzimierz wycofał się w ukłonach. Otworzył drzwi, z którymi szamotali się Krzysztof i Dariusz.

-Ja, ja pierwszy!
-Nie, to mnie szef chce zobaczyć!
-Nieprawda, ja muszę wejść pierwszy, muszę!
W pewnym momencie Krzysztof strącił Dariuszowi okulary. Biedak, nic nie widział, Krzysztof wykorzystał słabość towarzysza i wśliznął się do gabinetu szefa.

-Witam, szefie, przychodzę z wieściami…- zaczął, ale Leszek brutalnie mu przerwał:

-Co to za hałasy, w chlewie jesteście, u ludowców, do cholery, czy przed gabinetem niegdysiejszego kanclerza?! Kultury trochę, młodzieży, po zapomnę, że listy wyborcze do Sejmu mają być z waszymi nazwiskami!

-Szefie, a bo Darek się czepia, wymądrza! Zapomniał, że był prawą ręką Grześka? Gdyby był lewą, to co innego! Ale jak by to wyglądało: lewa ręka ma dwie lewe ręce? On jest jeszcze w szoku po słowach Palikota, ma tik nerwowy, kiedy słyszy o politycznym kurestwie!- donosił Krzysztof. 

-Ach, rzeczywiście, zapomniałem o tym… Leszek podrapał się po siwej głowie.

-Są jakieś efekty kuracji, i u kogo on wychodzi z szoku?- dopytywał sekretarza. Krzysztof westchnął:

-Bartłomiej proponował swoje usługi, ktoś polecił doktora G., ale najprawdopodobniej tylko msza Darkowi pomoże. Święta za pasem, może wstąpi do kościoła odbębnić kilka zdrowasiek. W końcu nie chcemy być kojarzeni z Ruchem heretyckiego Palikota!- uśmiechnął się Krzysztof.

-Właśnie! Jak nastroje po przypomnieniu, co pisał o Olku ten Palikot w swoich książkach? Czy jego partia już się rozpadła?- dociekał Leszek.

-Niestety… Bardziej się scementowała! Jego ludzie nie życzą sobie w partii spadochroniarzy z SLD, podejrzewają, że jakieś krety od nas mogą do nich wejść! A książka, co tu dużo gadać, znacznie poszła w górę statystyka sprzedaży, nabijemy Palikotowi kabzę!- płaczliwym głosem oznajmił Krzysztof.

-Cooo?! – zaryczał jak zraniony tur Leszek. Chcesz powiedzieć, że ludzie wybaczyli Palikotowi sugestie sprzed kilku lat, że Olek nadużywa alkoholu?!

-Tak, szefie… Ludzie uważają, że to było dawno temu. Inny był Palikot, inny był Olek, ale ludzie się zmieniają. Oskarżają nas przy tym, że nie komentujemy sprawy biskupa Flaszki, że schowaliśmy głowę w piasek, ze strachu przed sutanną!

Leszek mamrotał coś pod nosem, zaskoczony. W końcu zapytał sekretarza:

-Zatem odżyje pomysł ze śledztwem! Co na to nasi zaprzyjaźnieni, śledczy dziennikarze?

-Złe wieści: Piotr ciągle wygląda mesjasza na lewicy, ale gola z tego wypatrywania nie będzie, są same kiwki. Cezary woli gotować na wizji, niż szukać zeszytów i pamiętników Palikota z pradawnych czasów, nie podjął się nawet odszukania ławki szkolnej, na której Palikot coś wycinał scyzorykiem- wyjaśnił Krzysztof.

-Niedobrze, obawiam się, że pies s kulawą nogą, prócz wąskiej grupki zaprzyjaźnionych z nami gości, nie odwiedzi naszego czerwcowego kongresu… - biadolił Leszek.

-Szefie, nie wszystko stracone! Zaprosi się towarzyszy, młodych socjalistów, może zaprosimy kogoś od Zbyszka, albo Jarka? Oni strasznie nienawidzą Palikota, a to nas łączy, mamy wspólny cel!- zapalił się do pomysłu Krzysztof.

Leszek walił pięścią w stół:

-Biskupi coraz bardziej się obrażają! Nie na Palikota, lecz na nas, że jeszcze jest w Sejmie jego partia! Wszystko na nic! Nikt, nie wierzy, że Palikotowi jest potrzebny psychiatra, wyśmiali twoje słowa! Wzruszeniem ramion przyjęli do wiadomości wyborcy, że Palikot to liberał z krwi i kości! Gdzie są te organizacje terrorystyczne, które miały przyjechać do Polski i mścić się za więzienia CIA? Ty nie chcesz mieć nic wspólnego z Palikotem, ja też, i Włodek, i inni, ale jest wielu młodych, którzy z nim chętnie podjęliby współpracę! Trzeba było dać mu zdjąć ten krzyż w Sejmie, byłby święty spokój!- krzyczał Leszek, uderzając z furią w biurko, odkształcając je nieco.

Krzysztof nieśmiało podniósł rękę do góry:

-Szefie, krzyż to małe miki, jego ściągnięcie nic nie dałoby i tak, Palikot idzie dalej, on wdraża w życie pomysły na świeckie państwo, dopiero teraz wychodzi na jaw szereg zaniechać, strach i brak inicjatyw antyklerykalnych naszej partii. A ludzie widzą, patrzą i analizują, już nie dają się nabierać na nasze populistyczne, antyklerykalne hasła. Aha! Gazeta posła Ruchu, Romana, załatwia nas do reszty, ujawniając stenogramy posiedzeń Komisji Wspólnej Rządu i Episkopatu z lat 1993-1997, kiedy rządziliśmy Polską. Ludzie czytają i oczom nie wierzą! Komuno, cenzuro- wróć!- załkał Krzysztof.

Nagle zza drzwi dobiegło ni to sapanie, ni to wzdychanie. Drapanie, skowyt? Diabeł?! Leszek spojrzał na Krzysztofa, Krzysztof na Leszka, na drzwi, znowu na Leszka. Ten, kładąc palec na ustach, wzrokiem nakazał sekretarzowi, by ten otworzył i sprawdził, co się tam dzieje. Krzysztof, z duszą na ramieniu skradał się na palcach. Mobilizując się w duchu, z rozmachem szarpnął za drzwi. Pusto! Rozejrzał się w lewo, w prawo, nikogo! Spojrzał w dół: na wycieraczce stał piesek, bez kagańca, bez smyczy, chucherko takie byle jakie. Piesek pokuśtykał do gabinetu Leszka, utykając na lewą tylną łapę. Doczłapał w kąt i położył się, nic nie robiąc sobie z obu panów. Krzysztof przyglądał się zwierzęciu, by ogłosić triumfalnie:

- A szef twierdził, że pies z kulawą nogą nie pofatyguje się na nasz kongres!

środa, 27 marca 2013

Pełzająca republika solidaruchowych kolesiów

Kiedy przed laty, u schyłku rządów AWS, Lech Wałęsa, dziś ostania nadzieja homofobów, wysuwał żądania, by uczyniono go dożywotnim senatorem, wydawało się, że nie ma szans na bardziej bezczelny w swej głupocie pomysł. Wałęsa powrócił do pomysłu w 2007 roku: w jego koncepcji dożywotnimi senatorami mieliby zostać wszyscy byli prezydenci i premierzy Polski. Platforma Obywatelska nie zamierzała pochylać się nad pomysłem. Julia Pitera, jak zawsze szczera i błyskotliwa, wyznała, że niektórzy nie chcieliby widzieć w Senacie Kwaśniewskiego i Jaruzelskiego. Dobrze, że tylko niektórzy. Większość nie chce już widzieć w Sejmie i w mediach posłanki Pitery!

Dawni działacze „S” przymierają głodem, krzyczy marszałek Senatu, Bogdan Borusewicz. W ubiegłym tygodniu zastanowiła mnie króciutka wzmianka w mediach, a którą zamieściłem na popularnym portalu społecznościowym, gdzie jednak  nie wzbudziła zainteresowania. Marszałek postulował założenie fundacji, która wspierała będzie dawnych opozycjonistów solidarnościowego podziemia. Jeszcze bardziej mnie to zainteresowało, postanowiłem więc szukać dalej. Dziś się okazuje, że fundacja fundacją, ale Borusewicz idzie dalej. On i jemu podobni, wywodzący się z dawnej „S”, zamierzają obarczyć społeczeństwo nowymi kosztami! My, wszyscy Polacy, mamy ponosić finansową odpowiedzialność za to, by żyło się lepiej, dawnym solidaruchom! Tym wszystkim, którzy wrzeszczeli „Precz z komuną”, trzymali d… na styropianach, strajkowali nawet w trakcie snu i seksu, a ludziom dali co, co dali. To solidaruchy tworzyli fundamenty pod państwo klerykalne, z dominacją Kościoła katolickiego, z „nieomylnym” Balcerowiczem. To solidaruchy wmawiali mit o „niewidzialnej ręce” rynku, która spychała ludzi na margines życia, powodowała masowe bezrobocie, powodowała ubożenie Polaków, bezkarność polityków i biskupów. Niewidzialna ręka rynku dla plebsu, a dla swoich dożywotnie, wysokie renty, bo jaśnie państwo nie załapało się na ciepłe posadki, z odpowiednimi apanażami?

Urząd ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych przyklasnął pomysłowi Borusewicza. Nic w tym dziwnego, instytucja ta specjalizuje się w dawaniu innym, niezasłużonym: wszyscy pamiętają chyba Jacka Taylora, który z ramienia Unii wolności kierował wspomnianym urzędem od 1997 roku. Kierował tak skutecznie i błyskotliwie, że podległy urząd przyznał mu uprawnienia kombatanckie. Z pewnością za wybitne zasługi podczas walk z okupantem hitlerowskim. Taylor urodził się 25 września 1939 roku… Kolejny sojusznik Borusewicza to szef IPN, Łukasz Kamiński, zachwycony perspektywą obdarowania działaczy „S” publicznym groszem. Nie bardzo wiem, co chce rozdzielać IPN, czyje fundusze, skoro sam nie potrafi nic wypracować, zarobić na swoje utrzymanie, nie jest w stanie wygenerować środków na wynajem swej siedziby! Sprzeda funta kłaków warte kwity, zalegające w budynku na Towarowej? Za tą makulaturę IPN uzbiera może tyle, by kupić kilo karmy dla kotki Jarosława Kaczyńskiego. No, może dwa...

Towarzystwo wzajemnej, solidaruchowej adoracji łka, że dawni działacze styropianowi mają kłopoty z uzyskaniem emerytur. No cóż, nie chciało pracować się za komuny, to się strajkowało, nie chciało pracować się w wolnej Polsce, kiedy zabrakło miejsca przy korycie, bądź na wyborczej liście, więc dziś, poprzez wpływowych kolegów, podobnych im nierobów, którzy mieli więcej politycznego szczęścia, wyciąga się łapy po publiczne pieniądze? Toż to pachnący komuną socjalizm, który sami obalaliście, panie i panowie! Wolny rynek się kłania, już o nim zapomnieliście? Gdzie są bracia Amerykanie, którym sprzedaliście za bezcen Polskę, gdzie są mocodawcy RWE, gdzie jest Kościół, którego sutanny się trzymaliście? Już w 1993 roku społeczeństwo, Polacy, pokazali, gdzie jest wasze miejsce i waszych przyjaciół z „S”, pokazując gest Kozakiewicza. Przegrane wybory nie były przypadkiem, lecz konsekwencją polityki solidaruchów, której koszta po dziś dzień wszyscy ponosimy. Skrzyżowanie Marszałkowskiej i Al. Jerozolimskich w Warszawie, licznik długu publicznego informuje, ile i ja mam do spłacenia. Dlaczego ja, moi znajomi, przyjaciele, mają kolejny już raz sięgać do kieszeni, by utrzymywać nieprzydatnych polityków? Dawni działacze potrzebują pomocy psychologicznej i opieki medycznej, to ludzie po sześćdziesiątce, mają problem ze znalezieniem pracy, mają niskie renty i emerytury, z uwagi na swą działalność w podziemiu, rozczula się pan Borusewicz. Pomocy nie potrzebują zatem zwykli obywatele, czyżby należeli do gorszej grupy społecznej? Panie marszałku, to partia, do której pan należy, zmusiła Polaków do pracy do 67 roku życia! Godziwa emerytura to tysiąc, dwa, czy może 10 tysięcy? W jaki sposób Borusewicze zamierzają zweryfikować, ile warta była praca w podziemiu, ile emerytury kasował będzie drukujący kościelne periodyki, ile oblewający farbą pomnik Lenina, a ile przypadnie transportującemu styropian, gorzałę i papierosy? Takie „bohaterskie” czyny, jak ochlej, również będą wprowadzone do okresu składkowego? A kto to sfinansuje, komu zostaną zabrane pieniądze, na co tym razem zabraknie? Komuna upadłaby w końcu, bez "S" i kosztownych pośredników, w rodzaju Kościoła! Czyżby PO zamierzała znaleźć środki na ten cel, wprowadzając podatek od kościelnych osób prawnych?

Solidaruchy, którym się udało, nie mają prawa wprowadzać w życie republiki kolesi. Wspomagajcie swoich druhów, oddając co czwartą pensję, proszę bardzo. Polacy nie mają zamiaru płacić za wasze błędy, nieudolność, niegospodarność, za zniszczenie gospodarki, przemysłu, oddanie Polski w łapy biskupów. Proszę skierować kroki do Caritasu, do Kościoła, który dzięki „S” nachapał się, ile wlezie. Misją jego jest ponoć wspomaganie ubogich, zatem do dzieła! Co pan marszałek zaproponuje reszcie Polaków, tym obywatelom po sześćdziesiątce, którzy tęsknią za PRL i ledwo wiążą koniec z końcem? Powie, że nie okazali się zaradni, że to konieczne efekty transformacji, że okazali się za głupi, by poradzić sobie w wolnej Polsce? Co zaoferuje pan Borusewicz młodym, propozycję wysoko oprocentowanych kredytów z niepolskich banków, by zaciągać je na 30-40 lat, różaniec, kadzidło i kościół? Co ma do zaoferowania Polakom, którym narzucone OFE, a których czeka los taki sam, jak emerytów z Chile, którym państwo zmuszone jest wypłacać zasiłki, bo świadczenia, zapowiadane za reżimu Pinocheta jako wysokie, okazały się głodowe? Na marginesie: pan marszałek w roku ubiegłym sam sobie przyznał nagrodę w wysokości 50 tys. złotych, a od 2007 roku na koszt podatnika fruwał samolotami na trasie Warszawa- Gdańsk i z powrotem ponad siedemset razy, za skromne 400 tys. złotych. By żyło się lepiej...

 Jeśli masz ochotę i czas, kliknij i wypromuj. Dzięki!

 

wtorek, 26 marca 2013

Dziadek mróż skruszy ciepłe kręgosłupy?

Środowisko prawdziwych Polaków- katolików, słuchających mediów Tadeusza Rydzyka, czytających jego dziennik, oraz periodyki Sakiewicza i spółki, poddało się. Miało być obalanie rządu, premiera, prezydenta, przepędzenie POlszewików. Prężenie muskułów, jak nigdy, efekt wiadomy, jak zawsze. Jedno, wielkie nic! Dziadek mróz, przepowiadany przez Sakiewicza w rocznicę „zamachu” smoleńskiego stawia pod znakiem zapytania katonarodową szopkę. Mrozik, mały, znikomy, wystraszył delikatne kuperki! Co o tej haniebnej próbie zaniechania powiedziałby ich prezydent, Lech Kaczyński? Może nic, skoro gardził PiS, jak ostatnio wyznał Ludwik Dorn, przed laty nazywany trzecim bliźniakiem?

9 kwietnia pod ambasadą Rosji pokrzyczy ciemny lud, doznając ekstazy, jak to sierpem i młotem przepędzi czerwoną hołotę. Widać dbają po dziś dzień o te relikty przeszłości, troskliwie przechowywane niczym relikwie. Akcja protestacyjna wobec Federacji Rosji z pewnością rozbawiłaby Wladimira Putina, gdyby tylko zwracał uwagę na takie wydarzenia, firmowane przez prawych i sprawiedliwych. Może coś hałastra pokrzyczy pod Pałacem Prezydenckim, przed którym nie ma ani krzyża, ani pomnika Lecha Kaczyńskiego, ale nie ma mowy o miasteczku namiotowym. Tomasz Sakiewicz, typowy Polak katolik (rozwiedziony, ożeniony po raz drugi), jeden z współorganizatorów, obawia się o zdrowie „patriotów”, rzekomo nie chce ich narażać na niskie temperatury. Uczciwość wymaga, by być szczerym do końca! Zarabia się na ciemnym ludzie, wypadałoby przyznać, że nie o ich zdrowie i zmarznięte kuperki idzie, lecz o organizatorów. Organizatorów, którzy przyzwyczaili się do wygodnego życia kosztem innych. Salon nie znosi chłodu. Bal „niepokornych” dziennikarzy w Krakowie był nie dla plebsu, lecz dla jaśnie państwa, które już nie zamierza umierać za Smoleńsk, Lecha czy kogokolwiek! W tłuszczyk zaczynają obrastać ci „partyzanci” wolnego słowa. Partyzanci... z wyciętego lasu!

Lichy koncert z udziałem bardów, zapewne skamielin w rodzaju Pietrzaka i Rosiewicza (niegdysiejszych pieszczochów komuny).monolog w wykonaniu Jarosława Kaczyńskiego i pikieta przed kancelarią premiera nie zmieni absolutnie niczego, ku rozpaczy i złości organizatorów corocznej zadymy, o coraz mniejszym rozmachu, całkowicie nieskutecznej. W tym roku Sakiewicz zasłania się niskimi temperaturami; jak to, pochodni nie będzie, Caritas nie wspomoże kocami i gorącymi napojami (nie mylić z rozgrzewającymi), nie zorganizuje punktów wydawania grochówki? To skandal! A PiS, poskąpi na patriotów grosza, z wielomilionowej dotacji, otrzymanej z budżetu państwa? Jeśli nie oni, to może abstynent Sławoj Leszek rzuci coś ze swej skromnej emerytury, bądź wiodący tryb życia ascety Kazimierz Ryczan, widzący wszędzie "lewaków" wypożyczających naganiaczy? Dziwny brak konsekwencji: ten sam motłoch pikietuje pod oknami domu staruszka Jaruzelskiego w rocznicę wprowadzenia w Polsce stanu wojennego, a wydaje się olewać trzecią rocznicę niesłychanej "zbrodni"?! Nie zastanawiam się nawet, ilu z tych "patriotów" zapali świeczkę na grobie prezydenckiej pary...

Mleko się wylało, wygodna katoprawica manifestować może i lubi, ale tylko wtedy, kiedy jest cieplutko, bez mrozu i bez śniegu. Aż dziw ogarnia, że „niepokorni” dziennikarze śledczy jak dotąd nie wytropili, że zapowiadane niskie temperatury to wynik działania Tuska i Ruska! Był już hel, był magnes ściągający na ziemię Tupolewa, były wybuchy, więc mróz też nie wziął się znikąd. Specjalista od spisków, Gmyz, jeszcze tego nie wyjaśnił?

 Jeśli masz ochotę i czas, kliknij i wypromuj. Dzięki!

 

poniedziałek, 25 marca 2013

Szczera mowa nienawiści przegrała z kłamstwem

Jarosław Kaczyński, dla Ojczyzny ratowania, wyruszył w Polskę, by głosić słowo PiS-owskie. Jak wiadomo, wyborcy prezesa ubodzy są nie tylko duchem, materialnie do krezusów nie należą, chłoną więc pogaduszki żoliborskiego dziadunia, niczym pańszczyźniani chłopi wsłuchani w gadaninę proboszcza. Braw nie ma końca, nie spodziewałem się, że tyle oklasków zebrać można za opowiadania kłamstw. Ciemny lud to kupił? Nie, ciemny lud też kłamie, lubi słuchać bratniej duszy, która co i rusz mija się z prawdą.

Jakiś czas temu media żyły mową nienawiści, politycy oskarżali się wzajemnie, kto jest w tej mowie najlepszy. Temat, tak jak szybko się pojawił, tak i ucichł, zastąpiony został przez mowę kłamstwa. Celują w niej posłowie PiS, od których dowiedzieć się można nieprawdziwych historii. Nieoceniona Krystyna Pawłowicz kłamie, że nie rozumie polskiego społeczeństwa ten, kto nie jest katolikiem. To i tak niewiele, bowiem partyjny kolega Pawłowicz, Jaworski, usiłuje wmówić Polakom, jaki wielkie zasługi dla Ojczyzny ma Sławoj Leszek Głódź. Największe kłamstwo a la PiS, którego fanatycy religii smoleńskiej nie dostrzegają: posłowie Kaczyńskiego dzień w dzień opowiadają o patriotyzmie, miłości do Polski, a co robią? Oczerniają kraj, złorzeczą prezydentowi i premierowi. Solidne, katolickie wykształcenie! A propos kolejnego łgarstwa: sejmowy zespół ds. przeciwdziałania ateizacji Polski; jakby ktoś, poprzez instytucje finansowane z budżetu, na siłę odciągał Polaków od wiary ojców!

Prezes PiS nie jest gorszy od posłów swej partii, mówi tym samym językiem. Dobrze, że Kaczyńskiego obwożą po kraju limuzynami, oprowadzają liczni ochroniarze. Prezes ma trudności z orientacją w osiedlowym warzywniaku, oczami wyobraźni widzę ten wrzask, gdyby zgubił się przed ważnym, politycznym wiecem. Niechybnie oskarżono by wiadome siły o zamach! Na szczęście prezes cały i zdrowy chyba, powrócił do Warszawy. Efekt widoczny gołym okiem: dziś słonecznie nie tylko nad Żoliborzem! Ale nic to. Czym uraczył swoich wyznawców Jarosław Kaczyński? Naopowiadał bzdur, że inną drogą chciał iść ponad dwadzieścia lat temu, ale nie wyjawił, niestety, czy zdecydował się na pracę u Lecha Wałęsy tylko po to, by ujawnić legendarnego agenta SB, ps. „Bolek”. Naplótł, że nikt nie chce w Polsce zmian, prócz jedynej partii, pełnej patriotów. Jego partii. Taka to prawda, jak to, że Kaczyński chce zlikwidować spółki i spółeczki, w tym „Srebrną”, że chce zlikwidować dotacje dla partii politycznych. Przemilczał, że ewentualne rządy jego sitwy to byłaby dalsza klerykalizacja kraju, jeszcze większa rzeka pieniędzy kierowana do przepastnej kieszeni Kościoła katolickiego, kler ponad prawem i inne niespodzianki. Co prawda nie Żydzi na Madagaskar, ale politycy Ruchu Palikota won za płot ruskiej ambasady, jeśli oczywiście zdążą. Ile dotacji na rydzykowi biznesy przeznaczyłby Kaczyński wierni również nie usłyszeli, żyją w błogiej nieświadomości, jaka służba zajmie się kabareciarzami . Usłyszeli za to, że polski wymiar sprawiedliwości jest zaprzyjaźniony z przestępcami. Bo Smoleńsk nie został wyjaśniony, bo stary Pruszków wyszedł. Słowa o tym, ilu kolesi Zbigniewa Ziobry w Temidzie pracuje po dziś dzień! Chyba z tego powodu, wobec braku zaufania do sądów i prokuratury, fani Kaczyńskiego złożyli donos na portal NaTemat.pl, który obraził ich uczucia religijne. Kruche te uczucia (co one oznaczają- płacę stówkę, kto wskaże zadowalającą mnie, usankcjonowaną prawnie definicję), kiedy może je obrazić wpis na blogu, opatrzony karykaturą Kaczyńskiego i jego kotki. Wolałbym anielicę, aniołki lansowały się w trakcie kampanii wyborczej w 2011 roku, a Kaczyński został z kotem na lodzie! Jaki wyrok wyda prokuratura, zajmująca się sprawą dotyczącą obrazy „uczuć religijnych”? Czy zapoznał się pan prokurator z katolickim treściami, które, jak się okazuje, traktowane są wybiórczo? „Nie będziesz czynił żadnej rzeźby, ani żadnego obrazu tego, co jest na niebie wysoko, ani tego, co jest na ziemi nisko, ani tego, co jest w wodach pod ziemią! Nie będziesz oddawał im pokłonu i nie będziesz im służył, ponieważ Ja Pan, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym”. O jakiej obrazie mowa, kiedy sam Bóg zabronił czynienia rzeźb i obrazów, choćby nie wiem jak świętych?

Kaczyński puszy się, że po następnych wyborach będzie rządził samodzielnie. Zabawne, w jaki sposób chce uzyskać wymaganą do tego celu większość? Biskupi ogłoszą, że startować do Sejmu mogą tylko ci, którzy posiadają w domach odbiorniki telewizyjne z programem TV Trwam, oraz radiowe, z Radiem Maryja? Zdelegalizowane zostaną partie, nie dość katolickie? Czekam na sygnały z kierunku trupy Jeżdżącego Cyrku Jarosław Polskę Zbaw.

Jeśli masz ochotę i czas, kliknij i wypromuj. Dzięki!

 

sobota, 23 marca 2013

Niedorżnięte watahy spuszczone z głódziowej smyczy

Grupka posłów PiS, z braku zajęć i niezdolności do stworzenia czegokolwiek, co mogłoby wpłynąć pozytywnie na Polskę, ima się tematów zastępczych, byle tylko zaistnieć w mediach. Widz/ słuchacz/ czytelnik/ wyborca głosuje na tych, których widzi i słyszy w mediach. Posłowie, jak napisali (komunikat opublikowany na stronie Andrzeja Jaworskiego, radiomaryjnego posła) łączą się w modlitwie ze Słwojem Leszkiem Głódziem. Tak, tak, Flaszką Głódziem, którego w ich mniemaniu niesłusznie o nadużywanie wody ognistej oskarżają anonimowi księżą z diecezji gdańskiej. Cesarz Trójmiasta spuścił ze smyczy swoje radiomaryjne sługi, by stanęły w jego obronie- pan każe, więc sługa musi. Stąd inicjatywa posłów Jaworskiego, Telusa, Dziedziczaka i Kownackiego, którzy licytują się, który z nich należy do bardziej znamienitego, katolickiego grona. A jest w czym wybierać! Panowie zasiadają w komediowym, sejmowym zespole ds. przeciwdziałania ateizacji Polski, są członkami sympatyków ruchu światło życie, akcji katolickiej i stowarzyszenia rodzin katolickich oraz ochrony życia. Poza tym wszyscy zdrowi…. Dla Ojczyzny ratowania gotowi są bronić Głódzia u samego papieża! Ciekaw jestem, co Franciszkowi zawiozą w prezencie, polską Żubrówkę?

Posłowie katoprawicy jak nikt inny potrafią rozbawić. W swej bezmyślności, żałosności, głupocie nawet, oraz w kłamstwie. Tak, łżą bezczelnie, zwłaszcza przy sprawach dotyczących Kościoła katolickiego i jego hierarchów. Kościół, gorliwi słudzy i kłamstwo, niespecjalnie mnie to dziwi. Kiedyś, dawno temu, szukałem czegoś w Kościele. Może Boga, może czegoś, lub kogoś, innego. Zobaczyłem chciwość, donosicielstwo, pogardę okazywaną człowiekowi i, materializm i biznesmenów w sutannach. Takich, jak Głodź, którego zalety wychwala pod niebiosa pan Jaworski, łżąc, że Flaszka jest osobą niezwykle zasłużoną dla Ojczyzny. Bzdura, podobna tej, że najwybitniejszym prezydentem Polski był Lech Kaczyński. Pobożne życzenia radiomaryjnego posła mają być narzucone większości, jako „prawda objawiona”, bo przyśniła się Jarosławowi Kaczyńskiemu? Czytam i oczom nie wierze, zmuszony jestem przetrzeć okulary, z trudem unikam parsknięcia strumieniem herbaty na laptopa: dowiaduję się ze strony kłamiącego posła, że tygodnik „Wprost” jest… lewicowo- liberalnym tygodnikiem!!!

Pan Jaworski oczy ma przesłonięte kadzidłem, możliwe, że spoglądając na czerwonego na gębie Głódzia wcale nie widzi przed sobą napuchniętej od przepicia gęby, lecz lico Georga Gansweina, sekretarza Benedykta XVI, do którego wzdychają ponoć nie tylko zakonnice… Pora, panie pośle, przejrzeć na oczy i nie wmawiać kłamstw wyborcom, bo na pańskie sztuczki nabiorą się chyba tylko „dzieci nienarodzone”, oraz radiomaryjne babcie, niezdolne do samodzielnych refleksji. Bo to, że Głódź pił, pije i pić będzie, wiadomo nie od dziś, W latach 1996-97 odbywałem zasadniczą służbę wojskową w 14 Suwalskim Pułku Artylerii Przeciwpancernej, nie ominęła JW wizytacja gen. Sławoja Leszka. Nie pamiętam już, czy tydzień, czy 5 dni odchorowywał ówczesny d-ca JW, po alkoholowych balangach z Głódziem. Może to tylko świeże, mazurskie mleko zaszkodziło wojakowi? Tadeusz Isakowicz- Zaleski skrytykował Radosława Sikorskiego, kiedy ten zachwalał wojskowy styl Głódzia. Jaki jest styl wojskowy? Pijaństwo? Niszczenie podwładnych? Tak było w czasach komunistycznych –oznajmił oburzony ksiądz. Sikorski został oddelegowany, by umilić wizerunek Głódzia. Bo jak to: Polacy zaczną burczeć, że rok w rok, z budżetu państwa łożymy 80 mln. złotych (kapslowe) na Kościół katolicki, który jest rzekomo ekspertem w wychowaniu w trzeźwości? No i jak to wygląda: tak mozolnie kreowany mit o boskości, wyjątkowości, wielkości i sile biskupów ma okazać się zwykłą fikcją, fantazją i kłamstwem, kiedy  okaże się, że biskup to taki sam łajdaczyna, jak wikary w Koziej Wólce?

Aleksander Kwaśniewski, zaproszony przez Janusza Palikota do projektu Europa Plus, powinien uchylić rąbka tajemnicy i wyjaśnić, jak to było w Charkowie. Potwierdzić mniej lub bardziej prawdziwe plotki. Bo o zaproszeniu Flaszki do Europy Plus nawet nie marzę, choć Janusz Palikot jest ekspertem w pędzeniu gorzałki, miałby więc oddanego sprawie biskupa. W dodatku generała!

 Jeśli masz ochotę i czas, kliknij i wypromuj. Dzięki!

 

piątek, 22 marca 2013

Platformy recepty na bezrobocie

Jarosław Gowin, minister sprawiedliwości, nie wziął udziału w mszy inaugurującej pontyfikat papieża Franciszka. Zabrakło w Watykanie również premiera Donalda Tuska, oraz ministra finansów, Jacka Vincenta. Premier może teraz śmiało spojrzeć w oczy swoim adwersarzom: udowodniłem przecież, że nie klęczę przed klerem! Nieobecność trzech tenorów mnie akurat nie dziwi: niewykluczone, w zaciszu gabinetów panowie szacują koszt polskiej wycieczki do Watykanu i dumają, co zrobić, by nie dowiedziała się o sumie wydatków opinia publiczna.

Minister sprawiedliwości oznajmił przed paroma dniami, że dla niego najważniejsze jest bezrobocie, że szkoda jego cennego czasu na zajmowanie się związkami partnerskimi. Jego sposób na zmniejszenie liczby bezrobotnych to deregulacje. Jednak zapomnij, naiwny ludzie, że po deregulacjach będziesz miał możliwość zasiadania we władzach NCS czy spółki 2012.pl, o nie! Tam jest miejsce dla tzw. bezpartyjnych fachowców, z nadania PO oczywiście. Pan minister Gowin ma tysiąc innych, po stokroć ważnych spraw na swej siwej głowie. Doskonale! Dlaczego pan minister nie używa takiego argumentu, kiedy episkopat przedstawia rządowi coraz to nowe roszczenia i żądania, dlaczego nie pouczył kolegi, ministranta Michała Boniego, kiedy ten prowadził zakulisowe rozmowy z biskupami, w sprawie odpisów podatkowych na Kościół, dlaczego nie powstrzymuje premiera, który aż rwie się, by finansować ubogi Kościół katolicki? Pokazuje pan minister wała mniejszościom seksualnym (świeckim) i osobom heteroseksualnym, żyjącym w wolnych związkach, bo bezrobocie jest najważniejsze, a pędzi na byle skinienie palca biskupa?! Pokaż sukienkowemu figę z makiem i udziel stosownych wyjaśnień, panie Gowin!

Bezrobocie jest dla PO najważniejsze, ale tylko bezrobocie wśród kleru katolickiego! Tym panom brak pracy nie grozi, stąd utrzymywanie plebani wojskowych w miastach z pieniędzy podatnika, choć od lat nie ma już tam wojska. Etaty kapelanów w polskich służbach wszelkiej maści, etaty katechetów, instytuty badania myśli Wielkiego Rodaka itp. Jednocześnie PO dba, by stopa bezrobocia wśród świeckich utrzymywała się na odpowiednio wysokim poziomie! Partia pilnuje, by liczba zatrudnionych na umowę zlecenie i o dzieło nie spadła poniżej miliona osób. Wyrzeczenia są potrzebne, ale swoim krzywda się nie stanie, nie po to prezydent Warszawy, Hanna Gronkiewicz- Waltz przeznacza 43 miliony złotych na nagrody, nie po to szefowie resortów, za zgodą i wiedzą premiera wypłacają nagrody swoim. By się nie zniechęcili, nie rozwiązali umów- na pewno nie śmieciowych- i nie zasilili grona bezrobotnych. Co pocznie bez nich PO, toż upadnie rząd bez tak błyskotliwych specjalistów, dla ojczyzny ratowania gotowych na skromne premie, po parę tysięcy złotych miesięcznie? Co zamierza zrobić PO, by powstrzymać bezrobocie, sprawić, że zabraknie w Polsce rąk do pracy? Radosław Sikorski, szef MSZ, nakreślił już kierunek zmian: chrześcijaństwo w Polsce jest prześladowane, więc Polska będzie chrześcijan bronić. Minister wie, co robi, od tego przybędzie co najmniej milion miejsc pracy! Dobrą robotę czyni Michał Boni: likwidacja Funduszu Kościelnego i zastąpienie go odpisem podatkowym to, ho, ho!, kolejne tysiące miejsc pracy! Nie wspomnę już o wysiłkach ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, przeznaczającego miliardy na zbytki/zabytki Kościoła katolickiego. Nie można zapomnieć o Caritas Polska, który to, via budżet państwa, opłaca miejsca pracy wysoko wykwalifikowanej kadrze, głownie w sutannach. Donald Tusk głuchy jest na głos ludu, on woli słuchać szeptów do ucha od Henryki Bochniarz czy od Jeremiego Mordasewicza. Konia z rzędem temu, kto wyjaśni, co w państwowym molochu, jakim jest ZUS, robi człowiek z Konfederacji Pracodawców? Doradza? Mizernie, skoro ZUS nie wie, ile będzie w przyszłości dopłacał do emerytur Polaków. Ba, nie jest w stanie określić, ile w roku, dajmy na to, 2030, wyniesie najniższa emerytura! Andrzej Arendarski, szef Krajowej Izby Gospodarczej, uważa, że wyliczenia są, ale rządzący boją się je ujawnić. Dlaczego? - Bo pewnie wynika z nich, że trzeba będzie dopłacać z budżetu do emerytur ogromne pieniądze. Nie chcą o tym mówić. A po cichu być może szykują wprowadzenie przepisów zaostrzających przyznawanie emerytury minimalnej, tak aby dopłacać mniej - mówi Arendarski. Chciałbym wierzyć, że to nieprawda, ale jakoś nie wierzę…

Kilka dni temu w warszawskim Radiu Dla Ciebie (jedno z nielicznych mediów, które słucha się z przyjemnością) o problemach kraju, m.in. bezrobociu, dyskutowali: Tadeusz Chwałka z Forum Związków Zawodowych i Jan Guz, szef OPZZ. Panowie trafnie wypunktowali słabości polskiej gospodarki, przyczyny bezrobocia i wszechobecnych umów śmieciowych. Recepty panów na ożywienie, stopniowe likwidowanie bezrobocia przypominają postulaty Janusza Palikota, które ogłosił w maju 2012 roku. Postulaty, okrzyknięte przez konkurentów politycznych, oraz tabuny katoprawicowych pismaków jako stricte socjalistyczne. Bo jak to, państwo ma budować fabryki, odbudować przemysł, konkurować z własnością prywatną? Sięgnąłem po pewien prawicowy tygodnik i co widzę? Redaktorzy rozmawiają z prof. Grażyną Ancyparowicz, która słusznie twierdzi, że polska gospodarka jest jak lokomotywa opanowana przez zbieraczy złomu. Za chwilę wszystko przestanie działać i staniemy. Powtarza pani profesor niemal wszystkie, majowe propozycje Janusza Palikota. Nikt z pani profesor nie szydził. Nieważne, co się mówi, ważne, kto to mówi?

 Jeśli masz ochotę i czas, kliknij i wypromuj. Dzięki!

 

wtorek, 19 marca 2013

Marzenka, która Polskę kochać chciała

W jaki sposób wygląda rozmowa dziennikarza, "niepokornego", z biskupem katolickim? Najbardziej prawdopodobna postawa: na kolanach, z otwartym otworem gębowym. Nie, nie to, zboczeńcy! Buzia otwarta bynajmniej nie do francuskich rozmów, lecz z podziwu dla świętobliwej osoby, który prawi swój monolog. Z hierarchą polskiego, katolickiego Kościoła się nie rozmawia, słucha się jego monologu, od czasu do czasu wtrącając nieistotne pytania. Wystarczy prześledzić te "wywiady", lepiące się od wazeliny: wszystkie robione jak przez kalkę.

"NIE", "Fakty i Mity", od dawien dawna ujawniają drugą, ciemną stronę Kościoła i hierarchów, od pewnego czasu czyni to "Newsweek" a ostatnio "Wprost", przedstawiający co nieco z życiorysu chłopa z Bobrówki, Sławoja Leszka Głódzia . Mam dziwną pewność, że przeciwko "Wprost" zostanie zainicjowana katolicka wojna, spuszczeni z biskupich smyczy PiSmacy zrobią wszystko, by nie zostawić suchej nitki na red. naczelnym, Sylwestrze Latkowskim. Wyciągnie się zeznania współwięźniów z celi (Latkowski ma na koncie pobyt w ZK), którzy przypadkowo "przypomną" sobie, że nie tylko w filmie "To my, rugbiści", Latkowski lansował przemoc. Okaże się, że bił, poniżał i takie tam. W dodatku urodził się zza komuny, rodzice z pewnością donosili do SB!

Trafiłem na tekst pewnej pani, która rozprawia się z tygodnikiem "Wprost", który to ośmielił się napisać krytycznie o czerwonogębym biskupie. Pani ta to jedna z tych nawiedzonych, która co jakiś czas bredzi, że trwa obalanie autorytetu Kościoła. Jakby ta instytucja coś takiego jeszcze posiadała! Jest strasznie oburzona, z pewnością wspiera Platformę Oburzonych, jak można było, opierając się na anonimowych donosach, napisać cokolwiek złego o wspaniałym, pełnym cnót, ascecie Głódziu! Przeczytałem jej tekst i boli mnie w dołku ze śmiechu! Marzenka przeszła solidne pranie mózgu na katolickiej uczelni, co widać, słychać i czuć. KUL, finansowany z budżetu państwa, znakomicie radzi sobie z kobietami, potrafi sprawić, że za grosz refleksji, krytycznego myślenia i wyciągania wniosków u Marzenki. U niej wszystko jest czarne! Prócz nieskazitelnego charakteru Kościoła i jego hierarchów. Te są tak białe, jak skrzydełka niewinnych aniołków. Ale do rzeczy, przedstawię próbkę pióra Marzenki, której wróżą karierę w katoprawicowych periodykach, nim żreć się w nich zaczną panowie i panie redaktorzy, jak to drzewiej bywało. Poza tym, niezbyt gramotnych czytelników wśród radiomaryjnych nie brak.

Napisała więc Marzenka:

W chwili, gdy cały świat cieszy się wyborem nowego papieża, zachwyca jego promieniującą troską o Kościół i odnowę moralną społeczeństw, tygodnik "Wprost" oskarża polskiego arcybiskupa. Co za tym stoi?

Kłamstwo: nie cały świat, tylko jego katolicka- a i to niecała- część cieszy się z konklawe. Bokiem już wychodzi katolikom nachalna, katonarodowa propaganda, lansowana widzowi w mediach. To nie jest mój wymysł, słyszę takie opinie m.in. w pracy, na ulicy, w metrze. Nic i nikt, Marzenko, nie stoi za tym niesłychanym zamachem na Twojego idola, mistrza w spożywaniu wody, również ognistej. To człowiek, jak każdy inny, tyle ze żyjący na koszt społeczeństwa, ale o którym pisać może każdy. Karnowscy tego Ciebie nie nauczyli?

Nawet, jeśli założyć, że część informacji podanych w tekście jest prawdziwa, bez specjalnego wysiłku dostrzec można przekłamania i manipulacje. Abp senior Tadeusz Gocłowski, poprzednik abp. Głódzia, na pytanie autorki o czarną listę przewinień arcybiskupa, która powstaje rzekomo w diecezji, odpowiada: "Nic o tym nie słyszałem. Współpracujemy od pięciu lat i ta współpraca układa się dobrze".

Zabawne, jakiż to mocny dowód: słowo skompromitowanego, umoczonego w aferę "Stella Maris", emerytowanego hierarchy pozwalają Marzence dostrzec przekłamania i manipulacje "Wprost"! Goc po dziś dzień bije się w piersi, że nic o wielomilionowych przekrętach w wydawnictwie nie wiedział; skąd ma zatem wiedzieć, co się dzieje u Flaszki, z którym nawet pod jednym dachem nie mieszka, zainstalował w jego pałacu ukrytą kamerę?

Patrząc na okładkę "Wprostu" nasuwa się pytanie, dlaczego akurat dzisiaj, w chwili, gdy większość tygodników przedstawia niezwykłe i porywające przesłanie papieża Franciszka, redakcja decyduje się na uderzenie w biskupa?

Większość tygodników, droga Marzenko, kierowana jest przez ludzi, którzy z rzetelnym dziennikarstwem mają tyle wspólnego, co i Ty. Jeden z Twoich kolegów skamle, że nie lubi stadnego wrzasku. Oto i odpowiedź: naczelny "Wprost" również go nie lubi, uznał też, że nie ma powodu, by czekać do świętego nigdy na ujawnienie informacji, przekazanych mu przez księży. W końcu prawda ma wyzwolić, czyż nie? Ale skąd masz to wiedzieć, skoro łkałaś, jakoby doszło do manipulacji dotyczącej salezjańskiego gimnazjum. Nie drążyłaś tematu, nie szukałaś prawdy, Dałaś wiarę zakonnikom, nie tracąc czasu na zajęcie się sprawą.

Tylko czekać, aż antyklerykalni kreatorzy katolickiej opiniotwórczości zaczną używać autorytetu papieża do kompromitowania Kościoła w Polsce. Pierwsze oznaki widać już w programach publicystycznych.

Nie zauważasz, droga Marzenko, że to nie kto inny, tylko sam Kościół, jego hierarchowie, współpracujący z nimi politycy od pewnego czasu sami się kompromitują? Kiedy do tych programów publicystycznych zostaną wysłani katoliccy cenzorzy, którzy zadbają o to, by pewnych tematów, przede wszystkim niewygodnych dla Kościoła, nie poruszać? Tobie nie jest potrzebny biskup na wzór papieża Franciszka, Ty chcesz mieć biskupów na miarę Michalika, Ryczana, Stefanka czy Dydycza.

Wbrew temu, czemu naiwnie zaprzecza autorka na początku swojego tekstu, uderzenie w arcybiskupa Głódzia jest uderzeniem w cały Kościół. Gdyby nawet przyjąć, że pewne fakty opisane w tekście miały miejsce w rzeczywistości, wykorzystanie czyjeś słabości do zbudowania ogólnego wrażenia degrengolady w Kościele jest niedopuszczalne.

Pod adresem Romana Kotlińskiego, Tadeusza Bartosia czy Stanisława Obirka, koledzy Twoi napisali tuziny obraźliwych, często mijających się z faktami tekstów. Ci sami pisamcy drą japy, że ten, kto przyjął święcenia, pozostaje duchownym do końca życia. Zatem obrażanie w/w uderza w Kościół. Nałóg alkoholowy jest słabością? No cóż, pociąg duchownych do dzieci, Tadeusz Pieronek nazwał namiętnością, więc i Ty, Marzenko, masz prawo do kłamstewka. Słabością to jest piwo raz w tygodniu.

Opowieść "Wprostu" o abp. Głódziu nie została przecież napisana w trosce o Kościół. Ba, nie została nawet napisana w trosce o człowieka. Ma jasny, precyzyjny cel. Ten sam od lat.

Troska o Kościół, Twoja, Marzenko, i Tobie podobnych, to zamiatanie draństw kleru pod dywan. Robili to Twoi poprzednicy, robisz to Ty, robić to będą, coraz bardziej rozpaczliwie i bezsilnie, Twoi następcy, aż do totalnej kompromitacji i ośmieszenia się. Nie troszczy się o człowieka ten, kto udaje, że nie dostrzega jego nałogów, lecz ten, kto je widzi i chce wyeliminować. Cel? Tak, jest bardzo jasny: odciąć Kościół od budżetu państwa! Za swoje niech chleją do upadłego i głoszą swoje "nauki" takim, jak Tobie!

O potrzebie naprawy Kościoła najgłośniej krzyczą zawsze ci, którzy nie mają z nim nic wspólnego. Nie będąc jego członkami próbują narzucić narrację tym, którzy go tworzą. Problem w tym, że zbyt często im ulegamy, zapominając jaka jest istota Kościoła i na czym polega jego siła.

Ci, którzy krzyczą, nie mają zamiaru niczego naprawiać. Uwierz, oni chcą, by demoralizacja biskupów postępowała, bo tylko przyśpiesza to rozkład Kościoła. Hierarchowie przyzwyczaili się, że państwo trzyma nad nimi parasol ochronny i nie potrafią radzić sobie z krytyką. Bajki o szatanie i piekle nie robią wrażenia na antyklerykałach. Komu, Marzenko, ulegasz, jakim mniejszościom? Istota Kościoła to władza, posłuch, pieniądze, bezkarność i pasożytowanie na krajach takich, jak Polska, a siłę jego była niewiedza, nieświadomość i głupota ludzka. Ty, Marzenko, niczego nie zamierzasz w Kościele naprawiać, a już najmniej jego hierarchów! Masz klapki na oczach, nie chcesz przyjąć do wiadomości niemiłych faktów. Ba, starsza się ukrywać je przed światem, tego żądasz m.in. od „Wprost”!

Nie jesteśmy wspólnotą ludzi świętych, choć każdy z nas powinien do tej świętości dążyć. Od samego początku, od czasu pierwszych apostołów wybranych osobiście przez Chrystusa, jesteśmy wspólnotą ludzi słabych i zawodnych.

I tu jest pies pogrzebany: biskupi do żadnej świętości nie dążą, a Flaszka Głodź w szczególności! Zgadzam się z Januszem Palikotem: jeśli istnieje piekło, to Głódź po śmierci powinien się w nim znaleźć. Sama odpowiedziałaś na pytanie, dlaczego z Kościoła odeszło tylu ludzi: oni nie są słabi i zawodni, nie widzą miejsca pośród takich, jak Ty. Odmawia się im odejścia, wolności, zrzucenia religijnych pęt, poprzez utrudnianie dokonania aktu apostazji!

Komentowanie spraw Kościoła przez ludzi spoza jego wspólnoty, porywających się na wybiórczą interpretację niepełnych faktów, jest więc ze swej istoty miałkie i nieprawdziwe, choć dzięki sile mediów otrzymało rangę narracji wiodącej.

Zanudziłbym się na śmierć, nie potrafiłbym po tym spojrzeć w oblicze Boga, gdybym w ten sposób popełnił samobójstwo! Nie zamierzam dowodzić, jak wybiórczo do tematów podchodzisz Ty, Marzenko, i Twoi pracodawcy. Nie zamierzam też przypominać, ilu katoprawicowych dziennikarzy zajmuje się ateistami, gejami, antyklerykałami, nową lewica, Januszem Palikotem, choć jest spoza tego kręgu, nie ma nic wspólnego z tymi środowiskami.  Ilu plecie o aborcji, antykoncepcji, in vitro, choć ich te sprawy nie dotyczą?

Niech więc ludzie spoza Kościoła zajmą się uzdrawianiem własnych wspólnot, do których przynależą. Niech dziennikarze przestaną promować skompromitowane pseudoautorytety, których głównym celem jest demoralizacja społeczeństwa.

Sama zapędziłaś się w kozi róg, Marzenko! Niby dlaczego ludzie spoza Kościoła mają należeć do jakichkolwiek wspólnot, na co im one, kiedy ni czują potrzeby zastąpić dżumy cholerą? Jakież to pseudoautorytety są promowane przez dziennikarzy, czy w ogóle potrafisz określić znaczenie słowa promocja? Słowa, którym bez przerwy operują „niepokorni” dziennikarze, zwłaszcza przy okazji mniejszości seksualnych? Promocja homoseksualizmu, koń by się uśmiał! Polskie społeczeństwo, katolickie, jest zdemoralizowane, jak nigdy dotąd. Usiłujesz wmówić, że panuje eldorado, kraina wiecznego szczęścia? To wyjaśnij, dlaczego Twoi szefowie tak pchają do władzy małego prezesa?

Niech przestaną forsować trendy uderzające w ludzką godność, odbierające człowiekowi wolność i sprowadzające go do funkcji zwierzęcia niezdolnego do samodyscypliny. Ci sami, którzy rozliczają skrupulatnie katolików z moralności, sami negują wszelkie zasady przyzwoitości.

Godność, jak to pięknie brzmi! Godnością jest czapkowanie przed Rydzykiem całowanie po tłustych łapach Głódzia, czy też zwracanie się do panów w sukienkach per ekscelencjo? O jakiej Ty, Marzenko, wolności prawisz? O tej, która zmusza do nauki religii już przedszkolaków, czy też o tej, która zmusza młodzież do udziału w religijnych spędach, od których roi się w szkołach, czy może tej, która zmusza nauczycieli ateistów do pilnowania dziatek szkolnych na rekolekcjach w kościele? A jakie zasady przyzwoitości, katolickie oczywiście, mają obowiązywać tych, którzy nie czują się katolikami i nie należą do tej wspaniałej, katolickiej wspólnoty? Zakaz uprawiania seksu przedmałżeńskiego, żadnej antykoncepcji, głos w wyborach oddany na PiS?

Za próbą kompromitacji abp. Sławoja Leszka Głódzia stoi coś jeszcze. W październiku został mianowany oficjalnym delegatem Episkopatu Polski ds. Telewizji Trwam. Od lat jest wielkim orędownikiem medialnego dzieła ojców redemptorystów. Nie stroni też od zdecydowanych opinii na temat sytuacji społeczno-politycznej w kraju, piętnując działania wymierzone w dobro człowieka, narodu i Ojczyzny.

W 2002 roku biskupi powołali Zespół ds. Duszpasterskiej Troski o Radio Maryja. Celem miała być nie cenzura i nadzór, lecz życzliwy dialog. Biskupi chcieli mieć pewną kontrolę nad treścią audycji nadawanych przez toruńską rozgłośnię. Co spowodowało, że Głodź zapałał taką miłością do Rydzyka i jego mediów? Bezinteresowność? „Medialne ataki na Radio Maryja i TV Trwam prowadzą do dezintegracji społecznej, niepokojów oraz wzajemnego braku zaufania w polskim społeczeństwie”. Tego kłamstwa, Marzenko, wygłoszonego przez Głódzia nie skomentowałaś. Dziwne to: kiedy Głodź nie stroni od zdecydowanych opinii na temat sytuacji społeczno- politycznej w kraju (mocno sklerykalizowanej!), to jest dobrze, ale kiedy o nim i Kościele ostro, acz prawdziwie wypowiadają się coraz liczniej odważni, wtedy jest atak na Kościół?

Doprawdy, cieszę się, że istnieją tacy, jak Marzenka. Oni i hierarchowie pokroju Głódzia robią wszystko, by szlag trafił czarnego pasożyta. Czego wszystkim życzę.

Jeśli masz ochotę i czas, kliknij i wypromuj. Dzięki!

 

poniedziałek, 18 marca 2013

List (prawie) św. Donalda do Franciszka

Z kręgów zbliżonych do byłego informatora bezpieki, ps. Hejnał, wyciekło tłumaczenie listu, jaki w dniu 14 marca wysłał papieżowi Franciszkowi premier rządu polskiego, Donald Tusk. Nie jestem w posiadaniu informacji, czy list do Watykanu wysłał również premier rządu w opozycji, Jarosław Kaczyński. Nie czytałem też listu „technicznego”, pajacowatego kandydata na premiera, o którym od kilku dni zupełna cisza. Ale nic to, list premiera wystarczy.

Z listu prawie świętego Donalda do Franciszka:

Wasza Świątobliwość, z wielką radością, w imieniu własnym i wszystkich Polaków, na złość wszystkim żyjących w kraju ateistów, antyklerykałów oraz innowierców, pragnę przekazać Waszej Świętobliwości najszczersze gratulacje z okazji wyboru na Tron Piotrowy. 

Oby pełniona przez Waszą Świętobliwość polityka przyniosła wszystkim świeckim obfite owoce duchowe, biskupom i Watykanowi władzę, rząd dusz, honory, zaszczyty i bezkarność, oraz przyczyniła się do pomnażania podziałów,  nierówności, wykluczeń i krzywd, głownie wśród dzieci. 

Pragnę jednocześnie zapewnić Ojca Świętego o woli i gotowości Polski do dalszego umacniania więzi i współpracy ze Stolicą Apostolską w obronie kultury chrześcijańskiej w Europie i na świecie, w takim kształcie, jaki ma ona miejsce w Polsce. Gwarantuję dalsze poddaństwo rządu i ministrów wobec biskupów, konsultowanie z nimi projektów ustaw, trwanie przy kosztownym dla Polski konkordacie, finansowanie katolickich, ogłupiających studentów uczelni, dotowanie kościelnych fanaberii, nawet gdyby ilość niedożywionych, polskich dzieci przekroczyła liczbę 800 tys., a dług publiczny kraju miał się zwiększyć dwukrotnie, gwarantuję bezkarność kleru katolickiego, w tym pedofilów, umarzanie spraw na korzyść aferzystów kościelnych, jak w przypadku Komisji Majątkowej, dalsze pielęgnowanie kultu Tadeusza Rydzyka, następcy Ojca Świętego, Jana Pawła II. 

Życzę Waszej Świątobliwości wytrwałości w pełnieniu misji kierowania Kościołem Powszechnym. Oby więcej miał Ojciec Święty tak oddanych sług, jak niżej podpisany, stojący na straży kościelnego prawa kanonicznego. 

Donald Tusk, pozostający w katolickim związku małżeńskim od 2005 roku, 
Premier RP (nie mylić z Ruchem Palikota!)

Jeśli masz ochotę i czas, kliknij i wypromuj. Dzięki!

 

niedziela, 17 marca 2013

Polityczna, klerykalna ruja

Minęły czasy, kiedy to gang pruszkowski trząsł polskim, przestępczym światkiem. Jak wieść gminna niesie, w okresie największej prosperity Pruszkowa drogówka nie zatrzymywała żadnego pojazdu o numerze rejestracyjnym WPR. Grupka ludzi postanowiła żyć na koszt innych, więc prośbą, groźbą, pięścią i pistoletem wymuszała posłuszeństwo, haracze, daniny. Myli się jednak ten, kto sądzi, że czasy haraczy się skończyły, a pasożyci odeszli w niebyt. Najbliższe ich gniazdo znajduje się przy ulicy Wiejskiej. Tam, w gmachu Sejmu, nie brakuje darmozjadów, którzy uważają się za ekspertów od wszystkiego, tkwią na stołkach od zarania dziejów, żyjąc na koszt potulnego, ogłupionego społeczeństwa.

19 marca odbędzie się w Watykanie msza inaugurująca pontyfikat papieża Franciszka. Nie jest w tym wydarzeniu nic szczególnego, ale żeby Polska była Polską, na religijnej imprezie nie może zabraknąć przedstawicieli polskich, neutralnych światopoglądowo władz. Prezydent, marszałkowie Sejmu i Senatu zapowiedzieli swój udział w uroczystości. Na koszt podatnika, by było jasne. Dla zapominalskich: kiedy wybory parlamentarne w 1997 roku wygrała nieboszczka AWS, marszałkiem Senatu wybrano Alicję Grześkowiak. Pani ta kadencję spędziła na fruwaniu samolotami po całym świecie, nie na swój, lecz podatnika koszt, tłumacząc te wyprawy działaniami na rzecz demokracji, współpracy, wymiany doświadczeń itp. bzdurami. W nagrodę, na odchodne, w 2001 premier Jerzy Buzek, dziś eurodeputowany z ramienia PO, przyznał Grześkowiak dożywotnią rentę specjalną, w skromnej wysokości 1800 złotych. Oczywiście miłość pani marszałek do podróży wygasła, kiedy trzeba było finansować je z własnej kieszeni. Na co liczą marszałkowie Sejmu i Senatu, również na finansowe profity, tym razem ze strony premiera Donalda Tuska?Niewykluczone, że marzeniem ich jest nowa, świecka tradycja, by na każde zaprzysiężenie rządu fatygował się papież?

 „Papież ma nie tylko rolę przywódcy religijnego, ale przede wszystkim głosiciela pewnych wartości. One nie są związane z kultem, one są związane z etyką, zachowaniem, zwyczajem, cywilizacją(...). Jeżeli tego nie zauważamy, to jest to wielka ignorancja. Nadzieje są ogromne”, głosi propagandę poseł PO, Andrzej Halicki, uzasadniając w ten sposób konieczność wyjazdu polskiej delegacji. Z trwogą nasłuchiwał będę wieści, czy delegaci nie zechcą skorzystać z transportu Tupolewem. Jeśli zastrajkują kolejarze, jaki jest plan awaryjny? Boso, przez świat, to tylko Cejrowski potrafi. Rowerami, by ubogacić serce Franciszka? Toż ogłosił on, że biedny Kościół będzie dla biednych ludzi. Świetnie! Zatem bogaty Kościół pozostanie dostępny jedynie dla bogatych, zapomnij więc, naiwna owieczko, o spotkaniu z biskupem, w cztery oczy! Polityk w sutannie z plebsem się nie kuma! Zastanawia mnie, w którym Kościele umieści papież Tadeusza Rydzyka, który nie ma swojego łóżka, a kasę na buty daje mu przełożony? Żyła swego czasu pewna zakonnica, Albanka, która posiadała podobno tyko siennik i sari. Dziś się okazuje, że również miliony dolarów na kontach... Gdzie Franciszek umieści polskich biskupów? Bynajmniej nie w Kościele Latającego Potwora Spaghetti, któremu chłopcy ministranta Boniego odmówili rejestracji, jako związku wyznaniowego. Czyżby dlatego, że pastafarianie nie rozbijają się limuzynami? Audi A8 Józefa Kowalczyka, Volvo Adama Lepy, Lexus Kazimierza Ryczana, Volkswagen R-line Jana Szlagi, Chevrolet Captiva Zbigniewa Kiernikowskiego, czyli przedmioty kultu religijnego,  robią na owieczkach wrażenie. Na papieżu, który jeździ metrem i komunikacją miejską, chyba nie. Różne są oblicza biedoty!

Biedni są też marszałkowie Sejmu i Senatu, którzy zmuszeni są wozić swe tyłki za publiczne pieniądze, jak ognia unikając finansowania swoich wypraw z własnej kieszeni. Nie dają na WOŚP Jurka Owsiaka, chwalą się, że łożą na Caritas, a podróż do ukochanego ojca świętego ma im finansować plebs? Jak widać, rozmodleni politycy mają w tyłkach postawę Franciszka, który już po konklawe udał się do hotelu po swoje rzeczy, zapłacił za pobyt, pożegnał się z personelem, zagadnął, jakby nigdy nic. Gdzież naszym parlamentarzystom równać się z zakonnikiem, nie zasłużyli na takiego papieża! Może zamierzają go odwiedzić, by odzwyczaić od tak prymitywnych zachowań, niegodnych dla arystokracji? Oby tam, w Watykanie, nie wpadł ktoś na pomysł, by w trakcie mszy nie wysłać wikarego z tacą. Co wrzuciliby do niej przedstawiciele polskich władz, skąpiradła jedne, którym zal opłacić podróż do białego ojca, rzekomego autorytetu ludzi z całego świata?

Ciekawi mnie, czy do Watykanu uda się delegacja premiera. Może on sam się skusi i pojedzie? Co prawda syn nie załatwi mu zniżki w OLT Express, ale istnieje tyle innych możliwości! Zatem, do dzieła, premierze! To okazja, by utrzeć nosa zawistnym Kowalom, nazywających rząd mianem lewackiej ekstremy! A propos: nie zamierzam komentować wypowiedzi tuza polskiej opozycji, niejakiego Brudzińskiego z PiS, zwanego Jojem. Ten lekko upośledzony politycznie gość raczył oznajmić, by lewackie kundle szczekały, skoro są niezadowolone z wyboru papieża. Powtarza się prawicowiec ze Szczecina: w 2009 roku zarzucił PO, że spuszcza kundelki ze smyczy, a te kundelki ujadają. Mnie ani ziębi Franciszek, ani grzeje, ale nie z tego powodu oleję ciepłym moczem słowa pisioła: on i jemu podobne popychadła Kaczyńskiego od jesieni 2011 roku dzień w dzień powtarzają, ze Ruch Palikota, z którym sympatyzuję, lewicą nie jest. Niech więc radiomaryjnego posła skomentują bonzowie z SLD i wyborcy tegoż. Może Grześ Nabieralski, inny tuz ze Szczecina, zamieni słów parę z Jojem?

 Jeśli masz ochotę i czas, kliknij i wypromuj. Dzięki!

 

piątek, 15 marca 2013

Świecki weekend

Amok związany z konklawe minął, jednak pierdolec pospolity spod znaku prymitywnej, kościelnej propagandy nie ustaje w wysiłkach, by otumanić ciemny lud. Portale internetowe pouczają, co o papieżu Franciszku każdy MUSI wiedzieć, „niezależna” prasa raczy czytelników życiorysem Argentyńczyka, który w kraju nad Wisłą jest już bardziej sławny od swoich rodaków, Maradony i Messiego.

Politycy polscy, m.in. ci, którzy stoją na straży Konstytucji, w której ktoś przez pomyłkę umieścił zapis o neutralnym światopoglądowo państwie, raczą wyborców opowieściami, jakie to wielkie szczęście spotkało ich i Polaków. Poseł PO, Michał Szczerba, z radości otworzył argentyńskie wino i wniósł toast za Franciszka.O, ła! Mam nadzieję, że szczawiem nie zagryzał? Dariusz Joński, z którym o miano niedorzecznika ściga się sekretarz generalny SLD, Krzysztof Gawkowski, był jeszcze lepszy, kiedy życzył Franciszkowi: niech moc będzie z nim! Mistrz Yoda w grobie się przewraca, w odległej Galaktyce! Wielki Elektryk wybór papieża przyjął z oczywistością. Zatem strajku, Lechu, nie będzie?! Politycy z partii Episkopat rozbawili mnie: Józef Kowalczyk wie już, że wzorem dla Franciszka będzie JPII. Dlaczego Argentyńczyk nie przyjął imienia Jan Paweł III, hierarcha nie wyjaśnił. Z kolei Stefan Moszoro- Dąbrowski twierdzi, że papież lada moment przypomni wszystkim, że celem naszym jest służyć powszechnemu Kościołowi. Ręce zaciera skromny zakonnik z Torunia: kto, jak nie zakonnik, znajdzie wspólny język z zakonnikiem? Tylko patrzeć, jak z mediów Rydzyka wypłynie informacja, że Franciszek duszą i ciałem jest za TV Trwam i Radiem Maryja, zatem KRRiTV niezwłocznie powinna przyznać rydzykowej telewizji miejsce na multipleksie. Jeśli nie, to episkopat zaprzestanie wynajmowania swojej nieruchomości Radzie, za skromne 2 miliony złotych rocznie. Redemptorysta i jezuita chcą tylko naszego dobra! Dla siebie…

Politycy z episkopatu snują już palny, by marzenia zmienić w rzeczywistość: zaprosić Franciszka do Polski. Wiadomo przecież, że wizytacja dyktatora jest potrzebna Polakom niczym tlen do życia! Kazimierz Nycz i Stanisław Dziwisz chętnie widzieliby papieża pielgrzymującego do Polski w 2016 roku. Mina zrzednie wszystkim podkreślającym skromność Franciszka przy okazji pielgrzymki: odbędzie się ona z pompą, będzie hucznie i drogo, nie tylko z tego powodu, że jej koszta poniesie bogate państwo polskie, a episkopat nie dorzuci marnego grosza. Nie spodziewam się przyjazdu watykańskiej świty na rowerach, bądź metrem. Chyba że prezydent Warszawy drąży tunel do Watykanu, może Duch Święty jej nakazał?

Przy okazji dyskusji przed i po wyborze papieża głos „niepokorni” dziennikarze nie przegapili okazji, by kolejny już raz się ośmieszyć ogłupić. Gmyzy, Warzechy itp. żałosne postaci usiłują pouczać „niewiernych”, Magdalenę Środę, Jana Hartmana, Stanisława Obirka, Tadeusza Bartosia, Kamila Sipowicza i innych, by ci siedzieli cicho. Bo głosu nie mają, niż mają prawa wypowiadać się na temat kościoła i katolicyzmu. W pojęciu niegramotnych „niepokornych” teologami nie są profesorowie Obirek i Bartoś. Zabawne, nie pojęły Gmyziny, że dyplom katolickiej uczelni nie traci na ważności, jeśli jej absolwent zrzuca sutannę bądź habit i opuści Kościół? Bajki Gmyzin i Warząchwiów można cytować „dzieciom nienarodzonym”, pod kontrolą lekarza oczywiście, by nie doszło do „morderstwa”, bo płód ani chybi dostałby ataku śmiechu, gdyby nasłuchał się ich głupot. To, że panowie „niepokorni” nie poruszają pewnych tematów, głownie niewygodnych dla Kościoła katolickiego, polityków PiS i pana Biereckiego, nie oznacza, że inni mają postępować tak samo. Jeśliby ci „niepokorni” (Warzecha z podkulonym ogonem wrócił pod skrzydła Hajdarowicza) byli konsekwentni w swoich bredniach, sami nie pisaliby i nie mówili o sprawach, o których nie mają nawet bladego pojęcia! Były zakonnik, ateista, apostata, antyklerykał nie ma prawa wypowiadać się o Kościele? Zatem, nieboraki, posłuchajcie i przeczytajcie swoje głupstwa i wyciągnijcie wnioski. Mordy w kubeł i ani słowa o gejach, lesbijkach, Ruchu Palikota, politykach lewicy i centrum, apostatach. Gmyziny niech zajmą się tym, co potrafią najlepiej: śledzić wybuchy i ich przyczyny. Najlepiej w WC.

Jeśli masz ochotę i czas, kliknij i wypromuj. Dzięki!

 

czwartek, 14 marca 2013

Don't Cry for Me Argentina!

Czytam opinie po konklawe i dochodzę do wniosku, że władze Rzeczpospolitej, z premierem i prezydentem na czele, spędziły bezsenną noc. Wierni synowie Kościoła katolickiego, co to rzekomo przed księżmi nie klękają, prześcigają się w ochach i achach pod adresem Franciszka. No cóż, z Asyżu to on nie pochodzi, możliwe więc, że nie rozdaje ubogim tego, co do niego nie należy. Mam prawo sądzić, że chętnie weźmie od poddanych, w tym od rządzących Polską, wszystko, a nawet więcej.

Polscy hierarchowie nie kryją zaskoczenia: Tadeusz Pieronek w ogóle nie zna Franciszka, to samo prawi Sławoj Leszek Głódź. Hosanna, jedyna dobra wiadomość! Papież nie dostąpił „zaszczytu” poznania katolickiego, polskiego betonu i wojaka- opoja! Pace e bene! Pokój i dobro! Terlikowskiego też nie zna, nie sądzę, by kiedykolwiek wpadł Franciszek na bosego Cejrowskiego. Niestety, w 2009 roku poseł PO, homofob John Godson, poznał kardynał Jorge Mario Bergogolio. Bawił wówczas w Buenos Aires, niewykluczone, że wpadł John na trybuny River Plate, by obejrzeć mecz piłkarski. Mało kto wie, że papież jest wielkim fanem piłki nożnej! Czarnoskóry poseł ocenia, że papież jest człowiekiem niezwykle pokornym, skromnym i ewangelicznym. Jak to zakonnik. No cóż… zatem nie ma co liczyć na jakiekolwiek zmiany w Kościele katolickim, kurii rzymskiej. Będzie to samo, co jest: sitwy, knowania, intrygi, machloje finansowe, skandale pedofilskie. Wszystko to zamiatane będzie pod dywan.

Prezydentowi Bronisławowi Komorowskiemu szybko minęło rozdarcie, spowodowane abdykacją B-XVI. Głowa państwa zamierza zaprosić do Polski papieża Franciszka. Zapewne po to, by pokazać, w jaki sposób garstka biskupów, pospołu z ministrantami z rządu, premierem i prezydentem tuczy kler katolicki, kosztem społeczeństwa. Prezydent nie omieszkał wysłać depeszy gratulacyjnej Franciszkowi. Cóż, wybory prezydenckie już niedługo, trzeba przypunktować u wiernych, a nuż wypali pomysł z pielgrzymką w roku wyborczym? Natomiast „liberał” Donald Tusk rozpływa się w zachwytach, gotów na umacnianie więzi (czytaj: jeszcze większe uzależnienie od Kościoła, w zamian za większe haracze płacone na jego rzecz) Polski i Watykanu. By Jego Świętobliwość czuła, że jest w Europie Środkowej kraj, który kontynuuje tradycje RParafailnej. Polakom wystarczą owoce duchowe, jak napisał papieżowi premier. Co w zamian otrzyma Stolica Apostolska, niestety, Donek nie napisał. Gdyby tal w tyłek papieżowi wchodzili pisioły, jeszcze bym to jakoś zrozumiał...

Podpisuję się prawą i lewą ręką pod opinią Piotra Szumlewicza: „Wyszedł kompromis między frakcją obrony pedofilów i frakcją obrony oszustów finansowych. Wiadomo, że nowy papież to kołtuński konserwatysta, homofob i antyfeminista, a przy okazji człowiek bliski Janowi Pawłowi II, czyli najmroczniejsze wcielenie katolicyzmu”. Niestety, obecny papież również puszcza bąki, dziennikarze nie byli w stanie określić, czy Franciszek jest prawiczkiem.

Jeśli masz ochotę i czas, kliknij i wypromuj. Dzięki!

środa, 13 marca 2013

Polityka: pieniądze, władza i bezkarność

Przed i po Mistrzostwach Europy w piłce nożnej nośnym tematem była premia, jaką miał skasować Rafał Kapler. Były już prezes Narodowego Centrum Sportu (dlaczego narodowego, a nie polskiego?) zarabiał miesięcznie ok. 30 tys. złotych. Kapler, powołany na stanowisko z dniem 6 sierpnia 2008 roku, do czasu dymisji (13 lutego 2012 roku) zarobił niemało. Wiedział doskonale, on i jego mocodawcy, że po Euro skończy się słodkie życie, wymyślono więc sposób, jak lekko, łatwo i przyjemnie, na złość plebsowi, uszczęśliwić zasłużonego prezesa: odprawa w wysokości prawie pół miliona złotych na otarcie łez. Plus posadka w RUCH S.A.

Wczoraj media obiegły wiadomość, że dwaj szefowie spółki PL.2012 otrzymali wysokie premie: Marcin Herra 1 330 436 złotych, a zastępujący go wiceprezes Andrzej Bogucki 1 307 713 złotych. Powód tak wysokich nagród? Rada nadzorcza spółki uznała, że prezesi dobrze pracowali podczas odbywających się w Polsce i na Ukrainie Mistrzostw Europy w piłce nożnej. Podpisano z panami nowe kontrakty, by w dobie kryzysu, o którym przypominają politycy rządzącej koalicji, żyło im się lepiej: szefowie PL.2012 będą zarabiać po 29 tysięcy złotych brutto plus premie. Nie słyszałem opinii posła Stefana Niesiołowskiego, ile szczawiu panowie Herra i Bogucki będą w stanie sobie kupić za niesłusznie wysokie nagrody, nie słyszałem też wyjaśnień o celowości nagród, oraz wysokich zarobków. Na pewno nie usłyszę potwierdzenia, że duet H-B trafił do sportu dzięki protekcji Mirosława Drzewieckiego. Miro odszedł, ale jego ludzie pozostali i mają się znakomicie!

Pora zakończyć ten cyrk. Kosztowny cyrk, finansowany przez polskiego podatnika. Jest nawet nie ciche, lecz głośne przyzwolenie polityków na astronomiczne premie i horrendalne wynagrodzenia panów prezesów, menadżerów, dyrektorów itp. Nie ukróci się tego procederu, póki nie zaprzestanie się dotowania partii politycznych z budżetu. To, niestety, jedyne rozwiązanie. Tylko w ten sposób szefowie partii politycznych, w tym partii rządzącej, zostaną zmuszeni do racjonalnego wydawania pieniędzy. W jaki sposób ma się martwić o jutro szef partii, która rok w rok, pomiędzy wyborami, otrzymuje wielomilionowe, budżetowe dotacje? Mało wynagrodzeń, apanaży, nieopodatkowanych diet, jakie pobierają posłowie? Nie wystarczy na bieżącą działalność partyjną? Jaka szkoda! Zatem zwijajcie, panowie, swoje partyjne biznesy! Na wasze miejsce przyjdą ludzie, dla których polityka nie oznacza wygodnego życia na koszt społeczeństwa. Ludzie, którzy chcą zmienić coś na plus dla siebie i innych.

W 2012 roku partie nie narzekały: prawie ponad 17 milionów zł. dla PO, 16 dla PiS. Liderzy jednej partii przekonują o potrzebie zaciskania pasa, drugiej, że tylko oni są alternatywą dla rządu. Przyznam, że to świetny dowcip! W 2010 roku była szansa, by pozbawić partii subwencji, jednakże rządząca PO nie miała na tyle odwagi i woli, by zrealizować jeden ze swoich wyborczych postulatów. Dotacje zostały, choć obcięto je o połowę. Przeciwko obcięciu dotacji głosowali posłowie PiS, tak rzekomo martwiących się o ubogich. Znaleźli sojusznika w postaci PSL, oraz SLD. Tak to wygląda socjalistyczna demokracja… Wyliczono wtedy, że od 2002 roku najwięcej z budżetu otrzymał PiS. Bogaty biednego zrozumie? Żałosne „argumenty” posłów PiS i SLD emitowałbym bezdomnym w schroniskach św. Alberta, bądź oczekującym w pośredniaku: Platforma ma usta pełne frazesów, plótł głupoty Marek Suski kompromitując się, ile wlezie, dowodzeniem, że obcięcie dotacji jest ograniczeniem demokracji. Mariusz Błaszczak łkał, że najpierw obcina się dotacje, a potem będą próby rozwiązania opozycji. Przebił ich Adam Hofman, skamlący z mównicy sejmowej, że propozycja PO jest niczym innym, jak zgodą na polityczną korupcję. Bo oligarchowie i szemrani biznesmeni za pieniądze będą w stanie załatwić sobie korzystną ustawę.Wspierał ich Wiesław Martyniuk, która obawiał się, że hipokryzja rozbije kopułę Sejmu. Nie rozbiła, bo w 2011 roku wielu kolegów pana posła ujrzało od wyborców gest Kozakiewicza. Co mówi Konstytucja? Finansowanie partii politycznych jest jawne. Koniec, kropka!

W 2012 roku Sejm odrzucił projekt ustawy autorstwa Ruchu Palikota, na mocy której partie polityczne mogłyby liczyć na odpis 1% podatku, przy jednoczesnej likwidacji subwencji. Posłowie, przyspawani do stołków i przyklejeni do koryta, byli przeciw. Raptem 49 posłów było za. Posłowie katoprawicy projekt nazywali niekonstytucyjnym, oraz twierdzili, że odpis spowoduje straty dla budżetu państwa. Po dziś dzień zastanawia mnie, dlaczego tych argumentów nie używali, kiedy zakulisowe, tajne narady w episkopatem prowadził ministrant Michał Boni, w wyniku których pieniądze z Funduszu Kościelnego zastąpiono odpisem podatkowym w wysokości 0,5% ?

Jeśli masz ochotę i czas, kliknij i wypromuj. Dzięki!

 

niedziela, 10 marca 2013

Strzelając śmiechem

Za nieboszczki komuny satyrycy i kabareciarze stawali na głowie, by zrobić w konia cenzorów, przemycić do swoich skeczy niemiłe władzy ludowej treści. Cenzorskie towarzystwo z ul. Mysiej czasem przymykało oko i machało ręką, dlatego też widz miał okazje zapoznać się z dziełami m.in. Stanisława Barei. Kiedy odeszli czerwoni i nastali czarni, okazało się, że zapędy cenzorskie mają wszyscy ci, spod znaku tzw. prawicy, powtarzający jak nakręceni swe bzdury o Bogu, honorze, ojczyźnie, demokracji i wolności słowa. Kiedy przychodzi co do czego, pokazują, o jaką im demokrację i wolność słowa chodzi.

Grupka posłów PiS zamierza naskarżyć do KRRiTV na program 2 TVP. Śmiem twierdzić, że powiadomili już szefa redakcji katolickiej TVP o możliwej obrazie „uczuć religijnych” i złamaniu zapisu o nadawaniu treści zgodnych z tzw. „wartościami chrześcijańskimi”. W chorych z nienawiści, katonarodowych głowach tkwią definicje tych „uczuć”, jak i „wc”, bo nikt, jak dotąd ich nie sprecyzował. Skąd skarga i na kogo? Otóż posłów uraził kabaret LIMO (znakomici Abelard Giza, Kacper Ruciński oraz Ewa Błachnio), który w swoim skeczu, wyemitowanym na antenie telewizyjnej Dwójki, wziął na tapetę osobę Benedykta XVI :
 „Papież jest tylko zwykłym facetem. Wiemy, że ma swoje wady, zalety, że ma fajną funkcję, ale to jest zwykły człowiek. Na przykład puści bąka. No tak, normalnie. Zjada, przełyka, trawi... To nie zabierają tego anioły? No nie, to jest zwykły facet (…). Jemu się czasami nie chce, czasami wyjdzie, stanie przy oknie, pomacha... Ale tak mu się nie chce, że ma tylko górę założoną. Na dole jakieś slipy w grochy albo w Jezusy na przykład”. 
Tego było dla członków radiomaryjno- pisowsko- smoleńskiej sekty za wiele! Oznajmili, że TVP emituje programy obraźliwe, antykatolickie i poniżające ludzi starszych. Na marginesie: czy posłowie i posłanki PiS dopuszczają do siebie świadomość, że ich ukochany prezes miewał nocne polucje, że śniły mu się nagie dziewczęta, bądź chłopcy? By było zabawniej: donosiciele- Andrzej Jaworski, Małgorzata Sadurska i Bartosz Kownacki są członkami żałosnego tworu o nazwie Parlamentarny Zespół ds. Przeciwdziałania Ateizacji Polski. Widać nasłuchali się biadoleń swego guru, o wyglądzie wikarego z wioski zabitej dechami, zakonnika Tadeusza Rydzyka, o mentalności skazanego niedawno biznesmena, Henryka Stokłosy. Rydzyk łkał jakiś czas temu, jakie to świństwa emituje się w TV, jakie filmy! Z gejami, lesbijkami, czym niszczy się Polskę, polskość i dusze widzów, przyzwyczaja się ich do TAKICH obrazów! Słówka Tadziu nie pisnął o tym, że od lat wciska się widzom, również najmłodszym, msze katolickie, transmisje z Watykanu, księży opowiadających swe brednie jako „prawdy ostateczne”, głupkowate programy redakcji katolickich, że próżno szukać treści zdolnych zainteresować gusta różnorodnych widzów. Ma być prawie i sprawiedliwie, po katolicku, by wychować ciemny lud, głosujący tak, jak mu proboszcz nakaże!  Posłowie PiS, wszyscy członkowie tek smoleńskiej sekty panicznie boją się satyry, są wobec niej bezsilni, więc żądają cenzury.

Monolog Abelarda Gizy, który doprowadził do furii kaczystów, zniknął z wielu miejsc w sieci. Cenzorzy kaczyści dbają, by surfującym po sieci nie przyszło do głowy zapoznawać się z „heretyckimi” treściami.

Bycie ateistą nie jest karane, nie ma w Polsce instytucji, które zmuszałyby kogokolwiek do wyrzeczenia się katolicyzmu na rzecz niewiary. Bzdura, jaką jest ów parlamentarny, pisowski twór do walki z ateizacją, pokazuje zapędy i zamysły cenzorów politycznych: żadnych treści niezgodnych z „nauką społeczną” Kościoła katolickiego, wytycznymi Tadeusza Rydzyka, Jarosława Kaczyńskiego i dewot spod znaku Sobeckiej. Żaden inny światopogląd, tylko jedynie słuszny! Jeden wódz, jedna partia, jedna wiara… Treści, serwowane przez TVP, mają zawierać wszystko to, co temu towarzystwo odpowiada, najlepiej retransmisje TV Trwam. Zapomnieli cenzorzy, może nie nauczyli ich proboszczowie, że TVP powinna emitować treści nie pod dyktando posłów PiS, lecz zaspokajać potrzeby wszystkich widzów, również ateistów, niekatolików, gejów, lesbijek jak również tych, dla których kabaret LIMO znaczy stokroć więcej, niż Rodzina Radia Maryja, wyborcy PiS, członkowie klubu Gazety Polskiej i reszta tej religii smoleńskiej razem do kupy wzięta? Widzowi nie podoba się, wyłącza odbiornik tiwi i idzie spać, przełącza kanał na inny.

Nie interesuje mnie, czy to radiomaryjni posłowie, którzy zawstydziliby komunistycznych cenzorów z Mysiej, czy wyborcy PiS, zarazem fani Tadeusza Rydzyka donieśli na kabaret LIMO, co innego mnie interesuje: dlaczego ów donosiciele/ donosiciele nie słuchał w tym czasie Radia Maryja bądź nie oglądał TV Trwam? Ma już dość bzdur serwowanych przed media toruńskiego biznesmena, w których żałosne popisy odgrywają żenująco słabi Andrzej Rosiewicz, Jan Pietrzak i inni, przed laty ulubieńcy czerwonych sekretarzy?

Jeśli masz ochotę i czas, kliknij i wypromuj. Dzięki!

 

sobota, 9 marca 2013

Standarty Tuska: prawda jest degradacją

Donald Tusk przetrwał cyrk pod tytułem premier techniczny Piotr Gliński, nabrał wiatru w żagle i poucza. Na początek Janusza Palikota, w osobie którego- słusznie zresztą- widzi największe zagrożenie dla siebie, rządu i PO. Premier podzielił się swoim niesłychanym odkryciem, że znał i pamiętał zupełnie innego posła z Biłgoraju. Tusk z sentymentem wspomina, jak to umiejętnie Palikot posługiwał się wysmakowaną metaforą zaczerpniętą z literatury, cytując myśli filozofów. To było fajniejsze, niż obecny repertuar obelg, które spowodowały degradację Palikota. Jakież to obelgi, Donald już nie wyjaśnił. Czyżby zapomniał, że pistolet, wibrator i świński łeb Palikot demonstrował publicznie, będąc posłem tuskowej PO? Tusk nie wziął pod uwagę, że Palikot odwiedził i takie zakamarki kraju, w których do wyborców nie trafiają cytaty z literatury, że ludzie zamieszkujący pewne obszary kraju wolą polityka, który mówi swoim językiem, nie cytując innych. Kiedy premier zacznie analizować myśli Diderota, Woltera czy Rousseau, zamiast bredni polskich hierarchów Kościoła katolickiego?

Degradacja, pyszny żart! Dawno, dawno temu, kiedy Niki Lauda zdobywał tytuł mistrza świata w F-1 (w 1977 roku), po decydującym wyścigu oznajmił wszechmocnemu Enzo Ferrari, że nie ma już wobec zespołu żadnych zobowiązań, wobec czego już nie wystartuje. Tego samego dnia don Enzo wydał oświadczenie, że Scuderia zrywa współpracę z austriackim kierowcą, w trybie natychmiastowym. Bo nie można sobie, ot, tak po prostu, odejść z jego zespołu! Wylatuje się na zbity pysk. Tak, jak nie można odejść z PO Tuska. Z niej, pan i władca, wyrzuca. Wtedy nie ma mowy o degradacji, nie brak za to zachwytów nad przebiegłością premiera. Palikot dosyć miał tuskowego folwarku, odszedł z PO, złożył mandat poselski. Tak, odejście na swoje, spod skrzydeł Tuska to nie lada degradacja... Żal Tuskowi, że nie ma już w swoich szeregach posła, który punktował PiS i Jarosława Kaczyńskiego, fundował, sponsorował, organizował imprezki, oj, żal!

„Nie ma różnicy pomiędzy PO i PiS, możemy zamienić Donalda Tuska na Piotra Glińskiego i nic istotnego się nie zmieni (...). Donald Tusk w swym wystąpieniu w Sejmie próbował po raz kolejny przywołać ten sam lęk przez rządami z 2005 i 2007 roku (...). Szef rządu próbował też utrzymać fikcję konstruktywnego wniosku PiS, którego założeniem jest, że istnieje prawdziwa różnica między PO i PiS. Że PiS rządził inaczej, niż rządzi w tej chwili Platforma Obywatelska, a ona rządzi inaczej, niż rzeczywiście rządził PiS(...).Tak naprawdę, jak się doda Platformę i PiS, to widać wyraźne, podstawowe, wspólne, zasadnicze cechy: prawicowe myślenie o świecie, dla którego alternatywą jest właśnie centrolewica, m.in. Ruch Palikota (...). Wy jesteście za karaniem obywateli - tak samo jak PiS. (...) Co sprawa społeczna, co konflikt, to wy macie rozwiązania prawicowe właśnie - karać, sprawdzać, zaostrzać - a nie rozwiązywać realnie te problemy (...).W sprawach światopoglądowych, już nie mówię o tym, że 7 lat nie możecie uchwalić ustawy o związkach partnerskich, 7 czy 8 lat załatwić sprawy in vitro. Teraz pokątnie to załatwiacie jakimiś innymi sprawami. Likwidacja Funduszu Kościelnego i świadczeń kościelnych - jak żeście zagłosowali? Dokładnie tak jak PiS, a PiS dokładnie tak jak PO (...).Debata nad wnioskiem PiS jest szopką, w której tym razem, powiedzmy w roli osła, występuje kandydat na premiera pan Gliński, w roli Matki Boskiej - Jarosław Kaczyński, Józefa - Donald Tusk, a za dzieciątko Jezus robi poseł Godson” Te, jakże prawdziwe i krytyczne słowa, zabolały Donalda Tuska, stąd jego opinia o degradacji Janusza Palikota. Prawda jest degradacją, nowe hasło wyborcze Platformy Obywatelskiej! Czy kogoś zaskakuje, że Tusk znalazł sojusznika w postaci dinozaura, jakim jest Leszek Miller, wypominający Palikotowi pędzenie gorzałki z mirabelek? No cóż, widać szef SLD chadza z posłem PO, innym politycznym dinozaurem, entomologiem Niesiołowskim, na szczaw!

Tusk bawi się w trybuna, nie rozumiejąc, że nie jest wyrocznią. Za pieniądze podatnika bawi się w politykę, śmiejąc się z Polaków, co i rusz mamiąc ich wizją zielonej wyspy, bądź strasząc PiS i Jarosławem Kaczyńskim. Tymczasem m.in. z powodu polityki uprawianej przez premiera 34% Polaków twierdzi, że nie ma na kogo głosować, niezadowolenie z rządu wykazuje 40% ankietowanych przez Centrum Badania Opinii Społecznej, przy poparciu zadeklarowanym przez 1/4 badanych. Jeśli to nie jest degradacja, to jak nazwać te spadki? Awansem? Tusk, mający pretensje do Palikota, zapomniał, że w polityce nie ma dogmatów, narzuconych schematów, a jeśli kogoś one obowiązują, to wyłącznie klerykalną prawicę, w tym PO. Po dziś dzień krzyczą pewne środowiska, jaką to voltę wykonał Palikot, od wydawcy „Ozonu” do antyklerykała. Co w tym dziwnego? Ilu jest polityków, którzy poszli w odwrotnym kierunku, od normalności do dewocji i klerykalizmu? Nad nimi nie załamywano rąk... Fanom Donalda Tuska chciałbym przypomnieć pewien fakt: urzędujący premier był politykiem Kongresu Liberalno- Demokratycznego. Kongresu opowiadającego się nie tylko za państwem światopoglądowo neutralnym ale i za rozdziałem państwa od Kościoła! Przez lata Tusk przeszedł niebywałą metamorfozę... Liberał? Pouczany przez biskupów, spełniający ich zachcianki, z ministrantami Bonim, Rostowskim i Gowinem tworzą klerykalną skamielinę, Kto wie, może i oni, jak prezydent Lech Wałęsa, nocami słuchają Radia Maryja?

piątek, 8 marca 2013

Sejm zatrudnia cenzora z PiS!

Marek Kuchciński, wicemarszałek Sejmu z ramienia PiS, żałuje chyba, że Polska Rzeczpospolita Ludowa oficjalnie zakończyła żywot ponad 20 lat temu. Dziś szefowałby pewnej instytucji, która posiadała siedzibę na ul. Mysiej. Główny Urząd Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk został, w wyniku transformacji ustrojowej, zgrabnie zastąpiony przez funkcjonariuszy Kościoła katolickiego. A Kościół katolicki ma sprzymierzeńca w partii, do której należy pan Kuchciński. Sejmowy, prawy i sprawiedliwy cenzor, któremu nie jest miła prawda, która uderza w IV RP, niespełnione do końca państwo marzeń Jarosława Kaczyńskiego.

Przedwczoraj odbyło się posiedzenie plenarne Sejmu RP. Podczas debaty nad ustawą o środkach przymusu bezpośredniego i użyciu broni palnej, marszałek Kuchciński ograniczył swobodę wypowiedzi posła na Sejm Rzeczypospolitej Polskiej, odbierając głos posłowi Ruchu Palikota, Wojciechowi Penkalskiemu. Co ciekawe, było to wystąpienie klubowe. Poseł Ruchu przypomniał patologie, które trawiły CBA, za czasów Mariusza Kamińskiego, dziś grubej ryby w PiS, kolegi Kuchcińskiego. Polityka PiS tak to oburzyło, że zażądał opuszczenia mównicy sejmowej przez posła Ruchu Palikota. A prawda miała ich wyzwolić! Panie pośle, tymi słowami należało rozpocząć swoje wystąpienie!

Marek Kuchciński, absolwent policealnego studium ogrodniczego, zamienił sekator ogrodniczy na nożyce cenzorskie, jak ocenił jego postawę poseł Ruchu, Sławomir Kopyciński. Kopyciński oznajmił, że żądał będzie przeprosin dla posła Penkalskiego, oraz pociągnięcia Kuchcińskiego do odpowiedzialności. Poza tym wręczony będzie marszałkowi egzemplarz regulaminu Sejmu, by się z nim zapoznał, bo nie radzi sobie z prowadzeniem obrad, oraz narusza powagę tej instytucji. Jeśli ona coś takiego jeszcze posiada, za sprawą takich wicemarszałków…

Wojciech Penkalski oznajmił, że Marek Kuchciński i politycy PiS nie zamkną mu ust, nie zabronią mówić prawdy o IV RP. Bezprawie i niesprawiedliwość, tak powinna nazywać się partia Jarosława Kaczyńskiego. Wojtek, którego miałem okazję poznać podczas otwarcia ełckiego biura posła Ruchu, Tomasza Makowskiego, chyba zbytnio wydoroślał i zmądrzał; po wyborach parlamentarnych w 2011 roku prasa brukowa histeryzowała, że poseł Penkalski to chuligan, łobuz i rzezimieszek, który ma na koncie wyrok za pobicie kijem bejsbolowym, grożenie bronią i wymuszenie. Gdyby Wojtek był taką osobą, jakiej obraz wciskały wyborcom media, przedwczorajszy incydent w Sejmie zakończyłby się zupełnie inaczej: Marek Kuchciński , o aparycji wójta gminy z Podkarpacia, nakryłby się nogami po interwencji posła Ruchu Palikota. Zastanawiam się, czy Wojtek uderzałby nogami po całym ciele, zaproponowałby z plaskacza, czy z półobrotu w fizjonomię, czy tylko zwykły lewy sierpowy?

Jeśli masz ochotę i czas, kliknij i wypromuj. Dzięki!

czwartek, 7 marca 2013

Chudy Rysiek w zawiasach

Zarząd SLD miażdżącą większością głosów zawiesił w prawach członka posła Ryszarda Kalisza. Znany i lubiany, w pewnych kręgach złośliwie nazywany Chudym Ryśkiem, poseł otrzymał od Leszka Millera wyraźne ostrzeżenie: żadnych kontaktów z Januszem Palikotem! Kalisz miał być łącznikiem między środowiskami kryjącymi się pod projektem Europa plus, jednak poległ w starciu z demokracją made In Leszek Miller: rozmawiać możesz, Rysiu, z biskupami, z PiS, PO, ale broń cię, panie, z kapitalistą Palikotem! Milerowi jest przykro po zawieszeniu w prawach członka Ryszarda Kalisza, chyba  siłą woli powstrzymał się przed ronieniem krokodylich łez. Zuch chłop, zachował się jak prawdziwy mężczyzna!

Chudy Rysio uczestniczył w kongresie założycielskim Ruchu Poparcia Palikota, wydawał się naturalnym kandydatem na listę wyborczą do Sejmu. Różne zawiłości, wydarzenia i sytuacja na scenie politycznej sprawiły, że Kalisz pozostał w SLD. Bardziej pasowałbym do kapitalisty, jak pogardliwie określają Palikota sympatycy PPS i innych, skrajnie egzotycznych, kanapowych lewicowych partyjek. Kalisz przyjechał na warszawski protest Oburzonych swoim Jaguarem, co wypominała mu brukowa prasa. Na rower pan poseł mógł mieć  trochę za obfite kształty, jakby ktoś nie zauważył… Również koledzy klubowi Kalisza krzywo patrzyli na obnoszenie się luksusem. Toć poseł lewicy majętny być nie może, wyborca ma wierzyć, że jest gołodupcem, który nie dorobił się na polityce!

Co się stanie z Ryszardem Kaliszem? Ano… nic się nie stanie! Ma chłop trzy miesiące do namysłu, jaką drogę wybrać, czy iść w lewo (zostać w SLD), w prawo (dać się skusić PO), czy może do przodu (założyć własne ugrupowanie). Zastrzegł, by nie łączyć go z Ruchem Palikota, więc nie łączymy… Roman Kotliński członkiem RP nie jest, ale wszedł do Sejmu z listy ugrupowania, więc różne są możliwości i kombinacje. Nie sądzę, by Kalisz został przyjęty z otwartymi ramionami w RP: po dziś dzień spotykam się z głosami, że ludzie SLD, wspólnie z paniami z Kongresu Kobiet, mieli zamiar kontrolować partię Palikota. Może to tylko plotki zawistnych… Już raz wykiwał Kalisz Palikota, o jeden raz za dużo.

Kalisz poległ, nie wchodził w tyłek Leszkowi Millerowi tak, jak ten biskupom, kiedy był premierem. Rysiu za mało smarowidła przy sobie nosi, poza tym jego zachwyty pod adresem szefa partii brzmiałyby fałszywie. Kalisz jest jednym z nielicznych posłów SLD, zdolnych do krytycznego myślenia, mających własne zdanie. Nie dał się wmanewrować w wojenkę Leszka Millera, nie mającego do zaoferowania wyborcom nic, poza powtarzaniem, jak kukułka wyskakująca z zegara, że tylko jego partia jest prawdziwie lewicowa. Wzbudza to aplauz pewnej grupy wyborców, głosujących jeszcze za czasów nieboszczki komuny, oraz tzw. młodych socjalistów. Niezwykle to wyczerpujący program eselowskiej lewicy!

Kto zastąpi Chudego Rysia w audycjach, do których tak chętnie zapraszali go dziennikarze? Czy kanclerz wyrazi zgodę, by w świętą niedzielę, w studiu radiowym u Moniki Olejnik, brylował Ryszard Kalisz, czy też wyśle obfitej tuszy posła w worze pokutnym do kościoła, by ten wyrażał skruchę, jeśli nie przed Bogiem, to chociaż przed proboszczem? Podobno jest już kandydat na nowego rzecznika SLD, który ma zastąpić na tym stanowisku Dariusza Jońskiego. Posuwam więc pomysł p. Millerowi, by do mediów wysłał pana  Jońskiego właśnie. Niedorzecznika, jak kpią sobie z niego na pewnym popularnym portalu społecznościowym.

Jeśli masz ochotę i czas, kliknij i wypromuj. Dzięki!

wtorek, 5 marca 2013

Kogo kocha Wielki Elektryk?

Słowa byłego prezydenta, by geje- posłowie zasiadali w Sejmie w ostatnich miejscach, wywołały falę komentarzy, przede wszystkim krytycznych. Lech Wałęsa poczuł się wywołany do tablicy, wyjaśnił więc, że nie życzy on sobie, by mniejszość, z którą się nie zgadza, wychodziła na ulice i jego dzieci i wnuki bałamuciła jakimiś tam mniejszościami. Mowa o mniejszościach seksualnych, które w ocenie Wałęsy powinny siedzieć cicho, nie afiszować się, by pobożny, katolicki, polski lud nie wiedział, że geje i lesbijki istnieją. Rzeczywiście, taki pomysł nie jest wcale głupi: toć księża pedofile się nie afiszują, instytucja Kościoła katolickiego wypracowała mechanizmy, które doskonale chronią seksualnych przestępców w sutannach, więc geje mają z kogo czerpać wzory!

Wałęsą szczyci się, że obalił komunizm. Po dziś dzień wydaje się Lechowi, że jest nieomylną alfą i omegą, ze zdaniem którego liczą się wszyscy, a tak wcale nie jest. Za bardzo przyzwyczaił się prezydent do słodkiego życia, coraz bardziej odbiega od rzeczywistości. Był taki moment, kiedy darzyłem Wałęsę umiarkowaną sympatią, z powodu ataków na jego osobę sympatyków PiS i Jarosława Kaczyńskiego. Czasy jednak takie, że i dla takich ludzi Lechu chce się zasłużyć...

Mniejszość nie może wchodzić na głowę większości, mniejszości nie powinny się afiszować i narzucać większości swoich poglądów itd., itp. Nie chcem, ale muszem , prawie krzyczy Wałęsa. Nie bardzo wiem, w jaki sposób mniejszość wchodzi na głowę Wałęsie? Czyżby ktoś zmuszał go do homoseksualnego pożycia, usiłował zdjąć lewą ręką krzyż z jego domu, namawia do związku partnerskiego, lub rozwodu? Wałęsa grozi, że jako katolik i wierny syn Kościoła będzie bronił prawa tradycyjnej rodziny oraz wyłączności jej prawa do bycia nazywaną rodziną. Cieszę się, że wyszło szydło z katolickiego wora: ex prezydent przyznał, że nie jest synem Polski, lecz Kościoła katolickiego, którego interesy uderzają w wolność i niezależność kraju. Broń sobie, panie Wałęsa, tradycyjnej rodziny, na wzór swojej, wielodzietnej i nazywaj ją, jak się panu podoba. Jak w tej rodzinie się działo, opisała w książce Danuta Wałęsowa.

Co Lech Wałęsa powie mniejszościom takim, jak opozycja na Białorusi, co powie wyborcom małych partii, co powie ateistom, co ma do powiedzenia parom żyjącym w związkach partnerskich? To łatwe do przewidzenia: macie siedzieć, szanowne mniejszości, cicho i cieszyć się, że żyjecie w katolickiej Polsce! Polsce, w której, wg słów Wałęsy, większość społeczeństwa go popiera. Doprawdy? W ostatnich wyborach, w jakich Lechu brał udział (prezydenckie w 2000 roku), uzyskał żenujące poparcie 1,01%! Do dziś nie zrozumiał, że chełpliwe opowieści o obaleniu komunizmu nie robią już wrażenia. Świat, Polska, poszła naprzód, zostawiając daleko w tyle tego katolickiego syna. Jeśli o synach mowa: jaki posiada scenariusz pan Wałęsa na wypadek, gdyby jego wnuk okazał się gejem? Leczenie, egzorcyzmy czy seminarium duchowne?

Lech Wałęsa marzy o sadzaniu gejów- posłów do ostatnich sejmowych ław. Tych jawnych oczywiście, a co z ukrytymi, w jaki sposób Wielki Elektryk zamierza weryfikować orientację panów posłów, poprzez emitowanie filmów porno o treści m+m, obserwując przy tym rozporki widzów? Wałęsa nie zauważa, że w świeckiej Polsce od lat panoszy się mniejszość, która nazywa się kler katolicki. A tam geje, pedofile, łamiący celibat amatorzy damskich wdzięków. Ta mniejszość Wałęsie nie przeszkadza, widać kocha on takich kościelnych braci. Nie rozumiem, jak w takim razie mógł przyjaźnić się Wałęsa z prałatem Henrykiem Jankowskim, któremu towarzyszył „asystent”, niejaki Olchowik? Nie czuł wstrętu pan elektryk, kiedy podawał dłoń księdzu, bądź cmokał w łapkę biskupa, nie podejrzewając nawet, co ta dłoń- i komu- mogła przed chwilą robić?

W moich rodzinnych stronach po dziś dzień miejscowi lubią rzucić humor:
-Dlaczego Wałęsa nosi w klapie marynarki Matkę Boską?
-Bo ona lubi jeździć na osiołku!

 Jeśli masz ochotę i czas, kliknij i wypromuj. Dzięki!