środa, 31 lipca 2013

Złote życie, pośle emerycie?

Niemal rok temu „Wprost” pisało, że w polskim Sejmie zasiada 40 posłów mających uprawnienia emerytalne, z których 39 z nich oprócz niemałej przecież pensji poselskiej pobierało emeryturę. W 2011 roku świadczenia emerytalne tychże posłów kosztowały budżet 1,6mln. złotych. Średnio 3,5 tys. złotych miesięcznie. To sporo, ale okazuje się, że dla wielu posłów i tak za mało.

Z pewnym zdziwieniem zapoznałem się ze stanowiskiem posła, rzekomo lewicowego, Romualda Ajchlera z SLD, który jest za wprowadzeniem specjalnych emerytur dla posłów. Nikt nie zmuszał pana Ajchlera, by poszedł w politykę, w posły, mógł zostać kimkolwiek i nie kwękać. Ale pan poseł ma misję! Chce być pierwszym, który podejmuje temat socjalu byłych i obecnych posłów. Nie umilkły jeszcze echa pomysłu marszałka Senatu, Bogdana Borusewicza, który marzy o emeryturach dla dawnych działaczy podziemnej opozycji (pomysł poparty przez Zbigniewa Bujaka, w przeszłości nieudolnego szefa GUC i innych asów, z których większość żąda świadczeń za wylegiwanie się na styropianie) a tu wyrywa się z większą bzdurą, poseł lewicy. Tajemnicą poliszynela jest, że pan Ajchler za rok osiągnie wiek emerytalny, a to oznacza, że gdyby pomysł chwycił i przeszedł w Sejmie, biedny socjaldemokrata otrzymywałby dwie emerytury. Taki mały zbieg okoliczności! Posłowie to krezusi, każdy z nich ma zapewnioną niemałą emeryturę, ale paniska do końca życia muszą żyć ponad stan! A dlaczego pan Ajchler nie odkładał pieniążków w OFE, które miały być zbawieniem dla wszystkich Polaków?

Nie jest ważne czy w Polsce będzie kapitalizm, wolność słowa, czy w Polsce będzie dobrobyt, najważniejsze, żeby Polska była katolicka- wyznał przed laty z rozbrajającą szczerością wicepremier Henryk Goryszewski. Nic to, że jego kancelaria, za nic nie robienie i pozostawanie w stanie gotowości dla jednej z rządowych agend kasowała co miesiąc zieloną gotówkę made in USA. Nic to, że kolejne rządy robiły wszystko, by słowa Goryszewskiego ciałem się stały. Nic to, że jesteśmy dziś republiką watykańską, w której byle klecha w zakonnym habicie może bezkarnie mówić o prezydentowej per czarownica, która powinna poddać się eutanazji. Nic to, że kolejne dwa rządy lewicy (hi hi hi!) stawiały się na każde wezwanie kościelnej partii, episkopatu, by w zaciszu gabinetów spełniać wszelkie zachcianki biskupów katolickich. Nic to, że miliony polskich emerytów, przez polskich polityków, wyłącznie przez ich decyzje, żyje w biedzie i nędzy. Nic to, że ponad milion młodych ludzi wyemigrowało z Polski za chlebem. Nic to, że dług publiczny kraju rośnie w zastraszającym tempie. Nic to, że coraz mniej jest wpływów do budżetu państwa, a coraz więcej wydatków. Kogo to obchodzi, pana posła Ajchlera? Martwił go kiedykolwiek los większości polskich emerytów, pobierających głodowe świadczenia?

Do szefa SLD, Leszka Millera, wysłałem zapytanie, ilu byłych parlamentarzystów zatrudnia partia, którą pan kanclerz kieruje? Ilu posłów SLD daje pracę byłym kolegom z Sejmu? Skoro tacy z nich fachowcy, wysokiej klasy specjaliści, to posłowie lewicy chyba wyrywają ich sobie? Nie spodziewam się odpowiedzi, bo nie raz i nie dwa otrzymałem dowód, że polscy politycy mają kłopot z obsługą poczty elektronicznej. Okazuje się, że Polska ma być katolicka, zadłużona po uszy, w której największym ziemskim posiadaczem jest katolicki Kościół, z bezkarnymi biskupami, plotącymi bzdury o swoim „prawie naturalnym”, z biedotą, ledwo zipiącymi emerytami, ale z bogatą klasą polityczną. Feudalizm- bis: bogaci politycy, biskupi, oligarchowie z politycznymi układami. Reszta ma głosować, wybierając między dżumą i cholerą i płacić, płacić i jeszcze raz płacić! W końcu ktoś musi utrzymać to towarzystwo, które zrobiło z Polski to, co zrobiło.

Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:) 

poniedziałek, 29 lipca 2013

Kraków ubogacony przez papieża Franciszka

Rzekomo skromny papież Franciszek oznajmił urbi et orbi, że Światowe Dni Młodzieży w 2016 roku odbędą się w Polsce, w Krakowie. Prezydent grodu Kraka, Jacek Majchrowski, nie wiedzieć czemu ciągle kojarzony przez naiwnych z lewicą, niemal posikał się ze szczęścia! Papież, szef najbogatszej i najbardziej autorytarnej korporacji świata, nie pytał polskich władz, czy podzielają jego zdanie, czy zadłużony po uszy kraj wyraża chęć zorganizowania katolickich zlotów. Franciszek postawił władze przed faktem dokonanym, dając kolejny już raz świadectwo, że Kościół ze świeckimi dialogu nie prowadzi.

Prezydent Jacek Majchrowski piszczy z zachwytu. Bo to będzie promocja dla miasta. Olbrzymia! Nie wyjawił pan Jacek, czy równie wielka, co dług miasta, ale kto by się przejmował takimi drobiazgami! Wystarczy mu, że od zaraz, od jutra, w Krakowie ruszą z kopyta inwestycje. Bo ubogi Kościół, na czele którego stoi rzekomo skromny papież, nie będzie świecił oczami przed katolickim światem, przyjmując młodzież w jakimś dziadostwie. Ma być szyk, przepych, luksusu i elegancja. Włodarze ledwo zipiącego miasta zerkają w stronę premiera i ministra finansów, bo wiedzą, że bez pomocy centrali niczego nie zorganizują. Gdzieś trzeba pomieścić te półtorej miliona spodziewanych młodych pielgrzymów, przenocować ich, zapewnić im bezpieczeństwo. To nie lada wyzwanie, na które nawet grosza nie przeznaczy polski Kościół. Rzecznik kościelnej partii, episkopatu, Józef Kloch wyraził podobno wielką radość z wielkiego zobowiązania, nałożonego na Kraków przez papieża, ale o współfinansowaniu katolickiej imprezy przez Kościół nie wspomniał. To samo kardynał Stanisław Dziwisz: wspomniał coś o radości, zobowiązaniu i wyróżnieniu. O kosztach finansowych imprezy nie zająknął się słowem. Widać uznał, że Polak jest na tyle naiwny, że po dziś dzień wierzy, że na kościelnych imprezach Polska zarabia.

Polski Kościół, mający roszczeniowe, socjalne żądania, jest liberalny, kiedy na horyzoncie pojawiają się pieniądze: koszta organizacji ma ponieść samorząd Krakowa i budżet państwa. A zyski? A, tak, jeśli będą, to zgarnie je biedny Kościół! Swoją drogą aż dziw mnie bierze, że Krakowa nie wypromował, jak się okazuje, pomnik papy JP2, nie wypromowały miasta poczynania złodziejskiej Komisji Majątkowej, nie dokonała tego nawet pochówek prezydenckiej pary! Z jednym się zgodzę: faktycznie w 2016 będzie okazja do promocji, ale na pewno nie Kościoła i katolickiej młodzieży. To będzie wielki czas dla antyklerykałów, ateistów i wszystkich, którzy są przeciwni sobiepaństwa katolickich hierarchów i Kościoła w Polsce. Mam pewność, że czas ten zostanie odpowiednio przez nich wykorzystany.

Co pozostanie polskim i krakowskim władzom? Wciskać do głów szarych ludzi, ze konieczne są cięcia, zaciskanie pasa i oszczędności, podnoszenie podatków, wyższa akcyza i VAT. Zastaw się, a postaw się. Politykom spod znaku klerykalnej prawicy nieklerykalni posłowie winni sugerować, by przeznaczali swoje diety poselskie na sfinansowanie zlotu w 2016 roku. Skoro tacy katolicy, co podkreślają przy każdej okazji. Wybory samorządowe za pasem, niewykluczone, w 2016 roku Krakowie zupełnie inni ludzie będą rządzili miastem. Gdyby byli to politycy z jajami, wystawiliby rachunek za katolicki zjazd polskiemu Kościołowi. Biedny? To niech płaci Bank Watykański! Ciekaw jestem, czy nawołujący do odwołania w referendum prezydenta i rady miasta Krakowa zaniechają swoich zamiarów, by nie być posądzonymi o ataki na świętobliwego pana prezydenta Majchrowskiego?

 Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

P.S. Proszę wybaczyć dłuższe milczenie, przebywałem na urlopie, z dala od cywilizacji:)

 

poniedziałek, 22 lipca 2013

Cyrk obwoźny Jarosława Kaczyńskiego

Doradcy Jarosława Kaczyńskiego bardzo dbają, by papież religii smoleńskiej był obecny w mediach. Prezes PiS słynie głównie z unikania debat face to face z politycznymi rywalami, przede wszystkim dlatego, że zostałby w nich zrównany z ziemią, ośmieszony i wykpiony, jak to miało miejsce przed laty w starciu z Donaldem Tuskiem. To nie przystoi dla bożka katoprawicy. Pan prezes jest więc obwożony, by głosić swe monologi naprędce zwołanej gawiedzi w miejscach, gdzie psy dupami szczekają, a wrony nawet nie zawracają, bo już tam nie dolatują. Prezes zawitał na ubogie, podkarpackie tereny. Było wesoło, choć żałośnie!

Polaków uczy się wstydu za swoją ojczyznę, a młodzież jest poddawana pedagogice wstydu, raczył był oznajmić publice pan Kaczyński. Nigdy nie wstydziłem się, że jestem Polakiem, za nieboszczki komuny nikt nigdy nie uczył mnie takich rzeczy. No, ale miałem to szczęście, że nie miałem w szkole "lekcji" katolickiej religii, a program szkolny nie był konsultowany z biskupami. Poza tym kilka setek szczęśliwców dowiedziało się z monologu szefa PiS, że rodzina jest podstawową instytucją społeczną, którą niektórzy chcą zniszczyć. Strasznie krucha to instytucja, skoro zniszczyć mogą jacyś antyrodzinni partyzanci! Żałosny to wywód człowieka, który nie ożenił się, nie posiada potomstwa, a plecie trzy po trzy, niczym radiomaryjny biskup, który udaje, że na rodzinie zna się jak mało kto! Rozmowa ze ślepym o kolorach lub z głuchym o szumie morskich fal jest bardziej owocna! Kaczyński łka, że bez rodziny naród i cywilizacja przestanie istnieć. Ostanimi czasy PiS usiłuje wejść do szkół i przewertować podręczniki, czy aby nie za mało w nich polszczyzny serwowanej dla katolickich dziatek. Proponuję, by przy okazji lektury ludzie Kaczyńskiego rzucili okiem na historię, przede wszystkim na czasy antyku, by uzmysłowić sobie, jak żyli starożytni Grecy, filozofowie i myśliciele, których dzieła po dziś podziwia świat. Większość z mistrzów żyła samotnie, lub- o zgrozo!- w homoseksualnych związkach, nieraz ze swoimi uczniami! Jakoś koniec świata nie nastąpił?

Kaczyński obiecuje, gmatwa, kręci i usiłuje obarczać winą. Bogatszych od podkarpackiej gawiedzi oskarża o to, że ta dorobiła się w sposób nieuczciwy. Nie wymienił Kaczyński nazwy złodziejskiej Komisji Majątkowej, która przez lata okradania państwa utuczyła Kościół. Ale któż to taki dorobił się nieuczciwie, jakieś nazwiska prezes podał, może inicjały Tadeusza Rydzyka chociaż? A figa! Nazwisk prezes nie poda, z błahego powodu: wszyscy z setki najbogatszych Polaków mają tyle pieniędzy, że bez problemu wynajmą najlepszych adwokatów, a ci zrównaliby niechybnie z ziemią biednego prezesa, którego… nie stać na dobrego adwokata! Śmieszne: stać było na opłacanie mec. Rogalskiego, który miał być złożony w ofierze na smoleńskim ołtarzu, stać na ochronę złożoną z byłych komandosów, a nie stać na honorarium dla adwokata, który byłby w stanie bronić tez Kaczyńskiego? Chociaż… chyba i sam adwokat diabła nie podjąłby się takiego zadania! Udowodnić, że kłamstwo jest prawdą, mało kto potrafi! Zastanawiam się, czy ja, nieuwikłany w afery, bez długów, za to z oszczędnościami, nie słuchający mediów Rydzyka i nie kupujący katooszłomskiej prasy, w której brednia goni brednię, nie nalezę do grona okradających Polskę, lub zagrażających jej suwerenności? Kaczyński nie przypomniał, niestety, w jaki sposób PiS stał się właścicielem ziem i nieruchomości w centrum Warszawy, o spółce „Telegraf” i Fundacji prasowej „Solidarność”, które zapoczątkowały biznesy Porozumienia Centrum nie powiedział ani słowa. Sądzi, że wszyscy już o tym zapomnieli?

Potrzeba zmiany władzy, trąbi Kaczyński. Oczywiście z nim w roli premiera. Ale zmian, Polacy, nie oczekujcie! Zyska jedynie Kościół katolicki, jego hierarchowie, oraz Tadeusz Rydzyk. Bo zmian, tłumaczył ogłupionej ludności szef PiS, szybko wprowadzić się nie da, nie zmieni się nic w Polsce przez miesiąc, rok, cztery lata rządów PiS i premiera Kaczyńskiego. Ciemny ludzie! Po żałosnych, kompromitujących i nieudolnych rządach Kaczyńskiego usłyszysz z jego ust, że układ mu nie pozwolił, więc wybierz go na kolejną kadencję, to może coś się zmieni! A morze jest dłuuugie i szerokie! A już uśmiałem się, gdy Kaczyński oznajmił, że pod jego rządami wróci do Polski większość z 2 mln emigrantów. Wrócą, gdy będzie dla nich praca, oznajmił Kaczyński. A będzie, będzie… na roli u proboszcza i włościach biskupa, za Bóg zapłać, w to nie wątpię!

A miałem nadzieję, że urlop mijał będzie bez kabaretowych, politycznych zakłóceń, tymczasem polityczny klown mnie zaskoczył!

Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

 

piątek, 19 lipca 2013

Polski Kościół powinien wesprzeć budżet państwa

Jacek Rostowski jest bezpieczny i dotrwa do końca kadencji rządu, mimo błędnych założeń budżetowych. Wiadomo, że deficyt będzie wyższy od tego, który minister finansów zakładał. Rostowski pomylił się o 24 miliardy złotych. Dużo to, czy mało? Biedny polski Kościół katolicki, ustami Kazimierza Nycza oznajmił, że na swą działalność potrzebuje rocznie 8 miliardów i je od bogatej Polski otrzymuje i poza nielicznymi nikt z tego powodu nie lamentuje, więc te 24 miliardy, w skali budżetu Polski, wielką suma nie są. Nie będą też większe dla następcy Rostowskiego, ministra finansów z następnego rządu. Jeśli będzie to rząd PiS, to będzie tylko gorzej. Skąd taki wniosek? Wystarczy posłuchać monologu Jarosława Kaczyńskiego i jego recept, mających postawić na nogi Polskę. Finansów państwa nie uzdrowią też spece Kaczyńskiego, pilnujący jego interesów w spółkach i spółeczkach typu „Srebrna”.

Następca Rostowskiego nic nie zmieni. Jacek Vincent dołączył do grona poprzedników i kontynuuje liberalny kurs, który jest drogą donikąd. Bardzo przeszkadza liberalnym ekonomistom konstytucyjny zapis, który stanowi, że dług publiczny nie może przekroczyć 60% PKB. Już słychać głosy, że to martwy zapis, że należy go zlikwidować. By móc zadłużać Polskę dalej. Czym to się skończy? Rwący się do władzy Kaczyński i jego pomagierzy pokazali już, na co ich stać w latach 2005-2007, wystarczy sięgnąć po założenia budżetowe z tamtych lat, przyjrzeć się polityce fiskalnej. Próżno szukać nadwyżek budżetowych.

Mimo kulejących finansów państwa, Rostowski jest kolejnym ministrem finansów, który nie szuka dodatkowych wpływów do budżetu z działalności Kościoła katolickiego. Pozorowanie reform, zwiększanie obciążeń podatkowych narzuconych dla szarego Kowalskiego, utrzymywanie wyższego podatku VAT nie zatkało dziury budżetowej. Dlaczego premier i minister finansów nie szukają pieniędzy w biznesach Kościoła katolickiego?Tak, tak, słyszę już te wściekłe wrzaski- że to byłby populizm, próby wzniecania niepokojów społecznych, naruszenie jakichś tam kompromisów, że byłby to małe wpływy. Doprawdy?

Kapelani utrzymywani przez państwo, które płaci im pensje i emerytury. Dlaczego każdy Kaplan musi być oficerem, kapral nie wystarczy? Emerytów w sutannach przybywa, ich liczba nie maleje, lecz rośnie! Skoro są tak cennymi specjalistami, niech utrzymuje ich Watykan. To samo z Ordynariatem Polowym, powołanym do życia dekretem papieża JPII. Nie rozkazem MON, lecz dekretem katolickiego duchownego! Pora więc zwrócić Bogu, co boskie, a cesarzowi, co cesarskie. Franciszku, pora wziąć na listę płac dzielnych, sutannowych oficerów! Bank Watykański poradzi sobie z takim wyzwaniem, o to jestem spokojny!

Pora zweryfikować listę dotowanych kościelnych uczelni, na których wykładają spece od bruzd od in vitro, plotący bzdury o antykoncepcji. Brakuje na szkolnictwo publiczne, ale pełnymi garściami rozdaje się publiczny grosz na uczelnie, nad którymi państwo sprawuje śladową kontrolę. To samo z listą obiektów kościelnych wpisanych na listę zabytków. Kościelne szkolnictwo wyższe kosztuje ok. 300 milionów w skali roku, Renowacji kościelnych zabytków końca nie widać, to studnia bez dna!

Funduszu Kościelnego miało nie być, wyszło, jak wyszło. Podatkowy odpis, rzekomy kompromis, jest niczym innym, jak pozbawieniem państwa z należnego wpływu i przekazaniem go w kościelne ręce. Ile pieniędzy znalazłoby się w budżecie polskim, gdyby nie „sprzedawano” klerowi nieruchomości i ziem z bonifikatą 99%? Kto oszacuje, ile traci fiskus przez zwolnienie kościelnych osób prawnych z podatku dochodowego? Wszelkie kościelne biznesy, nie mające nic wspólnego z działaniem na rzecz kultu religijnego, nie są opodatkowane! Hotele, pensjonaty, uzdrowiska, biurowce należące do diecezji (pomieszczenia biurowe wynajmowane świeckim) przynoszą niezły dochód, ale nie dla państwa polskiego. Ile Kościół czerpie zysków z dzierżawy ziem? W końcu to największy obszarnik ziemski w Polsce! Armia katechetów, kosztujących budżet krocie, powinna być finansowana nie przez państwo, lecz przez Kościół. Wtedy nic nie stałoby na przeszkodzie, by katolicki nastolatek pisał maturę ze swej ulubionej religii. Darowizny na cele kultu religijnego powinny być zlikwidowane.

By uspokoić histeryków, nie machać im przed oczami cyframi, których oni i tak do wiadomości nie przyjmują, polski rząd mógłby wprowadzić rozwiązanie, którego nie obszedłby nawet największy cwaniak w sutannie. Podatek od sakramentów, płacony przez proboszczów na rzecz państwa polskiego. Płacony procentowo od ilości chrztów, ślubów, pogrzebów, jakie miały miejsce w poprzednim roku w parafii. Ile od chrztu, ile od ślubu, a ile od pogrzebu- 100, 200, może 500 złotych?  Pora też zastanowić się, czy nie jesteśmy zbyt hojni fundując parafiom iluminację kościołów? Kościół i jego finanse to wielkie pole do popisu dla ministra finansów. Ale do tego trzeba odwagi, dobrej woli i dobrej informacji, które trafi do społeczeństwa. Dlatego też Kościół katolicki, jego hierarchowie, proboszczowie i księża, pod przykrywką sutanny robiący biznesy, mogą spać spokojnie: nie ruszy ich ani Jacek Rostowski, ani jego następca z przyszłego rządu. Rządu, który nawet na rok, dla próby, nie zawiesi subwencji budżetowych dla kosztownych partii politycznych.

Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

 

wtorek, 16 lipca 2013

Ks. Lemański, historia z happy endem?

Dobiega końca Lemański- show. Katolicki ksiądz, uwielbiany przez wiernych z Jasienicy, spasował, z pokorą przyjął do wiadomości, że jest Kościołowi niepotrzebny jako czynny, lecz emerytowany kapłan. Henryk Hoser, zwierzchnik Lemańskiego, szybko wskazał niepokornemu miejsce w szeregu: dowiódł, że tłum wiernych nic nie znaczy w starciu z biskupem. W Kościele rzymskim nie ma czasu i miejsca na dialog. Nieposłuszni, niepokorni mają przyjąć do wiadomości fakty dokonane, przed jakimi są stawiani. Dyskutować mogą w samotności, na pewno nie z Bogiem. Bo ten, jeśli istnieje, jedynie słucha, ale nie odpowiada. A jeśli odpowiada, to nie są to odpowiedzi miłe, co dobitnie pokazał los Lemańskiego, który zesłany do domu księży emerytów, szybko zostanie zapomniany.

Lemański okazał się nie wilkiem w owczej skórze, lecz owieczką w skórze wilka. Coś sprawiło, że w kilka dni z zadziornego, niepokornego i nieposłusznego księdza stał się uległym, zagubionym, pełnym pokory i wstydu kapłanem. Zginął gdzieś, przepadł dumny ksiądz, który publicznie głosił, że boi się tylko grzechu, a nie przełożonych, że nie da się zakneblować, zastraszyć, że nie będzie milczał. Co się stało, co takiego spowodowało niesłychaną voltę? Szantaż? Groźby? Haki? Nie, nic takiego, bo ktoś taki, jak Lemański, jest czysty, jak łza. Tacy nie robią kariery w Kościele katolickim, szczyty, władza i pieniądze nie są dla nich. Lemański zrozumiał, że musi kierować się od początku do końca prawem kanonicznym, a ono jest dla księdza bezwzględne. Niczym w wojsku: musisz wykonać rozkaz! Nie wykonasz, czekają przykre konsekwencje, z degradacją włącznie, oraz wydaleniem. I chyba wydalenia z szeregów Kościoła ksiądz obawiał się najbardziej. Przyznam, że spodziewałem się innej decyzji Lemańskiego, że nie podporządkuje się on woli Hosera. Sądziłem, że zrzuci sutannę i rozstanie się z katolickim Kościołem. Nic takiego nie nastąpiło, z jednej, prostej przyczyny: ksiądz tego nie chciał. Może z błahego powodu, że inaczej żyć nie potrafi, że nie ma biznesowej żyłki, jak Roman Kotliński, dziś poseł Ruchu Palikota, redaktor naczelny dochodowego tygodnika?

Wojciech Lemański zyskał w oczach przełożonych, ale stracił w oczach swoich sympatyków. Pouczony przez Józefa Michalika, że niegodne kapłana jest lansowanie się w mediach, zamilkł i zaszył się w Jasienicy. Ani słowem nie skomentował faktu, że w mediach aż roi się od Głódziów, Rydzyków, Nyczów i Michalików właśnie! Plotą ze szklanego ekranu częściej, niż zawodowi dziennikarze! Lemański zaproponował parafianom, że jeśli mają cokolwiek do powiedzenia w jego sprawie, to niech to będzie… różaniec! Jak czują się po takich słowach ci, którzy przepędzali z Jasienicy wysłanników Hosera, co teraz myślą, co czują? Stanęli murem za swoim ulubieńcem, wystąpili przeciwko biskupowi i zostali na lodzie. Następcą Lemańskiego zostanie jakiś fan Tadeusza Rydzyka, który strzygł będzie niepokorne owieczki, aż miło!

Ks. Lemański odrzucił od siebie fakt, że może służyć Bogu bez pośrednictwa Kościoła. Swoją postawą udowodnił, że bez skostniałej instytucji, miażdżących takich, jak niepokorny ksiądz, nie może i nie potrafi żyć. Nie mam zamiaru pastwić się nad księdzem, ani stawać w jego obronie, zastanawiać się, co by było, gdyby. Zostawcie w spokoju Lemańskiego. Kiedy jego sprawa przyschnie, jego nazwisko zniknie z pierwszych stron gazeta, nie jest wykluczone, że po odbytej pokucie wróci do łask zwierzchników i otrzyma w nagrodę prestiżową parafię. Kto wie, może nastąpi to szybciej, niż może się wydawać: sprowadzi do domu księży emerytów relikwie błogosławionego JPII, a może porwie staruszków w sutannach na marsz w obronie TV Trwam?

Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

poniedziałek, 15 lipca 2013

Ubój rytualny- porażka żydowskiego lobby

Należę do większości polskich wyborców, którzy są antysemitami. Nie, nie uderzyłem żyda, nie oplułem, nie naubliżałem mu. Ba! Nie znam żadnego i nie sądzę, by którykolwiek z nich zechciał mnie poznać, nie tylko ze względu na mój światopogląd religijny i antyklerykalne zacięcie. Jestem antysemitą w opinii żyda, lobbującego za ubojem rytualnym.

Kiedy Sejm nie dopuścił do legalizacji uboju, z kilku stron padły wściekłe wrzaski. Wśród nich prym wiódł niejaki Abraham H. Foxman, dyrektor Ligi Przeciw Zniesławieniu. Anti-Defamation League, bo tak się po amerykańsku Liga nazywa, specjalizuje się w walce z nienawiścią i uprzedzeniami wobec żydów. Pan Foxman publicznie skrytykował uwalenie przez polski Sejm ustawy, posuwając się do kłamstwa. Otóż stwierdził, że większość polskich parlamentarzystów dała polskiej społeczności żydowskiej trzy możliwości: nie praktykujcie swojej religii, nie jedzcie mięsa lub nie mieszkajcie między nami. Osobiście w pełni zgadzam się ze stanowiskiem Sejmu, nie zgadzam się natomiast ze wściekłym Amerykaninem, który zapomniał o czwartej, prostej możliwości: importowaniu mięsa. O piątej, najprostszej, nie wspominam, bo zna ją nawet małe dziecko polskie, a tym bardziej żydowskie: za plik banknotów niejeden rzeźnik załatwi, by na stół p. Foxmana trafiła koszerna krówka. Że nie ma prawnej zgody na rytualny ubój? A kogo to obchodzi? Nie ma też zgody na czerpanie zysków z nierządu, ale o tym później.

Popieram stanowisko polityków lewicy, podpisuję się pod słowami szefa SLD, Leszka Millera, by p. Foxman walczył o ubój rytualny w USA, w których mieszka. Brawa dla Włodzimierza Czarzastego, który oświadczenie Foxmana nazwał głupim. Dosyć chodzenia na palcach wokół religijnych ekstremistów, najwyższy czas, by uświadomili sobie oni, że zakaz dla uboju rytualnego nie oznacza dyskryminacji religijnej, że nie musi być wszystko tak, jak sobie tego życzą. Nic nie stoi na przeszkodzie, by importowali koszerne mięso z Izraela. Drogo? No cóż, kiedy w sezonie urlopowym wybieramy się na saksy, odżywiamy się specjałami miejscowej kuchni. Nie zamierzam pytać, dlaczego żyd nie może zjeść mięsa krowy, której zadano śmierć w sposób niehumanitarny, bez ogłuszenia jej, bo religijne nakazy mnie nie interesują. Zastanawia mnie tylko, czy podczas II wojny światowej tak trzymali się ortodoksi nakazów Jahwe?

Michael Schudrich, naczelny rabin w Polsce, wyznał, że jest rozczarowany decyzją Sejmu o zakazie uboju rytualnego bez ogłuszania zwierząt. Piątkowe głosowanie w sejmie określa jako najgorszy dzień w życiu diaspory żydowskiej w Polsce od lat trzydziestych. Zabawne, holocaust został daleko w tyle, podobnie jak rok 1968! Rabin zagroził, że odejdzie z piastowanego stanowiska, jeżeli Sejm pozostanie nieugięty. Ahoj zatem, panie Michaelu! Nie sądzę, byśmy tęsknili! Bardziej rozbawił mnie Janusz Piechociński: bezczelnie oznajmił, że Skarb Państwa może spodziewać się roszczeń ze strony rzeźni i masarni, które żyją z uboju rytualnego. Wolnego, panie ludowiec! Proszę przedstawić wykaz takich firm, który żyją TYLKO z takiego uboju! Ich działalność jest zróżnicowana, nie jest nastawiona na margines, jakim jest mniejszość żydowska! I jakaż to wyjątkowa trudna sytuacja, o której plecie Piechociński? Rzeźnie i masarnie były, są i będą, nie zmieni tego zakaz uboju z religijnymi przesłankami! No, chyba że za poderżniecie gardła przytomnej, świadomej, czującej ból, ryczącej ze strachu krowie szef rzeźni kasował duże pieniądze… Spodziewam się, że rzeźnikom będzie lepiej się wiodło: zakazy powodują, że ceny na czarnym rynku idą ostro w górą, tak było zawsze! Będzie też tak z ubojem rytualnym: będzie on czyniony pokątnie, w największej tajemnicy, w rzeźniach, których szefowie mają znajomości, układy i układziki. Poza tym nie czarujmy się: kto niby sprawdzi, czy u pana Dyrmana doszło do rytualnego uboju? Ministerstwo Rolnictwa namnoży tabun urzędasów, którzy będą biegali po rzeźniach? Może zamontowany będzie monitoring w ubojniach? Nikt nie kontroluje, w jaki sposób z kilograma mięsa masarz zrobił dwa kilo wędlin, nikogo, poza konsumentem, nie obchodzi, czy sól w wędlinach jest spożywcza, czy przemysłowa, to niby kto i jak skontroluje, że w rzeźniach nie robi się na lewo koszernego mięska?

Taki płacz, tacy źli ci sejmowi antysemici, za nic mają socjaliści ledwo wiążących koniec z końcem rzeźników! A co z prostytucją, dlaczego jej nie zalegalizowano? Czerpanie zysków z nierządu jest w Polsce zakazane, tymczasem biznes ten kwitnie, nie tylko z tego powodu, że zarządzają nim bezwzględni, żądni zysku osobnicy. Brak legalizacji prostytucji nie spowodował odpływu cór Koryntu z Polski, nie sprawił, że panowie przestali korzystać z usług prostytutek, branża ma się doskonale, szefowie agencji towarzyskich, tzw. salonów masażu pozostają w zasadzie bezkarni, nie dzieje im się krzywda. Moja rada dla Foxmanów, Piechocińskich i zwolenników uboju rytualnego: dieta bezmięsna jest zdrowa, nigdzie nie jest napisane, w jakiejkolwiek „świętej” księdze, mniej lub bardziej zmyślonej, że po śmierci nie pójdzie do nieba ten, który za życia w ogóle nie spożywał mięsa.

Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

 

piątek, 12 lipca 2013

Egzorcystów grzech zaniechania

Dobiega końca pięciodniowe spotkanie Europejskiej Konferencji Międzynarodowego Stowarzyszenia Posługi Uwalniania. Trzystu osobników, tzw. egzorcystów, spotyka się co dwa lata, by wymienić doświadczenia dotyczące uwalniania. Uwalniania dobrego, katolickiego ciała ze złego, szatańskiego ducha, by było zabawniej. O czym debatowali na Jasnej Górze ci specjaliści od spraw zbytecznych? O rzeczach, jakie nie śniły się filozofom: o problematyce rozeznawania, o przekazach podprogowych, czyli metodach przekazywania do mózgu informacji bez woli odbiorcy, tatuażach, piercingu, uzależnieniach i Madonnie. Nie, nie tej z obrazu jasnogórskiego, upstrzonej w śmieszną sukienkę, lecz sławną na cały świat piosenkarkę. Klechów kłuje w oczy pseudonim artystki, jej styl bycia, areligijność, awersja do Kościoła katolickiego, oraz rzekome szarganie przez nią świętości katolickich.

Andrzej Grefkowicz, katolicki ksiądz,  koordynator kramu egzorcystów w Polsce twierdzi, że wzrasta zapotrzebowanie na egzorcystów. Racja, Kościół katolicki coś musi zrobić z bezrobotnymi facetami w sukienkach, więc straszy owieczki demonami, szatanami, ale nie tylko. Horoskopy, wróżby, tatuaże, kolczyki w języku- w tym wszystkim widać wolę złego ducha! Ba, nawet sztuki walki, wywodzące się z religii Wschodu stanowią zagrożenie dla biednej, niewinnej, katolickiej duszyczki. Joga i feng szui? To też dzieło szatana! Wskazane są zdrowaśki, msza i rzut szeleszczących papierków na tacę. Katoliccy księża twierdzą, że doskonale wiedzą, kiedy i jak skierować osoby do kapłanów, by ci zastosowali egzorcyzmy. Już sama niechęć osoby do wszelkiego sacrum jest sygnałem, żeś, Czytelniku, opętany! Nie chcesz wymówić imienia Jezusa i Maryi, nie przechodzi Ci przez usta formuła, że wyrzekasz się szatana, nie chcesz wejść do świątyni, odrzucasz święconą wodę - jest to tzw. komponent religijny. Hmm... nie będziesz wymieniał imienia pana Boga nadaremno...czyżby uległo to zmianie? Nie zobowiązałeś się wyznawać Lucka, dlaczego masz się wyrzec czegoś, w co nie wierzysz? Niewierzący nie wierzy i w Boga, i w szatana! Nie ma chęci do wejścia do kościoła, bo zimno tam, stare babcie fałszują podczas śpiewu, klecha reklamuje media i prasę Rydzyka z ambony. Przystoi to w domu bożym?

Ciekawi mnie, dlaczego wśród obecnych zabrakło szamana Bashobory, rzekomego uzdrawiacza, w którego moce wierzy poseł "liberalnej" PO, Godson? Skoro taki wszechmocny jednym pstryknięciem palców potrafi wskrzesić zmarłego, to co może zrobić z demonem, który opętał katolicką duszyczkę?. Pamiętam, jaką furorę zrobił przed laty Anatolij Kaszpirowski: doktor nauk medycznych, psychiatra, hipnotyzer, który potrafił znieczulić na odległość kobietę poddająca się operacji. Smaczku dodaje fakt, że znieczulił, kiedy pacjentka oglądała program na żywo z Kaszpirowskim, widząc go na ekranie szpitalnego telewizora. Skoro ktoś taki, poczciwiec urodzony na terenie dzisiejszej Ukrainy, ma takie umiejętności, to "wybrańcy Boga" tracą swój czas i energię na pogaduszki, podczas gdy zły czai się wkoło! Tkwi nawet w katolickich kapłanach, bo jak wyjaśnić ich pedofilskie skłonności? A skłonności te kosztują słono, co pokazują przegrane procesy w USA, które zmusiły Kościół do wypłaty wielomilionowych odszkodowań.

Mam sugestię: by te trzy setki cudaków, zamiast obradować na Jasnej Górze,  wystąpiło w programie na żywo w TV Trwam. W programie kierowanym jedynie do księży katolickich. Ci mieliby zagwarantowaną anonimowość: w zaciszu plebanii, pałaców, nie na jakimś tam Stadionie Narodowym. Pełna dyskrecja! Trzystu zuchów na pewno poradzi sobie z wypędzeniem z księży demona pedofilskiego, homoseksualnego, uwolni kler od grzechu masturbacji, łamania celibatu, chciwości, uzależnienia od pieniądza, nałogu luksusu i przepychu, mówienia nieprawdy. Do roboty, panowie!

Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

poniedziałek, 8 lipca 2013

Wcisnęli wam Telewizję Trwam!

KRRiTV ugięła się i spełniła życzenie biskupów, Tadeusza Rydzyka i PiS: od 27 kwietnia 2014 roku „katolicki głos” w Twoim domu będzie dostępny również z multipleksu cyfrowego. Jan Dworak, szef Rady, mętnie tłumaczył, że TV Trwam wreszcie spełniła wszelkie wymogi formalne. Czyżby Lux Veritatis znowu otrzymała bezzwrotny zastrzyk gotówki od zakonu redemptorystów? Jedyny konkurent Trwam, Radiotelewizja , został oceniony negatywnie. Jan Dworak szybciutko oznajmił, że na decyzję Rady nie miały wpływu naciski biskupów katolickich, polityczne lobby, czy też 175 marszów w obronie TV Trwam. Niewykluczone… Może dlatego nie wspomniał już o listach z pogróżkami, jakie otrzymywali członkowie Rady? Grożenie śmiercią, w przypadku nieprzyznania TV Trwam miejsca na multipleksie, z pewnością również na panu Dworaku nie zrobiło wrażenia.

Biskupi zacierają tłuste rączki, cieszy się toruński biznesmen, nieomal zwału serca z radości dostał prezes Kaczyński. Episkopat słał monity do rządu, premiera, KRRiTV, gdzie tylko się dało, jakoby miliony obywateli oczekiwały miejsca na multipleksie dla prywatnej, politycznej telewizji Tadeusza Rydzyka. W imię wolności słowa w przekazie medialnym, by było zabawniej. Będzie wolność słowa, jak do tej pory w Trwam: wolna od różnorodności, wymiany zdań, dyskusji z udziałem polityków lewicy, bez udziału ateistów, za to zgodna z linia partii kościelnej, jaką jest episkopat. A partia ty wykonała kawał roboty, nieomal szantażując członków KRRiTV. Wystarczy przypomnieć słowa Józefa Michalika, mijającego się z prawdą, który wspominał o niepokojach, jakie targają katolickim społeczeństwem, pozbawionym rydzykowej telewizji na multipleksie, czy Wacława Depy, który łgał publicznie, że bez TV Trwam naród ma usta zamknięte, więc przemawiać musi Kościół. Zapomnij, naiwny panie Dworak, że z chwilą 27 kwietnia 2014 zamilkną politycy z episkopatu! Stanisław Dziwisz też mamrotał o niepokoju, jaki wywołuje dyskryminacja katolickich środków przekazu, „w szczególności zasłużonej Telewizji Trwam, dla której nie znalazło się miejsce na cyfrowym multipleksie”. Zawsze śmiech mnie ogrania, gdy przypomina sobie wypowiedź Dziwisza, w ocenie którego Trwam przekazuje treści służące prawdziwemu dobru człowieka i narodu, a także prowadzi wielkie dzieło ewangelizacji, uczy wierności Bogu i Ojczyźnie, szacunku dla ludzi inaczej myślących. O, tak, uczy! Zwłaszcza do mniejszości seksualnych, wyborców lewicy, Ruchu Palikota, ateistów czy też dla światłych naukowców, pokroju Jana Hartmana!

Klechy tak długo powtarzały nieprawdę w mediach, aż sami w nią uwierzyli: o prześladowaniu telewizji Rydzyka i dyskryminowaniu katolików, którzy z utęsknieniem czekali na cyfrowy sygnał ukochanej, katolickiej telewizji. To nie tylko kłamstwo, ale i totalna bzdura ze strony kościelnych! Wystarczy sięgnąć do ustawy o KRRiTV i zapoznać się z jej zapisami. A artykuł 18, pkt 2, w rozdziale 3 ustawy jasno i wyraźnie mówi, że WSZYSCY nadawcy mają w swoich audycjach szanować przekonania religijne odbiorców, a zwłaszcza chrześcijański system wartości. Zatem, na mocy ustawy, wszystkie stacje radiowe i telewizyjne muszą być- i są!- katolickie w swoim przekazie, zatem robienie z TV Trwam jakiejś oazy, ostoi katolicyzmu jest nieporozumieniem i manipulacją! Toruńskiemu biznesmenowi miejsce na multipleksie nie wystarcza, to za mało. Jemu marzy się wolna Polska, po katolicku. Cóż to znaczy? Ano to,jak sam mówi, że mediów katolickich i polskich powinno być tyle procent, ile jest procent katolików. Tyle polskich, ile procent jest Polaków. I wtedy byłoby to normalne. Takie to byłoby normalne, jak brednie Rydzyka. Czy Polska posiada telewizję publiczną, której oferta programowa jest wielokulturowa, zróżnicowana światopoglądowo? Nic podobnego, to już od lat TV katolicka, nadająca zgodnie z linią episkopatu.

Śmieszne są głosy, że katolicy będą mieć stację religijną z wolnością słowa, bo nic takiego nie otrzymają. Na multipleksie zawita tuba propagandowa PiS, kierowana przez "skromnego" zakonnika z Torunia, z którym władze obchodzą się jak z jajkiem, jakby gość miał jakieś specjalne, ukrywane przed Polakami przywileje. Rafał Maszkowski, od lat zajmujący się monitorowaniem Radia Maryja, dostarczał na ręce KRRiTV dowody łamania statusu nadawcy społecznego, przejawów nietolerancji, antysemityzmu czy rasizmu przez Tadeusza Rydzyka. Klerykałowie z Rady olali dowody Maszkowskiego, w nagrodę przyznając miejsce Rydzykowi na multipleksie. Cieszcie się, rodacy!

Powtarzałem, powtarzam i powtarzać będę: marzeniem PiS, Jarosława Kaczyńskiego, Tadeusza Rydzyka i radiomaryjnych biskupów jest uczynienie z Trwam telewizji publicznej, by to ona była finansowana z abonamentu, by to w niej emitowano wysokopłatne reklamy, i spoty wyborcze odpowiednich partii politycznych. I tylko o to chodzi w tym biznesie: o pieniądze z budżetu na telewizję pozostającą pod kontrolą Rydzyka! Jedno mnie ciekawi: w jaki sposób KRRiTV zmusi Rydzyka do uiszczenia opłaty koncesyjnej, gdy biznesmen bezradnie rozłoży ręce i powie, że nie ma pieniędzy?

Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

czwartek, 4 lipca 2013

Katolicki spektakl ks. Bashobory

Już pojutrze, w sobotę, Stadion Narodowy odwiedzi hochsztapler, czarnoskóry, rzekomy uzdrowiciel rodem z Ugandy. Gusła i czary katolickiego księdza firmuje, jakże by inaczej-, polski Kościół. Od cudów to był taki facet, co chodził po wodzie, którego ukrzyżowali, ale świat się zmienia, jak widać. John Bashobora cudu dokona na pewno: jego spektakl ma trwać, z przerwami, od 9 rano do 22 wieczorem. Poza tym wszyscy zdrowi.

Henryk Hoser, który odpowiada za sprowadzenie do kraju cudaka (ciekaw jestem, jak zareagują na jego widok narodowcy, oby nie obrzucali go bananami), zagadnięty, czy występ Ugandyjczyka spowoduje czyjeś ozdrowienie, odpowiedział na odczepnego, że to nie o o to chodzi. Ważne jest wielbienie Boga, pouczył Hoser. Dodał tylko, że będzie się modlił na Stadionie tak długo, na ile pozwolą mu obowiązki. Nie sądzę, by coś- lub ktoś- zabronił Hoserowi obecności na Narodowym. Szefowie NCS nie śmieliby zakłócić tak znamienitej dla nich imprezy, bo niechybnie polecieliby ze stołków. A propos: nie wiem, ile episkopat zapłacił za wynajem Stadionu, ale nie będę zdziwiony, gdy okaże się, że kosztów nie poniósł żadnych. Tak, zostanę oskarżony o trzymanie z tymi, którzy osądzają, a wiarę mało rozumieją. Nie zamierzam zastanawiać się nad niuansami, które nie są nawet mitami, a rzekome umiejętności uzdrawiacza z Ugandy są Kościołowi potrzebne do wyciągania pieniędzy od wiernych.

„Jesteśmy ambasadorami Boga na ziemi”, głosi na prawo i lewo ks. Bashobora, na którego sztuczki nie wszyscy dają się nabrać. Zwłaszcza ci, którzy są realistami i na których nie robi wrażenia widok faceta w czarnej sukience. Niech zapomni podekscytowany ks Jan Machniak, że sobotni występ guślarza spowoduje budzenie się olbrzyma, jakim są świeccy. Niewykluczone, że się zbudzą i w końcu przejrzą na oczy, ale na pewno nie na Stadionie. Prawdziwego, świeckiego przebudzenia Kościół panicznie się boi. Cudu potrzeba Hoserowi i jego kolegom? Ależ w czym problem? Marie Simon Pierre, zakonnica, która miała być uzdrowiona za wstawiennictwem JPII, nadal szwankuje na zdrowiu. Wypadałoby zaprosić ją na sobotnią imprezę. Prócz niej widziałbym tam, wśród zaproszonych gości, kilku osobników pozbawionych ręki czy nogi. Dostojny Bashbora miałby pole do popisu! Gdyby uzdrowił zakonnicę i swą żarliwą modlitwą sprawił, że kalekom odrosłyby kończyny, wtedy i ja zajrzałbym na kolejny występ ciemnoskórego księdza. Ale tu przecież nie chodzi o uzdrowienie, lecz o kasę! A ja na religię nie dam złamanego grosza!


Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

wtorek, 2 lipca 2013

Prezydent ogłosił katolikom dobrą Nowinę!

Prezydent Bronisław Komorowski obwieścił Polakom dobrą nowinę, konkretnie Piotra Nowinę- Konopkę, nowego ambasadora Polski w Watykanie. Prezydent kolejny raz zaprezentował ogromne poczucie humoru, kiedy wraz z szefem MSZ, Radosławem Sikorskim, wręczał nominację dla nowego ambasadora, kiedy oznajmił publicznie, że twarde bronienie zasady przyjaznego rozdziału państwa i Kościoła, poszanowanie wzajemnych autonomii i przyjaznych relacji to wielkie zadanie. Twarda obrona, niczym obrona reprezentacji Polski w piłce nożnej, panie prezydencie? Trochę powagi! Tak twarde stanowisko ma rzekomo realizować następca parafianki Suchockiej, która zakończyła watykańską „misję”, która zapewniła jej słodkie życie i dostatnią emeryturę. Nawet pod palmami, w przeciwieństwie do ogromnej większości przyszłych, polskich emerytów.

Piotr Nowina- Konopka choć urodzony na Śląsku, karierę robił w Gdańsku. Szczyci się, że zakładał Klub Inteligencji Katolickiej- nie mylić z klubami „Gazety Polskiej”!- przez siedem lat, do 1989 roku, był rzecznikiem prasowym Lecha Wałęsy. Pomarzyć może dziś polski robotnik nie tylko o rzeczniku, ale i przestrzeganiu przez pracodawcę praw pracowniczych. Przez lata związany był Konopka z Unią Demokratyczną i Unią Wolności, z których to wywodzą się politycy PO. Co ciekawe, Konopka najpierw wspierał akces Polski w struktury unijne, by po latach zmienić front, negując nasze wejście do UE. Widać słuchał już wtedy Radia Maryja… Nie przeszkadzało to Konopce rozpocząć pracę w strukturach unijnych: od 2006 pracował w Parlamencie Europejskim-jako dyrektor ds. kontaktów z parlamentami krajowymi, w 2010 został dyrektorem ds. kontaktów z Kongresem Stanów Zjednoczonych. No cóż, patriotyzm, Bóg, honor, Ojczyzna, to tylko hasła, którymi zaspokaja się głód katonarodowców. Głód ciała zaspokoi godziwa pensja w euro, pan Piotr szybko odkrył tą prawdę; skoro może wyciągać łapę po pieniądze z szatańskiej Unii Kościół, to jego wierny syn również!

Nowy ambasador został z aplauzem zaakceptowany przez weryfikujących jego kandydaturę posłów z sejmowej komisji spraw zagranicznych. Konopka wprawił w zachwyt posłów, gdy oznajmił, że polityczny, dyplomatyczny głos Polski w Watykanie powinien odzwierciedlać globalną skalę naszych zainteresowań i aspiracji politycznych. A już ekstaza ogarnęła zgromadzonych, gdy dodał, że pontyfikat Jana Pawła II nadal stanowi kapitał, z którego Polska nie może zrezygnować. Czytaj: Polska nadal dźwigać będzie swój krzyż i nie ma zmiłuj! Ambasador zastanawia się, czy uda mu się przeskoczyć wysoko zawieszoną poprzeczkę przez Hannę Suchocką. Aż drży mu serce, czy podoła zadaniu! Oczywiście, że podoła!

Konopka był gorliwym zwolennikiem ratyfikowania konkordatu, chyba nie było bardziej zaangażowanych świeckich w prace nad tym haniebnym dokumentem, jak Suchocka i Nowina- Konopka właśnie. Jedno w nagrodę otrzymało posadę w Watykanie, dziś pora na drugie. Liberalna jest ta Platforma Obywatelska, oj, liberalna! Ale stać nas na to: MSZ zlikwidował nieco ambasad, ale w Watykanie trwa i trwać będzie. Zadba o to nowy ambasador, dla którego w sprawie sumienia rozstrzygający jest konfesjonał.

 Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

 

poniedziałek, 1 lipca 2013

Pierwszy kościół religii smoleńskiej

Toruński biznesmen umiejętnie zainwestował pieniądze, zebrane od naiwnych na ratowanie kolebki „S”, strzyże radiomaryjne babcie, obiecując im „życie wieczne”, przemilczając fakt, że dla niego liczy się ziemski żywot. Dostatni żywot, by nie było wątpliwości. Klerykalne rządy, od lewa i prawa, nie prześwietliły jak dotąd biznesów Tadeusza Rydzyka, toteż bezkarnie głosi on bzdury, jaki to jest biedny i jak skromny wiedzie żywot. Ubogi na pokaz, pełen przepychu buduje pan Tadeusz kościół w Toruniu. Pro publico bono, jako kolejne votum wdzięczności za papieża Polaka. Kościół po dziś dzień nie podziękował Polsce za Karola Wojtyłę, za to, że tu się za darmo wykształcił, robił kościelną karierę i ogłupił polityków prawicy, jak i znaczną część lewicy.

Toruński biznesmen, specjalista od geotermii ogłosił maluczkim, jakie to cuda oferuje im we wznoszonej świątyni: zespół dzwonów wieżowych wygrywających melodie, ponad 300 tonowa stalowa kopuła, zwieńczona złotą, wielgachną koroną, fontanny, 20 stacji dróg różańcowych, replika watykańskiej kaplicy JP II, oraz pomnik Karola. Mistrz z Nazaretu spadłby z osiołka, i zzieleniał z zazdrości! Jak podkreśla toruński biznesmen, pielgrzymi będą mogli przywitać się z papieżem. Komiczny będzie to widok: babcie całujące pomnik... Nie jestem ciekawy, czy obok pomnika znajdzie się miejsce na włosy, paznokcie, czy też butelkę krwi papieskiej, kicz pozostanie kiczem. Nie chodzi tu jednak o wartości artystyczne, lecz ekonomiczne, a to duża różnica. Rydzyk apeluje ciągle o datki od wiernych, a ci, wbrew pozorom, tacy hojni nie są. Biedne, robiące bokami samorządy nie są w stanie bez końca finansować kościelne fanaberii, z pustego to i Salomon nie naleje. Nie zabraknie płaskorzeźby przedstawiającej katastrofę smoleńską, podobno trwają próby z emisją sztucznej mgły i helu, ale może to tylko plotki? W każdym razie powstaje świątynia, która będzie obiektem sakralnym religii smoleńskiej, która ma już swego papieża (Kaczyński), prymasa (Rydzyk), biskupów (posłowie PiS), męczenników (prezydencka para, która zginęła w katastrofie smoleńskiej), oraz wyznawców (wyborcy PiS).

Rydzyk obiecuje wiernym zbawienie, jeśli sypną groszem na jego moloch. Wrogom, urojonym i prawdziwym, grozi, by nie rozsiewali kłamstw o nim i Lux Veritatis, bo jak spojrzą w oczy Stwórcy, gdy przed Nim staną? O siebie Tadeusz się nie martwi, nie tylko z tego powodu, że on w Boga nie wierzy. Mu Kościół jest potrzebny do prowadzenia biznesów i polityki, religia to parawan, za którym może się schronić i krzyczeć, że krytykując jego, skromnego zakonnika, krytycy atakują Kościół katolicki. Dociekliwi już oberwali po uszach, kiedy ujawnili, że budowany przez Rydzyka kościół to przykrywka: Rydzyk stawia też  hotel, spa, restaurację, basen i marinę. To też na cele „kultu religijnego”?

W sobotę, podczas przerwy obiadowej w pracy, wpadł mi w ucho monolog prowadzony przez jakąś postać na szklanym ekranie. Kabareciarz jakiś? Nie! To Jarosław Kaczyński bredził o zniewolonej Polsce, w której na margines są spychani katolicy, biskupi i katonarodowi politycy. Kaczyńskiemu, podobnie jak Rydzykowi, Kościół i religia są zasłoną do prowadzenia polityki i interesów. Rydzyk chciałby być politykiem, a Kaczyński co najmniej biskupem, niewiele się ci panowie od siebie różnią. Kaczorowi marzy się powrót do władzy, Rydzykowi również. Kaczyński głosi na prawo i lewo, że lubi dawać. Ot, taki z niego św. Franciszek z Asyżu, rozdający ludziom dobra. Nie swoje, oczywiście. Ciekawi mnie, ile obiecał Rydzykowi z budżetu państwa szef PiS na utrzymanie toruńskiego molocha, bo że wykupił już sobie miejsce na tablicy z nazwiskami darczyńców, nie wątpię. A propos: może antyklerykalni posłowie z  Ruchu Palikota- zrzucą się po tysiaku? Ależ by to wyglądało, nazwiska Palikotów w świątyni Rydzyka!

Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)