Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Tusk. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Tusk. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 17 lutego 2014

Trwam, karykatura telewizji

Toruński biznesmen Tadeusz Rydzyk doczekał się wielkiej(?) chwili: o północy z piątku na sobotę jego telewizja, już na multipleksie,  relacjonowała mszę z klasztoru rydzykowych kumpli na Jasnej Górze (remontowanych z publicznej kasy), którą odprawiono w intencji Trwam. Ten typ tak ma: transmituje msze w intencji swoich mediów, jeśli udziela wywiadów to tylko swojemu dziennikowi i swej telewizji. Warto rozmawiać, z samym sobą... Wzięty na spytki przez rozsądnych, kumatych i nie zaczadzonych kadzidłem dziennikarzy Rydzyk pogubiłby się, niczym noworodek na porodówce, dlatego też, niczym Jarosław Kaczyński, spotyka się ze starannie wyselekcjonowaną grupą PiSmaków.

Biznesmen Rydzyk do dziś pieje z zachwytu, jaka to ogromna szansa dla katolickiej telewizji, jakie to zwycięstwo, odzyskanie wolności nawet! Wybacz, Tadziu, ale byłbym szczerze zdziwiony, gdyby ci nie udzielono koncesji na multipleks za kadencji tego rządu. Spolegliwego, chodzącego na pasku biskupów, pędzących na narady kardynała na byle jego skinienie, konsultujących projekty ustaw z Opus Dei. Jakie zwycięstwo, jaki heroizm, jaka wdzięczność tym garstkom radiomaryjnym łapserdaków, którzy rzekomo wywalczyli miejsce dla Trwam na multipleksie? Nikt tego miejsca nie blokował. Ośmieliłby się! Donald Tusk doskonale zdaje sobie sprawę, że brak PiS i Kaczyńskiego oznaczałby koniec PO, zatem trzeba straszyć Polaków Kaczyńskim, jego partią i jego pomysłami. A gdzie są one głównie lansowane, w jakich mediach występują jego posłowie, w których plotą bzdury poprzeplatane tu i ówdzie idiotyzmami? W Trwam oczywiście! Do soboty dostęp do telewizji mieli nieliczni, dziś może każdy włączyć odbiornik na rydzykową telewizję, jeśli będzie miał ochotę. Ale coś za coś! Rydzyk już apeluje do owieczek, czy raczej baranów, by nie zaprzepaścili ogromnej szansy i zdobyli się na wspólny wysiłek. Mówiąc wprost: weźmiemy się i zrobicie, robimy zrzutkę a wy płacicie. Rydzu potrzebuje miesięcznie 2,5 mln złotych na karykaturę telewizji. Mowy nie ma nawet, by zachwyceni Trwam biskupi sprzedali po 2-3 nieruchomości z majątków zarządzanych przez nich archidiecezji, a uzyskane w ten sposób pieniądze przekazali Rydzykowi. Dziwne, że takiego pomysłu nikt biskupom jeszcze nie podrzucił? Posłowie katoprawicy również nie pozbędą się majątku, nie przeznaczą swoich uposażeń na rydzykową telewizję. Ma płacić głupi i ciemny naród. Jaki naród, taka i telewizja!

Przy okazji koncesji dla Rydzyka wyszło na jaw, że biskupi należący do tzw. Rady Episkopatu ds. Środków Społecznego Przekazu, po prostu cenzorzy w sutannach na wzór dawnego gremium z Mysiej, nie mają nawet zielonego pojęcia nie tylko o mediach, ale i przepisach, na podstawie których one funkcjonują! Panowie w biretach kolejny raz bredzili o potrzebie zaprowadzenia równowagi w polskich mediach, bo tylko jedna, jedyna Trwam jest telewizją prawdziwie katolicką. Nieukom w sukienkach proponuję zajrzeć przede wszystkim do ustawy o Radiofonii i Telewizji, w której jest napisane, że programy i inne usługi publicznej radiofonii i telewizji powinny respektować chrześcijański (de facto katolicki) system wartości. Właśnie tym zapisem posiłkowali się w 2011 roku radiomaryjni oszołomi skarżąc się na Nergala brylującego w „Voice of Poland” w TVP. Niech więc nie kłamie Rydzyk, Depo, Kaczyński i inni, że jedynie Trwam jest katolicką telewizją. Posłowie prawicy dopilnowali w 1992 roku, by każda telewizja, nawet tworzona przez ateistę czy antyklerykała zmuszona była emitować programy pod katolicką publiczność. To jednak za mało dla klechów, ich marzeniem jest, by to Trwam byłą telewizją publiczną.

Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:) 

 
 

piątek, 14 grudnia 2012

Styropianowa Polska


Jarosław Polski nie zbawił, nie odzyskał, zniewolonym, uciśnionym przez reżim Tuska moherom, wspieranym przez okrągłostołowy spisek, wolnej od swoich wrogów Polski, nie dał. Zresztą, co może mały, ziejący nienawiścią kurdupel, który nie potrafi zrobić samodzielnie zakupów, umówić się na randkę z kobietą, czy zamieszkać samodzielnie? Popatrzyli, powąchali, pokrzyczeli, nawygrażali „komunistom” i rozeszli się do domów. Dziś żoliborski baron oznajmił urbi et orbi, że na początku roku PiS dążył będzie do powołania nowego rządu. Sięgam po gazetę, ale nie znajduję nawet szczątkowej informacji o tym, że premier podał się do dymisji. Ma się dobrze, rząd również. Co chce powoływać Kaczyński, poza marionetkami jedzącymi mu i klechom z ręki? Latający Cyrk Monty Kaczyńskiego? Kogo zastępować, Kononowicza? Kaczyński, żoliborski kurdupel, który okazał się tak marginalnym, całkowicie nieistotnym pionkiem na skraju szachownicy, że nie zainteresowali się nim podczas Stanu Wojennego ludzie z potężnej Służby Bezpieczeństwa, a którą Kaczor wespół z Mariuszem Kamińskim nieudolnie próbowali skopiować, a jedyne, czego dokonali, okazało się potworkiem CBA.

Przyznam, że mało mnie obchodzi, co robił Kaczyński podczas Stanu Wojennego. Czy podpisał lojalkę, jak sugeruje Władysław Frasyniuk, czy też nie. Czy szukał kontaktu z b. opozycjonistą, Piotrem Piętakiem, czy nawet nie kiwnął palcem, jak twierdzi sam Piętak, były podsekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji w latach 2006-2007, gdy ministrem był Ludwik Dorn, a premierami najpierw Kazimierz Marcinkiewicz, a później Jarosław Kaczyński. Otóż Kaczyński nikogo nie szukał, z nikim nie działał, nie współpracował, nie konspirował. Nie ośmieszył się też, jak inny pionek, którego komunistyczny rzecznik rządu, Jerzy Urban, wyczytał na którejś ze swoich konferencji, wymieniając nazwisko „działacza” opozycji i jego adres pobytu. Bo pan pionek, nie niepokojony przez SB, jak Kaczyński, umykał przed „prześladowcami”, których nie interesował. Nie ma racji Frasyniuk twierdzący, że Kaczyński podpisał lojalkę. Nic bardziej mylnego! Tata Rajmund, chołubiony przez komunistyczne władze, wiodący wygodne życie za PRL w luksusowej willi, podarowanej przez wredną komunę, zadzwonił do kolegów z wyjaśnieniami, że jego synuś nie jest groźny. Ten sam Rajmund, którego istnienia Jarosław się wstydzi. 13 grudnia Jarosław, idąc dla zmylenia wroga, bocznymi uliczkami do kościoła, spotkał w nim mamę. W kościele dowiedział się o Stanie Wojennym. A gdzie podział się tata Rajmund?! Biesiadował u gen. Jaruzelskiego, Kiszczaka, czy może błagał u Breżniewa, by ten nie interweniował w Polsce? Bo wątpię, że Rajmund przyjmował wtedy Kuklińskiego.

Kaczyński nie miał żadnej wiedzy, której chęć pozyskania wyrażałaby SB. Bo co on mógł im ujawnić, skróty z Żoliborza do kościoła Stanisława Kostki, rozmiar bielizny mamy, imię dziewczyny brata, czy rozmiar swego buta i...  I taki żałosny kurdupel, z rodzicami oddanymi komunie łże dziś bezczelnie, zasmarkany Polak- katolik radiomaryjny, że poczuł się tak, jakby otrzymał cios w policzek, bo go wredne komuchy nie internowały? I on śmie twierdzić, że miał gorzej? Co ma powiedzieć prezydent Lech Wałęsa, którego wtedy internowano, którego żonie zostawiono na karku gromadkę małych dzieci? Tyle że Wałęsa ma honor, który pozwala mu, prostemu robotnikowi z Gdańska, ważyć słowa. Elektryk wyzbył się chełpliwości, która przy bezczelnych łgarstwach Kaczyńskiego okazuje się po latach przejawem znikomego samochwalstwa. Słusznie prawi dziś Wałęsa, że wtedy, w 1981 roku, władza chciała Polaków podzielić, skłócić i stłamsić, zabić zapał, zniechęcić i wpędzić w marazm. Gdyby SB miało do dyspozycji takiego Kaczyńskiego, jakiego dziś mamy, to ho ho! Nadal trwalibyśmy w komunizmie!

Częściowo tylko podzielam opinię Janusza Palikota, który oznajmił, że SB uznała, że Kaczyński będzie groźniejszy dla opozycji na wolności, niż internowany, bądź w więzieniu. Okazał się zupełnie nieszkodliwy, ale co on mógł zrobić, siedząc pod pierzynką u mamusi? Inny tuz radiomaryjnego oszołomstwa, Jan Pietrzak, ucharakteryzowany na cinkciarza i tajniaka, gromi „zdrajców”, których należy rozliczyć i ukarać. Ufam, że nazywany w pewnych kręgach „głupim Jasiem” Pietrzak wpłaci na wskazane konto okrągłą sumkę, którą zarobił za czasów nieboszczki komuny, która tak go prześladowała, że bez przeszkód mógł wyjeżdżać do wskazanego przez siebie kraju, by występować w nim za grubą walutę. Spodziewam się, że za jego przykładem pójdą wszyscy ci, którzy dziś stroją się w piórka ofiar minionego systemu, a którym żyło się wtedy jak w raju! Oraz ci wszyscy, który krzyczą o zniewolonej Polsce, obozie koncentracyjnym Europy, zabijaniem mediów i wolności słowa, co nie przeszkadza im jednocześnie inkasować z budżetu tej "zniewolonej" Polski dużych pieniędzy, zajmować stanowiska w "obozie koncentracyjnym", suto wynagradzane, zakładać co i rusz katoprawicowe pisma i portale internetowe, oraz pleść bzdury i kłamstwa pod adresem wszystkich, którzy nie są z nimi.

Wczoraj, jak co roku, politycy licytowali się, kto ile siedział, kto był pobity, a kogo SB pominęła, bądź nie potrafiła schwytać. Mam już dosyć tych przechwałek, rok w rok coraz bardziej ubarwianych przez opowiadających te historie, które istnieją jedynie w głowach tych ludzi, lub kłamiących jak Kaczyński. Dożyję czasów, w których rządzić będą Polską politycy, którzy nie będą mieli nic wspólnego ze styropianową przeszłością, bądź w życiorysie choćby epizodów w PZPR i jej przybudówkach. Bo to oni są przyszłością tego kraju, pora odciąć pępowinę łącząca Polskę ze Stanem Wojennym. Ośmielam się być umiarkowanym optymistą, że dopiero wtedy jest szansa na osiągnięcie w Polsce spokoju i porozumienia, co pozwoli wziąć się do solidnej roboty, by wyprowadzić kraj na prostą. Przez 23 lata nie dokonali tego ani solidaruchy, ani postsolidaruchy, ani czerwoni, ani różowi, ani tym bardziej czarni. Doczekam czasów, w których politycy rządzący krajem, zasiadający w Sejmie, będą mogli pochwalić się swoim dorobkiem innym, niż styropian, winy umyślne, czyny zmyślone czy zakłamane. Którzy będą zmuszani przez wyborców do pracy na rzecz kraju i jego mieszkańców, a nie na rzecz swoich partii i republiki kolesiów, w której kampanią wyborczą nie będą zarzuty spowodowania „zamachu” smoleńskiego. Nie stać nas na kraj, w którym rządzi sprawny, skuteczny i silny rząd, któremu nie podskoczy nie tylko Kaczyński i miotający kłamstwa jego ludzie i zwolennicy, ale również panoszący się uprawiający antypolską politykę biskupi? Stać, ale nie z tymi politykami, którymi karmią Polaków media. Z politykami, którzy za swój podobno bezinteresowny "patriotyzm" za komuny nie wahali się w demokratycznej Polsce wyciągać ręce po odszkodowania za "prześladowania", będące rekompensatą za zły los, jakiego doświadczyli. To postawa godna najemników, nie patriotów!

Jeśli masz ochotę i czas, kliknij i wypromuj. Dzięki!

 

środa, 12 grudnia 2012

Nie chcą iść i płodzić!

Za pasem rocznica wprowadzenia Stanu Wojennego. Młodsi Polacy, podatni na manipulacje publicystów i polityków, m.in. Jarosława Kaczyńskiego, nie do końca wiedzą, jak to było z reżimem Jaruzelskiego, którym po dziś dzień nas się straszy. Ci wszyscy, którzy w jutrzejszą noc będą darli katoprawiowe mordy na ul. Ikara na warszawskim Mokotowie zapomnieli, że "dyktator”, gen. Wojciech Jaruzelski był tak łebskim facetem, że do utrzymania porządku wystarczyło mu pięciokrotnie mniej urzędasów, niż posiada obecna Tuskowa, lub poprzednia, Kaczyńska, Polska.  Gen. Jaruzelski nie zasłużył na ryngraf z matką boską, za mało było ofiar wśród Polaków za jego rządów. Gdzież Jaruzelskiemu do Pinocheta!

Piąty stopień zasilania. Kto nie wie, co to było? Im bliżej rocznicy 13 grudnia, tym większe bzdury wymyślają panowie w sukienkach, zwanymi księżmi. Coś mi się wydaje, że szperają w pamięci, przekopując wspomnienia, analizując minione czasy. Czasy boomu demograficznego. „Ludzie pieprzą się na potęgę i rodzą się na potęgę”, jak żalił się jeden z bohaterów „Wielkiej wsypy”. Pomagał im w tym piąty stopień zasilania. Brak prądu podczas długich, zimowych wieczorów; nie ma telewizji, nie ma radia, ciemno, głucho… Zatem co robi para Polaków, on i ona? Niekoniecznie w łóżku! Na stole, w wannie, w fotelu, pod prysznicem czy na podłodze też można!

Kilka dni temu odbyła się w Senacie konferencja, „Bariery ograniczające dzietność w Polsce”, współorganizowana przez Związek Dużych Rodzin „Trzy Plus”. Wśród uczestników konferencji nie zabrakło oczywiście przedstawiciela kleru katolickiego, Jego Eminencji ks. kardynała Nycza, jak można wyczytać na stronie internetowej „Trzy Plus”. Właściwa osoba na właściwym miejscu, w końcu kto, jak bezdzietny ksiądz, zna się na kwestiach bezdzietności? Nycz oznajmił zgromadzonym, że podstawową barierą ograniczającą posiadanie dzieci są bariery mentalne. Charakteryzujące Polaków i Europejczyków. Ksiądz katolicki ubolewa, że Europejczycy stanowią jedynie 7% ludzkości świata. I to jest problem Europy i Polaków. Nycz pouczył zgromadzonych, by pracowali nad zmianą mentalności Polaków, oraz nad polityką prorodzinną. Bo nie może być tak, że Polacy decydują się na potomstwo, model rodziny 2+1, dopiero kiedy osiągną pewien status materialny. Może być inaczej, z pasją prawił sutannowy, na dowód podając polskie wspólnoty neokatechumentalne, gdzie każda rodzina ma czwórkę bądź piątkę dzieci, co w tym środowisku traktowane jest jako rzecz najzupełniej normalna. Pouczył Nycz zebranych, przypominając słowa ich ukochanego papieża JP2, by w miarę wzrostu dobrobytu dziecko nie stało się zbędnym i kosztownym dodatkiem do życia rodzinnego.

Tak się dziwnie składa, że najwięcej do powiedzenia w kwestii dzietności w Polsce mają do powiedzenia katoliccy księża. Żyjący w celibacie ( he he he…), bezdzietni (powiedzmy…), nie czujący bliskości kobiety (wielu księży woli towarzystwo mężczyzn lub dzieci…), nie mający bladego pojęcia, czym jest rodzina, ognisko domowe i chęć posiadania potomstwa. Bo potomstwo ma się nie, ot tak, na życzenie klechy, rodziny czy sąsiadów. Do tego trzeba dorosnąć,tego trzeba chcieć, nie można niczego nakazywać! Tymczasem kler wtrąca się i w tę kwestię. A to jakim prawem, skoro krzyczy, kiedy świeccy zaczynają przyglądać się sprawkom ludzi Kościoła? Kościół jest autonomiczny, plotą bzdury księża zapominając o autonomii państwa polskiego, autonomii i niezależności Polaków. Proszę bardzo, zmuszajcie katolików, radiomaryjnych, wyborców Kaczyńskiego, konserwatystów sympatyzujących z PO, środowiska okołokościelne by płodzili oni i się rozmnażali. W tym roku premier Tusk zaskoczył wszystkich, dzieląc się uwagą, że najtańsze dla państwa są rodziny bezdzietne, czym zamknął usta wielu zwolennikom dziecioróbstwa. To zmiana, bo w 2010 roku koalicja PO-PSL proponowała wprowadzenie podatku dla bezdzietnych, którzy skończyli 40 lat, uzasadniając swój bzdurny pomysł, że w społeczeństwie nagradza się (?) myślących tylko o swojej własnej wygodzie. W marcu tego roku Jarosław Kaczyński rozbawił rodziców pociech do śmiechu, kiedy przed warszawskim placem zabaw oznajmił: ”Zasada, którą głosił premier Tusk, że najtańsza - i w związku z tym najlepsza, jak można sądzić - jest rodzina bezdzietna, to jest zasada, którą można ocenić jako likwidacyjną. To jest zasada likwidowania narodu polskiego. My tę zasadę zdecydowanie odrzucamy” . Bezdzietny, podstarzały facet, nie posiadający nie tylko konta bankowego, ale i żony, partnerki i potomstwa sam likwiduje naród polski, jeśli oczywiście sam wierzy w głoszone przez siebie bzdury!

Kilka lat temu pewien poseł PiS oznajmił, że on i partia zrobią wszystko, by Polaków było 40 milionów. Inny poseł, jak mi donoszą, prawił podobno, że nieposiadanie potomstwa jest wbrew Konstytucji, ale przede wszystkim… przeciwko prawom bożym! Mam radę dla tych panów: idźcie, rozmnażajcie się, namawiajcie do tego swoich kolegów, matki, żony, siostry i kochanki. Namawiajcie do tego swoich wyborców, kler katolicki, by nie kryli swych kochanek i potomstwa przed światem, namawiajcie do płodzenia zwalnianych pracowników Fiat Auto Poland, stojących pod pośredniakami, głoście swoje słowa pośród bezrobotnych, bezdomnych. Nie rozumiem, dlaczego posłowie prawicy, klęczący przed klerem, nie posiadają minimum piątki potomstwa? Hierarchowie kościelni również nie powinni milczeć: a zagrozić ekskomuniką wszystkim bezdzietnym i wszystkim, którzy nie mają co najmniej trójki dzieci! Co oferuje państwo, kler, politycy wielodzietnym? Co proponują żyjącym dziś, tu i teraz, młodym, którzy w przyszłym roku wkroczą na rynek pracy?

 Jeśli masz ochotę i czas, kliknij i wypromuj. Dzięki!

 

piątek, 9 listopada 2012

Sondaże sondażami, a wyborca i tak nie wie nic

 
Sondaż TNS OBOP kilka dni temu krzyczał, że oto ma wyniki, jakich już dawno świat nie widział! PO zostało doścignięte przez PiS, obie prawicowe partie cieszyły się poparciem 34 proc. ankietowanych. Ba, kilka dni wcześniej PiS jakoby wyprzedzał PO o kilka punktów. "Niezależny" kandydat na premiera z ramienia PiS, Gliński, czy jak mu tam, zacierał ręce, bo już witał się z gąską. Jak tak dalej pójdzie, przywita się z Hofmanem, w Koninie...Według sondażu TNS OBOP trzecie miejsce zajął SLD z 12-procentowym poparciem (1 punkt w górę w porównaniu z poprzednim sondażem). Spadły notowania Ruchu Palikota (9 proc.) i PSL (5 proc.). Do parlamentu nie weszłyby Solidarna Polska Zbigniewa Ziobry (3 proc.), Polska Jest Najważniejsza (1 proc.) i Nowa Prawica (1 proc.).

Wirtualna Polska również pochwaliła się sondażem. I co z niego wynika? Gdyby wybory parlamentarne odbywały się na początku listopada, na Platformę Obywatelską zagłosowałoby 31 proc. Polaków. Prawo i Sprawiedliwość wybrałoby 30 proc. z nas. Tak wynika z sondażu, zrealizowanego przez Homo Homini dla WP. Poparcie zarówno dla PO, jak i PiS zmalało. Platforma w ciągu dwóch tygodni straciła 2 punkty proc. poparcia, PiS - 1 punkt proc. Trzecie miejsce w rankingu zajmuje Sojusz Lewicy Demokratycznej, na który chce głosować 11 proc. Polaków. Poparcie dla SLD zmniejszyło się o 1 punkt proc. od ostatniego badania. Na czwartej pozycji uplasował się Ruch Palikota z 7-procentowym wynikiem (wzrost o 1 punkt proc.). Na PSL chce głosować 6 procent ankietowanych (wzrost o 1 punkt proc.). Z 5-procentowym wynikiem wynikiem do parlamentu dostałaby się również Solidarna Polska (bez zmian).

Sondaż POLITYKA24.INFO informuje, że partie polityczne mogą liczyć na poparcie: PiS-29,8% PO-25,3& SLD-14,6% RP-10,8% SP-6,3% Poza Sejmem znalazłyby się PSL i PJN. Ale! SMG/KRC ogłasza, jak to jest z ich wynikami: PO-33% PiS-29% SLD-10% RP-6% Poza Sejmem i u nich znalazłyby się PSL i PJN.

Przed radiomaryjnym, warszawskim spędem, rzecznik PiS, o twarzy grymaśnego, zadufanego w sobie dziecka, piał z zachwytu, że Michnikowa "Wyborcza" opublikuje za dzień- dwa wynik sondażu OBOP, na czele którego będzie partia Jarosława Kaczyńskiego. Jeden z dziennikarzy z Czerskiej potwierdził: tak, wyniki będą super dla PiS: 90%, 8% ziobryści, 2% Prawica RP. Sondaż przeprowadzono na reprezentatywnej probie uczestników marszu, nie bez złośliwości oznajmił dziennikarz.

Liderzy partii politycznych niby nie przywiązują wielkiej wagi do słupków poparcia partii, którym przewodzą, ale nie sądzą, by je lekceważyli. Donald Tusk, po długich miesiącach liderowania, kiedy  PO zostało prześcignięte przez PiS, nie zareagował histerycznie, daleki był od paniki. Stwierdził, że nie jest pesymistą, w końcu PO oddała pole, ale nie znaczy to, że zniknęła z politycznej sceny i złożyła broń. Premier podkreślił, że zmiana warty jest tymczasowa. Jak się okazało, miał rację.

Jarosław Kaczyński, pytany o sondaże, stwierdził, że one go nie interesują, że robi swoje. Sondaże raz są dobre, raz złe. Przyznał jednak, że polityków z jego partii zastanawiają tak duże często różnice w badaniach ośrodków. "Niezależni" dziennikarze, sprzyjający PiS, na serio dowodzą, że liberalna i lewicowa prasa celowo opóźnia, lub nie zamieszcza na swoich łamach, korzystnych dla Kaczyńskiego sondaży. Komentarz zbędny.

Janusz Palikot gromi CBOS. Szef RP twierdzi, że ośrodek ten rozmija się bez przerwy z faktami. Z dużą dozą humoru twierdzi pan Janusz, że szefowa CBOS jest członkiem Rady chrześcijańskiego think tanku: "Laboratorium Więzi", nieprzychylnie nastawiona do antyklerykalnej partii. No i miała rzec niewiasta, że Ruch Palikota będzie warcholił w Sejmie. Zatem stronniczość, prywatne sympatie i antypatie...

Leszek Miller przed wyborami parlamentarnymi głosił, że sondaże wyborcze, wskazujące na niespodziewanie wysokie poparcie Ruchu Palikota, są wielką manipulacją i ściemą. Z drugiej strony, tak krytyczny wobec sondaży Miller nie posiada się ze szczęścia, kiedy widzi swój SLD na trzecim miejscu, za PO i PiS. Mało tego, zapowiada dalszy marsz w górę!

Waldemar Pawlak, najlepszy mim wśród polityków, ma swoje, zaskakujące zdanie: nie publikować sondaży! Szef PSL uważa, że takie badania opinii publicznej są mieszaniem w głowach wyborców, są stronnicze i nic nie dają. No cóż, przykro Pawlakowi, kiedy spogląda na słupki poparcia swej partii, która, choć współtworzy rząd, balansuje na granicy błędu wyborczego. Jakby to na niej, a nie na PO, zawiedzeni rządem wyborcy wyładowywali swoją złość.

 Zbigniew Ziobro kurczowo trzyma się korzystnego dla SP wyniku, który widzi ziobrystów w Sejmie. Ba, marzy mu się 10%, choć, jak łka bezradnie, nie ma wielkich pieniędzy, nie ma mediów, ale ma zapał i robi ciężką pracę. Cóż, jeśli ta pracą miało być objeżdżanie probostw i obietnice zaostrzenia prawa, zakazania aborcji, to nic z tego nie będzie. Mniejszy klon IV RP, to się chyba marzy dla Zbigniewa Ziobry.

Paweł Kowal, szef PJN, do dziś uważa, że jego partię rozłożyły przedwyborcze sondaże. Europoseł twierdzi, że ośrodki badania opinii publicznej wmawiały Polakom, by nie głosować na PJN, bo będzie to głos stracony. Kowal, podobnie jak Pawlak, jest przeciwny publikowaniu sondaży z poparciem dla partii politycznych. Gdyby jego PJN przewodził stawce, śpiewałby pan poseł zgoła inaczej...


PO, PiS, RP, SLD, może PSL. Ktoś jeszcze znajdzie się w Sejmie za 3 lata? Czy znajdzie się partia, która będzie czarnym koniem wyborów, która powtórzy wyczyn Ruchu Palikota? Wątpliwe. Nie widać na horyzoncie charyzmatycznego polityka, zdolnego stworzyć coś z niczego. Wszystkie te miernoty, postaci jak Galiński, Cymański i inni kandydaci na kandydatów, są marionetkami w rękach szefów partii. Aleksander Kwaśniewski? Jeden tenor, ale... gdyby tak związał coś z Marcinkiewiczem i Olechowskim na przykład, to kto wie... Przyznam, że spodziewam się kolejnego zwycięstwa PO w wyborach parlamentarnych. Przed nimi są jeszcze wybory samorządowe, w których PO również wypada dobrze. Dla ugrupowań sprawdzianem będą wybory w stolicy. Partia, która w nich zwycięży, może być pewna zwycięstwa wyborach do parlamentu. Donald Tusk zrobi wszystko, by kolejny raz pokonać Jarosława Kaczyńskiego, a to nie będzie wcale takie trudne. Kaczyński coraz bardziej zamyka się w gronie bajkopisarzy, nadskakują mu dziennikarze, którzy nie mają zdolności do publikowania nawet na potrzeby gablot dworcowych. Im się albo wydaje, albo mają świetnych informatorów, których nikt nigdy nie widział, a którzy coś tam słyszeli. Jak nie wybuchy, to naradę Palikota i Tuska, kiedy zakładali RP, czy rozmowę Tuska i Komorowskiego, kiedy ci rzekomo opijali katastrofę smoleńską. Kaczyński musi mieć wroga, jeśli nie rzeczywistego, to wydumanego. Paradoks polega na tym, że jego ewentualne zwycięstwo będzie jego klęską. Będąc u władzy, pozbawiony wroga, którego ma w postaci szefa rządu, skończyłby się jeszcze szybciej, jak po dwóch latach. Na obecną chwilę nie ma nikogo, kto byłby w stanie poważnie zagrozić Tuskowi i Platformie. Brednie Kaczyńskiego, wiara w zamachy, marsze poparcia dla wolności słowa itp.są zajmujące jedynie na chwilę. Spacery po ulicach ładnie wyglądają w TV, ale co zostaje po nich, prócz sporów, czy było 10, czy też 100 tys. manifestantów? W ten sposób Kaczyński władzy nie zdobędzie.

Janusz Palikot wprowadza dużo zamieszania jak nie w Sejmie, to poza nim. Antyklerykalne postulaty nie były pustosłowiem, czego obawiali się sympatycy RP. Akcja partii, dotycząca ujawnienia pełnych kosztów nauczania religii w szkołach, wprowadziła histerię w klerykalne, samorządowe szeregi. To Palikot stawił czoła fundamentalistom Ziobry, którym marzy się całkowity zakaz aborcji. Dziwnym trafem media przemilczały program RP dla małych i średnich przedsiębiorców, wspierany m.in. przez Andrzeja Olechowskiego. Po co plebs ma wiedzieć, że prócz antyklerykalnych pomysłów, były polityk PO ma i inne, nie tylko dla swoich wyborców... Sprawdzianem dla partii będą wybory samorządowe, ciekaw jestem, jak pomarańczowi wypadną w Warszawie. Prócz Kaczyńskiego i jego nawiedzonej świty, nie ma już chyba takich, którzy wierzyliby, że RP jest wydmuszką PO. Palikot obrał dość ostry kurs na premiera i jego partię, złośliwość i uszczypliwość bierze jednak górę nad konstruktywną krytyką. Dołożyć Tuskowi, ale nie tak, jak PiS. Palikot nie doczekał się koalicji z PO, nie ma więc nic do stracenia, nie musi udawać dyplomaty.

Leszek Miller traci czas na udowadnianie, że to SLD jest partią lewicową, a nie Ruch Palikota. Różne są interpretacje lewicowości, ta millerowska jest fałszywa, udawana. Lewica jedynie z nazwy, bo czyny... Millera zadowala miejsce na wyborczym pudle, najprawdopodobniej liczy, ze po następnych wyborach to on i SLD współtworzyć będzie rząd. Oczywiście z Platformą Obywatelską. Trochę szkoda, że Miller i Palikot nie zawiązali współpracy, lecz wymieniali kuksańce między sobą, podbierali sobie działaczy. Sugerowano, że roli mediatora między panami mógłby się podjąć Sławomir Sierakowski, szef "Krytyki Politycznej". Hmm... Dinozaur Miller i młody Sierakowski? Szef SLD woli spotykać się z biskupami katolickimi.

Waldemar Pawlak w słabym wyniku PSL w ub. roku widzi same pozytywy. Wg niego to wynik na miarę dwudziestolecia. Upojony szczęściem i ciągłością władzy ma prawo spocząć na laurach. W polityce osiągnął w sumie wszystko. Prezydentura Polski nie dla niego, ale premierem już był, kilka razy, ministrem również, w rządach lewicowym i prawicowym. Partia niby balansuje na granicy progu wyborczego, ale ciągle wchodzi do Sejmu, w terenie zaś okopała się bardzo mocno. Kto jednak pociągnie PSL w górę? Henryk Smolarz, rocznik 1969? To najmłodszy poseł ludowców. 43 lata! Na dzień dzisiejszy Pawlak może spać spokojnie, choć poleciała głowa ministra Sawickiego: właśnie taki koalicjant, jak PSL, jest potrzebny donaldowi Tuskowi: słaby, cichy i pokorny.

Zbigniew Ziobro skończy tak, jak prawdziwy mężczyzna Paweł Poncyliusz, na marginesie polityki. Ziobro ma bliżej do Korwina, niż do Kaczyńskiego. Adam Hofman, rzecznik PiS, wczoraj wypalił, że szef SP jest przystawką obecnego rządu. Czy tam w PiS nie potrafią wydumać czegoś nowego, wszyscy, którzy nie pod ich dyktando, są przystawką Donalda Tuska ! Czy to wnioski wnikliwej działalności Antoniego Macierewicza? Ziobro poza klękaniem przed biskupami i ściganiem się z PiS o łaski Tadeusza Rydzyka nie ma pomysłu na istnienie. Zakaz aborcji? Co za chwilę, zakaz antykoncepcji? Terlikowski wiceprezesem partii? Marek Jurek kandydatem na prezydenta? Śmiechu warte! Ziobro zawierzył sondażom, dał sobie wmówić, że aborcyjny zakaz wywinduje go na piedestał władzy.

Wszystko byłoby dobrze, tylko te cholerne sondaże! I tak najważniejsze będzie, kogo zareklamuje proboszcz z ambony w dniu wyborów.

 

piątek, 19 października 2012

W polityce po staremu, pierdolnik made in Poland

Od kilkunastu godzin trwa histeria w katoprawicowych mediach, nie widać końca tych lamentów, jakby koniec świata się zbliżał. Co też takiego się stało, co tak ubodło radiomaryjne towarzystwo, czyżby wdzięki swe na rozkładówce „Playboya” zaprezentowała miss Sejmu, Anna Sobecka? Jarosław K. zaprezentował swego życiowego partnera? A może… Juliusz Paetz związał się z Paris Hilton? Nic takiego, oburzenie klerykałów spowodowały zdjęcia, opublikowane w sieci www przez rosyjskiego blogera, na których można zobaczyć m.in. zabłocone, zmasakrowane ciała ofiar katastrofy smoleńskiej, ciało prezydenta Lecha Kaczyńskiego podczas sekcji oraz już w trumnie i inne, które do przyjemnych nie należą. Śledzę komentarze braci blogerskiej, znajomych na portalach społecznościowych i dziennikarzy i jestem zniesmaczony: fotki można było znaleźć w necie już we wrześniu, a może nawet i wcześniej, dociekliwi znajdą wszystko. Od wczoraj trwa nachalna kampania reklamowa, istny głuchy telefon, czy też podaj dalej. Zajrzyj tu i tu i obejrzyj sobie. Nakarm duszę, syć oczy widokiem makabry! Gdzieście wszyscy byli, kiedy te zdjęcia zaczęły pojawiać się na obcojęzycznych portalach?

Zastanawiają mnie komentarze latającego cyrku Antoniego Macierewicza, jego „komisji”, nadzwyczajnych marionetek Jarosława Kaczyńskiego. Ich oburza jedno; że ujawniono zdjęcia zwłok Lecha Kaczyńskiego, wszystkie inne ich nie martwią. Oczywiście, winnego już znaleziono, to Donald Tusk do spółki z Jerzym Millerem. Zapewne po zamachu zorganizowanym z Tuskiem i Komorowskim panowie obfotografowali miejsce katastrofy, ciała i co tam jeszcze! To rzuca inne światło na głośną jeszcze nie tak dawno sprawę zwolnienia fotografa, zatrudnionego w kancelarii premiera. Za dużo wiedział (widział?), może to on pstrykał wszystkie te zdjęcia w Smoleńsku? Tym tropem winna podążać komisja Macierewicza! Mnie już nawet nie zastanawia, dlaczego Antoś tak szybko zwiewał 10 kwietnia 2010 ze Smoleńska. Mówi się dziś, że zdjęcia, odkryte w sieci dopiero we wrześniu, znane były Macierewiczowi nie tak od niedawna…

Przed laty, kiedy zginął Waldemar Milewicz, prasa, tzw. tabloidowa (czytaj: ogłupiacz plebsu), nie miała oporów, by zmieścić na pierwszej stronie zdjęcie zastrzelonego reportera. Panowie redaktorzy to swoiści cenzorzy, sami ustalają, co pokazać plebsowi, a co nie. Pielęgniarki fotografujące się z noworodkiem wsuwanym do kieszeni szpitalnego fartucha, zdjęcia aportowanych płodów, fotografie zwłok były i są w takiej prasie na porządku dziennym . Dziś krzyczą wszyscy oni nad zdjęciami zrobionymi w Smoleńsku. Jak to, zapomnieliście już co wołał wasz ojciec przewodni, spadkobierca spuścizny JP2, Tadeusz Rydzyk? Obudź się Polsko, dość zakłamania w mediach, żądamy wolnych mediów, bez cenzury! Zatem cenzurować jednak chcecie? Małgorzata Wassermann pokazała, jak wygląda ból po stracie ojca: pognała w te pędy przed komputer, by podziwiać smoleńskie fotki! Rozczarowana jednak, bo nie dostrzegła na nim taty! Mentalność osób, które zachwycone są obwożeniem po kraju „relikwii” świętych, które są niczym innym, jak rozkawałkowanymi częściami ciała zmarłych. Szkoda, że tego tematu nie poruszała Małgorzata Daniszewska w swoim, zamkniętym przed laty, miesięczniku „Zły”.

Na szczęście dożyję czasów, kiedy smoleński pierdolec made In PiS będzie pokazywany już tylko w kabaretach. Yaro, Antoś, Adam. A propos: rzecznik PiS nie powiedział słowa na temat opublikowanych zdjęć. Może zajęty szorowaniem gabinetu szefa na Nowogrodzkiej, warowaniem przed drzwiami willi na Żoliborzu, lub zamiataniem plebanii w Koninie? W sumie to i dobrze, że pucołowaty przydupas pana prezesa oszczędza Polakom swoich idiotycznych uwag, bredni i głupot wypowiadanym władczym tonem, choć piskliwym głosikiem. Będzie miał okazję wykazać się w niedzielę, u Moniki Olejnik. Jeśli prezes łaskawie pozwoli…

 

wtorek, 28 sierpnia 2012

Przecież nic się nie stało, Polacy!

Profesor Michał Kleiber szybko zareagował na pojawiające się w mediach pogłoski, jakoby miał stanąć na czele przyszłego rządu, tworzonego przez bezpartyjnych, apolitycznych fachowców. "W związku z pojawiającymi się w mediach informacjami o działaniach opozycji parlamentarnej, mających na celu próbę powołania tzw. rządu fachowców ze mną na stanowisku premiera, oświadczam dobitnie, że z nikim nie prowadziłem, nie prowadzę i nie zamierzam prowadzić żadnych rozmów na ten temat. Jakiekolwiek odmienne informacje bądź interpretacje przekazywane przez media są całkowicie bezzasadne i bezpodstawne". Słusznie. Po co profesorowi mieszanie się do układów, układzików, narażanie swego dobrego imienia na szwank? Profesor, z bogatym dorobkiem naukowym, z epizodem w Ruchu STU, od 2006 roku pełnił funkcję doradcy ś.p. Lecha Kaczyńskiego, po jego śmierci nie angażuje się politycznie. Osobę Kleibera zasugerował Janusz Palikot, wyskakując przed szereg, za co spotkała go fala krytyki. czy aby na pewno słusznej?

Rząd apolitycznych fachowców... czym miałby być, kto miałby go tworzyć? Nie po to Kowalski oddaje głos na Tuska z Platformy, by na czele rządu stanął bezpartyjny Kleiber! Apolityczni w tym kraju trafiają się, ale czynią to z prostego powodu: nie mają czasu na polityczne dywagacje i rozważania, martwiąc się, czy jutro- pojutrze będzie praca, czy też nie. A tu niepracująca żona, dzieciom trzeba zrobić wyprawkę, kredyt do spłacania przez najbliższe 30 lat. Tym żyje statystyczny szary Kowalski. Jednak polityka i Polska to nie tylko szare żuczki, lecz masa urzędasów, biznesmenów na miarę szefa Amber Gold i polityków, gotowych dla zachowania obecnego status quo oddać życie. Niekoniecznie swoje...

Przyznam, ze śmieszą mnie jałowe dyskusje nad przedterminowymi wyborami, rządem fachowców itp. Janusz Palikot, po szyderstwach Leszka Millera (wojujący ateiści mają pobożne życzenia) powinien przypomnieć zachowania szefa rządu, jak i samego SLD, kiedy rządziła klika z Rozbrat. Miller popełniłby te same błędy, co w przeszłości, gdyby ponownie otrzymał szansę na fotel premiera. Mnie bawi jedno: reakcja świętojebliwych, którzy rozszarpaliby wszystkich, którzy ośmielają się mówić źle o zmarłym Lechu Kaczyńskim, jak i ludziach z jego otoczenia. Janusz Palikot zaproponował prof. Kleibera, jako jednego z zaufanych zmarłego prezydenta i co się dzieje, skąd i po co te krzyki? Ilu miało parcie na szkło, na stanowiska, kiedy zabrakło ich ukochanego dobrodzieja? Ich natrętne postępowanie, jak Jacka Sasina, mało kogo raziło. Palikot może zaśmiać się w twarz tym, którzy krytykują jego pomysł z Kleiberem: nie podoba się wam kandydatura człowieka, który pracował dla waszego prezydenta?

Krzyczy Zbigniew Zero Ziobro, że państwo polskie skapitulowało. Wg niego Polskę zżera rak. Wtóruje mu Leszek Miller, że potrzebne są zmiany w prawie. Panowie ci, kiedy kurczowo trzymali się stołków, odpowiednio szefa sprawiedliwości i premiera, ani myśleli cokolwiek zmieniać, zaproponować zmiany, by nie dochodziło do oszustw. Sami zbudowali klerykalno- feudalny ustrój w tym kraju, a dziś stroją się w piórka obrońców oszukanych i najuboższych, sami żyjący w luksusach, na koszt podatnika! Mówiono o potrzebach zmian w prawie już po sprawach z FOZZ, ART-B, Komisji Majątkowej i co? Za rok- dwa na bank wybuchnie inna afera, z udziałem innego Marcina P.! Przy biernej postawie polityków, sądów, organów ścigania. Czy jednak tylko politycy są wszystkiemu winni? To byłoby za proste. Bo ktoś ich do cholery wybrał, ktoś oddał głos na tych 460 posłów i 100 senatorów! Tego nie zrobiła niewidzialna ręka rynku, lecz wyborcy! Czytam oto, że aż 53 proc. Polaków nie jest zadowolonych, że na czele rządu stoi premier Donald Tusk. Tak wynika z najnowszego sondażu CBOS. Przeciwnego zdania jest 34 proc. ankietowanych.Ale! Gdyby wybory parlamentarne miały miejsce teraz,  PO uzyskałaby 36 proc. poparcia, wygrywając wybory. Czy to nie jest sprzeczność, że niezadowoleni z Tuska głosowaliby na jego partię? Otóż nie proszę wycieczki! Te dwadzieścia parę lat, które politycy zagospodarowali dla siebie, skutecznie narzuciło postawy, jakie należy podziwiać, naśladować i nagradzać. Cwaniactwo, kanciarstwo, kombinatorstwo, poruszanie się na granicy prawa, do czego zachęcał prezydent Lech Wałęsa. Istnieje przyzwolenie na takie rzeczy. Dziś nazywa się to zaradność. Skarb Państwa łoży astronomiczne kwoty, oddaje cwaniaczkom mienie zamienne, zadośćuczynienie za nieruchomości "ukradzione" Kościołowi przez komunistów, czy też odszkodowania potomkom właścicieli lasów. Bo panowie politycy tak sobie wymyślili, ale słowa o tym, by takie odszkodowania zapłacić potomkom tych, którzy byli przez obszarników wykorzystywani, wyzyskiwani ponad siły. Kto uda się z takim pomysłem do premiera, Piotr Duda? Aferzystów w skarpetach obiecał puszczać wspomniany Lech Wałęsa, a wyszło, jak wyszło.

Po aferze z Amber Gold poparcie dla PO wzrosło, z rozdziawionymi gębami powtarzają to dziennikarze, którzy do audycji nie zaproszą Romana Kotlińskiego, Piotra Ikonowicza, czy Marii Szyszkowskiej, lecz polityków, którzy rękami i nogami bronią polskiego pierdolnika, zwanego demokracją. Demokracją, która w ocenie posła PiS, Krzysztofa Szczerskiego, jest zagrożona. Pan poseł zatem powołuje zespół, który zamierza bronić polish demokracy. Czyli tego wszystkiego, co się w kraju odbywa. Między innymi i tego, że Polacy przejadają swoje oszczędności. Jak podał NBP, po raz pierwszy od 12 lat błyskawicznie zaczęły topnieć oszczędności Polaków, skurczyły się one o 300 milionów złotych... Ktoś musi sfinansować towarzystwo z Wiejskiej, ich partie, wszystkie te Elewarry, agendy i asystentów, doradców itp.Obojętnie, kto by to nie był przy rządowym korycie: PO, PiS czy SLD. Ich priorytety są powszechnie znane: kasa, władza, stanowiska, bezkarność.

Donald Tusk może spać spokojnie,bo wie, że włos mu z głowy nie spadnie. Komisja ds. Amber Gold? Psu na budę się zda, nikt premierowi i PO niczego nie udowodni, winą nie obarczy. Tusk nie ma powodu, dla którego miałby odejść ze stanowiska premiera rządu, oraz dać sygnał do przedterminowych wyborów parlamentarnych. Widzi słupki poparcia PO, które poszły w górę. Miałby odejść, bo tak sobie wymyślił Kaczyński, bo nie podoba się Palikotowi? Czasem aż śmieszy mnie naiwność polityków, którzy swe pobożne życzenia, majaki usiłują przedstawić jako głos społeczeństwa, jeśli nie całego, to znacznej jego części. Tusk zdecydowałby się na wybory jedynie wtedy, gdyby miał pewność, że do Sejmu nie wszedłby nie tylko PSL, ale i Ruch Palikota oraz SLD. Prawica, wpatrzona w Stany Zjednoczone, marzy o podziale sceny politycznej na dwa obozy, bynajmniej nie na lewicę i prawicę. Im w głowie podział na prawicę Kaczyńskiego, oraz na drugą: Tuska, Gowina, czy Ziobry, oczywiście pod patronatem hierarchów Kościoła katolickiego. Zatem, Polacy, śpiewajcie, że nic się nie stało! Sami dajecie przyzwolenie na kanty i szwindle w państwie, sami wybieracie mizernej jakości polityków, więc do siebie, nie na Wiejską kierujcie swe pretensje! Macie, co chcieliście!

 

poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Polityczny magnat


Drzwi do gabinetu Mariusza otworzyły się z rozmachem. Hałas, jakby spowodował go rozjuszony byk, poderwał Mariusza na nogi. Nigdy nie zrozumie, jak to możliwe, ze tyle zamieszania robi taki niepozorny człowieczek z Żoliborza, który siedząc w fotelu nie sięga nogami do podłogi…

-Co to jest, Mariusz? – wrzasnął prezes, ciskając w kierunku swego zaufanego gazetę.
Mariusz nie śmiał się uchylić przed papierem, a nuż to święty organ ojca dyrektora, „Nasz Dziennik”, przed którym nie można robić uników! Chwycił papier i przyjrzał się okładce, na której widniał wizerunek prezesa.
-O, całkiem udane zdjęcie, panie prezesie!- ucieszył się. Może tylko trochę za bardzo pan podrasowali Photoshopem…
-Nie pytam się ciebie o walory artystyczne, lecz pytam się, co to jest?!- darł się prezes.
-A… to jest gazeta, Lisa Chytruska, któremu ciągle mało sławy, pieniędzy i rozgłosu, panie prezesie! Tygodnik ten  na pewno nie jest poświęcony, uważam że…
-Przeczytaj mi na głos ten artykuł o mnie, Mariusz, bo mi duszno jest, jakoś tak dziś…- prezes zamotał się z krawatem, usiłując go rozluźnić. Skąd ten nagły powrót upałów? Pewnie Ruskie, kopiąc pod Wisłostradą, coś tam w ziemi uszkodzili!

Mariusz przeczytał tekst, przerywając co jakiś czas, by zaczerpnąć oddechu. Zbladł, ciężko przysiadł w fotelu, nie bacząc na obecność prezesa, który dyszał gdzieś pod oknem.

-Panie prezesie, ten artykuł zawiera wiele plotek, kłamstw, informacji nieprawdziwych! Nie pozwolimy sobie na to, żeby publikowano takie  materiały! A politycznie jest to wyciągnięta przez Chytruska ręka wobec Donalda Tuska - zresztą nie po raz pierwszy! – wypalił Mariusz.
Prezes popatrzył na swego przybocznego niewidzącym wzrokiem.
-No i..? -zapyta wyczekująco, przyglądając się czubkowi nosa Mariusza.
- Politycznie rzecz ujmując, to jest szukanie wsparcia dla Donalda Tuska, który skompromitował siebie ze względu na to, że jego syn był zatrudniony w instytucji, która naciągnęła Polaków na olbrzymie pieniądze!- dowodził Mariusz.
-Jakie tam olbrzymie, to grosze!- machnął ręką prezes.
-Panie prezesie, grosze dla nas, plebs ma wierzyć, musi wierzyć, że to kolosalne sumy! Dla nas to rzeczywiście fiu bździu, ale nasi wyborcy, zwłaszcza radiomaryjni, nie mogą dowiedzieć się zbyt wiele…
-To jak wyjaśnisz im to, co napisał Chytrusek? Że ja stworzyłem pod patronatem nieżyjącego brata polityczno-biznesowy konglomerat, dzięki któremu żyję jak najwyższy dostojnik! Że Instytut imienia Lecha Kaczyńskiego to obudowa, która kryje polityczno-biznesowy mechanizm zasilany państwowymi pieniędzmi! Że państwo łoży na mnie, na moją ochronę, sto tysięcy złotych miesięcznie To przecież powinno być zachowane w tajemnicy!- pienił się prezes.

Mariusz podrapał się w głowę. Coś trzeba z tym zrobić, szybko zrobić! 

-Panie prezesie, cóż to znaczy sto tysięcy złotych, wobec zarobków Lionela Messiego, Cristiano Ronaldo, czy Kaki! Ale szargać imienia pańskiego brata, Lecha, nie pozwolimy nikomu! Tuskom, Ruskom czy Chytruskom! To jest jeden z powodów, dla których zostanie złożony pozew. Przecież radiomaryjni wyborcy i nienarodzone dzieci wiedzą, że Instytut zajmuje się pokazywaniem działalności publicznej, dorobku politycznego Lecha Kaczyńskiego! Trzeba robić wszystko, by ludzie w to uwierzyli, nie tylko nasi wyborcy!- pienił sięMariusz.
-To wymyśl, jak to zrobić! Od czego cię mam, nie za darmo masz wysokie miejsca na listach wyborczych, rusz łepetyną!- mlaskał prezes.

Mariusz poderwał się z fotela, spacerował po gabinecie, niczym Nikodem Dyzma po marmurach Banku Zbożowego, gorączkowo myślał.  

-Primo, prezesie: nagłośnimy na powrót sprawę małej Madzi z Sosnowca! Jej matka zniknęła z pierwszych stron gazet, szepnie się słówko naszym dziennikarzom, by nie pozwolili zapomnieć ludziom. Secundo: Amber Gold podsuniemy naszym zaufanym, anonimowym Glogerom, którzy od nowa napiszą, jak to było. Nikt im nic nie udowodni, jeśli troszeczkę ubarwią swe historie, na pewno nie zrobi im nic pana imiennik od sprawiedliwości, to jest pewne… Tertio: trzeba ujawnić, ile Chytrusek zarobił na swej niepatriotycznej, hańbiącej działalności w Telewizji Polskiej,  która emitowała jego atakujące wiarę i Polaków programy!  A resztę to się zobaczy!
-Tylko czy ludzie w to uwierzą?- mruknął prezes, zadumany nieco.
-Ojciec dyrektor już się o to postara, może pan być spokojny, prezesie! Nie może być tak, jak mówią na salonach, że pan abdykował, odpuścił sobie politykę i usunął się w cień…
-W czyj cień?- prezes zacisnął pięści, wolno podnosząc wzrok na Mariusza.
-E, ten, tego, to znaczy… w cień swego brata, Lecha! Mówiła coś o tym profesor Jadwiga!- Mariusz zręcznie się wykręcił, unikając gniewu prezesa.
-Ach taaak?- prezes wziął się pod boki. Nie zrozumie krwistoczerwonousta, podupadł na urodzie boginka, że jest sezon ogórkowy, a ja czuwam przy mamie?! Rodzina jest najważniejsza!- krzyczał prezes, tłukąc pięścią w biurko Mariusza, nieco odkształcając blat.
-Powiedz Jadze, że nie oświadczę się jej nigdy, przenigdy! Nawet wtedy, gdyby od tego miało zależeć moje ponowne bycie premierem!- warknął prezes.

Mariusz stuknął się pięścią w czoło. Małżeństwo, podstęp, gra! Tak, o tym nie pomyślał!

-Panie prezesie, czy utrzymuje pan nadal tak bliski kontakt ze swoją bratanicą, czy u pana Dubienieckiego wszystko w porządku? – zagadnął Mariusz.
-A co to ma do rzeczy?- gniewnie zapytał prezes.
-Ma i to dużo! Panie prezesie, kiedy pańska bratanica się rozwiedzie, jest szansa na wielki, tak potrzebny Polsce, Polakom i nam, PO-PiS! Z pańskim imiennikiem za sterami Platformy! Zdobędziemy pełnię władzy w państwie, przejmiemy elektorat i wpływy PO! Trzeba tylko wydać pańską siostrzenicę za Michała Tuska, omota się go, otumani, a potem będzie już z górki!

środa, 18 kwietnia 2012

Jakie wyroki za antykoncepcję?




„Załóż gumę na instrument” śpiewał przed laty zespół Big Cyc. Były to czasy, kiedy muzycy mieli jeszcze dużą swobodę w tworzeniu, w mediach można było dostrzec kontrowersyjne treści, teledyski i teksty. Dziś śladu po nich nie ma! Wszystko wskazuje na to, że niedługo i gumy na instrument, Polaku, również nie założysz. Premier Donald Tusk, co to przed klerem nie klęka, od chwili zwycięstwa w wyborach parlamentarnych co i rusz zastanawia się, jak nam umilić życie. Życie ma być pełne pułapek, cierni na skroniach, z krzyżem na plecach! Dzielnie sekunduje mu minister sprawiedliwości, Pierwszy Ministrant Polski, Jarosław Gowin. Godziw, jak mówi Janusz Palikot.

Poseł Jacek Żalek, ten sam, który  swoją kandydaturę parlamentarną promował paczką "Żelek od Żalka", chodzi na biskupiej smyczy jeszcze krótszej niż Jarosław Gowin. Nic dziwnego, skoro startowało się w okręgu białostockim, a Białystok bardziej święty jest od Krakowa, pełen rasistów i ksenofobii. Miastem przez wiele lat rządziły takie asy katolicyzmu, jak Krzysztof Jurgiel czy Ryszard Tur. Tajemnicą poliszynela jest, że Żalek jest bardzo bliskim współpracownikiem Gowina, wzoruje się na swoim guru, podsuwa mu pomysły, które przedyskutuje z proboszczem. Duet Żalek- Gowin marzy, by RParafialna ze słowa ciałem się stała! Ustawa wprowadzająca klauzulę sumienia dla aptekarzy, autorstwa dwóch, pożal się panie, posłów PO, ma zmusić farmaceutów do  odmowy sprzedaży tabletek antykoncepcyjnych i pigułek wczesnoporonnych. Nie ma w kraju dobrowolnej eutanazji, ale gorliwy katolicki poseł na wszelki wypadek chce zażądać, by aptekarz odmówił sprzedaży środków skracających pomocnych w popełnieniu samobójstwa. Pomysł przedni, polityka PO prowadzona od jakiegoś czasu (reforma emerytalna!) spowoduje, że coraz więcej Polaków zamarzy o dokończeniu ziemskiej wędrówki… Ciekaw jestem, co w takim razie sprzedawane będzie w aptekach, skoro średnio rozgarnięty pacjent, kierując się wskazówkami z sieci, nawet z leków bez recepty jest w stanie sporządzić taki koktajl, że za kilkanaście minut zawita na tym lepszym ze światów!

Nieco zdziwiony pomysłem jest  szef klubu PO Rafał Grupiński. Dodał, że  nie będzie to projekt klubowy, zatem wszystko wskazuje na to, że będzie to inicjatywa ministra sprawiedliwości, który nie ma ważniejszych spraw na głowie. Grupiński rozbawił mnie twierdząc, że  nie wolno sprzedawców czy ludzi pracujących przy produkcji zmieniać w misjonarzy i obciążać ich odpowiedzialnością za cudze sumienia. O właśnie! Proszę zatem, panie Grupiński, odwiedzić pierwszą z brzegu aptekę katolicką, św. Brunona na przykład i poprosić o paczkę prezerwatyw, bądź pigułki antykoncepcyjne, życzę powodzenia! Gowin i Żalek zaś robią wszystko, by na wyścigi przypodobać się klerowi katolickiemu (Stanisław Dziwisz jest z pewnością zadowolony z tego, że ma w Krakowie kogoś takiego, jak Gowin) i rozmodlonym wyborcom. Nie o lewicowy, palikotowy, centowy czy niezdecydowany elektorat chodzi PO i Tuskowi, lecz o ten radiomaryjny! PiS dościga w sondażach PO, więc Tusk rozpaczliwie szuka sposobów, by osłabić partię Jarosława Kaczyńskiego. Najlepiej zakazać antykoncepcji i puścić oko w kierunku radiomaryjnych i kleru!  Ktoś wierzy, że PO zrobi cokolwiek dla związków partnerskich, mniejszości seksualnych, In vitro? Tak, pod dyktando biskupów katolickich! Czyli wielkie nic! Za to szybciutko załatwia sprawy Funduszu Kościelnego!

Jarosław Gowin urodził się w 1961 roku, jego współpracownik od żelek w 1973 roku. Obaj martwią się o ujemny przyrost naturalny w Polsce i chcą umilić życie Polakom, nie tylko katolikom.  Tak im to leży na sercu? Niech więc piszą petycję do papieża B-16, oraz błagają na kolanach Rydzyka, Dziwisza, Kowalczyka i innych, by modlili się do swego szefa w niebie nie o więcej powołań kapłańskich i zakonnych (czytaj: życia na koszt państwa polskiego, niczym pasożyt), lecz do zrzucania sutann przez zakonników, alumnów i księży! Niech ci idą i płodzą! Kler katolicki dziwnym trafem nie martwi się, kto zapracuje na ich emerytury, dlaczego ma się martwić szary Kowalski?

 Art. 31. Rozdz. 2 Konstytucji RP mówi, iż każdy jest obowiązany szanować wolności i prawa innych. Nikogo nie wolno zmuszać do czynienia tego, czego prawo mu nie nakazuje. Prawo nie nakazuje zmuszać aptekarzy do sprzedaży środków antykoncepcyjnych. Przynajmniej na razie… Na szczęście są w Polsce centra handlowe, kioski czy sex shopy. Gowin i Żalek, choć nie mają już mleka pod nosem nie wiedzą, że są inne sposoby na niezwykle udane pożycie, mimo braku antykoncepsji. Miłość francuska, grecka (seks analny), stosunek przerywany, wzajemna masturbacja dostarcza mnóstwo radości i przyjemności. Tego Gowiny nie wiedzą, bo i skąd? Ba, są i takie szczęśliwe związki, w którym on jest impotentem, ale ona w życiu nie odejdzie od niego, bo on wie, jak sprawić jej przyjemność, mimo swej ułomności! Poza tym udany związek to nie tylko seks! 

Chcecie zakazywać sprzedaży środków antykoncepcyjnych i wczesnoporonnych? Zakazujcie ich katolikom i MAŁŻEŃSTWOM katolickim!  Bo tylko one są zobligowane do życia wg „nauki społecznej” Kościoła katolickiego, która kosztuje Polskę krocie! Mnie nikt nie zmusi do kierowania się „nauką” starych, stetryczałych, bezdzietnych kawalerów w sukienkach, którzy uważają, że są Bogiem w tym kraju.
Czy ktoś wierzy jeszcze, że Tusk nie klęczy przed klerem? Ja nie wierzę. Trudno klęczeć politykowi, który leży krzyżem przed klerem!

piątek, 16 marca 2012

Krok w kierunku świeckiego państwa


Wczorajsze spotkanie niekonstytucyjnego tworu, jakim jest Komisja Wspólna Rządu i Episkopatu, spowodowało histerię u polityków katoprawicy, obudziło lęki kościelnych hierarchów, bo nie takich efektów się spodziewali.  Czekam na pouczenia Józefa Michalika, które ten  będzie kierować pod adresem Donalda Tuska i strony rządowej. Pan z Podkarpacia nie będzie musiał się wysilać, w końcu to on histerycznie stwierdził przed laty : ” Laicyzm przybiera teraz nazwę liberalizmu i kapitalizmu. Dawniej Wschód, a dziś Zachód będzie domagał się ,aby Polska zaakceptowała pełny liberalizm społeczny, polityczny, a także ideowy, religijny. Stajemy oto wobec nowej formy totalitaryzmu" .Zarzuty swe stawiał Michalik pod adresem Kongresu Liberalno- Demokratycznego,do którego należał Donald Tusk .O totalitaryzmie kościelnym, jaki wtedy już wprowadzano w Polsce, Michalik się nie zająknął. Może z niewiedzy, celowo, a może i z tego powodu, że nie dostrzegał tak oczywistej prawdy?  KLD w jednym ze swoich postulatów stawiał za cel m.in. rozdział państwa i Kościoła, za co zbierał srogie baty od klerykałów.Hierarchowie kościelni również nie próżnowali. Józef Glemp, ówczesny prymas katolików grzmiał, że liberalizm jest namawianiem do robienia wszystkiego. Oczywiście czynić należy to, co nakaże Kościół, a czego zabrania- czynić nie powinniście. Wiesław Łużyński, dziś doktor teolog z UMK w Toruniu, poszedł jeszcze dalej, błądząc niczym dziecko we mgle prawił : ” Po okresie niewoli, zakazów, cenzury modna staje się wolność i tolerancja również dla tego co złe. Lansuje się ideę tolerancji, przekonując,że wszystkie poglądy są równie prawdziwe”. Tak tak, wolność Polakom zawsze mogła przewrócić w głowie, zło od dobra potrafi odróżnić jedynie Kościół,a tolerancja może być. Choćby dla księży pedofilów…


Budzą się dawane demony kościelne, które demonami są jedynie dla pasożytów w sutannach. Wolność dla innych, wolność dla Polski dla garstki kościelnych, watykańskich urzędasów oznaczają atak na Kościół, wiarę i religię.Wierz sobie, biskupie, do woli. To samo ty, Terlikowski, Cejrowski, Nejfeld i inni. Za swoje pieniądze finansujcie Kościół, róbcie darowizny ze swojego.Od państwowego i polskiego- łapy precz! Cieszy mnie, że dokonuje się na moich oczach zmiana frontu polityki polskiej, z usłużnego wobec kleru, na nieklerykalny. Nie żal mi, że nic w tej materii nie zrobił Aleksander Kwaśniewski czy Leszek Miller, kiedy piastowali najwyższe urzędy w państwie. Ich prawdziwe oblicze widać dziś, kiedy i jeden i drugi pokazują, że blisko im do Kaczyńskiego, a nie do świeckiej Polski. Donald Tusk zaczął dostrzegać, że nie da się robić gry pozorów, ze potrzebne są reformy. Na wiele z nich potrzebne są pieniądze, a tez nieba mu nie spadną, nie ześle ich katolicki Bóg czy jakikolwiek inny, jeśli oni w ogóle istnieją! Polakom serwuje się zaciskanie pasa, oszczędzanie na wszystkim przy jednoczesnym tolerowaniu czarnej, ciągle nienasyconej hydry,która kreuje się na biedną, niczym mysz kościelna! Nie stać nas na utrzymywanie gromady nierobów, Polska nie musi ich utrzymywać, nawet gdybyśmy wychodzili z budżetem na plus. Z kleru katolickiego pożytek żaden, koszta zaś wysokie.Nachapali się panowie ponad normę, kościelne osoby prawne kręcą biznesy,prowadzą biura podróży, wynajmują nieruchomości, mają zakłady pogrzebowe, więc niech sami sobie finansują składki, tworzą swoje fundusze kościelne, zasilane ze swoich biznesów. Tam dopiero panuje prawdziwa wolność gospodarcza, o jakiej pomarzyć może polski przedsiębiorca! Zawsze zastanawiało mnie, dlaczego Polakom rzuca się kłody pod nosy, utrudniając prowadzenie biznesów. Jeszcze staliby się konkurencyjni wobec kleru i co wtedy? Prawo i sprawiedliwość być musi,dokładnie takie, o jakim marudzi co i rusz Jarosław Kaczyński nie dodając, że obowiązywałoby ono jego ludzi i Kościół!


Jacek Sasin, jeden z największych popleczników kleru katolickiego płacze niemal, że Donald Tusk szykuje pełzającą rewolucję antyklerykalną. Zamiast konsultować swe propozycje z klerem, premier zaczyna stawiać na swoim. Oto sposób prowadzenia polityki przez PiS… Dawno temu, kiedy w miarę regularnie pisałem  do „Faktów i Mitów” redakcja zamieściła mój list, w którym skrót PiS rozszyfrowałem jako Piuska i Sutanna. Z biegiem czasu coraz więcej dowodów na to, że miałem rację.Sasin czyta chyba „FiM”, w których to od lat pisze się o pełzającej klerykalizacji. Zatem odpowiedzią na nią, panie Sasin, jest antyklerykalizm.  Do łez rozbawił mnie natomiast kaczy kurdupel, Czarnecki Ryszard, który chyba winien skorzystać z konsultacji kardiologicznej, bu mu serce nie wytrzyma, kiedy będzie świadkiem dalszych poczynań premiera  nie po myśl i Kościoła!  „Jeżeli takich rewolucyjnych zmian się dokonuje, to jednak wypadałoby, by premier Donald Tusk zaprosił na zwykłą kawę przewodniczącego Episkopatu oraz Prymasa Polski, choćby te dwie osoby, i o tym ich poinformował”.  Bo jaśniepaństwo są szlachcicami, mają jakieś inne prawa, może jeden z nich został w pewnych kręgach obwołany królem Polski?.. Kawa, a może i obiad: kaczkę w sosie własnym, kartofle, buraki, i zimnego Lecha? Józef Kowalczyk, wokół którego unosiły się opary „Cappino”, prymas katolików zapomniał chyba, że Polska nie jest republiką Watykanu, a jego władze nie podlegają kościelnej jurysdykcji, skoro oznajmia, że Kościół nie wyraża zgody na likwidację Funduszu Kościelnego, lecz na pewne w nim zmiany. Bo Fundusz to MINIMALNA rekompensata za grabież kościelnych majątków przez komunę.Słowa nie powiedział, że Komisja Majątkowa zwróciła wszystko, a nawet więcej. Poza tym skąd Kościół wziął te dobra, ziemie, majątki i nieruchomości, skoro biedny od wieki wieków? Jeszcze dalej poszedł wojak Szwejk, Sławoj Leszek Głódź,który nie chce wojen(?) religijnych, ale… lepiej byłoby, gdyby sprawami Funduszu Kościelnego zajął się nie rząd, lecz zespół komisji konkordatowej do spraw finansów. Jak widać generał, z solidną wojskową emeryturą nie rozumie, że sprawami dotyczącymi finansów państwa zajmować będzie się nie grono kościelnych przytakiwaczy, lecz świecki rząd. Głódź po raz pierwszy od lat był zaskoczony,wręcz zszokowany, po spotkaniu ze stroną rządową… Będzie w większym szoku,kiedy dożyje degradacji do stopnia szeregowca!


 Niezwykłe to, typowe dla klerykałów: wszelkie zmiany zabijające państwo świeckie, a dające przywileje Kościołowi i klerowi, wprowadzano po cichu, kuchennymi drzwiami. Religia w szkołach, konkordat, Komisję Majątkową, teologię na wydziałach uniwersytetów, krzyż na ścianie w Sejmie itp. Z nikim tego nie konsultowano,decyzje zapadały w małym gronie! Kiedy jednak nadszedł czas na odkręcanie pewnych rzeczy, to jazgoczą te Czarneckie, Sasiny i inni, bo dialog im się marzy? Klerykalizacja przez aklamację, a świeckie państwo wymaga dialogu, ze stroną kościelną? Widać, że pomylili pewni politycy profesje, miejsce ich w klasztorach bądź pośród kleru!


Donald Tusk przeszedł już do historii, jako pierwszy premier i szef partii, który wygrał wybory po 4 latach sprawowania władzy. Jeśli umiejętni epokieruje sprawami kraju, wyeliminuje kler z współdecydowania o jego losach,(przy jednoczesnym braku odpowiedzialności ze strony Kościoła)to niewykluczone, że długo jeszcze będzie rozdawał karty przy politycznym stole. I wcale nie jest dla niego alternatywą Kaczyński z banda sfrustrowanych, radiomaryjnych dewotów,dla których wolnością jest klerykalizacja kraju, TV Trwam i media, lansujące katolicką sieczkę na koszt podatnika. A propos: w Sejmie zainaugurował działalność parlamentarny zespół ds. obrony wolności słowa. Jego szefem został były agent CBA, obecnie poseł PiS Tomasz Kaczmarek. Zespół ma m.in. wspierać Telewizję Trwam w walce o miejsce na multipleksie cyfrowym. By było jaśniej: w obronie słowa katonarodowego, z przestrzeganiem „wartości chrześcijańskich” i bez obrazy „uczuć religijnych”, a jakże. Rzekome twarde stanowisko kleru w sprawie księży katolickich bardzo szybko można obalić: napiszę dziś do posła Romana Kotlińskiego, reaktora „FiM”, by ujawnił szczegóły sprawy księdza pedofila,Wincentego P. , którego dziennikarze wytrwale tropili, aż odnaleźli na Ukrainie, bo tam ukryli go kościelni przełożeni. Czyż nie o pluralizm w mediach chodzi, panie pośle Kaczmarek? Donald Tusk ciągle waży, co mu się opłaca: trzymanie z klerykałami, czy raczej skierowanie się ku antyklerykałom ,niereligijnym czy katolikom z przymrużeniem oka traktujących Kościół i jego nauki. Państwo klerykalne, kościelni hierarchowie, wszelkie te Fundusze Kościelne, zwolnienia podatkowe kosztują dużo, świeckie państwo takich kosztów nie wymaga. Tusk wie to doskonale, widzi też, że klimat się zmienia. Poza tym patrzy mu na ręce Ruch Palikota, który chce rzeczywistej neutralnej światopoglądowo Polski. Postulaty RP dla takich Czarneckich i innych klerykalnych pajaców są atakiem  na wiarę i Kościół, oni niczego innego nie przyjmują do wiadomości. Czym będzie dla nich likwidacja Funduszu Kościelnego, podatki od kościelnych nieruchomości, zakręcenie kurka na kościelne „zabytki”, wstrzymanie rzeki pieniędzy na kościelne uczelnie, wreszcie odszkodowania na rzecz ofiar księży pedofilów, których rzekomo w Polsce nie mai nie było? Eksterminacją, jak biadolił Kaczyński?  Czy też legalizacją kradzieży, jak bredzi niejaki Terlikowski, mizerna postać, któremu do twarzy byłoby w sutannie? Oczami wyobraźni widzę, ilu prawdziwych Polaków- katolików- patriotów- dewotów przekaże 0’3 procent swego podatku, jeśli wprowadzony będzie dobrowolny odpis  na Kościół. Mam mocne podejrzenie, że nie będzie to 95% Polaków, jak przez lata krzyczeli klerykałowie, lecz znacznie mniej. Duuużo mniej!




poniedziałek, 12 marca 2012

W Watykanie nadzieja!

Tekst jest fikcją literacką,wykorzystałem w nim kilka wypowiedzi polityków, bohaterów pisaniny:)



Prezes po przeglądzie prasy zbladł, na jego twarz wystąpiły krople potu, czuł suchość w ustach. Poluzował krawat, podszedł do okna i otworzył je. Mimo chłodu wdzierającego się do środka czuł gorąco. Tego nie spodziewał się w najgorszych snach. Trybunał Stanu, Trybunał Stanu dla Kaczyńskiego i Ziobry, Ziobro i Kaczyński pod Trybunał Stanu, krzyczały tytuły. Bawiło go do niedawna mamrotanie Donalda, kiedy ten coś tam coś tam wspominał o tym Trybunale, ale sądził, że to żart, kolejny pic na wodę, walka o punkty procentowe. Okazuje się, że Tusk nie żartował jednak… I za co to? Śmierć byłej posłanki SLD i od razu Trybunał?

Dreptał swoim kaczym chodem po gabinecie. Niewesołe myśli kołatały mu się w głowie. Kiedy zaczną na serio kopać w tamtej sprawie, rzekomej aferze węglowej, może zdrowo tąpnąć, a tego PiS może nie przetrwać. Z każdej strony wrogowie! Tusk, Palikot, Kotliński, Rozenek, nawet chłopi z PSL zagłosują za Trybunałem. A może… może poskarżyć się ważniakom z Episkopatu, może odwiedzić krakowskiego kardynała, złożyć mu hołd i oddać się pod jego opiekę, zastanawiał się prezes? Nie, wtedy Zbyszek wykorzystałby moje chwile słabości i na dobre zajął moje miejsce u boku ojca dyrektora, pomyślał prezes. Twoje niedoczekanie! Pogroził pięścią w duchu Zbyszkowi.

Za drzwiami gabinetu rozległo się jakieś szamotanie. Prezes stanął w pół kroku: a to co znowu? Spokojnym krokiem podszedł do wyjścia, delikatnie nacisnął klamkę, wyjrzał na korytarz i wytrzeszczył oczy. Mariusz i Adam szamotali się, wydzierając sobie gazety. Zziajani, czerwoni i wściekli. Jeden drugiemu wyrywał z ręki katolicką prasę, strzępy papieru latały wokoło, walały się po podłodze. Co za profanacja!
-Spokój! Co tu się dzieje, do cholery!- warknął prezes na swoich podopiecznych.
-Prezesie, Mariusz chce przede mną wejść na audiencję do pana, a ja mam ważne wiadomości!- płaczliwym głosem wyznał Adam.
-Panie prezesie, zamiast chleba PO i Donald Tusk proponują igrzyska, próbuje okiwać opinię publiczną! A to my musimy okiwać ją tak, by nie poczuła się okiwana bacząc jednocześnie, by Tusk nie okiwał nas, a ludzie nie zaczęli kiwać naszych wyborców, a my kiwając Tuska nie wykiwali się sami… czy jakoś tak- pogubił się Mariusz.
-Mariusz do mnie, a ty Adam, do Antoniego, na ekspertyzy samolotowe- zdecydował prezes.
-Ale, panie prezesie…- nieśmiało zaczął Adam, ale przerwano mu brutalnie w pół zdania:
-Idź sprawdzić, czy węże w ZOO pierdzą!- zarechotał prezes.

Wraz z Mariuszem weszli do gabinetu. Prezes rozsiadł się w fotelu, nieopodal spoczął Mariusz, który natychmiast zauważył tytuły prasowe na biurku szefa. Więc już wiedział…
-Co pan planuje, prezesie? Tusk nas zaskoczył, niestety.
-Zaskoczył, zaskoczył… WAS zaskoczył! Kto mi ćwierkał , że nie ma szans z tym Trybunałem, przyśniło mi się to, sam sobie wymyśliłem? I jeszcze Palikot poprze ten wniosek… Dlaczego nie da się skłócić tych ludzi, co z was za doradcy, skoro każdy z waszych pomysłów kończy się klęską?- sapał prezes.
-Panie prezesie, to zmowa przeciwko nam, prawym i sprawiedliwym patriotom! Ci ludzie, z PO, RP i po części z PSL i SLD Boga się nie boją! A to my jesteśmy narzędziem w ręku Kościoła i co z nami robią? Nas nie powinno obowiązywać jakieś tam prawo, powinniśmy podlegać pod prawo naturalne i kanoniczne!- żalił się Mariusz.
-To są rządy nikczemne i one muszą się skończyć! Nasze marsze są marszami wiary, że to się skończy, że Polska się przebudzi. Ilu ludzi zmobilizowaliśmy na 14 marca?- zainteresował się prezes.
-Kilka tysięcy. Znikąd pomocy dla naszych patriotów, wrogowie już wmawiają warszawiakom, że nasz marsz może skończyć się rozróbą, to pomówienia i plotki!- Mariusz podniósł głos.
-Odwrócimy tym marszem uwagę ludzi od pomysłu postawienia mnie pod Trybunałem Stanu?- prezes wpatrywał się badawczo w podwładnego.
-Obawiam się, że nie, panie prezesie. PO nie chce, żeby w Polsce zwyciężała tzw. sytuacja letnia, którą biblijne usta odrzucały, że jak ktoś łamie prawo i konstytucję, to pozostaje bezkarny, ponieważ wszystko, co się stało wczoraj czy przedwczoraj, uważamy za mało ważne. Wszystko powinno być ważne, tak oni sądzą- wyjaśnił Mariusz.
-Co za ludzie, co za kraj!- prezes z niedowierzaniem kręcił głową. To po co łożono te miliony na katechezę i indoktrynację katolicką od najmłodszych lat, skoro to nic nie daje? Może nasłać biskupów na Tuska?- zastanowił się prezes.
-Pomysł nie jest najgorszy prezesie, zlecimy chłopakom w Instytucie zebranie wszystkich dokumentów na wpływowych hierarchów, damy im do zrozumienia, że jak nam nie pomogą, w przypadku dojścia do władzy reaktywujemy komisję „Pamięć i troska”. I ulgi nie będzie!- Mariusz rozmarzył się.
-Komuchom nie udało się zebrać wystarczającej liczby podpisów pod wnioskiem, a dziś dybią na mnie niedoszli koalicjanci…- prezes w zamyśleniu dłubał w nosie zastanawiając się, po co jest przegroda. Może by kozy się nie bodły?... Pomyśleć, że Zbyszek mówi o hucpie politycznej. Ale… jemu grunt też się pali pod nogami, gdyby nie to, to i on wbiłby nóż w plecy!
-Czekaj no!- prezes aż się poderwał. Co powiedziałeś, kwity na biskupów?- prezesowi zakwitła w głowie pewna myśl.
-No tak, wymusimy na nim atakowanie Tuska, PO i Palikota- wyjaśnił Mariusz.
-Co mi grozi, kiedy stanę przed Trybunałem, jaka jest najdotkliwsza kara?- dociekał prezes.
-Utrata prawa wyborczego, oraz zakaz piastowania mandatu poselskiego, nawet przez 10 lat…
-Dziesięć lat??? To co ja bym wtedy robił, z czego będę żył?- miotał się prezes.
-Chcą mnie załatwić, różowi, czerwoni i pomarańczowi za to, że próbowałem nawiązać kontakty z konserwatystami z Platformy! Mariusz, zadanie dla ciebie: jak będziesz już miał kwity z Instytutu to udasz się do ojca dyrektora i wskazanych biskupów. Jeśli surowo osądzi mnie Trybunał, niech pod byle pretekstem ściągną z Watykanu ambasador Suchocką. Ja zajmę jej miejsce, by w ciszy i spokoju pełnić swoją misję. A potem… kto wie, jaka czeka mnie przyszłość! Tam już nie narobią mi koło pióra!

sobota, 10 marca 2012

Kruszy się katolicki beton polityczny


Od chwili wejścia w struktury Unii Europejskiej politycy polscy czerpią z niej pełnymi garściami. My, wyborcy, Polacy, co i rusz słyszymy, że mamy wolność, możemy osiedlać się w dowolnym kraju UE, tam się edukować, leczyć, tam pracować. Z wolności potrafiliśmy korzystać najwięcej paradoksalnie tuż po upadku komuny. Dziś natomiast różnie to wygląda. Najgorzej w polityce.


Przejście posła PO Łukasza Gibały do Ruchu Palikota wywołało nie lada panikę na polskiej scenie politycznej. Nie komentowałem na świeżo tego transferu, wolałem poczekać kilka dni czując, że głos w tej sprawie zajmą przedstawiciele innych partii, co też się stało. Poseł wywołał wielkie zamieszanie, mam mocne podejrzenie, że Monika Olejnik w swoim jutrzejszym programie poświęci na to sporo czasu. Rwetes, histeria: jak to, siostrzeniec Jarosława Gowina, TEGO Gowina, ministra sprawiedliwości, przyjaciela kardynała Dziwisza i biskupów, porzuca partię i odchodzi?! I to gdzie odchodzi! Do Janusza Palikota! Chyba sam Janusz nie cieszył się takim zainteresowaniem, kiedy odchodził z Platformy! Pytanie zasadnicze: dlaczego dzieci mają kopiować żywoty, zainteresowania, przywary już nie swoich rodziców nawet, ale wujków? Wolna wola, wolne sumienie! Moje życie, mój wybór! Ma rację Robert Biedroń, poseł RP, że ludzie się zmieniają mentalnie i światopoglądowe, sejmowe dinozaury zaś tkwią w epoce, w której pierwszy raz dostali się do Sejmu. Nadal sądzą, że czasy są takie jak dawniej, a tak wcale nie jest.


Łukasz Gibała. Kim jest, kim będzie? Co zyskał, co stracił, co zyskać może? Nie stracił nic. Zaufania wyborców, nie stracił mandatu poselskiego, nadal jest posłem, na którego swój głos oddało 18583 ludzi w okręgu 13 w Krakowie. Startował z 19 miejsca! Co skłoniło go do opuszczenia szeregów PO? „Pamiętam, gdy w 2007 roku zatrzymaliśmy szkodliwy dla Polski projekt IV Rzeczpospolitej. Pamiętam, gdy na początku poprzedniej kadencji, mimo trudnej sytuacji politycznej (wiszące nad nami weto Kaczyńskiego) udało nam się przeprowadzić kilka ważnych i dobrych dla Polski rzeczy – takich, jak zniesienie obowiązkowego poboru do wojska czy zlikwidowanie emerytur pomostowych. Cieszę się, że byłem wtedy w PO i ramię w ramię z Donaldem Tuskiem realizowałem te przedsięwzięcia, wspierając go przy tym, na ile mogłem. I nigdy nie będę tego żałował. To był wspaniały czas. Ale od pewnego czasu następował coraz większy rozdźwięk pomiędzy mną a Platformą. Dało się to zauważyć zarówno w głosowaniach (np. przeciw poprawce Rockiego, ograniczającej dostęp do informacji publicznej), jak i wypowiedziach publicznych (np. ws. ACTA). Powodem było wrażenie, że PO odchodzi od idei, które legły u jej podstaw. Że jest coraz mniej obywatelska i coraz mniej wolnorynkowa”. Z pewnością więcej dowiemy się z czasem, na razie wystarczyć muszą hienom fakty, podane przez posła. A hieny doszukują się drugiego dna, piszą o konfliktach, blokowaniu przez Gibałę wszystkiego w Krakowie itp. Tylko patrzeć, jak go Dziwisz, na wniosek Jarosława Gowina, ekskomuniką obłoży, a Tadeusz Rydzyk klątwę rzuci! Chylę czoła przed posłem Gibałą, nie powiedział złego słowa pod adresem PO, rozstał się z partią z klasą. Zabrakło jej, niestety, jego wujowi. Gowin nie kryje oburzenia, mamrocze coś, że siostrzeniec zamknął sobie drzwi do prawdziwej polityki. Ministrowi sprawiedliwości nie mieści się w głowie, że poglądy jego siostrzeńca ewoluowały, że zmieniał się, przesuwając w kierunku postulatów RP. Czy Gowin chce dać do zrozumienia, że jakiego mnie Boże stworzyłeś, takiego mnie masz? To typowe myślenie niemłodego już konserwatysty, a Gibała jest postępowcem, nieco młodszym ode mnie. Nie zgadzam się z Gowinem, że Gibała zamknął sobie drogę do prawdziwej polityki, bo PO takiej nie robi. Polityka, przez pryzmat religii, to matrix! Gdzież ta wolność? Czyżby Gowin obraził się na siostrzeńca, bo ten nie czuł się dobrze widząc, jak jego wuj podlizuje się klerowi? Może nie podoba mu się, członkiem Społecznego Komitetu Ochrony Zabytków Krakowa , zarządzającym budżetem ponad 40 mln. złotych jest Stanisław Dziwisz który dba, by przeznaczano fundusze na wskazane przez niego kościelne zabytki?


Andrzej Lepper, nieżyjący już, legendarny przywódca Samoobrony, stał się obiektem ataków mediów i polityków, kiedy wymusił na swoich posłach podpisanie weksli In blanco. Kto śledzi politykę polską, wie o co chodziło. Jeśli nie, to przypomnę: posłowie i kandydaci na posłów z list Samoobrony w 2006 podpisali weksle, każdy z nich opiewał na pół miliona złotych. Każdy, kto opuściłby Samoobronę, musiałby zapłacić owe pół miliona złotych. Leppera porównywano z Łukaszenką. Te same „moralne autorytety” nie pozostawiły suchej nitki na Sławku Kopycińskim, kiedy ten odszedł z SLD do RP. Czego to nie żądano od niego! Że oszukał wyborców, że ma złożyć mandat, niemal dokonał zbrodni! Nie zrobił nic niezgodnego z prawem przecież. Dziś jeszcze większe działa wytoczono przeciwko Łukaszowi Gibale. Oto Jan Bury zarzuca Gibale… zdradę, plotąc bzdury, że zdrada jest słodka, ale zdrajcy niekoniecznie. Jojo Brudziński pogardliwie stwierdził, że postawa Gibały to polityczny kundlizm, który szkodzi politycznej jakości. No, jeśli jakością jest polityka w wydaniu PiS, to proszę o jak najwięcej czynienia szkód, posłowie! Niezdecydowani, udający klerykalizm, wszyscy ci, którzy wstąpili do PO, SLD czy PSL, bo nie mieli innego, lepszego wyboru! Idę o zakład, że takich jest sporo. Czekają. Na razie czekają… Opiniami takich jak Brudziński, z mentalnością i manierami golibrody pośledniej kategorii, Łukasz Gibała nie powinien się przejmować. Nie boli Brudzińskiego przeszłość jego partyjnego kolegi, niejakiego Ryszarda Czarneckiego i innych, którzy mają w swoim dorobku przynależność do szeregu innych partii. Uśmiałem się natomiast, kiedy jedna z „niezależnych” dziennikarek sugerowała, że wyborcy poczuli się oszukani, bo zagłosowali nie na osobę( Gibałę), lecz na partię (PO). Doprawdy? Cofnijmy sobie taśmę, kiedy do sejmu weszło 40 posłów RP. Co mówiła ta pani? Posłowie powinni być rozpoznawalni, a nikt poszczególnych posłów, poza Januszem Palikotem, nie zna. Przecież nie o ludzi pani chodzi, lecz o partie, więc proszę się zdecydować.


Łukasz Gibała studiował filologię na Uniwersytecie Jagiellońskim, w 2001 został magistrem, a w 2007 doktorem filozofii. Obyty, wykształcony. Dziś jego niedawni koledzy z PO niemal z obrzydzeniem wypowiadają się o nim. Cyniczny, za ambitny, za dociekliwy, za samodzielny, z celami stawianymi przed sobą i ludźmi. Czekam na oskarżenia polityków PO pod adresem tych, którzy w ogóle Gibałę do partii przyjęli! Twardy orzech do zgryzienia ma Donald Tusk: przez udawany antyklerykalizm chciał puścić oko do wyborców skupionych wokół Palikota, że PO nie będzie klękała przed klerem, ale się przechytrzył. W jego antyklerykalizm nie uwierzył siostrzeniec Gowina, Tusk jest w rozterce. Udawać można, ale nic mu to nie da, podobnie jak i tym, którzy dla politycznych celów udają klerykalizm. Dalszy kurs Tuska może spowodować kolejne odejścia tych, którzy udawać już nie chcą. Jeśli Tusk zwróci się ku konserwatystom, przegra. Proponowałbym Tuskowi, by przypomniał sobie świeckie postulaty Kongresu Liberalno- Demokratycznego, w którym działał. Na świeckie państwo nigdy nie jest za późno. Wie o tym Łukasz Gibała, poseł Ruchu Palikota.


sobota, 18 lutego 2012

Klerykałowie boją się prawdy


Ruch Palikota nie zasypia gruszek w popiele, nie mówi, lecz robi. Czyny, nie cuda. Cudów nie ma, czyny są. Zaniechane przez SLD, PO i wszystkich, tolerujących przez lata ordynarną grabież, bezprawie, a gotowi jak pieski łasić się do sutanny.

Film, do którego link zamieściłem, prezentuje wczorajszą akcję Ruchu Palikota w Sejmie. W pobliżu kaplicy sejmowej posłowie Roman Kotiński, Sławomir Kopyciński, Andrzej Rozenek i Artur Dębski, wspomagani przez znanego w pomarańczowych kręgach Szymona, rozwiesili transparent z napisem „7: Nie kradnij”.








Dekalog zawiera raptem dwa przykazania stricte religijne, to siódme jest dla maluczkich owieczek, nie obowiązuje najwyraźniej „duszpasterzy” i samego Kościoła katolickiego. O Komisji Majątkowej, złodziejskim, niekonstytucyjnym i bezprawnym gremium napisano niemal wszystko. „Fakty i Mity”, którego redaktorem naczelnym jest wspomniany Roman Kotliński, przez lata „niezależne” media usiłowały marginalizować, bagatelizować, nawet nie wymawiać nazwy gazety! Chciałbym zapytać, jak się czują dziś te, pożal się, „gwiazdy”, klerykalni pseudodziennikarze, kiedy okazało się, że Roman Kotliński jest jednym z najzamożniejszych posłów, dorobił się dzięki swemu tygodnikowi właśnie, w którym nie ma ani jednej reklamy? Jeśli Hofmany, Terlikowskie i inne klerykalne Gmyzy i Warzechy, wespół z Cejrowskimi i Najfeldowymi zaczną piszczeć, że Komisja Majątkowa to wspaniały był i sprawiedliwy twór, a analizowanie jej poczynań to próba szukania taniej sensacji, to postukam się w czoło. Niekoniecznie swoje, lecz ich. Zastukać i zapytać :”Hello, jest tam kto, używasz mózgu”?


Donald Tusk przeliczył się, likwidując Komisję niemal w taki sam sposób, jak została ona powołana. Po cichu. Sądził, że puszczone oko w stronę antyklerykałów przysporzy mu zwolenników. Wybacz, Donald, ale w życiu nie zagłosują na ciebie antyklerykalni od Palikota, nawet gdybyś zdjął krzyż z sejmowej ściany. Po szybciutkim zlikwidowaniu Komisji widać było, że wyników jej działań nikt w rządzie nie ma zamiaru badać, nie podważy i nie cofnie jej decyzji, a na pożarcie już przeznaczono byłego SB-eka Marka Piotrowskiego, stawiając tym samym Kościół jako biedny, nieświadomy i wykorzystany nawet po latach przez perfidną SB-ecję. Piotrowski, tak hołubiony przez biskupów, miota się na oślep, grożąc Sławkowi Kopycińskiemu z Ruchu Palikota, ponieważ poseł nie owija w bawełnę i złodziejstwo nazywa po imieniu, złodziejstwem. Przyklepywanym przez ludzi, którzy klęczeli przed Kościołem całe życie. Dziwnym trafem w Komisji nie zasiadał ani jeden antyklerykał… Działalność komisji od początku objęta byłą największą tajemnicą. Czego się bali hierarchowie kościelni i klerykalni politycy, że lud po latach udręki ze strony czerwonych nie będzie życzył sobie poczynań ze strony czarnych? Komisja miała pierwotnie działać przez pól roku, trwała lat ponad dwadzieścia, opłacana sowicie z naszych podatków, Kościół nie opłacał reprezentantów swej strony. Gwoli wyjaśnienia: strona rządowa w niczym nie różniła się od strony kościelnej. A kościelna była sędzią w swojej własnej sprawie! Zwolennicy i obrońcy komisji powtarzają, ze gdyby Kościół poszedł normalną drogą, sądową, już dawno odzyskałby wszystko z nawiązką. Bzura! Nie byłoby tak różowo, ale gdybać nie zamierzam, lecz zadaję pytanie dlaczego więc wybrano inną drogę? Nie przewidzieli jednak klerykałowie, że Polska nie będzie coraz bardziej zdewociałym krajem, że tematy tabu w końcu staną się jawnymi! Wszyscy w dziwny sposób zapomnieli jak wszedł w posiadanie włości Kościół i jak je pomnażał. Kupił? Ile było w tych działaniach wyłudzeń? Ile było nadań od zdewociałych, otumanionych kadzidłem, lękających się „gniewu bożego” władców Polski ,którzy bogactwa na niezliczonych wozach w ramach świętopietrza wozili do stolicy apostolskiej? Tak szybko zapomniano już o dziesięcinach, które płaciło chłopstwo panu i plebanowi, zapomniano o pańszczyźnie, darmowej pracy świadczonej na rzecz tychże? Kiedy Kościół za to zapłaci państwu, kiedy policzy należne odszkodowanie? Czy może usłyszę że Kościół zawsze był za chłopstwem a przeciwko dziedzicowi? Kolejna sprawa- dlaczego to Polska ma zapewnić stan posiadania Kościoła z roku 1939, a nie z 965 na przykład?

Czytam na stronie eKai.pl wypowiedź „eksperta” od siedmiu boleści, który usiłuje dowodzić, że to nie Kościół ponosi odpowiedzialność za bałagan, jaki panował w działaniach organizacyjno- biurowych Komisji. A poszło o to, że na łamach „Gazety Wyborczej” Marcin Pietraszewski w artykule Kośiołowi ile się da zarzuca Komisji Majątkowej, że przyznała kościelnym wnioskodawcom o wiele wyższe rekompensaty, niż powinna. Swój artykuł opiera na raporcie działu kontroli kancelarii premiera. Niektóre podmioty kościelne otrzymały rekompensatę kilkanaście razy, choć nawet raz im się nie powinien należeć! Pan ekspert usiłuje głosić prawdę, dlaczego jednak anonimowo? Boi się posądzenia w przyszłości o głoszenie nieprawdy? Tylko w ten sposób tłumaczę brak odwagi z jego strony, by głosić swoje poglądy jawnie. A może się wstydzi, skromniś? Kościół nie znał przeszłości Piotrowskiego, który w jego imieniu wyrywał łakome kąski od samorządów? Kościół nie wiedział, że piętnasty raz otrzymywał rekompensatę za to samo? Kościół nie prowadzi ewidencji nieruchomości? Kłamie ten pan „ekspert”.

Dożyję czasów, kiedy wszyscy odpowiedzialni w złodziejskie poczynania Komisji trafią tam, gdzie jest ich miejsce. Nie będzie tak, że nie przedawniają się przez wieki roszczenia Kościoła, a przedawniają państwa polskiego wobec tej pasożytującej instytucji! Oczami wyobraźni widzę Komisję Wolności, która w imieniu Polaków przedstawi swe stanowisko Kościołowi katolickiemu, w którym zażąda zadośćuczynienia za ziemie, które przed rokiem 965 znajdowały się w posiadaniu Polski, a które znalazły się pod nieuzasadnioną kuratelą kleru. Nie muszę dodawać, że orzeczenia Komisji Wolności byłyby niepodważalne i ostateczne.

wtorek, 14 lutego 2012

Jak oszczędza POlska


Donald Tusk przedstawił w ubiegłorocznym expose plany zaciskania pasa. Przysłuchujący się jego słowom dziennikarze nawet nie pisnęli , nie zapytali, w jaki sposób zaciskać pasa będzie władza, od najwyższego, rządowego szczebla poczynając, na powiatowym kończąc? Wyświechtane słowa, mowa trawa, opowieści dziwnej treści wyssane z palca, wszystko to zadowoliło media. Oszczędności, oszczędności, oszczędności… Słowa mile łechtały ucho wyborców PO, naiwnych i innych. Dlaczego premier nie nazywa rzeczy po imieniu, dlaczego nie mówi prawdy minister Rostowski, że nie ma mowy o oszczędnościach, lecz jedynie o mniejszym zadłużaniu państwa? Zwiększona składka rentowa, zwiększony VAT i inne obciążenia podatkowe nie zapełnią kiesy państwa. Deficyt będzie w dalszym ciągu, tyle że mniejszy. Nie będzie i nie ma oszczędności, możemy zapomnieć o nadwyżkach. Saldo będzie ujemne. Tego nie powiedzą Polakom Tusk, Rostowski, Boni i PO.

Expose swoje, a życie swoje. By żyło się lepiej… Tylko komu? Tuskowi na pewno! Jak wyliczyli wścibscy, aż jedenaście spośród piętnastu ostatnich lotów Tuska to podróże do rodzinnego Gdańska. Godzina lotu Embraera to skromne 11 tys. złotych. Cóż to znaczy wobec wypoczętego premiera!

Marek Belka, szef NBP, po expose zażartował : „Nie będzie krwi i łez, ale pot na czole będzie. Dobre expose poprawi nasz wizerunek na światowych rynkach. Nawet nie zbliżymy się do granicy recesji. Scenariusz recesyjny to strachy na Lachy" . Zapomniał dodać pan profesor, że nie będzie to pot na czole rządzących, lecz rządzonych…

Jacek Rostowski, bogacz w stajni Tuska, którego specjalnością jest obrót gotówką i kreatywna księgowość, co i rusz powtarza, że musimy zaciskać pasa. A to niby dlaczego ja mam go zaciskać, skoro nie siedzę na bezrobociu, firma jest wypłacalna, posiadam wolne środki na koncie i nie ścigają mnie wierzyciele, nie robię długów? Na marginesie: Rostowski odkłada środki na emeryturę nie w ZUS czy jednym z dostępnym na naszym rynku OFE, do korzystania z których zmuszono Polaków, lecz angielskim funduszu emerytalnym. Ale! Na Fundusz Kościelny Rostowski lekką ręką wydał skromne 6 milionów złotych więcej, niż w roku ubiegłym! Nie dziwi nikogo brak protestów i połajanek biskupów katolickich, którzy zabierają głos w każdej niemal sprawie? O trwonieniu publicznego grosza przez władzę zaś cisza? Ręka rękę myje!

Michał Boni, ekspert od cyfryzacji, wmanewrowany przez Donalda Tuska w sprawy Kościoła katolickiego orzekł, że od połowy lat 90. strukturalny deficyt sektora finansów publicznych nie zszedł poniżej 4 proc. I żadnemu rządowi nie udało się go zmniejszyć. Bo żeby zejść z deficytem do 1 proc., trzeba by znaleźć 105 mld zł. Szuka ich Tusk w kieszenie chudych jałówek, nie tykając tłustych byków. Boni nie pisnął nawet słowa, by zmniejszyć administrację o 50%, zlikwidować zbędne, a kosztowne Urzędy Pracy, zlikwidować premiowy sposób wynagradzania tabunu urzędników, nie zaproponował zmniejszenia uposażeń poselskich o jakąś połowę, że o subwencjach na rzecz partii politycznych nie wspomnę. Może za dużo wymagam od Boniego? Przecież Tusk rzucił go na pastwę kleru, by wysłuchał i zalegalizował prawnie ich finansowe, nieuzasadnione roszczenia. Zamiast Funduszu Kościelnego przymusowa danina z budżetu, skromny 1% z naszych podatków.

Były szef Narodowego Centrum Sportu Rafał Kapler zmęczył się, więc zrezygnował z pełnionej funkcji. Minister Sportu, Joanna Mucha, specjalistka od biegania pod publiczkę wokół Narodowego, nagrodziła „wybitnego” specjalistę nagrodą pieniężną w wysokości 570 tys. złotych! W sam raz na mieszkanko w Warszawie! Ludzie, zniechęceni polityką i panującymi w niej układami, zaciskają żeby i nie komentują takich kantów. Większość, ale nie wszyscy. Szansa, że ta zawzięta mniejszość przepędzi w końcu tą sitwę, gdzie pieprz rośnie! Co mówi Kepler, bije się w piersi? Bynajmniej! „Ta rozmowa o wynagrodzeniu jest dla mnie upokarzająca, bo kwestia wynagrodzenia powinna pozostawać między pracodawcą a pracownikiem. Stadion zbudowaliśmy taniej niż przewidywał kosztorys, a koszty funkcjonowania Narodowego Centrum Sportu jako inwestora zastępczego były znacznie niższe niż rynkowe stawki”. Dlaczego trzymane są w tajemnicy wysokości kontraktów menadżerskich w spółkach Skarbu Państwa, dlaczego minister Mucha usiłuje zasłaniać się tajnością, w swoim mniemaniu, nagród pieniężnych, kierując się ustawą o dostępie do informacji publicznej? Co, wg Muchy, Tuska i PO, winien wiedzieć polski wyborca? To, co powie mu proboszcz z ambony, Rydzyk w Radio Maryja?

Hanna Gronkiewicz- Waltz drugą kadencję psuje samopoczucie warszawiaków, nieudolnie sprawując rządy w stolicy. Widać, dlaczego budowano w stolicy dwa stadiony: Narodowy i na Łazienkowskiej. Premie, premie, premie i stanowiska… Rok w rok HGW sypie grubym groszem do kieszeni usłużnych wobec niej urzędasów, szefów spółek miejskich oraz burmistrzów reprezentujących barwy PO. Najwyższą nagrodę - 36 tysięcy złotych - dostał w tym roku burmistrz Pragi-Północ Piotr Zalewski. To prawie dwa razy więcej niż najniższa premia przyznana Piotrowi Guziałowi z Ursynowa. Tyle tylko, że ten drugi miał najwyższą w stolicy wykonalność budżetu - 114 proc. planowanych dochodów, a burmistrz Pragi-Północ poradził sobie z planem budżetu tylko w 80 proc., czyli najgorzej ze wszystkich. Gdyby zastosować kryterium efektywności, rozkład premii powinien być dokładnie odwrotny. Ale Guział jest be, ponieważ w 2011 roku wywiesił tęczową flagę nad ursynowskim Ratuszem, brał czynny udział w warszawskiej Paradzie Równości, no i… nie należy do PO, bliżej mu do Janusza Palikota! „To nie będzie łatwy rok i łatwa kadencja. Czasy nie są łatwe”. Jak komicznie brzmią słowa prezydent Warszawy, wypowiedziane przez nią tuż po zaprzysiężeniu na drugą kadencję! Po czym rok w rok przyznaje swoim nagrody… „To jest inwestycja po to, aby te spółki dalej były dobrze zarządzane. Takich prezesów należy nagradzać za to, że dają z siebie wszystko, aby te spółki jeszcze lepiej funkcjonowały" - mówi Bartosz Milczarczyk, rzecznik stołecznego Urzędu Miasta. Gorzej na pewno nie da się już nimi zarządzać! W sumie od pierwszego września ub. roku Hanna Gronkiewicz Waltz przyznała 11 takich nagród. Każda po kilkadziesiąt tysięcy złotych. Łącznie prezesi zainkasowali blisko pół miliona złotych.


A zaciskać pasa, Polacy, wyborcy, naiwni ludkowie, macie wy!