Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ballada o Januszku. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ballada o Januszku. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 9 września 2013

Kościołowi nic się od państwa polskiego nie należy!

Dawno temu TVP- która z obecnym potworkiem na Woronicza nie ma wiele wspólnego- emitowała popularny serial „Ballada o Januszku”. Nie ma chyba osoby z mojego pokolenia, która nie słyszałaby o serialu. Zapracowana matka, wychowująca samotnie nastoletniego syna, gotowa jest mu nieba przychylić, spełnia wszystkie jego zachcianki, zaharowując się na śmierć, chwytając się każdej pracy. Matka, wpatrzona w syna, nie dostrzega jego próżności, lenistwa, zamiłowania do okrucieństwa, a coraz większe roszczenia finansowe z jego strony tłumaczy sobie miłością jedynaka. Nie będę streszczał serialu,  którego próżno szukać dziś w jakiejkolwiek telewizji. W każdym razie koniec dla Januszka jest smutny: w poprawczaku go nie zresocjalizowano, kompletnie zaskoczony dowiedział się, że zostanie ojcem, w końcu  powoduje śmierć niedoszłego teścia, zrzucając go ze schodów.

W Polsce obserwujemy taką balladę od 1989 roku: spracowana, niedomagająca, katowana matka, nad którą syn znęca się psychicznie i fizycznie, rujnując ją finansowo, chcąc więcej i więcej i więcej pomiata nią i ośmiesza, strasząc karcerem i mękami. Matka, czyli Polska. Januszek, czyli Kościół katolicki. Niewielu spodoba się takie porównanie, ale tak to wygląda. Hierarchowie kościoła katolickiego chyba zasłuchani są w przebój grupy Maanam „To tylko tango”, w którym Kora wyśpiewuje:

Tak mało zostawiłam, sobie do obrony
Ty nienasycony, wciąż nienasycony
Oddałam Ci serce, oddałam Ci ciało
Odchodzisz i mówisz, mało, mało, mało!

Przepraszam, Olga! Kościół katolicki, kler i Ty... Wybacz za takie zestawienie!


Kościół kolejny raz przedstawił swe roszczenia. Niekończące się żądania, pokornie spełniane przez uległych, słabych i bojaźliwych ludzi z rządu, bojących się nie gniewu bożego, lecz braku poparcia biskupiego, spełniają wszelkie, materialne zachcianki pasożytów. W ostatnim czasie nasiliły się ponaglenia klechów na stronę rządową, która nie dość szybko i sprawnie zajmuje się Funduszem Kościelnym. Ma być wszystko zgodnie z życzeniem biskupów- więcej pieniędzy z odpisu podatkowego, niż mieli do tej poru z Funduszu. Biskupom znowu coś się nie podoba, mamroczą coś o braku konsultacji itp. Kto da się na to nabrać, skoro hasłem kościelnej, politycznej partii episkopat jest „Nic o nas bez nas”? Ministrant Michał Boni, kawalarz pierwszej wody, oznajmił, że w czasie gdy to on odpowiada za relacje z Kościołem, nie było żadnej presji ani nie została podjęta żadna decyzja, która naruszałaby niezależność państwa. Koń by się uśmiał, a Bóg usiadł, załamał ręce i zapłakał!

Kościołowi nic się z budżetu państwa nie należy! Nie ma sensu, by tą religijną, bogatą korporację traktować na specjalnych prawach, bo ona nic korzystnego dla polskiego państwa nie robi, jedynie drenuje nasz budżet! Walka z Kościołem? Nikt nie zabrania odprawiania mszy, odprawiania modłów w kościołach, zawierania ślubów konkordatowych, pogrzebów katolickich, uczestnictwa w religijnych obrzędach, więc gdzież ta walka? Brednie posła PiS, Płaszczaka, jakoby Kościół odegrał szczególną rolę cywilizacyjną , między bajki dla „nienarodzonych dzieci” Kaczyńskiego można włożyć! Tacy jak poseł PiS, jak prezes taj partii, wreszcie sami hierarchowie negują dorobek PRL, depczą osiągnięcia tamtych czasów, ośmieszają je, lata 1945- 1989 uznają za okres zniewolenia, głosząc kłamstwa, że nie ma ciągłości między obecną i tamtą Polską. Skoro tak, szanowni państwo, skoro powiedziało się a, to wypadałoby powiedzieć b. Ustawa o stosunku Państwa do Kościoła katolickiego przygotowana była w wielkiej tajemnicy przed dobrych kilka lat, zawarto ją 17 maja 1989 roku. Za komuny, za komuszego rządu! Czy ustawa została znowelizowana, czy dalej realizujemy „zobowiązania kreślone w Konstytucji Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej”, której już dawno nie ma?

Kościół podkreśla swoją autonomię, zabraniając rządowi ingerowania w wewnętrzne jakoby sprawy kościelne, jednocześnie sam wtyka nos w sprawy państwa polskiego, usiłując narzucać Polakom „prawo naturalne”, idiotyczne przepisy, kłamstwa na temat in vitro, antykoncepcji, związków partnerskich czy mniejszości seksualnych. Autonomia to przede wszystkim finansowa NIEZALEŻNOŚĆ i odrębne, własne prawa. Kościół jest finansowany z budżetu państwa i nie jest eksterytorialnym tworem, wyłączonym spod polskiego prawa! Nigdzie nie jest napisane, że państwo musi utrzymywać Kościół, jego biznesy (zwolnienia kościelnych osób prawnych z podatków), łożyć na idiotyzmy „nauczane” na szkolnej katechezie, ponosić koszt jego działalności, podczas gdy zyski kasuje wyłącznie Kościół. W tej chwili to największy obszarnik ziemski, ssący miliony unijnych dotacji, czerpiący kolosalne zyski z wynajmu swoich biurowców, mający dochody z dotowanych przez państwo szkół katolickich ( na państwowe przecież nas nie stać…), zwolnień z podatku od nieruchomości itp.

Kryzys się skończył, obwieścił triumfalnie premier Donald Tusk. Pierwsi na jego słowa zareagowali biskupi, mający w pogardzie „życie wieczne” i „bogactwo duchowne”, zainteresowani jedynie dobrami materialnymi i pieniędzmi, tu i teraz, na ziemi. Jak to się ma do wtłaczanej do głów owieczek propagandy, że Kościół jest ubogi? Już domagają się dalszych zwrotów ziem, nieruchomości, lub pieniędzy, powołując się na stan posiadania  Kościoła sprzed wieków. Sugeruję, by ktoś odważny przypomniał na forum publicznym, jaki był stan posiadania Kościoła katolickiego w Polsce w roku 965. To byłby powrót do korzeni i tradycji. Kto jest za?

 Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)