Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Leszek Balcerowicz. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Leszek Balcerowicz. Pokaż wszystkie posty

środa, 5 lutego 2014

Spory o ZUS i OFE nie wzbogacą przyszłych emerytów

Znudziło mi się słuchanie jakoby Polska była demokratycznym państwem prawa, w którym najwyższym aktem prawnym jest Konstytucja, a wszystkim rządzi tzw. wolny rynek czy też jego niewidzialna ręka. Wypadałoby uciąć rękę, która odpowiada za antypolskie poczynania toruńskiego biznesmena, Tadeusza Rydzyka, za biedę wśród polskich dzieci (ok. pół miliona z nich nie dojada), za wysokie bezrobocie mimo ciągłego „uelastyczniania” praw pracowniczych, prywatyzację majątku polskiego z której miast zysków kraj ponosi straty. Bardzo wygodna jest ta niewidziana ręka rynku: nikt jej nie widział, a wszystkiemu jest winna. Czyż to nie luksus władz?

Właśnie ta niewidzialna ręka popchnęła w 1999 roku premiera Jerzego Buzka do wprowadzenia reformy emerytalnej. Zaczęły obowiązywać 3 filary: prócz obowiązkowego ZUS narzucono Polakom, bez dyskusji, debaty, zapytania o zgodę drugi filar. Ubezpieczeni wybrali, lub wylosowano im, fundusz emerytalny, który inwestuje środki przekazywane co miesiąc przez ZUS ze składki na I filar emerytalny. Czyli- nasza składka trafia do ZUS, ten przekazuje ją do OFE, a ten, robiąc wielką łaskę, pobiera sobie od tego prowizję. Traci ZUS i ubezpieczony. Trzeci filar jest już dobrowolny, w nim sami oszczędzamy na swoją emeryturę. I to właśnie, trzeci filar, jest jedyną rzeczą, która się w tej reformie udała!

Pamiętam istny wodospad reklam w prasie, w TV, w radio, zachwalające OFE, oczywiście na koszt przyszłych, polskich emerytów. Czego to nie obiecywano przyszłym, polskim emerytom! Złota jesień, spokojna starość pod palmami! Słowa o tym, że reforma emerytalna Buzka jest powielonym modelem reformy z Chile. A jak to się tam skończyło, wiadomo- nachapały się fundusze i zarządzający nimi, ścisłe kierownictwo, rekiny finansjery, kosztem emerytów właśnie. Ci dziś tłumnie odwiedzają opiekę społeczną, złorzecząc na Augusto Pinocheta, bo to on narzucił swoim rodakom rujnujące ich rozwiązania. Buzek do dziś broni nie tylko tej, ale i trzech pozostałych reform: nieudolnych, kosztownych, na których zarobili wszyscy, prócz budżetu państwa. Budżet najwięcej traci na nieszczęsnej reformie emerytalnej właśnie, powiększająca się dziura budżetowa zmusiła premiera Tuska na nowe rozwiązanie: od 1 kwietnia będziemy mogli zdecydować, gdzie trafią nasze składki. Czy po staremu do ZUS i OFE, czy tylko do ZUS. OFElobby podniosło wrzask, jaka to zbrodnia na wolny rynek się podniosła! Tylko patrzeć, jak zaczną grozić postawieniem premiera przed TS! Trybunałem w Strasburgu wszystkie te Balcerowicze, Buzki i Paszkiewicze i inni, którzy zasiadali, albo zasiadają w radach nadzorczych i zarządach OFE. Im pali się grunt pod nogami. Mowa trawa o zamachu na pieniądze polskiego emeryta jest wierutną bzdurą, a powtarzanie farmazonów o złamaniu jakiejś umowy społecznej jest kłamstwem. Ze mną w 1999 roku nikt jakiejkolwiek umowy w tej sprawie nie zawierał, w Sejmie ustawę przegłosowali posłowie, po których w większości słuch zaginął.

Przed 1999 każdy podejmujący pracę zawarł z państwem polskim umowę, na mocy której został objęty ubezpieczeniem społecznym, powszechnym i państwowym. Nie było mowy o dzieleniu się składkami z jakimiś prywatnymi OFE! Jeśli ktoś złamał jakaś umowę, to uczynił to rząd Jerzego Buzka. Ja nie wybrałem samodzielnie OFE, wylosowano go dla mnie. Dziś on nie istnieje, został sprzedany czy przejęty. Czy to w porządku, czy członek OFE nie czuje się zrobiony w bambuko, kiedy docierają do niego takie informacje? Wybrałem fundusz A, nie mogłem go zmienić przez kilka lat, ale on mógł zrobić wszystko, co mu się podobało, beż żadnych konsekwencji. A kto da gwarancję, że za ileś tam lat nowy szef tego czy innego OFE nie zwinie pieniędzy i nie zwieje w siną dal, że nie zdefrauduje pieniędzy, nie doprowadzi finansów do ruiny? Państwo polskie, czyli… kto? Kto zmusi ludzi z OFE do gry na jasnych, uczciwych i przejrzystych zasadach? Należący do OFE rok w rok otrzymują informację o zgromadzonych składkach. Słabo się starają zarządzający moimi pieniędzmi, co mnie nie dziwi: zyski trafiają do zarządców OFE, a stratami obarcza się nas, ubezpieczonych. Uda się giełdowy myk, wzbogaci się pan prezes i jego kadra kierownicza, im skoczą pensję, ale na pewno nie mój kapitał, którym obracają. Jakoś nie słychać nic o prawdziwej reformie systemu emerytalnego, który popierałby składki od wszystkich, z ich kieszeni. Dlaczego dla księży robi się jakieś fundusze, dlaczego składek nie płacą zarabiający wielkie pieniądze, dlaczego poseł i europoseł może liczyć na wysoką emeryturę, a pracownik spędzający nieraz 360 godzin miesięcznie w pracy otrzyma na starość nędzne grosze? Dlaczego nie mówi się nic o politycznych zakusach, by kumple obecnych politycznych bonzów, dla których zabrakło miejsca przy korycie, a którym nie chciało się zając normalną fizyczną pracą (czyżby ich, arystokratów styropianowych, hańbiła?) otrzymywali wysokie emerytury, choć im się nie należą? Dlaczego krzyczy się o zamachu na zgromadzone pieniądze, skrywa milczeniem fakt, że świadczenia emerytalne dla ogromnej większości przyszłych emerytów będą głodowe? Wiem, wiem, niewidzialna ręka rynku!

Wolny rynek? Proszę bardzo! Chcę mieć WYBÓR, a nie narzucone rozwiązania, zadowalające nielicznych. Ilu ze znajomych chciałoby otrzymywać do ręki całą pensję, brutto. W zamian za to nic nie chcą: ani ubezpieczenia społecznego, ani państwowej opieki medycznej, nie jest im potrzebny NFZ, ZOZy, ZUS, OFE, cała ta machina biurokratyczna, pochłaniająca i trwoniąca masę pieniędzy. Mam dla was, również dla siebie, złe nowiny: takie rozwiązanie nigdy w tym kraju nie zostanie wprowadzone. Mamy przecież niewidzialną rękę rynku, a ktoś ją musi utrzymać…

Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

środa, 16 stycznia 2013

Wielodzietność czy bezdzietność?

Cywilizacja śmierci. Tym sloganem politycy, dziennikarze katoparwicy i hierarchowie katoliccy uwielbiają operować. Przed paroma dniami o sprzyjanie tej cywilizacji został posądzony Jurek Owsiak, przez nieomylnego Tomasza Terlikowskiego. Terlikowski publicznie kłamie, bądź udaje, że nie istnieje tajna watykańska instrukcja Crimen Sollicitationis, określająca sposób chronienia księży pedofilów przez Kościół katolicki. Człowiek ten nie był i nie będzie wiarygodny, czekam na jego dalsze kłamstwa. Co i kto kryje się za cywilizacją śmierci? Oczywiście "lewactwo", szeroko pojęta lewica do pary z liberałami, depcząca katolickie wartości, nauczanie Kościoła katolickiego i mająca za nic katolicką definicję rodziny, a hołdująca związkom partnerskim. Oczywiście homoseksualnym. Jurek Owsiak wywołał wrzask małych i jeszcze mniejszych Terlikowskich swoją opinią na temat eutanazji. Okazuje się, że możesz mieć, jakie chcesz, poglądy, pod warunkiem, że będą one od a do zet katolickie. Dziwnym trafem przeciwnicy eutanazji są za przywróceniem kary śmierci, tak im dopomóż Bóg...

W Polsce od 2005 roku rządzi prawica, uległa wobec Kościoła, traktująca biskupów niczym członków rządu, spełniająca ich wszystkie żądania i życzenia. Skutek tego sojuszu, szkodliwego dla kraju, ponoszą wszyscy mieszkańcy Polski: katolicy, innowiercy, ateiści, zamożni, biedni, wielo- i bezdzietni. Od wielu lat trwa mowa- trawa o tzw. polityce prorodzinnej. Poza wprowadzeniem becikowego przez rząd Kaczyńskiego nie zrobiono absolutnie nic, by wspomóc wielodzietność. Nie chodzi o to, by machać przed nosem pieniędzmi, zachęcając ekonomicznymi bonusami, lecz o warunki do godnego życia i wychowywania potomstwa. W kraju takim, jak Polska, dla ogromnej większości Polaków wielodzietność to skazywanie się na biedę. Coraz częściej posiadanie pracy nie gwarantuje zatrudnionym tego, że unikną ubóstwa. W Polsce co szósty zatrudniony kwalifikowany jest do grupy „working poor”, czyli pracujących biedaków. Najbardziej zagrożone biedą są rodziny wielodzietne. Coraz częściej pary decydują się na jedno dziecko, labo wcale. Bańczuczne zapowiedzi Antoniego Macierewicza, który marzył o Polsce z 40 milionami obywateli można dziś między bajki włożyć. Czekam, kiedy Antoni powoła komisję ds. przeciwdziałania bezdzietności? Tak na marginesie: Polska nie jest krajem równych szans, w którym wszyscy mają ten sam start. Istnieją nierówności, podziały, pielęgnowany jest dziki kapitalizm, w którym potrzebni są do pracy za minimalną płacę, na umowach śmieciowych, na czas określony. Kasjerka z Biedronki, z mężem stróżem zakładająca rodzinę, marząca o trójce dzieci? Nie każdy otrzymuje 240 tys. złotych za szkody wyrządzone przez komunę, nie każdy ma tatę byłego prezydenta z zarobkami w wysokości 50 tys. złotych miesięcznie, nie każdy ma tatę elektryka, wykładającego w różnych zakątkach świata, nie za darmo oczywiście.

W roku 2004 w Polsce urodziło się 356 tys. dzieci, prognoza na rok 2030 to 232 tys. narodzin. W ciągu 20 lat liczba rodzących się dzieci spadła o połowę i dalej maleje. Jesteśmy świadkami katastrofy demograficznej której skutki odczujemy za kilkadziesiąt lat. Ratunkiem dla gospodarki oraz narzuconego niewydolnego systemu emerytalnego mają być imigranci podejmujący pracę w Polsce. Z tymi imigrantami bym nie przesadzał, bo nie po to przyjeżdżają do Polski Abdule, Amrity i Jingi, by harować za psie pieniądze u Polaków; otwierają własne biznesy. Przybyszki zza wschodniej granicy w ogromnej większości zasuwają na szmacie, lub zasilają agencje towarzyskie. Nie zapowiada się więc tak różowo, jak przewidują hurraoptymiści. Okazuje się bowiem, że spadek dzietności wcale się nie zakończył, on ciągle trwa, to proces, którego w obecnej Polsce nikt nie powstrzyma, nawet nakazami. A propos: ilu w PiS, tak rzekomo martwiącym się o dzietność, jest posłów i posłanek nie posiadających potomstwa?

Co spowodowało, że młodzi nie chcą płodzić? Wymienia się postawienie na karierę, dalsze kształcenie, problemy na rynku pracy, ciągle się pogorszającym, wysokie koszty życia i wychowania potomstwa, brak wsparcia państwa, nieprzychylność pracodawców, patrzących krzywym okiem na urlopy macierzyńskie i kobiety w ciąży, że o konieczności płacenia pensji młodej mamie nie wspomnę. Ostrożne szacunki mówią, że do roku 2020 można oczekiwać niewielkiego wzrostu dzietności, do wartości około 1,2. Ale to i tak oznacza, że tak niski poziom dzietności nie zapewni zastępowalności pokoleń. Nie będzie przyrostu naturalnego, bo czy jest nim "przyrost naturalny ujemny?". Po roku 2020, przy obecnych tendencjach, liczba Polaków będzie spadała. Do 2020 nasz ilość zmniejszy się o milion osób, po kolejnych dziesięciu latach, w 2030, będzie nas mniej o kolejne półtorej miliona. W 2030 ma nas być nieco ponad 35 milionów obywateli! Coraz mniejsza dzietność i zwiększająca się długość życia spowoduje starzenie się społeczeństwa: do 2030 roku średni wiek Polaka będzie wynosił 45 lat (dziś jest to 36 lat). Jednocześnie malała będzie ilość młodzieży w wieku 16-24 lat, Zachwiane będą proporcje ludności w wieku produkcyjnym i poprodukcyjnym: nie będzie miał kto pracować na emerytury seniorów. Dziś nie mówi się tego głośno, ale rząd w przyszłości zmuszony będzie podnieść wiek emerytalny, ustawa 67 nie wystarczy. Niewesołe perspektywy: emerytura w wieku 80 lat? Po 2020 roku liczba osób w wieku 85 i więcej lat sięgnie do 800 tysięcy. OFE, emerytury pod palmami? Tak, dla prezesów funduszy!

Guru polskich liberałów, Leszek Balcerowicz, wyznał przed laty, że rozbudowane państwo socjalne jest wynikiem złej i niemoralnej polityki, a jego zwolennicy i twórcy nie mają prawa do okazywania moralnej wyższości wobec tych, którzy się im przeciwstawiają. A czym jest państwo, pozostawiające obywateli samym sobie, tłumaczące wszystko niewidzialną ręką rynku, coraz bardziej nie potrafiące zaspokoić podstawowych potrzeb większości, a spełniające zachcianki mniejszości, kleru katolickiego, który niczego nie wytwarza, nic nie produkuje i nie płodzi? Zastanawia mnie, dlaczego SLD, bądź Ruch Palikota nie uświadamiają Polaków kwestią wyboru: na co państwo ma wydawać pieniądze? Czy na fanaberie kleru katolickiego, finansowanie ich składek na ubezpieczenie społeczne (kler jakoś nie martwi się o swoje emerytury, choć księżą oficjalnie potomstwa nie posiadają), czy też na wspomaganie młodych małżeństw, par i wolnych związków, decydujących się na więcej niż dwoje dzieci? Polska bez kleru i Kościoła przeżyje i poradzi sobie w świecie, ale bez świeżego narybku i dziatek daleko nie zajdzie.Nie pomogą próby zmuszania do posiadania potomstwa, jakiekolwiek podatki, jak bykowe itp. Nie tędy droga. Nie przymus, a zachęta. Rząd, który wspomoże czynem, a nie słowem, polską rodzinę, zapewnioną będzie miał wdzięczność wyborców na długie lata. Obawiam się jednak, że nieprędko to nastąpi.

Jeśli masz ochotę i czas, kliknij i wypromuj. Dzięki!