Pokazywanie postów oznaczonych etykietą mowa nienawiści. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą mowa nienawiści. Pokaż wszystkie posty

środa, 23 stycznia 2019

Nienawiść zamiast miłości

Uważam, że to nie Owsiak powinien podać się do dymisji, tylko szef TVP Jacek Kurski, odpowiedzialny za bezpardonowe ataki i szczucie na prezydenta Pawła Adamowicza. Napastliwi reporterzy tacy jak pan Sitek czy Rachoń spuszczeni ze smyczy przez Kurskiego są moralnie odpowiedzialni za ten polityczny mord"- napisał po śmierci prezydenta lider zespołu Big Cyc, Krzysztof Skiba. Skiba znany jest z poczucia humoru, ciętego języka i szczerości. Rachoń poleciał do sądu- już nie brzydzi się sędziowską kastą, co to w opinii Marka Suskiego niby posiada zakopane w ogródkach sztabki złota niewiadomego pochodzenia oburzony, że ktoś ma czelność oskarżać go o cokolwiek. Jak można miotać oskarżenia pod adresem „dziennikarza” nad głową którego widać aureolkę, który związał się z prawie dziewicą Górską- Hejke?

Zarząd Krajowy Platformy Obywatelskiej zwrócił się do członków partii o "całkowite powstrzymanie się" od udziału w programach TVP. W uchwale czytamy m.in. , że "pod rządami PiS telewizja publiczna stała się narzędziem politycznej nagonki oraz partyjnej propagandy". Polityka obecnego zarządu TVP prowadzi - zdaniem PO - do "groźnych podziałów społecznych i godzi w poczucie bezpieczeństwa Polaków". To nie TVP pod rządami Kurskiego odpowiada za bezpieczeństwo Polaków drodzy państwo, poza tym jeśli powiedziało się a, trzeba też powiedzieć b. A jeśli chce się być konsekwentnym, trzeba mieć odwagę na c. Bo inaczej wyjdzie jak zwykle, czyli do d…

PO, by uwiarygodnić się w oczach wyborców, powinna wycofać ze składu marionetkowej Rady Mediów Narodowych swojego przedstawiciela. Juliusz Braun poszedł tam po…, no właśnie, po co? Nie miał innego źródła utrzymania? Wtedy miałoby to ręce i nogi. Przed laty politycy PiS zbojkotowali prywatny TVN. Nie wiem jak to się skończyło, kto do kogo wyciągnął rękę. W każdym razie prócz TV Trwam PiS nie lansuje się nigdzie tak intensywnie, jak w TVN właśnie. Nawet Polsat został daleko w tyle!

Potrzeba było bezsensownej śmierci, morderstwa, by opozycyjne elity zareagowały wobec szerzenia tzw. mowy nienawiści. Zlikwidować tego zjawiska się nie da, co to jest nienawiść wie każdy, ale czy wszyscy wiedzą, w jaki sposób sobie z tym radzić? 80% Polaków spotkało się z taką mową. Jak to możliwe? Czy powodem jest to, że aż 25% rodaków ma problemy natury psychicznej? Czy może raczej ludzi, złych z natury, cieszy wyrządzanie krzywdy bliźniemu swemu? I to wszystko w kraju, w którym rząd składa hołdy zakonnikowi w sutannie, mówienie prawdy o kościele grozi postawieniem zarzutów o obrazę uczuć religijnych a jakiekolwiek próby wyprostowania relacji państwo- kościół kwitowane jest histeryczną nagonką katoprawicy.

Skąd się ta mowa nienawiści wzięła, skąd to wszystko wypłynęło, dlaczego w polityce zapanowała przemoc (na razie słowna), dlaczego Zbigniew Ziobro zabiera się za środowiska krzyczące o czerwonej hołocie niczym pies do jeża? Cofnijmy się w czasie: dawno temu reaktywowana została Młodzież Wszechpolska. Stał za tym nie kto inny, jak Roman Giertych. Nie wiedzieć czemu tak wielbiony dziś przez naiwnych. MW do dziś hasa sobie w najlepsze, to ta organizacja bawiła się w szubienice i nekrologi polityczne. Przez lata włos z głowy nikomu tam nie spadł, mimo publicznego składania gróźb karalnych. Dziś, w 2019 roku, opozycja nagle sobie o nich przypomniała. Lepiej późno niż wcale, ale brutalna prawda jest taka, że MW miała wrogów w postaci dawnych aparatczyków PZPR. Kiedy zabrakło Jaruzelskiego, Kiszczaka i innych, postanowiono znaleźć nowego wroga. I znaleziono. PiS poszedł jeszcze dalej: kto nie z nami, ten przeciwko Polsce. I dlatego Ziobro tak niemrawo zabiera się za piewców mowy nienawiści.

Dopóki za pewnymi ludźmi i organizacjami będą stali ludzie kościoła, nic nie zmieni. Błogosławieństwo udzielane stadionowym bandytom przez jasnogórskich zakonników, wychwalanie przez pana Kneblewskiego „zdrowej tkanki narodu” , dyrektorem w NBP zostaje wiceszef MW, zdradzieckie mordy i kanalie serwowane z mównicy sejmowej przez Kaczyńskiego. Wymieniać dalej?

 

poniedziałek, 25 marca 2013

Szczera mowa nienawiści przegrała z kłamstwem

Jarosław Kaczyński, dla Ojczyzny ratowania, wyruszył w Polskę, by głosić słowo PiS-owskie. Jak wiadomo, wyborcy prezesa ubodzy są nie tylko duchem, materialnie do krezusów nie należą, chłoną więc pogaduszki żoliborskiego dziadunia, niczym pańszczyźniani chłopi wsłuchani w gadaninę proboszcza. Braw nie ma końca, nie spodziewałem się, że tyle oklasków zebrać można za opowiadania kłamstw. Ciemny lud to kupił? Nie, ciemny lud też kłamie, lubi słuchać bratniej duszy, która co i rusz mija się z prawdą.

Jakiś czas temu media żyły mową nienawiści, politycy oskarżali się wzajemnie, kto jest w tej mowie najlepszy. Temat, tak jak szybko się pojawił, tak i ucichł, zastąpiony został przez mowę kłamstwa. Celują w niej posłowie PiS, od których dowiedzieć się można nieprawdziwych historii. Nieoceniona Krystyna Pawłowicz kłamie, że nie rozumie polskiego społeczeństwa ten, kto nie jest katolikiem. To i tak niewiele, bowiem partyjny kolega Pawłowicz, Jaworski, usiłuje wmówić Polakom, jaki wielkie zasługi dla Ojczyzny ma Sławoj Leszek Głódź. Największe kłamstwo a la PiS, którego fanatycy religii smoleńskiej nie dostrzegają: posłowie Kaczyńskiego dzień w dzień opowiadają o patriotyzmie, miłości do Polski, a co robią? Oczerniają kraj, złorzeczą prezydentowi i premierowi. Solidne, katolickie wykształcenie! A propos kolejnego łgarstwa: sejmowy zespół ds. przeciwdziałania ateizacji Polski; jakby ktoś, poprzez instytucje finansowane z budżetu, na siłę odciągał Polaków od wiary ojców!

Prezes PiS nie jest gorszy od posłów swej partii, mówi tym samym językiem. Dobrze, że Kaczyńskiego obwożą po kraju limuzynami, oprowadzają liczni ochroniarze. Prezes ma trudności z orientacją w osiedlowym warzywniaku, oczami wyobraźni widzę ten wrzask, gdyby zgubił się przed ważnym, politycznym wiecem. Niechybnie oskarżono by wiadome siły o zamach! Na szczęście prezes cały i zdrowy chyba, powrócił do Warszawy. Efekt widoczny gołym okiem: dziś słonecznie nie tylko nad Żoliborzem! Ale nic to. Czym uraczył swoich wyznawców Jarosław Kaczyński? Naopowiadał bzdur, że inną drogą chciał iść ponad dwadzieścia lat temu, ale nie wyjawił, niestety, czy zdecydował się na pracę u Lecha Wałęsy tylko po to, by ujawnić legendarnego agenta SB, ps. „Bolek”. Naplótł, że nikt nie chce w Polsce zmian, prócz jedynej partii, pełnej patriotów. Jego partii. Taka to prawda, jak to, że Kaczyński chce zlikwidować spółki i spółeczki, w tym „Srebrną”, że chce zlikwidować dotacje dla partii politycznych. Przemilczał, że ewentualne rządy jego sitwy to byłaby dalsza klerykalizacja kraju, jeszcze większa rzeka pieniędzy kierowana do przepastnej kieszeni Kościoła katolickiego, kler ponad prawem i inne niespodzianki. Co prawda nie Żydzi na Madagaskar, ale politycy Ruchu Palikota won za płot ruskiej ambasady, jeśli oczywiście zdążą. Ile dotacji na rydzykowi biznesy przeznaczyłby Kaczyński wierni również nie usłyszeli, żyją w błogiej nieświadomości, jaka służba zajmie się kabareciarzami . Usłyszeli za to, że polski wymiar sprawiedliwości jest zaprzyjaźniony z przestępcami. Bo Smoleńsk nie został wyjaśniony, bo stary Pruszków wyszedł. Słowa o tym, ilu kolesi Zbigniewa Ziobry w Temidzie pracuje po dziś dzień! Chyba z tego powodu, wobec braku zaufania do sądów i prokuratury, fani Kaczyńskiego złożyli donos na portal NaTemat.pl, który obraził ich uczucia religijne. Kruche te uczucia (co one oznaczają- płacę stówkę, kto wskaże zadowalającą mnie, usankcjonowaną prawnie definicję), kiedy może je obrazić wpis na blogu, opatrzony karykaturą Kaczyńskiego i jego kotki. Wolałbym anielicę, aniołki lansowały się w trakcie kampanii wyborczej w 2011 roku, a Kaczyński został z kotem na lodzie! Jaki wyrok wyda prokuratura, zajmująca się sprawą dotyczącą obrazy „uczuć religijnych”? Czy zapoznał się pan prokurator z katolickim treściami, które, jak się okazuje, traktowane są wybiórczo? „Nie będziesz czynił żadnej rzeźby, ani żadnego obrazu tego, co jest na niebie wysoko, ani tego, co jest na ziemi nisko, ani tego, co jest w wodach pod ziemią! Nie będziesz oddawał im pokłonu i nie będziesz im służył, ponieważ Ja Pan, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym”. O jakiej obrazie mowa, kiedy sam Bóg zabronił czynienia rzeźb i obrazów, choćby nie wiem jak świętych?

Kaczyński puszy się, że po następnych wyborach będzie rządził samodzielnie. Zabawne, w jaki sposób chce uzyskać wymaganą do tego celu większość? Biskupi ogłoszą, że startować do Sejmu mogą tylko ci, którzy posiadają w domach odbiorniki telewizyjne z programem TV Trwam, oraz radiowe, z Radiem Maryja? Zdelegalizowane zostaną partie, nie dość katolickie? Czekam na sygnały z kierunku trupy Jeżdżącego Cyrku Jarosław Polskę Zbaw.

Jeśli masz ochotę i czas, kliknij i wypromuj. Dzięki!

 

wtorek, 18 grudnia 2012

Mowa nienawiści czy prawda?

Minister cyfryzacji i administracji Michał Boni oznajmił, że Polska sprzeciwia się ograniczaniu wolności w Internecie. Dodał, że na konferencji w Dubaju, na której przez dwa tygodnie nie potrafiono dość do kompromisu, nasz kraj nie podpisał Międzynarodowego Regulaminu Telekomunikacyjnego. Rosja, Chiny i kraje arabskie zapędziły się tak dalece w propozycjach, że przedstawicielom cywilizowanym państw nie pozostało nic innego, jak odłożyć w czasie prace nad regulaminem. Szkoda, że nie powiedziano stanowczego nie wobec propozycji całkowitego zakazu anonimowości w sieci, możliwości odłączania Internetu użytkownikom sieci i filtracji przeglądanych przez internautę treści, co byłoby swoistą cenzurą.

Michał Boni usiłuje jawić się jako obrońca praw człowieka, ale niech nikogo nie zwiedzie jego dobroduszny wygląd wujaszka, łagodny ton głosu i bijąca od niego uprzejmość. Minister szykuje zespół ds. przeciwdziałania mowy nienawiści. Czym on będzie, nie bardzo do końca wiadomo, podobnie jak i to, kto będzie w nim zasiadał. Jeśli będzie to twór podobny do sejmowej komisji etyki, który nic de facto nie może, to proszę bardzo, niech pan Boni powołuje zespół , oczywiście bez żadnej zapłaty za ich usługi! Jak kraczą wrony, do świąt ma powstać rządowa rada przeciw mowie nienawiści, ksenofobii oraz dyskryminacji w życiu publicznym. Mam złe przeczucia. Tym bardziej, że błagalne prośby o pomoc słał pan minister do biskupów katolickich.

Próby powoływania rady są niczym innym, jak oznaką bezradności i bezsilności rządu w starciu z otaczającą go rzeczywistością. Majstrowanie przy ustawie o zgromadzeniach, stanowisko wobec ACTA, brak zdecydowanego sprzeciwu w Dubaju, oraz przyzwalanie na hasanie po ulicach faszyzujących bojówek ONR, NOP i MW, przyzwolenie na poczynania kiboli na stadionach piłkarskich, na których nie brak symboli falang, przejawów rasizmu i faszyzmu to słabość rządu, minister sprawiedliwości zachęcający do podjęcia dialogu z faszystami z ONR i NOP… Nie ma sensu tracić czasu, sił i pieniędzy na powoływanie zbędnego tworu, który jedynie zajmie czas Boniemu. Wystarczy przestrzegać prawa, wymagać od stadionowych hord i wałęsających się po ulicach „patriotów” wymachujących raz sierpem , raz młotem, przestrzegania zapisów Konstytucji. Kto ją łamie, łamie prawo. A za to są paragrafy. Dlaczego przyzwolenie rządu na łamanie prawa jest bezkarne? Prawo łamie i ten, kto na jego łamanie pozwala. POlityka zaniechania... Śmieszne próby sklecenia rady rządowej ds. mowy nienawiści wywołują mój śmiech: będą kary za przekleństwa, mocne słowa podczas demonstracji, niepochlebne komentarze polityków i internautów? Mam kandydatów dla ministra Boniego: episkopat, w komplecie! Czyż to nie będą odpowiedni kandydaci? A jeśli nie, to może byli członkowie chytrze rozwiązanej przez Donalda Tuska Komisji Majątkowej?

Minister Boni naraża się na śmieszność. To powoli staje się Polską tradycją: najpierw Tusk w przedświątecznym spocie, Kaczyński w kompromitującym siebie wywiadzie, teraz Boni. Miłość, przyjaźń, braterstwo, wszyscy siebie kochają i darzą miłością? Panie ministrze Boni, pan daje wyraźny sygnał, że nie rozumie rzeczywistości, jak wielu pańskich kolegów polityków! Martwi pana język nienawiści? Jak to, w kraju, w którym od lat poddaje się dziatwę szkolną katolickiej indoktrynacji, w którym łoży się miliardy na Kościół katolicki i na fanaberie kleru, w którym stawia się pomniki JPII, stanowi prawo po konsultacjach z biskupami katolickimi, usiłuje wprowadzić maturę z religii katolickiej istnieje jeszcze mowa nienawiści? Zostawmy na boku nienawiść. Na celownik wzięto Janusza Palikota, który swoim ciętym językiem doprowadza do szału klerykalną prawicę i kościelnych hierarchów. Poproszono szefa RP, by zredagował od nowa kilka swoich zdań wypowiedzianych jakiś czas temu, a które nie będą sprzeczne z jego siedmioma przykazaniami, jakie zaprezentował podczas obchodów 90- lecia śmierci prezydenta Gabriela Narutowicza, i nie będą mową nienawiści. Wyszło zabawnie:

Gowin zachowuje się jak katolicka ciota.
Po modyfikacji: Gowin zachowuje się jak średniowieczny inkwizytor!

Ja - nie pytany - oświadczam, że jednoznacznie preferuję kobiety. A pan, panie Jarosławie?
Po modyfikacji: Jakie są ludzkie powody Panie Kaczyński nietolerowania przez Pana ludzi ze środowiska LGTB?

PZPN to burdel, w którym dziwki zarażają HIVem.
Po modyfikacji: PZPN to dziś dom uciech, w którym każdy myśli tylko o przyjemności własnej bez zastanowienia się nad tym czy sprawia przykrość innym, czy nie. Ani czy to nie jest rodzaj choroby, w której zaraża się spora część społeczeństwa!

Nieco inne zdania, ale sens ten sam. Za nieboszczki komuny kabareciarze i satyrycy, oraz Stanisław Bareja w mistrzowski sposób przemycali do swoich dzieł treści, grając na nosie cenzorom, którzy byli za głupi, by nie dać się przechytrzyć. Nienawiść nienawiścią, a prawda prawdą. Mi na przykład zarzucono niejednokrotnie, że kieruję się mową nienawiści. Bo krytykuję Kościół katolicki, kler, Rydzyka, Kaczyńskiego itp. Ja przedstawiam fakty i swoje zdanie, podpisując się pod tym imieniem i nazwiskiem. Jeśli dla kogoś jest guru Rydzyk i żoliborski książę, a ja mam zupełnie inne zdanie na temat tych żałosnych postaci, to nikt mi mego zdania nie ma prawa zabrać. Podobnie jak wszyscy oponenci tych, z którymi sympatyzuję i z którymi opiniami i programami się zgadzam: krytykujcie ich do woli, jeśli tak wam się podoba. Inne są interpretacje postaw, zachowań czy wypowiedzi. Minister Boni w pierwszej kolejności winien zwrócić się do swoich partyjnych kolegów, by najpierw nauczyli się mówić prawdę. Piję do posła PO, Stefana Niesiołowskiego, który wczoraj prowadził dyskusję z katolickim talibem, Tomaszem Terlikowskim w audycji Moniki Olejnik. Dajcie katooszołomom władzę, to sami siebie wykończą... Terlikowski postawił znak równości między strzelaniną w Newton i kompromisem aborcyjnym w Polsce. Nie od dziś wiadomo, że Terlikowski ma obsesję na punkcie aborcji, najchętniej by jej zakazał, zmuszałby zgwałcone kobiety do rodzenia. Tropiciel aborcji wyznał również, że wie(widział?) w jaki sposób wykonuje się w Polsce późną aborcję: zmusza kobiety do rodzenia, po czym odkłada się dziecko i pozwala mu umrzeć. Powinno mnie cieszyć, że takiej postaci sprzeciwił się poseł, który należał przed laty do Zjednoczenia Chrześcijańsko- Narodowego, ale nie cieszy.

Pan Niesiołowski to nie jest mniejsze zło, na które warto oddać swój głos. Poseł oznajmił , że Tomasz Terlikowski wyrządził Kościołowi więcej szkód, niż tygodnik "Fakty i Mity", którego w ocenie Niesiołowskiego nikt nie czyta. Pozwolę sobie zatem, jako jeden z wielu tych nikt, zabrać głos w sprawie. By nikt pokroju posła Niesiołowskiego nie wycierał swej gęby tygodnikiem posła na Sejm RP i stawiał go w szeregu z kimś takim, jak Terlikowski. Terlikowski może i wyrządził więcej szkód Kościołowi katolickiemu, ale tylko dlatego, że Polacy mają okazję zobaczyć w akcji prawdziwych katolików, widzą, jakie to żałosne, nikczemne i obłudne persony, tak jak Terlikowski i jego "Fronda" dotowane przez ministerstwo kierowana przez kolegę Niesiołowskiego, Bogdana Zdrojewskiego. Natomiast "Fakty i Mity" posła Kotlińskiego utrzymują jedynie czytelnicy, w którym publikowali, publikują i będą publikować osoby mające rozum, zamiast katooszołomskich dogmatów, ujawniając prawdę, demaskując ciemne sprawki Kościoła, posługując się skrzętnie ukrywanymi, zamiatanymi pod dywan przez kler faktami. I to pana Niesiołowskiego boli! Podobnie jak boli świadomość, że posłowi Kotlińskiemu i dziennikarzom jego tygodnika nic on sam, jak i rządowi koledzy nie mogą nic nakazać, wstrzymać publicznych dotacji i wstrzymać emisji reklam.

Przed paroma laty poznałem red. Romana Kotlińskiego, piłem piwo z Adamem Ciochem, spotkałem się z Markiem Krakiem, z Justyną Cieślak gawędziliśmy o wszystkim i o niczym, do dziś utrzymuję kontakt z tym uroczym stworzeniem. Do takich ludzi należy przyszłość, czas dinozaurów, jak Stefan Niesiołowski, na szczęście już mija. Michał Boni ma swoje pięć minut, ale po następnych wyborach parlamentarnych czeka nas zmiana czasu.

 Jeśli masz ochotę i czas, kliknij i wypromuj. Dzięki!

 

niedziela, 16 grudnia 2012

Ręce precz od Palikota!

Pisałbym tak bez końca, gdybym miał mentalność katoparwicowca i PiS-maka. Nie mam takiej, nie po drodze mi z tabloidowym redaktorzyną. Polityk, taki jak Janusz Palikot, nie tylko się obroni, ale i przejdzie do kontrofensywy, ale w inny sposób, jak Jarosław Kaczyński, który łże w ostatnio udzielonym wywiadzie. Tabloidy żyją sensacją, tanią sensacją. Redaktorzy naczelni tych pisemek mają siebie za alfy i omegi, za jedynych, niepowtarzalnych i niezastąpionych ekspertów od wszystkiego. To takie omnibusy, perpetuum mobile, coś z niczego. Moim skromnym zdaniem tworzą nic z czegoś. Wielkie nic, jak śpiewał niezapomniany Roman Czystaw.

Jedno małe zdjęcie wywołało nie lada histerię, w jednym z tabloidów, oraz w szeregach SLD. Nie, to nie fotka nagiej posłanki SLD w objęciach agenta Tomka, czy też rzecznika SLD całującego się z posłanką RP Anną Grodzką. Fotografia, na której znaleźli się Janusz Palikot i Wojciech Jaruzelski, narobiła sporo zamieszania. Szef RP odwiedził staruszka, schorowanego, dogorywającego generała, czym doprowadził do furii polityków SLD. Chyba i całej formacji, bo w jak inaczej tłumaczyć można słowa rzecznika partii, Dariusza Jońskiego, który płaczliwie oznajmił, że było to niesmaczne i niestosowne zachowanie? Dlaczego niestosowne? Ano dlatego, że kiedy politycy SLD odwiedzili generała w ub. roku w szpitalu, nikt zdjęć nie robił. Pytanie ode mnie: czy politycy SLD spotykają się z generałem w innych okolicznościach, czy tylko pod publiczkę, przy okazji pobytu Wojciecha Jaruzelskiego w szpitalu?

Eksperci od siedmiu boleści dowodzą, że odwiedziny Palikota to nic innego, jak rozpaczliwy sposób szukania elektoratu dla RP, dramatyczna próba zatrzymania spadku notowań partii. Bo Palikot MUSI, w ich ocenie, szukać nowych pomysłów, by przyciągnąć do siebie elektorat. Otóż, panie i panowie, Janusz Palikot nic nie musi! Musi to człowiek umrzeć, a wszystko inne może! Tabloidy, którym przewodzą asy dziennikarstwa, krzyczące, by „lewicująca” Janina Paradowska i rozwodnik Michał Boni trzymali ręce precz od Kościoła katolickiego, żyją z czytelników, którym sprzedadzą każdą bzdurę, niedomówienie i manipulację. Z pewnością wszyscy pamiętają stanowisko kleru, Kościoła katolickiego i prawicowych publicystów, w tym PiS-maków, kiedy to przypominano historię profanacji obrazu Miriam na Jasnej Górze. Zapomnieli dodać wszyscy ci eksperci, że niedawno minęła setna rocznica kradzieży koron z jasnogórskiej ikony, której dokonał paulin Damazy Macoch i jego kochanka. O tym cicho sza! Podobnie jak o programie RP, akcjach w Sejmie i poza nim. Nie mam pojęcia, czy szefowie tabloidów śledzą prace Sejmu, posiedzenia, czy odwiedzają strony, na których można prześledzić konferencje z udziałem posłów RP. Brak pomysłów u Janusza Palikota? To może napisać radiomaryjnym owieczkom Gancarczyk czy inny Rydzyk!

Janusz Palikot i jego ugrupowanie są solą w oku klerykałów. Palikot udowodnił, że można wystartować w wyborach i zostać trzecią siłą w parlamencie bez wsparcia Kościoła katolickiego i bez mizdrzenia się do biskupów. Pokazał, że można prowadzić wobec kleru politykę nie na kolanach, lecz krytykować, ujawniać szwindle, przekręty, nazywać rzeczy po imieniu. To żadna mowa nienawiści, jak drą mordy różne Terlikowskie i im podobne katonarodowe owieczki, które panikują, bo na ich oczach dokonuje się proces laicyzacji społeczeństwa. Powolny, ale się dokonuje! Tego nie mogą wybaczyć Palikotowi katooszołomy, które widziałyby go poza Sejmem, a najchętniej poza polityką. Bo została zachwiana klerykalna równowaga, rzekomy kompromis między społeczeństwem a Kościołem. Rozumiem bezsilność redaktorów PiS-m, którym wydaje się, że to oni nadają ton polityce, mają prawo dyktować warunki szefom partii, jaki sposób uprawiania polityki jest najlepszy. Tymczasem szef jednej z partii wyłamał się z tego schematu! Krytyka Kościoła, nazywanie biskupów złodziejami, księży nierobami? Toż to obraza uczuć religijnych! To się w głowie nie mieści posłusznej klerowi katoprawicy! W swej bezsile, na polecenie kleru muszą pisać i mówić, że Palikot jest be, antyklerykalizm to choroba, a cały Ruch to dzieło szatana. Ostatnim ich „wyczynem” jest udowadnianie, że RP nie jest lewicą. Proponowałbym im, by przeczytali program partii.

Pomysłów w RP nie brak, wystarczył rok z hakiem, by zniknęła Komisja Majątkowa, premier Tusk został w pewien sposób zmuszony do lawirowania z Funduszem Kościelnym, takie tuzy, jak dyrektor salezjańskiego gimnazjum z zbitą śmietaną na kolanach nie są już traktowani pobłażliwie. Nie powiem, by nie była to zasługa antyklerykalnej partii w Sejmie. Jeśli jednak wydaje się panom redaktorom, że Palikot MUSI uprawiać politykę taką, jaka ma miejsce w wydaniu PO czy SLD, to jest to nieporozumienie. Ba, nawet wprowadzanie w błąd naiwnych czytelników! Jedno gubi panów redaktorów: nie wszyscy czytają ich dzienniki i tygodniki, nie wszyscy czytelnicy podzielają ich zdanie i bezkrytycznie karmią się treścią. Wiarygodność wystawili sobie redaktorzy sami, przed wyborami parlamentarnymi w 2011 roku: ile procent poparcia dawali Ruchowi Palikota? Dziś w „Zachęcie” Janusz Palikot, w 90 rocznicę zabójstwa prezydenta Gabriela Narutowicza przedstawił „7 zasad przeciwko mowie nienawiści". - Po pierwsze: nie życz nikomu śmierci, nie mów o wypatroszeniu, jak ja powiedziałem, nie szukaj gałęzi, na której powiesisz przeciwnika, jak Adam Hofman. Nie mów: Jest pani na mojej krótkiej liście do wykończenia, jak Lech Kaczyński. Nie mów: Dorżniemy watahę, jak Radosław Sikorski. W żadnej formie: satyrycznej, literackiej, metaforycznej, kabaretowej, na serio, w wywiadzie, półżartem, nie życz nikomu śmierci" - apelował lider Ruchu. To oczywiście nie zainteresuje sympatyzujących z katonarodowymi wartościami redaktorów PiS-m, dla których prezydent Narutowicz był lewakiem.

 Jeśli masz ochotę i czas, kliknij i wypromuj. Dzięki!

 

środa, 28 listopada 2012

Nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe


Rząd polski, Premier Donald Tusk oraz Platforma Obywatelska , wnosząc projekt ustawy o noweli Kodeksu karnego, dotyczącego zakazu tzw. mowy nienawiści pokazała swoją bezradność. Do niedawna zastanawiało mnie, dlaczego premier nie reagował na insynuacje Antoniego Macierewicza, kłamliwe teorie, zmanipulowane koncepcje „niezależnych” publicystów wpatrzonych w Jarosława Kaczyńskiego , oraz polityków, którzy swoje pobożne życzenia usiłowali przedstawiać jako dogmaty. Czy to strach Tuska, czy jego gra, by w strachu przed Kaczyńskim trzymać społeczeństwo, czy może brak pomysłu na stawienie czoła brednio szefa PiS- nie interesuje mnie to. Wiele wyjaśnia złożony przez PO wspomniany projekt ustawy. Minister cyfryzacji, Michał Boni, panicznie lękający się diabła w sieci www, zapowiedział, że powstanie rządowa rada monitorująca przejawy mowy nienawiści, ksenofobii oraz agresji i dyskryminacji w życiu publicznym. Rozbawił mnie pan minister, podobnie jak marszałek Sejmu Ewa Kopacz. Oznajmiła pani minister, że to na Sejmie i Senacie spoczywa obowiązek przeciwstawiania się agresji przejawiającej się w złym języku, mowie nienawiści. O zespole monitorującym środowiska faszystowskie oczywiście cisza. Cóż, nie od nich płynie zagrożenie.

Co tez szykuje nam rządząca PO?
Ano coś takiego:

Art. 1. W ustawie z dnia 6 czerwca 1997 roku - Kodeks karny (Dz.U. Nr 88, poz. 553 ze zmianami) wprowadza się następujące zmiany:

1.Art. 119 skreśla się.

2.Art. 256 otrzymuje brzmienie: „Art. 256. § 1. Kto publicznie propaguje faszystowski lub inny totalitarny ustrój państwa lub nawołuje do nienawiści wobec grupy osób lub osoby z powodu jej przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, politycznej, społecznej, naturalnych lub nabytych cech osobistych lub przekonań, albo z tego powodu grupę osób lub osobę znieważa, podlega karze grzywny, ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.

§ 2. Tej samej karze podlega, kto w celu rozpowszechnienia produkuje, utrwala lub sprowadza, nabywa, przechowuje, posiada, prezentuje, przewozi lub przesyła dane informatyczne, druk, nagranie lub inny przedmiot, zawierające treść określoną w § 1.

 § 3. Nie popełnia przestępstwa sprawca czynu zabronionego określonego w § 2, jeżeli dopuścił się tego czynu w ramach działalności artystycznej, edukacyjnej, kolekcjonerskiej lub naukowej.

§ 4. W razie skazania za przestępstwo określone w § 2 sąd orzeka przepadek przedmiotów, o których mowa w § 2, chociażby nie stanowiły własności sprawcy.

§ 5. Kto stosuje przemoc lub groźbę bezprawną wobec innej osoby z powodu określonego w § 1 albo z tego powodu narusza jej nietykalność cielesną, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.”
3. Art. 257 skreśla się.

Art. 2. Ustawa wchodzi w życie po upływie 14 dni od dnia ogłoszenia.


 UZASADNIENIE

Nowelizacja porządkuje normy Kodeksu karnego poświęcone przestępstwom na tle dyskryminacji, dotychczas znajdujące się w art. 119, 256 i 257 KK.

W miejsce trzech przepisów normujących czyny zabronione, charakteryzujące się dyskryminacyjnym motywem zachowania sprawcy przestępstwa wprowadza się jeden przepis penalizujący czyny o podłożu dyskryminacyjnym.

Nowelizacja nie wyodrębnia propagowania ustrojów totalitarnych do odrębnego przepisu, ze względu na chęć utrzymania dotychczasowej lokalizacji i brzmienia normy penalizującej ten czyn, jak też ze względu na wspólny z czynami o podłożu dyskryminacyjnym typ zachowania polegającego na produkcji, rozpowszechnianiu (itp.) materiałów zawierających zabronione treści (propagujące totalitaryzm lub nawołujące do nienawiści).

Nowelizacja w sposób istotny poszerza katalog wartości chronionych przed dyskryminacją, jaki też go modyfikuje – projekt wprowadza pojęcia „naturalne cechy osobiste” oraz „przekonania”, rezygnując z wyodrębnienia „przynależności wyznaniowej” oraz „bezwyznaniowości”.

Poszerzenie katalogu o „naturalne i nabyte cechy osobiste” stanowi wyraz przekonania, że żadna osoba nie powinna być zgodnie z prawem poddawana dyskryminacji, w tym być obiektem przemocy, groźby, zniewagi lub tzw. mowy nienawiści, na tle swoich przymiotów naturalnych, takich jak np. płeć, stan zdrowia, orientacja seksualna czy niepełnosprawność – tendencja ta od lat przyświeca orzecznictwu na gruncie Europejskiej Konwencji Praw Człowieka i Podstawowych Wolności.

Penalizacja zachowań o podłożu dyskryminacji ze względu na naturalne cechy osobiste ma zapewnić, że każdy człowiek będzie podlegał ocenie społecznej ze względu na swoje świadome zachowanie, nie zaś z powodu cech, które są od niego niezależne w tym sensie, że nie ma on możliwości ich zmiany wedle własnej woli – dotychczas dotyczyło to jedynie rasy, pochodzenia etnicznego i narodowości.

Pojęcie „naturalnych i nabytych cech osobistych” pozwoli sądom w praktycznym stosowaniu projektowanej normy ustalać w realiach danej sprawy, czy pokrzywdzony rzeczywiście odznacza się cechą naturalną lub nabytą, ze względu na którą stał się obiektem dyskryminacji, zaś „naturalny lub nabyty” charakter cechy, poza przypadkami oczywistymi, niewymagającymi wiedzy specjalistycznej, będzie przedmiotem wypowiedzi biegłych sądowych, co powinno w praktyce wykluczyć arbitralność decyzji sędziowskich, jak też wypełnić to pojęcie dorobkiem orzecznictwa sądowego oraz doktryny prawa karnego.

Zastąpienie „przynależności religijnej” i „bezwyznaniowości” stanowi wyraz przekonania, że każdy członek społeczeństwa pluralistycznego światopoglądowo ma prawo do ochrony przed dyskryminacją ze względu na przekonania, nie zaś wyłącznie z powodu przynależności religijnej bądź bezwyznaniowości – w tym sensie pojęcie „przekonania” jest szersze treściowo od obecnie funkcjonujących „przynależność religijna” i „bezwyznaniowość”: prawno karna ochrona przed dyskryminacją zostaje rozszerzona także na te osoby, które nie deklarują przynależności do określonego kościoła lub związku wyznaniowego, jednakże ze względu na swoje przekonania światopoglądowe mogą stać się obiektem dyskryminacji ze strony innych osób, zarówno deklarujących przynależność religijną, jak też bezwyznaniowość; nadto projektowane uregulowanie obejmuje także przekonania człowieka w innych niż wyznanie kwestiach, zapewniając ochronę przed dyskryminacją osobom, których przekonania mogą zostać odebrane przez część społeczeństwa jako kontrowersyjne i skłaniać do podejmowania działań niezgodnych z prawem, skutkujących czynami zabronionymi i tłumieniem przez to debaty publicznej.

Projekt ustawy nie pociąga za sobą obciążenia budżetu państwa lub budżetów jednostek samorządu terytorialnego.

 Przedmiot projektowanej regulacji nie jest objęty prawem Unii Europejskiej.


Zaiste, zbędny, kolejny już przepis, który nic nie da, może poza autocenzurą. Konstytucja RP wyraźnie zabrania propagowania treści faszystowski, jak i komunistycznych, jednak rządowi polskiemu, ministrowi sprawiedliwości, czy prokuratorowi generalnemu nie przeszkadza jawne istnienie organizacji, których członkowie mienią się patriotami. A do jakiej ideologii się odwołują ci łysole pod symbolem falangi? Kto, jak nie oni, marzą o białej rasie, kto, jak nie oni, bredzą o sprzeczności, jaką miałaby być silna , katolicka Polska, kto, jak nie oni, chcą bić Żyda, pedała i Murzyna?

Ciekawi mnie, czy rzeczywiście ktoś tam w tej PO naiwnie wierzy, że karze nie będzie podlegała osoba, która dopuściła się czynu w ramach działalności artystycznej, edukacyjnej, kolekcjonerskiej lub naukowej. Dorota Nieznalska i Nergal będą mieli pełne prawo do wyrażania w swoich dziełach i muzyce przekonań? Ko uzna je za działalność artystyczną, minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego? Premier i Rada Ministrów? A może Komisja wspólna rządu i episkopatu? Czy aby na pewno na baczności powinni się mieć wszelkiej maści narodowcy, zakłócający parady równości, piętnujące mniejszości seksualne? Kto i jakimi środkami zapewni bezpieczeństwo osobom spod znaku tęczy, jeśli wobec nich banka wyrostków zastosuje przemoc lub groźbę bezprawną? Jarosław Gowin, wspierany przez biskupów? No i co z "obrazą uczuć religijnych"?


Dziwnym zbiegiem okoliczności PO składa swoje projekty mniej więcej w tym samym czasie, kiedy projekty składa Ruch Palikota. Pakiet 11 ustaw „Świeckie państwo” uderza w klerykalne interesy, jak i sam kler katolicki, zatem PO rusza do akcji: projektowane uregulowanie obejmuje także przekonania człowieka w innych niż wyznanie kwestiach, zapewniając ochronę przed dyskryminacją osobom, których przekonania mogą zostać odebrane przez część społeczeństwa jako kontrowersyjne i skłaniać do podejmowania działań niezgodnych z prawem, skutkujących czynami zabronionymi i tłumieniem przez to debaty publicznej. I tu jest pewna zagadka: czy biskup katolicki, będący obiektem krytyki posła, zostanie przez klerykałów uznany za osobę dyskryminowaną, czy tez nie? Czy poseł Armand Ryfiński będzie mógł prowadzić konstruktywną krytykę kleru, ujawniać zakłamanie sutannowych, czy zastanawiać się, czy aby w czyjejś łepetynie nie zaświta myśl, że jednak łamie prawo? Nie będzie to tłumieniem debaty publicznej?

Rozumiem bezsilność polityków PO, nie potrafiących, nie chcących, bądź też zastraszonych, pozostających głuchymi na kłamstwa, pomówienia, manipulacje i opluwanie ze strony Kaczyńskiego, PiS i sprzyjających im pismaków. Nie tędy droga, by tworzyć kolejne przepisy, będące powielaniem już istniejących! Pora, by stać na straży przestrzegania przepisów już istniejących, w końcu one nie są po to, aby być, by przestrzegał ich wyłącznie Kowalski z Iksińskim. On obowiązują wszystkich, bez wyjątku, wg Konstytucji wszyscy są wobec prawa równi, bez wyjątków. Bez względu na płeć, kolor skóry, wyznanie, orientację seksualną. Mowa nienawiści? Co się dzieje w Sejmie, w którym codziennie pucuje się tablicę informującą, że przemawiał tu papież Jan Paweł II? Kaplica, katolicki krzyż na ścianie powinien zobowiązywać katolików, tymczasem jedno stworzenie poselskie bredziło o płatnych zdrajcach, pachołkach Rosji, drugie skamlało maczać, sobaki! Jeszcze inne warczało do posła z innej partii :spierdalaj! Przypadki te można mnożyć, mnożyć i jeszcze raz mnożyć. Co się wyrabia w periodykach katoprawicowych czy mediach Rydzyka? Prawda, to realizacja nauki społecznej Kościoła katolickiego, przepełniona miłością do bliźniego! Pod warunkiem, że białego, katolicka, słuchającego Radia Maryja, oglądającego TV Trwam, głosującego na PiS i takie tam szczegóły.

Jeśli masz ochotę i czas, kliknij i wypromuj. Dzięki!

 

piątek, 23 listopada 2012

e-ministrant Michał Boni

Cichutko jakoś zrobiło się o polskim Kościele, przepadli gdzieś hierarchowie, tak chętnie opowiadający bzdury w mediach. Wyjechali, wypędzeni nieprzyjemnym, jesiennym klimatem, wpędzającym za kółko kierownicy poi kilku głębszych , bynajmniej nie wody święconej? Cisza przed burzą? Niewykluczone, wszak hierarchowie mają swoich wiernych synów, gotowych strzec interesów Kościoła niczym niepodległości. Zresztą dla takich marionetek niepodległość jest właśnie wtedy, kiedy panoszy się w Polsce Kościół.

W cieniu negocjacji o Unijny budżet, w zaciszu gabinetów ministerstwa podległemu Michałowi Boniemu toczą się negocjacje, ile i dlaczego tak dużo Polacy zmuszeni będą łożyć ze swoich podatków na Kościół. Premier Donald Tusk zapowiadał niejednokrotnie, że Fundusz Kościelny stracił swą rację bytu, pora więc go zlikwidować. Premier wzbudził swoją deklaracją sympatię środowisk antyklerykalnych, ale na krótko, kiedy okazało się, że taka likwidacja miałaby miejsce jedynie na papierze. Ktoś tam sobie w rządzie, podburzony przez hierarchów wymyślił, że Kościołowi i taka należy się duża kasa. W postaci odpisu podatkowego. Jego wysokość nie została- oficjalnie!- uzgodniona, ale wróble ćwierkają, że kler otrzyma to, czego sobie zażyczył: więcej, niż miał do tej pory. Minister Boni ma bowiem tyle do powiedzenia w „negocjacjach” prowadzonych z Kościołem, co Murzyn na posiedzeniu ONR. Posłowie Ruchu Palikota alarmowali już kilkakrotnie, że wszelkie spotkania ministra Boniego z biskupami odbywają się po cichu, są tajne, nie wiadomo, jakie życzenia spełnia minister Boni. Mnie dziwi, jak to możliwe, że minister cyfryzacji, zajmujący się m.in. pocztą, e-administarcją, wprowadzaniem w życie nowinkami technicznymi, zasiada do rozmów z przedstawicielami związków wyznaniowych, które są skamielinami, reliktami przeszłości, nie mającymi nic wspólnego z nowoczesnością? Wygląda na to, że nie tylko premier, ale i podległy mu minister przed klerem nie klęczy, lecz leży plackiem!

Michał Boni jest dyskretny, jeśli chodzi o sprawy kleru, w takich sprawach jawności nie ma. Zapewne dlatego, strachliwy wobec hierarchów, chce pokazać swoją siłę wobec internautów. A raczej bezsiłę. Tak rzecze bowiem pan Michaś: „ Przez anonimowość( w sieci- przyp. P.K.) rodzi się bezpieczeństwo dla diabła, dla tego co jest złe. Dla demonów i dla możliwości niszczenia”. Minister zapowiada wprowadzenie konkretnych działań do walki z bezkarnością w internecie. W środę poprosił o pomoc Kościół katolicki. Wysłał list do hierarchów. Oto nowoczesne, neutralne światopoglądowe państwo!

Chryste! Żyjemy w XXI wieku, a minister polskiego rządu bawi się w opowiastki o demonach i diabłach?! I ktoś taki zajmuje się „negocjacjami” z hierarchami Kościoła katolickiego? Toż panowie sukienkowi puszczą Polaków w skarpetkach, zacierają ręce z powodu nadesłania im przez niebiosa, do rozmów z nimi, takiego polityka! Boni chce bawić się w zwalczanie szatańskiej anonimowości? Dlaczego nie zajmie się w pierwszej kolejności, on, rząd Tuska, minister sprawiedliwości, prokurator generalny (wszyscy to klerykałowie do szpiku kości) tymi, którzy nienawiść uprawiają jawnie? Trzeba wymienić ich z nazwiska, czy minister sam sobie poradzi? Artur Zawisza, Stanisław Pięta, plejada „gwiazd” PiS-owskiej partii, kłamliwe pismami z „Frondy” i innych katoprawicowych periodyków, prześladujących jeśli nie Alicję Tysiąc i zgwałconą czternastolatkę, to mniejszości seksualne. Mam nadzieję, że mister Boni wybije z głowy szefowi MSZ interwencję w sprawie niekorzystnego dla Polski wyroku Trybunału w Strasburgu, który nakazał wypłatę odszkodowania dla wspomnianej nastolatki. Prawda, panie ministrze? Zwolennicy całkowitego zakazu aborcji, ich „argumenty”, zachowanie; czymże są? Językiem miłości?

 Jeśli masz ochotę i czas, kliknij i wypromuj. Dzięki!