poniedziałek, 29 września 2014

Nowoczesna Polska nie dla Twojego Ruchu

18 kwietnia 2011 roku napisałem tekst „Miałeś chamie złoty róg”, przyjęty z mieszanymi uczuciami przez czytelników blogosfery „Newsweeka”, gdzie wówczas pisałem. Wyraziłem swoje zaniepokojenie coraz większymi rysami, jakie zaczęły się pojawiać na wizerunku Ruchu Poparcia Palikota. Jesienne wybory wprawiły sympatyków, działaczy i przewodniczącego w euforię, wprawiając w osłupienie klerykalną sitwę nieprzygotowaną na znakomity wynik RPP: trzecia siła w Sejmie! Zamiast kuć żelazo, póki gorące, Palikot spoczął na laurach, przeciwko niemu wytworzyła się klerykalno- katooszołomska- eseldowska koalicja, wspierana przez usłużnych PiSmaków. Zamiast skupiać się na realizacji postulatów świeckiego państwa, Palikot dał się wciągnąć w jałowe dyskusje, polemiki i dyrdymały o przysłowiowej dupie Maryni.

To koniec Palikota, Palikot się skończył, Twój Ruch skończy na śmietniku historii. Nie jest miło Palikotowi czytać takie tytuły, nie są one miłe dla oka posłów partii, działaczy jak i wyborców, których została garstka. Co spowodowało spadek notowań TR, dlaczego z 42 posłów zrobiło się ledwie 15? Wszystkowiedzący krytycy Palikota znają odpowiedzi na wszystkie pytania, nie bez dozy złośliwości obrzucając go dziś niewybrednymi epitetami. Byli już posłowie, którzy przed paroma dniami opuścili partię, są powściągliwi, zadowolili się kilkoma zdaniami wyjaśnienia. Nikt do nikogo nie ma żalu, rozstali się w zgodzie. Dobrze, ze nie w szorstkiej przyjaźni… Co ciekawe: media, ignorujące przez lata RP, posłów partii, milczące na temat świetnego programu, dziś pochylają się nad Januszem Palikotem. On popełnił kilka poważnych błędów, przede wszystkim chciał być i szefem, i rzecznikiem, i jedynym podejmującym decyzję w partii, a tak się nie da. Pełni zapału wyborcy, w tym piszący te słowa, uwierzyli w postulaty świeckiego państwa, uwierzyli, że zniknie krzyż z Sejmu i... nic z tego nie wyszło. Nabrali się na puste, antyklerykalne hasła? Może tak, a może nie. Niejednokrotnie pisałem do Palikota, że ludzie są zniecierpliwieni, że skoro nie ma odważnego, gotowego zdjąć krzyż z sejmowej ściany, to niech tam zawisną symbole innych religii. Powie ktoś, że to nic nie zmieniłoby? Śmiem twierdzić, że zmieniłoby wiele. Ale dziś można tylko sobie gdybać. Rozczarowała mnie nie zachowawcza, ale bojaźliwa nawet postawa posłów RP: straciłby ktoś z nich, czy zyskał, gdyby zdjął krzyż zawieszony nocą przez podpitych posłów AWS? Po wyborach okazało się, że antyklerykałów w Sejmie z ramienia RP jest garstka, że można ich policzyć na palcach jednej ręki. Szczytem… (proszę wpisać odpowiednie słowo) była akcja apostazji wspierana przez posła Kabacińskiego, a jak przyszło co do czego, pan poseł wziął ślub kościelny. Jego prawo. Błędem były też umizgi do Aleksandra Kwaśniewskiego i jego dawnych ludzi. Co chciał z nimi ugrać Palikot? A już porażką było publiczne stwierdzenie Andrzeja Rozenka, że prywatnej telewizji Trwam należy się miejsce na cyfrowym multipleksie, tymczasem Stefan Niesiołowski wykazał się odwagą i szczerością nazywając media Rydzyka pseudokatolickimi!

Od obietnic do ich spełnienia jest dłuuuga droga. Kiedy powiedziało się A, trzeba powiedzieć i B. Tymczasem Janusz Palikot oświadczył, że posłowie, którzy opuścili partię, nie zgadzali się z jego postulatami świeckiego państwa, wolą walkę z kościołem. Zabawne, ale ja nie widzę żadnej walki! Posłowie Penkalski, Dębski, Kotliński i inni nie biegają po ulicach i nie rozpędzają procesji, nie wybijają szyb w pałacach biskupich, nie podpalają kościołów i nie stosują przemocy wobec katolików. W jaki sposób wyobraża sobie przewodniczący świeckie państwo, czyżby prawda okazała się plotka, że zaczął układać się z biskupami? Kto to wie... Przed laty sugerowano, że pomysł założenia RPP narodził się podczas dyskusji Donalda Tuska i Janusza Palikota w gabinecie tego pierwszego. Ile w tym prawdy a ile kłamstwa? Prawdą jest natomiast, że Palikot w pewnym momencie sam już chyba nie wiedział, czego chce: zamiast sojuszu z SLD i Leszkiem Millerem i z nimi się skłócił. Mało miał wrogów w Sejmie?

Janusz Palikot miał trudne zadanie, nie podołał mu przede wszystkim z tego powodu, że wyborcy RP to był bardzo wymagający elektorat. Nie miał tego komfortu co choćby Jarosław Kaczyński, który zagospodarował m.in. najgłupszych wyborców. On, w przeciwieństwie do Palikota, nie musi się zbytnio wysilać.

Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

czwartek, 25 września 2014

Klerykalny Sejm przeciwny "Konstytucji gender"

To było łatwe do przewidzenia: Sejm nie ratyfikował Konwencji o zapobieganiu przemocy wobec kobiet. Katoprawicowe i katooszołomskie towarzystwo nazywane posłami prawicy spełniło życzenie swoich panów, katolickich biskupów. PiS, PSL i SP odrzuciły projekt ratyfikacji, przekazano go do poprawek. Episkopatowi, panu Nyczowi, Hoserowi czy Rydzykowi? Może tekst nowej Konwencji napisze Rafał Ziemkiewicz wspierany przez byłego już dominikanina który zgwałcił dziewiętnastolatkę?

Nie zamierzam polemizować z „argumentami” postaci takich, jak Beata Kempa, Małgorzata Sadurska czy Marzena Wróbel, bredzących o tradycji, tożsamości polskiej i jakichś nadrzędnych wartościach. Klerykalne panie nie powinny wdawać się w dyskusje i operować terminami, o znaczeniu których nie mają większego pojęcia. Powinny odpowiedzieć na pytanie, co w takim razie robią w polskim Sejmie, skoro bez przerwy ględzą, że rolą matki- Polki- katoliczki jest wychowywanie potomstwa, tkwienie w kuchni , przy garach i dogadzanie mężowi? Konwencji Rady Europy o zapobieganiu przemocy przeciwny jest oczywiście kościół katolicki traktujący kobiety jak śmieci, przeciwne są katooszołomskie stowarzyszenia lamentujące, że marszałek Sejmu nie konsultował się z nikim w tej sprawie, nie pytał i nie radził się. Nie było debaty społecznej, gardłują. Skoro tak zależy im na debacie, to ufam, że na spotkaniu z Radkiem Sikorskim poruszą inne, istotne kwestie, których z polskim społeczeństwem nie omówiono, m.in. wprowadzenia po cichu religii do szkół, krzyży, powołania przez papieża Ordynariatu Polowego, tabunu pasożytów- kapelanów, ratyfikowania konkordatu, wpisania na życzenie biskupów do KK art. 196, powołania Komisji Majątkowej i wiele, wiele innych kwiatków. Marzenie ściętej głowy! Tego klerykałowie nie ruszą. Za bardzo zajęci są powielaniem putinowskich, prorosyjskich wzorców. Tak, tak, to nie pomyłka! Stanowisko polskiej prawicy w sprawie Konwencji jest niemal identyczne z kremlowskim. Tam również mają pierdolca na punkcie gender. Idiotyczny „argument” polskiej katoprawicy: duże wydatki z budżetu po ratyfikacji Konwencji. Od kiedy katoprawica jest taka oszczędna, jakoś nie słyszałem, by domagali się okrojenia wydatków na kościół katolicki, partie polityczne, klerykalne uczelnie i szkoły, katolickie stowarzyszenia i inne zbędne twory? Że co, że katolików jest w Polsce większość? Cóż, wybitnie inteligentni ludzie, geniusze stanowią w Polsce mniejszość. Czy z automatu oznacza to, że prawo ma być stanowione jedynie dla głupców, bo tych jest większość?

Kłamstwami są twierdzenia radiomaryjnych posłanek, że Konwencja, nazywana przed klerykalnych oszołomów "Konstytucją gender"walczy z tradycją, z rodziną, jest sprzeczna z Konstytucją czy jakimś bliżej nieokreślonym „prawem bożym”. Wypadałoby przeczytać tym dewotom publicznie, w Sejmie, tekst Konwencji, może to pozwoliłoby zrozumieć jego treść? Skoro posłanki wolą cytować sutannowych „mędrców”, ich sprawa, ale mogłyby nie wypowiadać publicznie swoich bredni. Ileż można się śmiać z takich idiotyzmów? To ma być Sejm, klerykałki, nie kabaret! Konwencja jest niewygodna dla klerykałów, ale i dla polityków oraz księży katolickich. Andrzej Lepper rechotał przed laty, że nie da się zgwałcić prostytutki, klechy jeszcze nie tak dawno dowodziły, że duchowni nie molestują seksualnie nieletnich, że to są tylko ludzkie, normalne żądze.

Państwa zobowiązujące się do ratyfikowania Konwencji wyrażają zgodę przed wszystkim na zmianę przepisów prawa. Najważniejsze z nich to uznanie, że definicja przestępstwa przemocy seksualnej opiera się na braku zgody osoby pokrzywdzonej, że prawo jest stosowane do przestępców seksualnych również wtedy, gdy pokrzywdzonymi są ich obecne lub byłe żony lub partnerki. Dochodzi do tego zbieranie danych statystycznych na temat przestępczości seksualnej, zapewnienie specjalistycznej pomocy ofiarom tej przemocy, inwestowanie w działania zapobiegające przemocy seksualnej poprzez podnoszenie świadomości społecznej, edukację. I to właśnie jest nie do przyjęcia przed koalicję klerykalno- kościelną. Niech nikt nie nabierze się na bujdy o ich „tradycji” , „prawie bożym” i innych bzdurach! Klerykałowie boją się, że świadome swoich praw kobiety przestaną się bać swoich mężów, partnerów, którzy się nad nimi znęcają. A do tego właśnie zmusza i namawia je kościół katolicki: milcz, zaciskaj zęby i dźwigaj swój krzyż! Z pokorą znoś gwałty, przemoc i nie waż się wynosić tego z czterech ścian, a już nie waż nie interweniować, gdy czyny te popełnia na tobie ksiądz katolicki! Statystyki o przestępstwach seksualnych? Na to kościół nie zgodzi się nigdy, przecież bazuje na „badaniach” i swoich statystykach, których nikt nigdy nie widział. Pomoc specjalistyczna? Toż klerykalni „dziennikarze” dowodzą w idiotycznych tekstach, że pomocy nie udzieli psycholog czy psychiatra, lecz ksiądz katolicki. A już nie ma mowy o edukacji społeczeństwa, zwłaszcza dzieci, w kwestii zwalczania przemocy seksualnej. Bo jak to by wyglądało: katechetka opowiada dzieciom na lekcji religii o księdzu pedofilu, zakonniku gwałcicielu czy zakonnicy lesbijce?

I tak wygląda „tradycja” made In klerykalny katoland: ciemnota, niewiedza, głupota i bezmyślność. Pielęgnuje je kościół, kler i prawica oraz ich pomagierzy, zwani „niepokornymi” dziennikarzami.

Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:) 

wtorek, 23 września 2014

"Niepokorny" katoprawicowiec broni gwałciciela w sutannie

Dominikanin, przedstawiany w mediach jako Andrzej W. (zbieżność nazwisk z bardzo popularnym niegdyś rosyjskim pieśniarzem, poetą i aktorem przypadkowa) wyrzucony został z zakonu dominikanów. Przeor zakonników w Gdańsku nie zaprzecza: barczysty, długowłosy dziś bawidamek i damski bokser nie jest już zakonnikiem.

Oficjalnym powodem wydalenia jest rzekome odrzucenie przez sukienkowego pomocy od współbraci zgorszonych ponoć łamaniem przez Andrzejka ślubów zakonnych, przede wszystkim ubóstwa i celibatu. Prawda jest taka, że nie udało się zamieść pod dywan sprawy gwałtu, jakiego dokonał zakonnik na nastolatce. Przypomnijmy: latem 2013 roku na klechę padło podejrzenia o upicie i seksualne wykorzystanie nastolatki. Młoda kobieta długo korzystała z pomocy psychiatry, tak ją urządził żyjący w celibacie ojczulek… W. jest wielkim fanem katoprawicowych periodyków, przede wszystkim „Uważam Rze”,” Niedzieli”, „Naszego Dziennika”, „Frondy” i „Gazety Polskiej”. Zatrzymany przez wymiar sprawiedliwości klecha wykręcał się od odpowiedzialności, łgał bezczelnie i nie przyznawał się do winy. Braciszkowie zakonni robili ponoć wiele, by matka zgwałconej nakłoniła córkę do odwołania obciążających W. zeznań, ale to pewnie plotki kolportowane przez wrogów kościoła katolickiego… Ci sami zawistnicy wywęszyli, że ojczulkowie bez zahamowań inkasowali pieniądze od Marcina P. , szefa słynnej, acz niesławnej Amber Gold! Z wielkimi oporami ojczulkowie zwrócili pół miliona złotych. Ile i czy w ogóle  zaproponowali pieniądze wpływowym osobom- nie wiem. Wiem tyle, że po dwóch tygodniach W. opuścił mury aresztu. Ot, spokorniał chłopak, wyraził skruchę, obiecał poprawę, więc… wolna droga!

Andrzejek uważa, że został przez współbraci zdradzony i porzucony. Ma rację facet, gdyby jak oni zachowywał się dyskretnie, po dziś dzień prowadziłby tryb życia charakterystyczny nie dla zakonnika, lecz dziwkarza- hulaki. Nic więc dziwnego, że w obronie gwałciciela stanął niejaki Ziemkiewicz. Rafał, specjalista od s-f, ale drugim Lemem nigdy ten jegomość nie zostanie. Mistrz Stanisław fantazjował, ale nie bredził w przeciwieństwie do Rafałka. Ziemkiewicz zawył z oburzenia stając w obronie gwałciciela. „No cóż, kto nigdy nie wykorzystał nietrzeźwej niech rzuci pierwszy kamień... Ale jak zakonnik to kara konieczna”- oznajmił. Nie rzucę, bo oko i ręka już nie ta, panie katofaszysta, nie biję bliźniego w okularach, który nie jest wobec mnie agresywny, ale wyzwanie podejmę. Bo nigdy nie wykorzystałem kobiety będącej pod wpływem alkoholu, nigdy nie zmuszałem kobiet do seksu, gdy one tego nie chciały. To człowiek mający takie same prawa, jak ja, nie jest własnością mężczyzny, jak twierdzą idioci mający pstro w głowie. To prosta filozofia, ale w środowiskach katoprawicowych, jak widać, jest nie do przyjęcia.

Doskonale rozumiem wrzask oburzenia klechów i ich przydupasów w rodzaju Ziemkiewicza na pomysł wprowadzenia rzetelnej, pozbawionej naleciałości bredni kleru edukacji seksualnej w szkołach, wiem, dlaczego wyją z rozpaczy na sam dźwięk Konwencji Rady Europy o zapobieganiu przemocy wobec kobiet. Wszyscy ci oburzeni, „niepokorni” są damskimi bokserami, nie mający odwagi i śmiałości być sam na sam z trzeźwą, pewną siebie i kontrolującą swe zachowanie kobietą. Kto wie, czy ten strach i lęk nie powoduje u nich, że decydują się na seks z nieletnimi, których jeszcze upijać nie muszą , bo ci nie wiedzą i nie są w stanie jeszcze zrozumieć, co z nimi taki seksualny zwyrodnialec robi?

Stawaj sobie, Ziemkiewicz, w obronie gwałciciela, któremu czarna sukienka gwarantowała bezkarność. Piszcie i mówcie o takich, „niepokorni’, w samych superlatywach, najlepiej posyłajcie do nich swe żony i dzieci na edukację seksualną.

Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

poniedziałek, 22 września 2014

Rambo w sutannie odchodzi

Robert Mokrzycki, katolicki ksiądz, zamieszany w polityczną korupcję ze sztabkami złota w tle odchodzi. Nie, nie w siną dal, niestety, nie idzie w diabły, udaje się na „zasłużoną” emeryturę wojskową. Jako emerytowany pułkownik WP będzie otrzymywał co miesiąc 7 tys. złotych. Bogata armia wypłaci również zarobionemu po pachy czterdziestosiedmiolatkowi odprawę, co prawda nie będzie to ćwierć miliona jak w przypadku Flaszki Głódzia, ale pieniądz będzie i tak niemały. Budżet jest hojny, kiedy chodzi o interesy klechów.

Robert Mokrzycki 17 lat spędził na garnuszku wojska, awansował w iście ekspresowym tempie: od podporucznika w 1997 roku do pułkownika w 2005. Nie wiem, dlaczego do tej pory nie odnotowano tego w Księdze rekordów Guinessa? Niech świat się dowie, kto, dlaczego i w jakim tempie robi kariery w polskiej armii! Nie bardzo rozumiem, dlaczego Mokrzyckiemu szybko, zgrabnie i po cichu umożliwia się odejście na wojskową emeryturę? To nic innego, jak ucieczka klechy przed wymiarem sprawiedliwości. Emeryturka, parafia na zdewociałym, radiomaryjnym Podkarpaciu i… cmoknijcie mnie, wydaje się śmiać klecha. Nikt nawet nie pomyślał o zdegradowaniu jegomościa. Posłuszni klerowi politycy nie robią nic, by mieć choć promil kontroli nad Ordynariatem, którym rządzi biskup polowy. Ordynariat Polowy jest workiem bez dna: corocznie otrzymuje wielkie dotacje z budżetu na… no właśnie, na co, po co i dlaczego dostaje pieniądze podatnika? Komu, prócz klechów w mundurach, ten twór jest potrzebny, bo jak na razie korzystają na nim Głódzie, Guzdki, Mokrzyccy i im podobni „oficerowie”?

Nie ma w Polsce klimatu do rozpędzenia tego towarzystwa na cztery wiatry lub przerzucenia kosztów funkcjonowania na Watykan, w tej chwili to niemożliwe. Trzeba jednak zadać pytanie o sens i zasadność istnienia pieprznika który, jak się okazuje, jest doskonałym miejscem na robienie interesów polityczno- klerykalno- kościelnych. Za dużo to nas kosztuje, jest zbędnym reliktem przeszłości, pożytku z niego nie ma. Żołnierz po pracy w jednostce wojskowej może robić, co mu się tylko podoba, udać się do kościoła i do księdza, nikt mu tego nie broni. Śmiech mnie ogarnia kiedy słyszę idiotyzmy, że żołnierze potrzebują opieki duszpasterskiej. Od kogo, od takich Mokrzyckich, którzy pieprzą o moralności, podczas gdy sami nie wiedzą, co ona znaczy? Za rok- dwa okaże się, że sztabkę dla klechy podrzucił Putin asekurowany przez Tuska…

Stado cyników, obiboków, lewusów, pasożytów, pseudopolityków i chciwców nazywanych kapelanami tworzy Ordynariat Polowy. Watykańskie pasożyty żyjące na koszt państwa bawią się w wojsko w złym miejscu hańbiąc polskie mundury. Dać im do ręki plastikowe pistolety i wysłać do piaskownicy. Tam ich miejsce.

Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

piątek, 19 września 2014

Seminarium duchowne dla katoprawicowych polityków

Co dziś robią ulubieńcy hierarchów kościoła katolickiego, z czego żyją klerykalni politycy odstawieni na boczny tor przez wyborców i szefów partii? Armia nierobów przyzwyczajona do wygodnego życia na koszt państwa z politycznej ekstraklasy zanotowała bolesny spadek do okręgówki. Niektórzy z nich, zwłaszcza młodzi wiekiem, usiłują wyrwać się stamtąd i wrócić do gry, ale efekty ich poczynań są takie, jak u schyłku ich sejmowych karier- czyli żadne. Tacy hojni dla katolickiego kościoła, wprawieni w rozdawaniu publicznego grosza zostali pozostawieni sami sobie po zakończeniu posłowania. Jak żyć, panie premierze, jak żyć? Pomocną dłoń wyciągnął do tych ministrantów kościół katolicki. To nie żart!

Nie, Caritas nie weźmie na utrzymanie swoich sług, nie ma też mowy o rentach płaconych przez kościół katooszołomom. Co to, to nie! Kościół nie dał im marchewki, ale dał wędkę. Otóż Kongregacja ds. Duchowieństwa zatwierdziła statut ogólnopolskiego seminarium dla starszych kandydatów do święceń. Kościelny przybytek ma działać w Krakowie na osiedlu Szklane Domy 7. Szkoda, ze nie na Alternatywy 4, ale i bez tego będzie wesoło. W każdym razie szefem został mianowany niejaki Józef Morawa, który może pochwalić się tym, że tzw. święcenia kapłańskie otrzymał od samego papy Wojtyły. Morawa- doktor(bezużytecznej teologii oczywiście) osobiście będzie rozmawiał z kandydatami do seminarium. Nietypowego, bo dolna granica wieku kandydatów została ustalona na 35 lat. Oznacza to, ni mniej nie więcej, że chętni mający mniej niż 35 lat nie zostaną nawet wpuszczeni na rozmowę. Natomiast ci mający na karku 35 wiosen, nienaganną opinię od proboszcza, ze sobą ciepłe słówko szepnięte przez biskupa, zdjęcie z klerykalnym politykiem mogą czuć się już alumnami. Nabór został już zresztą ogłoszony.

Ciekaw jestem, czy informacja została wywieszona na drzwiach budynku Sejmu na Wiejskiej? Toż tam aż roi się od ministrantów! To szansa dla tych, którzy co drugie słowo plotą o Bogu, religii, gender, gejach, feministkach, papieżu Polaku, Chrystusie królu Polski i Maryi królowej! Politycy prawicowych partii mogą być zadowoleni, kościół wreszcie pomyślał o swoich sługach umożliwiając im rozpoczęcie nowego rozdziału w swoim życiu, gdy- nie daj Boże!- wyborca postawi na kogoś innego.

Nie udało się załatwić dożywotnich rent kolesiom odciętym od sejmowego koryta, ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Po karierze politycznej zawsze można rozpocząć karierę w sutannie, byłoby to bardzo płynne przejście: w dalszym ciągu mogliby panowie głosić bzdury, bajki i idiotyzmy, tyle że w sutannie.

Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:) 

środa, 17 września 2014

Samorząd to nie miejsce dla katolickich talibów

Nie byłem specjalnie zdziwiony po przeczytaniu tekstu Revelsteina „Kandydat który nie kandyduje”. Niezorientowani w temacie mogą nie wiedzieć, że znany w przeszłości aborcjonista, prof. Bogdan Chazan, miał wystartować z wspólnej listy narodowców wspieranych przez Terlikowskich itp. katooszołomów. Z porozumienia nic nie wynikło, z bardzo prostej przyczyny: gdy w jednym miejscu zbierze się 3 katooszołomów, natychmiast robi się tam siedem frakcji.

Mam spory ubaw, kiedy ten i ów ogłasza swój start w zbliżających się wyborach samorządowych. Same tuzy, widzący w sobie alfę i omegę polityki, urodzonych samorządowców, mających recepty na wszystko i dla wszystkich. Jakie są ich zasługi i dokonania? Idiotyczne wystawy, malowidła z płodami (często poronionymi naturalnie a nie wyskrobanymi) i Hitlerem wystawiane na ulicach, walka z „pornografią” (obyło się bez ofiar), lans po mediach dowodzący, że kandydaci mają ogromny kłopot z opanowaniem sztuki czytania ze zrozumieniem, bycie zoną fundamentalisty katolickiego i przede wszystkim posłuszeństwo wobec kleru. Niewypowiedziane życzenia sukienkowym są dla katooszołomskiego kandydata rozkazem, który natychmiast należy wcielić w życie bez oglądania się na polskie prawo, koszta i opinię społeczną. Kurczowe trzymanie się sutanny, głoszenie publicznych bredni, pisanie manipulacji i kłamstw, używanie bełkotu zamiast ojczystej mowy- oto cechy katooszołomskiego kandydata do samorządu! Strasznie mało, ale nie dla nich! Oni się cieszą, że chociaż tyle opanowali, a to pozwala już szpanować przed radiomaryjnymi babciami i częścią katoprawicowego plebsu.

Kiedy słyszę, kto przebiera nogami by dorwać się do samorządowego koryta, to już nawet nie wzbudza to u mnie politowania. Wam kury szczać prowadzać gdzie węże w trawie pierdzą, a nie politykę robić! Wystarczająco dużo jest przyspawanych do budżetowych pieniędzy błaznów, pajaców, idiotów, nierobów i kłamców żyjących na koszt podatnika, Polacy nie chcą, by było ich coraz więcej. Chcą, by ich liczba się zmniejszała aż do całkowitej eliminacji.

Samorząd to nie miejsce dla kościelnych klakierów, dla których pleban stoi wyżej od wójta, burmistrza czy marszałka sejmiku. Samorząd to nie miejsce dla dyletantów dbających przede wszystkim o interesy kleru katolickiego. Samorząd nie potrzebuje przygłupich ministrantów otrzymujących wytyczne od proboszcza. Samorząd to nie jest miejsce dla katooszołomów, nic tam po nich. Od cholery jest w Polsce kościołów, których nikt nie chce sprzątać, plebani w bezsilnej złości wyznaczają owieczki do zasuwania na szmacie, ale… mało kto słucha. Pałaców biskupich również jest pod dostatkiem, nieruchomości kościelnych jest mnóstwo. Ktoś to musi wszystko sprzątać, ktoś musi doglądać jeleni pana Głódzia, dowozić wódę klechom, załatwiać ponętnych młodzieńców, dziwki itp. Tam jest wasze miejsce, katooszołomy! Miotły i ściery w dłoń i szorować na plebanie!

Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:) 

poniedziałek, 15 września 2014

Kościół nie dostrzega zła w swoich szeregach

Wszyscy mają chyba w pamięci spektakl p.t. „Matka małej Madzi”. Nie było dnia bez wieści o procesie Katarzyny W. Były i takie dni, w których co godzinę raczono widzów i słuchaczy newsami z sali sądowej. Te same media milczą przy okazji procesu byłego już księdza Zbigniewa Ryckiewicza, znanego jako Zbigniew R. Wielebny urozmaicał sobie nudne życie łamaniem celibatu w najohydniejszy z możliwych sposobów: molestując nieletnich. Jeden z nich, już jako dorosły, świadomy krzywd, jakie wyrządził mu zboczeniec w sutannie, pozwał go oraz kurię, dla której sukienkowy pracował. I co się dzieje? Tzw. „niezależni” dziennikarze (opłacani pieniędzmi senatora Biereckiego lub pracujący dla dużego, niemieckiego koncernu medialnego) zachowują się niczym te trzy sławetne małpy: nic nie widzą, nic nie słyszą, nic nie mówią. Nie zadają pytań, nie drążą tematu, nie starają się wyjaśnić, dlaczego ksiądz zamiast celibatu wolał homoseksualne stosunki płciowe z nieletnimi. Prawda ich nie interesuje,oni żyją mitami, upajają się w tworzeniu manipulacji, kłamstw i kłamstewek, a fakty wywołują w nich obrzydzenie i niesmak.

Pierwszy taki proces w Polsce, hierarchowie kościoła katolickiego przesłuchani w sądzie- czytam. Wielkie mecyje! Panowie Nycz i Gołębiewski pokazali, co znaczy dla nich szumnie zapowiadane „Zero tolerancji dla pedofilii w kościele”. Nie znaleźli czasu, by pofatygować się osobiście przed oblicze sądu, ten zaś łaskawie zezwolił na przesłuchanie w formie wideokonferencji. To jawne kpiny! Pan Nycz czas ma zawsze na odwiedziny Sejmu i machanie kropidłem, karmienie posłów opłatkiem czy spotkania z Januszem Piechocińskim. Na przyjemności zawsze ma czas, na niemiłe dla siebie sprawy, niemiłe dla kościoła- już nie. Śmieszy mnie żenujące tłumaczenie Nycza, że on o niczym nie wiedział, nie miał pojęcia o seksualnych skłonnościach podwładnego. Trudno byłoby wymagać od hierarchy, by zaglądał do łóżka księdza, tyle tylko, że klechy uwielbiają nakazywać/zakazywać świeckim, z kim i w jaki sposób mają uprawiać seks! Swoim instrukcji już nie wydają. A jeśli już to brzmi ona: rób co chcesz, bylebyś nie wpadł i by kuria nie miała przez ciebie kłopotów….

Obawiam się, że pan Marcin, molestowany w przeszłości przez Zbigniewa R. nie osiągnie wiele. Sąd już teraz ulega wpływom klechów, ciekawi mnie, czy sędzia nie zasłoni się w pewnym momencie tzw. klauzulą sumienia. W Klechistanie wszystko jest możliwe! Skąd moje obawy? Prawą ręką papieża Franciszka jest niejaki George Pell, kardynał, z pochodzenia Australijczyk. Pan ten przy okazji podobnych procesów w kraju kangurów publicznie oznajmił, że przestępstwa seksualne kościoła katolickiego nie są jego winą i nie on będzie za nie odpowiadał. Mówiąc mniej dyplomatycznie- spadajcie na drzewo, ofiary księży pedofilów!

Znajomy, z którym zerwałem kontakty przed laty, przed wyjazdem z rodzinnych stron, spędził sporo lat w zakładzie karnym. Minęło trochę czasu i z przykładnego hetero zaczął się tam stawać homo. Napięcie seksualne było tak wielkie, że nie miało dla niego większego znaczenia, czy współżyje z mężczyzną czy z kobietą. Wszyscy tam tak robili. W wielkim zborze mężczyzn nie ma to znaczenia, ważne, by rozładować chuć.

 Kto wierzy, że wstępujący do seminariów duchownych prawiczki opuszczają je jako dziewice?

 Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

 

piątek, 12 września 2014

Etyczna apostazja nie dla maluchów

Osoby (..) mogą wybrać zamiast religii etykę. Nie mamy na to wpływu bezpośredniego, ale kapłani i katecheci mają obowiązek (zob. instrukcja z dnia 30 września 2013 roku) poinformowania, że jest to forma pisemnej apostazji. 

Powyższe zdanie- kuriozum rozbawiło wielu zainteresowanych rodziców, ale i wielu wprawiło w osłupienie, wzbudzając poczucie zazdrości: bo jak to, jak przebywam żmudnie ciernistą drogę,  zewsząd rzucają mi kłody pod nogi utrudniając wystąpienie z szeregów kościoła katolickiego, a tu taki prezent dla smarkaczy? Żadnych bzdurnych, acz uciążliwych i upokarzających procedur kościelnych?

Zapisanie na lekcje etyki oznacza automatycznie apostazję, oznajmiła kilka dni temu kuria kaliska. Jak szybko ogłosiła, tak  szybko się z tego wycofała. Co było tego powodem, interwencje zazdrosnych rodziców starających się bezskutecznie o akt apostazji? Możliwe. Telefon jakiegoś purpurata? Niewykluczone. A może zwykła głupota i brak wiedzy wydającego instrukcję dotyczącą oświadczenie woli uczestniczenia w nauczaniu religii? Kto to wie… W każdym razie jeszcze dziś klechy mętnie tłumaczą pismo kaliskiej kurii z polskiego na wolskie i z wolskiego na nasze. Z ich bełkotu wynurza się hipoteza, że instrukcja jest sprzeczna z zasadami prawa kanonicznego i zabójcza duszpastersko. Zabawne: wydający instrukcję nie znał prawa kanonicznego (czytaj: bożego) na które sukienkowi co i rusz się powołują? Kanclerz kurii bredzi, że wydział katechetyczny popełnił błąd, że ksiądz przygotowujący dokument nie jest prawnikiem i się zagalopował. Możliwe, ale z tego tłumaczenia wynika również, że nie jest prawnikiem, lecz fanatykiem, radiomaryjnym funkcjonariuszem i nie zna prawa, które on i jemu podobni usiłują narzucić nie tylko katolikom. . Może jest gotów jak lew bronić tezy, że królową nauk jest nie matematyka, lecz teologia?

Wikariuszem biskupim ds. katechetycznych w kaliskiej kurii jest niejaki Jerzy Adamczak. Prałat, doktor- od siedmiu boleści, jak się okazuje. Ba! To sam dyrektor wydziału katechetycznego kurii! I to on właśnie podpisał się pod kontrowersyjną, acz nieaktualną już instrukcją. Jegomość urzęduje w swoim miejscu pracy od poniedziałku do piątku w godzinach 9-13. Jeśli tacy „doktorzy” kościelni nie potrafią zrozumieć, co podpisują, to szkoda gadać o poziomie inteligencji pośledniego kleru.

Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

środa, 10 września 2014

Dożynki tylko katolickie

Pamiętam, kiedy w czasach prehistorii Polska Kronika Filmowa przypomniała przemówienie Władysława Gomułki skierowane do rolników polskich. Mi, wówczas dziecku, śmieszne się to wydało: pieprzy coś facet o burakach, ziemniakach, plonach itp.  pierdołach! Komunistyczna propaganda czuwała, robiono wszystko i jeszcze więcej, by z drobnostek uczynić niebywały sukces. Dziś nie ma Gomułki, nie ma PZPR, komitetów centralnych, nie ma pierwszych sekretarzy. Dziś są Dziwisze, Głódzie, episkopat i wszędobylska sutanna. To, z czego śmiałem się będąc dzieckiem, nie przeminęło z wiatrem, schedę po pierwszych sekretarzach przejęli biskupi.

Bronisław Komorowski i Marek Sawicki znaleźli czas, by odwiedzić Jasną Górę i wziąć udział w niedzielnych obchodach dożynkowych. Wybory samorządowe za pasem, więc… Wieść głosi, że były dożynki i do żyłki. Jadło się (bynajmniej nie sam chleb), piło się (nie tylko słabą wodę…), gawędziło póki języki się nie plątały i słuchało biskupiego potoku słów z rodem z epoki Gomułki właśnie! Pierwej jednak przeor jasnogórskiego klasztoru, Marian Waligóra, podziękował za przywieziony przez rolników chleb (a kopert i datków nie było?) oznajmiając, że jest to świadectwo przywiązania do tej ziemi i do wartości duchowych, za to, że polski rolnik nie wstydzi się swej wiary, oddawania Bogu swego trudu. Jeszcze chwila to okaże się, że aby być rolnikiem trzeba być katolikiem i mieszkać w Polsce! Przeor nie zasypiał gruszek w popiele i wypalił, by nikt nie marnował lekkomyślnie rolniczego wysiłku i trudu, by wszyscy nie tylko umieli, ale chcieli cenić nasz polski chleb i wszystkie owoce ciężkiej pracy na roli. Mam prawo oczekiwać zatem, że pan biskup zaprosi na Jasną Górę rolników, których dotknie rosyjskie embargo, brak zbytu- a co za tym idzie i pieniędzy- by się pomodlili zamiast robić burdy w stolicy.



Biskup tarnowski Andrzej Jeż plótł coś o przywiązaniu do ziemi w czasach panny Kózkówny, nie wyjaśnił jednak, do czego mają być przywiązani rolnicy, skoro największym posiadaczem ziemskim w Polsce jest kościół katolicki? Biskup zachęca do powrotu pańszczyzny, zacznie naliczać dziesięcinę, żyć z uprawy kościelnej ziemi przez małorolnych? W Polsce wszystko jest możliwe! Tym bardziej, że Caritas już zaapelował, by rolnicy przekazywali swoje płody rolne, rzekomo by nie doszło do zmarnowania polskich warzyw i owoców na które embargo nałożyła Rosja. Ciekawi mnie, co zrobią ze swoimi płodami księża- rolnicy? Co hoduje kościół katolicki na połaciach rolniczych ziem? Czy klechy już przekazują dzierżawiącym od nich ziemie rolnikom unijne dopłaty, bo tak się jakoś dzieje, że to nie rolnik pracujący na podnajętej od kościoła ziemi dopłaty otrzymuje, bo tak się jakoś składa, że zgarnia ją sutannowy, do którego należy ziemia?

Rolnicy zapomnieli już, jak to wspaniale żyło się im przodkom: ubogi chłop ledwo wiązał koniec z końcem, zasuwał na polu u pana i plebana nie mając zbyt wiele czasu na pracę na swej roli. Kto wie, może rozmodlonym rolnikom marzy się los nie pańszczyźnianego chłopa, lecz pana właśnie? Tyle że żyjący ich kosztem kler nie lubi konkurencji.

Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

 

poniedziałek, 8 września 2014

Tydzień wychowania przydałby się polskim biskupom

Starzy brzuchacze nazywani biskupami polskimi ogłosili, że w dniach 14-20 września rozpocznie się czwarta edycja tygodnia wychowania. Sukienkowi pouczają, że chrześcijanie (dlaczego nie katolicy?) są nieustannie wzywani do życia w duchu prawdy i miłości oraz do zachowania przykazań bożych. Panowie nie wyjaśnili, niestety, dlaczego polski katolik, lub członek smoleńskiej, pisowskiej sekty z pianą na ustach unicestwiłby wszystko i wszystkich, którzy ośmielają się mieć inne zdanie, dlaczego nie żyje w zgodzie z tymi bożymi przykazaniami?

Sukienkowi bredzą, że kościół zawsze będzie zwracał uwagę na rolę prawdy w życiu społecznym, narodowym i państwowym. Bo to jest niby niezbędnym warunkiem rozwoju ojczyzny. Co ciekawe, ani słowa nie ma o roli prawdy w samym kościele katolickim, w Watykanie, zakonach, klasztorach, diecezjach. O tym zupełnie cicho! Niewygodną prawdę dla kleru i kościoła zamiata się pod dywan, to wierny, ale bierny Polak- katolik ma mówić prawdę dla księdza. Najlepiej szeptem, do ucha, w konfesjonale. Innej prawdy kler do wiadomości nie przyjmuje. Nie po to klerykalne władze sprezentowały sukienkowym paragraf w postaci obrazy „uczuć religijnych” , by prawdę głosili ateiści czy antyklerykałowie. Były rektor KUL, ksiądz, molestował mieszkańca Lublina, ksiądz Waldemar Irek odszedł z tego świata spłodziwszy przedtem swej kochance potomka, biskupi ukrywali przed polskim wymiarem sprawiedliwości pedofila księdza Pawłowicza, klerycy molestowani przez Juliusza Paetza- takiej prawdy nie wstydzi się kościół, on ją stara się ukrywać przed tymi, którzy prawdę chcą poznać.

Kiedy słyszę o jakiejś „dyktaturze relatywizmu” rzekomo powodującej patrzenie z podejrzliwością i lekceważeniem na człowieka mówiącego prawdę, to śmiech mnie ogarnia! Jak ci sukienkowi pajace mają po takich głupotach żądać od rodziców i wychowawców, by ci dążyli do prawdy, by nie bali się jej i dążyli do niej z odwagą i zapałem? Przed laty dążyli do niej wrocławscy licealiści żądający usunięcia krzyży ze ścian klas w szkole i jak usiłowali ich potraktować klerykalne kundelki i sami księża? Pletli coś o tradycji i bzdurach w które sami chyba nie wierzyli. Licealiści nie bali się prawdy, potrafili jej bronić. Nie dali sobie wmówić kłamstwa, że krzyż na ścianie wisieć musi.

Klechy nie stronią od kłamstw, stroją się w piórka autorytetów moralnych, udają, że żyją w celibacie i ubóstwie, że kler od ust sobie odejmuje pomagając Polsce i Polakom, że watykańscy funkcjonariusze są apolityczni. Panowie w sukienkach są ostatnimi, którzy mają prawo wypowiadać się w kwestiach prawdy. Bo w jaką prawdę oni wierzą, jaką serwują naiwnym owieczkom? Całą prawdę, tylko prawdę, czy g… prawdę? Bardziej niż pewne, że tą ostatnią.

Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

piątek, 5 września 2014

Pajaca w sutannie kabaret pod tęczą

W Polsce nie ma pustki na scenie kabaretowej, nie możemy narzekać na brak rozrywki. Serwują ją nam prawdziwi mistrzowie satyry. Oczywiście największy kabaret jest na ul. Wiejskiej, ale ten zaczyna już przegrywać z innymi kabaretami: klerykalno- kościelnymi.

Jerzy Garda (na zdj.), misjonarz, katolicki ksiądz, fan i kumpel toruńskiego biznesmena Tadeusza Rydzyka i omnibusa Dariusza Oko, z braku zajęć postanowił skrzyknąć moherowe babcie i powiedzieć „Stop deprawacji młodych Polaków”. Cholercia, myślę sobie, jakaś grubsza afera się szykuje! Czyżby Garda zamierzał pikietować pod oknami pałaców biskupich, czuwać nocami pod rezydencjami biskupów przymykających oko na łamanie celibatu przez podwładnych i tuszujących przypadki pedofilii w swoich diecezjach? Nie! To może małe protesty pod zgromadzeniami sióstr zajmujących się „wychowywaniem” dzieci w taki sposób, że jedna z ich ofiar żąda odszkodowania w wysokości miliona złotych? Również nie! To może chociaż protesty pod seminariami duchownymi z których dochodziły sygnały o molestowaniu kleryków przez księży? A gdzież tam! Garda zwołał moherowe babcie na stołeczny Plac Zbawiciela, by pod słynną już tęczą wznosić modły ku niebiosom. Dlaczego mohery nie modlą w kościele lecz pod tęczą? Tego chyba nawet i Karol by nie wyjaśnił!

Pan Garda jest misjonarzem ( czytaj: ambasadorem Polski poza granicami kraju- jak to ujął z poważną miną jeden z ministrów), czarną sukienkę nosi od 1975 roku. Po upadku komuny władze polskiego kościoła doszły do wniosku, że lepiej będzie wysłać księdza na eksport, do Afryki. Tam „nawraca” niewiernych mężny watykański misjonarz. Od 2010 roku błąka się na Krakowskim Przedmieściu szukając winnych „zamachu” smoleńskiego. Sukienkowy w ubiegłym roku z garstką rówieśników pikietował przed siedzibą KRRiTV żądając od Jana Dworaka miejsca na cyfrowym multipleksie dla rydzykowej telewizji, modlił się również za szefa Rady. Ba! W 2012 pikietował z tym samym żądaniem w Brukseli, przed siedzibą Europarlamentu, czym wzbudził wesołość europejskich polityków. Dziś się modli za klerykalną minister Joannę Kluzik- Rostkowską, b. szefową kampanii prezydenckiej karmionego prochami Jarosława Kaczyńskiego. Bo pani minister drwi sobie z prawa boskiego i bezkarnie, kuchennymi drzwiami wprowadza do szkół ideologię gender i wdraża ją wszelkimi sposobami, grzmi Garda. Toż to terror w podstępnej, heretyckiej postaci!

Ojczulek poczuł się w obowiązku stać na straży tradycji, wartości chrześcijańskich i cholera wie, czego jeszcze. On i moherowe babcie do szkół nie chodzą, nauk w nich już nie pobierają, a szkoda! Może wtedy przekonaliby się, że nie jest to siedlisko ideologii gender, lecz zupełnie inne: sklerykalizowane do szpiku kości. Tylko kto to wyjaśni dziadowi i babciom, do których nic nie trafia?

Klechy twierdzą, że rozkazują samemu panu Bogu podczas transsubstancjacji. Kto wierzy, że wino i opłatek zmieniają się w krew i ciało Chrystusa- niech wierzy. Skoro jednak tacy z sukienkowych mocarze, to niech zażądają od Boga, by dał już sobie spokój z tą tęczą na niebie. Tęczą, której symbol przywłaszczyły sobie mniejszości seksualne i piewcy gender. Niech Bóg wywiesza już na niebie nie tęczę, lecz kolory papieskie. Panie Garda, do modlitwy!

Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:) 

środa, 3 września 2014

Sukienkowy spec od klerykalnej głupawki zwanej edukacją

Co tydzień, w każdy poniedziałek, w którejś tam klasie szkoły podstawowej na pierwszej lekcji miałem zajęcia z panią wychowawczynią, niezbyt lubianą przez uczniów panią Jadwigą. Co siedem dni powtarzaliśmy pewną wyuczoną na pamięć formułkę zawierającą przyrzeczenie rzetelnej pracy, życzliwości wobec koleżanek i kolegów i przyjaźni. I nie były to wyświechtane frazesy z których nic nie rozumieliśmy, co to, to nie! Była szkoła, była klasa, była kadra nauczycielska: wymagająca, mająca co prawda swoich faworytów, ale sprawiedliwa jednak i surowa. Słowa nie było o polityce, religii, gender i idiotyzmach od których dziś w szkołach aż się roi.

Dziś wytyczne ministrowi edukacji i dyrektorom wydaje kler katolicki. Biskupom to już zupełnie we łbach się poprzewracało, bo plotą takie bzdury, jakby pokłady idiotyzmu osiągnęły u nich apogeum. Stanisław Gądecki, jegomość potrafiący łgać bez mrugnięcia okiem, że świecka i neutralna światopoglądowo polska szkoła jest niemożliwa do spełnienia, przyjaciel molestującego w przeszłości poznańskich kleryków Juliusza Paetza pouczył maluczkich, że katolicka szkoła nie może zapomnieć o przekazywaniu rzeczywistych wartości duchowych i religijnych oraz o ewangelizacji. Tajemnicą poliszynela jest, że w Polsce świeckie szkoły to przede wszystkim szkoły prywatne, do których uczęszczają dzieci wysokich rangą polityków i biznesmenów przez duże „B”. Ponoć do takich chadzają również dzieci księży, ale… może to tylko plotki?

Co kryje się za definicją rzeczywistych wartości duchowych pan Stasio nie wyjaśnił z prostej przyczyny: on nie wie, co to są wartości chrześcijańskie odmieniane przez klechów przez wszystkie przypadki, skąd więc ma wiedzieć co to są te rzeczywiste wartości duchowe? Takimi szczegółami Gądecki się nie przejmuje, on idzie dalej i twierdzi, że wyłącznie katolicka szkoła potrafi wychować uczciwego człowieka, na którego słowie można polegać. Im lepsza będzie formacja uczniów (czytaj: ogłupienie ich przez kler) tym łatwiej będzie ich przygotować do życia i pracy (czytaj: do dawania pieniędzy na tacę i wykorzystywania przez Kościół katolicki). Tak na marginesie: w styczniu 2014 roku Gądecki wyłudził 5 milionów złotych za korzystanie z budynku Ogólnokształcącej Szkoły Baletowej w Poznaniu i … zażądał jej eksmisji.

Zmiany, zmiany, zmiany! Ależ się zmieniły szkoły od czasów, kiedy ja pobierałem w nich nauki! W tamtych czasach najważniejsza była EDUKACJA! Głód wiedzy, dociekliwość, szukanie informacji, grzebanie w bibliotece szkolnej, praca nad sobą były nad porządku dziennym, a dziś stetryczały klecha bredzi o potrzebie małych seminariów w szkołach. Wyrazy współczucia dla rodziców i ich pociech!

W szkole średniej polubiłem wiedzę o społeczeństwie (jak kto woli- wychowanie obywatelskie). Cotygodniowe kartkóweczki były na porządku dziennym, bardzo je lubiłem. Można było wykazać się wiedzą z kraju i ze świata, przede wszystkim z polityki. Jaką wiedzą ma się wykazać młodzież szkolna, panie Gądecki? Cytowaniem idiotyzmów z Radia Maryja, bredni z Trwam, bzdur posłów PiS czy może recytowaniem kłamstw kleru dotyczącymi ubogiego, czystego jak łza, trzeźwego jak Głódź, mądrego jak Michalik, skromnego jak Rydzyk niepokalanego polskiego kościoła katolickiego?

Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

poniedziałek, 1 września 2014

Polak po raz pierwszy szefem Rady Europejskiej

W powieści genialnego pisarza Tadeusza Dołęgi- Mostowicza „Kariera Nikodema Dyzmy” Nina Kunicka ze zdumieniem i wypiekami na twarzy przeglądała gazety po dymisji swego ukochanego, Nikodema. Mąż stanu, kandydat na premiera, odchodzi wielki prezes Banku Zbożowego, czytała nagłówki artykułów. Mój Boże, pomyślała, jakiż on wielki! Tu, w Koborowie, nie wydawał się aż taki. Była z siebie dumna. Niestety, dumny z pewnością nie jest Jarosław Kaczyński, który zieleniał z zazdrości po wyborze premiera Donalda Tuska na szefa Rady Europejskiej. Przytakiwacze i pochlebcy Kaczyńskiego prawie zadławili się swoim własnym jadem. Wciskają prezesowi tak zwichrowany obraz rzeczywistości, że ten nawet dziś nie docenia Donalda Tuska. Nie doceniać kogoś, kto po raz pierwszy w historii Polski po 1989 roku dwa razy z rzędu wygrał wybory parlamentarne, umiejętnie, bez szkody dla rządu i PO pozbył się niewygodnych sobie ludzi będących do niedawna jego najbardziej zaufanymi, który wielokrotnie pokonał PiS w różnych wyborach jest grubym błędem Kaczyńskiego. Tuska nie doceniali m.in. Olechowski i Płażyński, nie docenił Palikot, Schetyna, przydupasy Kaczyńskiego prowokujące premiera na każdym kroku, nie doceniają go panowie z PSL marzący o współrządzeniu z PiS. Tuska docenili w Europie. Nie sądzę, by jakieś gremium decyzyjne rzucało kostką i wzięło pierwszego z brzegu kandydata, jak usiłują już bredzić PiSmacy i politycy Kaczyńskiego.

Reakcje premiera po wyborze na szefa Rady Europejskiej były stonowane i wyważone. To doprawdy wielka sztuka zachować dystans do tego wydarzenia, ale Donald Tusk pokazał wielokrotnie, że nie jest histerykiem, działa z wyrachowaniem i jest stonowany. Jak słusznie i trafnie zauważył prof. Tadeusz Iwiński (SLD): Donald Tusk nie kłapał dookoła dziobem, że on i tylko on nadaje się na posadę europejską. Fakt, trzymać język za zębami mało który polityk potrafi i wielka szkoda, że cechy tej nie potrafił nauczyć się choćby Janusz Palikot marnujący czas na komentowanie najmniejszych drobnostek, głupot i nieistotnych wydarzeń. Cieszy się Donald Tusk, cieszy PO, cieszy przyszły premier. Kto zostanie następca Donalda Tuska? Ewa Kopacz, Jan Krzysztof Bielecki? Kto to wie...

PiS już rozpoczęło histeryczną kampanię dezinformacyjną. Jeszcze przed wyborem Donalda Tuska Jarosław Kaczyński mlaskał pod nosem, by sobie Europa zabierała premiera, jak najdalej stąd. Małe słowa małego człowieka liczącego na to, że bez Tuska PO w końcu przegra z PiS. Uśmiałem się, kiedy szczurzasty Mariusz Kamiński bredził, że on nie wie, czy Donald Tusk ma moralne i polityczne prawo objęcia mało istotnej funkcji w europejskich strukturach. Dlaczego Kamiński nie zadawał podobnych pytań swemu prezesowi, kiedy ten obejmował funkcję premiera, choć łgał przed laty, że nigdy nie zostanie premierem gdy jego brat będzie prezydentem? Cóż, skoro dla PiS liczą się jedynie kariery europosłów- bo nikt ich na kluczowych stanowiskach w Europie nie chce- to jest ich problem. Przebił jednak wszystkich niejaki Girzyński, jegomość ze spoconym obliczem wieprzka: otóż oznajmił pan poseł, że lepiej byłoby, gdyby Tusk został w kraju. Wtedy łatwiej byłoby wsadzić go do więzienia. Poziom bosonogiego WCkwadransiarza, z nim polityk PiS powinien prowadzić dysputy i jemu głosić swe głupoty. Doskonale rozumiem strategię PiS: bazujący na moherowym i sceptycznym, oraz antyunijnym elektoracie partia usiłuje wmówić swoim wyborcom, że awans polskiego premiera jest degradacją, że to żaden prestiż, żadna władza itp. bzdury. Prestiż to jest wtedy, gdy jest się politykiem u Kaczyńskiego, wisi na klamce u Rydzyka czy wyprowadza na spacer kota prezesa. Bo co wie o UE, unijnych strukturach, europarlamencie ,stanowiskach moherowa babcia? To, co usłyszy od sukienkowego w kościele lub z mediów toruńskiego biznesmena. PiS nie potrafi ocenić i docenić żyjących, skupia się na wyolbrzymianiu postaci zmarłych, którzy niczym szczególnym się nie wyróżniali, ale w oczach polityków tej partii urośli do rangi herosów. Ważniejsze są ciepłe słowa europejskich przywódców, wśród których Donald Tusk czuje się jak między najbliższymi współpracownikami. O czym rozmawiałby z nimi Jarosław Kaczyński?


Donald Tusk 1 grudnia obejmie nową funkcję, kadencja szefa Rady Europejskiej potrwa 2,5 roku. Aleksander Kwaśniewski, cudowne dziecko lewicy, po dwóch kadencjach prezydentury przymierzany był na niezliczone europejskie, natowskie i nawet olimpijskie funkcje. Nic z tego nie wyszło. Tymczasem urzędujący polski premier, polityk jeszcze nie wypalony, polityczny pasjonat, został wybrany na jedno z kluczowych europejskich stanowisk. Do 1 grudnia ratlerki PiS będą bezsilnie ujadały, daremnie czekając na reakcję premiera, ale Donald Tusk ma bardzo istotną zaletę: publicznie kłamstw i pisowskich bredni nie dementuje.

Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)