środa, 13 marca 2013

Polityka: pieniądze, władza i bezkarność

Przed i po Mistrzostwach Europy w piłce nożnej nośnym tematem była premia, jaką miał skasować Rafał Kapler. Były już prezes Narodowego Centrum Sportu (dlaczego narodowego, a nie polskiego?) zarabiał miesięcznie ok. 30 tys. złotych. Kapler, powołany na stanowisko z dniem 6 sierpnia 2008 roku, do czasu dymisji (13 lutego 2012 roku) zarobił niemało. Wiedział doskonale, on i jego mocodawcy, że po Euro skończy się słodkie życie, wymyślono więc sposób, jak lekko, łatwo i przyjemnie, na złość plebsowi, uszczęśliwić zasłużonego prezesa: odprawa w wysokości prawie pół miliona złotych na otarcie łez. Plus posadka w RUCH S.A.

Wczoraj media obiegły wiadomość, że dwaj szefowie spółki PL.2012 otrzymali wysokie premie: Marcin Herra 1 330 436 złotych, a zastępujący go wiceprezes Andrzej Bogucki 1 307 713 złotych. Powód tak wysokich nagród? Rada nadzorcza spółki uznała, że prezesi dobrze pracowali podczas odbywających się w Polsce i na Ukrainie Mistrzostw Europy w piłce nożnej. Podpisano z panami nowe kontrakty, by w dobie kryzysu, o którym przypominają politycy rządzącej koalicji, żyło im się lepiej: szefowie PL.2012 będą zarabiać po 29 tysięcy złotych brutto plus premie. Nie słyszałem opinii posła Stefana Niesiołowskiego, ile szczawiu panowie Herra i Bogucki będą w stanie sobie kupić za niesłusznie wysokie nagrody, nie słyszałem też wyjaśnień o celowości nagród, oraz wysokich zarobków. Na pewno nie usłyszę potwierdzenia, że duet H-B trafił do sportu dzięki protekcji Mirosława Drzewieckiego. Miro odszedł, ale jego ludzie pozostali i mają się znakomicie!

Pora zakończyć ten cyrk. Kosztowny cyrk, finansowany przez polskiego podatnika. Jest nawet nie ciche, lecz głośne przyzwolenie polityków na astronomiczne premie i horrendalne wynagrodzenia panów prezesów, menadżerów, dyrektorów itp. Nie ukróci się tego procederu, póki nie zaprzestanie się dotowania partii politycznych z budżetu. To, niestety, jedyne rozwiązanie. Tylko w ten sposób szefowie partii politycznych, w tym partii rządzącej, zostaną zmuszeni do racjonalnego wydawania pieniędzy. W jaki sposób ma się martwić o jutro szef partii, która rok w rok, pomiędzy wyborami, otrzymuje wielomilionowe, budżetowe dotacje? Mało wynagrodzeń, apanaży, nieopodatkowanych diet, jakie pobierają posłowie? Nie wystarczy na bieżącą działalność partyjną? Jaka szkoda! Zatem zwijajcie, panowie, swoje partyjne biznesy! Na wasze miejsce przyjdą ludzie, dla których polityka nie oznacza wygodnego życia na koszt społeczeństwa. Ludzie, którzy chcą zmienić coś na plus dla siebie i innych.

W 2012 roku partie nie narzekały: prawie ponad 17 milionów zł. dla PO, 16 dla PiS. Liderzy jednej partii przekonują o potrzebie zaciskania pasa, drugiej, że tylko oni są alternatywą dla rządu. Przyznam, że to świetny dowcip! W 2010 roku była szansa, by pozbawić partii subwencji, jednakże rządząca PO nie miała na tyle odwagi i woli, by zrealizować jeden ze swoich wyborczych postulatów. Dotacje zostały, choć obcięto je o połowę. Przeciwko obcięciu dotacji głosowali posłowie PiS, tak rzekomo martwiących się o ubogich. Znaleźli sojusznika w postaci PSL, oraz SLD. Tak to wygląda socjalistyczna demokracja… Wyliczono wtedy, że od 2002 roku najwięcej z budżetu otrzymał PiS. Bogaty biednego zrozumie? Żałosne „argumenty” posłów PiS i SLD emitowałbym bezdomnym w schroniskach św. Alberta, bądź oczekującym w pośredniaku: Platforma ma usta pełne frazesów, plótł głupoty Marek Suski kompromitując się, ile wlezie, dowodzeniem, że obcięcie dotacji jest ograniczeniem demokracji. Mariusz Błaszczak łkał, że najpierw obcina się dotacje, a potem będą próby rozwiązania opozycji. Przebił ich Adam Hofman, skamlący z mównicy sejmowej, że propozycja PO jest niczym innym, jak zgodą na polityczną korupcję. Bo oligarchowie i szemrani biznesmeni za pieniądze będą w stanie załatwić sobie korzystną ustawę.Wspierał ich Wiesław Martyniuk, która obawiał się, że hipokryzja rozbije kopułę Sejmu. Nie rozbiła, bo w 2011 roku wielu kolegów pana posła ujrzało od wyborców gest Kozakiewicza. Co mówi Konstytucja? Finansowanie partii politycznych jest jawne. Koniec, kropka!

W 2012 roku Sejm odrzucił projekt ustawy autorstwa Ruchu Palikota, na mocy której partie polityczne mogłyby liczyć na odpis 1% podatku, przy jednoczesnej likwidacji subwencji. Posłowie, przyspawani do stołków i przyklejeni do koryta, byli przeciw. Raptem 49 posłów było za. Posłowie katoprawicy projekt nazywali niekonstytucyjnym, oraz twierdzili, że odpis spowoduje straty dla budżetu państwa. Po dziś dzień zastanawia mnie, dlaczego tych argumentów nie używali, kiedy zakulisowe, tajne narady w episkopatem prowadził ministrant Michał Boni, w wyniku których pieniądze z Funduszu Kościelnego zastąpiono odpisem podatkowym w wysokości 0,5% ?

Jeśli masz ochotę i czas, kliknij i wypromuj. Dzięki!

 

0 komentarze:

Prześlij komentarz