piątek, 10 czerwca 2011

Zdrów jak ryba!

Prezes miotał się po domu, tętno skoczyło mu do niebezpiecznego poziomu, krew pulsowała mu w skroniach. Jak te dranie go traktują, jak postrzegają? Chcą zrobić z niego jakiegoś wariata! To wiadome siły, zmowa jak 4 lata temu, to ten front rozciągający się w polskojęzycznych mediach za tym stoi! W jego kierunku z zadartym ogonem maszerował Alik domagając się pieszczot. Prezes parsknął na niego, kot fuknął i pomknął z ogonem w kokardkę.
- Synku co tam się dzieje?
-Nic takiego mamusiu, zdenerwowany jestem- prezes dusił w sobie wściekłość.
- W prasie piszą że sąd żąda od ciebie jakichś badań, chcą zbadać stan twego zdrowia, czy będziesz mógł brać udział w jakimś procesie?..
Prezes biegiem wpadł do pokoju, jego mama wertowała paskudną gazetę. Wyrwał jej z ręki ów ohydny dziennik oznajmiając:
-Co ja mamusi mówiłem??? Zapomniała już mamusia? Siły wywodzące się z Komunistycznej Partii Polski, bo takie reprezentuje pani Łuczywo, Rapaczyńska i Michnik, założyciele tej gazety!.KPP była w moim przekonaniu najgorszym środowiskiem. Nastawienie tej ogromnej gazety wynika z ukształtowania z tego środowiska! Co mówi Michnik mamusia też zapomniała? Że PiS, moje ukochane dziecko, to opozycja antysystemowa i antypaństwowa! Ze my Podobnie jak Komunistyczna Partia Polski, krytykuje i odrzuca cokolwiek by zrobiły jakiekolwiek rządy, choćby to było dobre i pożyteczne. Partia komunistyczna chciała unicestwić państwo polskie, tak jak PiS. I mamusia czyta tego autora? To że jestem gotów przeprosić „Wyborczą” za porównanie ich do „Trybuny Ludu” z 1953 roku nic nie znaczy!
Skąd się tu wzięła ta gazeta? Diabli nadali?- pomyślał
Czuł że zaraz wybuchnie. Musiał coś z tym zrobić, gdzieś pojechać, komuś dowalić, dopiec, wyśmiać. Co temu sędziemu przyszło do głowy by jego, wielkiego Jarosława, pytać o takie rzeczy? Zerknął na gazetę zabraną mamusi: „Sędzia, który prowadzi proces wytoczony Kaczyńskiemu przez byłego szefa MSWiA Janusza Kaczmarka, zwrócił się do prezesa PiS z pytaniami mającymi ustalić, czy będzie on w stanie brać udział w procesie. Powodem zapytania sądu są wątpliwości co do stanu psychicznego oskarżonego prezesa PiS. Sąd Rejonowy w Warszawie chce dowiedzieć się jak nazywają się leki, które przyjmował Kaczyński po 10 kwietnia 2010 r.; jaki lekarz przepisał mu te lekarstwa; czy Kaczyński również teraz przyjmuje środki, które oddziałują na psychikę oraz, czy lider opozycji wcześniej już korzystał z porady psychologa, neurologa lub psychiatry, a także czy obecnie z takich porad korzysta. Pismo datowane jest na 24 maja, prezes PiS ma siedem dni na odpowiedź, liczone od momentu, w którym otrzymał list z sądu”.
Cisnął gazetę w kąt; kto tego chłystka uczynił sędzią? Czy nie wie on że szkaluje dobre imię prezesa największej partii opozycyjnej, niewykluczone że jesienią już premiera rządu polskiego? Czekaj no panie sędzia, doigrasz ty się wtedy he he he…
Wystukał numer do Mariusza:
-Mariusz, musimy się spotkać. Wpadnij do mnie, pojedziemy do siedziby partii.
- Kiedy ja nie mam prawa jazdy panie prezesie…
-Jak to nie masz? Co z ciebie za prawy i sprawiedliwy? Jaki ty dajesz przykład członkom naszej partii?
-Ale pan prezes też tego prawa jazdy nie posiada a ja się na panu wzoruję, z pana czerpię pełnymi garściami. Zapomniał pan prezes chyba…
-Za dziesięć minut masz być w siedzibie partii. Ja pojadę z Tomkiem.
-Ale panie prezesie nie zdążę w tak krótkim czasie pieszo!- Mariusz nerwowo poprawiał okulary.
-Nie obchodzi mnie to! Nałóż rolki, kup hulajnogę, wsiądź na rower, zamów limuzynę z CBA, co to mnie obchodzi?!
***

Prezes wszedł do siedziby partii, miast uśmiechów ciskał wokół siebie gromy. Zmroził wzrokiem jakąś kobietę ( nic ciekawego, taka sobie moherowa paniusia) która zamieniła się w kupkę nieszczęścia. Z rozmachem otworzył drzwi gabinetu w którym czekał już Mariusz. Prezes wskazał mu krzesło:
-Siadaj!- warknął.
- I czytaj mi to oświadczenie tego sędziego!
Mariusz chrząknął, trzęsącymi się dłońmi trzymał pismo, zaczął czytać:
„ Jarosław Kaczyński w dwóch wywiadach udzielonym dziennikarzom tygodnika Newsweek i Onet.pl (z września 2010 i stycznia 2010 r.) przyznał, że po tragedii smoleńskiej przyjmował silne leki uspokajające. Publikacje te zawierają wypowiedzi oskarżonego odnoszące się do jego stanu psychicznego i skutków jakie spowodowało zażywanie środków farmakologicznych o nieznanej nazwie, których przyjmowanie miało rozpocząć się w niewymienionym z nazwy szpitalu.
Dopiero po uzyskaniu tej informacji sąd może zwrócić się o opinię biegłych, by wypowiedzieli się w jakim stanie psychicznym jest lider PiS-u i czy może odpowiadać za swoje czyny”…

Prezes fuknął gniewnie; on nie odpowiada za swoje czyny??? Jak śmie jeden z drugim poddawać w wątpliwość stan jego doskonałego zdrowia?
- Jak się nazywa ten sędzia Mariusz?- prezes świdrował oczami przybocznego
-Maciej Jabłoński prezesie.
-Co na niego mamy? Czy to nasz człowiek, z nadania Zbyszka czy komuch, liberał? Czy CBA zajmowało się tym sędzią?
- Nie, nie zajmowaliśmy się nim prezesie, nie podskakiwał, nie było z nim kłopotów, nie mieliśmy żadnego sygnału który świadczyłby o podatności sędziego na korupcję. Wydawał się w porządku…
-Za mało jesteście przewidujący, nie potraficie analizować i myśleć, nie planujecie długofalowo! Wszystkiego mam was uczyć???
Prezes włączył radio, do jego uszu dotarły słowa byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ćwiąkalskiego:”… te pytania, które sformułował sąd są kluczowe dla całego postępowania karnego. W szczególności chodzi o to, że jeżeli podejrzany, czy tym bardziej oskarżony, ewentualnie był leczony, to może być sytuacja taka, że on w chwili zdarzenia miał ograniczoną zdolność do rozpoznania znaczenia czynu i pokierowania swoim postępowaniem…”.
Po potraktowaniu odbiornika przez prezesa będą raczej trudności w odbiorze audycji…


Zaniepokojony hałasem do gabinetu wpadł Adam. Lico prezesa rozpromieniło się:
- Dobrze że cię widzę. Czy oświadczenie w sprawie badań jest gotowe?
- Tak panie prezesie, zgodnie z pańskimi zaleceniami, pracowałem nad nim długo. Przecież nic w tym złego że pan prezes przyjmował leki uspokajające po katastrofie smoleńskiej, ale teraz już ich pan nie bierze. Przekazałem informację że dla wielu Polaków nie jest niczym dziwnym, że po stracie najbliższych zażywają leki uspokajające. Pan prezesi stracił w katastrofie smoleńskiej brata i bratową oraz wielu przyjaciół i wieloletnich współpracowników. Dodatkowo matka pańska była wówczas w krytycznym stanie medycznym. Po zaleceniach lekarzy przyjmował pan leki uspokajające. Powiadomiłem też sprzyjające nam media że sam przebieg procesu oraz fakt, iż w tej sprawie sąd występuje z takimi pytaniami budzi głębokie wątpliwości i pytania o intencje sądu. Niezrozumiałe jest również dlaczego pytania sądu znalazły się w rękach dziennikarzy. Niektórym obserwatorom życia publicznego takie działania mogą przypominać historię szafy Lesiaka
-Nazw leków mediom nie przekazałeś?
-Nie panie prezesie, zgodnie z pańskimi wytycznymi- Adam nie krył zadowolenia
-Bardzo dobrze! Wszystko przez tego Kaczmarka! Gdyby nie wytoczył mi procesu o pomówienie wszystko byłoby w porządku! On tkwił w układzie, blokował śledztwa i był agentem śpiochem! Co widać po jego zachowaniu zresztą, to oczywista oczywistość! Zrobimy tak: wyślę swoje oświadczenie do sądu- Mariusz sprawdzisz czy nie mamy haków na sędziów i dziennikarzy RMF którzy sprawę rozdmuchali. Pokażemy im po wyborach!
-Co zamieści Pan w oświadczeniu panie prezesie?- Mariusz z ciekawością nadstawił ucha.
-Po pierwsze napiszę że otrzymywałem leki zgodnie z zaświadczeniem lekarskim, nazwę leku pominę. Po drugie dodam że leki zostały zaordynowane 10 kwietnia w Wojskowym Instytucie Medycznym. Po trzecie że nie przyjmuję w tej chwili żadnych leków. Po czwarte wreszcie że nie korzystałem z żadnych porad czy to psychologów czy to psychiatrów. Kontakty z ojcem dyrektorem nic przecież nie znaczyły…
-Znakomicie panie prezesie, wytrąci pan z dłoni przeciwników oręż! Podziwiamy pański geniusz, wodzowską strategię!- Adam gotów był całować dłonie swego szefa.
-Musicie się dużo jeszcze uczyć chłopcy- prezes bez śladu lekceważenia łaskawie machnął dłonią.
Mariusz niepewnie siedział, coś nie dawało mu spokoju:
-A jeśli nie uwierzą, będą poddawać w wątpliwość stan zdrowia pana prezesa? Musimy ich przekonać raz na zawsze by się odczepili i zamknęli! Zastanawiam się nad pewnym pomysłem, nieco ryzykownym ale może się udać…
Prezes i Adam patrzyli wyczekująca na Mariusza który niepewnie, urywanymi słowami podzielił się swoim pomysłem:
- Jutro sprzed Sejmu rusza Parada Równości, jakby pan prezes na nią poszedł…
Gdyby wzrok umiał zabijać Mariusz po tych słowach byłby trupem.

2 komentarze:

  1. Świetne i jakże prawdziwe.

    OdpowiedzUsuń
  2. Swietnie opisana scenka rodzajowa ! Po prostu jakby autor tam byl! Prosze wiecej !!!!!

    OdpowiedzUsuń