wtorek, 23 kwietnia 2013

KULejąca uczelnia

W dobie kryzysu, spodziewanej klęski nieurodzaju i innych nieszczęść, wiszących nad Polską, katecheci powinni rozwiązać umowy o pracę i zatrudnić się w ramach wolontariatu, lub przekazywać znaczną część wynagrodzenia na rzecz ubogich, wykluczonych i bezdomnych. Mam na myśli katechetów w sutannach i habitach. Antyklerykalny populizm? Skąd! To dla dobra wspólnego: skoro rektor KUL, ks. Antoni Dębiński namawia kolegów po fachu, by zrezygnowali z części uposażeń, jakie pobierają z tytułu zatrudniania w katolickiej uczelni, nic nie stoi na przeszkodzie, by nie była to akcja lokalna, lecz ogólnopolska. Rektor prosi też o większe wpłaty na Towarzystwo Przyjaciół KUL. Dramatyczne wołanie na puszczy, które pozostanie bez odzewu, spotka się najwyżej ze wzruszeniem koloratkowych ramion. Nawet nienarodzone dziecko wie, że pan w sutannie woli brać, niż dawać. Trafiła kosa na kamień!

Śmieszy mnie argument rektora, jakoby KUL od czasu, kiedy trafił na garnuszek państwa, przezywał kłopoty finansowe! Może jeszcze dopłaca do biznesu? Skromne rzekomo środki nie pozwalają sukienkowym uczonym na harmonijny rozwój uniwersytetu, oraz na zaspokajanie bieżących potrzeb uczelni. Nóż się w kieszeni otwiera, bynajmniej nie na skąpstwo państwa, lecz rozrzutność klechów! Tu nie idzie o ileś tam tysięcy rocznie, lecz grube miliony! Czyżby panowie księża inkasowali tak astronomiczne sumy za swoją pracę, że rujnują budżet uczelni? Rektor płacze, że w kraju powstaje coraz więcej uczelni teologicznych, a biskupi wolą tam przekazywać datki niż na KUL. Skąd biorą na to pieniądze, skoro sami zarabiają mizerne grosze, a lud ponoć słabo daje na tacę?

W 1991 roku, z inicjatywy klerykała Stelmachowskiego, uchwalono ustawę o finansowaniu KUL, bo tak życzyli sobie biskupi katoliccy. Wprowadzenie publicznoprawnego finansowania KUL w 1991 r. było uzasadniane przede wszystkim upaństwowieniem liczącego około 7 tysięcy ha majątku rolnego Fundacji Potulickich, będącego jednym z głównych źródeł finansowania KUL. Tymczasem w jakiś czas później pamiętna Komisja Majątkowa przekazała na rzecz KUL całe Państwowe Gospodarstwo Rolne w Potulicach, o powierzchni 8 tys. ha. Oczywiście finansowania publicznego, które w tej sytuacji straciło swoją rację bytu, nie wycofano. Kto by się ośmielił? Strachliwi, klerykalni politycy, zginający karki przed biskupami? 19 grudnia 2007 r. prezydent Lech Kaczyński wniósł do laski marszałkowskiej projekt zmiany ustawy o finansowaniu KUL, rozciągający finansowanie z publicznych pieniędzy również inwestycji budowlanych KUL. Inne uczelnie, niekatolickie, mogą pomarzyć o takich bonusach. Nieliczni wiedzą, że od ub. roku kierunek filozofia na KUL dostaje specjalne dofinansowanie z ministerstwa nauki. Pieniądze z dotacji projakościowej przyznano ledwie 28 kierunkom w kraju. Filozofia KUL to jedyny wyróżniony wydział w Lublinie, tak na marginesie. Każdy z nagrodzonych kierunków przez najbliższe trzy lata będzie otrzymywał nawet milion złotych rocznie. Jakoś tak się w Polsce składa, że unijne dofinansowania, bonusy i nagrody otrzymują w większości katolickie uczelnie, kontrolowane nie przez państwo, lecz Kościół.

KUL robi bokami, pomimo wielomilionowych, państwowych dotacji? To niech ich nie bierze, nikt nie zmusza! Pora, by nie tylko minister oświaty, ale i prokurator wziął na celownik kościelną uczelnię! Państwo, podatnik, płaci, więc powinien wymagać, bez taryfy ulgowej. Jeśli sukienkowym nie opłaca się prowadzenie uczelni, to nic nie stoi na przeszkodzie, by jej działalność zlikwidować, wielkiej straty nie będzie. Kiedy biskupi podadzą do sądu ministra finansów, niezbyt dbającego o to, by kiesa lubelskiej uczelni była pełna, domagać się znacznie większych dotacji?

Jeśli masz ochotę i czas, kliknij i wypromuj. Dzięki!

 

2 komentarze:

  1. Zdaje się, że kolega nie bardzo wie, o czym pisze. Ale pisać każdy może, oczywiście.

    OdpowiedzUsuń
  2. W przeciwieństwie do powyższego katooszołoma- wiem doskonale. Nie omieszkam również skomentować histerii Meringa o KUL, bo tego, zdaje się, szukałeś. W tzw. katolickiej prasie widocznie brak rzetelnych informacji i komentarzy :)

    OdpowiedzUsuń