środa, 10 kwietnia 2013

Dwunaste: plemnik też człowiek!

Naiwni z niecierpliwością czekali na dokument episkopatu w sprawie in vitro, licząc chyba na ósmy cud świata. Szybciej prymasem zostanie Tadeusz Rydzyk, niż katolicka partia, episkopat, zmieni swoje stanowisko w sprawie sztucznego zapłodnienia. Jedenaste: nie będziesz dokonywał zabiegów In vitro, pisałem tak w czerwcu ub. roku, przy okazji rzekomo liberalnego projektu Małgorzaty Kidawy- Błońskiej, regulującego kwestię poczęć z probówki. Projektu, którego nie zaakceptowali biskupi. Premier, rząd i ministrowie nie rozumieją, że biskupów o nic pytać nie trzeba. Wystarczy zakręcić kurek z publicznym groszem, by zmieniło się stanowisko kleru w wielu kwestiach, bioetycznych, czy światopoglądowych.

Bóg nie obdarza was potomstwem, więc tak być musi. Macie przyjąć, katolicy, pokornie do wiadomości kościelną wolę! Wy zaś, ateiści, nie ośmielajcie się twierdzić, że Boga nie ma, że nie on odpowiada za waszą niemożność zapłodnienia, czy zajścia w ciążę. Nie laboratorium, nie in vitro, lecz modlitwa wam pozostaje. Za was modlić będą się biskupi. Jeśli któryś z nich kiedykolwiek za kogokolwiek się modlił! Trzymam przed sobą wczorajsze orzeczenie episkopatu, czytam i zastanawiam się: czy biskupi zakończyli edukację na etapie świeckiej szkoły podstawowej? Wszyscy ci doktorzy, profesorowie w sukienkach, czy szczycący się tytułem lekarza pan Hoser udają, że na wszystkim się znają, w rzeczywistości nie mają bladego pojęcia o podstawowych sprawach. A In vitro to dla nich kosmos, odległa galaktyka, ogon komety Halleya! Panowie biskupi w dokumencie o in vitro pouczają maluczkich, co oni mogą i muszą, a czego robić nie mogą. Pozwolę sobie na małe skomentowanie kilku punktów kościelnego dokumentu, którego zapisy wytłuściłem:

Pierwszym zadaniem chrześcijanina jest ukształtowanie swojego sumienia w zgodzie z nauczaniem Kościoła oraz uzyskanie poprawnej i rzetelnej wiedzy na temat początków człowieka.

Sądziłem, że co innego jest pierwszym zadaniem chrześcijanina, ale, jak widać, myliłem się. Nawet nie ośmielam się spytać, kto przedstawia poprawną i rzetelną wiedzę na temat początków człowieka w czasach, w których Kościół usiłuje wymusić na polskich parlamentarzystach, by ci objęli ochroną prawną człowieka od chwili poczęcia.


Uczciwość i roztropność – niezbędne do rozstrzygania najbardziej fundamentalnych pytań – buduje się na wrażliwości moralnej i wiedzy. Wrażliwość tę uzyskuje się przez pogłębienie życia religijnego w komunii z Bogiem.

Kłamstwo, typowe dla Kościoła: żaden z biskupów nie ma prawa wmawiać, że jakąkolwiek wrażliwość uzyskuje się poprzez pogłębianie życia religijnego i relacje z Bogiem! Ilu naukowców to ludzie wierzący? Według ostrożnych szacunków, liczba wszystkich ateistów wśród naukowców mieści się w przedziale 60-90%! Czyżby biskupi uznawali tylko tych uczonych, którzy są gorliwymi katolikami? By być wrażliwym nie jest do tego potrzebna jakakolwiek religia!


W sprzeczności z powyższymi stwierdzeniami stoją opinie o skrajnie subiektywnym charakterze, w których sugeruje się, że życie człowieka zaczyna się dopiero od któregoś momentu jego rozwoju. Tymczasem już nauki biologiczne pozwalają stwierdzić, że w rozwoju człowieka nie mają miejsca żadne skokowe i jakościowe zmiany.

Czy mam rozumieć, że nie szóstego tygodnia rozwija się u płodu układ nerwowy, lecz posiada go już zapłodniona komórka jajowa? W macicy spoczywa sobie mikroskopijny człowieczek, z wykształconymi narządami płciowymi, psychiką, zminiaturyzowany, który przez 9 miesięcy się powiększa, aż do rozwiązania?


Nie wolno też pomijać faktu, iż Bóg jest dawcą życia, z czego wynika świętość życia i godność każdego człowieka. Kościół czuje się w obowiązku go bronić od początku aż do naturalnej śmierci oraz respektować wymagania zarówno prawa Bożego, jak i prawa naturalnego.

Ateista udowodni, że to Bóg nie ma nic wspólnego z poczęciem. Nie ma żadnego, usankcjonowanego prawa bożego, oraz naturalnego. Są tylko myśli, mniej lub bardziej nieudane, katolickich duchownych.


Praktykowany relatywizm polega na poddawaniu dyskusji podstawowych pojęć: godności, życia, zdrowia i samego człowieczeństwa. A przecież pojęcia te w naszej cywilizacji – sięgającej korzeniami do kultury greckiej, rzymskiej i chrześcijańskiej – mają znaczenie uniwersalne. 

Dyskusje o wszystkim (czyli o niczym) to domena katolickich biskupów, nie potrafiących zrozumieć, że życie godne, pełne radości człowieczeństwo, odbywa się bez religijnych zakazów i nakazów. To człowiek jest sam sobie sterem i żeglarzem. Śmieszne są biskupie odwołania do antyku, którego ślady Kościół zaciekle niszczył!


We współczesnym katalogu praw człowieka od pewnego czasu pojawia się koncepcja przysługujących każdemu z nas tzw. praw reprodukcyjnych. Już samo słowo „reprodukcja” wskazuje na kontekst przedmiotowy, podczas gdy prokreacja zwraca uwagę na podmioty. Prawa reprodukcyjne oznaczają w istocie uznanie za podstawowe prawo dostępu wszystkich par i pojedynczych osób do środków antykoncepcyjnych, wczesnoporonnych i aborcji w celu decydowania swobodnie o liczbie, odstępach czasowych i momencie sprowadzenia dzieci na świat, jak również prawo do informacji o tych środkach. 

Reprodukcja? Zaiste, ciekawy jest kościelny język, nie spotkałem dotąd zwolennika In vitro, który by nazwał je reprodukcją. Możliwe, że nazywają tak In vitro przeciwnicy, w rodzaju św. Tomasza z Terlik. Prawo do In vitro oznacza prawo dostępu do środków antykoncepcyjnych, wczesnoporonnych i aborcji?! Szanowni państwo, czy biskupi podczas tworzenia dokumentu raczyli się wodą, bynajmniej nie święconą?


W wyniku wskazanego zamieszania moralnego powszechnie przyjmuje się pogląd, iż dopuszczalnymi środkami w rozwiązywaniu sytuacji niechcianej ciąży lub dziecka poczętego z niepełnosprawnością jest rzekome prawo do aborcji (nazywane prawem do rezygnacji z ciąży) lub prawo dostępu do taniej antykoncepcji i środków wczesnoporonnych (stosowanych po współżyciu). 

Prawo do przerywania ciąży nie jest zamieszaniem moralnym, lecz prawem każdej kobiety, jeśli zagrożone jest jej życie lub zdrowie. Antykoncepcja jest dla par, które nie chcą posiadać potomstwa, są rzetelnie wyedukowane seksualnie i śmieszy ich watykańska ruletka, czyli tzw. kalendarzyk małżeński.


Dla par bezdzietnych dopuszcza się z kolei – jako alternatywę dalszych starań o dziecko – procedurę poczęcia poza ustrojem matki zwaną powszechnie in vitro. Procedura ta, znana w hodowli roślin i zwierząt, została wprowadzona do medycyny i nie jest w istocie procedurą leczniczą. Jej celem jest wytworzenie człowieka w laboratorium i przeniesienie go mechanicznie do organizmu matki. 

Kościelne miłosierdzie porównuje człowieka do roślin i zwierząt… Ileż pogardy i nienawiści dla człowieka, który został poczęty wbrew kościelnym teoriom o boskim stwórcy, bez którego nie może powstać życie! Kościół twierdzi, że zgwałcona kobieta MUSI urodzić, jeśli zajdzie w niechcianą ciąże. To biskupom nie przeszkadza.


Aby zwiększyć szansę powodzenia zabiegu, do organizmu matki przenosi się kilka embrionów. Po pewnym czasie sprawdza się ich rozwój i pozostawia przeważnie jeden z nich – ten najlepiej oceniany. Pozostałe zostają przeznaczone do selektywnej aborcji, w celu ograniczenia ryzyka związanego z ciążą mnogą. Wobec wielkiej popularności w niektórych środowiskach tej drogi radzenia sobie z niepłodnością zdziwienie budzi fakt, że skuteczność metody in vitro mierzona liczbą urodzeń w stosunku do liczby prób zapłodnienia wynosi zaledwie kilka procent.

Kościół trąbi, że aborcja to nic innego, jak zamordowanie „nienarodzonego” człowieka. Tutaj wskazuje, że jest to abortowanie embrionów… Skuteczność In vitro waha się w granicach 25-40%, ale tego biskupi nie wiedzą.


W pierwszych dniach zarodkowego życia człowieka zachodzą procesy dostosowywania się nowo powstającego organizmu do potrzeb dalszego istnienia. Metody sztucznej prokreacji człowieka zaburzają ten proces – z uwagi na odmienne warunki środowiskowe, w jakich dokonuje się połączenie komórek rozrodczych w laboratorium, w porównaniu do naturalnych warunków organizmu matki.

Osoby poczęte w wyniku sztucznego zapłodnienia nie różnią się NICZYM od osób, które zostały poczęte w sposób tradycyjny. Bruzdy dotykowe narodziły się w chorych głowach panów w sukienkach, którzy swoje kłamstwa chcą przedstawiać jako „prawdy objawione”. Przepraszam, jest pewna różnica: na in vitro decydują się party, którym raczej nie po drodze z „nauką” Kościoła katolickiego, zatem i ich potomstwo niewiele ma wspólnego z katolickimi dogmatami.


Hormony aplikowane kobiecie celem jednoczesnego pozyskiwania kilku komórek jajowych (dla ich zapłodnienia in vitro) wpływają na cechy genetyczne zarówno tych komórek, jak i na zdrowie kobiety. Niekiedy zostaje wywołany tzw. zespół hiperstymulacji jajników z zaburzeniami krzepnięcia, obrzękami, zespołem depresyjnym i z zagrożeniem życia włącznie.

Brak na to jakichkolwiek dowodów, nie ma żadnych badań, które potwierdziłyby te brednie. Bywa jednak, że hormony wpływają na lepsze samopoczucie kobiety, mają na nią dobroczynny wpływ.


Brak naturalnej bariery biologicznej, która zabezpiecza przed łączeniem się komórek niedojrzałych lub uszkodzonych genetycznie, dodatkowo sprzyja powstawaniu kolejnych zaburzeń u dziecka. Nierzadko konieczne są następnie procesy naprawcze w postaci różnych kosztownych terapii, dźwiganych następnie przez całe społeczeństwo, a nie przez ośrodki odpowiedzialne za skutki podejmowanych praktyk. Notujemy w przypadku tych zabiegów zwiększoną liczbę poronień samoistnych i zmian genetycznych, jak też częstsze urodzenia dzieci z wadami rozwojowymi.

Gubią się panowie biskupi! Najpierw krzyczą o selekcji zarodków, po czym… piszą o zbiegu okoliczności, przypadku podczas łączenia komórek. To już nie ma selekcji? Skąd u kleru troska o koszta, jakimi obciążone jest społeczeństwo? Nie mówili o nich, kiedy powoływano do życia Komisję Majątkową, podpisywano konkordat, nie zająknęli się o kosztach, kiedy ministrant Michał Boni negocjował z biskupami odpis podatkowy na Kościół! Wady rozwoje dzieci z in vitro, czyżby bruzda dotykowa?


Płciowość człowieka określa ludzką tożsamość i kształtuje całe jego życie. Nie chodzi tylko o uzdolnienie do współżycia, biologicznej prokreacji, osobowość, psychikę, emocjonalność, lecz również o charakter relacji między kobietą i mężczyzną, w której to relacji seksualność buduje między nimi jedność, poczucie bliskości i bezpieczeństwa.

Co o relacjach damsko- męskich mogą powiedzieć bezdzietni starcy, należący do instytucji, która chroni księży- pedofilów, oraz dba, by gejom, pokroju Juliusza Paetza, molestującym seksualnie kleryków, nie stała się krzywda? Ano, nic! Teoretycy, opowiadający bajki, dla „nienarodzonych” dzieci.


Seksualność umożliwia również, aby w sposób zgodny z naturalnymi okresami płodności kobiety decydować odpowiedzialnie o swoim potomstwie, z gotowością do przyjęcia każdego dziecka. Z tym kontekstem ludzkiej prokreacji kontrastuje technika in vitro, w której ta jedność i zespolenie między małżonkami zostają oddzielone od aktu poczęcia: plemniki uzyskuje się od ojca w akcie samogwałtu, manipuluje się wielokrotnie organizmem matki, a dziecko staje się „produktem”. 

Rzekomo katolicka Polska boryka się z niżem demograficznym. Kościół wmawia, że katolików jest w Polsce ponad 90%, dlaczego zatem nie ma nas, Polków, sto milionów, skoro wierni są gotowi na przyjęcie każdego dziecka? Samogwałt, co za idiotyczne określenie, którym szafowano za komuny! Gwałt to coś złego, nieprzyjemnego i bolesnego, wbrew woli. Biskup powinien zapytać pierwszego z brzegu wikarego, czy ministranta, czy onanizm to akt nieprzyjemny i bolesny, czy raczej przyjemny? Nie dociekam nawet, jak nazwać plemniki, które zostałyby pozyskane od mężczyzny przez kobietę podczas aktu seksu oralnego.


Mając na uwadze właściwe zrozumienie natury relacji między małżonkami, należy stwierdzić zgodnie z zamysłem Soboru Watykańskiego II, że małżeństwo i miłość małżeńska z natury swej skierowane są ku dobru małżonków oraz ku poczęciu, zrodzeniu i wychowaniu potomstwa. Dzieci są najcenniejszym darem małżeństwa i w największym stopniu przyczyniają się do dobra samych rodziców.

Technika się rozwinęła, cywilizacja poszła naprzód, co wiedzą biskupi, rozbijający się po latarniach wypasionymi limuzynami. Sobór Watykański to relikt przeszłości, którego postanowienia zostały skutecznie zdeptane przez papieża JPII. Panowie biskupi nie wiedzą, że potomstwo może mieć nie tylko para małżonków. A małżeństwa bezdzietne nie są gorsze od tych, które posiadają mniej, lub bardziej liczne potomstwo.


Przedstawiony zamysł Boży wobec ludzkiej seksualności został, także wśród ludzi Kościoła, przesłonięty przez coraz bardziej rozpowszechnioną mentalność antykoncepcyjną. Sprawia ona, że nawet katolicy tracą chęć bycia rodzicami kolejnych dzieci, zamykają się na życie – z pomocą niemoralnych środków przeciwpoczęciowych lub wczesnoporonnych – czy wręcz ulegają „pokusie jednego dziecka”. W ten zaś sposób nie tylko przyczyniają się do pogłębiającego się kryzysu demograficznego, ale również ograniczają swój rozwój duchowo-moralny, zapominają o przyszłości własnej rodziny oraz ryzykują starość spędzaną w samotności.

Niemoralne środki przeciwpoczęciowe… to tłumaczenie z watykańskiego na Polski?! Biskupi, tak zmartwieni kryzysem demograficznym, powinni zrzucić sutanny, przejść do stanu świeckiego i płodzić, płodzić, płodzić, by dać przykład wiernym! Nie znam osób, które czują się gorsze z powodu braku potomstwa. Przeciwnie, cieszą się życiem, mają czas dla siebie i osoby, z którą są związane, mają czas na naukę, przyjemności, czas dla przyrody. Kłamliwe jest stwierdzenie, że ktoś spędzi spokojną starość, otoczony dziećmi i wnukami. Proszę rozejrzeć się po wsiach mazurskich, na Mazowszu i gdzie indziej: młodzi wyemigrowali w szukaniu lepszego życia, nie zamierzają wracać na stare śmieci.


Sprzeciw wobec mentalności antykoncepcyjnej, która zafałszowuje prawdę o ludzkiej seksualności, wymaga przede wszystkim osobistego, głębokiego nawrócenia.

Czy to sygnał do rozpoczęcia kłamliwej, kościelnej propagandy, na koszt państwa polskiego? Ksiądz proboszcz już się zbliża, już puka do mych drzwi?


Nie tylko antykoncepcja, lecz i domaganie się prawa do aborcji są wyrazem tej samej mentalności, która rodzi w człowieku poczucie, że może dowolnie manipulować swoim ciałem, jakby nie uczestniczyło w godności jego osoby, i decydować o skutkach własnej płodności w inny sposób niż współdziałając z naturalnym porządkiem cyklu kobiety oraz dbając o czasową wstrzemięźliwość.

Nie reguluje swoim ciałem ten, kto zrozumiał, że medycyna to nie wymysł szatana, lecz jedna z zdobyczy nauki, efekt dociekań, stawiania pytań i badań człowieka. Na pewno nie biskupa. Ogromna większość ludzi, w tym katolików, ani myśli po każdym akcie seksualnym doświadczać katolickiego daru potomstwa.


Kościół rozumie pragnienia i obawy, ale też przypomina, że dobro nigdy nie może być osiągane niegodziwymi metodami i że są zasady moralne, których charakteru zobowiązującego nigdy nie wolno zawiesić.

Nazywanie in vitro niegodziwością to ordynarne kłamstwo, będące skutkiem bezsilności biskupów na zachodzące na świecie zmiany.


Sprzeciw wobec wszystkich praktyk wymierzonych w życie ludzkie wyraża się najpierw w jednoznacznym opowiedzeniu się po stronie życia. Oznacza to zakaz bezczynności, niezajmowania wyraźnego stanowiska. Konieczne jest zaangażowanie w czynną obronę ludzkiego życia od chwili poczęcia.

Kościół opowiada się po stronie życia, czyż to nie cudowne? Dlaczego wiernym, już od najmłodszych lat, nakazuje się czcić wiszącego na krzyży zamordowanego człowieka, czcić „relikwie”, która są szczątkami zmarłych, modlić się do „świętych”, którzy nie żyją od stuleci, katolicka cywilizacja śmierci, stojąca rzekomo za życiem, nie wyjaśniła. Kiedy już życie poczęte przychodzi na świat, dołącza do swego licznego pomsta, Kościół umywa ręce, jego rola się kończy. Bóg dał dziecko, więc i da na dziecko!


Doświadczenie pokazuje, że przekonania katolików są dziś spychane na margines dyskusji społecznych jako anachroniczne. Katolikom niemal nie wolno publicznie przeciwstawiać się głoszeniu prawa do decydowania o rodzicielstwie. Dotyczy to zwłaszcza kwestii związanych ze złem antykoncepcji, procedury in vitro, aborcji, ideologii gender, instytucjonalizacji związków osób tej samej płci, promocji wzorców zachowań społecznych, które są sprzeczne z tradycyjnym modelem rodziny.

Zerkam do podręczników zatwierdzonych przez MEN, spoglądam na konkordat, przyglądam się krzyżowi w Sejmie, widzę i słyszę posłów prawicy… Dyskryminacja na każdym kroku! Zło panoszy się w kraju, bo coraz więcej ludzi zaczyna samodzielnie myśleć, niezgodnie z wolą biskupów!


Obowiązkiem każdego katolika biorącego udział w życiu publicznym jest wierność nauczaniu Kościoła katolickiego i samemu Chrystusowi.

Kazimierz Marcinkiewicz, Jacek Kurski, Michał Boni i inni katolicy przykład już dali...


Nie może być mowy o jakimkolwiek kompromisie w kwestiach wiary i moralności.

No i wyszło szydło z wora! Ustawa aborcyjna podobno jest kompromisem. Tylko między kim, biskupami i prawicowymi posłami?


Ogromnym zagrożeniem dla katolików zaangażowanych w kształtowanie życia publicznego, zarówno w wymiarze ogólnopaństwowym, jak i samorządów lokalnych oraz działalności pozarządowej, zdaje się ich osamotnienie. Często się zdarza, że nawet nie uzyskują dostatecznego wsparcia duchowego, pomocy w kształtowaniu ich sumienia i podpowiedzi co do postępowania zgodnego z wiarą katolicką. 

Czyżby rozpadły się podwórkowe kółka różańcowe, Rodzina Radia Maryja i kluby „Gazety Polskiej”?


Należy wszelako pamiętać, że podstawowym zadaniem ludzi wiary jest – powtórzmy – być obecnymi w świecie polityki.

O, naiwni są ci, którzy sądzili, że zadaniem ludzi wiary jest jej umacnianie, modlitwa i uczestnictwo we mszy!


Politycy i parlamentarzyści stają wobec szczególnej odpowiedzialności, gdy podejmują decyzje dotyczące sprawy życia i godności człowieka. Gdy postępują zgodnie z prawym i dobrze uformowanym sumieniem należy się im szczególna wdzięczność i uznanie, którą i przy tej okazji trzeba wyrazić. 

Prawo, ale przede wszystkim dobrze uformowane, katolickie sumienie! Dlatego posłów Ruchu Palikota spotyka tak wielka wrogość ze strony kleru, oraz politycznych przeciwników, poddanych Kościoła.


Słusznie oznajmiła Anna Krawczyk ze Stowarzyszenia na rzecz Leczenia Niepłodności i Wspierania Adopcji "Nasz Bocian", że dokument episkopatu zawiera kłamstwa. Kłamstwo jest nieodłącznym narzędziem wielu hierarchów kościelnych. Lud ciemny i głupi nieprawdy zdemaskować nie potrafi, ale ten stanowi coraz bardziej topniejąca mniejszość. Dokument polityków z episkopatu z pewnością będzie traktowany z nabożną czcią przez ministra zdrowia, ministra sprawiedliwości i konserwatywnych parlamentarzystów rządzącej Platformy Obywatelskiej, posłów PiS, SP czy PSL. Zdanie biskupów, jakiegokolwiek gremium kościelnego, nie jest prawem, nikogo nie obowiązuje, nie jest żadnym aktem, który można narzucić Polsce i Polakom. Jeśli o mnie chodzi, biskupi dokument powinien trafić do Fabryki Papieru. O jaki papier chodzi i co nim można zrobić, domyślni szybko się zorientują.

Jeśli masz ochotę i czas, kliknij i wypromuj. Dzięki!

 

4 komentarze:

  1. Ciekawe co powiedzą gdy im zaczniemy pod drzwi plebani czy kościoła przynosić "użyte"prezerwatywy czy podpaski.
    Niech tym "nie narodzonym a poczętym,"ludziom" urządzają pogrzeby na własny koszt.

    OdpowiedzUsuń
  2. Panie Premierze, czy kler pyta pana jak ma np. nauczac religii albo jak odprawiac msze czy tez ichnie egzorcyzmy,czy pyta pana o pozwolenie w sprawie bezczeszczenia zwlok ludzik,wykrawujac z nich czesci na tzw.relikwie ? NIE !
    Dlaczego wiec pan i panski rzad pytacie tych ludzi o zezwolenie na wprowadzanie ustaw w panstwie WOLNYM SWIATOPOGLADOWO ??????????????? NIE MA NA TO MOJEJ ZGODY !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! >wyborca>

    OdpowiedzUsuń
  3. Ależ się napracowałeś, ale przynajmniej wszystko jest jasne. To powoływanie się na Jezusa przyniesie opłakane skutki temu dętemu Episkopatowi: "Jaką miarą mierzycie, taka wam odmierzą" (Łk. 3,24). Jeśli w ogóle wierzą w cokolwiek, to się doczekają tak im dopomóż Bóg. Amen.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taki nasz, blogerów, los. Czasem trzeba zapoznać się z wątpliwej jakości "dziełami" speców w sukienkach. Pomyśleć, że miałem być jednym z nich:)))

      Usuń