poniedziałek, 30 maja 2016

Sprzedać Kościołowi, czyli stracić

Krakowscy radni zdecydowali, że jakimś cudem niepotrzebna dla miasta działka przy Centrum Jana Pawła II zostanie sprzedany Kościołowi katolickiemu za całe 70 tys. złotych! Ziemię wartą ponad 3 miliony złotych oddano Kościołowi w zasadzie za free, radni robili z siebie głupa tłumacząc, że cena jest niska, bo nabywca prowadzi działalność charytatywną, opiekuńczą i oświatową, zatem przysługuje mu 98 procentowy rabat. Ile na to Kościół otrzymuje z budżetu Krakowa i w jakiej wysokości otrzymuje granty od wojewody a ile wydaje na te działalności- radni już nie podali do wiadomości.

Wydawało się, że po likwidacji Komisji Majątkowej za rządów Donalda Tuska nie będzie już w Polsce budzących kontrowersje interesów na linii państwo- Kościół, ale tak się tylko wydawało. Obecny rząd robi wszystko, by swoim bożkom w sutannach przychylić nieba i zrobić im raj na ziemi, usłużni samorządowcy zaprawieni we włażeniu w tyłki klerowi robią to jeszcze bardziej sumiennie. Po co było w ogóle sprzedawać ten teren, jaki był w tym interes państwa i miasta Krakowa, jak wynikła z tego korzyść dla mieszkańców? Kolejny świetny biznes zrobili za to hierarchowie, konkretnie Stanisław Dziwisz i podległa mu kuria, bo to jest krakowski Kościół katolicki, nikt inny na tym nie zyskał. Stracili mieszkańcy, miasto, za to zyskał starszy pan w sutannie.

Na portalu społecznościowym Facebook wdaliśmy się w dyskusję, tematem była oczywiście „sprzedaż” krakowskiej ziemi. Stwierdziłem, że jak tak mają wyglądać transakcje w Polsce, to ja chętnie też kupię ziemię od samorządu krakowskiego po takiej cenie, na co zareagował pewien katecheta stwierdzeniem, że lewakom ślinka leci i że mogą co najwyżej nóżkami potupać. Zero refleksji u tego człowieka nad naszym majątkiem państwowym, nad okradaniem bezczelnie Polski przez Kościół z dóbr wypracowanych przez naszych przodków, tylko przytakiwanie słowom kleru i przyjmowanie z aplauzem do wiadomości takich transakcji jak ta w Krakowie. By sprowadzić nawiedzonego katechetę na ziemie, zaproponowałem mu układ, biznes: czy sprzeda mi pan swój dobytek za 1% wartości? I pan katecheta przestał pisać farmazony. Zbystrzał bardzo! Szybciutko napisał, że Kościół to nie jednostki, że to ludzie, wspólnota itp. stare śpiewki. Zaproponowałem zatem, że kupie majątek katechety za 2% wartości, moja strata! Katecheta nie potrafił się wykręcić, nie udzielił mi odpowiedzi, jakoś nie był skory do biznesu. Co mi zatem pozostało? Odpisać mu, że Indian nie pytano, czy chcą cokolwiek oddać na "dzieło boże” to samo było ze Słowianami.

 Alkoholik Głódź „kupuje" pałacyk za pieniądze wiernych na własne potrzeby, durni samorządowcy "sprzedają" w Krakowie nieruchomości za śmieszne ceny a ja zastanawiam się nad ich głupotą i czymś innym: nie wiedziałem, że wiara w katolickiego Boga , którego królestwo jest nie z tego świata, wymaga od świeckich tylu poświeceń finansowych na ziemi!

 Przeczytaj, kliknij i wypromuj. Dzięki!:) 

0 komentarze:

Prześlij komentarz