piątek, 30 listopada 2012

Prawda was wzywoli?


Kilka lat temu, odchodząc z pracy, daleko stąd, gdzie przemytnicy znali się doskonale z miejscowymi stróżami prawa, przyszło mi do głowy: co by było, gdybym nie rozliczył się z formą? „Zapomniał” coś zdać, coś bym przywłaszczył? Firma szukałaby mnie już tego samego dnia! Oczywiście mógłbym zabrać ze sobą coś cennego, ale wtedy znaleziono by mnie za kilka godzin. To wszystko są teorie, gdybanie, nie mam lepkich rak, w przeciwieństwie do ludzi, którzy nie przez czytelników, ale przez siebie samych zostali uznani za trybunów ludowych.

Jakże ciekawie układają się losy ludzkie, jak śmiesznie i żałośnie brzmią słowa tych wszystkich ludzików, którzy wrzeszczeli o honorze, moralności, wartościach chrześcijańskich, dowodzących, że ateiści są be, antyklerykałowie chorzy. Tacy pismacy sami dali świadectwo, jaką moralnością się kierują. Wczoraj „obrońcy Westerplatte”, jak siebie nazywają, byli już publicyści „Uważam Rze”, bawili się pysznie, wmawiając wyznawcom religii smoleńskiej, swoim czytelnikom, że oni- i tylko oni!- są ostatnim bastionem broniącym prawdy, moralności. Oni- i tylko oni!- ujawniają dyktatorskie zapędy premiera na miarę Putina, bezwzględne poczynania rządu. Oni- i tylko oni!- alarmują ciemiężony naród, że minister cyfryzacji Michał Boni chce budować Dachau dla księży. Oczywiście niepokornych księży, bo jak nazwać jego zakusy na wolność katolickiego słowa, jak śmie minister twierdzić, że mowa nienawiści dostępna jest i w kościołach?

Otwieram oto prywatną wiadomość z Twittera. A tam oburzony, może pijany, może jedynie wytrącony z równowagi niejaki Gmyz. To taki PiS-mak, któremu fakty mylą się z marzeniami, rzeczywistość z fantazją itp. Wczoraj na Twitterze oznajmiła ta persona, że odmówiłby wzięcia udziału w obradach okrągłego stołu, gdyby to takiego doszło w przyszłości. Wyśmiałem osobę, sugerując, że nikt by go tam nie zaprosił, a jeśli już, to pisałby notki do „Waszego dziennika”. Wielki „obrońca wolności słowa” i „wolnych mediów” zbanował mnie. Posiłkując się cytatami napisał mi bełkotliwie, bym poinformował swoich znajomych o zaistniałym fakcie banu. Więc otrzymał ode mnie odpowiedź, na innym portalu społecznościowym:” Ich działanie takiego kłamczuszka, takiego gmyziątka, w ogóle nie interesuje. Nawet nie wiedzą, że taki manipulant istnieje:) Żyjesz faceciku w swoim zamkniętym, dziecinnym świecie, posiłkując się cytatami z filmu i komiksu mnie chcesz zaimponować?:))) Zbieraj się do pisania kłamstewek, w tym jesteś dobry. Tylko kto Ci zapłaci, kiedy Hajdar pogonił? Duet braci, od siedmiu boleści?:)” 

 I będzie. Nie zamierzam pastwić się nad ludźmi, którzy stracili pracę za wprowadzanie czytelników w błąd, a którzy biegają po mediach i oczerniają swojego byłego pracodawcę. Jeśli dziś czytam bzdury Czabańskiego, wielkiego fachowca śledczego, wystawiającego się pośmiewisko, który dowodzi, że za Hajdarowiczem stoją „wiadome siły”, że on był słupem podstawionym przez kogoś, to pozostaje zapytać: dlaczego cwaniaczkowie nie odkryliście tego wcześniej? Tacy „wybitni” śledczy dziennikarze? Którzy potrafią odkryć ślady trotylu na umytym wraku samolotu?! Skamle  Gmyz u Terlikowskiego, że zostanie uznany za pozbawionego honoru ten, kto zdecyduje się pisać w nowym zespole „Uważam Rze” ( nie bardzo wiem, kto miałby to uznawać, niewiarygodny Gmyz, który łgał o agenturalnej przeszłości posła Kotlińskiego?). Honor posiada niejaki Karnowski, u którego gmyziątko będzie pisało swoje wypociny? Może posiadać honor ktoś, kto na swoim portalu twierdzi, że Hajdarowicz zmusił do odejścia całą redakcję „Uważam Rze”? Zresztą, cóż to za redakcja, której członkowie po odejściu z zespołu posługują się na Twitterze profilem z nazwą gazety.

Ot, honorowi! „Niezależni”, „niepokorni”, czekający, kiedy wygra wybory ich ukochany prezes.

 Jeśli masz ochotę i czas, kliknij i wypromuj. Dzięki!

 

0 komentarze:

Prześlij komentarz