czwartek, 3 listopada 2011

Leć Tadek, leeeeć!



Polacy nie potrafią się cieszyć za to z lubością pławią się w świętach mrocznych i smutnych, rocznicach bolesnych a nie radosnych. Niedawne święto Halloween cieszącą się u nas z roku na rok coraz większą popularnością kłuje w oczy biskupów katolickich i ich pomagierów. Bo ludzie chcą się cieszyć? 

 Cieszą się ci wszyscy którzy nie kryją słów uznania i pełni są podziwu dla kunsztu kpt. Tadeusza Wrony który tak udanie posadził samolot na pasie lotniska Okęcie.  Odpowiedzialność za pasażerów nie ciążyła mu lecz dodała skrzydeł. „Leć jak Orzeł, ląduj jak Wrona” komentują internauci którzy na poczekaniu założyli strony wielbiące bohaterskiego kapitana. Liczba fanów może powodować zazdrość u żądnych poparcia polityków, śmiem twierdzić ze gdyby doszło za miesiąc- dwa do przyśpieszonych wyborów parlamentarnych Tadeusz Wrona śmiało mógłby startować w ciemno.  Cieszy mnie że w firmie targanej kłopotami która dla kolejnych ekip rządzących jest przechowalnią są ludzie którzy wiedzą na czym polega lotnictwo i w ogóle ich praca.  Słowa uznania dla szefa PLL „LOT” Marcina Piróga który docenił i publicznie pochwalił załogę. Tadeusz Wrona, skromny pilot onieśmielony przeogromnym zainteresowaniem swoją osobą to nie showman, dajcie mu spokój, on tez musi dojść do siebie. Pasażerów samolotu przedstawiano jako tych którym groziło największe niebezpieczeństwo, obawiano się o ich życie jakby zapominając że załoga jechała, leciała, na tym samym wózku. Większość z nich z pewnością poczuła po lądowaniu zakończonym happy endem potrzebę udania się do psychologa, księdza, schlania się ponad normę, oddania się seksualnym żądzom…Człowiek zazwyczaj odreagowuje silne sytuacje stresowe. Ciekaw jestem jak czas po wylądowaniu spędził ks. Piotr Chyła który rzekomo posiadał przy sobie relikwie Jana Pawła II a te jakoby pozwoliły w cudowny sposób wylądować.Ujawnił to na antenie, jakże by inaczej, telewizji Trwam. No cóż, jego cyrk,jego małpy… Szkoda mi tylko kpt. Wrony którego kunszt środowiska radiomaryjne usiłują całkowicie bagatelizować dowodząc że udane lądowanie jest zasługą sił boskich. Nie ma sensu dyskutować z takimi „argumentami”. Idąc tropem ich logiki proponowałbym jedynie przeprowadzić symulację na koszt dewot bez przygotowania lotniska z pilotem o mizernych umiejętnościach. Mam mocne podejrzenie że po eksperymencie w niepamięć poszedłby Smoleńsk. A tego tematu oczywiście zabraknąć nie może.

Środowiska radiomaryjne karmione propagandą Sakiewiczów i Macierewiczów  wiedzą już że lądowanie to cud, pora więc wziąć na rozkład Smoleńsk. Po raz który? Szczerze mówiąc to przestałem liczyć już po trzecim razie, szkoda zajmować sobie tym głowę. Skoro mając przed sobą dowody podważają je, przeinaczają, dopowiadają… Głos dała zapomniana nieco, marząca o statusie celebrytki Marta Kaczyńska której zamarzyło się przed miesiącami dyrygowanie Jarosławem Kaczyńskim jak i całym PiS-em.  Chociaż… przyglądając się poczynaniom Kaczyńskiego zastanawiam się czasem czy to aby on podejmował tak głupie decyzje… Kaczyńska oburzona jest bo nie dociera do niej jak to możliwe że na Okęciu wylądował bezpiecznie samolot pasażerski a TU- 154 w Smoleńsku się rozbił? Choć cynik ze mnie i kpiarz nie zamierzam dawać cennych rad Marcie Kaczyńskiej, odeślę ją jedynie do archiwalnych numerów „Gazety Polskiej” i „Naszego Dziennika” w których to bohaterscy katoliccy śledczy nie tylko wyjaśnili przyczynę „zamachu” na prezydencki samolot ale i wskazali winnych! Stawianie pytań retorycznych przez Kaczyńską jest nie na miejscu, poza tym jako osoba przez pewien czas obnosząca się ze swoim katolicyzmem winna wiedzieć po wyjaśnieniu ks. Chyły że Tupolew się rozbił bo na pokładzie nie było relikwii błogosławionego...Żarty jednak na stronę; samolot nie rozbił się bo nie było mgły, schodził łagodnie do lądowania, pas ( a nie ruskie błoto jak pogardliwie mówi Kaczyńska) przygotowano perfekcyjnie, pilot dysponował umiejętnościami z najwyższej półki i nie miał za plecami tłumu ludzi traktujących kabinę pilotów jak miejsce pielgrzymek! A tak działo się niestety w Smoleńsku. Kpt. Wrona sam decydował o wszystkim, nie miał rad i uwag szefa, szefów i ich szefów żądających by za wszelką cenę wylądował. Pilotujący Tupolewa kpt. Protasiuk był młodym człowiekiem, wyszkolonym już w nowej, demokratycznej rzekomo Polsce i nie znał maszyny którą dane mu było odbyć lot do Smoleńska. Kpt. Wrona zaś lata na Boeingach od 20 lat, poza tym szkolony był za nieboszczki komuny co nie pozostaje bez znaczenia. Nie ma porównania co do jakości szkoleń za minionego ustroju jak obecnie, co wykazały zresztą kontrole po katastrofie smoleńskiej.Cieszy mnie że nie pojawiły się jeszcze głosy dlaczego ten Wrona tak zgrabnie wylądował?  Śpieszący z gratulacjami prezydent Bronisław Komorowski pewnemu PiS-owskiemu radnemu nie spodobał się tak bardzo ze katoprawicowiec aż dał upust swej złości. Zasmarkanych, histeryzujących fąflów kaczystów komentował nie będę.



2 komentarze:

  1. Co może ubezwłasnowolniająca presja ...Kpt Wrona nie czuł jej nad swoją głową.A w ogóle to jest ktoś...Wspaniały człowiek i nie dziwi, że dokonał cudu.Dziwić może,że mu nikt nie przeszkadzał , a wszyscy raczej współdziałali.Może dlatego,że czuli jego moc, a może lecieli sami wspaniali ludzie?!Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wieść niesie że Rychu Czarnecki rwał się z garścią wskazówek:P

    OdpowiedzUsuń