wtorek, 18 czerwca 2013

Paranoja i schizofrenia: PiS

Chyba mało kto już pamięta wrzask, jaki podniósł Jarosław Kaczyński i jego posłowie, kiedy przy okazji procesu „agenta śpiocha”, Janusza Kaczmarka, sędzia Marek Jabłoński zarządził badania psychiatryczne prezesa PiS. Kaczyński zawył, że propozycja sędziego jest skandaliczna, całkowicie bezprawna, pozbawiona podstaw. Wtórowali mu politycy partii, bredzący coś o „aspektach politycznych”. Odkryli widać Amerykę, że działają w polityce! Ostatecznie Kaczyńskiego nie przebadano, a szkoda, wielka szkoda!

Mnie nie interesuje, czy ten człowiek zażywa jakieś prochy, leki, czy nie, ale jako mieszkaniec i obywatel Polski interesuje mnie stan zdrowia polityka, który rwie się do władzy. Co tam się mieści pod kopułą u pana Kaczyńskiego, czy wszystko u niego w porządku z szarymi komórkami- zastanawiają się ci, którzy zarzucają strachliwemu politykowi manię prześladowczą, paranoiczne urojenia i tym podobne. I chyba mają ku temu mocne podstawy.

Ponad milion złotych rocznie wydaje PiS na zapewnienie bezpieczeństwa prezesowi partii. Wiadomo, żyjemy w targanym wojną kraju, za płotem stoją hufce Jaruzelskiego, wokół roi się od agentów obcych wywiadów, komuchy nie wiszą na drzewach zamiast liści, panoszy się Palikot, szleje ateizm, krąży nieuchwytny, seryjny samobójca, Moskal we wsi stoi, same zagrożenia! Wszyscy oni, w ocenie przydupasów Kaczyńskiego, czyhają już nie na jego zdrowie, ale życie! Kaczyński rzekomo otrzymuje pogróżki, łuski od pistoletu, sygnały, by miał się na baczności. Chyba udam się w okolice żoliborskiej twierdzy, by na własne oczy przekonać się, ile tego łuskowego złomu zabierają służby oczyszczania miast spod domu Kaczyńskiego!

Gdyby nie ochrona, Jarosław Kaczyński już by nie żył, oznajmił poseł PiS, Joachim Brudziński, specjalista od diabełków. Polityk podkreślił, że sam przeznaczyłby swoje pieniądze na ochronę szefa partii, gdyby ta nie miała dotacji budżetowych. Policzmy: miesięcznie PiS wydaje 90 tys. złotych na ochronę Kaczyńskiego. Partia liczy 137 posłów, wychodzi zatem marne 661 złotych na łebka, gdyby wszyscy posłowie zrzucili się ze swoich pieniędzy na bezpieczeństwo swego ukochanego Jarosława. Tacy są skąpi, że nie wpadli dotąd na ten pomysł, a może nie chcą łożyć na ochronę z własnej kieszeni? Coś mi się zdaje, że gdyby nagle zabrakło dotacji z budżetu, niewielu byłoby w PiS hojnych Brudzińskich. Jarosław Kaczyński zmuszony byłby poruszać się  bez ochrony. Czy byłby do tego zdolny ten prawdziwy MĘSZCZYZNA, obiekt westchnień pań z NOP i ONR?

A Kaczyński, otoczony kordonem ochroniarzy, ociekających wazeliną przydupasów, coraz bardziej traci kontakt z rzeczywistością, szukając wydumanych wrogów. Skoro wrogów nie ma, to trzeba ich wymyślić. By bało się społeczeństwo i… sam Kaczyński. Przyglądając się działalności polityków PiS, słysząc ich kłamstwa, próby manipulowania historią, podważanie faktów, negowanie informacji, które pojawiły się w nieprzychylnych PiS mediach, nie byłbym zdziwiony, gdyby okazało się, że za pogróżkami i łuskami pistoletowymi stał ktoś z najbliższego otoczenia Kaczyńskiego. Kim jest, lub kim są, te osoby? Tej zagadki nikt nie rozwiąże, a na pewno nie podejmie się jej Antoni Macierewicz…

Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:) 

0 komentarze:

Prześlij komentarz