Donald Tusk chce trzymać dwie sroki za ogon. Panu Bogu, czyli w tym przypadku hierarchom Kościoła katolickiego świeczkę, a diabłu, czyli parom starającym się o potomstwo metodą Ion vitro, ogarek. Premier zapowiedział, że od 2013 r. in vitro będzie w Polsce refundowane. W ciągu trzech lat z tych zabiegów będzie mogło skorzystać 15 tys. par. Znając lawirowanie, kluczenie i opanowaną przez Tuska, niemal do perfekcji sztukę uników, byłbym umiarkowanym optymistą i nie śpieszył się zbytnio z peanami pochwalnymi na jego cześć. Bezdzietnym parom, dla których In vitro jest jedyną szansą na posiadanie potomstwa, sugerowałbym ostrożność i nie traktowanie słów Tuska zbyt serio. Szef rządu niejeden już raz pokazał, że rzucanie słów na wiatr jest jego mocną stroną, nic nie wychodzi mu tak, jak rozwijanie przed naiwnymi perspektyw i szans nie dziś, nie tu i teraz, ale jakiejś nieokreślonej przyszłości. Poza tym kto jest dla Tuska ważniejszy: jakieś tam bezdzietne pary, czy bezdzietni, starsi panowie w sukienkach, nazywani biskupami?
In vitro pojawiło się na wyborczych sztandarach PO już dawno temu. Wszystko to jednak były i są słowa, słowa, słowa… Parę słów na wiatr nikomu jeszcze nie zaszkodziło, ale platfromserski słowotok wielu wyborców coraz bardziej zniechęca, bo nie wiedzą już oni, na czym stoją. Nie dziwi mnie zwrócenie się umiarkowanych, prawicowych wyborców w stronę Jarosława Kaczyńskiego i PiS: tam przynajmniej nie bawią się w dyplomację, nie owijają w bawełnę i nie dają ludziom złudnej nadziei bo twierdzą, że In vitro jest złem i nie będzie na zabieg zgody. Tusk tymczasem nie chce narazić się hierarchom Kościoła, ale nie ma siły, odwagi i interesu politycznego, by powiedzieć bezdzietnym małżeństwom, że zgadza się z radykalnym stanowiskiem Kościoła, który mówi kategoryczne NIE dla pozaustrojowego zapłodnienia. Udawało się to przez lata, ale przy antyklerykalnej opozycji w Sejmie, którą jest Ruch Palikota, dłużej Tuskowi ślizgać się nie da, zmuszony on będzie zająć stanowisko, określić, co jest czarne, a co jest białe. Ciekawi mnie wszak, co konserwatywne skrzydło powie na odważną decyzję premiera w sprawie refundacji In vitro? Nic nie powie, bo mowy nie ma, by Tusk rzeczywiście opowiedział się za In vitro, nawet gdyby państwo miało refundować 50% kosztów zabiegu (szacuje się, że będzie to 70-80% kwoty). Premier w dalszym ciągu zamierza grać, w podły i cyniczny sposób, na uczuciach wyborców, niech się łudzą, niech mają błędną nadzieję, niech głosują na „mniejsze zło”! O to i tylko o to chodzi Donaldowi Tuskowi! Jest jeszcze druga sprawa: Tusk obawia się, by na nośnych hasłach i projektach zapłodnienia In vitro nie zyskał Ruch Palikota, oraz SLD. Politycy z Częstochowy związani z lewicą już wyprzedzili Tuska, uchwalając refundację in vitro pod Jasną Górą. Premier oraz PO nie chcą tych partii w Sejmie, podobnie jak i partii Pawlaka. Im się marzy dwupartyjność, a nawet i PO-PiS…
Cała ta gra premiera jest spowodowana wynikami sondaży, w których PO zaczyna przegrywać z PiS. Nie jest to wynik dyskusji, argumentów doradców Tuska czy spotkań z organizacjami kobiecymi, lecz najzwyklejsza paniką, strachem przed PiS. Premier nie jest już rozgrywającym, usiłuje odzyskać tą pozycję. Ten strach Tusk usiłuje przelać na niezdecydowanych wyborców, którzy jeszcze gotowi są głosować na PO. Nie ma strachu (PiS), nie ma więc mniejsze zła (PO), wtedy do głosu może dojść ktoś trzeci(SLD i RP). Mnie ciekawi, jakie byłoby kryterium przyznawania refundacji zabiegu In vitro, kto mógłby liczyć na hojność? Małżeństwa konkordatowe, po ślubie kościelnym? Para tworząca luźny, partnerski związek? Może tylko ateiści, którzy nie muszą przestrzegać kościelnych nakazów i zakazów? Małżeństwa katolickie, które dostarczą do NFZ kwit podpisany przez proboszcza, że zawiodły metody pseudonaukowej naprotechnologii, reklamowanej przez kler? Stanowisko Kościoła jest w tej sprawie jednoznaczne tyle ze do hierarchów nie dociera, że „nauka społeczna” Kościoła katolickiego, choćby podpisana przez samego JP2, jest akceptowana przez coraz mniejsza ilość katolików.
Klerykałowie z PiS grzmią z oburzenia. Nieoceniony pogromca płodów, mistrz skrobanek za nieboszczki komuny, Bolesław Piecha, stwierdził, że pomysł Tuska z refundacją In vitro to populizm, który niczego nie rozwiąże, będzie to marnotrawienie milionów złotych polskiego podatnika. Oto czym jest szansa na nowe życie dla radiomaryjnego dewoty! Kiedy państwo trwoni miliardy na bezużyteczny Kościół katolicki i jego funkcjonariuszy, pasibrzuchów w sukienkach, wtedy wszystko gra! (a propos: przy okazji roszczeniowych żądań kleru z odpisem podatkowym na ich rzecz politycy Ruchu Palikota mogliby iść za ciosem i zaproponować możliwość przekazywania podatku na refundację In vitro. Sądzą, że wielu Polaków wskazałoby In vitro jako cel, na który chcą przeznaczyć swój 1% podatku). Nie mogło zabraknąć opinii świeckiego inkwizytora, biskupa bez sutanny, Terlikowskiego, który skandalem nazywa propozycję Donalda Tuska. Bo premier za wszelką cenę postanowił doprowadzić do tego, by z podatków także katolików finansować zabieg, który jest dla katolika niedopuszczalny – twierdzi TeTetka, którego wytrzeszcz oczu osiągnął apogeum. Tomciu Paluchu, zrzuć trochę kilogramów, bo stajesz się kurduplem, niczym Kaczyński! Poza tym, redaktorze poświecony, wypadałoby dodać, że niekatolicy, których w Polsce dużo(będzie coraz więcej) zmuszeni są nie tylko do płacenia danin na rzecz klerykalnego państwa, ale i (funkcjonariusze publiczni) do udziału w katolickich szopkach! Ale tego się już nie dostrzega, bo tak jest wygodnie?
To bardzo racjonalny pomysł - tak zapowiedź premiera o finansowaniu in vitro w ramach programu zdrowotnego ocenił prof. Waldemar Kuczyński z Polskiego Towarzystwa Ginekologicznego. Także według byłego ministra zdrowia Marka Balickiego to dobra propozycja, której koszty z perspektywy NFZ są bardzo małe. Nie o koszty tu jednak chodzi, o nie… Tu chodzi o obrazę, majestatu, o inne zdanie, niż to narzucone przez kler, inne zdanie, niż klerykalne! Niedawno biskupi katoliccy odwoływali się do sumień posłów, by ci głosowali zgodnie ze swoją wolą. Dziś odmawia się woli wszystkim: posłom, opozycji, kobietom, lekarzom. Ma być tak, jak Kościół sobie tego życzy. Co wolisz, Tusku? Konserwatywnych klerykałów w rządzie, sterowanych przez biskupów, czy światłych, samodzielnie myślących posłów? Państwo obywatelskie, czy klerykalną RParafialną? Platformę Obywatelską, czy zdewcoiałą, uznającą opinie naukowców, czy biskupów?
In vitro pojawiło się na wyborczych sztandarach PO już dawno temu. Wszystko to jednak były i są słowa, słowa, słowa… Parę słów na wiatr nikomu jeszcze nie zaszkodziło, ale platfromserski słowotok wielu wyborców coraz bardziej zniechęca, bo nie wiedzą już oni, na czym stoją. Nie dziwi mnie zwrócenie się umiarkowanych, prawicowych wyborców w stronę Jarosława Kaczyńskiego i PiS: tam przynajmniej nie bawią się w dyplomację, nie owijają w bawełnę i nie dają ludziom złudnej nadziei bo twierdzą, że In vitro jest złem i nie będzie na zabieg zgody. Tusk tymczasem nie chce narazić się hierarchom Kościoła, ale nie ma siły, odwagi i interesu politycznego, by powiedzieć bezdzietnym małżeństwom, że zgadza się z radykalnym stanowiskiem Kościoła, który mówi kategoryczne NIE dla pozaustrojowego zapłodnienia. Udawało się to przez lata, ale przy antyklerykalnej opozycji w Sejmie, którą jest Ruch Palikota, dłużej Tuskowi ślizgać się nie da, zmuszony on będzie zająć stanowisko, określić, co jest czarne, a co jest białe. Ciekawi mnie wszak, co konserwatywne skrzydło powie na odważną decyzję premiera w sprawie refundacji In vitro? Nic nie powie, bo mowy nie ma, by Tusk rzeczywiście opowiedział się za In vitro, nawet gdyby państwo miało refundować 50% kosztów zabiegu (szacuje się, że będzie to 70-80% kwoty). Premier w dalszym ciągu zamierza grać, w podły i cyniczny sposób, na uczuciach wyborców, niech się łudzą, niech mają błędną nadzieję, niech głosują na „mniejsze zło”! O to i tylko o to chodzi Donaldowi Tuskowi! Jest jeszcze druga sprawa: Tusk obawia się, by na nośnych hasłach i projektach zapłodnienia In vitro nie zyskał Ruch Palikota, oraz SLD. Politycy z Częstochowy związani z lewicą już wyprzedzili Tuska, uchwalając refundację in vitro pod Jasną Górą. Premier oraz PO nie chcą tych partii w Sejmie, podobnie jak i partii Pawlaka. Im się marzy dwupartyjność, a nawet i PO-PiS…
Cała ta gra premiera jest spowodowana wynikami sondaży, w których PO zaczyna przegrywać z PiS. Nie jest to wynik dyskusji, argumentów doradców Tuska czy spotkań z organizacjami kobiecymi, lecz najzwyklejsza paniką, strachem przed PiS. Premier nie jest już rozgrywającym, usiłuje odzyskać tą pozycję. Ten strach Tusk usiłuje przelać na niezdecydowanych wyborców, którzy jeszcze gotowi są głosować na PO. Nie ma strachu (PiS), nie ma więc mniejsze zła (PO), wtedy do głosu może dojść ktoś trzeci(SLD i RP). Mnie ciekawi, jakie byłoby kryterium przyznawania refundacji zabiegu In vitro, kto mógłby liczyć na hojność? Małżeństwa konkordatowe, po ślubie kościelnym? Para tworząca luźny, partnerski związek? Może tylko ateiści, którzy nie muszą przestrzegać kościelnych nakazów i zakazów? Małżeństwa katolickie, które dostarczą do NFZ kwit podpisany przez proboszcza, że zawiodły metody pseudonaukowej naprotechnologii, reklamowanej przez kler? Stanowisko Kościoła jest w tej sprawie jednoznaczne tyle ze do hierarchów nie dociera, że „nauka społeczna” Kościoła katolickiego, choćby podpisana przez samego JP2, jest akceptowana przez coraz mniejsza ilość katolików.
Klerykałowie z PiS grzmią z oburzenia. Nieoceniony pogromca płodów, mistrz skrobanek za nieboszczki komuny, Bolesław Piecha, stwierdził, że pomysł Tuska z refundacją In vitro to populizm, który niczego nie rozwiąże, będzie to marnotrawienie milionów złotych polskiego podatnika. Oto czym jest szansa na nowe życie dla radiomaryjnego dewoty! Kiedy państwo trwoni miliardy na bezużyteczny Kościół katolicki i jego funkcjonariuszy, pasibrzuchów w sukienkach, wtedy wszystko gra! (a propos: przy okazji roszczeniowych żądań kleru z odpisem podatkowym na ich rzecz politycy Ruchu Palikota mogliby iść za ciosem i zaproponować możliwość przekazywania podatku na refundację In vitro. Sądzą, że wielu Polaków wskazałoby In vitro jako cel, na który chcą przeznaczyć swój 1% podatku). Nie mogło zabraknąć opinii świeckiego inkwizytora, biskupa bez sutanny, Terlikowskiego, który skandalem nazywa propozycję Donalda Tuska. Bo premier za wszelką cenę postanowił doprowadzić do tego, by z podatków także katolików finansować zabieg, który jest dla katolika niedopuszczalny – twierdzi TeTetka, którego wytrzeszcz oczu osiągnął apogeum. Tomciu Paluchu, zrzuć trochę kilogramów, bo stajesz się kurduplem, niczym Kaczyński! Poza tym, redaktorze poświecony, wypadałoby dodać, że niekatolicy, których w Polsce dużo(będzie coraz więcej) zmuszeni są nie tylko do płacenia danin na rzecz klerykalnego państwa, ale i (funkcjonariusze publiczni) do udziału w katolickich szopkach! Ale tego się już nie dostrzega, bo tak jest wygodnie?
To bardzo racjonalny pomysł - tak zapowiedź premiera o finansowaniu in vitro w ramach programu zdrowotnego ocenił prof. Waldemar Kuczyński z Polskiego Towarzystwa Ginekologicznego. Także według byłego ministra zdrowia Marka Balickiego to dobra propozycja, której koszty z perspektywy NFZ są bardzo małe. Nie o koszty tu jednak chodzi, o nie… Tu chodzi o obrazę, majestatu, o inne zdanie, niż to narzucone przez kler, inne zdanie, niż klerykalne! Niedawno biskupi katoliccy odwoływali się do sumień posłów, by ci głosowali zgodnie ze swoją wolą. Dziś odmawia się woli wszystkim: posłom, opozycji, kobietom, lekarzom. Ma być tak, jak Kościół sobie tego życzy. Co wolisz, Tusku? Konserwatywnych klerykałów w rządzie, sterowanych przez biskupów, czy światłych, samodzielnie myślących posłów? Państwo obywatelskie, czy klerykalną RParafialną? Platformę Obywatelską, czy zdewcoiałą, uznającą opinie naukowców, czy biskupów?
0 komentarze:
Prześlij komentarz