czwartek, 23 sierpnia 2012

(I)nstytut (P)rawicowych (N)ierobów

Kiedy na początku 2010 roku rządząca PO proponowała zmiany w IPN, nikomu- prócz pracujących tam ludzi, otoczenia Kaczyńskiego I garstki nawiedzonych oszołomów- niepotrzebnej instytucji, na alarm bił ówczesny jej szef , Janusz Kurtyka. Jego zdaniem proponowane wtedy zmiany spowodować miały upolitycznienie gmachu przy ul. Towarowej. Był to świetny dowcip, bo jeśli ktoś nawinie wierzy, że w IPN zatrudnieni są bezstronni, apolityczni fachowcy, to się grubo myli. PiS, wspierany przez Kurtykę, wmawiał, że projekt zmian proponowanych przez PO, który zakładał m.in. uproszczoną procedurę odwołania prezesa przez zwykłą sejmową większość, a nie większość 3/5, oraz ograniczenie uprawnień szefa IPN to zamach na ostatni bastion patriotyzmu. Dlaczego? Bo szary Kowalski miał mieć ułatwiony dostęp do archiwów IPN: otrzymywałby od razu dokumenty z ujawnionymi nazwiskami agentów, które dziś są zaczerniane i trzeba w osobnym trybie domagać się ich ujawnienia. Jak wiadomo, do tej pory kwity mogli wynosić, w dodatku bezprawnie, takie tuzy dziennikarstwa katoprawicowego, jak Bronisław Wildstein. Za karę Jarosław Kaczyński usadowił go w fotelu szefa TVP.

Nie żyje Janusz Kurtyka, który sam upolitycznił IPN, obsadzając kluczowe stanowiska ludźmi sprzyjającym PiS i sympatyzującymi z Kaczyńskimi. Im bliżej było do wyborów, tym więcej było kwitów, jak i samego Kurtyki w mediach, który w ocenie ludzi Kaczyńskiego był jedynym możliwym szefem Instytutu. Kurtyka przewraca się w grobie: „RUCH”, do którego należał budynek na Towarowej, gdzie gniazdko uwili sobie panowie uznający się za tropicieli pokroju ludzi z instytutu Szymona Wiesenthala, został kilka dni temu sprzedany. Gdyby nie sezon ogórkowy, spodziewałbym się nawet zamieszek! Katoprawica tupie z bezsilnej złości, wtajemniczeni odkrywają niesłychany spisek, na mocy którego SLD, a konkretnie Leszek Miller, rozkazał PO i Donaldowi Tuskowi, zniszczyć IPN, którego nienawidzą komuniści, agenci bezpieki, oraz potomstwo tychże. Tak, tak, bo w opinii katoprawicy IPN musi zając się i potomstwem dawnej nomenklatury, które ani myśli cierpieć za winy, prawdziwe i zmyślone, swoich dziadków i rodziców! Tylko patrzeć, jak Sakiewicze napiszą, że nieformalnymi doradcami szefa IPN są Kiszczak z Jaruzelskim, a może i wnuki innych dziadków z Wehrmachtu? Dziwnie szybko zapomniano, w jakim celu powołano do życia IPN. Miał on zajmować się badaniem działalności służb innych państw totalitarnych (Gestapo i Stasi, NKWD i KGB, SB i innych). Nie bardzo wiem, dlaczego nie spotkałem się z działaniami instytucji zmierzającymi przeciwko niemieckiemu nazizmowi, hitlerowskim faszystom, volksdeutschom czy kościelnym szpiclom, za to obserwuję działania wymierzone w gen. Jaruzelskiego i Kiszczaka. Czym będzie zajmował się IPN gdy obaj panowie opuszczą ten świat? Wydawaniem głupich gier planszowych? IPN jest horrendalnie drogą w utrzymaniu przechowalnią kwitów, teczek i ludzi. Kto, prócz PiS, korzystał na „dobrodziejstwach” tej instytucji?

Kiedy stało się oczywiste, że „RUCH” sprzedał budynek przy Towarowej, rozpoczęły się lamenty. Ważniacy z IPN z bólem serca oznajmili, że spodziewali się prezentu od Skarbu Państwa, który powinien przebić konkurencję, wykupić nieruchomość i podarować ją Łukaszowi Kamińskiemu. Z początkiem lipca weszła w życie umowa najmu, zawarta między IPN, a „RUCEHM”, na mocy której polski podatnik płacił za użytkowanie budynku przy ul. Towarowej cenę ponad 100 tys. zł! Wcześniej Instytut płacił spółce miesięcznie ok. 30 tys. zł. Ktoś tu od lat powtarza o konieczności zaciskania pasa, a nie rozpasania! Ważniacy ipeenowscy krzyczą, że może dojść do sparaliżowania prac, że nie jest możliwe szybkie przeniesienie zasobów, nie ma nawet szans na znalezienie nowej siedziby, bo Instytutu na to nie stać. Może pan Kaczyński, Rydzyk, Muszyński, Ziobro i inni się złożą? Kto, jak nie Muszyński, powinien być najbardziej wdzięczny ten instytucji? ..

Resort Finansów oświadcza, że szef IPN wiedział o pomyśle sprzedaży obecnej siedziby IPN już w marcu tego roku. Kto wie, może Sakiewicz pisał w swoich periodykach, że to decyzja polityczna, może Ruscy, z którymi spotkał się w kwietniu Łukasz Kamiński, kazali zamknąć IPN? Budżet IPN w ostatnich 10 latach wzrósł aż o 170 procent (w 2012 roku wyniósł on 223,2 mln zł). Tyle kosztują nas pomysły polityków katoprawicy, którzy wymyślili je jeszcze za czasów, kiedy zamiatali plebanie i kościoły. Ci sami ludzie chcą, by premier Donald Tusk przedstawił podczas przyszłotygodniowego posiedzenia Sejmu informację na temat sytuacji Instytutu Pamięci Narodowej w związku ze sprzedażą budynku, w którym mieści się centrala IPN. W ich opinii sprawą powinna zająć się NIK. Może i sąd ostateczny, panowie?

 Zawsze byłem za ujawnieniem wszystkich kwitów zgromadzonych po nieboszczce SB. Czy wyrządziłoby to wiele szkód, czy więcej zysków, dziś można jedynie gdybać. Mnie zastanawia cisza, brak ustosunkowania się hierarchów Kościoła katolickiego do sprzedaży i rychłych przenosin IPN. Może cieszą się panowie, że „zagubi się” trochę dokumentów, niewygodnych dla nich samych, jak i samego polskiego Kościoła?

0 komentarze:

Prześlij komentarz