wtorek, 9 października 2012

Refleksje rok po wyborach

Minął roczek menażerii, idzie nowy, a my z nim, jak śpiewali przed laty panowie Kryszak i Zaorski w „Polskim ZOO”. Programu już nie ma, satyrycy zniknęli z TVP, menażeria ma się doskonale, okopała się na Wiejskiej, dzieli i rządzi. Podzielimy się po równo, dla nas wszystko, a wam g…!

Rok temu, dziewiątego października odbyły się wybory parlamentarne. Data charakterystyczna, dzień po swoich urodzinach pamiętam zawsze. Nie mogło mnie zabraknąć przy wyborczej urnie, mój faworyt, jego partia, została czarnym koniem wyborów 2011, stając się trzecią siłą w Sejmie. „Jak to, głosujesz na Palikota, nie na SLD albo Platformę? Twój głos będzie stracony, pójdzie na marne!”, powtarzali mi znajomi. Ci sami, którzy dziś świecą przede mną oczami, bo srodze na PO i Donaldzie Tusku się zawiedli. Natomiast ja na Januszu Palikocie i jego posłach, jak do tej pory, się nie przejechałem.

Rok temu Donald Tusk ponownie wygrał wybory. Przeszedł tym samym do historii, nikt w Polsce po 1989 roku nie potrafił zapewnić ciągłości swoich rządów. Kolejne rządy trwały ledwie jedną kadencję, bądź dochodziło do przedterminowych wyborów. Polacy zaufali Tuskowi, pokazali, że nie chcą u władzy populistów z PiS, oraz Jarosława Kaczyńskiego, bądź jego apolitycznych kandydatów w fotelu premiera. Zwycięstwo wyborcze PO było raczej niespodziewane. Wszyscy pamiętają, jak zrzedła mina Grzegorzowi Schetynie, który zaskoczony wpatrywał się w telebim. On spodziewał się wygranej PiS, dlatego też Tusk szybko wskazał mu miejsce w szeregu, pozbawiając władzy. Ciekawa rzecz: Tusk przez okres swoich rządów wypracował zdolność koalicyjną PO praktycznie z każdą partią zasiadającą w parlamencie. Marzący o rządzeniu Polską Kaczyński takiego komfortu nie ma. Kto, poza PSL, wszedłby do koalicji z PiS?

Jaki jest ten rząd, sprawdził się, czy też nie? Napisano tomy o tymczasowym gabinecie, o ogniwach, które premier jakoby miał wymieniać po 3,4 miesiącach po wyborach. Minął rok i widać wyraźnie, że trwa i trwać będzie na stanowisku ministra sportu Joanna Mucha, trzyma się Jarosław Gowin, mimo pomrukiwań koalicjanta, nie zgadzającego się polityką konserwatywnego polityka (deregulacje zawodów, likwidacja niektórych sądów). Jaki jest ten rząd, każdy widzi: ani dobry, ani zły. Jest, bo jest, bez wzlotów i upadków. Tusk uporał się ze Smoleńskiem, dał odpór PiS-owi i Kaczyńskiemu. Co prawda ostanie sondaże wykazały, że po raz pierwszy od dawien dawna PiS jest na czele stawki, ale nie spowodowały tego ostatnie, idiotyczne pomysły tej partii z kandydatem na pozaparlamentarnego premiera, jakim ma być Piotr Gliński, lecz zaniechania Tuska i całej PO. Tusk jest po prostu z miękki w relacjach z PiS, z ludźmi, którzy organizują wszystkie te marsze, miesięcznice itp. Tylko co się bardzie opłaci Tuskowi: mówienie językiem Antoniego Macierewicza, czy pokojowe, łagodne nastawienie i wyważone komentarze? A ludzie lubią tych, którzy władzy podskakują , pokazują jej od czasu do czasu wała.

Zwycięstwo wyborcze PO zszokowało PiS. Jarosław Kaczyński, totalnie zaskoczony po wyborach, mamrotał coś o moralnym zwycięstwie swej partii. Szóstej z rzędu wyborczej porażki na Nowogrodzkiej się nie spodziewano. Młode wilki z PiS aż rwały się do władzy! Pamięta ktoś aniołki Jarosława, które mamiły z wyborczych plakatów naiwnych wyborców? Przegrana do dziś odbija się czkawką Kaczyńskiemu, który ima się wszelkich sposobów, by istnieć w mediach. Gliński, pseudodebata z udziałem ekonomistów z trzeciego planu, debata o służbie zdrowia to nic innego, jak polityczny PR. Tu nie chodzi o poprawę losu Polaków, lecz o to, by jak najdłużej trwać przy państwowym żłobie, niekoniecznie jako partia rządząca. Miniony rok pokazał, że Kaczyński dobrze czuje się w roli szefa największej partii opozycyjnej. Tylko, czy PiS oby na pewno jest opozycją dla PO? W kwestiach światopoglądowych, uległości wobec Kościoła i Tusk, i Kaczyński mówią jednym głosem. Zabawne; przez rok politycy PiS krytykowali PO, jakoby ta czyniła szkody Polsce i Polakom. Kiedy okazało się, że ostatnich sondażach PiS jest na czele sondaży, dało się słyszeć głosy z Nowogrodzkiej: rób tak dalej, Platformo!

Ruch Palikota dokonał niemożliwego: trzecia siła w Sejmie! Klerykalne media i ośrodki badania opinii publicznej przez długie miesiące zdawały się nie dostrzegać pomarańczowej partii. Dopiero tydzień przed wyborami towarzystwo z mediów doszło do wniosku, że tak długo nie da się manipulować ludźmi. A ci wiedzieli swoje, nie wszyscy dali sobie wmówić, że głos oddany na Janusza Palikota jest głosem straconym. A ilu dało się przekonać, by oddać głos na mniejsze zło, czyli na PO? Gdyby nie ulegli medialnej propagandzie, wynik RP byłby wyższy. Kaczyński pogardliwie twierdził- i nadal tak uważa- że miejsce RP jest poza Sejmem, to samo PSL, który unika kontaktów a antyklerykalnymi posłami jak ognia! Podobają mi się inicjatywy RP, wbrew pozorom partia ta jest najbardziej aktywna w Sejmie. Oczywiście razi klerykałów krytyka Kościoła i hierarchów, jakiej nie unikają posłowie Ruchu, ale powinni przywyknąć. Skandalem jest blokowanie kandydatury Romana Kotlińskiego, posła Ruchu, na członka sejmowej Komisji Etyki. Bo ksiądz, bo antyklerykał, bo drwi z Kościoła. A prawda miała was, posłowie klerykalni, wyzwolić!

PSL ledwo zipie, ale jednak trwa przy PO. Znając mentalność sprzedawczyków Pawlaka dochodzę do wniosku, że i z PiS zieloni również skleciliby koalicję. Oczywiście dla ojczyzny ratowania… W kilka miesięcy po wyborach spodziewano się wymiany ministrów z PO, tymczasem po słynnej aferze taśmowej poleciały głowy, ale ludzi z PSL, w tym ministra rolnictwa, Marka Sawickiego. PSL jest odbiciem swego szefa, Waldemara Pawlaka: miałkie, niepewne, bez wyrazu, nie bardzo wiedząc, czy ma jakieś inne cele, poza pieniędzmi z budżetu i posadami dla swoich?

SLD rozczarowało, głową za kiepski wynik zapłacił szef partii, Grzegorz Napieralski. Powrót Leszka Millera jest cofaniem się partii, ale nie do czasów świetności, kiedy to Sojusz wygrywał wybory, lecz do słabości z czasów afer, Rywina czy orlenowskiej. Miller skupia się na potyczkach z Januszem Palikotem, nie ma pomysłu, jak przyciągnąć głosy wyborców. Nie moją rolą jest sugerowanie Milerowi, że jego polityka jest błędna i nie przyniesie lewicy korzyści, w końcu ma u siebie doradców. Co prawda od siedmiu boleści…

 Ostatnie ruchy Jarosława Kaczyńskiego rozbawiły mnie, prezes PiS żyje w jakimś wolskim matrixie, nie przyjmując do wiadomości, że koalicja rządząca cieszy się jeszcze sporym poparciem. Miesiąc- dwa i wszystko wróci do normy, PO znowu będzie cieszyła się największym poparciem. W moje ocenie Donald Tusk zawiódł; pamiętam jego expose, pamiętam jego pomysły, niestety, mało które zrealizował. Miał nie klękać przed klerem, tymczasem jakakolwiek inicjatywa ustawodawcza musi zostać pozytywnie zaopiniowana przez episkopat, to po prostu żenujące! Tusk zgrabnie zamknął działalność Komisji Majątkowej, największej hańby narodowej po 1989 roku. Zamknął w taki sposób, że zasiadającym w niej członkom nie stanie się żadna krzywda, nie dosięgnie ich sprawiedliwość. Tusk obchodzi się z Kościołem jak z jajkiem, nie bacząc, że ta instytucja ma twarz Tadeusza Rydzyka. Dziwna to polityka… Na miejscu Tuska dążyłbym też do eliminacji PiS, dając odpór ich bredniom i coraz bardziej idiotycznym, godzącym w demokrację i prawny porządek państwa pomysłom. Premier sprawia wrażenie, jakby PiS był mu potrzebny do istnienia. Bez PiS nie byłoby PO, premier dba, by społeczeństwo sądziło, że jego partia jest strażnikiem złego Kaczyńskiego i jego partii. Dobry i zły. Polacy dają się jeszcze na to nabrać. I Tuskowi, i Kaczyńskiemu chodzi też chyba o jedno: by w parlamencie znalazły się tylko dwie partie, ich partie: PO i PiS. Wtedy dopiero dadzą nam POPiS możliwości…

 

3 komentarze:

  1. Podoba mi się ten tekst. Trafna analiza. Może poza jednym wyjątkiem: sądzę, ze Tusk nie tyle boi się kościoła, ile swojego prawego skrzydła. A ja tam nie miałabym nic przeciwko temu, żeby to lewe, liberalne, połączyło się z RP, a prawe...no cóż, mają wiele partii do wyboru: PiS, PJN, SPZZ i co tam jeszcze. Może i PO straciłoby na ilości szabel, choć niekoniecznie, ale scena polityczna zyskałaby na jakości i przejrzystości.

    OdpowiedzUsuń
  2. Podobnie jak Ty, głosowałem na Ruch Palikota, ale nie jestem szczególnie zadowolony z tego wyboru. Owszem, to najmniejsze "zuo", ale jednak.

    Palikot stracił dla mnie wiarygodność, gdy nie dotrzymał obietnicy przejęcia paru posłów PO i tym samym pozbawienia koalicji większości w Sejmie. Nie podoba mi się jego "hurra-europejskość" ani poparcie "reformy" emerytalnej. Dziś Palikot deklaruje, że nie poprze wniosku PiS o konstruktywne wotum nieufności, czym narazi się na ponowienie zarzutów, że stanowi przybudówkę dla PO.

    Ogromną zasługą jego ruchu jest jednak - jak dla mnie - doprowadzenie do dyskusji na tematy światopoglądowe oraz zmuszenie świętojebliwej większości do pogodzenia się z faktem, że w Polsce żyją nie tylko katolicy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dla mnie Palikot jest wielki dlatego,że złamał tabu względem katolickiej miłości bez granic.Ale to dopiero połowa roboty.Z drugą częścią dzieła zachowuje się raczej przedziwnie.Język Palikota to język wciąż KATOLICKI.Język kazań/oskarżeń/wzgardy/nakazów /zakazów, a POZYTYWNEGO MYŚLENIA ani krzty.Tymczasem Premier wygrywa na POZyTYWNYM MYŚLENIU właśnie.Pilną, a może najpilniejszą sprawą/zadaniem Palikota jest ZMIANA JĘZYKA.KONIECZNIE!!!

    OdpowiedzUsuń