poniedziałek, 20 czerwca 2016

Fałszywa troska redaktor Olejnik

Moniki Olejnik nie poznałem osobiście, znam ją jedynie z jej artykułów i z autorskich programów dostępnych w Internecie. Marzena Domaros vel Anastazja P. w książce „Erotyczne immunitety” określiła niezbyt znaną wtedy dziennikarkę mianem małej, zakompleksionej, należącej do damskiego dworu skupionego wokół Tomasza Lisa. Dziś pani Olejnik to celebrytka pełną gębą, niestety po odsunięciu PO od władzy jej gwiazda zdaje się gasnąć.


Monika Olejnik w jednym ze swoich artykułów nie wytrzymała i prawie łka, że mamy w Polsce rewolucję religijną, bo nigdy Kościół nie był tak blisko rządu, jak jest w tej chwili. Kiedyś Kościół był toruński, łagiewnicki, teraz mamy tylko toruński, oznajmiła światu pani Monika. Dwa zdania redaktor Olejnik zawierają dwa kłamstwa: Kościół katolicki zawsze stał blisko rządu, zawsze stał blisko władzy na szczeblu państwowym jak i samorządowym. Nie było żadnego podziału, nigdy nie istniało coś takiego jak Kościół łagiewnicki i toruński, wielokrotnie o tym wspominałem, pisałem i będę trzymał się swego zdania! Bo jakie różnice dzieliły niby te Kościoły w kwestii aborcji, in vitro, antykoncepcji, związków partnerskich, mniejszości seksualnych, ateistów, antyklerykałów, rozdziału Kościoła od państwa, nauki religii w szkołach, zerwania konkordatu, sympatii do Tadeusza Rydzyka, komu te rzekomo różne Kościoły podlegały, jakimś dwóm różnym podmiotom? Pani Olejnik gra naiwną, która pewnego ranka zbudziła się z ręką w nocniku, bo Episkopat mówi tym samym głosem co rządzący PiS. Biskupi wsparli partię Kaczyńskiego w wyborach, udostępnili jego politykom ambony, Tadeusz Rydzyk swoje media i po dziś dzień trwa współpraca na linii rząd- Episkopat.

Gdzie była pani redaktor przez minione 8 lat? Zapomniała, kogo zapraszał marszałek Sejmu do parlamentu na machanie kropidłem, jak układał się ze Sławojem Leszkiem Głódziem minister Michał Boni podczas poufnych negocjacji dotyczących Funduszu Kościelnego, jak podlizywali się politycy PO kardynałowi Nyczowi, kiedy pan Raś z PO pisał błagalny list do kardynała Dziwisza, jak politycy PO tłumnie brali udział w religijnych szopkach na koszt podatnika?

Przed laty kilka razy oglądałem program pani Olejnik gdy gościła w studio polityka nastawionego krytycznie wobec obłudy hierarchów Kościoła katolickiego lub antyklerykała: przerywała mu, nie dała dokończyć kwestii, kpiła i szydziła wchodząc w słowa. Kiedy jednak zaprasza do studia pana w sutannie, daje mu się wygadać patrząc na niego jak w obrazek i nie śmie otworzyć ust do polemiki.

Z tekstu pani Olejnik wyziera tęsknota za minionymi ośmioma latami: blisko Kościoła może być tylko PO, a Kościół powinien być blisko ukochanej partii pani Olejnik. O rozdziale Kościoła od państwa pani Olejnik nie wspomina, widać bosi się słów Jarosława Kaczyńskiego, że kto podnosi rękę na Kościół, to podnosi ją na państwo polskie.

Przeczytaj, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

 

0 komentarze:

Prześlij komentarz