poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Sierpień katolickiej trzeźwości

Biskupi katoliccy zaapelowali do owieczek, by sierpień przeżyli w abstynencji od alkoholu. Tylko sierpień, w pozostałe miesiące możesz, katoliku, chlać do woli! Pasterze w abstynencję nie idą, nie zaprzestaną też raczenia się mszalnym winkiem, na złość łykających ślinkę owieczek. W sierpniu jest szczególne nagromadzenie świąt maryjnych i to jest jedynym powodem apelu biskupów. Powtarzanym bezskutecznie od 29 lat. Weekend upewnił mnie w tym przekonaniu: wrzeszczące grupki młodych ludzi (wychowanych zgodnie w wolą biskupów w zgodzie wartościami chrześcijańskimi, z obowiązkową katechezą w szkole), z których wielu miało problem z zachowaniem równowagi, wracający nad ranem z całonocnych libacji pysznie spędzali czas w stolicy, której prezydent za rękę duch święty prowadzi. Pijany?

Józef Michalik, radiomaryjny biskup z Podkarpacia, rozbawił mnie już po raz kolejny, choć poczuciem humoru nie grzeszy: otóż w jego mniemaniu miesiąc trzeźwości ma zachęcić ludzi do radości. Z czego ma się cieszyć wierny w tym kraju, gdy widzi i słyszy Michalików, przepitą, tłustą gębę Głódzia i ogląda alkoholowe wyczyny Jareckiego? Abstynencja nie przekreśla życia towarzyskiego, lecz je pogłębia i ubogaca, bo odwołuje się do głębszych motywów- poucza Michalik. Skąd taka pewność u hierarchy, czyżby miał doświadczenie w tym zakresie, nadużywał, odstawił i mówi na podstawie własnych doświadczeń? A może Sławoj Leszek mu to zdradził? Biskupi oznajmili rządowi swe życzenie: rząd ma wspierać troskę Kościoła o trzeźwość narodu, wprowadzić reformy systemowe, oraz budować wielką koalicję społeczną w tej sferze. Jak ta troska ma wyglądać? Ano, więcej pieniędzy dla Kościoła na „walkę” z nałogiem! Domyślam się, że na czele Społecznego Komitetu ds. Wychowania w Trzeźwości stanie b. szef Ordynariatu Polowego, Sławoj Leszek Głódź wespół z b. prezydentem, Aleksandrem Kwaśniewskim?

Obłuda i hipokryzja biskupów zdają się nie mieć końca! Pusty śmiech mnie ogarnia, kiedy czytam bzdury kościelne, jakoby abstynencja była darem miłości, który wymaga odwagi pójścia pod prąd, skonfrontowania się z negatywnymi opiniami i powszechnymi praktykami. Jako osoba nieuzależniona od gorzałki, w dodatku były palacz, nie sądzę, by odstawienie, bądź w ogóle nie sięganie po kieliszek czy papierosa było jakimkolwiek darem! Znam osoby, które mają tzw. mocną głowę, a zdarza im się napić raz na 10 lat, w dodatku nie słaniają się na nogach. Mam ochotę, z uwagi na upały, wypić jedno, dwa piwa, to nie zabroni mi tego żaden Michalik czy inny pajac w sukience. Silna wola, bez katolickich guseł, jest jedyną bronią z nałogami, czy to się klechom podoba, czy nie. Nie smakuje mi alkohol, to go nie piję, ot i cała filozofia!

Niejaki Zbigniew Konecki, ksiądz katolicki, bredzi, by w sierpniu podjąć post polegający na rezygnacji z alkoholu w intencji Ojczyzny, pamiętając o ofierze życia, którą złożyło tak wielu naszych rodaków w sierpniu 1920 czy 1944 roku. Proponuję, by duchowny zapoznał się z faktami, czym podczas wojny handlowała ludność polska, co było najbardziej poszukiwanym towarem, czym się płaciło. Nie, nie pieniędzmi! Bimberkiem! Coś pokręciło się też księdzu, który wmawia, że potrzeba trzeźwości ojców, by wychowali trzeźwe dzieci. Niech klecha pokaże dowody, bo ja nigdy nie uwierzę, że w ślady nadużywającego alkoholu rodzica pójdą jego dzieci. Podobnie jak to, że dzieci rodziców bez nałogów nigdy nie sięgają po alkohol bądź papierosa!

W ubiegłym roku Polacy wydali na alkohol ok. 30 mld. złotych. Zagraniczni turyści, głownie Skandynawowie- wcale nie Rosjanie!- piją u nas na umór, wydając na alkohol krocie. I nie ma tu żadnego przymusu picia, jak twierdzą biskupi. Im zresztą jest całkowicie obojętne, czy naród polski pije, czy nie, ich interesuje co innego: by to na Kościół katolicki, jako jedyną instytucję zajmującą się rzekomo zwalczaniem alkoholizmu, ciągle łożyło państwo polskie. 80 mln. złotych kapslowego, które wpadło w ub. roku w kościelne łapy, piechotą nie chodzi. Im większe wpływy ze sprzedaży gorzałki do budżetu, tym więcej pieniędzy dla Kościoła. Koło się zamyka. Dziwnym trafem biskupi nie protestowali, kiedy ich kolega w sutannie, Henryk Jankowski, przed laty wypuścił na rynek trunek przyozdobiony swoją fizjonomią. Czyżby odpalał swoim zwierzchnikom działkę? Dziś klechy nawołują do wzięcia udziału w modlitwach, które mają pomóc w uwolnieniu z nałogów i trwaniu w abstynencji… To jak to jest? Wielmożny Boshobora nie wyleczył nikogo z alkoholizmu, kiedy gościł w Polsce, błogosławiony JP2 nie czyni cudów, nie wyleczył gdańskiego Actimelka?!

W ubiegłym roku biskupi nieostrożnie oznajmili, że bez rodziny nie ma trzeźwości. Patrząc na wyczyny Głódzia, Jareckiego i im podobnych, jestem w stanie przyznać klechom rację.

 Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

 

0 komentarze:

Prześlij komentarz