piątek, 21 czerwca 2013

Nowy temat zastępczy polskiego Kościoła

Tzw. ideologia gender doprowadziła do histerii radiomaryjnych biskupów, którzy stroją się w piórka obrońców wartości prawa naturalnego. Gender prawom naturalnym (czytaj: kościelnym) nie podlega, jest sprzeczna z tzw. nauką społeczną Kościoła, stanowi zagrożenie dla kruchej, jak się okazuje, katolickiej kultury. Obowiązująca definicja ideologii:  nowa, lewacka ideologia, która traktuje płeć jako role, cechy i zachowania, kształtowane przez społeczeństwo i kulturę, nie zaś przez biologię i tradycję. Jest tylko mały problem: jeśli istnieje jakaś ideologia, która jest początkiem rewolucji gender, to tkwi jedynie w katooszołomskich głowach!

Biskup Mering wyraził swoje zaniepokojenie, żądając odpowiedzi od rektora KUL, czy prawdą jest, że od przyszłego roku akademickiego w murach lubelskiej uczelni odbędzie się cykl wykładów ideologii gender. Skąd taka troska radiomaryjnego biskupa? Bo gender, w ocenie Meringa, jest „pseudonaukowa” i nie stanowi wykładni chrześcijańskiej antropologii i filozofii. A niby dlaczego ma stanowić? Mering grzmi, że rektor KUL nie dostrzega zła, które dla biskupa jest oczywiste: próba przemycenia cyklu wykładów do katolickiej uczelni ma na celu walkę z chrześcijaństwem w Europie i w… USA! Co ma piernik do wiatraka, lubelski KUL do Ameryki, wie chyba tylko kumpel Tadeusza Rydzyka. Poza tym wiadome, lewackie siły, powiązane z „Krytyką Polityczną” i Bramą Grodzką stoją za programem przygotowywanym na potrzeby KUL, a to tak, jakby Urban pisał encyklikę!

Rektor KUL, ks. Antoni Dębiński, odniósł się do zarzutów nawiedzonego biskupa w liście. Napisał, że zgodnie z katolickim charakterem uczelni, podejmuje ona badania naukowe nad współczesnymi zjawiskami kulturowymi, a wśród nich także badania nad ideologią gender. Obowiązkiem uniwersytetu, zwłaszcza uniwersytetu katolickiego, jest analizowanie ważnych wątków dyskursu publicznego w sposób zorganizowany i usystematyzowany- tłumaczył rektor. Wyjaśnienia nie uspokoiły Meringa, który dał do zrozumienia, że koncepcja gender w zasadzie w ogóle go nie interesuje. Interesuje go jedynie nauka Chrystusa, Ewangelii i Kościoła na temat małżeństwa i rodziny, bo to jest zagrożone i tym się biskup przejmuje. W tej wyliczance zabrakło osoby biznesmena Rydzyka i jego biznesu medialnego, tudzież namiętności, o których wspominał Tadeusz Pieronek… Mering oznajmił za to, że będzie przyglądał się poczynaniom rektora KUL i programowi nauczania. Czyżby nastąpiły zmiany w rządzie, biskup objął oficjalnie stanowisko ministra edukacji? „Być może jestem bardziej zdecydowany w moim widzeniu chrześcijaństwa, ale uważam, że jeżeli Bóg stworzył człowieka mężczyzną i niewiastą, to nie poprawiajmy Pana Boga"- oznajmił Mering, nie bacząc, że katolicki Bóg jest poprawiany na każdym kroku przez lekarzy. I to nie dla kaprysu, lecz z konieczności, bo nie każdy człowiek jest doskonałym boskim tworem, lecz pełnym wad i ułomności, dlatego konieczna jest interwencja lekarza. Operację oczu Mering zrozumieć potrafi, ale zmiany płci jego ograniczony religią umysł już nie pojmuje.Operacja zmiany płci to nie kaprys, nie pstryknięcie palcami, ot tak, dla przyjemności i zabawy. Jakaż to ideologia?! A skoro biskup nie pojmuje, to usiłuje zabronić zrozumienia innym, odizolować ich od wiedzy. Widać pan biskup nie chce otworzyć okna, by Kościół wyjrzał na zewnątrz, a świat zajrzał do Kościoła!

Wyszło szydło z worka: biskup Mering jest w stanie zgodzić się na wykłady o gender, pod warunkiem, że prowadziłby je Dariusz Oko, katolicki ksiądz, spędzający w programach TV więcej czasu, niż w kościołach. Postać uwielbiana przez katoprawicę, dla której prawicowy premier jest lewakiem i liberałem.

 Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

 

0 komentarze:

Prześlij komentarz