wtorek, 16 lipca 2013

Ks. Lemański, historia z happy endem?

Dobiega końca Lemański- show. Katolicki ksiądz, uwielbiany przez wiernych z Jasienicy, spasował, z pokorą przyjął do wiadomości, że jest Kościołowi niepotrzebny jako czynny, lecz emerytowany kapłan. Henryk Hoser, zwierzchnik Lemańskiego, szybko wskazał niepokornemu miejsce w szeregu: dowiódł, że tłum wiernych nic nie znaczy w starciu z biskupem. W Kościele rzymskim nie ma czasu i miejsca na dialog. Nieposłuszni, niepokorni mają przyjąć do wiadomości fakty dokonane, przed jakimi są stawiani. Dyskutować mogą w samotności, na pewno nie z Bogiem. Bo ten, jeśli istnieje, jedynie słucha, ale nie odpowiada. A jeśli odpowiada, to nie są to odpowiedzi miłe, co dobitnie pokazał los Lemańskiego, który zesłany do domu księży emerytów, szybko zostanie zapomniany.

Lemański okazał się nie wilkiem w owczej skórze, lecz owieczką w skórze wilka. Coś sprawiło, że w kilka dni z zadziornego, niepokornego i nieposłusznego księdza stał się uległym, zagubionym, pełnym pokory i wstydu kapłanem. Zginął gdzieś, przepadł dumny ksiądz, który publicznie głosił, że boi się tylko grzechu, a nie przełożonych, że nie da się zakneblować, zastraszyć, że nie będzie milczał. Co się stało, co takiego spowodowało niesłychaną voltę? Szantaż? Groźby? Haki? Nie, nic takiego, bo ktoś taki, jak Lemański, jest czysty, jak łza. Tacy nie robią kariery w Kościele katolickim, szczyty, władza i pieniądze nie są dla nich. Lemański zrozumiał, że musi kierować się od początku do końca prawem kanonicznym, a ono jest dla księdza bezwzględne. Niczym w wojsku: musisz wykonać rozkaz! Nie wykonasz, czekają przykre konsekwencje, z degradacją włącznie, oraz wydaleniem. I chyba wydalenia z szeregów Kościoła ksiądz obawiał się najbardziej. Przyznam, że spodziewałem się innej decyzji Lemańskiego, że nie podporządkuje się on woli Hosera. Sądziłem, że zrzuci sutannę i rozstanie się z katolickim Kościołem. Nic takiego nie nastąpiło, z jednej, prostej przyczyny: ksiądz tego nie chciał. Może z błahego powodu, że inaczej żyć nie potrafi, że nie ma biznesowej żyłki, jak Roman Kotliński, dziś poseł Ruchu Palikota, redaktor naczelny dochodowego tygodnika?

Wojciech Lemański zyskał w oczach przełożonych, ale stracił w oczach swoich sympatyków. Pouczony przez Józefa Michalika, że niegodne kapłana jest lansowanie się w mediach, zamilkł i zaszył się w Jasienicy. Ani słowem nie skomentował faktu, że w mediach aż roi się od Głódziów, Rydzyków, Nyczów i Michalików właśnie! Plotą ze szklanego ekranu częściej, niż zawodowi dziennikarze! Lemański zaproponował parafianom, że jeśli mają cokolwiek do powiedzenia w jego sprawie, to niech to będzie… różaniec! Jak czują się po takich słowach ci, którzy przepędzali z Jasienicy wysłanników Hosera, co teraz myślą, co czują? Stanęli murem za swoim ulubieńcem, wystąpili przeciwko biskupowi i zostali na lodzie. Następcą Lemańskiego zostanie jakiś fan Tadeusza Rydzyka, który strzygł będzie niepokorne owieczki, aż miło!

Ks. Lemański odrzucił od siebie fakt, że może służyć Bogu bez pośrednictwa Kościoła. Swoją postawą udowodnił, że bez skostniałej instytucji, miażdżących takich, jak niepokorny ksiądz, nie może i nie potrafi żyć. Nie mam zamiaru pastwić się nad księdzem, ani stawać w jego obronie, zastanawiać się, co by było, gdyby. Zostawcie w spokoju Lemańskiego. Kiedy jego sprawa przyschnie, jego nazwisko zniknie z pierwszych stron gazeta, nie jest wykluczone, że po odbytej pokucie wróci do łask zwierzchników i otrzyma w nagrodę prestiżową parafię. Kto wie, może nastąpi to szybciej, niż może się wydawać: sprowadzi do domu księży emerytów relikwie błogosławionego JPII, a może porwie staruszków w sutannach na marsz w obronie TV Trwam?

Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

1 komentarz:

  1. Kościół jest wszelkiego zła ostoją,
    gdzie hipokryzja,bluźnierstwo jest pałką i zbroją.
    Rozdziobią odmieńca kruki i wrony,
    jeśli nie stanie się taki, jak i oni.
    Jedyna rada, to odejście,
    a nie trwanie w tym zgniłym cieście.
    Jest wiele życiowych możliwości,
    dla od serca i ducha działalności.
    W szerokim wachlarzu, nie tylko przy ołtarzu.

    Tak, ksiądz Lemański odszedł w pokorze,
    jednak nie widzę w tym plamy na honorze.
    Poddańczo zawierzył w prawo kanoniczne,
    które w tym przypadku jest dla niego iluzoryczne.
    Myślę, że to swoisty samobójczy czyn,
    taki z osamotnienia w proteście hymn.
    Już na samym starcie był w potyczce o honor przegrany,
    mimo, że przez wiernych był za człowieczeństwo kochany.
    Teraz jego osobowość na proch,pył będzie przez kanoników starta,
    Nie raz będzie w odosobnieniu rozmyślał,czy rzecz była tego warta.
    Tak oto niszczy się mądrego człowieka, stado już na żer czeka.

    OdpowiedzUsuń