Przed kilkoma miesiącami w siedzibie Episkopatu Polski przedstawiciele rządu Donalda Tuska łaskawie wysłuchali, co mają im do przekazania biskupi. Żądania, roszczenia, coraz więcej pieniędzy, tak w skrócie można streścić przebieg spotkań między ministrantem Michałem Bonim, a biskupami. Komisja Wspólna Rządu i Episkopatu, niekonstytucyjny twór, którego decyzje uderzają po kieszeni mieszkańców Polski, jak najszybciej powinien zostać rozwiązana, a jej postanowienia uchylone, jako szkodliwie dla Polski. Mam podstawy sądzić, że kiedy członkom gremium grunt zacznie się palić pod nogami, sprawę załatwi się szybko i zgrabnie, w taki sposób, jak miało to w przypadku Komisji Majątkowej.
Dziś, niemal w rocznicę narzucenia Polsce konkordatu, klerykalni politycy zrobili Kościołowi, jego hierarchom, kolejny prezent, na koszt społeczeństwa oczywiście: Fundusz Kościelny zostanie zastąpiony dobrowolnym odpisem podatkowym w wysokości nie 0,3 lecz 0,5 proc. podatku dochodowego na rzecz Kościołów i związków wyznaniowych. Taki to kompromis ogłosił ministrant Boni… To nie kompromis, lecz totalna kompromitacja! Przewidziano też okres przejściowy, na wypadek, gdyby krnąbrne owieczki nie chciały płacić na rzecz ukochanych hierarchów: przez trzy lata rząd wyrówna ewentualną różnicę między kwotą uzyskaną przez Kościół z odpisu, a tą, którą otrzymywał z Funduszu Kościelnego. Trzy lata? W kolejce do władzy czeka PiS, który okres przejściowy chętnie przedłuży do lat trzydziestu! Okazuje się, że klechy przez te trzy lata otrzymają więcej, niż dostawali do tej pory. Podobno nadwyżkę mają zwrócić do budżetu. Podobno… bo nikt nie wie, w jaki sposób wyglądają „negocjacje” prowadzone na klęczkach przez ministrantów Tuska! Nie ma żadnych stenogramów z posiedzeń, zupełnie nic, żadnych śladów! Poseł Ruchu Palikota, Armand Ryfiński, tygodniami bombardował pytaniami podległe Boniemu ministerstwo, zanim uzyskał mętną informację, że 21 lutego 2013 roku zostaną podjęte decyzje w sprawie zastąpienia Funduszu Kościelnego odpisem podatkowym. Czego się tak boją klechy i ich klerykalni słudzy, dlaczego nikt z zewnątrz, nawet poseł, wybrany w demokratycznych wyborach, nie mogą śledzić obrad prowadzonych w rządowym budynku? Kto wie, może panowie obradują w strojach Adama, może puszczają sobie film porno, może robią sobie bunga- bunga?
Biskupi żądają od otumanionych kadzidłem owieczek życia w zgodzie z tzw. „nauką społeczną” Kościoła katolickiego, co i rusz powołują się na „prawo naturalne”, zbiór idiotyzmów narodzonych w chorych, klerykalnych głowach, które sukienkowi usiłują stawiać ponad obowiązującym w Polsce prawem. Jak wyglądają negocjacje, prowadzone przez biskupów z ministrantem Bonim, który jest takim wzorem Polaka katolika, że po raz trzeci jest żonaty? Dwukrotny rozwodnik jest, jak widać, mile widziany przy negocjacyjnym stole. Gdyby negocjował z sukienkowymi Janusz Palikot, Andrzej Rozenek, czy Roman Kotliński, klechy musiałyby Polsce dopłacać! Czy Michał Boni ma nadzieję, przy okazji zamieszania ze zbliżającym się konklawe, ma ciepłą posadkę w Watykanie? Myśli o zastąpieniu zaharowywującej się Hanny Suchockiej?
Ministrantowi Boniemu proponuję mały spacer w przerwie obiadowej, już nie przeszkodzi mu pikieta, którą rano przed jego seminarium urządzili działacza Ruchu Palikota. Ministrancie Michale Boni! Skoro na sercu leży panu dobro kleru, ubezpieczenia społeczne biskupów zarabiających kokosy, zakonników pokroju Rydzynka, księży w rodzaju Natanka, proszę przejść się z ul. Królewskiej na pobliską ul. Jasną. Tam znajduje się siedmiopiętrowy biurowiec, należący do archidiecezji warszawskiej. Proszę obliczyć, ile z wynajmu powierzchni i pomieszczeń kasują sukienkowi biznesmeni. Takich budynków w Polsce jest mnóstwo, a co z tego mamy? Stać sukienkowych biznesmenów nie tylko na samofinansowanie swoich składek na ubezpieczenie społeczne!
Minister finansów, tak pilnujący każdej złotówki milczy. Zapomniał o ukrywanej przed Polakami istniejącym, przymusowym podatku na rzecz Kościoła? Milczą również posłowie „liberalnego” skrzydła PO, ucichli posłowie SLD, żaden nie odpisuje na maile. Jedynie Ruch Palikota protestuje przeciwko rozdawnictwu publicznego pieniądza na fanaberie biskupów.Zapewne źle czynią w dobie kryzysu, cięć budżetowych i socjalnych, rosnącego bezrobocia, umów śmieciowych i niepewnego rynku pracy, głodowym emeryturom najważniejsze jest bezpieczeństwo ekonomiczne i socjalne kleru. Widać PO doszła do wniosku, że to się bardziej opłaca, niż szukanie poprawy losu 100 tysięcy bezdomnych polskich dzieci. Prawicowi posłowie, tak wpatrzeni w kler, niech przekażą 10% swoich diet, zwolnionych z podatku.A kler niech idzie po datki do Caritasu.
Jeśli masz ochotę i czas, kliknij i wypromuj. Dzięki!
Dziś, niemal w rocznicę narzucenia Polsce konkordatu, klerykalni politycy zrobili Kościołowi, jego hierarchom, kolejny prezent, na koszt społeczeństwa oczywiście: Fundusz Kościelny zostanie zastąpiony dobrowolnym odpisem podatkowym w wysokości nie 0,3 lecz 0,5 proc. podatku dochodowego na rzecz Kościołów i związków wyznaniowych. Taki to kompromis ogłosił ministrant Boni… To nie kompromis, lecz totalna kompromitacja! Przewidziano też okres przejściowy, na wypadek, gdyby krnąbrne owieczki nie chciały płacić na rzecz ukochanych hierarchów: przez trzy lata rząd wyrówna ewentualną różnicę między kwotą uzyskaną przez Kościół z odpisu, a tą, którą otrzymywał z Funduszu Kościelnego. Trzy lata? W kolejce do władzy czeka PiS, który okres przejściowy chętnie przedłuży do lat trzydziestu! Okazuje się, że klechy przez te trzy lata otrzymają więcej, niż dostawali do tej pory. Podobno nadwyżkę mają zwrócić do budżetu. Podobno… bo nikt nie wie, w jaki sposób wyglądają „negocjacje” prowadzone na klęczkach przez ministrantów Tuska! Nie ma żadnych stenogramów z posiedzeń, zupełnie nic, żadnych śladów! Poseł Ruchu Palikota, Armand Ryfiński, tygodniami bombardował pytaniami podległe Boniemu ministerstwo, zanim uzyskał mętną informację, że 21 lutego 2013 roku zostaną podjęte decyzje w sprawie zastąpienia Funduszu Kościelnego odpisem podatkowym. Czego się tak boją klechy i ich klerykalni słudzy, dlaczego nikt z zewnątrz, nawet poseł, wybrany w demokratycznych wyborach, nie mogą śledzić obrad prowadzonych w rządowym budynku? Kto wie, może panowie obradują w strojach Adama, może puszczają sobie film porno, może robią sobie bunga- bunga?
Biskupi żądają od otumanionych kadzidłem owieczek życia w zgodzie z tzw. „nauką społeczną” Kościoła katolickiego, co i rusz powołują się na „prawo naturalne”, zbiór idiotyzmów narodzonych w chorych, klerykalnych głowach, które sukienkowi usiłują stawiać ponad obowiązującym w Polsce prawem. Jak wyglądają negocjacje, prowadzone przez biskupów z ministrantem Bonim, który jest takim wzorem Polaka katolika, że po raz trzeci jest żonaty? Dwukrotny rozwodnik jest, jak widać, mile widziany przy negocjacyjnym stole. Gdyby negocjował z sukienkowymi Janusz Palikot, Andrzej Rozenek, czy Roman Kotliński, klechy musiałyby Polsce dopłacać! Czy Michał Boni ma nadzieję, przy okazji zamieszania ze zbliżającym się konklawe, ma ciepłą posadkę w Watykanie? Myśli o zastąpieniu zaharowywującej się Hanny Suchockiej?
Ministrantowi Boniemu proponuję mały spacer w przerwie obiadowej, już nie przeszkodzi mu pikieta, którą rano przed jego seminarium urządzili działacza Ruchu Palikota. Ministrancie Michale Boni! Skoro na sercu leży panu dobro kleru, ubezpieczenia społeczne biskupów zarabiających kokosy, zakonników pokroju Rydzynka, księży w rodzaju Natanka, proszę przejść się z ul. Królewskiej na pobliską ul. Jasną. Tam znajduje się siedmiopiętrowy biurowiec, należący do archidiecezji warszawskiej. Proszę obliczyć, ile z wynajmu powierzchni i pomieszczeń kasują sukienkowi biznesmeni. Takich budynków w Polsce jest mnóstwo, a co z tego mamy? Stać sukienkowych biznesmenów nie tylko na samofinansowanie swoich składek na ubezpieczenie społeczne!
Minister finansów, tak pilnujący każdej złotówki milczy. Zapomniał o ukrywanej przed Polakami istniejącym, przymusowym podatku na rzecz Kościoła? Milczą również posłowie „liberalnego” skrzydła PO, ucichli posłowie SLD, żaden nie odpisuje na maile. Jedynie Ruch Palikota protestuje przeciwko rozdawnictwu publicznego pieniądza na fanaberie biskupów.Zapewne źle czynią w dobie kryzysu, cięć budżetowych i socjalnych, rosnącego bezrobocia, umów śmieciowych i niepewnego rynku pracy, głodowym emeryturom najważniejsze jest bezpieczeństwo ekonomiczne i socjalne kleru. Widać PO doszła do wniosku, że to się bardziej opłaca, niż szukanie poprawy losu 100 tysięcy bezdomnych polskich dzieci. Prawicowi posłowie, tak wpatrzeni w kler, niech przekażą 10% swoich diet, zwolnionych z podatku.A kler niech idzie po datki do Caritasu.
Jeśli masz ochotę i czas, kliknij i wypromuj. Dzięki!
I dlatego właśnie uważam, że w Polsce Zydzi powinni się trzymać z dala od ważnych stanowisk państwowych. Bowiem bojąc się posądzenia o to, że nie są prawdziwymi Polakami, ergo katolikami, jeszcze gorliwiej spełniają postulaty kleru niż inni. Polak bez kompleksów, jak chociażby Piłsudski, w takiej sytuacji powiedział by przewodniczącemu episkopatu po prostu: wal się.
OdpowiedzUsuń