środa, 27 lutego 2013

Bariera pełna bruzd

Posłowie PiS zadali retoryczne pytanie, dlaczego premier Donald Tusk nie chroni (sic!) papieża Benedykta XVI przed posłem Ruchu Palikota, Armandem Ryfińskim. Armand miał, w ocenie katoprawicowców, obrazić papieża, głowę obcego państwa, swoim listem, w którym porusza temat pedofilii w Kościele katolickim, sugerując, by Watykan powołał specjalny fundusz, z którego w przyszłości byłyby wypłacane odszkodowania dla seksualnych ofiar księży. Skoro tak zależy posłom na bezpieczeństwie papieża, mogliby wysłać w delegację Tomasza Kaczmarka, by zapewnił dożywotnią ochronę dziadziusiowi. Paradując z gołą klatą, pod czujnym okiem papieskiego sekretarza, miałby Kaczmarek nieograniczone możliwości grzebania w walizkach z pieniędzmi. Bez obaw, że jakiekolwiek zdjęcia ujrzą światło dzienne. Papieski kamerdyner- donosiciel ujęty, osądzony i ułaskawiony odszedł w niesławie. A propos: PiS donosił przed laty o tuskowym dziadku z Wehrmachtu, ale jakoś nie przeszkadza im przeszłość B-XVI w Hitlerjugend; widać doszli do wniosku, że byli to tacy mail skauci…

Posłom PiS sugerowałbym, by na ręce papieża skierowali prośbę, by kapelusz kardynalski otrzymał Franciszek Jakuba Longchamps de Bérier. To mój cichy faworyt, widziałbym go na stanowisku nie tylko komisji bioetycznej episkopatu, gdzie się chłopina marnuje, ale na czele tej instytucji. Ba, na czele polskiego Kościoła! Im więcej takich tuzów na kluczowych stanowiskach w polskim Kościele, tym szybszy jego krach. Frankenstein, jak już o księdzu mówią, okazał się dyletantem, jeśli idzie o In vitro, w którym strona kościelna obwołała go ekspertem. Co po tytułach, ukończonych w przeszłości przez księdza katolickich uczelniach, po których kwity, nie wiedzieć czemu, są honorowane w Polsce? Bruzda na twarzy; nie to miał na myśli pan Frankenstein, jak tłumaczy kolegę po fachu niejaki Rafał Kowalski: „Klika słów było niefortunnych. Mam jednak wrażenie, że troszeczkę nie została zrozumiana intencja nadawcy ". O tak! Brednie, niewiedza, kłamstwo- czy i ja nie zrozumiałem intencji klechy, któremu strachliwy rząd funduje opłaty składek na ubezpieczenie społeczne?

Pan de Berier oznajmił ,że rozumie metodę In vitro, ale sam czegoś takiego by nie zrobił. Widać dobrze poznał swoją anatomię… Odradzałby sztuczne zapłodnienie, jeśli ktokolwiek pytałby go o radę. Nie sądzę, by radzili się go sutannowi koledzy, którym celibat myli się z gejowskim seksem, kobieta z nieletnim chłopcem, a krzyż katolicki z godłem państwa. Pan de Berier pochyla się nad relacją miedzy rodzicami i dzieckiem, poczętym z In vitro; co takie dziecko powie, kiedy dowie się, w jaki sposób zostało poczęte? Ano, ośmielam się zauważyć, że nic nie powie! Para, decydująca się na sztuczne zapłodnienie, na 100% nie należy do radiomaryjnego stada, które przejmuje się bzdurami, chowanymi za otoczką „prawa naturalnego”, nie wychowa swego dziecka na Polaka- katolika wg szablonu katoprawicowej konserwy! Decydujący się na In vitro są otwarci na świat, tolerancyjni, widzący dobro we wszelkich ułatwieniach ludzkiego żywota, a nie zło! Nie będą musieli przygotowywać swego potomka, by obwieścić mu, że narodził się z In vitro. To nie będzie dla niego żadna sensacja, świat mu się nie zawali, przyjmie to jako coś normalnego! Nie pomogą tu wysiłki młodszych seminariów duchownych, dla niepoznanki nazywanymi państwowymi szkołami podstawowymi, w których wciska się do głów katolicką ideologię, indoktrynując od dziecka młode pokolenie Polaków. No i… dlaczego rodzice mieliby dziecku przekazać informację, że przyszło na świat za pomocą In vitro? Byłoby to ukrycie prawdy- słyszę wrzask katooszołomów spod znaku Terlikowskiego. Doprawdy? Czy oni przekazali swemu potomstwu wiedzę, w jakiej pozycji współżyli z mamusią dziecka, kiedy dokonywali poczęcia? Czy byli ubrani, czy nadzy? Czy wydawali przy tym odgłosy, czy nie? Koszulki nocne były na grzbiecie, czy seksowne stroiki? Światło zgaszone, czy zapalone? Jeśli nie przekazali takich szczegółów dziecku, to duże niedopatrzenie, ukryli prawdę! A Bóg patrzy i widzi!

Pan de Berier, tworzący katolicką barierę w rozwoju In vitro, nie pochwalił się, czy zna lekarzy, zdolnych rozpoznać po twarzy nowonarodzonego dziecka, czy zostało one poczęte z nasienia katolickiego księdza, z gwałtu, lub z jednego i drugiego na raz. Nie dysponuję też wiedzą, co pan ksiądz robi w szpitalach, konsultując twarze dzieci na porodówce. Szuka młodego narybku do seminariów duchownych? Zastanawia mnie, że nikt nie podjął wątku z bruzdą na twarzy: katolicki ksiądz ujawnił w ten sposób swoją pogardę do ułomnego człowieka!

Nie dziwi mnie, że Armand Ryfiński napisał list do minister nauki Barbary Kudryckiej, by ta usunęła księdza de Beriera z Uniwersytetu Warszawskiego, państwowej uczelni. Kudrycka prędzej poda się do dymisji, niż pogoni niedouczonego księdza! Co ma wspólnego z nauką, głoszący teologiczne „nowinki” sukienkowy, chyba sam Jehowa raczy wiedzieć… Wiedzą to chyba sami sukienkowi, dla których złem i grzechem jest In vitro, bo w ten sposób życie nie powstaje przy pełnym akcie miłosnym. Ci sami sukienkowi zmuszając zgwałcone kobiety do urodzenia niechcianego dziecka… Zaiste, niezbadane są katolickie, duchowne akty miłości!

Jeśli masz ochotę i czas, kliknij i wypromuj. Dzięki!

 

7 komentarzy:

  1. No tak In vitro Ale, co z dusza potomka ?
    Jeśli przybiera formę gazową pompowana jest ruchami członka, a jej "przejście"/wnikniecie/ wyraźne jest na twarzy partnerki i często wyrażone okrzykiem O Boże.
    A przez rurkę to jak?Trzeba by pompkę rowerowa "zatrudnić" Smutno jakoś.
    Popatrzcie na oczy krów jakie smutne A one od dawna już zapładniane sa in Vitro.

    OdpowiedzUsuń
  2. Z punktu widzenia dziecka wiadomość, ze zostało poczęte in vitro jest wiadomością wspaniałą. Oznacza bowiem, że rodzice bardzo go pragnęli. Jest więc chciane i kochane. Gorzej gdy dowiaduje się, że urodziło się przypadkowo,bo rodzice zgodnie z doktryną religijną nie stosowali antykoncepcji.
    Pomyślności.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ikka, brawo!
    A co do wzywania uczelni przez polityków do zwolnienia głupiego i pozbawionego empatii wykładowcy, ro nie może być zgody. Uczelnie są autonomiczne i mają prawo do decyzji kadrowych dyktowanych sumieniami i kwalifikacjami rad instytutów, wydziałów i senatów.
    Dokładnie pamiętam czasy, gdy komitet wojewódzki partii decydował, kto może być docentem, kto profesorem, a kogo należy pracy w uczelni wyższej pozbawić. I obym ich nigdy już na nowo nie doczekał

    OdpowiedzUsuń
  4. Być może dziecko poczęte ni vitro zechce iść do seminarium ? Co wtedy "pocznie" kościół ? Przyjmie , czy będzie szukał bruzdy ? Swoimi wypowiedziami kler kopie coraz większe bruzdy między sobą , a swoimi owieczkami.I tak trzymać .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Usuwanie ciemnych i niedouczonych ludzi z uczelni to pochopny pomysł. Straszne niedobory kadrowe by powstały...

      Usuń
    2. To fakt:) Pytanie, dlaczego na świeckich uczelniach panoszą się panowie w sukienkach, teologię kłamliwie przedstawia się jako królową nauk, a rektor uczelni ma częstokroć mniej do powiedzenia, niż taki Franciszek?

      Usuń