piątek, 15 lutego 2013

7 milionów Głódzia

Biskupi polscy, wspierani przez rozmodlonych polityków oraz klerykalnych PiSmaków lubią powtarzać, że Kościół dzieli się wszelkimi swoimi dobrami ze społeczeństwem. Zawistni, zaglądający do kieszeni ubogiego Kościoła powinni się wstydzić za swoją dociekliwość, nieufność i brak wiary w uczciwość nieskalanych grzechem hierarchów. Pracą również nieskalanych, za to mających w sobie morze bezczelności, pazerności i pogardy dla bliźnich. Bo jak inaczej tłumaczyć słowa Tadeusza Pieronka, który oznajmił urbi et orbi, że sprawa pedofilska była na świecie, jest i będzie, że żadna siła nie powstrzyma człowieka od tego, żeby korzystać z możliwości, jakie daje człowiekowi wolna wola i do czego go pchają namiętności? Tak rzekomo szczodry Kościół i jego hierarchowie chwytali się wszelkich sposobów, by nie zwrócić wyłudzonych, skradzionych państwu pieniędzy.

Archidiecezja gdańska, kierowana obecnie przez wielkiego wojaka, generała Sławoja Leszka Głódzia, ma zwrócić skarbówce prawie 7 milionów złotych. Pieniądze te wypłacono razem ze zwrotem podatku VAT kościelnemu, gdańskiemu wydawnictwu Stella Maris. Za szwindle, przekręty i machlojki w latach 1999-2002. Archidiecezji należało się ok. 200 tys.zwrotu podatku VAT. Ale Polak, tym bardziej ksiądz, potrafi! Były to czasy, kiedy abp Tadeusz Gocłowski trząsł Gdańskiem, był wpływową postacią nie tylko w Kościele, ale również polityce, więc patrzono z życzliwością na jego interesy. Wydawnictwa nikt nie ruszał, nie sprawdzał, nie kontrolował jego działalności. Zatem kwitł biznes, na którym bogacił się jaśnie pan arcybiskup, który zarzekał się, że nie wiedział, co się w wydawnictwie działo (interesem kierował jego kapelan, wśród biznesmenów czujący się jak ryba w wodzie) oraz prominentni politycy. Wśród nich przewijały się nazwiska byłego wiceminister infrastruktury w rządzie Leszka Millera, Krzysztofa Hellera, byłej wiceprezydent Szczecina, Elżbiety Malanowskiej, popierana przez SLD, oraz Jerzego Jędykiewicza z SLD. Neutralna światopoglądowo lewica... Zadziwiające, jaką niewiedzą wykazał abp Gocłowski... W sumie nie powinno to zaskakiwać, jeśli weźmie się pod uwagę, że za zgodą hierarchy w katedrze oliwskiej odbyły się uroczystości pogrzebowe zastrzelonego przez konkurencję gangstera, Nikodema Skotarczaka, ps. "Nikoś". O którego barwnej, kryminalnej przeszłości Tadeusz Gocłowski zapewne również nie miał pojęcia… Nie przeszkodziły te błahostki w odznaczeniu hierarchy przez prezydenta Bronisława Komorowskiego wysokim odznaczeniem państwowym, za zasługi dla kraju. Jakie zasługi ma człowiek, który nie potrafi zapanować nas małym wydawnictwem?!

Nienależne archidiecezji pieniądze wypłacono w 2007 roku, jeszcze za rządów PiS. Prawe i sprawiedliwe to były czasy, nie dziwi miłość biskupów kierowana w stronę partii Jarosława Kaczyńskiego. Łatwiej o szemrane interesy, kiedy na czele rządu stoi niemrawy premier, wszędzie węszący spiski, tylko nie dostrzegający łamania prawa, zwłaszcza przez kler katolicki. Co robił wówczas kreujący się na szeryfa IV RP, Zbigniew Ziobro? Był tylko chłopcem na posyłki? Gdzie był Mariusz Kamiński i jego zuchy z CBA? Co spowodowało uległość Zyty Gilowskiej, minister finansów w rządzie PiS, kiedy o wsparcie zwrócił się do niej abp Gocłowski? Na marginesie: kiedy w końcu doszło do przesłuchania jaśnie pana, to nie on fatygował się do prokuratury, to prokurator przyjechał na biskupie salony, by łaskawie słuchać bajeczek hierarchy, narzekającego na zły stan zdrowia. Tak złego, że nie było tygodnia, by nie brał pan ksiądz udziału w rautach polityczno- biznesowych.

Ekonom archidiecezji kręci, że pieniądze już wydano na spłatę długów, że wszystko to wina urzędników, którzy najpierw pieniądze przyznali, a dziś żądają ich zwrotu Jakoś nie zastanawiali się członkowie sądu kapturowego, jakim była Komisja Majątkowa, czy Skarb Państwa dysponuje środkami, by zaspokoić wygórowane i niesłuszne roszczenia Kościoła. Sławoj Leszek Głódź, jeden z najlepszych kompanów Tadeusza Rydzyka czuł pismo nosem, od dłuższego już czasu ściąga haracze od podległych mu probostw. Proboszczowie zaś wyciągają, ile się da, od naiwnych owieczek. I skończy się tak, jak zwykle: za wszystko zapłacą świeccy, kościelni nie sięgną do swoich kieszeni. Może dorzuci co nieco hojny dla kleru prezydent Gdańska, Adamowicz? Gdyby biskupi żyli w dobrych stosunkach z Jurkiem Owsiakiem, może namówiliby go, by następna zbiórka WOŚP zostałaby przeznaczona na rzecz biednej archidiecezji gdańskiej. Tej samej, której same tylko nieruchomości szacuje się ostrożnie na ok. 50 milionów złotych.

Jeśli masz ochotę i czas, kliknij i wypromuj. Dzięki!

 

0 komentarze:

Prześlij komentarz