poniedziałek, 18 lutego 2013

Habemus niger papam?

Niebawem biały dym, który zawita nad kaplicą Sykstyńską, powiadomi świat, że kardynałowie wybrali ze swego grona nowego papieża. Papieża, który nie będzie miał łatwego zadania. Benedykt XVI nie wytrzymał porównań ze swoim poprzednikiem, nie był w stanie zepchnąć w zapomnienie pontyfikatu polskiego papieża, politykiem był żadnym, nie zapanował na klikami w kurii rzymskiej walczącymi o władzę i wpływy. Następca B-XVI będzie miał do wyboru: zapanować na klanem kardynałów Bertone i Sodano, bądź współpracować dla korzyści swoich, Kościoła i Watykanu. Kiedy Jan Paweł II obejmował tron piotrowy, nie zamierzał dokonywać reform, jakie były zamiarem jego poprzednika, najprawdopodobniej otrutego. Papież Polak był silnym papieżem, zręcznym politykiem, doskonałym aktorem, który swobodnie podróżował po świecie mając świadomość, że porządku w Watykanie pilnują ci, których Jan Paweł I zamierzał usunąć.

Kim będzie nowa głowa Kościoła katolickiego? Zewsząd padają nazwiska, mówi się o dwóch kandydatach czarnoskórych, prymasie Czech, kardynale z USA, Australii, Kanady. Są to jednak spekulacje, wszystko jest tak pewne, jak pogoda na Wyspach bądź polski wzrost gospodarczy. Moim zdaniem decyzja już zapadła, wąskie grono zaufanych wie, kto zostanie papieżem. Kardynałowie zmuszeni będą się dostosować. Omerta działa, nic nie wydostanie się z zamkniętego grona do wiadomości wiernych. Posłuszeństwo obowiązuje.

Moje scenariusze związane z nowym papieżem oryginalne nie są, może z tego powodu, że nie wierzę w przepowiednie, których autorzy mogą pochwalić się jedną, dwiema trafnymi i całym tysiącem chybionych. Nie będę typował konkretnych nazwisk, lecz pobawię się w charakterystykę przyszłego papieża.

Pierwszy: kontynuator niemrawych rządów niemieckiego papieża. Figurant, bezinteresowny,  łagodny pan w podeszłym wieku, który zaszyje się w Watykanie. Pozdrowi wiernych co niedzielę, nie będzie ingerował w wewnętrzne intrygi w kurii, pozostawi wszystko po staremu. Pielgrzymki w jego wydaniu będą rzadkością, pontyfikat będzie miałki i nieciekawy.

Drugi: ustanowiony przez najbardziej wpływową klikę kardynałów. Taki papież byłby podobny do Jana Pawła II, umiejętnie lawirujący między konserwatystami i liberałami, stojący na straży watykańskich sekretów, dbający o jak najwięcej wpływów Kościoła. Interesowny ekonom, na wzór polskich biskupów, człowiek kardynała Bertone (niewykluczone, że ona sam zostanie papieżem), czyniący instytucję Kościoła jeszcze bardziej skostniałą i średniowieczną. Zapomnieć będzie można o otwarciu się Kościoła na postęp, złagodzenie stanowiska w kwestii mniejszości seksualnych, aborcji czy antykoncepcji.

Trzeci: postępowy liberał, stojący z góry na przegranej pozycji. Watykanowi potrzebny jest kozioł ofiarny, na barki którego będzie można zrzucić wszystkie niepowodzenia, skandale pedofilskie, malejącą liczbę wiernych, coraz większe przegrane Kościoła w starciu ze świeckim prawem. Sami kardynałowie po latach pontyfikatu wytkną postępowcowi, że nic mu się nie udało, że jego pontyfikat był pasmem niepowodzeń i klęsk. A te będą: afera pedofilska zatacza coraz większe kręgi, duchowni zrzucają sutanny i opuszczają szeregi Kościoła, wierni coraz częściej wierzą po swojemu, bez pośrednictwa kleru i Kościoła, nie mają nic przeciwko antykoncepcji, rozwodom, podwójnej moralności. Konserwatyści, kiedy już rzucą łup na pożarcie światu, zatrą w geście triumfu ręce i zaczną głosić, że jedynie stare, tradycyjne, sprawdzone wzorce są niezbędne dla Kościoła. Żaden postęp, żadne złagodzenie stanowiska, lecz twarda, nieustępliwa, szkodliwa wiernym polityka.

Jeśli masz ochotę i czas, kliknij i wypromuj. Dzięki!

 

1 komentarz:

  1. Albo wybiorą ultrakonserwatystę, który będzie nawet bardziej betonowy od dwóch swoich poprzedników, po to aby utrzymać przy sobie chociaż wiernych ortodoksyjno-betonowych, albo wybór padnie na niby postępowca, który niby gdzieś coś zliberalizuje, cugle poluzuje, ale będzie to liberalizacja czysto kosmetyczna, która nic realnie nie wniesie-pod publikę, czysty PR...
    Chociaż po totalnie niespodziewanej abdykacji, różne dziwy mogą się wydarzyć...

    OdpowiedzUsuń