czwartek, 6 października 2011

Seksu naszego powszedniego...

Politycy prawicy, na lewicy również takich nie brakuje, co i rusz powtarzają że w życiu kierują się tzw. nauką społeczną Kościoła. Katolickiego oczywiście. Pól biedy jeśli są to wybory w ich życiu które wpływają na ich życie, ich rodzin i bliskich. Jednak jeśli nauka społeczna ( której wielkie koszta ponosi Polska) wpływa na polityczne wybory posła, senatora czy ministra wtedy oczywiste jest że przegrywa zdrowy rozsądek. Miast interesu społecznego liczy się dobre samopoczucie Kościoła i jego hierarchów. Dziwnym trafem w kampanii wyborczej kandydaci startujący do parlamentu obiecujący góry złota nie wypowiadają się jasno w kwestiach światopoglądowych. A szkoda bo byłoby szczerze wobec Polaków przedstawić plany klerykalizacji bądź świeckości państwa. Wyborca ma prawo wiedzieć czy poseł A startujący z partii Z zrobi wszystko co w jego mocy by powstała nowa autostrada czy też instytut badania myśli Jana Pawła II.
Biskupi katoliccy z powodu braku zajęcia uważają że mają prawo do wypowiadania się w imieniu narodu, Polski i w ogóle całego świata. In vitro, aborcja, antykoncepcja, wychowanie seksualne w szkołach to tematy które kościelną hierarchię zajmują najbardziej. Wiadomo przecież od dawna, wie to zapewne i tzw. „nienarodzone dziecko” że w kwestiach seksualności i seksu nie ma większego eksperta niż erudyci biskupi z urzędu znający się na wszystkim… Nie dotarło do nich że państwo feudalne już się skończyło, dziś ludzie nie muszą się słuchać byle pana w koloratce. Kruchtowa prawica podnosi co pewien czas histeryczny wrzask kiedy partie podnoszą tematy wychowania seksualnego w szkołach. Kościelna prawica dowodzi że to nic innego jak populizm, szukanie tematów zastępczych i nieistotnych dla społeczeństwa. Milczeniem pomija fakt iż to oni, prawica właśnie, tymi rzekomo nieistotnymi sprawami zajmowała się po upadku komunizmu. Damski brzuch, biust, goła d…, pornografia zajęły prawicowe partie już na początku lat 90-ych ub. wieku, oczywiście w sensie negatywnym. Wyeliminować wszelkie golizny z publicznej TV, zakazać aborcji, żadnego wychowania seksualnego w szkołach! I tego trzymają się przykościelni politycy do dziś. Jak Stefan Niesiołowski który przed laty wpadł w furię kiedy dowiedział się o planowanej emisji filmu „Emmanuelle” w TVP. „Erotomani mogą sobie kupować kasety porno. Ten film nie powinien być pokazywany w publicznej telewizji, bo jest pornograficzny” raczył oznajmić na łamach prasy ówczesny pan poseł Zjednoczenia Chrześcijańsko- Narodowego. Dziwne, zwłaszcza że kompan marszałka Sejmu z czasów komunistycznego więzienia, Jacek Bierezin, zdradził iż pod celą rozmawiali głownie o kobietach. Niesiołowski był wtedy sympatycznym erotomanem… Wiemy że istnieją świeccy którzy uprawiają sex "po bożemu", jako małżonkowie, przy zgaszonym świetle i bez tej całej otoczki pełnej pieszczot, fantazji i świństewek której nie mają prawa znać . Kościół im tego zabrania nakazując mieć pogardę do swego ciała, doznań(oczywiście ma ich być jak najmniej). Ba, sex jest zarezerwowany wyłącznie dla małżonków i to tylko w celu prokreacji!

Ostatnimi czasy Kościół usiłował pokazać swe inne oblicze. Kapucyn o. Ksawery Knotz nie narzekał na brak reklamy. W końcu na seksie zna się tak jak ja na fizyce kwantowej. O przepraszam, przykład niewłaściwy. Ja mogę usiąść i się jej uczyć, poznawać, poruszać się w niej po jakimś czasie w miarę swobodnie. Papież, ksiądz, zakonnik pozostanie tylko teoretykiem .W końcu wszyscy duchowni żyją w celibacie… Co za naiwne stwierdzenie, doskonale wiemy że gro księży żyje po cichu z kochanką czy kochankiem! Niejeden ma dzieci ,nierzadko o tym wszystkim wie biskup. Kto wie czy nie są nawet z tego zadowoleni-w końcu afery pedofilskie znacznie uszczupliły kiesę Krk .A jeśli mężczyzna w sile wieku nie znajduje ujścia swej chuci to różne rzeczy mogą mu strzelić do głowy, z gwałtem włącznie. Największe zboczenie to wstrzemięźliwość płciowa i zdania swego nie zmienię. Swego czasu pewna pani nieudolnie chciała mi wmówić że celibat nie oznacza zakazu uprawiania seksu przez kler, lecz zakaż bezżenności i zakładania rodziny. Nie odpowiedziała mi już niestety na to że przecież Kościół zabrania seksu przedmałżeńskiego, ksiądz nigdy nie będzie małżonkiem więc skąd u niego doświadczenia seksualne? Nauczyciele mieliby nakazywać swoim owieczkom coś czego sami nie przestrzegają? Rzeczony Knotz i jego koledzy dali taki pokaz talentu ,że nie wiadomo-śmiać się czy płakać."Sex oralny jest moralny", "To nie po katolicku jest nie czerpać przyjemności z seksu"," Seks jest jak gra w piłkę-chodzi o strzelanie bramek", "Kiedy kobieta współżyje z mężem po bożemu on ją zostawia często w pół drogi więc ona może sobie pomóc". Co jakiś czas gdy słyszę nieśmiałe propozycje środowisk feministycznych o wprowadzeniu do szkół wychowania seksualnego to mam mieszane uczucia. Kto będzie określał program, co będzie przedmiotem nauki skoro u nas nie ma nawet definicji pornografii? Pod nią przecież kościelni podciągną francuski pocałunek, miłość hiszpańską , grecką i co im tylko przyjdzie do głowy! Może program określą katoliccy księża, dyżurny dewota kraju Jarosław Gowin wspierany przez Terlikowskiego? A może Anna Sobecka która błysnęła stwierdzeniem że "sex z natury jest zły i nie daje niczego bo nie rozwija?". Oczywiście dodatkowe zajęcia to dodatkowe godziny, zatem umieści się je zgrabnie na końcu lekcji.

Zastanawiające jest że na temat seksu nie wypowiadają się zainteresowani, mający za sobą różne doświadczenia. Bogobojni redaktorzy nie posadzą takich w studio w porze największej oglądalności, wygodniej przecież jest się powołać na naukę papieża, oczywiście JP2. Dziś, w dobie Internetu niedoświadczony prawiczek czy dziewica znajdzie odpowiedź na wszystkie pytania dotyczące seksu. Zazwyczaj wstydzi się zadać pytanie rodzicom, pani w szkole lub katechetce. Instynkt wszystkiego nie podpowie, pozostawienie nastolatka sam na sam z internetem może być niebezpieczne. Jeśli strony porno są kopalnią wiedzy dla takiego nieopierzonego młokosa ,naogląda się i zechce realizować to co widział, nie mając żadnego punktu odniesienia. Skąd on może wiedzieć co jest dla niego dobre, co nie? Sex ma wiele postaci, dla doświadczonych partnerów nie są straszne eksperymenty ,szukanie nowych doznań i wrażeń, czasem nie tylko w swoim towarzystwie. Powtarzam czasem że jak zbiorą się takie dwa wynalazki to nie ma bardziej szczęśliwych kochanków. Wszystko jest dla nich, nie ma tematów tabu. Ba ,pod swoim wpływem robią rzeczy na które nie mieli ochoty z innym partnerem oraz mają ochotę na zachcianki na które nigdy by się nie zdecydowali. Oczywiście nikt nie nauczy się w szkole, od kolegów czy od seksuologa jak być dobrym kochankiem/kochanką. Do tego są potrzebne wrodzone predyspozycje, koncentracja na partnerze, najzwyczajniejszy altruizm i upajanie się bliskością oraz brak wstydu, akceptacja dla swego ciała. W polskich szkołach nie wspomina się rzetelnie o antykoncepcji i- bo Kościół jej zakazuje- o pigułkach wczesnoporonnych… Jaki jest poziom wiedzy nastolatków na ten temat? Gorzej niż mizerny gdy zdarza mi się zaglądać co pewien czas na różne tematyczne fora.

Jak ćwierkają wróble i mawiają najstarsi górale 55% nastolatków wiedzę o seksie czerpie od rówieśników, pozostali z internetu i kolorowych pisemek. Szkolne zajęcia to fikcja. Prawie 1/3 uczniów w ogóle nie ma zajęć wychowania do życia w rodzinie, większość zaś w ogóle nie wyniosła z tych zajęć żadnych wartościowych, przydatnych treści. Co czwartym nauczającym tego przedmiotu jest katecheta… To tak jakby katolickiej religii nauczała Marianna Rokita czy Klaudia Figura! Jeśli przed laty minister polecił podręcznik w którym autorzy na serio dowodzą że dorastająca dziewczyna jeśli już miesiączkuje powinna posiadać dwie podpaski z których jedną nosi a druga suszy się po praniu… Z mocy ustawy antyaborcyjnej z dnia 7 stycznia 1993 roku (o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży - Dz. U. Nr 17), realizowane są w szkołach zajęcia "Wychowanie do życia w rodzinie". Jak to wygląda? Jest gorzej niż się można spodziewać, obraz nędzy i rozpaczy. Oczywiście najprostszym komentarzem jest powiedzieć że nie ma pieniędzy i kadry która dysponowałby rzetelną wiedzą. Czy na pewno jednak? Katecheci wykładający w szkołach religię nie wzięli się znikąd, ktoś ich wyszkolił i opłacił to szkolenie, ktoś płaci im za nauczanie w szkole. Budżet, czyli wszyscy my, podatnicy.
Gdy uczęszczałem do szkoły podstawowej i średniej nie miałem czegoś takiego jak „Wychowanie do życia w rodzinie”. Co było założeniem programu w 1993 roku gdy go wprowadzano? Przede wszystkim rzetelna wiedza dotycząca życia seksualnego człowieka, antykoncepcji i wiedzy o człowieku. Ale jak to zawsze w Polsce bywa zawsze są jakieś „ale”, stawiane przez kler i środowiska skrajnej prawicy. Rządy nie zrobiły nic by przedmiot nie był martwy, by zajęcia odbywały się nie tylko dla zainteresowanych, ale dla wszystkich, tak jak ma to miejsce z religią. Nie ma co udawać, młodzież inaczej czułaby się mając do czynienia ze specjalistą któremu słowo seks, antykoncepcja nie wywołuje buraka na twarzy. Zupełnie inaczej dyskutuje się na tematy z fachowcem, inaczej z laikiem wstydzącym się siebie, swoich reakcji czy rozmówców. Zresztą „Wychowanie…” właśnie mylnie jest kojarzone z aborcją, pornografią i pochodnymi. Katolickie środowiska podnosiły histerię a lewicowe rządy im ulegały gdy próbowano debatować o kształcie i sposobie nauczania. Takiej debaty nigdy nie było w przypadku religii, tam wytyczne szły z góry, dyrekcje szkół stawiano przed faktem dokonanym, narzucając im wolę.

Kiedyś ja i moi rówieśnicy wiedzę czerpaliśmy z nielicznych pozycji książkowych na rynku, filmów puszczanych niekoniecznie po 22 czy prasy( w „Razem” którego nie ma już na rynku publikowano cykl felietonów seksuologa prof. Lwa-Starowicza). Kto dziś z młodych kojarzy co to „Sztuka kochania” Michaliny Wisłockiej czy „Seks partnerski” wspomnianego Starowicza? Nie czarujmy się, nie każdy jest urodzonym kochankiem, nie każdy zna swoje reakcje i wie w jaki sposób dać przyjemność kobiecie w sytuacji sam na sam. W powyższych wydawnictwach był szereg wskazówek, technik współżycia seksualnego i mnóstwo innych informacji. Dla wielu zawarte tam treści to była pornografia… Nie dziwę się tym pruderyjnym, nieszczęśliwym ludziom, gdyż widać często po nich i po ich partnerach(partnerkach) że sfera seksu to dla nich temat tabu, zakazany owoc. Dla nich seks istnieje tylko dla prokreacji, raz w roku, po ciemku, przez dziurkę w koszuli nocnej. Żenada. Seks tymczasem to sztuka, czerpanie z niego ogromnych doznań, obdarzanie nimi partnerki, nie tylko w nocy, nie tylko w łóżku. Tymczasem dziś z jednej strony biadoli się u nas że mamy niż demograficzny, z drugiej zaś obrzydza się jak można seks dla młodzieży. Gdzież tu logika? Pierścienie czystości, zmuszanie dziatwy do ślubowania tej „czystości”(seks to coś brudnego???) to nic innego jak przerzucanie przez kler nieprzestrzeganego celibatu na nieświadomych młodych ludzi. Dlaczego najwięcej do powiedzenia o rodzinie, życiu i seksie mają katoliccy księża którzy z mocy sprawowanej funkcji nie mają o tym bladego pojęcia? Czyżby uprawiali seks?

W Internecie można za pomocą kilku kliknięć znaleźć wszystko co nas interesuje, nie ma tematów tabu w seksie: trójkąty, seks grupowy, less, gejowski, s/m, sceny masturbacji, seksu oralnego, analnego do wyboru do koloru. Wszystko jest dla ludzi pod warunkiem że wszystko odbywa się za zgodą partnera/partnerki i nie powoduje przykrości czy bólu. Jest też wersja hard, to już rzeczywiście porno które wespół z wciskanymi w młodą głowę szkolnymi bzdurami może wypaczyć młodego człowieka. Bo i skąd on ma wiedzieć co jest dobre a co złe? Co jest wskazane, czego nie powinien robić? Gdzie kończy się granica delikatności, erotyki, a gdzie zaczyna się bólu, strachu i brutalności? Tego nie nauczy się z filmów porno, ale też nie dowie z zajęć prowadzonych przez katechetę. Ale w sumie o to chodzi rządzącym i klerowi. Przyjemność z seksu? Toż to wymysł szatana i bóg wie kogo jeszcze! Różaniec, zdrowaśki i pielgrzymka, a nie o szatańskich doznaniach!

A jak wygląda wiedza wynoszona ze szkół? Garść znalezionych przez mnie pytań w necie:

"Czy robiąc płukankę z Pepsi nie zajdę w ciążę?"

"Miałam doświadczenie niezbyt przyjemne z seksem oralnym. Czy zajdę w ciążę gdy połknęłam spermę?",

"Współżyłam na stojąco, nie zajdę w ciążę gdy będę tak stała kilkanaście minut, przecież to ze mnie wypłynie?"

"Ile czasu powinien trwać stosunek? Mam wydawać przy tym odgłosy, ruszać się? „

„Od jakiegoś czasu masturbuje się świeczką. Powiedziałam o tym swojej najlepszej przyjaciółce. A ta mi powiedziała, że od tego można zajść w ciążę. Czy to prawda Pomóżcie!”

„Ostatnio byłam na imprezie i pierwszy raz w życiu robiłam to z chłopakiem oralni. On miał 23 lata...wszystko widziała moja starsza siostra która wezwała policje i Konrada aresztowali. Po paru dniach wezwano mnie na komendę, dowiedziałam się że Konrad którego bardzo pokochałam jest jakimś pedofilem czy coś takiego..nie wiem co mam o tym myśleć... Co to znaczy pedofil i czy mam z nim zerwać??”

„Ostatnio współżyłam z moim chłopakiem bez odpowiedniego zabezpieczenia. Teraz (po 4 miesiącach od tego zdarzenia) zauważyłam małego guza pod kolanem. Czy może to być ciąża poza maciczna??!! Proszę pomóż!!!”

„Żona powinna oddawać się mężowi w ciszy i z pokorą, a każda kobieta, która czerpie przyjemność z seksu, będzie się smażyć w piekle"

W 2008 roku 14-latka spełniająca wszystkie warunki do usunięcia ciąży tylko dzięki odwadze minister zdrowia Ewy Kopacz została skierowana do szpitala gdzie dokonano zabiegu. Przed szpitalem koczowały rydzykowe babcie i różni obrońcy „życia nienarodzonego". Gdyby nastolatka była wyedukowana pod względem seksualności to nie byłoby w ogóle tej sprawy. Dziś losem 14latki już się nie martwią, żyjący są dla nich nic nie warci. Mam przeczucie graniczące z pewnością że gdyby urodziła losem jej dziecka środowiska katolickie przestałyby się interesować tuż po porodzie.


0 komentarze:

Prześlij komentarz