wtorek, 25 października 2011

Kaczyński, wieczny przegrany

Marian Krzaklewski w 1997 roku święcił triumfy kiedy udało mu się zjednoczyć prawicę i zwyciężyć w wyborach parlamentarnych. Akcja Wyborcza „Solidarność” dość niespodziewanie pokonała lewicę która zanotowała sporo sukcesów podczas swoich rządów, wystarczyło zaledwie 4 lata by z silnej Akcji Wyborczej „Solidarność” pozostało wspomnienie, Krzaklewski skompromitowany zszedł z politycznej sceny a Polacy po raz pierwszy- jak do tej pory ostatni- rządzącej partii dali potężnego kopa i ta nie weszła nawet do Sejmu! Kiedy wiadomo było że targające AWS konflikty rozwalą partię od środka , że premier Buzek jest jedynie marionetką uśmiechającą się radośnie mimo katastrofalnej polityki rządu (minister Bauc ogłosił iż odkrył w finansach państwa wielką dziurę budżetową) część posłów postanowiła, na fali popularności zdymisjowanego przez premiera ministra sprawiedliwości Lecha Kaczyńskiego założyć własne ugrupowanie. Jarosław i Lech Kaczyński oraz Ludwik Dorn, „trzeci bliźniak” postanowili wziąć sprawy w swoje ręce. Komitet Prawa i Sprawiedliwości powstał już w marcu 2001 roku w „świętym mieście” jak określa się Białystok, tego samego roku w czerwcu zarejestrowano w sądzie oficjalnie partię polityczną Prawo i Sprawiedliwość. Jarosław Kaczyński ogłosił iż w kraju jest poważny kryzys bezpieczeństwa osobistego i socjalnego i najwyższy czas by odwołać się do poczucia narodowej solidarności. Nie omieszkał dołożyć leżącemu już Krzaklewskiemu dodając że elita skupiona szefa AWS wybrała kontynuację drogi poprzedniego rządu poprzez udaną próbę nawiązania kontaktów z biznesem. Dostało się nie tylko Krzaklewskiemu ale i Buzkowi oraz ministrom których Kaczyński skrytykował za politykę kolesiostwa zmierzającą do upolitycznienia państwa, poprzez obsadzanie spółek państwowych, rad nadzorczych, agencji i funduszy ludźmi z elity rządzącej. Szary Kowalski słuchał i nie dowierzał własnym uszom: oto ktoś kto martwi się o niego! Nie zadał sobie pytania dlaczego Kaczyński nie krytykował Krzaklewskiego przez minione 2 lata kiedy nastąpiła degrengolada władzy?

18 posłów opuszcza AWS i tworzy klub parlamentarny PiS. Część działaczy SKL i ZCHN oraz Ligi Republikańskiej utworzyła Przymierze Prawicy, przewodniczącym Zespołu Politycznego PP został Kazimierz M. Ujazdowski, a w jego skład weszli: Mariusz Kamiński, Kazimierz Marcinkiewicz, Stefan Niesiołowski, Marian Piłka, Mirosław Styczeń, Wiesław Walendziak… Te same twarze od wielu lat tkwią w polityce! Jak dziś reaguje na początki w środowisku Kaczyńskiego Niesiołowski? Prezesem PiS został oczywiście nie kto inny jak Lech Kaczyński. Partia nie wnosiła do politycznego życia nic nowego, były odwoływania się no wartości chrześcijańskich, nauki społecznej Kościoła katolickiego, nauczania Jana Pawła II itp. Konserwatywna, katolicka partia która chciała zagospodarować prawicowy elektorat co jej się w następnych latach w znacznej mierze udało. W wyniku wyborów parlamentarnych przeprowadzonych we wrześniu 2001 roku do Sejmu weszło 44 posłów nowej partii. Szefem sztabu wyborczego był Ludwik Dorn, rzecznikiem Adam Bielan.

W roku 2002 w wyniku wyborów samorządowych prezes PiS Lecha Kaczyński został wybrany na prezydenta Warszawy. Rozkwit PiS nastąpił paradoksalnie po odejściu Lecha Kaczyńskiego z funkcji prezesa partii którą objął Jarosław Kaczyński. Niestety dla partii rozkwit zapoczątkował i upadek którego przez lata zdawano się nie dostrzegać. Postanowiono otóż zwiększyć współpracę z Kościołem, stąd wzięła się miłość Jarosława Kaczyńskiego do Tadeusza Rydzyka…

Co skłoniło Polaków by zagłosować na PiS? Przede wszystkim ufność w postać Lecha Kaczyńskiego który cieszył się niebywałą popularnością kiedy żądał wysokich kar dla groźnych przestępców, nie wahał się dymisjonować prokuratorów którzy ślimaczyli się w postępowaniach, wstrząsnął środowiskiem sędziów, przygotował nowelę Kodeksu Karnego zwiększającego kary dla przestępców. Wysłał czytelny sygnał Polakom że on, szeryf, sprząta bagno które pozostawili mu w spadku poprzednicy. Lech Kaczyński uważał że niedopuszczalne jest istnienie klik polityczno- prawno- biznesowych, piętnował polityków którzy bywali na rautach u domniemanych szefów świata zorganizowanej przestępczości. Poza tym nie stronił od mediów, potrafił przekazać swój program w sposób sensowny, jasny i przejrzysty. Był lubiany i słuchany z uwagą. Zaledwie rok wystarczył by ze znikomego poparcia 3% minister sprawiedliwości cieszył się zaufaniem 77% badanych! Kaczyńscy od lat działali w polityce i z niej żyli więc dostrzegając niebezpieczeństwo klęski AWS w wyborach postanowili opuścić tonący okręt. Kampania wyborcza przebiegła pod chwytliwymi hasłami naprawy skorumpowanego państwa, powołania Urzędu Antykorupcyjnego (późniejsze CBA które do życia powołano), utworzenia funkcji Prokuratora Generalnego, walki z kolesiostwem w obsadzie rad nadzorczych i zarządów Spółek Skarbu Państwa. Wszystko to przeplatane atakowaniem i dokopywaniem Marianowi Krzaklewskiemu który w 2000 roku przegrał wybory prezydenckie zajmując dopiero 3 miejsce. Duet Buzek- Krzaklewski nie radził sobie z kłopotami kraju, nie potrafił odeprzeć ataków Kaczyńskich. A wyborca prawicowy widział to wszystko więc… wybrał silniejszych. Mieli też w pamięci niesłuszną dymisję Lecha Kaczyńskiego popartą mętnymi tłumaczeniami Buzka. „ Buzek- łobuzek”! krzyczeli przychylni PiS wyborcy.

Przez 4 lata spędzone w opozycyjnych ławach politycy PiS nie próżnowali atakując lewicowy rząd, domagając się renegocjacji umów z Unią Europejską. Wiedzieli że aby tkwić w pamięci wyborców należy istnieć w mediach, w prasie, być na ustach wszystkich. Nie unikali debat telewizyjnych często je wygrywając. Zarzucali rządowi Leszka Millera wycofanie się z restrukturyzacji służby zdrowia, braku reformy oświaty ( zapomnieli szybko że przyłożyli ręki do katastrofy jednego i drugiego?), skrócenie urlopów macierzyńskich, ograniczenie ulg kolejowych dla najuboższych grup społecznych, brak reformy finansów publicznych, machinacje przy prywatyzacji, żądali oczyszczenia służb specjalnych z domniemanych czy wyimaginowanych agentów obcych państw. Miller nie bardzo potrafił sobie z tym radzić, nie potrafił wyjaśnić jak to się dzieje że kadra rządu to byli działacze PZPR? Granie na nastrojach patriotycznych wówczas Kaczyńskiemu opłaciło się, wzrastały nastroje antykomunistyczne, w końcu wyszło na jego: afera Rywina, orlenowska… Wtedy to zasiadano przed odbiornikiem TV by oglądać transmisje z posiedzeń komisji ujawniającej powiązania na styku polityki i biznesu a więc te o których mówił Jarosław Kaczyński. Wtedy powrócił do wielkiej polityki brylujący przed kamerami Jan Maria Rokita, media odkryły Zbigniewa Ziobrę. Jak to się skończyło wiadomo: Leszek Miller skompromitowany ustąpił z fotela premiera, lewica przegrała wybory a wygrał je PiS dzięki spin doktorom Michałowi Kamińskiemu i Adamowi Bielanowi. Było to jedyne wyborcze zwycięstwo Jarosława Kaczyńskiego. Jego chwała ale i jego zguba. 155 posłów PiS zasiadło w nowym Sejmie, nie doszło do powołania zapowiadanej koalicji PO- PiS. Niedoszły premier z Krakowa, Jan Maria Rokita, powinien wówczas zmienić barwy wstępując do PiS. Nie przekonał go Kaczyński, do PiS z PO nie odeszli posłowie którym marzyły się państwowe stanowiska ale Jarosław Kaczyński uwierzył w swoją wielkość i nieomylność. Miesiąc po wyborach parlamentarnych Lech Kaczyński, założyciel PiS, triumfuje: w drugiej turze wyborów prezydenckich wygrywa z kandydatem PO Donaldem Tuskiem i zostaje wybrany na urząd prezydenta Polski. Jacek Kurski, bulterier Kaczyński, wyciągnął historię tuskowego dziadka z Wehrmachtu i… wyszło jak wyszło.

Kiedy PiS wygrywał wybory posłów, senatorów, działaczy i członków łączyło jedno: zwycięstwo. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Niektórym zdrowo zaszumiało w głowach, nie potrafili poradzić sobie z politycznymi sukcesami usiłując grać indywidualnie, przeciwko prezesowi. Jarosław Kaczyński pogubił się nieco kiedy nie podjął się misji tworzenia nowego rządu w 2005 jako premiera wskazując anonimowego Kazimierza Marcinkiewicza. Był to układ na kształt tak przecież krytykowanego duetu Krzaklewski- Buzek i aż dziw brał że Kaczyński, pomny smutnego końca rządów oby panów, nie wyciągnął wniosków. No i przeliczył się z przerażeniem obserwując jak znakomicie poczyna sobie Marcinkiewicz, jak urwał się ze smyczy! W pewnym momencie Kazio był najpopularniejszym politykiem w kraju! Ujawniły się wtedy cechy zazdrości Jarosława Kaczyńskiego który nie mógł znieść że mówi się i pisze o Marcinkiewiczu, zaprasza Marcinkiewicza, o zdanie pyta Marcinkiewicza… Kaczyński złamał zdanie, nie dotrzymał obietnicy („Kiedy mój brat zostanie prezydentem ja nie obejmę urzędu premiera”) i stanął na czele rządu. Druga złamań obietnica: koalicja z LPR ale i z Samoobroną której lidera, Andrzeja Leppera, oskarżał że partia powstała pod wpływem inspiracji służb specjalnych. Podejrzliwość, służby okazały się jednak niczym wobec możliwości objęcia władzy, budowy wymarzonej IV RP. Za rządów Leszka Millera Kościół otrzymał morze pieniędzy i przywilejów, za Kaczyńskiego z Kościoła chciano uczynić jedyną moralną siłę. Stąd faworyzowanie Tadeusza Rydzyka wobec którego posłuszni byli i biskupi, stąd wyrzucanie publicznych pieniędzy na jego biznesowo- geotermalne inicjatywy.

Jarosław Kaczyński okazał się kiepskim premierem, nie dla niego okazały się stabilizacja, dostatek kraju czy brak awantur. Nie zauważył że partii rządzącej nie przystoi zachowywać się jak opozycji czy też bandzie gówniarzy jak za komuny. Niesłychana, chorobliwa wręcz podejrzliwość, łamanie zdania które miało być święte zraziła do Kaczyńskiego jego bliskich współpracowników. Dla Marka Jurka partia była zbyt liberalna w kwestiach światopoglądowych więc opuścił szeregi PiS, Mariusz Kamiński (rzekomo apolityczny )ze swoimi zastępcami z Centralnego Biura Antykorupcyjnego spiskuje przeciwko posłom opozycji poprzez nieudane prowokacje kosztujące podatnika miliony złotych, po aferze gruntowej w którą usiłowano wmieszać Andrzeja Leppera rozpada się koalicja PiS- Samoobrona- LPR której ojcem chrzestnym był abp. Sławoj Leszek Głódź. PiS, mimo że wprowadza do sejmu 166 posłów, przegrywa z PO przedterminowe wybory po których z funkcji wiceprezesów partii rezygnują Ludwik Dorn, Paweł Zalewski i Kazimierz Ujazdowski. Wówczas to, podobno po wyborze na fotel wiceprezesa Zbigniewa Ziobry, do głosu zaczyna dochodzić frakcja „ziobrzystów” sfrustrowana kolejnymi porażkami wyborczymi. Czarę goryczy przelała katastrofa smoleńska a raczej wszystko to co nastąpiło potem: idiotyczne oskarżenia rzucane pod adresem rządu, premiera i ministra Sikorskiego jakoby odpowiadali oni za śmierć prezydenta Kaczyńskiego, sympatyzujące z PiS media dowodzące że nastąpił spisek w wyniku którego Lecha Kaczyńskiego zamordowano, pokazywano w filmikach PiS-owskiej propagandy maszynę do tworzenia mgły a której nie sprowadzono do kraju by zademonstrować jej działanie, głupkowatego Antoniego Macierewicza dowodzącego ze przeprowadził badania i symulacje z pomocą Tupolewa i wie że skrzydło samolotu tnie drzewa jak brzytwa trzcinę, publikacje „Gazety Polskiej” i „Naszego Dziennika” w których od bzdur, przeinaczeń i niedomówień roi się po dziś dzień i którym wtórowali „prawdziwi Polacy” z pochodniami w łapach. Kaczyński nie odciął się od tych ludzi, podczas przyśpieszonej kampanii do wyborów prezydenckich przybrał minę dobrego wujka i… przegrał po raz kolejny. Przegrał i niedawno kolejne wybory parlamentarne, przegrał nie tylko on. Przegrał ruch „Solidarni 2010”, przegrał program PiS i kształt proponowanej przez nich Polski, przegrała ida klerykalnego państwa, przegrały próby obarczania winą moralną bez dowodów odpowiedzialności karnej, za to weszło do Sejmu 40 posłów Ruchu Palikota który zrodził się pod wpływem protestu wobec marszów PiS na Krakowskim Przedmieściu. Po porażce w wyborach prezydenckich z PiS rozstali się m.in. Paweł Poncyliusz, Elżbieta Jakubiak, Joanna Kluzik- Rostkowska odpowiedzialni za kampanię prezydencką Jarosława Kaczyńskiego. Po przegranych wyborach parlamentarnych głowy jeszcze się nie posypały, słychać za to pewne głosy krytyczne wobec Kaczyńskiego z usta Zbigniewa Ziobry czy Tadeusza Cymańskiego. Wszystko wskazuje na to ze jedynym rozwiązaniem które uratowałoby PiS jest pozbycie się z funkcji prezesa partii Kaczyńskiego właśnie. Jeśli on i jego zakon pozostanie to za 4 lata w Sejmie czeka nas jego prawdziwy PiS z Anną Sobecką, Beatą Kempą i Adamem Hofmanem. Piuska i Sutanna.


0 komentarze:

Prześlij komentarz