niedziela, 24 lipca 2011

Czarne chmury nad Polską

Przewodniczący Izby Reprezentantów John Boehner wycofał się z negocjacji w sprawie podniesienia ustawowego limitu zadłużenia USA. Co to oznacza? Jeżeli Kongres nie podniesie do 2 sierpnia limitu długu Stanów Zjednoczonych, sięgającego już prawie 70 procent PKB, rząd nie będzie mógł dalej pożyczać i stanie w obliczu niewypłacalności. Biały Dom dowodzi że jeśli limit nie zostanie podniesiony świat może ogarnąć wielki kryzys finansowy.

Coraz więcej dowodów na to że to nie USA są panem świata, że nie ich gospodarka jest najpotężniejsza. Stany to już nawet nie kolos na glinianych nogach. Pomyśleć że ZSRR został wykończony ponieważ nie wytrzymał kosztownego wyścigu zbrojeń z Ameryką… Niestety w Polsce wielu polityków z najwyższej półki zafascynowanych jest Ameryką ( może nie samym Obamą) i od lat czynią oni wiele by upodobnić Polskę do wielkiego brata zza Oceanu. Z zadłużeniem państwa niebawem może się nam udać gdyż widać radosną twórczość ministra finansów Jacka Rostowskiego który księgowymi sztuczkami usiłuje zaniżać wysokość dziury budżetowej. Jeśli słyszę jego wypowiedzi że budżet jest w dobrej kondycji, budżet jest pod kontrolą, zakładana dziura jest mniejsza niż planowano to mam prawo mieć i wyrażać swe obawy o przyszłość kraju. Przyszłość która nie jest zawarta w przedziale 4 między wyborami parlamentarnymi, mam inne jej postrzeganie niż politycy nie mający długofalowego planu dla kraju.

Wydłużony czas spłaty starych pożyczek z 7,5 do 15, a nawet 30 lat, obniżenie oprocentowania długu do 3,5-4 proc., pomoc prywatnego sektora bankowego oraz 109 mld euro nowego programu pomocowego dla Aten - to nowy plan pomocowy dla Grecji. Nowy Plan Marshalla którego konsekwencji nikt nie zna… Pomoc dla Grecji osiągnie 109 mld euro. Mają się na niego złożyć bogatsze kraje strefy euro oraz Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Ile zamierzaj MFW wyciągnąć z Grecji kroniki milczą niestety… Gdyby w Polsce politycy dbali o sprawy budżetu i Polski w takim stopniu w jakim martwią się o finanse i dobra Kościoła katolickiego to taki plan mógłby pomóc Polsce. Niestety nie w takiej Polsce, nie z tymi politykami i brakiem kontroli nad mieniem publicznym rozdawanym za symboliczną złotówkę.

Dochody państwa ustalono na poziomie 249 mln zł, wydatki – 301 mld zł. Deficyt ma być rekordowo wysoki i wynieść 52 mld zł, dochody budżetu wyniosą 310,5 mld zł, a wydatki - 328,7 mld zł,
Dochody mają wynieść 281,8 mld zł, wydatki 310,4 mld zł, a deficyt - 28,6 mld zł,
dochody budżetu państwa osiągną w przyszłym roku ok. 226,8 mld zł. Na sumę tę składają się dochody podatkowe i niepodatkowe - 212,2 mld zł oraz środki z Unii Europejskiej - 14,6 mld zł. Natomiast limit wydatków budżetu państwa wynosi 256,8 mld zł. A jaki wrzask podniesiono kiedy za rządów premiera Jerzego Buzka minister Jarosław Bauc ujawnił wielkość dziury budżetowej?
Wertuję założenia budżetowe z poprzednich lat i nie mam pojęcia skąd takie samozadowolenie u ministra finansów? Cóż, w razie krachu powróci Jacek Vincent na Wyspy a wy sobie Polacy poradzicie i bez niego. Od lat wali się i pali ale ministrowie finansów i kolejni premierzy udają że wszystko jest w jak najlepszym porządku i pod kontrolą bojąc się przyznać że w finansach panuje chaos i spustoszenie! Kto dziś pamięta że wpływy z prywatyzacji miały zasilać wielki fundusz emerytalny wspierający w przyszłości emerytury Polaków? Wyszło jak zawsze: majątku nie ma, to co jeszcze zostało znajduje się w kręgu zainteresowań Kościoła katolickiego, który i tak się napasł via Komisja Majątkowa. Jak to się dzieje że Polska posiada coraz mniej, ma coraz mniej do utrzymania przy jednoczesnym wzroście pracowników administracji i wydatków budżetowych? Niczym nieuzasadniony optymizm premiera i ministra finansów bierze się chyba z powodu szansy na otrzymanie przez samorządy 80 mld. euro w latach 2014-2020. Jednakże nie potrafiliśmy wykorzystać środków jakie UE przeznaczyła Polsce w latach 2007-2013. I nie jest różowo jak się nam, Polakom, przedstawia.

W rankingu ogłoszonego pod koniec 2010 rankingu Doing Business 2011 Banku Światowego Polska zajęła w ogólnym zestawieniu 70 miejsce na 183 możliwe. Lepszy wynik odnotowała m.in Białoruś, która uplasowała się na 68 pozycji. Im lepsze i prostsze są przepisy regulujące prowadzenie firmy oraz im silniejsza jest ochrona własności przez prawo, tym wyższą pozycję zajmuje dany kraj w tym rankingu. I co się okazało? Przygotowywanie rankingu "Doing Business" w obecnym kształcie jest niepotrzebne i szkodliwe ! Tak oznajmił wiceminister finansów Maciej Grabowski mając pełną aprobatę ministra finansów. Szkodliwe dla rządu i ministra finansów zapomniał dodać… Strona Polska przedstawia własne wyliczenia z których wynika że nie na 70 a 66 miejscu znajduje się Polska. Rzeczywiście, wysoka pozycja. Więcej panowie nie potraficie, więcej zaoferować , zmienić i ułatwić również nie możecie? Dlaczego nie możemy być dajmy na to na miejscu trzecim? Jak najbardziej na miejscu jest tu komentarz dr. Bogusława Półtoraka:
„Słaba pozycja Polski wynika od lat z tych samych powodów. Przeregulowana struktura prawna, biurokracja i bałagan w systemie podatkowych to ograniczenia wynikające z zaniechania kontynuowania reform rynkowych. Politycy różnych opcji dyskutujący o ułatwieniach dla firm i obywateli w swoich deklaracjach idą zawsze bardzo daleko, ale z realizacją jest już bardzo słabo. Brakuje zwykle konsensusu politycznego i woli porozumienia. Może wynikać to z braku zrozumienia wśród posłów dla spraw gospodarczych, co potwierdza chociażby frekwencja na debatach dotyczących np. podatków. Może w budżecie warto zarezerwować środki na szkolenia posłów z podstaw ekonomii? Byłby to chyba najbardziej uzasadniony wydatek. Oczywiście pewne uproszczenia są w końcu wprowadzane, że wystarczy przypomnieć podatek liniowy dla przedsiębiorców, ale są to nieliczne wyjątki potwierdzające regułę i oczekiwanie na nie trwa bardzo długo”.
Nic dodać nic ująć.

Jak wspominałem pomoc jaką otrzyma Grecja bardzo by Polsce pomogła ale z cwanymi politykami martwiącymi się o Polskę i mieszkańców miast o interes swój i partii. 109 mld. euro; ile z tej sumy rzeczywiście trafiłoby na rzeczywiste potrzeby państwa polskiego a ile by zmarnotrawiono powołując agendy do dysponowania pieniędzmi? Kiedy przed laty otwarto szeroko drzwi kapitałowi zagranicznemu który dziś pozostaje poza kontrolą lekceważono głosy że oto widzimy początek końca polskiego nadzoru nad rynkiem. Zagraniczne korporacje panują dziś w Polsce uniemożliwiając rozwój i powstanie polskim podmiotom zdolnym z nimi konkurować. Nie próbowano nierentownych firm reformować lecz pozbywano się ich często za grosze nie bacząc że za rok- dwa kondycja finansowa firmy poprawi się na tyle że będzie ona dochodowa i przynosiła coraz większe zyski dając jednocześnie zatrudnienie a co za tym idzie wpływy z podatków. Oddaliśmy sektor bankowy w obce ręce ( w Szwajcarii pomysłodawców takiego pomysłu przegnano by na 4 wiatry!), nie produkujemy polskich aut, polski przemysł w zasadzie nie istnieje i nie ma szans by polskie firmy powróciły do gry. Gdyby udało się wprowadzić polskie firmy na polski rynek co stałoby na przeszkodzie by ogłosić bankructwo? Taki figiel, prztyk w nos dany włodarzom europejskim. Miałoby to sens gdyby polskie firmy przynosiły spory dochód, budżet miał nadwyżki i gdyby nie topiono wielkich sum w przepastnych kieszeniach Kościoła. Firm nie ma i nie będzie, Program Powszechnej Prywatyzacji okazał się klapą z wielu powodów z których najpoważniejszym było krótkofalowe działanie polityków nastawionych na doraźny cel. Polacy po 1989 roku przyjmowali wszystko co nowe godząc się na wysokie bezrobocie, terapię szokową i brak deklaracji czym to się wszystko skończy. O ile sytuacja polskich rodzin jest wcale niezła, o tyle Polski i jej budżetu katastrofalna. Co zaproponuje Polsce premier Donald Tusk jeśli Platforma Obywatelska pozostanie u władzy? Wzorem USA majstrować będzie przy dopuszczalnym progu zadłużenia zawartego w Konstytucji? Politycy są największymi szkodnikami tego kraju. Naród wspaniały tylko ludzie k…

0 komentarze:

Prześlij komentarz