środa, 7 grudnia 2016

Życzenia profesora Hartmana są naiwne

Profesor Jan Hartman złożył kpiąco- drwiące życzenia skierowane pod adresem Tadeusza Rydzyka z okazji 25 toruńskiej stacji. Profesor, związany w przeszłości z Ruchem Palikota, napisał kilka cierpkich słów pod adresem rządu, premier i prezydenta. Nie wydaje mi się, by adresaci posypali sobie głowę popiołem i w te pędy pośpieszyli z przeprosinami za udział w religijnym wydarzeniu u toruńskiego biznesmena by poprawić samopoczucie profesora.

Profesor uderzył w mocną nutę. Nie, nie antyklerykalną, w NAIWNĄ. Hartman zdaje się nie dostrzegać, gdzie jest pies pogrzebany i i co chodzi w polskim, sekciarskim, radiomaryjnym katolicyzmie. Zacytuję profesora Hartmana i odniosę się do jego zarzutów skierowanych pod adresem rozmodlonej na pokaz, sklerykalizowanej pisowskiej sitwy:

 „Jeśli istnieje jakiś Bóg, choć trochę podobny do tego, o którym mowa jest w Biblii, nie pozostawi on bez kary ani Waszej pychy, ani pogardy, ani nienawiści”

Profesor uważa siebie za ateistę, zatem jakiekolwiek dyskusje o Bogu nie powinny go zajmować. Straszenie Bogiem świętoszkowatych pozerów porównałbym do straszenia dziecka ciemnością lub cmentarzem.

 „Chrześcijaństwo to religia niewidzialnego Boga Jedynego, zakazująca oddawania czci boskiej świętym (z Marią, matką Jezusa, włącznie), a na wpół boskiej papieżom i dyrektorom” 

Boga Jedynego nie widać panie profesorze, za to ładnie można się nim podeprzeć czcząc papieża (zmarłego Polaka), częstochowiankę Maryję i jej syna Polaka, Jezusa. 

„Ani Maria, ani Jezus nie byli katolikami, nie byli Polakami, nie byli członkami Rodziny Radia Maryja i nie widać najmniejszego powodu dla domniemania, aby w razie powrotu do żywych uważali Rydzyka za swego współwyznawcę, a jego radio za pobożne” 

Sugerowałem, że gdyby Maria posłuchała audycji rydzyjkowej stacji, to poroniłaby dziecię i nie mielibyśmy Chrystusa króla. Współwyznawca Rydzyk jest rządzącym potrzebny przede wszystkim z powodów ekonomicznych i moralnych, ale o tym później.

 „Wasza religia nie jest żadnym chrześcijaństwem. To jakaś mała nacjonalistyczna schizma, oparta na poczuciu wspólnoty w pysze i wyższości wobec wszystkich innych oraz zakłamanym, szowinistycznym wizerunku matki Jezusa, z której niemalże zrobiliście już Polkę, katoliczkę, i to taką z „Waszych”, nie mówiąc już o tym, że czcicie ją jak Grecy swoje boginie”

Papież nie zdegradował biskupów uczestniczących w tej radiomaryjnej schizmie, nikt nie odsunął na boczny tor księdza Natanka , który brylował ze swoją świtą na intronizacji Chrystusa króla. Watykanowi dobrze z tym zakłamaniem, a polskiemu Kościołowi jeszcze lepiej.

 „Dla katolików ze świata jesteście jakąś nędzną podróbką średniowiecznego wykopaliska– wstydem i żenadą. Wasz „katolicyzm” może sobie podać rękę z innymi pseudokatolickimi sektami z Ameryki Południowej i Afryki. Razem ryjecie pod Waszym Kościołem” 

Katolicy na stołkach ze świata zachowują się w mniej lub bardziej podobny sposób, jak najbardziej obłudny. Sojusz tronu i ołtarza ma miejsce nie tylko w Polsce.

 „Chyba tysiąc lat musiałoby upłynąć, zanim Rodzina Radia Maryja zbliżyłaby się „kulturą społeczną i medialną” (cóż za przewrotność i szyderstwo w tej Waszej nazewniczej przechwałce!) do najmarniejszej z zachodnich demokracji” 

Media Rydzyka nie mają zamiaru do nikogo i niczego się zbliżać, a zachodnie demokracje dla tego środowiska to zło z katolickiego piekła rodem.

„Opamiętania! To słowo adresuję do polskiego rządu, który wraz z prezydentem okazuje bezprzykładny, pozbawiony resztek dumy serwilizm wobec domniemanej potęgi pseudokatolickiego bonzy. Jakiż to wstyd, jaka żenada widzieć rząd dużego i dumnego kraju europejskiego, jak co rusz czołga się w prochu z worem pieniędzy do stóp podrzędnego guru, który nawet jednego zdania po polsku sklecić nie umie i na kilometr cuchnie hucpą” 

Niestety, nie opamięta się ten rząd, nie opamiętał się rząd poprzedni, przyszły również będzie realizował klerykalną politykę, z prostego powodu: ani biskupi ani politycy nie widzą powodu, dla którego nie mieliby trzymać ze sobą sztamy. Jedni kryją drugich, jedni funkcjonują dzięki drugim. Taka mikoryza, współpraca oparta na obustronnej korzyści. Przykład z pewnego miasta, w której lokalna władza jest odbiciem władzy ogólnopolskiej: dawni aparatczycy PZPR, emerytowani wojskowi, prezydent homo i biskup tolerujący swoich podwładnych homo i dający w swej parafii schronienie pedofilowi w sutannie. Układ ma się świetnie, nikt o nic nie pyta, nic nikt nie mówi, jedni kryją drugich i udają, że nic się nie dzieje. Ludzie prezydenta zarabiają kasę nie tylko z pensji samorządowców, biskup ze swoim szefem z regionalnego Caritasu bawi się w deweloperkę i inne przekręty, dawni wojskowi trzymają na radiomaryjnych spędach święte obrazki, a dawni aparatczycy śmieją się rozpuku na imprezach u biskupa i krzyczą po pijaku ;”Komuno, wróciłaś!”

Zawiłe czy proste? Jeśli zawiłe, podam inny przykład: dawny peerelowski prokurator kłamie dziś w żywe oczy wypierając się swej przeszłości. W nowej Polsce broni pedofila z Tylawy bagatelizując jego czyny i zachowanie. Cały ten pseudokatolicyzm jest na pokaz, służy zachowaniu władzy, pieniędzy, wpływów i głosów wyborczych. To taki układ, którego w obecnej chwili nie rozbije nikt z zewnątrz.

 Przeczytaj, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

 

1 komentarz: