środa, 1 lutego 2012

Spisek w obronie Świebodzina



Tekst jest najzwyklejszą fikcją literacką, w kategoriach satyry politycznej. Zbieżność z pewnymi postaciami, ze świata polityki, nie jest przypadkowa:)


Prezes cisnął w kąt gazetę prawdziwych Polaków. Zerwał się z fotela, dreptał po gabinecie. Jego kaczy chód wyglądał komicznie, ale był sam, więc nie dbał o poprawną sylwetkę. Nie lubił sztuczności, udawania. No, chyba że na potrzeby kampanii, pod wpływem lekarstw, ale to co innego! Co za bzdury wypisują w tej prasie! 22% poparcia! To niesłychane manipulacje, przeinaczenia, elektorat PiS jest większy! Ale… redaktor Tomasz nie skłamałby chyba w tej kwestii?.. Jak tak dalej pójdzie, pomyślał , przyjdzie mi udać się do lekarza. Po lekarstwa. Jak żyć, panie premierze, jak tu żyć?! Jedynym, mizernym pocieszeniem mógł być fakt, że spadło również Tuskowi i Platformie. Koalicja PO-PiS ma 55% poparcia, znakomity to byłby wynik! Pogonić Rudego ze stołka, podburzyć konserwatystów w PO i obalić ludzi premiera! A wtedy… drżyj, III RP! Bo IV RP powie: wróciłam!

Ktoś nieśmiało zastukał do gabinetu. Prezes, zdziwiony, odwrócił się w stronę drzwi. Nie wzywał ochrony, kto tam, u licha, spokoju nie daje?

-Wejść!- zakrzyknął. Do gabinetu nieśmiało wszedł Zbigniew, człowiek z korzeniami sięgającymi chyba Giżycka. Targał pod pachą jakąś gazetę. Spojrzał na prezesa, otworzył już usta, ale spotkał go niespodziewany cios:
-A ty co, przyszedłeś machać mi przed oczami słupkami sondażowymi? Tak, widziałem, czytałem, 22%. Ledwie 22%!!! Z kim ja pracuję, gdzie są spece od politycznego PR, kogo ja się radzę, dlaczego zgodziłem się na wstrzymanie powrotu do partii Adama, który zawsze wiedział, jak podejść moherowy i ciemny lud? I ty, Brutusie, przeciwko mnie?- wrzasnął, trzymając się pod boki, prezes.

Zbigniew skurczył się ze strachu. Potwornie bał się swego przełożonego, nie wiedział, skąd w człowieku tak mikrej postury jest tyle złości, gniewu i chęci dominacji. Bał się, prezes potrafił nakrzyczeć na swoich zaufanych, czule zwracał się chyba do kota swego i mamusi… Podobno do Jolanty również ładnie mówił. Mimo to, Zbyszek trwał przy swoim panu. Co bez niego by począł, co by robił, z czego by żył? Musiał znosić humory i złe nastroje Jarosława, a te były coraz częstsze. Może by tak zaproponować mu lekarza?...Szybko odgonił od siebie takie myśli!
-Nie, nie, panie prezesie! Nie do końca tak ocenił pan moją wizytę! Wg naszych specjalnych sondaży, przewodzimy partyjnej stawce! Powie to każdy słuchacz Radia Maryja i widz TV Trwam! Te oficjalne sondaże są zmanipulowane! Pamięta pan, co wyrabiało się z przedwyborczymi sondażami? W ogóle nie uwzględniano Ruchu Palikota, a jednak weszli do Sejmu! I to 40 chłopa!- popiskiwał płaczliwie Zbigniew.

-Czy ty aby nie przesadzasz?- Jarosław powoli sunął w kierunku Zbigniewa. Przyszedłeś mi tu opowiadać o tym heretyku, antychrześcijańskim, przeciwnym katolickiej Polsce antychryście? Źle ci w partii, może marzy ci się fotel szefa PJN na przykład? Mówiłem: słowa przy mnie na temat Palikota, Ziobry czy Michnika!- pienił się prezes.
Zbigniew, blady jak papier z drukarni Stella Maris, wydobył spod pachy gazetę. Uniósł ją do góry , na wysokość oczu, pod nos prezesa. „Palikot wynajmuje samolot, by zamaskować Chrystusa”!, krzyczał tytuł. Prezes osłupiał. O różnych antyklerykalnych inicjatywach mówił Miller, Napieralski i inni, ale tylko mówili, nieszkodliwe miernoty! A Palikot, nie dość że mówi, to jeszcze i w życie to wprowadza!

-Dawaj to!- prezes wyszarpnął gazetę z dłoni Zbigniewa. Zatopił się w lekturze. Czytał, nie wierząc własnym oczom, a włos coraz bardziej jeżył mu się na głowie!
„Janusz Palikot chce zasłonić gigantyczny pomnik Chrystusa Króla w Świebodzinie maską Anonymous w proteście przeciwko podpisaniu przez polski rząd umowy ACTA. Operacja zamaskowania Jezusa będzie wymagać wynajęcia samolotu …”. Dalej nie czytał, cisnął po raz drugi tego dnia gazetę w kąt!

-On oszalał!- krzyczał prezes. Nie może tego zrobić, nie ma do tego prawa!- tupał i skakał.
-Obawiam się, panie prezesie, że może. I zrobi to! On nie tylko mówi, ten Palikot, ale i czyni. Dlatego jest taki niebezpieczny! On nie rozumie, ze polska polityka to gadki o wszystkim i o niczym, zabieganie o poparcie Kościoła, przywileje dla kleru katolickiego oraz reformy, które sprzyjają katolickiej indoktrynacji! Niestety, przestrzeń powietrzna jest otwarta, a my nic nie możemy!
-Jak to, nie możemy? Ekskomuniką się mu zagrozi, ruszymy swoje kontakty z Kościołem, sam zadzwonię do ojca dyrektora!- prezes puchł ze złości.
-Ojciec dyrektor, ukochany nasz pasterz uważa, że Palikot obrazi w ten sposób uczucia religijne! A na to są wyroki! I to nie w prawie kanonicznym, lecz polskim, karnym!- zatarł ręce Zbigniew.
-No i brawo, brawo! Jaki był najwyższy wyrok za obrazę uczuć religijnych? Dożywocie?- zaciekawił się prezes.
-Niestety, panie prezesie, wstyd powiedzieć. Ostatnio skazano na grzywnę 5 tys. złotych Dodę, piosenkarkę… -posmutniał Zbigniew.
-Doda, Doda… - mruczał prezes. Nie był biegły w młodzieżowych idolach. Nic mu nie mówiło to imię!
-Ona była związana z tym szatanem Nergalem, panie prezesie!- podpowiedział Zbigniew.
Prezes zawył, zasłaniając oczy opadł na fotel. Bał się diabolicznej twarzy tego Nergala, to imię wyzwalało w nim pokłady wielkiego, nieokreślonego strachu!
-Milcz, nie mów mi nic o tym Belzebubie, zamilcz natychmiast!- krzyczał prezes.

Zbigniew aż przysiadł. Prezes oddychał głęboko, coraz wolniej. Trochę trwało, nim się uspokoił. Zwrócił głowę w kierunku współpracownika:
-Jakie jest stanowisko miejscowej kurii? Co oni sądzą o pomyśle?- zapytał zmienionym głosem prezes.
-Kuria wydała oświadczenie, że nie reaguje na takie pomysły z aprobatą. Sprawa nie jest im obojętna i nie będą traktować jej jak dobry żart. Rozumieją, że pomnik staje się charakterystycznym miejscem, punktem odniesienia, ale niedobre jest dla księży to, że nie jest traktowany w wymiarze religijnym, że jest traktowany jako lokalny gadżet, ale należałoby na niego spoglądać zgodnie szacunkiem dla intencji twórców i ofiarodawców- czytał Zbigniew z podniesionej z kąta gazety.
-Zabronić tej akcji, zakazać, straszyć piekłem, mękami wiecznymi w czyśćcu! –prezes walił pięścią w stół! Co sobie ten Palikot, do cholery, wyobraża!? Zaraz, zaraz, jak on chce zasłonić ten pomnik, samolotem?- zapytał prezes.
-No tak, panie prezesie, wykorzysta samolot…- niepewnie podszepnął Zbigniew.

Prezes zerwał się z fotela, myślał nad czymś intensywnie. Chodził w koło po gabinecie. Trzeba udaremnić ten antykatolicki zamach!
-Wezwiesz Antoniego. On jak nikt zna się na samolotach i katastrofach! Niech sprowadzi maszynkę do mgły, jaką wykorzystali Ruscy w Smoleńsku. Nasi ludzie, superagenci Antoniego ze służb, mają rozpylić hel w Świebodzinie, zrobić sztuczną mgłę, a fachowców od lotnictwa na ten dzień zajmą nasi ludzie! Samolot wprowadzi się w mgłę, poda fałszywe dane, pokieruje tak, jak nam się zamarzy! Będziemy mieli Palikota w garści!- rozmarzył się prezes.

1 komentarz:

  1. Dzwoni do nieba szaman toruński-oczywiście, za pomocą tam-tamu, bo telefonizacja mu siadła;
    -Jeshua. Goje chcą profanować twój ziemski konterfekt w Świebodzinie.
    -Cóż mam czynić-słyszy w odpowiedzi, inhalujący się mieszanką kadzidlaną z marychy-Ojciec Israela pozbawił mnie wszelkiej mocy sprawczej, bom tylko jego przyszywany syn.
    -To już do tego doszło, żeś paprotką w niebiesiech?-wyraża między niuchami zdziwienie szaman.
    -Niestety, Ojcze Dyrektorze-pada z nieba-Tak się przekłada kruchość waszych ziemskich wpływów na moje w niebiosach. Lepsze ucho u jhwh mają judaiści, protestanci i sam Wuj Sam.
    -Nie popisuj się homonimami tylko radź; co począć z próbą skompromitowania twojej wszechmocy, a naszej plenipotencji-naciska grzybowaty.
    I wówczas usłyszał głos jhwh przekazany przez chór anielski unisono;
    Narzeźbiliście bałwanów multum
    wbrew przykazaniom Pana swojego.
    I domagacie się dla nich kultu
    mnie należnego.
    Byś nie miał bogów cudzych przede mną,
    nie tworzył więcej cielców ze złota,
    ślę ci przestrogę w ramach condemno
    J. Palikota.

    OdpowiedzUsuń