poniedziałek, 8 sierpnia 2016

Stracony rok prezydenta PiS

Nie traciłem czasu na wysłuchiwanie peanów pochwalnych na cześć prezydenta Andrzeja Dudy wygłaszanych w katoprawicowych mediach przede wszystkim z tego powodu, że nie oglądam telewizji, wolałbym posłuchać miksera, emituje o wiele przyjemniejsze dla ucha treści. Natknąłem się jednak na wypowiedź Małgorzaty Sadurskiej, jednej z funkcjonariuszki PiS, szefowej kancelarii prezydenta z rozkazu Jarosława Kaczyńskiego. Otóż pani Sadurska oznajmiła, że prezydent odbudował wspólnotę, za chwilę dodała, że odbudowuje ją na kilku płaszczyznach. Nawet nikt się nie roześmiał, bo Sadurska plotła w reżimowej telewizji

Zdaję sobie sprawę, że miś jest jaki jest, każdy widzi jaki, ale zachwalanie słabego polityka leży nie w mojej gestii, lecz w gestii najbliższych współpracowników prezydenta. Pani Sadurska nie ma wyboru, musi brnąć za swoim szefem, któremu pewne środowiska przepowiadają Trybunał Stanu. Bo niby co ma nam, Polakom, powiedzieć? Przepraszam za swojego szefa, ale on musi robić to, co mu prezes Kaczyński każe? Sadurska musi robić dobrą minę do złej gry, przeczekać te 4 kolejne lata i zrobić wszystko, by zapewnić reelekcję prezydentowi. Zrobić można to tylko zachwalając prezydenta i łgać przed wyborcami- przede wszystkim PiS- że Andrzej Duda jest godnym kontynuatorem dzieła Lecha Kaczyńskiego.


Andrzej Duda jest słabym prezydentem przede wszystkim z tego powodu, że jest niesamodzielny. Jarosław Kaczyński utworzył mu gabinet, obsadził na stanowiskach swoich podopiecznych i pociąga za sznurki siedząc w willi na Żoliborzu. Sznurki sterują kukiełką w pałacu na Krakowskim Przedmieściu. Godność, duma, honor? Dobre sobie! Ubezwłasnowolniony polityk realizujący koncepcje swojego szefa, który do dziś nie pogodził się z porażką w wyborach prezydenckich w 2010 roku. Wyborcom PiS, tym najbardziej radykalnym to nie przeszkadza: Kaczyński przeniósł po prostu do swej partii zhierarchizowany sposób zarządzania. On jest na samej górze, to jemu muszą się wszyscy podporządkować, włącznie z premierem i prezydentem.

W ciągu roku Andrzej Duda odbył 30 wizyt zagranicznych. Odwiedził 19 krajów,najczęściej odwiedzał Niemcy- aż 4 razy. Najwięcej czasu spędził w Stanach Zjednoczonych (2 wizyty, w sumie 7 dni). Najczęściej podróżował po Europie (26 razy), z krajów pozaeuropejskich odwiedził Stany Zjednoczone, Kanadę i Chiny. Łącznie w podróżach zagranicznych prezydent spędził 65 dni. I co z tych podróży wynikło dla Polski? Ano… nic! Jeszcze więcej czasu stracił pan prezydent na uroczystościach religijnych, do których państwo polskie dopłaca, a pożytek z nich żaden.

Chciałbym przypomnieć kilka kluczowych zdań z expose prezydenta z ubiegłego roku:

Szacunek musi być podstawą wspólnoty – tylko wtedy uda się Polskę odbudować

Język miłości przeróżnych pokornych dziennikarzy wskazuje, że z Polski nie zostanie nawet ruina po rządach PiS

Druga sprawa to bezpieczeństwo, przede wszystkim bezpieczeństwo militarne. Najważniejsza w tym zakresie jest budowa silnej armii

Prezydent nie ma w kwestii armii i obronności nic do gadania, nie podskoczy ministrantowi Macierewiczowi, bawiącemu się w religię w wojsku. Okupacja kraju przez amerykańskie wojska ma być zwiększeniem mojego bezpieczeństwa? Przedni żart!

Polityka międzynarodowa to przede wszystkim poprawne stosunki z sąsiadami. One są ważne, wzmacniają bezpieczeństwo

Jakie mamy stosunki z z sąsiadami- każdy widzi. Z tymi, z którymi sąsiadujemy przez Bałtyk prezydent nie zawraca sobie głowy, w końcu to lewaki, komuchy jakieś.

Dzisiaj naszym największym problemem są wyjeżdżający z Polski młodzi ludzie, szukający dla siebie szansy za granicami kraju. Wielkim zadaniem jest wzmocnienie polskiej gospodarki, wsparcie polskich przedsiębiorców – żeby mieli więcej swobody działania, żeby mieli wsparcie i nie mówili, że państwo zastawia na nich pułapki

Tak, tak, wicepremier Morawiecki ma wpompować miliardy w rynki i instytucje finansowe, szykowane są nowe podatki, Polacy nie mają zamiaru wracać do Polski nawet po Brexicie, za to kolejni szykują się do emigracji.

Ale liczę, że będę miał w państwu wsparcie, także w polityce historycznej, bo dzisiaj Polska często wymaga obrony. Dlatego chcę stworzyć specjalną instytucję, która będzie tego bronić – pod patronatem prezydenta, premiera i ministra spraw zagranicznym

W IPN nastały już pisowskie kadry, trwa zakłamywanie historii, oczywiście pod patronatem pana prezydenta.

Przeżyłem prezydentów Jaruzelskiego, Wałęsę, Kwaśniewskiego, Komorowskiego, więc i Duda mi nie straszny. On też znajdzie się na marginesie polityki.

 Przeczytaj, kliknij i wypromuj. Dzięki!:) 


2 komentarze:

  1. Smieszny to jest człowieczek, który na przemian pokazuje maskę twardego osobnika z jego buńczucznymi zapowiedziami, by za chwilę stać się kundelkiem z podwiniętym ogonem, patrzącym jak przypodobać się swojemu panu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Politycy polscy nie posiadają żadnych ambicji, marzą tylko o dorwaniu się do koryta i nabycia przywilejów, najchętniej finansowych. Andrzej Duda idealnie wtapia się w tą grupę.

      Usuń