piątek, 10 maja 2013

Kosztowne partie polityczne

Media pasjonują się 6 milionami, jakie mogły zostać wydane niezgodnie z przeznaczeniem przez ministerstwo sportu. Dziennikarze używają sobie, ile wlezie, ministra Joanna Mucha nie dysponuje umiejętnościami, które predestynowały by ją na stanowisko ministerialne, ładna buzia to za mało, przydałoby się też nico wiedzy i cięty język. Oczami wyobraźni widzę komentarze Stefana Niesiołowskiego, gdyby to on był szefem sportu. Byłoby wesoło!

Media poświecą nadchodzący weekend na te 6 milionów, jakby to była kolosalna suma. Owszem, to dużo, ale biorąc pod uwagę, ile się w Polsce marnotrawi publicznego grosza, to te 6 milionów są kroplą w morzu. Zniknął temat odpisu podatkowego na Kościół, symboliczna suma, jak określił 90 milionów złotych kard. Nycz, już nie jest tematem chwytliwym. Pan w sutannie każe, więc sługa dziennikarz- katolik musi, więc nie pisze. A już w ogóle cisza, kiedy chodzi o finansowanie partii politycznych z budżetu państwa! Najwidoczniej pismacy uznali, że płynące na konto partii budżetowe miliony są dowodem silnej demokracji i objawem sprawiedliwości społecznej. Podatnik nie ma nic do powiedzenia, nie pytano go, czy wyraża zgodę na dotacje z budżetu. Zdecydowali o tym sami posłowie. W dobie kryzysu, ograniczeń, cięć i namawiania do zaciskania pasa politycy są hojni, jeśli idzie o ich interesy. Rzut oka na stronę PKW : w 2012 roku, w ramach dotacji budżetowej, PO otrzymała 48 mln złotych, PiS otrzymało 47 milionów, PSL-15 mln., SLD-14,3 mln, Ruch Palikota-8,5 mln. Kwoty dla szarego Kowalskiego niewyobrażalne, dlatego też przemilcza się fakt, jak hojne jest państwo dla „wybrańców narodu”! Solidarna Polska, partia, której w przyszłym Sejmie na pewno nie będzie, postuluje, by zaprzestać dotowania partii politycznych budżetu. Kiedy politycy ugrupowania Ziobry należeli do PiS, nie brzydzili się subwencjami, dziś im one przeszkadzają. Janusz Palikot od dawna twierdzi, że subwencje należy zlikwidować, ale nie znajduje zrozumienia. On, przedsiębiorca, jego przedsiębiorczy posłowie ( kilku nie pobiera uposażeń poselskich), utrzymają siebie i partię, zrobią to też członkowie partii, pozostający poza parlamentem. Liderzy wielkich partii, takich jak PO i PiS, nie zgodzą się nigdy na całkowitą likwidację dotacji budżetowych, bo to oznaczałoby ich koniec. Ich i ich partii. Stąd pozorne ruchy, jak obcięcie dotacji o połowę, na czym straciły słabsze ugrupowania. 133 miliony złotych za jeden rok, 532 za 4 lata. Tyle kosztuje nas utrzymanie partii politycznych. Kosztowny balast, z którego większego pożytku nie ma!

Jestem jak najbardziej za tym, by dotacje poszły w siną dal. Pora, by zmienić sposób finansowania partii, niech liderzy i ich przydupasy zaczęły ruszać głową by pozyskiwać fundusze na działalność. Pozbawione dotacji partie będą podatne na korupcję? I kto to mówi, głownie katoliccy posłowie, mający gęby pełne frazesów o moralności katolickiej! Jeśli taka ich moralność, niech udadzą się po pieniądze do instytucji Kościoła katolickiego, który zyskał miliardy, głownie dzięki decyzjom rozmodlonych posłów. Swój swojego poratuje. Chociaż… w tym przypadku nie byłbym tak do końca pewien.

Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

 

0 komentarze:

Prześlij komentarz