-Wyrokiem sądu okręgowego Warszawie przyznaje się panu 192 tysiące złotych zadośćuczynienia i 48 tysięcy odszkodowania. Uzasadnienie wyroku: znaczny stopień krzywdy wyrządzonej w wyniku wyroku 4,5 lat więzienia, wydanego w 1983 r. przez sąd wojskowy za zorganizowanie podziemnego Radia "Solidarność".
-Brawo, precz z komuną, niech żyje „Solidarność”!- rozległy się okrzyki zgromadzonych na sali sądowej.
Zbigniew wyglądał na zadowolonego. Może Olek zarabiać 50 tysięcy u doktora Jana, może Wielki Elektryk wykładać za grube tysiące za Oceanem, to mogę i ja mieć godne życie na starość. Z trudem wiąże się koniec z końcem za skromne 5 tysięcy złotych emerytury, i półtorej tysiąca małżonki. 240 tysięcy, jednorazowy zastrzyk gotówki... to jest coś! Cieszył się, że przypadkowo obejrzał film polski „Vabank”. Oświeciło go wtedy: Kramer, dawny przyjaciel Kwinty, wpakował go przed laty do więzienia, a po odsiadce zaproponował kasiarzowi pieniądze, które ten głupek odrzucił! Brać, jak dają! A jak dać nie chcą, to się sądzić!
Zbigniew przyjmował gratulacje od zgromadzonych, pospiesznie przepychał się do wyjścia. Chciał popędzić do bonzów partyjnych i podzielić się radosną nowiną. Przed salą rozpraw czekał jednak tłumek dziennikarzy, zasypali go pytaniami:
-Panie doktorze, czy jest pan zadowolony z wyroku?
-Czy nie za duże odszkodowanie zasądzono na pańską korzyść?
-Polska pogrążona jest w kryzysie, nie uważa pan, że wyrok zostanie źle przyjęty przez Polaków?
-Patriota czy najemnik, jak ustosunkuje się pan do oskarżeń pod swoim adresem?
-Po 1989 roku był pan czynnym politykiem, który pobierał wysokie uposażenia z budżetu państwa, nie dorobił się pan?
-Sędzia Trybunału Stanu pozywa wolną Polskę, czy to nie przesada?
-Politycy pańskiego pokolenia, z dawnej „S” doprowadzili Polskę do obecnego stanu, za co więc to odszkodowanie?
-Na co przeznaczy pan pieniądze, na Caritas?
-Proszę państwa... proszę państwa, rozmawiam tylko z dziennikarzami wolnościowych mediów, do widzenia!
Przepchnął się przez zbiorowisko pismaków i wyszedł z budynku. Zadowolony wystukał pewien numer, usłyszał głos sekretarki, poprosił o połączenie z prezesem. Po chwili usłyszał w słuchawce znajomy głos: -Prezes Jarosław, słucham?
-Panie prezesie, melduję wykonanie zadania! Udało się, dostałem pieniądze za prześladowanie przez komunę!- oznajmił uradowany.
-No, Zbigniewie! Moja szkoła, sądy są jeszcze prawe i sprawiedliwe, musi być w nich państwo prawa! -Panie prezesie, ruszy lawina pozwów! Za moim przykładem dawni działacze antykomunistycznej opozycji będą ubiegali się o odszkodowania. Proponuje, by politycy z pańskiej partii pospieszyli się.
-Hmm..., masz rację Zbyszek. Zwołam dziś konferencję, zbiorę wszystkich, którzy mogą ubiegać się o zadośćuczynienie. Wszyscy, również ci, którzy urodzili się w 1989 roku! Pamiętasz Taylora, Zbyszku? Jako kierownik Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych załatwił sobie status kombatanta. Chociaż urodził się 25 września 1939 roku. Nieistotny szczegół. Zatem wola moja, by o odszkodowania starali się wszyscy poczęci podczas stanu wojennego, a nawet ostatnich dni komuny! Nie wykluczam, że i ja będę się sądził, za to, że mnie nie internowano!- mlasnął prezes.
-Oczywiście, należy się panu naprawienie krzywd za straty moralne- podkreślił Zbigniew.
-To oczywista oczywistość!- zakończył rozmowę prezes.
Zbigniew spacerował wolnym krokiem, musiał ochłonąć. Zastanawiał się, co zrobi z pieniędzmi, kiedy zadzwoniła jego komórka, odebrał:
-Halo...? -Witam pana, dzień dobry panu, jestem wesoły Bronek! Właśnie się dowiedziałem, serdeczne gratulacje!
-Dziękuje, Bronku, dziękuję! Szkoda, że ty nie możesz złożyć pozwu, za komuny przecież...
-Dobrze, dobrze, niech pan nie przypomina mi tamtych czasów. Mam dla pana propozycję, panie Zbigniewie. 480..., no, 500 akcji naszego medium republikańskiego. Dziś, dla pana, do pańskiej ręki. Ja panu akcje, pan dla mnie te 240 tysięcy! Oczywiście zgodzi się pan?
Zbigniew niepewnie przełknął ślinę...
-Brawo, precz z komuną, niech żyje „Solidarność”!- rozległy się okrzyki zgromadzonych na sali sądowej.
Zbigniew wyglądał na zadowolonego. Może Olek zarabiać 50 tysięcy u doktora Jana, może Wielki Elektryk wykładać za grube tysiące za Oceanem, to mogę i ja mieć godne życie na starość. Z trudem wiąże się koniec z końcem za skromne 5 tysięcy złotych emerytury, i półtorej tysiąca małżonki. 240 tysięcy, jednorazowy zastrzyk gotówki... to jest coś! Cieszył się, że przypadkowo obejrzał film polski „Vabank”. Oświeciło go wtedy: Kramer, dawny przyjaciel Kwinty, wpakował go przed laty do więzienia, a po odsiadce zaproponował kasiarzowi pieniądze, które ten głupek odrzucił! Brać, jak dają! A jak dać nie chcą, to się sądzić!
Zbigniew przyjmował gratulacje od zgromadzonych, pospiesznie przepychał się do wyjścia. Chciał popędzić do bonzów partyjnych i podzielić się radosną nowiną. Przed salą rozpraw czekał jednak tłumek dziennikarzy, zasypali go pytaniami:
-Panie doktorze, czy jest pan zadowolony z wyroku?
-Czy nie za duże odszkodowanie zasądzono na pańską korzyść?
-Polska pogrążona jest w kryzysie, nie uważa pan, że wyrok zostanie źle przyjęty przez Polaków?
-Patriota czy najemnik, jak ustosunkuje się pan do oskarżeń pod swoim adresem?
-Po 1989 roku był pan czynnym politykiem, który pobierał wysokie uposażenia z budżetu państwa, nie dorobił się pan?
-Sędzia Trybunału Stanu pozywa wolną Polskę, czy to nie przesada?
-Politycy pańskiego pokolenia, z dawnej „S” doprowadzili Polskę do obecnego stanu, za co więc to odszkodowanie?
-Na co przeznaczy pan pieniądze, na Caritas?
-Proszę państwa... proszę państwa, rozmawiam tylko z dziennikarzami wolnościowych mediów, do widzenia!
Przepchnął się przez zbiorowisko pismaków i wyszedł z budynku. Zadowolony wystukał pewien numer, usłyszał głos sekretarki, poprosił o połączenie z prezesem. Po chwili usłyszał w słuchawce znajomy głos: -Prezes Jarosław, słucham?
-Panie prezesie, melduję wykonanie zadania! Udało się, dostałem pieniądze za prześladowanie przez komunę!- oznajmił uradowany.
-No, Zbigniewie! Moja szkoła, sądy są jeszcze prawe i sprawiedliwe, musi być w nich państwo prawa! -Panie prezesie, ruszy lawina pozwów! Za moim przykładem dawni działacze antykomunistycznej opozycji będą ubiegali się o odszkodowania. Proponuje, by politycy z pańskiej partii pospieszyli się.
-Hmm..., masz rację Zbyszek. Zwołam dziś konferencję, zbiorę wszystkich, którzy mogą ubiegać się o zadośćuczynienie. Wszyscy, również ci, którzy urodzili się w 1989 roku! Pamiętasz Taylora, Zbyszku? Jako kierownik Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych załatwił sobie status kombatanta. Chociaż urodził się 25 września 1939 roku. Nieistotny szczegół. Zatem wola moja, by o odszkodowania starali się wszyscy poczęci podczas stanu wojennego, a nawet ostatnich dni komuny! Nie wykluczam, że i ja będę się sądził, za to, że mnie nie internowano!- mlasnął prezes.
-Oczywiście, należy się panu naprawienie krzywd za straty moralne- podkreślił Zbigniew.
-To oczywista oczywistość!- zakończył rozmowę prezes.
Zbigniew spacerował wolnym krokiem, musiał ochłonąć. Zastanawiał się, co zrobi z pieniędzmi, kiedy zadzwoniła jego komórka, odebrał:
-Halo...? -Witam pana, dzień dobry panu, jestem wesoły Bronek! Właśnie się dowiedziałem, serdeczne gratulacje!
-Dziękuje, Bronku, dziękuję! Szkoda, że ty nie możesz złożyć pozwu, za komuny przecież...
-Dobrze, dobrze, niech pan nie przypomina mi tamtych czasów. Mam dla pana propozycję, panie Zbigniewie. 480..., no, 500 akcji naszego medium republikańskiego. Dziś, dla pana, do pańskiej ręki. Ja panu akcje, pan dla mnie te 240 tysięcy! Oczywiście zgodzi się pan?
Zbigniew niepewnie przełknął ślinę...
Nawet te osoby, które żyją wciąż ze zrywu "S" mówią o tym z obrzydzeniem, a ja słów nie mam na ten rodzaj " patriotyzmu".Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńKasa, kasa ueber alles! :)
OdpowiedzUsuńhttp://www.liiil.pl/1306855587,Tomasz-Terlikowski-na-wesolo.htm
OdpowiedzUsuń