Dwa dni bez dostępu do sieci, po wyjeździe w zaciszne miejsce, spowodowało całkowite odcięcie mej skromnej osoby od informacji. Weekend za pasem, a tu ani słowa o tym, że michnikowa „Wyborcza”, w porozumieniu z Aleksandrem Kwaśniewskim, zapewniła temat nr 1 dla mediów. Jutro i pojutrze zaproszeni przez dziennikarzy politycy zajmą się kwestią domniemanego pobierania pensji przez byłego prezydenta od Jana Kulczyka. Marek Siwiec, były współpracownik prezydenta Kwaśniewskiego, został wprost oskarżony, że swoim odejściem z SLD dał pożywkę dla mediów. Niezbadane są pokrętne sposoby myślenia niektórych. Jeśli oni w ogóle potrafią myśleć samodzielnie.
Kim jest Kulczyk, wie chyba każdy średnio rozgarnięty od czasu tzw. afery orlenowskiej. Kim jest Aleksander Kwaśniewski, wie każdy, kto choć raz zainteresował się polską polityką: prezydent Polski przez dwie kadencje, autor niespodziewanego zwycięstwa lewicy w wyborach parlamentarnych w 1993 roku, współzałożyciel SdRP, minister w komunistycznych rządach Zbigniewa Messnera i Mieczysława Rakowskiego. Kwaśniewski bardzo szybko przestał być kojarzony z komunistycznym betonem, w zasadzie od początku swej działalności po 1989 roku należał do ekstraklasy polityków polskich. Elokwentny, inteligentny, oczytany, dowcipny, miał też bardzo istotną dla polityka zaletę: był błyskotliwym mówcą. Nic dziwnego, że w 1995 roku zwyciężył w wyborach prezydenckich, pokonują legendę „Solidarności”, urzędującego prezydenta, Lecha Wałęsę. Nie boję się napisać czy powiedzieć głośno: Aleksander Kwaśniewski był najlepszym prezydentem Polski po upadku komunizmu.
Dziś „Wyborcza” ujawnia swoim czytelnikom „niesłychane” kulisy: Kwaśniewski pracuje u Kulczyka, pobiera pensję w wysokości 52 tys. złotych! Zaglądam tedy ja na prawicowe portale, mając pewność, że ujadający na nich PiS-macy wzięli Kwaśniewskiego na prezydenta. A jakże! Pytanie za sto punktów: skąd dowiedzieli się o newsie, skoro od lat tłuką się w piersi, swoje i cudze, że szmatławca made In Agora nie biorą do ręki? Na skrajnym, prawicowym portalu zadają pytanie prezydentowi młodzi socjaliści (sic!), za ile pracuje dla Kulczyka? Jaki portal, tacy i socjaliści, chciałoby się rzec. Widocznie są wpatrzeni już, czerwoni młodzieńcy, w socjalistę Jarosława Kaczyńskiego. Tylko tym tłumaczę sobie ich obecność na katoprawicowym portalu. Nie w roli obserwatorów, lecz publicystów. Piękny to obrazek: socjaliści i katoprawica, nieraz faszyzująca!
Kazimierz Kik wątpi w powrót Kwaśniewskiego do polityki. Bo się nie opłaca, bo ma lepsze zajęcie, spokojne i dobrze płatne. Państwo płaci Kwaśniewskiemu dożywotnią miesięczną pensję, która dziś wynosi 75 proc. zasadniczego wynagrodzenia urzędującej głowy państwa (czyli ok. 9 tys. zł brutto). Do tego ryczałt ok. 12 tys. zł na utrzymanie biura,, plus ochrona BOR. Michnik widać ma za złe, że Kwaśniewski, były dziennikarz, nie pracuje dla niego, bądź inną ma pretensję, że doktor Jan nie zaproponował fuchy samemu Adasiowi! Kwaśniewski, jeśli rzeczywiście jest opłacany przez Kulczyka, nie łamie prawa, nie robi nic, co jest naruszeniem Kodeksu Karnego! Czy Kulczyk płaci Olkowi 50, 70, 100 tysięcy, czy wcale, to ich sprawa. Kwaśniewski nie ma obowiązku nikomu, poza fiskusem, ujawniać swoich dochodów. Rozumiem żal socjalistów, niereformowalnych istot, którym wydaje się, że trzeba harować za minimalną krajową. Im Kulczyk posady nie zaproponował. Ale! Gdyby zaprosił ich do współpracy, za wynagrodzenie nawet i o połowę mniejsze? Pobiegliby z wywieszonymi językami!
W całym tym hałasie dziwnie cicho o jednej, niezwykle istotnej kwestii: powrocie Kwaśniewskiego do świata polityki. On w tej polityce tkwi, jeśli rzeczywiście pracuje u Kulczyka. Ten świat, oligarchów, to biznes na styku wielkiego biznesu i wielkiej polityki właśnie! To świat, który Kwaśniewski sam współtworzył, budował i pielęgnował. Mam za złe, że Kwaśniewski podpisał konkordat, że mnie, antyklerykała (jak i wielu innych) posądził o chorobę umysłową. Janusz Palikot pozyskał Marka Siwca, dawnego współpracownika Kwaśniewskiego, nie raz i nie dwa proponował Kwaśniewskiemu zbudowanie czegoś nowego, innego, lepszego. Nowego, silnego, któremu były prezydent dałby kopa w górę. Nowej lewicy. Swoim nazwiskiem, doświadczeniem i obecnością, co byłoby w stanie zmieść z ziemi PO i PiS razem do kupy wzięte. Nie czarujmy się: w polityce o wiele łatwiej ma ktoś o nazwisku Kwaśniewski, Kaczyński, Palikot, niż Kowalski czy Nowak! Tego czegoś nowego panicznie boją się środowiska od prawej, do lewej: nie chce jej PiS, SP, PO, PSL, nawet SLD. Nie chce jej i Adam Michnik, który przez lata obrósł w piórka i który po dziś dzień uważa, że lewicy wolno mniej. On i jemu podobni, polityczni kolesie od kielicha, zrobią wszystko, by uniemożliwić zbliżenie się Palikota i Kwaśniewskiego. To mogłoby spowodować nie tylko zachwianie sceną polityczną, ale całkowitą jej zmianę. Słabego SLD, gryzącego się z RP chce też Michnik, a Kwaśniewskiego widziano już kilka razy w szerach PO. Nie dało rady Kwaśniewskiemu prawicowe towarzystwo, usiłujące wrobi go w aferę "Olina", nie dało rady CBA, nie da i teraz!
Nie znam sympatii politycznych Oli Kwaśniewskiej- Badach, która nie pcha się na afisz, jak córki niektórych byłych, marnej klasy prezydentów. Kto wie, może i ona jest za pomarańczową Polską? Jedno jest pewne: o Kwaśniewskim będzie w tym roku głośno. Mam nadzieję, że prowokowany przez sprzyjających mu, jak i wrogów, Kwaśniewski odwinie się i jednak wróci. Z pożytkiem dla lewicy, centrolewicy, czy też centrum, bo czy lewicą jest Ruch Palikota?
Kim jest Kulczyk, wie chyba każdy średnio rozgarnięty od czasu tzw. afery orlenowskiej. Kim jest Aleksander Kwaśniewski, wie każdy, kto choć raz zainteresował się polską polityką: prezydent Polski przez dwie kadencje, autor niespodziewanego zwycięstwa lewicy w wyborach parlamentarnych w 1993 roku, współzałożyciel SdRP, minister w komunistycznych rządach Zbigniewa Messnera i Mieczysława Rakowskiego. Kwaśniewski bardzo szybko przestał być kojarzony z komunistycznym betonem, w zasadzie od początku swej działalności po 1989 roku należał do ekstraklasy polityków polskich. Elokwentny, inteligentny, oczytany, dowcipny, miał też bardzo istotną dla polityka zaletę: był błyskotliwym mówcą. Nic dziwnego, że w 1995 roku zwyciężył w wyborach prezydenckich, pokonują legendę „Solidarności”, urzędującego prezydenta, Lecha Wałęsę. Nie boję się napisać czy powiedzieć głośno: Aleksander Kwaśniewski był najlepszym prezydentem Polski po upadku komunizmu.
Dziś „Wyborcza” ujawnia swoim czytelnikom „niesłychane” kulisy: Kwaśniewski pracuje u Kulczyka, pobiera pensję w wysokości 52 tys. złotych! Zaglądam tedy ja na prawicowe portale, mając pewność, że ujadający na nich PiS-macy wzięli Kwaśniewskiego na prezydenta. A jakże! Pytanie za sto punktów: skąd dowiedzieli się o newsie, skoro od lat tłuką się w piersi, swoje i cudze, że szmatławca made In Agora nie biorą do ręki? Na skrajnym, prawicowym portalu zadają pytanie prezydentowi młodzi socjaliści (sic!), za ile pracuje dla Kulczyka? Jaki portal, tacy i socjaliści, chciałoby się rzec. Widocznie są wpatrzeni już, czerwoni młodzieńcy, w socjalistę Jarosława Kaczyńskiego. Tylko tym tłumaczę sobie ich obecność na katoprawicowym portalu. Nie w roli obserwatorów, lecz publicystów. Piękny to obrazek: socjaliści i katoprawica, nieraz faszyzująca!
Kazimierz Kik wątpi w powrót Kwaśniewskiego do polityki. Bo się nie opłaca, bo ma lepsze zajęcie, spokojne i dobrze płatne. Państwo płaci Kwaśniewskiemu dożywotnią miesięczną pensję, która dziś wynosi 75 proc. zasadniczego wynagrodzenia urzędującej głowy państwa (czyli ok. 9 tys. zł brutto). Do tego ryczałt ok. 12 tys. zł na utrzymanie biura,, plus ochrona BOR. Michnik widać ma za złe, że Kwaśniewski, były dziennikarz, nie pracuje dla niego, bądź inną ma pretensję, że doktor Jan nie zaproponował fuchy samemu Adasiowi! Kwaśniewski, jeśli rzeczywiście jest opłacany przez Kulczyka, nie łamie prawa, nie robi nic, co jest naruszeniem Kodeksu Karnego! Czy Kulczyk płaci Olkowi 50, 70, 100 tysięcy, czy wcale, to ich sprawa. Kwaśniewski nie ma obowiązku nikomu, poza fiskusem, ujawniać swoich dochodów. Rozumiem żal socjalistów, niereformowalnych istot, którym wydaje się, że trzeba harować za minimalną krajową. Im Kulczyk posady nie zaproponował. Ale! Gdyby zaprosił ich do współpracy, za wynagrodzenie nawet i o połowę mniejsze? Pobiegliby z wywieszonymi językami!
W całym tym hałasie dziwnie cicho o jednej, niezwykle istotnej kwestii: powrocie Kwaśniewskiego do świata polityki. On w tej polityce tkwi, jeśli rzeczywiście pracuje u Kulczyka. Ten świat, oligarchów, to biznes na styku wielkiego biznesu i wielkiej polityki właśnie! To świat, który Kwaśniewski sam współtworzył, budował i pielęgnował. Mam za złe, że Kwaśniewski podpisał konkordat, że mnie, antyklerykała (jak i wielu innych) posądził o chorobę umysłową. Janusz Palikot pozyskał Marka Siwca, dawnego współpracownika Kwaśniewskiego, nie raz i nie dwa proponował Kwaśniewskiemu zbudowanie czegoś nowego, innego, lepszego. Nowego, silnego, któremu były prezydent dałby kopa w górę. Nowej lewicy. Swoim nazwiskiem, doświadczeniem i obecnością, co byłoby w stanie zmieść z ziemi PO i PiS razem do kupy wzięte. Nie czarujmy się: w polityce o wiele łatwiej ma ktoś o nazwisku Kwaśniewski, Kaczyński, Palikot, niż Kowalski czy Nowak! Tego czegoś nowego panicznie boją się środowiska od prawej, do lewej: nie chce jej PiS, SP, PO, PSL, nawet SLD. Nie chce jej i Adam Michnik, który przez lata obrósł w piórka i który po dziś dzień uważa, że lewicy wolno mniej. On i jemu podobni, polityczni kolesie od kielicha, zrobią wszystko, by uniemożliwić zbliżenie się Palikota i Kwaśniewskiego. To mogłoby spowodować nie tylko zachwianie sceną polityczną, ale całkowitą jej zmianę. Słabego SLD, gryzącego się z RP chce też Michnik, a Kwaśniewskiego widziano już kilka razy w szerach PO. Nie dało rady Kwaśniewskiemu prawicowe towarzystwo, usiłujące wrobi go w aferę "Olina", nie dało rady CBA, nie da i teraz!
Nie znam sympatii politycznych Oli Kwaśniewskiej- Badach, która nie pcha się na afisz, jak córki niektórych byłych, marnej klasy prezydentów. Kto wie, może i ona jest za pomarańczową Polską? Jedno jest pewne: o Kwaśniewskim będzie w tym roku głośno. Mam nadzieję, że prowokowany przez sprzyjających mu, jak i wrogów, Kwaśniewski odwinie się i jednak wróci. Z pożytkiem dla lewicy, centrolewicy, czy też centrum, bo czy lewicą jest Ruch Palikota?
Bardzo dobry tekst! Trzymam kciuki, żeby Palikotowi i Kwaśniewskiemu udało się pokonać rządy POPISu.
OdpowiedzUsuńA media... Tak samo nie dawały Palikotowi szans przed wyborami, a tutaj... Trzecia siła w sejmie!
Jest duża szansa na przełamanie monopolu PO!
Pomysł zjednoczeniowy jest dobry i na starcie go popieram, ale wcale nie jestem pewien, że te elektoraty się zsumują w wyborach, patrz-porażka LiD-u. Są różne animozje w elektoratach, ciągle żywe podziały historyczne i gospodarcze, żeby ten ruch utrzymać w całości, dlatego jestem dosyć sceptyczny w tej sprawie. Jeżeli taka wspólna lista otrzymałaby 12 lub 14 procent poparcia to nie warto jej tworzyć i niech lepiej RP, SLD i drobne partyjki, które teraz najbardziej krytykują ten pomysł, pójdą osobno..
Usuń