Kampanie wyborcze charakteryzują się wybieganiem przed szereg polityków i składaniem przez nich obietnic bez pokrycia. Im kto naobiecuje więcej, im bardziej znana jego twarz z prasy, TV bądź bilboardu tym większe szanse na dostanie się do Sejmu. Takie mechanizmy wypracowali politycy a dali sobie narzucić Polacy w minionych dwudziestu latach demokracji. Donald Tusk obiecuje czego to on nie dokona pomijając milczeniem dlaczego nie zrobił tego przez minione 4 lata, Jarosław Kaczyński mówi że w przypadku wygranej nauczy Adama Michnika, „Wyborczą” i jego dziennikarzy demokracji, jednocześnie Joachim Brudziński grozi redakcji „Faktów i Mitów” że gazeta zniknie z rynku. Bo naruszyła kościelne tabu, ujawniła pedofilów w sutannach i ukazała schemat grabieży Polski przez kler. Nie ma sprawy jeśli się o niej nie mówi i nie pisze… Wybory za pasem więc obietnicom wyborczym nie ma końca, aż dziw bierze człowieka czego to herosi sejmowi nie dokonają by umilić życie nam, Polakom! Na realizację ich obietnic potrzeba chyba z 4 kadencje! Wystarczy prześledzić minione lata począwszy od 1989 roku, niespełnione obietnice i to co zostało z Polski. Coście s…syny uczynili z tą krainą? Śpiewał tak przed laty Kazik Staszewski. Piosenka zawsze na czasie…
Donald Tusk, zmęczony administrowaniem krajem przez 4 lata, ma siły by uczestniczyć w debatach typu fiu- bździu z których niewiele wynika lub nie wynika zgoła nic. Mowa trawa dla potrzeb wyborców którzy naiwnie wierzą że coś się zmieni w ich życiu. To samo obiecuje Jarosław Kaczyński. Żaden z tych panów nie jest politykiem na którego postawiłbym złamanego grosza, niech więc sobie mówią, mówią, mówią… Kiedy na horyzoncie pojawiają się rzeczywiste problemy wymagające szybkiej reakcji wtedy panowie dziwnie milkną. Problemu nie ma kiedy się o nim nie mówi…
W Biskupcu zastrajkowali dorośli. W imieniu swoich pociech, protestując przeciwko próbom komercjalizacji ostatniego przedszkola publicznego w mieście. 20 pracowników, 130 maluchów i obojętni wobec nich samorządowcy którzy, jak się okazuje, podjęli zakulisową decyzję o likwidacji placówki. Bo komu ona jest potrzebna? Podobno przynosi straty, nie opłaca się jej prowadzenie. Co innego gdyby tak podnająć pomieszczenia prywatnemu podmiotowi, rozmarzyli się tamtejsi samorządowcy. Od kiedy to stali się tacy oszczędni ze kierują się ekonomią w odniesieniu do najmłodszych?
http://biskupiec.com.pl/informacje/35/wladze-miasta-i-gminy-biskupiec
Wypadałoby zapytać samorządowców czy kierują się taką oszczędnością i oczekują zysku kiedy zwraca się do nich kler katolicki? Czy wtedy spełniają zachcianki „czarnej władzy” czy też zasłaniają się ekonomią? Z innych stron kraju nadchodzą niepokojące wieści: samorządowcy po cichu usiłują podnosić opłaty za przedszkola. Oto polityka prorodzinna! Za tu ile ulg i przywilejów dla Kościoła katolickiego oferują samorządy!
Premier Tusk wykrętnie tłumaczy że nie można robić ze sprawy przedszkoli wyborczej młócki. Tylko patrzeć jak pojawią się w jego otoczeniu sugestie by przedszkola przyjmowały pociechy od grudnia dajmy na to by nie psuć dobrego samopoczucia rządzącym, by nie psuć kampanii wyborczych. Dziś Donald Tusk obiecuje że przyjrzy się które samorządy kombinują z przedszkolami, które chcą wprowadzić wyższe opłaty itp. Jak to, zapomniał pan premier kiedy przed laty marszałek Senatu Alicja Grześkowiak dumnie oświadczyła że Polska samorządem stoi? Słowa premiera pozwalają poddawać w wątpliwość czy samorządy są rzeczywiście niezależne skoro prezes Rady Ministrów będzie przyglądał się ich działalności, pouczał i dawał wskazówki. Zatem- po co nam władze samorządowe skoro władza centralna chce rościć sobie prawo do decydowania za nie? Tłumaczenie że samorządy chciały podreperować sobie budżet dobre jest panie premierze dla wyborców PO, mnie ono nie zadowala lecz rozśmiesza. Obnaża bezsiłę samorządów, brak pomysłu na gospodarowanie majątkiem, brak pomysłu na pomnażanie go i osiąganie zysku bądź wyjście na zero. Tak samo jak i rządu. Mnie śmieszy, rodziców posiadających potomstwo niekoniecznie. Zajmując stanowisko w sprawie przedszkoli Donald Tusk jest za, a nawet przeciw. Chciałby by wilk był syty i owca cała a tak się niestety nie da. Nie macie na przedszkola, na najmłodszych? Co i rusz PO i PiS krzyczy o polityce prorodzinnej i ochronie życia. Tyle ze poczętego, bo żywot już tu na ziemi niewiele ich interesuje, chyba że jest potencjalnym wyborcą bądź też członkiem partii. Przeglądam sieć www i czytam teksty: Chojnice-kuria ma chrapkę na przedszkole, Legnica- jest miejsce na katolickie przedszkole, kuria chce katechezy już w przedszkolach…
Donald Tusk przeprasza rodziców za próby podwyższania opłat za przedszkola. Sugerowałbym by pan premier przyjrzał się budżetom tych przedsiębiorczych samorządów szukających pieniędzy w kieszeniach rodziców ile przeznaczyli na kościelne zachcianki? Ile samorządów w swoich wydatkach uwzględniło potrzeby kleru katolickiego i jakie są to sumy? To samo dotyczy budżetu państwa. Premier twierdzi że Polski nie stać na jednorazowy wydatek 2 mld złotych by rozwiązać problem z opłatami za przedszkola. Zatem co ważniejsze- bycie chłopcem na posyłki USA, łożenie na Fundusz Kościelny, Kościół katolicki, fanaberie kleru, pomniki JP2, instytuty jego imienia i wszystkie inne które nie przynoszą Polsce pożytku? Dziatwa, najmłodsi nie wymagają finansowania, oni są zbędni, niepotrzebni, nie mają potrzeb? ! czerwca Donald Tusk rozbawił mnie do łez. Co mnie tak rozśmieszyło? Jego słowa: ”Jeśli chodzi o politykę prorodzinną, to Polska nie ma powodów do wstydu, ani do kompleksów; w kilku sprawach jesteśmy awangardą i wzorem do naśladowania dla wielu innych”. Bez komentarza.
Część pierwsza polityki prokościelnej
0 komentarze:
Prześlij komentarz