wtorek, 11 kwietnia 2017

Macierewicz chce usankcjonować swoje kłamstwa

Wspominałem jakiś czas temu o fundamencie polityki PiS, co jest jej fundamentem i na czym się opiera. Przypomnę zatem: kłamstwo jest fundamentem polityki PiS. Widać to niemal każdego dnia, a 9, 10  kwietnia i dziś osiągnięto apogeum. Celował w głoszeniu bredni i fałszu Kaczyński, Macierewicz chyba nie kłamie wtedy kiedy śpi, nawet marionetkowy prezydent usiłował dorównać kroku swoim mocodawcom.

Macierewicz wzywa do debaty zespół Macieja Laska i ekspertów z jego zespołu mających za sobą wyjaśnienie przyczyn katastrofy smoleńskiej. Tego samego zespołu i tych samych ekspertów, których na potrzeby pisowskich szczekaczek Macierewicz określił mianem zespołu propagandowego chronionego przez rząd Donalda Tuska. Tych samych ludzi przed którymi chełpi się, że jego zespół dokonał eksperymentów. Na tak gamoniowate słowa szefa MON każdy myślący człowiek parsknąłby śmiechem i odesłałby go i jego „ekspertów” z podkomisji na debatę, ale z zespołem psychiatrów. Jeśli dowody zespołu Macieja Laska nazywane są propagandą przez Macierewicza, a jego brednie i bzdury o coraz to nowych teoriach zamachów są dowodami stanowiącymi coraz to nową pewność, prawie pewność i możliwość, że tak się stało- to z kim i z czym tu dyskutować? Z „ekspertem” twierdzącym, że wybuch jest znacznie szybszy niż dźwięk, że prędkość dźwięku jest określona – około 1200 km na godzinę, wybuch termobaryczny ma znacznie większą prędkość, więc może się nie zdążyć zarejestrowany? Pod patronatem PiS nie tylko historia uległa rewolucji w szkołach, spotkało to i fizykę!

Paweł Artymowicz, ceniony astrofizyk poza granicami kraju nie bawi się w dyplomację: członkowie komisji Macierewicza nie znają fizyki na poziomie szkoły średniej – ocenił. Od siebie dodam, że poziom dewocji u nich jest ogromny. Chodzi oczywiście o dewotów religii smoleńskiej. Na Artymowicza gorączkowa szukano kwitów w IPN co mnie nie dziwi. Ciekawi mnie, czy są tam jakieś kwity na członków kabaretu Macierewicza?

Nie chodzi tu o żadną debatę, o nie… Macierewicz usilnie szuka sposobu, by jego kłamstwa, by „eksperymenty” jego podkomisji w jakiś sposób usankcjonować, nadać im ton powagi, zrobić coś, by kłamstwa i brednie nie były traktowane z przymrużeniem oka, by wierzyli w nie nie tylko fanatyczni wyznawcy religii smoleńskiej. Stąd kurczowe uczepienie się biskupich sutann o nieciekawej, starannie skrywanej przeszłości i niezbyt ciekawej moralności (metropolita krakowski nie byłby sobą, gdyby nie plótł podczas kazania o „potrzebie dążenia do prawdy o katastrofie”), ale to za mało, potrzeba wpleść w szopkę szefa MON poważnych ludzi. Stąd próba wmanewrowania w smoleński cyrk Macieja Laska i jego zespołu. Niby o czym mieliby oni debatować? Nad udowadnianiem, że nie było zamachu, nie było bomb i wszystkich tych „niesłychanych” rzeczy popartych „dowodami” Biniedy i spółki?

 Macierewicz pomiędzy wizytami w MON, u Rydzyka w Toruniu i spotkaniach z Misiewiczem z pewnością doskonale zdaje sobie sprawę, że kłamstwem można niekiedy zajść daleko, ale nie można wrócić. On wie, że nie ma już powrotu.

 Przeczytaj, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)

  

2 komentarze:

  1. Nie dziwię się wszelkiej maści szubrawcom, że dążą do władzy i profitów z tego tytułu. Dziwię się ich wyborcom. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. W epistolarnych perswazjach dla współczesnych, jak przyszłych pokoleń, pewien bardzo święcie nawiedzony wędrowiec, wmówil polowie ludzkości, że już ktoś przed nim taki jeden był, co nas zbawil........A my jakoś nie zauważylismy, że już w raju jesteśmy. No to do Nieba, niedowiarki jedne!......

    OdpowiedzUsuń