Rok szkolny za pasem, wakacje dobiegają ku końcowi. Cieszę się, że mnie ta cała zawierucha nie dotyczy mnie nie tylko z tego powodu, że edukację, której towarzyszyły letnie wakacje, dawno już zakończyłem. Jakże inaczej wyglądała kiedyś edukacja kiedy tak oglądam się wstecz: nauczyciele byli wymagający ale cieszyli się szacunkiem, nie było mowy o jakimś pyskowaniu czy nakładaniu kosza na głowę, w klasie zazwyczaj cisza, jak makiem zasiał, panowała dyscyplina której nie musiano wspierać rózgą, nieliczne były przypadki stania w kącie. Każdy znał swoje miejsce w szeregu i wiedział, kiedy jest pora na żarty, a kiedy na poważne lekcje. Szkoła była przyjemnością, co dla ogromu dzisiejszej młodzieży jest nie do pomyślenia!
1 września, pierwszy dzwonek, apel szkolny. Bez mszy, klechy w czarnej sukience, bez krzyża na ścianie. Spotkanie z wychowawczynią w klasie, spotkanie z kolegami i Kozankami, plan zajęć do końca tygodnia i szło się do domu. Nazajutrz odbierało się komplet książek w szkole. Tak, tak, to nie pomyłka! Szkoła podstawowa, do której uczęszczałem, zapewniała uczniom komplety bezpłatnych książek. Nie na własność, wypożyczało się je, bywało nieraz, że korzystało się z podręczników starszego rodzeństwa. Jedyne koszty jakie ponosili rodzice, to były zeszyty, przybory szkolne, tornister- jeśli wymagał wymiany- i żadnych bajerów, bez których nie może obejść się dziś dziatwa szkolna. Za to dziś małolaty mogą zbierać pieniądze na potrzeby parafii, stać jak… (proszę wpisać dowolne) z pocztem sztandarowym na mszy w kościele. Ba! To nie tylko rok szkolny się dla nich zaczyna! To początek roku szkolno- katechetycznego, jak donoszą sukienkowi!
Tymczasem prawie pół miliona polskich dzieci nie będzie miało wszystkich podręczników do szkół. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta: ich rodziców po prostu nie stać na wyprawkę szkolną. Całą wyprawka szkolna na ten rok kształtuje się w wysokości ok. 900 złotych na jedno dziecko! Dziewięćdziesiąt złotych miesięcznie, jeśli odejmie się dwa miesiące wakacyjne. Dla ubogich rodziców rachunek jest prosty: albo książki, albo… Co, jeśli posiadają nie jedno, lecz dwójkę czy trójkę dzieci? Kłania się polityka prorodzinna o której plotą przy okazji każdych wyborów politycy prawicy! Tej samej prawicy, która od 2005 roku rządzi krajem. Mówić co innego, a robić co innego. Tyle ze panowie i panie mają ważniejsze sprawy na głowie. Kogo z nich obchodzą dzieci z ubogich rodzin? Na nie ma już czasu! Czas jest tracony na embriony, „dzieci nienarodzone”, „mordowanie dzieci poczętych” oraz na dalszą klerykalizację edukacji! Minister Joanna Kluzik- Rostkowska (jej dzieci uczą się w szkołach prywatnych) zapowiada zmiany: likwidację Karty nauczyciela. Oszczędności będzie co nie miara, poziom edukacji natychmiast podskoczy chciałoby się rzecz szyderczo.
Polskę stać za to na armię katechetów w publicznych, rzekomo świeckich szkołach (niezły dowcip!) których pensje kosztują nas ponad miliard złotych rocznie. W polskim kraju nad Wisłą jest to niezbędna kadra nauczycielska, bez której młody narybek zapewne nie poradziłby sobie nie tylko w szkole, ale i w ogóle w życiu.
Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)
1 września, pierwszy dzwonek, apel szkolny. Bez mszy, klechy w czarnej sukience, bez krzyża na ścianie. Spotkanie z wychowawczynią w klasie, spotkanie z kolegami i Kozankami, plan zajęć do końca tygodnia i szło się do domu. Nazajutrz odbierało się komplet książek w szkole. Tak, tak, to nie pomyłka! Szkoła podstawowa, do której uczęszczałem, zapewniała uczniom komplety bezpłatnych książek. Nie na własność, wypożyczało się je, bywało nieraz, że korzystało się z podręczników starszego rodzeństwa. Jedyne koszty jakie ponosili rodzice, to były zeszyty, przybory szkolne, tornister- jeśli wymagał wymiany- i żadnych bajerów, bez których nie może obejść się dziś dziatwa szkolna. Za to dziś małolaty mogą zbierać pieniądze na potrzeby parafii, stać jak… (proszę wpisać dowolne) z pocztem sztandarowym na mszy w kościele. Ba! To nie tylko rok szkolny się dla nich zaczyna! To początek roku szkolno- katechetycznego, jak donoszą sukienkowi!
Tymczasem prawie pół miliona polskich dzieci nie będzie miało wszystkich podręczników do szkół. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta: ich rodziców po prostu nie stać na wyprawkę szkolną. Całą wyprawka szkolna na ten rok kształtuje się w wysokości ok. 900 złotych na jedno dziecko! Dziewięćdziesiąt złotych miesięcznie, jeśli odejmie się dwa miesiące wakacyjne. Dla ubogich rodziców rachunek jest prosty: albo książki, albo… Co, jeśli posiadają nie jedno, lecz dwójkę czy trójkę dzieci? Kłania się polityka prorodzinna o której plotą przy okazji każdych wyborów politycy prawicy! Tej samej prawicy, która od 2005 roku rządzi krajem. Mówić co innego, a robić co innego. Tyle ze panowie i panie mają ważniejsze sprawy na głowie. Kogo z nich obchodzą dzieci z ubogich rodzin? Na nie ma już czasu! Czas jest tracony na embriony, „dzieci nienarodzone”, „mordowanie dzieci poczętych” oraz na dalszą klerykalizację edukacji! Minister Joanna Kluzik- Rostkowska (jej dzieci uczą się w szkołach prywatnych) zapowiada zmiany: likwidację Karty nauczyciela. Oszczędności będzie co nie miara, poziom edukacji natychmiast podskoczy chciałoby się rzecz szyderczo.
Polskę stać za to na armię katechetów w publicznych, rzekomo świeckich szkołach (niezły dowcip!) których pensje kosztują nas ponad miliard złotych rocznie. W polskim kraju nad Wisłą jest to niezbędna kadra nauczycielska, bez której młody narybek zapewne nie poradziłby sobie nie tylko w szkole, ale i w ogóle w życiu.
Jeśli masz czas i ochotę, kliknij i wypromuj. Dzięki!:)
Będzie jeszcze gorzej, jak Palikot zniknie z przestrzeni publicznej. Dzięki Niemu zaczęto mówić i pisać o wielkich pieniądzach jakie płacimy z budżetu na kościół katolicki. Ja i tak zagłosuję na Twój Ruch
OdpowiedzUsuń