środa, 25 lipca 2012

Urlopowe fantazje

Ruch Palikota, podobnie jak i inne partie zasiadające w Sejmie, zapowiada jesienną ofensywę. Partia pomarańczowych wprowadziła sporo zamieszania na zabetonowanej scenie politycznej, politycy PiS nie bardzo wiedzą, jak traktować Janusza Palikota, dlatego co i rusz trąbią, że RP jest przystawką Platformy Obywatelskiej. Posłowie antyklerykalnej partii są przez jednych lubieni, przez innych znienawidzeni, ale nie można przejść obok nich obojętnie. Nie ma szans, by przemilczeć i wyśmiać ich inicjatywy, rzekomo populistyczne pomysły, brak programu czy rzucanie się z motyką na słońce. Niech wierzy w kłamliwe brednie ten, kto twierdzi, że sytuacja, jaką obserwujemy w Polsce, to wypracowany kompromis i tak być musi po wsze czasy. Na to zgody nie ma. Nie na tym polega demokracja, by pielęgnować klerykalno- polityczno- biznesowy melanż, jaki panuje w Polsce. Są jego zwolennicy, są obojętni wobec niego, ale są i przeciwnicy. Ci ostatni mają dziś kontakt z dołami, ale za jakiś czas, kto wie… może będą tworzyli górę?

Krzyż w Sejmie wisi, mimo podejmowanych nieśmiałych jeszcze inicjatyw Ruchu Palikota. Dlaczego zleca się ekspertyzy, które miały ustalić, czy symbol katolicyzmu może wisieć na sali posiedzeń Sejmu? Skoro zawieszono go pod osłoną nocy, w ten sposób powinno odbyć się jego zdjęcie, nie sprawi to chyba kłopotu kilku rosłym posłom Palikota? Posłanka Grodzka nie zostałaby chyba spoliczkowana przez rozjuszonego Mariusza Błaszczaka, Adama Hofmana czy Janusza Piechocińskiego, nie zamknąłby jej chyba minister Jarosław Gowin? W każdym razie byłoby wesoło, choć część posłów Palikota twierdzi, że na wspinaczki po drabinie się nie zdobędzie. Może to i dobrze, może źle… Zbliżają się powoli wybory samorządowe, do parlamentarnych też jest sporo czasu, wypadałoby więc, by przedsiębiorcy z RP wzięli sprawy w swoje ręce.

Swego czasu jeden z pomarańczowych posłów oznajmił, że zasiadł do wyliczanki, by przekonać się, ile kosztowałoby wybudowanie średniej wielkości mieszkania w jego rodzinnym mieście. Wyszło mu 100 tys. złotych. Mieszkanie tej wielkości można nabyć w mieście za cenę kilkakrotnie większą, średnio za 300-350 tys., są i droższe. Przypomina mi się majowy kongres Palikota, 21 postulatów, przemilczanych przez media i zastanawiam się, dlaczego posłowie nie pokażą, że prócz spraw światopoglądowych mają do zaoferowania Polakom coś więcej? Coś, z czego skorzystać mogliby wszyscy, nie tylko antyklerykałowie? Budujmy fabryki, zawołał Janusz Palikota. Racja, Szwajcarią, stojącą bankami, nigdy nie będziemy, wszyscy Polacy nie będą biznesmenami, politykami również nie, nie dla wszystkich też starczy miejsc pracy w sektorze publicznym, choć pracuje tam już 3,5 miliona osób, czyli ponad 20% wszystkich zatrudnionych! Rynek budownictwa mieszkaniowego opanowany został przez deweloperów, roi się od agencji pośrednictwa, państwo w tej chwili nie jest żadnym graczem, jedyny pomysł rządu Tuska to majstrowanie przy mieszkaniach komunalnych. Aleksander Kwaśniewski obiecał kiedyś mieszkania dla młodych. Na obietnicach się skończyło, ale pozwoliły one Olkowi rządzić całe 10 lat. Posłom Palikota spieszno do budowy fabryk, może z nimi się wstrzymajcie, panowie? Kto kupi ziemie pod to, kto sprowadzi technologię, kto zapewni zbyt, skąd wziąć kadrę kierownicza, która będzie się znała na robocie? Państwo to zrobi? Tylko wtedy, kiedy siądziecie za jego sterami, a do tego długa droga. Dziś natomiast zbudujcie mieszkania! Tym zdobędziecie wdzięczność Polaków, głosy wyborców, oraz pokażecie, że macie pomysł na Polskę. Oczywiście nie zabraknie pogardliwych słów, że budować to mogła komuna. Inna sprawa, że pogardzający minionym systemem potrafią jedynie niszczyć, prywatyzować, zwracać „ukradzione” przez komunę klerowi i pleść bzdury o „niewidzialnej ręce rynku”…

 Fabrykami gardzić może znaczna część wyborców, ale mieszkaniem już nie. Widzę tu pole do popisu dla posłów Ruchu Palikota. Marże deweloperskie są wysokie, w wielu dużych miastach wynoszą od 30 do 40 proc. Średni koszt budowy takiego mieszkania to 3 tys. zł za metr. Do tego trzeba jeszcze doliczyć cenę działki: około 1 tys. zł na każdy metr mieszkania. Cała reszta to marża deweloperska, z której są pokrywane przede wszystkim koszty działania dewelopera i koszty finansowe. Marże deweloperskie w Krakowie i Warszawie wynoszą średnio 3,2 tys. zł na m kw. Przedsiębiorców, działających w RP i zasiadających w Sejmie jest sporo, nic nie stoi na przeszkodzie, by podjąć mieszkaniowe wyzwanie. Bez splendoru, kamer, happeningów, medialnych hucp. Praca u podstaw? Proszę bardzo, jestem jak najbardziej za! Ale kogo interesuje polityka, związki partnerskie, In vitro itp., kiedy nie ma własnego dachu nad głową? Spece od politycznego PR mają duże pole do popisu. W Warszawie roi się od ludności napływowej, pracowników najemnych, którzy nie zamierzają już wracać w rodzinne strony. Oni nie chcą harować do śmierci, nie będąc pewnymi, że spłacą kredyt, który łaskawie dał im zachodni bank, na lichwiarski procent. Palikot powinien zaprezentować, w jaki sposób zamierza rozwiązać problemy mieszkalne. Wiem, wiem, skąd działki, skąd pieniądze na nie, kto będzie budował i za ile, czy ludzie HGW nie będą stwarzali problemów. Spróbować można i trzeba! Aż 41 proc. Polaków w wieku 25-34 lata ciągle mieszka u rodziców. Dlaczego nie mieliby zamieszkać w pomarańczowych mieszkaniach? Z rozsądnym czynszem, z możliwością wykupu po dłuższym okresie zamieszkiwania w lokalu. Może to fikcja, może szaleństwo, ale lepiej budować, niż niszczyć. W niszczeniu nieocenieni są pseudoliberałowie i pseudoprawicowi socjaliści, odmieniający patriotyzm przez wszystkie przypadki.

 

1 komentarz:

  1. Palikot miał dobry start, ale teraz już się nie liczy. Zawsze ci, którzy stawiają się obecnej władzy podbijają sobie statystyki, a potem okazuje się, że nowa partia to powielenie starych z jednym hasłem, niekonkretnym.

    OdpowiedzUsuń