poniedziałek, 30 lipca 2012

Rząd PO-RP?

Przy okazji „afery” stołkowej, której bohaterami są politycy PSL, obserwuję pewne dziwne zjawisko: trwającą przez lata amnezję dziennikarzy, którym jakoś nepotyzm nie przeszkadzał, a którzy dziś na wyścigi donoszą, kto po jakiej linii pracuje w takiej a takiej spółce Skarbu Państwa. Amnezja spowodowała zapewne i to, że „niezależni” dziennikarze nie wiedzą, że KK nie przewiduje kar za załatwienie sobie posady na państwowym po znajomości, tak politycznej, jak i prywatnej. Minister Skarbu oznajmił, że choć najważniejsze spółki państwowe są kontrolowane, to wobec obsady spółek-córek państwo jest bezradne. Dlaczego? Bo narzędzia do tego są bardzo słabe i dlatego Polska, wg ministra, musi wypracować rozwiązania prawne, by lepiej kontrolować spółki-córki i należące do państwa. Część z nich powinna zostać zlikwidowana lub sprzedana. Dlaczego przez lata pozwalano, by trwał taki stan rzeczy? „Niezależni” dziennikarze nie zasugerowali nawet, że najprostszym rozwiązaniem byłoby obcięcie pensji do takiego poziomu, że państwowe posady nie byłyby takim łakomym kąskiem, poza tym wymagana byłaby bezpartyjność i brak politycznego zaangażowania wśród kandydatów na członkostwo w radach nadzorczych i zarządach spółek Skarbu Państwa. Zamiast tego z zachwytem nagłaśniali poczynania młodzieżówki PiS, która popiszczała pod URM, żądając ustąpienia z pracy syna premiera Donalda Tuska, który pracuje w Porcie Lotniczym Gdańsk. Podnóżki Jarosława Kaczyńskiego krzyczeli, kiedy syn Tuska zatrudniony był na Czerskiej (wg nich oczywiście po znajomości), ale milczą, kiedy okazało się, że zona posła PiS Adama Hofmana, kierującego się moralnością katolicką i nauką społeczną Kościoła katolickiego przebywa na chorobowym od dwóch lat, a ZUS co miesiąc wypłaca jej kilka tysięcy złotych. Zaradna żona pana posła rozpoczęła pracę w państwowej spółce KGHM w 2007, za rządów PiS, spółką rządził członek PiS…

Im więcej krzyku nad „zbrodniami”, jakich to dokonują ludowcy upychający swoich w państwowych agendach, aż dziw bierze, ze nie wytknięto Adamowi Struzikowi, że tuż po przekazaniu przez niego 20 mln. złotych publicznego grosza, jego brat został mianowany kustoszem w muzeum Świątyni Opatrzności Bożej. Wola boska! Blogerzy, z którymi utrzymuję mniej lub bardziej serdeczny kontakt, od jakiegoś czasu sugerują, że najbardziej odpowiednia koalicja, jakiej by oczekiwali, to Platforma Obywatelska i Ruch Palikota. No cóż, ciekawa to koncepcja, ale w tym momencie zupełnie nie do zrealizowania, z wielu powodów. Przede wszystkim za mało jest posłów RP w Sejmie, może mniej, może więcej ludzi posiada konserwatywna frakcja PO, której przewodzi minister sprawiedliwości Jarosław Gowin, ale ten ma silne oparcie w terenie, w której działają struktury PO. I tu jest pies pogrzebany, bo w RP z tymi strukturami jest krucho. Znam sporo osób, które nie kryją się ze swoim antyklerykalizmem, ale nie zamierzają wiązać się z żadną, nawet najbardziej nieklerykalną partią. Po prostu dla nich to nie polityka, mają inne plany i koncepcje, niż Palikot. Nie chcą też zbudzić się z ręką w nocniku, kiedy okazałoby się, że ktoś wykorzystał ich potencjał, zrobił karierę w polityce, po czym zostawił ich na lodzie, bądź wycofał się z życia publicznego, przedtem ustawiając się na całe życie. Dziś nikt nie zarzuci posłom RP, że sadowią swoich w państwowych spółkach z prostego powodu: pomarańczowi są opozycją, co prawda trzecią siłą w parlamencie, ale dziś to nic nie znaczy. Co innego dinozaury z PSL, od zawsze balansujące na granicy progu wyborczego, potrafiący wycisnąć z polityki jak z cytryny.

Trochę zastanawia mnie to nagłe przebąkiwanie o możliwej koalicji PO-RP. Przede wszystkim premier nie chce przedterminowych wyborów, bo i po co mu one? Tusk nie jest w polityce od wczoraj, to szczwany lis, który ma nad Jarosławem Kaczyńskim kilka zwycięstw. Premier woli osłabione i skłócone PSL od mówiącego jednym głosem RP. Tusk wie, że zaproszeniem do koalicji wzmocniłby RP, do którego wstąpiłoby wielu niezdecydowanych, czy też karierowiczów, licząc na posadki za poręczeniem posłów Palikota. Na marginesie: wszyscy pomarańczowi posłowie należą do parlamentarnego zespołu ds. państwa świeckiego. Kto wyobraża sobie koalicję partii, w której są członkowie Opus Dei, której posłowie cmokają po dłoniach panów w czarnych sukienkach, partii, z której wywodzi się minister sprawiedliwości słyszący płacz ludzkich zarodków z partią, której posłowie stawiają sprawę twardo: miejsce kleru jest w kościołach, wara im od państwowej kasy? Tuż po wyborach parlamentarnych Aleksander Hall, niegdyś polityk z pierwszych stron gazet, na łamach michnikowej GW pochylił się nad Januszem Palikotem i jego partią. Hall nie był pierwszym, nie był i ostatnim, który odniósł wrażenie, ze to Palikot wygrał wybory. Ba, dziś wielu nieprzychylnych, ale i popierających Janusza dowodzi, że powinien on zrobić to i tamto, a nie robić tego i owego. A to nie popierać ustawy 67 (pamięta ktoś ją jeszcze?), a to zaproponować Kaczyńskiego na premiera itp. Przede wszystkim to Paliot jest w Sejmie, ci wszyscy nieomylni zaś, ze swoimi „genialnymi” pomysłami, poza nim. Tak jak Janusz Korwin- Mikke, który uważa się za alfę i omegę, a na którego nie zagłosuje pies z kulawą nogą. Dlaczego więc ma ich słuchać poseł, który zaprosił na listy wyborcze Romana Kotlińskiego, redaktora „Faktów i Mitów”, które jakoby przedstawiają skrzywiony i zafałszowany obraz Kościoła katolickiego? Ujawnianie pedofilii wśród kleru, przekrętów przy okazji prac Komisji Majątkowej, klikach polityczno- klerykalnych ma jakoby dyskwalifikować moralnie Kotlińskiego, oraz cały Ruch Palikota. Wg Halla, wszystkich obowiązują pewne normy moralne, a tych nie chce przestrzegać ani Palikot, ani nikt z jego otoczenia. Cecha charakterystyczna tych, pożal się panie, norm? Posłuszeństwo wobec Kościoła, wsłuchiwanie się w głos kleru i głoszenie, jak to zasłużyła się Polsce instytucja Krk, i jak wiele jej zawdzięczamy. Nie dziwi mnie nawet, kiedy tacy jak pan Hall usiłują wmawiać, że antyklerykalizm, czy nawet światopoglądowa neutralność, oraz postulaty świeckiego państwa są radykalizmem. Od tego rzekomego radykalizmu odchodzi szef SLD Leszek Miller, którego stara się zwalczać Palikot, czyniąc błąd. SLD to nie tylko Miller, są w partii wartościowi, młodzi ludzie, którzy w przyszłości podjęliby współpracę z RP, ale postawa Palikota może w tym przeszkodzić. Wielu antyklerykałów wykazuje już pewne zniecierpliwienie, głośno domagając się zdjęcia, nawet po cichu, krzyża ze ściany sejmowej, poza tym zniesmaczyły ich słowa Andrzeja Rozenka, który stwierdził, że TV Trwam należy się miejsce na multipleksie cyfrowym. RP miało być przeciwwagą dla PiS i katoprawicy, tymczasem Palikot koncentruje się na zwalczaniu Millera i SLD. To droga donikąd.

 Coś z tą koalicją PO- RP może być na rzeczy. Po śmiechu wartym postulacie niejakiego Czyża, domagającego się delegalizacji RP za antykościelne wystąpienia, projekt uchwały w sprawie apelu do posłów Ruchu Palikota o zaprzestanie odmawiania Kościołowi katolickiemu prawa do wyrażania swoich poglądów złożył klub parlamentarny Solidarna Polska. Klerykałowie Ziobry, który niedawno odbył turnee po probostwach w matecznikach PiS, nie mogą znieść faktu, że w polskim Sejmie działa 43 antyklerykalnych posłów. Klerykałowie histeryzują, że Kościół katolicki jest instytucją legalnie działającą w Polsce, korzystającą jak inne podmioty z wszelkich gwarancji konstytucyjnych, w tym wolności słowa. "Naród Polski w swej ponad tysiącletniej historii otrzymał od Kościoła bardzo wiele dobra. Począwszy od zrębu cywilizacyjnego u zarania dziejów, aż po duchową osłonę która przyniosła zwycięstwo nad zbrodniczym komunizmem" - głosi projekt uchwały."Odmawianie Kościołowi takiego głosu byłoby naruszeniem konstytucji" - czytamy w projekcie. Ziobryści twierdzą, że odmawianie Kościołowi prawa wolności słowa, wyrażania swoich poglądów, należy uznać za naruszające przepisy ustawy zasadniczej i wzywa posłów Ruchu Palikota do zaprzestania tego rodzaju naruszeń Konstytucji. Bo politycy Ruchu publicznie głoszą pogląd, jakoby hierarchowie Kościoła katolickiego nie mieli prawa wypowiadać się publicznie powołując się na swoją funkcję, gdyż stanowi to naruszenie demokracji i rozdziału Kościoła od państwa. "Stanowczo protestujemy przeciwko takiemu stawianiu sprawy. Tego typu poglądy stanowią nawiązanie do najgorszych lewicowo-totalitarnych tendencji, które dokonały duchowego spustoszenia naszego kontynentu w ciągu kilku ostatnich wieków i pociągnęły za sobą miliony ofiar" - piszą posłowie SP. Zapomnieli dodać, że ofiary były m.in. dziełem jakoby świętej inkwizycji, nie antyklerykałów. Nie wymienili też  najgorszych lewicowo- totalitarnych reżimów, które spustoszyły kontynent, dziwnym trafem pozostawiając na nim takich jak ziobryści. Rzecz ciekawa: posłowie SP, powołujący się na katolicką moralność i naukę społeczną Krk, nagle przypomnieli sobie, że istnieje coś takiego jak Konstytucja! Zatem doczytają się w niej, że ich klerykalny bełkot, jakim jest ich projekt, znajdzie się tam, gdzie jego miejsce: w koszu. Kościelna cenzura, narzucona na świeckich, oto demokracja made In Ziobro i Kościół.

RP zyskał niespodziewanie nowych sojuszników: Monika Olejnik, którą ostro objechał swego czasu Marek Szneborn w „FiM”, nie pozostawiła suchej nitki na Tomaszu Terlikowskim, biskupie bez sutanny, oraz Katarzynę Wiśniewską z GW, która wyśmiała bzdurne wypociny dziennikarki Polsatu, Doroty Gawryluk, która swoją wiedzę o In vitro czerpie z biskupich kazań. Olejnik wytknęła TeTetce obłudę i zakłamanie, tylko patrzeć, jak spotka ją za to świecka, frondowska ekskomunika! Coraz bardziej mi się wydaje, że środowisko GW, z którym związane są Olejnik i Wiśniewska, skłaniałoby się do koalicji PO- RP. Osobiście uważam, że jeśli do takiego tworu, egzotycznego moim zdaniem, dojdzie, to jedynie wtedy, kiedy dotrze do premiera i Polaków, ze Kościołem w Polsce rządzą Tadeusz Rydzyk i Jarosław Kaczyński. Takie zwierzchnictwo nad Kościołem jest w bliskiej perspektywie bardzo prawdopodobne, a takiej siły obawia się i Tusk, i liberalna część PO. Dopóki jednak doradzać Tuskowi będą ludzie takiej mentalności, jak wspomniany Hall, to nie ma co liczyć na zmianę koalicjanta. Szkoda. Bowiem antyklerykalna koalicja PO- RP szybko doprowadziłaby do ukrócenia swawol kleru i bojówek katoprawicowych. Antyklerykałowie nie znikną z życia publicznego nawet wtedy, kiedy zabraknie na niej Palikota, Ryfińskiego czy całego Ruchu Palikota.

 

0 komentarze:

Prześlij komentarz